Dominik Kun Fot. Marek Młynarczyk, autor bloga www.obiektywnasport.pl
Z długiej rozmowy z byłym wybitnym widzewiakiem – Krzysztofem Kamińskim wyniknęło jedno. Nie tylko ta runda w wykonaniu piłkarzy Widzewa była słaba. Niestety, cały rok był do bani.
Widzew zakończył poprzednie rozgrywki porażką z Koroną Kielce na własnym stadionie 0:3. Zgromadził 41 bezpiecznych punktów, gwarantujących utrzymanie. Wszystko mogło być inaczej, gorzej, albo wręcz tragicznie, gdyby nie bezcenne zwycięstwo ze zdegradowaną już wtedy Miedzią w Legnicy 1:0. Tym zwycięstwem Widzew przerwał serię dziewięciu meczów bez wygranej (trzy remisy, sześć porażek).
Mogło być inaczej, gdyby nie fenomenalna, kto wie czy nie najładniejszy w całych rozgrywkach, akcja pomocnika w 88 minucie spotkania, która przyniosła gola, zwycięstwo i bezcenne trzy punkty. „Dominik Kun Aguero” dał utrzymanie – pisano po tym meczu, porównując też piłkarza do Leo Messiego. Co takiego zrobił?
Kun otrzymał podanie głową tuż za środkową linią boiska od Kristoffera Normanna Hansena, którego Widzew bez sensu się pozbył, a który znakomicie radzi sobie w Jagiellonii. A co działo się potem? Pomocnik popędził w szalonym tempie na bramkę rywali. Minął niczym slalomowe tyczki trzech rywali i precyzyjnym uderzeniem pokonała bramkarza rywali. Akcję i gola Kuna porównywano do rajdów i trafień Leo Messiego.
Teraz też będą potrzebne takie spektakularne wyczyny, żeby Widzewowi widmo spadku wiosną nie zajrzało w oczy. Łodzianie przegrali ostatni mecz jesieni. Ulegli na własnym boisku Pogoni Szczecin 1:2. Jesienią Widzew zdobył 22 punkty. Z 19 spotkań 6 wygrał (5 u siebie), 4 zremisował (0), 9 przegrał (4). Nie jest to bezpieczny bilans, dający na wiosnę komfort ligowego granie i otwierający pole do kadrowych eksperymentów.
Na dodatek łodzianie stracili swojego najlepszego piłkarza, bramkarza Henricha Ravasa, który w łódzkich barwach rozegrał 63 spotkania, 19 razy zachował czyste konto, miał na koncie najwięcej obronionych strzałów, przyczynił się w dużej mierze do awansu i utrzymania w ekstraklasie. Czy znajdzie się golkiper, który godnie go zastąpi i odciśnie swoje pozytywne piętno na grze Widzewa? Na razie łodzianom transfery się nie udają, ba wręcz ich ośmieszają. Czekam z wielką bojaźnią, co będzie dalej.