Rezerwowy Pafka

Tag: widzew (Page 10 of 32)

Widzew. Czy rośnie nam, jak na drożdżach, drużyna, na której kibice mogą polegać?

Fot. Marek Młynarczyk, autor bloga www.obiektywnasport.pl

Przyznaję, nie spodziewałem się, że wiosna będzie tak udana w wykonaniu Widzewa i to praktycznie w tym samym składzie. Niestety, nowi, sprowadzeni ostatnio piłkarze, no może poza Gikiewiczem, nie robią różnicy w grze. Za to nieomal w każdym wiosennym meczu nagle ktoś pokaże się z bardzo dobrej strony.

Klimek nie po raz pierwszy udowodnił, że nie dlatego gra w podstawowym składzie, bo jest młodzieżowcem i tego wymaga budżetowa równowaga, ale dlatego, że jest coraz lepszym, odważniejszym i skuteczniejszym piłkarzem. Nie chcę zapeszać, ale jak ten progres będzie trwał to… na pewno stanie się kluczowym graczem zespołu w nowym sezonie.

Trener Myśliwiec natchnął drużynę odwagą, fantazją i pewnością, że uporem, determinacją do ostatniej minuty, wiele da się w lidze osiągnąć. Prawdy to oczywiste, gdy bierze się pod uwagę legendarny skład i mecze legendarnego Widzewa, ale zawsze warto to przypominać, w jakim miejscu się gra, z jakim historycznym bagażem i dla jakiej publiczności.

Coraz więcej w łódzkich fanach przekonania, że rośnie (jak na drożdżach?!) drużyna, na której można polegać. Oby ta wiara nie została zachwiana w kolejnym spotkaniu. Można oczekiwać, że Widzew potrafi grać ładnie i skutecznie także w kolejnym pojedynku. 7 kwietnia o godz. 12.30 łodzianie podejmą Piast Gliwice. Mają sportowe rachunki do wyrównania, bo pod koniec września minionego roku przegrali w Gliwicach 2:3.

Może więcej minut od trenera dostanie Kun – pożyteczny i wszechstronny piłkarz, który jak Klimek wyróżniał się w ostatnim sparingu, a w ligowym starciu pokazał jak zwykle, że ochoty i serducha do gry mu nie brakuje. Może znów odpali Alvarez, który wyrasta na jednego z najlepszych Hiszpanów (a jest ich tu wielu) w polskiej piłce. Nominacja do jedenastki kolejki jest tego najlepszym dowodem.

Widzew robi na boisku ostatnio wszystko, żeby być wysoko nad kreską drużyn zagrożonych widmem spadku, działacze starają się, żeby bilans finansowy był dodatni, co w ekstraklasie, o zgrozo, udaje się nielicznym, ale żeby nie było za dużo lukru, to należy oczekiwać poważnej rozmowy władz Widzewa z pionem sportowym, odpowiedzialnym za transfery.

To, co zagrał w ostatnim spotkaniu Kastrati, to była momentami, nie ma co kryć, sportowa katastrofa. Kerk jest lepszym, bardziej pożytecznym graczem, ale zbyt wolnym, żeby realizować wszystkie taktycznie pomysły. Jak zarząd głęboko namyśla się nad klubowymi finansami, tak też powinien przed letnią przerwą krytycznie przeanalizować ostatnią politykę transferową. Potrzebni będą piłkarze, którzy zrobią różnicę w grze i pozwolą wykonać kolejny sportowy krok do przodu.

Widzew wygrał po raz dziesiąty w ekstraklasie. Wisienką na torcie były piękne gole Frana Alvareza i Antoniego Klimka

Widzew odniósł dziesiąte ligowe zwycięstwo, ósme na własnym stadionie, ale, obok pięknych, przeżywał też trudne sportowe chwile. Tych pierwszych było jednak zdecydowanie więcej… Ozdobą pojedynku, wisienką na torcie, były piękne gole Alvareza i Klimka. Łodzianie mają na koncie 35 zdobytych punktów!

W zespole gospodarzy miejsce nieobecnego w meczowej kadrze Zielińskiego zajął Kastrati. Widzew atakował, ale był bezradny wobec zmasowanej obrony rywala. Niewidoczny był Pawłowski do 43 minuty, kiedy to popisał się efektownym, minimalnie niecelnym strzałem z dystansu. Bez pomysłu grali inni widzewiacy. Ofensywnej energii zespołowi dawał tylko aktywny, dryblujący i strzelający Klimek. Łodzianie trochę dali się uśpić, a Korona odpowiedziała strzałem Kwietnia w poprzeczkę.

Wszystkie te krytyczne uwagi zdezaktualizowała świetna akcja w doliczonym czasie gry. Po prostopadłym zagraniu Kastratiego, dokładnym podaniu Alvareza, atakujący w polu bramkowym Rondić umieścił piłkę w siatce. To był jedyny, ale jakże ważny, celny strzał w pierwszej połowie!

Na początku drugiej odsłony łodzian ratował z opresji Gikiewicz. To był drugi celny strzał w tym pojedynku. W odpowiedzi fantastycznym uderzeniem po długim rogu popisał się Alvarez. On to po prostu potrafi, to specjalista od efektownych nieoczywistych goli. Widzew miał wielką ochotę na trzecią bramkę, Koronie niewiele się udawało. Oj, do czasu… Konstantyn dograł perfekcyjnie, a na listę strzelców wpisał się Szykawka.

I zaczęły się prawdziwe futbolowe emocje. Goście byli o włos od drugiego gola, ale dobrze znów spisał się Gikiewicz. W odpowiedzi najlepszy piłkarz na placu, Klimek popisał się jeszcze piękniejszym strzałem niż Alvarez, rozstrzygając losy meczu!

Mecz oglądało 17 126 widzów.

7 kwietnia o godz. 12.30 Widzew podejmie Piasta Gliwice

Widzew – Korona Kielce 3:1 (1:0)

1:0 – Rondić (45+1), 2:0 – Alvarez (57), 2:1 – Szykawka (75), 3:1 – Klimek (86)

Widzew: Gikiewicz – Kastrati (81, da Silva), Żyro, Szota, Ciganiks – Hanousek, Alvarez (81, Kun) – Nunes (90+1, Terpiłowski), Pawłowski (81, Kerk), Klimek – Rondić (71, Sanchez)

Rywal Widzewa rękami i nogami, gryząc trawę, broni się przed spadkiem. Czy łodzianie pokażą nie mniejszą determinację?!

Fot. Marek Młynarczyk, autor bloga www.obiektywnasport.pl

Przerwa był i już po przerwie. Wracamy do futbolowej ekstraklasy. Widzew czeka trudny mecz z zespołem, który wszelkimi dostępnymi sposobami broni się przed spadkiem z ekstraklasy. Łodzianie 1 kwietnia o godz. 17.30 podejmą Koronę Kielce. Nie spodziewamy się okolicznościowych głupich futbolowych żartów czyli słabej postawy gospodarzy, tylko dziesiątego zwycięstwa Widzewa, w tym ósmego na własnym boisku.

Ostatnim mecz łodzian z Cracovią (2;2) był zarazem ich osiemnastym spotkaniem pod wodzą trenera Daniela Myśliwca. Bilans trenera: siedem zwycięstw, cztery remisy (wszystkie poza Łodzią) i siedem porażek (gole 24-23). Liczymy na ósme zwycięstwo!

Widzew rozegrał udany, zwłaszcza pod względem wartości ofensywnych, sparing z Górnikiem Łęczna (4:2). Co z niego wyniknęło? W ekstraklasie gra obronna nie może być tak dziurawa jak w tym pojedynku. Bramkarz Ivan Krajcirik ma na pewno umiejętności na miarę ekstraklasy. Pozycja Antoniego Klimka, jak pierwszego młodzieżowca, jest w drużynie nie do podważenia. Dominik Kun spisywał się w rozbijaniu akcji rywali lepiej od Marka Hanouska, a znakomite prostopadłe podania Sebastiana Kerka kuszą, żeby dać mu więcej czasu pokazania się na ligowym boisku.

Jak na to nie patrzeć trzon zespołu musi pozostać bez zmian. Pytanie, jak ustawić na boisku lidera i kapitana – Bartłomieja Pawłowskiego, żeby był jak najbardziej pożyteczny dla zespołu. Pawłowski w klasyfikacji kanadyjskiej (gole plus asysty) ma na koncie 10 oczek. Miał bezpośredni udział w 31,3 proc. bramek Widzewa. 25 proc. udziału miał Jordi Sanchez (czy pojawi się na boisku), a następny za nim jest Fran Avarez – 18,8. Liczymy na to, że po pojedynku z Koroną statystyki liderów się polepszą!

Sytuacja Korony jest trudna. Po 25. kolejkach zajmuje 15. miejsce w tabeli z dorobkiem 24 punktów. Tyle samo punktów ma Puszcza Niepołomice, która plasuje się na szesnastej pozycji, pierwszej spadkowej.

Po tym remisie Widzewa prezes Cracovii Mateusz Dróżdż nie doczeka się… nowego telewizora?!

Lider defensywy Widzewa – Mateusz Żyro

Widzew nie ma sobie równych w ekstraklasie pod jednym względem. 10 goli z 32 strzelił w doliczonym czasie gry! Teraz jednak karta się odwróciła. Stracił gola w Krakowie na wagę remisu na granicy doliczonego czasu gry. Szkoda, straconych punktów, ale… cieszy to, że wiosną łodzianie są innym, lepszym zespołem niż rok temu, choć ligowa kadra jest bardzo podobna. Widać zatem postęp w ich grze.

Remis w Krakowie dla prezesa Cracovii, a byłego szefa Widzewa – Mateusza Dróżdża oznacza jedno, nie będzie w domu nowego telewizora, który żona obiecała mu za pokonanie łodzian.

Prezes Cracovii – Mateusz Dróżdż

Pomówmy o błędach, bo na nich człowiek uczy się najboleśniej, ale też najlepiej. W spotkaniu z Cracovią kapitan Bartłomiej Pawłowski więcej centrował niż kiwał i rozgrywał, jakby nie do końca był pewny swojej dyspozycji. Wszystko się zmieniło, gdy został przesunięty do ataku. Wtedy pokazał błyskawiczny refleks, był tam, gdzie powinien i zdobył ważną bramkę.

Znów niestety bramkowy błąd popełnił Rafał Gikiewicz. Irytujący był brak precyzji przy kluczowym podaniu łodzian. Przebojowy ostatnio Antoni Klimek tym razem bez przeboju, za to ze strzałami dalekimi od celu. Przebojowości i ciągłego absorbowania rywali, czym charakteryzuje się gra Jordiego Sancheza, brakowało Imadowi Rondiciowi. Trener Daniel Myśliwiec zmiany zrobił za późno, brakło czasu, żeby nowi piłkarze mieli prawdziwy wpływ na grę i wynik. Inna sprawa, że zaufanie do chodzącego po murawie Sebastiana Kerka (gdyby nie jego udana centra) było chyba przedwczesne.

W sumie jednak wiosenny bilans łodzian, co jeszcze raz podkreślmy, wychodzi na plus i bonus (zwycięstwa w derbach i z Legią!). Tylko tak dalej, a szansa na kolejne punkty, gdy Widzew 1 kwietnia o godz. 17.30 podejmie nieobliczalną, heroicznie walczącą o utrzymanie, dyscyplinowaną ostro przez fanów Koronę Kraków.

Jak remisować to tylko na wyjeździe. Piąty podział punktów Widzewa, a mogło być zwycięstwo!

Widzew był bliski zwycięstwa, ale ostatecznie zremisował po raz piąty w sezonie, po raz piąty na wyjeździe, tym razem w Krakowie.

Zmiany w wyjściowym składzie Widzewa. Hanosuek za Kuna, Zieliński i Ciganiks za Kastratiego i Luisa Silvę czyli ludzie, którzy byli na boisku, gdy łodzianie strzelali zwycięskiego gola Legii.

Niestety, po 10 minutach było 1:0. Po rzucie rożnym debiutanckiego gola w ekstraklasie strzelił Bitri, który uprzedził próbującego interweniować Gikiewicza. Nie ma cienia wątpliwości, że bramkarz łodzian popełnił błąd, mający bramkowe konsekwencje. Piąty gol po rogu Cracovii.

Odpowiedź łodzian była bliźniaczo podobna. Po centrze z rzutu rożnego Alvareza, pusty przelot zaliczył bramkarz Madejski, a piłkę głową do siatki posłał Żyro (drugi gol w sezonie). Po raz trzeci łodzianie cieszyli się z bramki po stałym fragmencie gry. Ten gol podziałał niczym dobry i dozwolony napój energetyczny – otrzeźwiająco i orzeźwiająco. Widzew zaczął grać odważniej ale…Próby wyjścia spod własnej bramki podaniami czasami kończyły się wstydliwymi stratami i o mały włos nie doprowadziły do bramkowej straty.

W drugiej połowie w grze ofensywnej łodzian dużo było dymu, nie było natomiast ognia. Natomiast rywale… Po łatwym ograniu Zielińskiego w polu karnym i dokładnym podaniu w 100-procentowej sytuacji Rakoczy posłał piłkę obok słupka. Potem w dogodnej sytuacji pomylił się Knap.

Za to konkretny był Widzew. Po centrze z rzutu wolnego Kerka, ostatecznie piłka trafiła do Pawłowskiego (przesuniętego na pozycję napastnika), który był w odpowiednim miejscu oraz odpowiednim czasie i dał łodzianom prowadzenie! W odpowiedzi niepilnowany Rakoczy pięknym strzałem pod poprzeczkę z linii pola karnego doprowadził do wyrównania. Zbyt łatwo łodzianie dali sobie wyrwać z takim trudem wywalczone prowadzenie.

Cracovia – Widzew 2:2 (1:1)

1:0 – Bitri (10, głową), 1:1 – Żyro (21, głową), 1:2 – Pawłowski (85), 2:2 – Rakoczy (90)

Widzew: Gikiewicz – Zieliński, Żyro, Szota, Ciganiks (90, Silva), Hanousek, Alvarez (90, Kun), Nunes (80, Milos), Pawłowski, Klimek (71, Tkacz), Rondić (80, Kerk)

Widzew. Historyczny sukces – zwycięstwo nad Legią – dobrze by było zamienić na piękną ligową serię!

Koniec widzewskiej klątwy! Łodzianie czekali na tę ważną sportową chwilę 23 lata 10 miesięcy i 125 dni, ale się jej doczekali. Pokonał odwiecznego rywala – Legię Warszawa po golu Frana Alvareza w doliczonym czasie gry. Łodzianie stali się specjalistami od doliczonych minut. W czterech ostatnich spotkaniach właśnie w tej fazie gry trafiali do siatki, co dobitnie świadczy, że jak wielki Widzew, walczą do końca!

Widzew pokazał, że potrafi być zespołem na dobre i złe. A Fran Alvarez uderzył z tak mocą i precyzją, jakby wkładał w ten strzał całą swoją dotychczasową karierę! Takie zwycięskie spotkania nie tylko budują atmosferę, ale też pozwalają zrobię sportowy, czasem bardzo duży, krok do przodu. Oby ta prawidłowość stała się udziałem Widzewa.

Jedno ze starych futbolowych prawd mówi: pokaż mi swoją defensywę, a powiem ci, kim jesteś i to stwierdzenie sprawdziło się w hitowym pojedynku. Bramkarz i obrońcy Widzewa stanęli na wysokości zadania. Zasłużyli sobie na wysokie noty, a Rafał Gikiewicz pokazuje, że potrafi być dobrym duchem zespołu. Cieszy, że coraz więcej udanych, a nawet bardzo udanych występów notuje młodzieżowiec – Antoni Klimek, który wolny od warszawskich kompleksów grał i walczył, jak na widzewiaka przystało.

Teraz ten w takim trudzie i znoju wypracowany kapitał, dobrze by było przełożyć na kolejne udane mecze, kończone pozytywnymi dla łodzian wynikami. 16 marca o godz. 12.30 Widzew zagra na wyjeździe z wyjątkowo chimeryczną Cracovią. Dodatkowym smaczkiem ligowego starcia będzie fakt, że łodzianie zagrają z klubem, gdzie prezesem jest ich były szef Mateusz Dróżdż.

Widzew po 24 latach pokonał Legię po golu w doliczonym czasie gry. Kapitan Bartłomiej Pawłowski: – Im bliżej było do końca tym mocniej czułem, że coś się wydarzy

Te historyczne koszulki przyniosły szczęście łodzianom!

Fot. Marcin Bryja widzew.com

Stało się. Po 24 latach Widzew pokonał Legię. Wtedy łodzianie wygrali 3:2. Gole strzelali Marcin Zając (dwa) oraz Dariusz Gęsior. Dla stołecznej ekipy trafiali Sylwester Czereszewski i Marcin Mięciel. Decydujący gol padł wtedy w 90 minucie. A teraz Widzew wygrał 1:0 po bramce w… trzeciej minucie doliczonego czasu gry Frana Alvareza! Euforia ogarnęła wszystkich. Łódzkich piłkarzy, działaczy, trenerów, a przede wszystkim kibiców, a było ich na meczu 17.481.

To było 82 drugie starcie obu drużyn, które przyniosło 20 zwycięstwo Widzewowi. Jedno z najważniejszych w tych rozgrywkach po triumfie i to dwukrotnym w derbach i pokonaniu Lecha w Poznaniu. Piłkarze Widzewa wystąpili w takich samych koszulkach, w jakich drużyna Tomasza Łapińskiego i Marka Citki zdobywała mistrzostwo Polski i grała w Lidze Mistrzów.

Daniel Myśliwiec: Prawdziwe znów okazały się słowa, że Widzew zawsze gra do końca. Nie możemy jednak popadać w huraoptymizm, bo patrząc obiektywnie początek meczu był w naszym wykonaniu średni i mogliśmy wtedy stracić gola. Bardzo cieszymy się z efektu końcowego, ale pomimo tych skutecznie podejmowanych wyzwań, musimy pracować nad tym, by mieć większą kontrolę nad przebiegiem meczu.

Kosta Runjaić: Otrzymaliśmy nokautujący cios w doliczonym czasie. Powinniśmy lepiej bronić w tym momencie, a tak gol spowodował, że przegraliśmy. Czujemy wielkie rozczarowanie, a to, że na konferencji zachowuję spokój, nie oznacza, że w środku nie czuję emocji.

Fran Alvarez: We wcześniejszej sytuacji nie zdecydowałem się na strzał, tylko podanie do Bartka Pawłowskiego, ale przy drugiej już się nie wahałem – przed oczami miałem tylko bramkę. Udało się i jestem z tego bardzo szczęśliwy.

Bartłomiej Pawłowski: To był mecz na wypunktowanie przeciwnika, a nie zrobienie show. Dobre drużyny potrafią wygrywać także jednym golem. Spotkanie miało swoje fazy, Legia mocno poszła do przodu w pierwszym kwadransie obu połów, ale później opadła z sił. Im bliżej było do końca, tym mocniej czułem, że coś się wydarzy.

Rafał Gikiewicz: Widzew jest mocny, kiedy jedenastu zawodników zasuwa i jest głodnych trzech punktów.

Widzew – Legia Warszawa 1:0 (0:0)
1:0 – Fran Alvarez (90+3)

Widzew: Gikiewicz – Kastrati (46, Zieliński), Żyro, Szota, Silva (75, Ciganiks) – Kun (75, Hanousek), Alvarez – Nunes (90+7, Milos), Pawłowski, Klimek (90+6, Tkacz) – Rondić

Pucharowa afera. Krzywda wyrządzona przez sędziów Widzewowi wypacza sens sportowej rywalizacji i stawia ją pod wielkim znakiem zapytania

Pucharowa afera zatacza coraz szersze kręgi. Już chyba nikt w w Polsce nie ma wątpliwości, że nieudolni, niedogadani ze sobą, źle interpretujący to, co pokazał im VAR, piłkarscy sędziowie, odebrali Widzewowi szanse na wygranie meczu Pucharu Polski z Wisłą w Krakowie. Skrzywdzili łódzki klub, choć on niczemu nie zawinił. To ich błąd i teraz reprezentujący i posyłający ich na ligowe mecze Polski Związek Piłki Nożnej powinien wziąć za to odpowiedzialność. Na razie jednak chował głowę w piasek, ewidentnie czekając na rozwój wypadków. Nie podejmował decyzji. Sprawa jednak zabrnęła za daleko…

Przyjęło się w futbolowym światku niepodważalną(?!) zasadę, że błędy sędziego zostają na boisku i to co się stało w trakcie meczu, nie jest potem weryfikowane choćby jego powtórzeniem. Ta zasada wydaje się naciągania i anachroniczna w dobie, gdy technologia jest w stanie zweryfikować wszystko, co działo się w ciągu 90, 120 minut i w doliczonym przez sędziego czasie gry.

Skoro można powtarzać rzuty karne, bo bramkarz za wcześnie oderwał nogi od linii lub piłkarze przed wykonaniem jedenastki wbiegli za szybko w szesnastkę, to dlaczego nie można pójść krok dalej. Można wycofywać się ze swoich decyzji, ba po czasie anulować pokazane kartki lub zaostrzać nałożone kary, to tym bardziej trzeba ingerować w jawnie niesprawiedliwy wynik. Bo on wypacza sens sportowej rywalizacji i stawia ją pod wielkim znakiem zapytania.

Oczywiście, właściciel Wisły Jarosław Królewski grzmi, że powtórzenie meczu to byłby niebezpieczny precedens, a poza tym sędziowie w tym feralnym starciu krzywdzili też Wisłę, która wygrała, bo była lepsza. O to ostatnie stwierdzenie można się ostro spierać i z nim nie zgadzać, bowiem taka ewentualna przewaga krakowian, z której nic nie wynikało, widoczna była momentami tylko do przerwy spotkania.

Przeświadczenie właściciela Widzewa – Tomasza Stamirowskiego, iż powtórzenie meczu byłoby jedynym, sprawiedliwym rozstrzygnięciem, jest także moim przeświadczeniem i byłbym za takim właśnie rozwiązaniem tej futbolowej afery, choć zdaję sobie sprawę, że byłaby to futbolowa rewolucja na historyczną miarę.

sport.tvp.pl: Widzew złożył protest, a Wisła odwołanie. Oba dokumenty trafiły już do Komisji ds. Rozgrywek i Piłkarstwa Profesjonalnego PZPN, która natychmiast przystąpiła do działania. Komisja liczy 20 osób, a jej przewodniczącym jest Sławomir Pietrzyk. Zarządzono rozpoczęcie głosowania, które zostanie przeprowadzone w trybie on-line. Członkowie komisji mają czas do czwartku, godz. 12:00, by oddać głos w sprawie. Wtedy głosy zostaną policzone i na tej podstawie zapadnie werdykt. Decyzja nie będzie ostateczna. Obu stronom będzie przysługiwało prawo do odwołania do Najwyższej Komisji Odwoławczej.

W Łodzi klasyk: Widzew kontra Legia. Trzeba równać do kapitana – Bartłomieja Pawłowskiego i Dominika Kuna, a wtedy nie powinno być źle

Widzew ciągle walczy o swoje czyli powtórzenie meczu Pucharu Polski z Wisłą Kraków. Błędów (sędziowskich) i niedociągnięć (brak odpowiedniej liczby kamer) było tyle, że tylko rwać sobie włosy z głowy. Walczyć trzeba o gra idzie o duże pieniądze, które trafią do najlepszych pucharowiczów.

Łodzianie jednak gros uwagi muszą skupiać na lidze, bo nic w niej jeszcze przesądzone. Widzew ma w tej chwili sześć punktów przewagi nad strefą spadkową, ale grab toczy się dalej. Przed Widzewem klasyk klasyków czyli mecz z Legią Warszawa- 10 marca o godz. 17.30. Rywale dalecy są od mistrzowskiej formy, grają słabo, tracą punty, nie mogą liczyć na bramkarzy, ale to zawsze Legia, która ma potencjał i możliwości. W każdej chwili może się obudzić.

Bartosz Kapustka po remisie w Szczecinie z Pogonią 1:1 mówił: Myślę, że zrobiliśmy wystarczająco dużo, by nie wygrać. To niestety smutna, ale prawdziwa teza. Do momentu straconej bramki Pogoń nie stworzyła żadnej klarownej sytuacji, może my też nie mieliśmy 100–procentowych okazji, ale raczej dyktowaliśmy warunki gry. W Kielcach też daliśmy trochę prezentów, w sobotę znowu i punkty się nie zgadzają.

To są problemy warszawian, my mamy swoje. W kadrze na przegrany mecz we Wrocławiu nie było 12 zawodników z szerokiego składu pierwszej drużyny. Trener Myśliwiec mówił o urazach i przeciążeniach. Miejmy nadzieję, że niektórzy z nieobecnych będą teraz walczyć o miejsce w kadrze na pojedynek z Legią.

Po przegranym (niezasłużenie!) meczem ze Śląskiem, że Widzew ma za mało kreatywnych piłkarzy, którzy pomogliby drużynie wejść na wyższy ligowy pułap. Można różnie oceniać kapitana Pawłowskiego, ale moim zdaniem, gdyby obok niego był zawodnik po podobnych możliwościach, to Widzew osiągałby w lidze lepsze rezultaty. Wielkim… plusem ostatnich kadrowych problemów jest odkrycie Kuna w roli defensywnego pomocnika. Sprawdza się nieomal bez zarzutu. Teraz rodzi się m.in. pytanie, czy jest w zespole piłkarz który potrafi dogonić i zatrzymać rozpędzonego Wszołka?

Jak na to nie patrzeć, już zacieram ręce na ten ligowy klasyk. Wierzę, że emocji (pozytywnych dla nas łodzian!) nie zabraknie. Jesienią w stolicy Legia wygrała 3:1, po dwóch golach Muciego i Josue (z karnego). Honorową bramkę dla Widzewa strzelił Sanchez. Teraz czas na sportowy rewanż!

Widzew przegrał we Wrocławiu po walce. Losy meczu odwrócił koszmarny błąd bramkarza Rafała Gikiewicza

Widzew walczył (zwłaszcza do przerwy), ale przegrał we Wrocławiu. Po raz jedenasty w sezonie, szósty na obcym boisku. Losy spotkania odwrócił koszmarny błąd bramkarza Gikiewicza.

Widzewowi po dwóch zwycięstwach i pucharowej wpadce (spowodowanej też przez sędziego!) przyszło walczyć w trudnym i wymagającym meczu we Wrocławiu. Na dodatek w mocno przemeblowanym (kontuzje, przeciążenia) składzie, z nowymi: Kastratim i Diliberto w podstawowej jedenastce. W drużynie rywali na ławce rezerwowych wylądował kapitan i jeden z liderów – Exposito. Pojawił się na boisku po godzinie gry.

Widzew zaczął odważnie, energetycznie, pierwszy wypracował groźną akcję. Po uderzeniu Pawłowskiego, Leszczyński wybił piłkę ma rzut rożny. Gdyby podający Sanchez był dokładniejszy, to okazja byłaby zdecydowanie lepsza. Potem łodzianie nie zwalniali, choć brakowało im konkretów, przy uważnej grze defensywy wrocławian.

Po pół godzinie Śląsk zdobył się na trzy – cztery groźneakcje, ale na szczęście bez bramkowych skutków. W jednej sytuacji gol padł, ale sędzia słusznie odgwizdał spalonego.

W sumie do przerwy był to mecz w którym Widzew był lepszy, ale więcej bramkowych sytuacji wypracowali gospodarze. Nowi zawodnicy Widzewa niczym się nie wyróżniali, ale też specjalnie nie odstawali od pozostałych.

Pierwsza akcja drugiej połowy przyniosła karnego, którego w stu procentach zawinił Gikiewicz. Najpierw nie trafił w piłkę, a potem trafił w… rywala – Petkova. Koszmarna pomyłka, która nie powinna się przytrafić tak dobremu i doświadczonemu zawodnikowi. Sędzia bez wahania podyktował jedenastkę, którą strzałem pod poprzeczkę wykorzystał Nahuel.

Ta sytuacja zmieniła wszystko. Gospodarze odzyskali wiarę we własne siły i przejęli inicjatywę. Mieli okazje, ale ich nie wykorzystywali. Ale, ale… Widzew się nie poddawał. Okazje mieli: Nunes, jeszcze lepszą Sanchez (po dokładnym podaniu Pawłowskiego), a najlepszą Rondić (główkował z pięciu metrów w Petkova). Niestety, gdy łodzianie nie zdołali wrócić na czas Nahuel (po analizie VAR) wykorzystał sytuacje sam na sam. Losy spotkania zostały rozstrzygnięte, mimo gola w doliczonym czasie Rondicia po bardzo dobrej centrze z wolnego lidera zespołu w tym meczu – Pawłowskiego. To szósty gol łodzian po stałym fragmencie gry. Zwycięstwo pozwoliło Śląskowi wrócić na fotel lidera.

Śląsk Wrocław – Widzew 2:1 (0:0)

1:0 – Nahuel (53, karny), 2:0 – Nahuel (80), 2:1 – (Rondić, 90+4, głową)

Widzew: Gikiewicz – Kastrati, Żyro, Szota, Silva – Diliberto (70, Rondić),Kun, Pawłowski- Terpiłowski (46, Nunes), Sanchez, Tkacz (63, Klimek)

« Older posts Newer posts »

© 2025 Ryżową Szczotką

Theme by Anders NorenUp ↑