Widzew walczył (zwłaszcza do przerwy), ale przegrał we Wrocławiu. Po raz jedenasty w sezonie, szósty na obcym boisku. Losy spotkania odwrócił koszmarny błąd bramkarza Gikiewicza.

Widzewowi po dwóch zwycięstwach i pucharowej wpadce (spowodowanej też przez sędziego!) przyszło walczyć w trudnym i wymagającym meczu we Wrocławiu. Na dodatek w mocno przemeblowanym (kontuzje, przeciążenia) składzie, z nowymi: Kastratim i Diliberto w podstawowej jedenastce. W drużynie rywali na ławce rezerwowych wylądował kapitan i jeden z liderów – Exposito. Pojawił się na boisku po godzinie gry.

Widzew zaczął odważnie, energetycznie, pierwszy wypracował groźną akcję. Po uderzeniu Pawłowskiego, Leszczyński wybił piłkę ma rzut rożny. Gdyby podający Sanchez był dokładniejszy, to okazja byłaby zdecydowanie lepsza. Potem łodzianie nie zwalniali, choć brakowało im konkretów, przy uważnej grze defensywy wrocławian.

Po pół godzinie Śląsk zdobył się na trzy – cztery groźneakcje, ale na szczęście bez bramkowych skutków. W jednej sytuacji gol padł, ale sędzia słusznie odgwizdał spalonego.

W sumie do przerwy był to mecz w którym Widzew był lepszy, ale więcej bramkowych sytuacji wypracowali gospodarze. Nowi zawodnicy Widzewa niczym się nie wyróżniali, ale też specjalnie nie odstawali od pozostałych.

Pierwsza akcja drugiej połowy przyniosła karnego, którego w stu procentach zawinił Gikiewicz. Najpierw nie trafił w piłkę, a potem trafił w… rywala – Petkova. Koszmarna pomyłka, która nie powinna się przytrafić tak dobremu i doświadczonemu zawodnikowi. Sędzia bez wahania podyktował jedenastkę, którą strzałem pod poprzeczkę wykorzystał Nahuel.

Ta sytuacja zmieniła wszystko. Gospodarze odzyskali wiarę we własne siły i przejęli inicjatywę. Mieli okazje, ale ich nie wykorzystywali. Ale, ale… Widzew się nie poddawał. Okazje mieli: Nunes, jeszcze lepszą Sanchez (po dokładnym podaniu Pawłowskiego), a najlepszą Rondić (główkował z pięciu metrów w Petkova). Niestety, gdy łodzianie nie zdołali wrócić na czas Nahuel (po analizie VAR) wykorzystał sytuacje sam na sam. Losy spotkania zostały rozstrzygnięte, mimo gola w doliczonym czasie Rondicia po bardzo dobrej centrze z wolnego lidera zespołu w tym meczu – Pawłowskiego. To szósty gol łodzian po stałym fragmencie gry. Zwycięstwo pozwoliło Śląskowi wrócić na fotel lidera.

Śląsk Wrocław – Widzew 2:1 (0:0)

1:0 – Nahuel (53, karny), 2:0 – Nahuel (80), 2:1 – (Rondić, 90+4, głową)

Widzew: Gikiewicz – Kastrati, Żyro, Szota, Silva – Diliberto (70, Rondić),Kun, Pawłowski- Terpiłowski (46, Nunes), Sanchez, Tkacz (63, Klimek)