Ryżową Szczotką

Rezerwowy Pafka

Page 14 of 158

Przeniosą nam stolicę polskiego rugby do Krakowa. A mnie żal, że nie do Łodzi!

Fot. PZR

Ja, fan rugby, mam czego zazdrościć Krakowowi. Trzy drużyny uczestniczące w ostatnich igrzyskach olimpijskich, zwycięzcy światowego cyklu i… reprezentacja Polski – do Krakowa w pierwszej połowie kwietnia przyjedzie 16 drużyn (rugby 7) ze wszystkich stron świata, by rywalizować w finałowym turnieju World Rugby HSBC Sevens Challenger. Zawody otwierają bramy do ścisłej elity rugby siedmioosobowego, a ambicje by znaleźć się wśród najlepszych ma m.in. kobieca reprezentacja naszego kraju – podaje biuro prasowe PZR. Kraków gościł już rywalizację cyklu Challenger w 2024 roku i jako gospodarz sprawdził się znakomicie.

Podczas konferencji prasowej ogłoszono oficjalnie datę oraz listę 24 drużyn, które podczas dwóch marcowych turniejów w RPA, powalczą o miejsca w finałowych zawodach cyklu na Stadionie Miejskim im. Henryka Reymana. Impreza odbędzie się11 i 12 kwietnia 2025 roku.

– Do Krakowa przyjadą trzy reprezentacje, które rywalizowały podczas ostatnich igrzysk olimpijskich w Paryżu: męskie drużyny Samoa i Japonii oraz żeńska kadra RPA. Co więcej Samoańczycy w przeszłości wiedli prym w World Series, więc sportowo poziom turnieju będzie jeszcze wyższy niż w maju 2024- podkreślił prezes Polskiego Związku Rugby Jarosław Prasał.

W dniach 1-2 oraz 7-8 marca w Kapsztadzie odbędą się dwa pierwsze turnieje cyklu HSBC Sevens Challenger. Weźmie w nich udział 12 drużyn męskich i 12 kobiecych. Osiem najlepszych w obu kategoriach przyjedzie do Krakowa, by 11 i 12 kwietnia walczyć o jeden z czterech biletów do Los Angeles. Tam 3 i 4 maja zaplanowano decydujące o awansie starcia z czterema najsłabszymi zespołami elitarnych rozgrywek HSBC SVNS.

Do cyklu przystąpią: Brazylia, Chile, Kanada, Gruzja, Niemcy, Portugalia, Japonia, Hong Kong Chińskiej Republiki Ludowej, Madagaskar, Uganda, Samoa i Tonga w turnieju męskim oraz Polska, Belgia, Czechy, Argentyna, Kolumbia, Meksyk, Hong Kong Chińskiej Republiki Ludowej, Tajlandia, Kenia, RPA, Uganda i Samoa w turnieju żeńskim. Stawka będzie bardzo wymagająca, ale kobieca reprezentacja Polski będzie z pewnością jednym z czołowych graczy w walce o miejsce w elicie.

Sprzedaż biletów na kwietniowy turniej rozpocznie się już w styczniu. Wówczas również organizatorzy planują start kampanii promocyjnej. Przy okazji turnieju ma powstać m.in. strefa kibica, która przybliży podstawy rugby i zachęci do bliższego poznania tego olimpijskiego sportu. Organizatorzy planują zaprosić na trybuny krakowskie szkoły oraz podjąć współpracę z uczelniami wyższymi, by zachęcić również studentów i pokazać im jak doskonała atmosfera wiąże się z oglądaniem rugby na żywo. Polski Związek Rugby przy okazji turnieju zorganizuje również cykl szkoleń dla trenerów, nauczycieli wychowania fizycznego oraz sędziów.

Moim zdaniem dyrektor sportowy Widzewa powinien się zająć ciężką pracą, która teraz zweryfikuje jego kompetencje. Trzymam mocno kciuki za szkoleniowca!

Nie mam w sobie empatii i cienia zaufania do (większości) polskich piłkarskich menedżerów. Wszystko za sprawą Krzysztofa Przytuły, z którego w ŁKS więcej było szkody niż pożytku, a którego personalne wybory wpędziły klub w sportowe i finansowe tarapaty. A gdy odszedł… No po prostu szok! Okazało się, że został dyrektorem w futbolowej agencji, z której brał do ŁKS także nieudacznych piłkarzy.

Dlatego krytycznie patrzę na pracę dyrektora sportowego Widzewa Tomasza Wichniarka. Tego nikt w klubie nie potwierdza, ale dla mnie widać, jak na dłoni, że toczy sobie taką klubową wojenkę z trenerem Danielem Myśliwcem. Na razie jest 1:0 dla niego, bo pozbył się zaufanego człowieka szkoleniowca. Tylko jaki z tego pożytek ma Widzew? Taka prosta prawda – żadnego! Wręcz przeciwnie, znakomicie udaje się w ten sposób budowanie czarnego pijaru wokół klubu. Brawo, brawo tylko tak dalej. O nie, tak źle na pewno Widzewowi nie życzę.

Jestem zdania, że zanim ktoś zechce się wybić na klubową wielkość, powinien pokazać czego dokonał do tej pory. W przypadku pana Wichniarka wielkich pozytywnych zaskoczeń nie ma, a wręcz przeciwnie. Sprowadzenie do klubu Bartłomiej Pawłowskiego czy Rafała Gikiewicza, to dla mnie zwykłego kibica, byłoby oczywistością.

W innych działaniach wielkich sukcesów nie widzę: nie ma twórczej współpracy z legendami Widzewa, choć to wydaje się nie podlegać dyskusji, nie ma szturmu zdolnej młodzieży na pierwszy zespół, jest za to wyjątkowy transferowy rodzynek – Hilary Gong – bodaj najgorszy transfer w polskiej piłce ostatniego półrocza, za który trzeba było podobno wybulić 350 tysięcy euro. Nie uratuje transferu nawet fakt, że Hilary jest szybki jak wiatr.

Już to wszystko pokazuje, że pan dyrektor powinien siedzieć cicho, jak mysz pod miotłą i zająć się ciężką pracą nad budowaniem nowej kadry Widzewa, realizując sugestie szkoleniowca. To teraz czarno na białym powinno zweryfikować jego zawodowe kwalifikacje.

Przybywa jeździec – wciągająca, westernowa opowieść z pogranicza czyli nowa książka Andrzeja Sapkowskiego!

Nie kryję, mam wielką słabość do westernów, a raczej obojętny stosunek do literatury i filmów fantasy. Opowieści o wiedźminie kiedyś raczej przeglądałem wyrywkowo niż czytelniczo pochłaniałem. Nie da się jednak ukryć, że pojawienie się nowej książki Andrzeja Sapkowskiego to wydawnicza sensacja końca roku, pewnie też wydawniczy hit. Nie sposób po nią nie sięgnąć, choćby z czystej, czytelniczej ciekawości.

A zatem do miasta, o przepraszam krainy, bezprawia przybywa ten sprawiedliwy, aby zaprowadzić porządek. Przy okazji może mocno oberwać po głowie. Ano tak to już jest z tymi, którzy nie mogą bezczynnie siedzieć, gdy dzieje się zło, a prawo moralne mają w sobie. Nie inaczej jest z młodym Geraltem z Rivii, który rusza na wiedźmińską ścieżkę. Będzie się kierował zemstą czy jednak powołaniem? – to okaże się na końcu książki.

Opowieść płynie wartko, czyta się książkę z przyjemnością. Gdybym, a to nie jest wykluczone, sięgnął po nią po raz drugi, skupiłbym się na języku opowieści, stylizacji na Henryka Sienkiewicza, ale i wręcz publicystycznych, polemicznych wtrętach, odnoszących się wprost do… współczesności, pisanych w jedyny, trudny do podrobienia sposób. To zapewnia dodatkowe czytelnicze smaczki, dające argument za lekturą powieści.

Ech, jak ten czas leci… Pierwsze opowiadanie o wiedźminie ukazało się na łamach „Fantastyki” 38 lat temu.

Andrzej Sapkowski „Rozdroże kruków” SuperNowa Warszawa 2024

Walka z przeziębieniami trudniejsza niż z rywalkami na parkiecie. W jakim składzie zagra w Poznaniu drużyna KS Hokej Start Brzeziny?

Mistrzynie Polski z Brzezin Fot. archiwum KS Hokej Start Brzeziny

Skończył się sezon na trawie, zaczął halowy. Drużyny walczące o mistrzostwo Polski mają za sobą pierwszy turniej. Obrończynie tytułu, zawodniczki KS Hokej Start Brzeziny, pokonały AZS Politechnika Poznańska II 3:1. Bramki: Dziyana Varanovich 2, Magdalena Pabiniak. W starciu z pierwszym zespołem AZS brzezinianki zremisowały 1:1. Bramka: Monika Chmiel. W pozostałych spotkaniach: AZS Politechnika Poznańska I – UKS SP 5 Swarek Swarzędz 2:4, AZS Politechnika Poznańska II – UKS SP 5 Swarek Swarzędz 4:4.

Trenerka brzezinianek – Małgorzata Polewczak: -Moje dziewczyny musiały się przestawić na grę na dużej hali, a to nie dzieje się ot tak nagle i po prostu. Mecze pokazały, że na obecnym etapie spotkania są zacięte, o czym świadczy nasz mecz z AZS, ale też pojedynek Swarka z AZS II. Faworytki zdołały doprowadzić do wyrównania w ostatnich fragmentach meczu.

15 grudnia też w Poznaniu:

12.00 2-4 AZS Politechnika Poznańska I – AZS Politechnika Poznańska II
13.15 3-1 UKS SP 5 Swarek Swarzędz – KS Hokej-Start Brzeziny
14.30 1-4 KS Hokej-Start Brzeziny – AZS Politechnika Poznańska II
15.45 2-3 AZS Politechnika Poznańska I – UKS SP 5 Swarek Swarzędz

Małgorzata Polewczak: Na razie najważniejsze jest, żebyśmy grały coraz lepiej. Nie będzie to łatwe, bo cały czas walczymy z przeziębieniami. Nie wiem, w jakim składzie pojedziemy do Poznania. Wykluczony jest udział Oliwii Krychniak. Pod znakiem zapytania stoi występ Dziyany Varanovich, nie trenowała Anastazja Szot. Może wróci do składu po chorobie Marzena Koza. Niewiadomych jest wiele. Zobaczymy, jak to wpłynie na naszą postawę w turnieju.

ŁKS. Bezsensowne jest rzucanie się na wielkość. Powinna obowiązywać zasada: krawiec kraje, jak mu materii staje

Fot. Łukasz Grochala/Cyfrasport

Bilans ŁKS. W ostatnich 6 meczach u siebie, to wręcz nieprawdopodobne, ale prawdziwe 0 (słownie zero!) strzelonych bramek, co w sumie daje ponad 9,5 godziny bramkowej posuchy. No, z takim wynikiem można zadziwiać (in minus) futbolową Europę i zarazem budować kompletny brak zaufania u swoich kibiców, skutecznie zniechęcając ich do przychodzenia na stadion przy al. Unii.

Już to wiele razy słyszałem, dlatego jestem odporny, gdy trener Jakub Dziółka mówi: Nie stworzyliśmy klarownych sytuacji, żeby strzelić bramki, ale mieliśmy dobre momenty i sporo czasu kontrolowaliśmy mecz. Musimy wdrożyć wnioski, które wyciągnęliśmy, żeby w przyszłej rundzie być lepszym zespołem.

Gadki szmatki światowe życie. W sporcie na pewno liczy się skuteczność. Walczy się o końcowy sukces, a nie o jakieś pozytywne fragmenty gry. Trzeba przyjąć taką taktykę, która zapewni trzy punkty, a nie późniejsze dość słabe tłumaczenie się z porażki.

Gdy widać, jak na dłoni, że drużyna jest w słabej dyspozycji fizycznej, lider (Michał Mokrzycki) ambitne walczy, choć brakuje mu sił, odważne granie bez wielkiej asekuracji w defensywie, grozi po prostu meczową katastrofą i tak właśnie się dzieje. A jak nazwać to, że najmniej doświadczonego piłkarza Aleksandra Iwańczyka zostawia się w roli ostatniego gracza, który zabezpieczy skutecznie drogę do bramki? No, nie inaczej – zakrawa to po prostu na kpinę.

Zamiast wydumanych koncepcji taktycznych, trzeba działać pragmatycznie czyli krawiec kraje jak mu materii staje. Pamiętam ze swojej sportowej przygody (w hokeju na trawie), gdy nasz trener przed wyjazdowymi meczami mówił: – Bronimy uważnie i pamiętajcie mamy szybkiego Jacka na skrzydełku. Walić do niego piłki,gdy tylko się da. I co najważniejsze to często skutkowało pozytywnym wynikiem.

W ostatni meczu ŁKS z będącą na sportowej fali Arka, która na dodatek dysponuje dwoma świetnymi napastnikami (Karol Czubak, Szymon Sobczak), trzeba było chyba postawić na najprostsze rozwiązania – zdyscyplinowana, konsekwentna obrona, wręcz ustawienie autobusu przed własnym polem karnym i… laga do przodu. To by było mało twórcze, nie nadawałoby się do futbolowych uczonych analiz fachowców, ale…

Może któryś z bocznych pomocników dogoni piłkę (choć Andreu Arasa powłóczał nogami), a może coś w końcu uda się pozytywnego zrobić napastnikowi Stefanowi Feiertagowi. Trzeba liczyć na łut szczęścia i tyle.

Innej drogi nie ma, gdy dalekim jest się od optymalnej formy, a na dodatek ma się do dyspozycji w większości, co tu kryć, przeciętnych futbolistów, którzy dają małe nadzieje na zrobienie sportowego kroku do przodu. A przydaliby się bardzo uzdolnieni futbolowo ludzie, którzy umiejętnie grając w piłkę z niewątpliwym futbolowym talentem Antonim Młynarczykiem, budujący z nim choćby akcje w trójkącie, daliby mu szansę na prawdziwy sportowy rozwój. Tak zostaje wspomniana laga do przodu…

Widzew. Potrzeba kadrowych zmian, żeby drużyna nie została w kolejnym sezonie tylko ligowym średniakiem

Kamil Cybulski Fot. Marek Młynarczyk, autor bloga www.obiektywnasport.pl

Można powiedzieć stabilizacja, można też… stagnacja. Widzew miał walczyć o TOP5, a na razie dalej jest ligowym średniakiem, by nie powiedzieć przeciętniakiem. Zdobył 25 punktów i zajmuje dziewiąte miejsce w tabeli na koniec 2024 roku. Grający bez kompleksów beniaminek – Motor Lublin ma 3 punkty zdobyte więcej! A mogło być jeszcze lepiej, bo w spotkaniu z Rakowem lublinianie stracili gola na 2:2 w… 116 minucie rywalizacji.

Dlaczego Widzew nie notuje wzrostu? Odpowiedź wydaje się banalnie prosta. Nie ma ku temu odpowiednich piłkarzy. Armia przeciętniaków łódzkim klubie jest długa: Kreshnik Hajriyi, Antoni Klimek (szkoda, wielka szkoda, bo ma potencjał), Fabio Nunez, Lirim Kastrati, Noah Dilberto, Hubert Sobol. Nie umieszczam tu Hilarego Gonga, bo jego postawa kwalifikuje go jedynie do walki o miano największej transferowej wpadki w polskiej piłce w 2024 roku!

Moim zdaniem najdłużej trener i klub powinni się zastanowić nad rozstaniem z Klimkiem. Oby się szybko nie okazało, że Antek pójdzie w ślady takich niechcianych w Widzewie piłkarzy, jak Kristoffer Hansen, Kacper Karasek czy Karol Czubak i szybko pokaże swoje możliwości, a moim zdaniem ma ich sporo.

Powiedzmy o kadrowych pozytywach. To bramkarz Rafał Gikiewicz, obrońca Mateusz Żyro (podobno bardzo chce go pozyskać Legia Warszawa, a wiadomo, że jak się uprze to…) i napastnik Imad Rondić, który jesienią zdobył 9 bramek. Trzeba to mocno docenić, bo poprzedni pierwszy napastnik zespołu – Jordi Sanchez w całym minionym sezonie strzelił osiem goli.

Ostatni mecz dał też wielką nadzieję na sportowy rozwój. Swój najlepszy mecz rozegrał 19-letni Kamil Cybulski, który na okrasę strzelił swojego pierwszego ligowego gola w tym sezonie.

Marek Hanousek w końcówce rundy, po długim grzaniu ławy, pokazał wszem i wobec, że jego miejsce jest na ligowym boisku. Juljan Shehu notował za dużo pustych przebiegów, także trudno uznać go za opokę drużyny, ale daje nadzieje na progres. Może warto wiosną sprawdzić w praktyce pomysł Daniela Myśliwca, aby obaj piłkarze występowali obok siebie podczas ekstraklasowych spotkań. Mam taką cichą nadzieję, że wiele zmieni powrót do gry po kontuzji Bartłomieja Pawłowskiego, który przyda poczynaniom zespołu więcej, zaskakującej dla rywali, futbolowej kreacji.

Dobrze, że prezes Michał Rydz szybko uciął spekulacje i potwierdził, że Daniel Myśliwiec nadal będzie prowadził zespół. On też ma potencjał na spory szkoleniowy rozwój i warto dać mu czas na realizowanie swoich trenerskich koncepcji.

Potwierdzają to słowa Rafała Gikiewicza: – Jako najstarszy piłkarz w szatni powiem, że lepszego trenera, niż Myśliwiec Widzew mieć nie może. To nie on ze sztabem przegrywał, to my przegrywaliśmy spotkania. Mam nadzieję, że trener Myśliwiec, będzie z nami do końca sezonu. Czekam na wzmocnienia. Jak nie strzelasz bramek, to nie wygrywasz meczów. W tej rundzie tego nam brakowało.

Powiedzmy. Brakowało wielu rzeczy więcej, ale jest nadzieja, że wiosną może być lepiej!

Jest źle? Nie, jest fatalnie! ŁKS znów bez gola i bez punktów na własnym boisku. Łodzianie to co najwyżej I-ligowy średniak

Dopełniła się czarna ligowa seria łodzian. Na zakończenie tegorocznych zmagań przegrali na własnym obiekcie z Arką Gdynia. Stadion im. Władysława Króla stał się futbolową zmorą… gospodarzy.

ŁKS ostatni raz zdobył trzy punkty u siebie… 13 września, pokonując Pogoń Siedlce (2:0). Od tego czasu rozegrał przy al. Unii pięć ligowych spotkań, w których wywalczyli zaledwie 2 punkty, nie strzelając przy tym nawet gola! Na dodatek w Pucharze Polski uległ Legii 0:3. Wygrał po raz ostatni 26 października, gdy pokonał na wyjeździe Stal Rzeszów. Taka jest statystyka, która wskazuje na to, że ten zespół nadaje się jedynie do kolejnej gruntownej przebudowy.

Mecz zaczął się od genialnego 40-metrowego prostopadłego podania Wysokińskiego, niestety zmarnowanego przez Feiertag, który zamiast strzelać starał się sprytnie odegrać piłkę. W kolejnej sytuacji Austriak już strzelał, ale za słabo. Arka z każdą minutą była odważniejsza, a bramkowe znakomite szanse mieli Oliveira i Czubak. Na szczęście dla łodzian niewykorzystane. W pierwszej części gry była duża intensywność, była walka, ale więcej bramkowych sytuacji nie było.

W drugiej połowie po blisko 15 minutach wreszcie dogodną sytuację wypracował ŁKS. Po dobrym podaniu Mokrzyckiego trzy metry od bramki został zablokowany Feiertag. Napastnik bez dwóch zdań w takich sytuacjach powinien się zachować lepiej. W odpowiedzi Czubak główkował wprost w ręce Bobka. W kolejnej sytuacji centra była łatwa do przewidzenia, a jednak łodzianie wyblokowani przez Czubaka pozwolili celnie uderzyć głową Marcjanikowi.

Potem po złej interwencji musiał faulować Iwańczyk i ujrzał czerwoną kartkę. Od 89 minuty łodzianie grali w dziesiątkę. Jeszcze okazję na wyrównanie miał Feiertag, ale główkował w dogodnej sytuacji jak początkujący junior. Takie sytuacje się mszczą. W odpowiedzi po kompletnym chaosie w łódzkiej defensywie, na listę strzelców wpisał się Sobczak. Ełkaesiascy doznali siódmej porażki, czwartej na własnym stadionie. Można tylko sobie rwać włosy z głowy!

ŁKS – Arka Gdynia 0:2 (0:0)

0:1 – Marcjanik (82, głową), 0:2 – Sobczak (90+4)

ŁKS: Bobek – Gulen, Wiech, Tuystkinas, Głowacki, Arasa, Mokrzycki (58, Iwańczyk), Wysokiński, Pirulo, Młynarczyk (83, Zając), Feiertag

W 2025 roku. Powiem światowego rugby w Polsce. 16 najlepszych ekip przyjedzie pod Wawel, by walczyć o bilet do Los Angeles!

Zdjęcia PZR

Dobrze, że nie jesteśmy do końca rugbowym zaściankiem czy grajdołem. Pokazujemy, że istniejemy i bardzo bardzo chcemy się rozwijać.

Światowa federacja ogłosiła pełny kalendarz rozgrywek World Rugby HSBC Sevens Challenger na 2025 rok. Finałowy turniej dla drużyn aspirujących do gry w elicie odbędzie się w dniach 11-12 kwietnia 2025 w Krakowie. Stadion Miejski im. Henryka Reymana będzie gościć osiem drużyn kobiecych i osiem męskich. Stawką zawodów będzie wyłonienie czterech zespołów, które pojadą do Los Angeles walczyć o miejsce w gronie najlepszych na kolejny sezon – podaje biuro prasowe PZR.

W rugby siedmioosobowym, które od 2016 roku jest w programie Igrzysk Olimpijskich, co roku rozgrywany jest cykl turniejów HSBC SVNS, będący odpowiednikiem pucharu świata w innych sportach. Najlepsze drużyny globu rywalizują podczas zawodów w Dubaju, Perth, Hong-Kongu, Singapurze, Kapsztadzie, czy Vancouver. Każdy turniej wyłania zwycięzców wśród kobiet i mężczyzn, a końcowa klasyfikacja pozwala poznać mistrzynie i mistrzów.

W cyklu obowiązuje również system awansów i spadków. Co roku cztery ostatnie drużyny HSBC SVNS mierzą się z czterema najlepszymi z cyklu World Rugby HSBC Sevens Challenger w bezpośredniej walce o przywilej gry w światowej elicie. Reprezentacja Polski kobiet, przed niespełna rokiem, po fenomenalnym turnieju w Krakowie wywalczyła sobie miejsce w wielkim finale, ale tam w kluczowym spotkaniu uległa Brazylii. W tym roku „Biało-Czerwone” ponownie stoczą decydujący bój przed trybunami pełnymi polskich kibiców.

W nowej odsłonie zmagań, pierwsze dwa turnieje odbędą się w marcu w Kapsztadzie. Weźmie w nich udział 12 drużyn kobiecych i 12 męskich. Rundy odbędą się tydzień po tygodniu i wyłonią finałową ósemkę w każdej z kategorii. Te 16 najlepszych ekip przyjedzie pod Wawel, by przed krakowską publicznością walczyć o bilet do Los Angeles.

Co ciekawe, finał World Rugby HSBC Sevens Challenger będzie jedynym, międzynarodowym turniejem organizowanym w 2025 roku przez World Rugby w Europie.

W rywalizacji kobiet, miejsce w turniejach w Kapsztadzie wywalczyły sobie: Polska, Argentyna, Belgia, Kolumbia, Czechy, Hong Kong Chińskiej Republiki Ludowej, Kenia, Meksyk, Tajlandia, RPA i Uganda. W turnieju męskim zobaczymy: Brazylię, Kanadę, Chile, Gruzję, Niemcy, Japonię, Hong Kong Chińskiej Republiki Ludowej, Madagaskar, Portugalię i Ugandę. W najbliższy weekend do stawki dołączą jeszcze dwie drużyny męskie i jedna żeńska, które zakwalifikują się z regionu Pacyfiku poprzez turniej Oceania Rugby Sevens.

Udana główka Rondicia pozwoliła Widzewowi zwycięstwem zakończyć jesienne ligowe zmagania

Widzew udanie zakończył rundę. Wygrał piąty mecz na własnym boisku, a siódmy w sezonie. Ma na koncie 25 punktów. Stal potwierdziła to, że obce boiska są jej kompletnie… obce. Przegrała na nich po raz siódmy!

Mogło się zacząć źle a nawet bardzo źle dla gospodarzy. Już w 3 minucie Widzew mógł stracić gola. Na szczęście Domański, uderzając z dystansu, posłał piłkę pół metra nad poprzeczką. Stal próbowała, w Widzewie więcej było pomyłek niż składnej gry. A co miała znaczyć sytuacja, gdy Kerk nie dogadał się z Sypkiem, a potem wściekle rzucił rękawiczki na murawę?

Niemoc łodzian na szczęście nie trwała w nieskończoność Cybulski huknął jak z armaty, piłka odbiła się od poprzeczki i wpadła do siatki.

Stal jednak nie zamierzała rezygnować. Nie minęło pięć minut a Kozlovsky musiał wybijać piłkę sprzed linii bramkowej. Widzew więcej się bronił niż atakował i się doigrał. Alvarez odbił piłkę ręką, a po analizie VAR sędzia podyktował, powiedzmy szczerze, mocno naciągany rzut karny. Wykorzystał go Wlazło. Gikiewicz nie mógł chyba się z tym pogodzić (miał rację!). Pokłócił się z sędzią w drodze do szatni po pierwszej połowie i… ujrzał żółtą kartkę.

Łódzki golkiper świetnie spisał się na początku drugiej połowy, zatrzymując piłkę na linii bramkowej po strzale głową z pięciu metrów Jaunzemsa. To dowód na to, że ataki gości były groźniejsze.

Do czasu. Do roboty wziął się Widzew, ale nie umiał trafić choćby w światło bramki. To co zrobił Rondić, to już sportowa przesada. Pomylił się uderzając głową z siedmiu metrów. Szybko się jednak poprawił. Po centrze Silvy tym razem się nie pomylił i z siedmiu metrów posłał piłkę do siatki.

Ostatni mecz w tym roku na łódzkim stadionie obejrzało 15 136 widzów.

Widzew – Stal Mielec 2:1 (1:1)

1:0 – Cybulski (22), 1:1 – Wlazło (40, karny), 2:1 – Rondić (85, głową)

Widzew: Gikiewicz – Krajewski, Żyro, da Silva (89, Ibiza), Kozlovsky – Avarez, Shehu, Kerk (65, Hanousek) – Sypek (89, Sobol) , Rondić, Cybulski (67, Łukowski)

KS Hokej Start Brzeziny staje do walki o halowe mistrzostwo Polski. Dziewczyny dały sobie radę w starciu z… facetami, więc w kobiecych zmaganiach nic nie jest im straszne!

Fot. KS Hokej Start Brzeziny

Przed KS Hokej Start Brzeziny – mistrzyniami Polski tak na otwartym boisku, jak i w hali, liderkami na otwartym boisku po rundzie jesiennej, początek rozgrywek halowych w obronie tytułu.

W planach są cztery turnieje. Pierwszy już 8 grudnia w Poznaniu. Program gier: 12.00 1-4 KS Hokej-Start Brzeziny – AZS Politechnika Poznańska II, 13.15 2-3 AZS Politechnika Poznańska I – UKS SP 5 Swarek Swarzędz, 14.30 4-3 AZS Politechnika Poznańska II – UKS SP 5 Swarek Swarzędz, 15.45 1-2 KS Hokej-Start Brzeziny – AZS Politechnika Poznańska I.

– W jakiej formie jest drużyna?

Trenerka Małgorzata Polewczak: – Mogłyśmy regularnie trenować w Jeżowie, za co jest wdzięczna. Wzięłyśmy też udział w turnieju w Skierniewicach, gdzie zmierzyłyśmy się z…męskim zespołem z Siemianowic. Dziewczyny po tym siłowym, twardym, trudnym pojedynku przyznały, że jak przetrwały takie starcie, to w kobiecych zmaganiach nic nie jest im straszne. Dlatego z wiarą w sukces przystąpią do zmagań.

Barw KS Hokej Start Brzeziny będą bronić Anna Gabara, Karolina Grochowalska, Zuzanna Rubacha, Anastazja Szot, Magdalena Pabiniak, Monika Chmiel, Patrycja Kalczyńska, Oliwia Krychniak, Oliwia Kucharska, Marzena Koza, Dziyana Varanovich.

Oprócz krajowego grania nasze dziewczyny czekają halowe mistrzostwa Europy do lat 21 (Wałcz, 10- 12. 01. 2025), halowe mistrzostwa świata (Porec, Chorwacja 3- 9 0.2 2025), klubowy Puchar Europy z udziałem KS Hokej Start Brzeziny (Porto, Portrugalia, 14 – 16.02.2025). Tu rywalkami brzezinianek w fazie grupowej będą: Grupo Desportivo do Viso (Portugalia), HC Rotweiss Wettingen (Szwajcaria) oraz Railway Union HC (Irlandia).

Wisienka na trocie czeka polskie hokeistki latem: od 22-26 czerwca 2025 roku w COS OPO Wałcz odbędzie się pierwszy w historii turniej FIH Hockey Nations Cup 2. Udział w zmaganiach weźmie osiem drużyn: Polska, RPA, Włochy, Francja, Malezja, Urugwaj, Walia oraz Czechy. Zwycięzca otrzyma promocję do FIH Hockey Nations Cup Women, gdzie zawalczy o awans do FIH Pro League.

Teraz jednak czas na zimowe, halowe zmagania.

W halowych mistrzowskich turniejach zobaczymy też juniorki z Brzezin.Pierwszy turniej w sobotę w hali w Godzianowie (woj. łódzkie, powiat skierniewicki): 12.00  UKS Orient II Łozina – UKS SP5 Swarek Swarzędz, 13.15 AZS Politechnika Poznańska – UKS Orlęta Sosnowiec, 14.30  KS Hokej Start Brzeziny – UKS Orient II Łozina, 15.45  UKS SP5 Swarek Swarzędz – AZS Politechnika Poznańska, 17.00  UKS Orlęta Sosnowiec – KS Hokej Start Brzeziny.

« Older posts Newer posts »

© 2025 Ryżową Szczotką

Theme by Anders NorenUp ↑