Rezerwowy Pafka

Tag: ekstraklasa (Page 5 of 32)

Czy Widzew zostanie ligowym średniakiem – przeciętniakiem czy potrafi pokazać, że stać go na więcej?

Fot. Marek Młynarczyk, autor bloga www.obiektywnasport.pl

Po niezwykle bolesnej porażce z Koroną na własnym boisku piłkarze Widzewa trochę potrenowali i dostali cztery dni wolnego. Czy nastąpi wielki reset?! Miejmy nadzieję, że nie było przez te dni bez trenowania jak w znanym wierszu: jedzą, piją, lulki palą, tańce, hulanka, swawola, tylko… trzymanie sportowego reżimu.

Kazimierz Górski czy Leszek Jezierski formę swoich piłkarzy oceniali na oko (wybitnych fachowców!) i nosa. Dziś o każdym futboliście drużyny, dzięki komputerom – bajerom, wiadomo wszystko – ile i jak grali, w jakiej są fizycznej dyspozycji. Czasem te komputerowe oceny okazują się złudne i wtedy wychodzi wielki klops. Przekonano się o tym w niejednym klubie. Oby, to wielkie fizyczne złudzenie, nie dopadło trenera Daniela Myśliwca i jego sztabu.

Teraz bowiem wkraczamy w taką fazę ekstraklasowych rozgrywek, w trakcie której zdecyduje się czy Widzew zostanie ligowym średniakiem – przeciętniakiem czy potrafi pokazać, że stać go na więcej.

Po okresie wypoczynku pressing łodzian będzie skuteczniejszy i przyniesie spodziewane bramkowo – punktowe korzyści, czy też narazi drużynę na kosztowne straty?! Czy ktoś nagle wybije się na wielkość i potrafi błyszczeć w ekstraklasie? Marzy się wszystkim, żeby kimś takim stał się Said Hamulić, który będzie mądrze uczestniczył w grze i strzelał gole, jak na zawołanie. Czy łódzka obrona to nie będzie tylko Rafał Gikiewicz i jedna wielka niewiadoma, tylko formacja, na której można polegać? Czy wreszcie pokaże się na boisku młody widzewiak, który nie będzie na doczepkę, a potrafi kreować wydarzenia na boisku?

Pytania, pytania, pytania… A pierwsza odpowiedź już 19 października. Wtedy to Widzew o godz. 14.45 zagra w Lublinie z beniaminkiem Motorem. Rywale w ostatniej kolejce ograli lidera ekstraklasy – Lecha (2:1) i to na jego boisku!

Zimny prysznic. Fatalny wieczór Widzewa. Pierwsza porażka na własnym boisku!

Przed meczem Widzewa z Koroną była minuta ciszy pamięci wybitnego, zmarłego dziennikarza – Bogusława Kukucia. Przy jego pulpicie na stadionie zapalono symboliczny czerwony znicz. Niestety, nie było zwycięstwa, które znakomicie uczciłoby jego pamięć. To niespodzianka, łodzianie byli faworytami, a jednak… Widzew doznał trzeciej ligowej porażki, pierwszej na swoim boisku.

Przejdźmy do meczu. Tego można się było spodziewać. Miejsce w wyjściowej jedenastce Widzewa stracił słabiutko do tej pory grający Gong (ciekawe, kto za nim tak lobbował?!). Jego miejsce zajął Sypek.

Po kwadransie nijakiej gry pojawiła się przynajmniej… kontrowersja. Interweniujący Mamla, piąstkując trafił w piłkę, ale i w głowę Alvareza. Pracujący w wozie VAR arbiter Marciniak słusznie nie dopatrzył się konieczności podyktowania jedenastki.

Za chwilę powinna być bramka dla łodzian. Niestety Cybulski (po znakomitym prostopadłym podaniu Ibizy) w sytuacji sam na sam z bramkarzem próbował lobować, ale z 20 – 25 metrów posłał piłkę wysoko nad poprzeczkę.

Jeszcze lepszą sytuację zmarnował Dalmau, który po odbiciu piłki przez Gikiewicza, strzelając do pustej bramki, trafił w… bramkarza łodzian.

W doliczonym czasie pierwszej połowy pokazał się Sypek. Dokładnie dograł do Alvareza, ale co z tego, skoro pomocnik fatalnie spudłował. W sumie walki więcej niż efektywnego grania.

Druga połowa zaczęła się od skutecznej obrony Gikiewicza, który nie dał się zaskoczyć strzelającemu z ostrego kąta w dogodnej sytuacji Fornalczykowi. Potem Widzew atakował, ale nic z tego nie wynikało, choć po strzale Żyry musiał się trochę natrudzić Mamla.

Odpowiedź Korony była… miażdżąca. Gikiewicz obronił piłkę po strzale z rzutu wolnego Błanika, ale był bezradny przy dobitce Nagamatsu. Dwaj rezerwowi dali prowadzenie kielczanom!

Rosła nerwowość na ławce rezerwowych Widzewa. Czerwoną kartkę ujrzał Zniszczoł – asystent trenera Myśliwca. Starania łódzkich piłkarzy (nawet obecność Gikiwicza w polu karnym rywali) zdały się psu na budę i w tej sytuacji gospodarze zeszli z boiska ze spuszczonymi głowami.

Widzów  16 692.

Widzew – Korona Kielce 0:1 (0:0)

0:1 – Nagamatsu (80)

Widzew: Gikiewicz – Krajewski (57, Kastrati), Żyro, Ibiza, Kozlovsky (75, Silva) – Alvarez, Shehu (84, Hamulić), Kerk – Sypek (57 Łukowski), Cybulski (75, Gong) – Rondić

Bezsensowne jedenastki dały wyjazdowy remis Widzewowi. Łodzianie nie wygrali w Gdańsku od… 1986 roku, a mieli piłkę meczową!

Znów się nie udało. Ostatni raz w Gdańsku widzewiacy wygrali w 1986 roku (1:0 po bramce Leszczyka). Od tamtej pory osiem prób zakończyło się niepowodzeniem. Teraz była próba dziewiąta i… Tym razem Widzew zremisował 1:1 z Lechią. Po raz czwarty w sezonie, po raz drugi na wyjeździe. Stało się tak po rzutach karnych, spowodowanych beznadziejnym i nieodpowiedzialnym zachowaniem piłkarzy jednej i drugiej drużyny.

Trener Myśliwiec odwzorował skład ze zwycięskiego meczu z Piastem (jak mówi futbolowa mądrość: zwycięskiego składu się nie zmienia). Nawet na ławce nie było kontuzjowanego (uraz łydki) Hamulicia.

Widzew od początku meczu miał inicjatywę. Ba, po 9 minutach powinien prowadzić, ale Rondić główkował nad poprzeczką, choć dostał od Kerka piłkę na nos na piąty metr przed bramką.

Ta sytuacja obudziła gospodarzy, którzy starali się być groźniejsi. Widzew też się starał (po dograniu Shehu nad bramkę kopnął piłkę z 8 metrów Gong), ale na staraniach obu zespołów się kończyło.

Do czasu, gdy bezsensownie chciał się wykazać umiejętnościami Ibiza. Przegrał rywalizację z Sezonienką, który przejął piłkę i trafił w boczną siatkę. Lechia próbowała i się doczekała. Spóźniony i zaskoczony Alvarez faulował w polu karnym Vjunnyka w sytuacji, z której nic by nie wynikało, więc żal wyjątkowy. Jedenastkę wykorzystał Kapić, posyłając piłkę pod pachą Gikiewcza! Wyjazdowa niemoc i zarazem zmora obcych boisk Widzewa w pierwszej połowie wyszła na wierzch w całej pełni.

Trener Myśliwiec musiał się w przerwie przyznać do złego wyboru meczowej jedenastki, bo dokonał trzech zmian. Niech ktoś mi w Widzewie wytłumaczy, po co dawać kolejne szanse słabemu Gongowi. O jakiś beznadziejny zakład chodzi, czy o coś innego?

Zmiany, zmianami, a gdańszczanie szybko mogli praktycznie zamknąć mecz. Łodzianie pozwolili na to, żeby w dogodnej sytuacji znalazł się Vjunnyk. Napastnik strzelił z ostrego kąta obok Gikiewicza, ale na szczęście dla łodzian także obok słupka.

W odpowiedzi znów pokazał umiejętność dobrego wykonywania rzutów wolnych Kerk. Z około 23 metrów posłał piłkę precyzyjnie i mocno, ale na takiej wysokości, że bramkarz Weirauch mógł świetnie interweniować.

Kolejny atak łodzian przyniósł gola. W polu karnym przez Olssona był faulowany Rondić, który pewnie wykorzystał jedenastkę, myląc bramkarza. Olsson zagrał również bez sensu, podobnie jak wcześniej Alvarez.

Widzew zremisował, a mógł, ba powinien wygrać. W czwartej doliczonej minucie gry po szybkiej kontrze i podaniu Sobola w sytuacji sam na sam znalazł się Łukowski, ale przegrał pojedynek z bramkarzem gospodarzy. Piłka meczowa nie została wykorzystana. Pojedynek skończył się remisem.

Lechia Gdańsk – Widzew 1:1 (1:0)

1:0 – Kapić (44, karny), 1:1 – Rondić (74, karny)

Widzew: Gikiewicz – Krajewski (46, Kastrati), Żyro, Ibiza, Kozlovsky – Alvarez, Shehu, Kerk (90+2, Sobol) – Gong (46. Sypek), Cybulski (46. Łukowski) – Rondić

Łódzcy kibice piłki nożnej nie mają za sobą straconego weekendu. Zwycięstwo Widzewa, powrót z dalekiej podróży ŁKS. Wierzymy, że dobra passa może nadal trwać!

Ligowy weekend na łódzki plus. Widzew pokonał Piasta Gliwice 1:0, zaliczając zwycięstwo, grą na zero z tyłu, niezłe wykonywanie stałych fragmentów gry i coraz lepszą ludzi, którzy do tej pory byli w cieniu niż na pierwszym planie czyli Shehu i Kerka. Być może tpo dzięki ich coraz pewniejszej i lepszej grze, Widzew zrobił sportowy krok do przodu. Podobnie, jak za sprawą defensywy, jeśli w kolejnych meczach będzie miała ona znów satysfakcję z dobrze wykonanej roboty.

27 września o godz. 20.30 łodzian w ligowym spotkaniu podejmie Lechia Gdańsk. Zanim do tego dojdzie Widzew czeka mecz 1 rundy Pucharu Polski 24 września o godz. 14.30 z Elaną w Toruniu (transmisja w TVP Sport). Czy trener Myśliwiec zdecyduje się na kadrowe eksperymenty czy też będzie zgrywał swoją najlepszą jedenastkę, aby grała ona pewniej i jeszcze skuteczniej.

ŁKS remis w Niecieczy (2:2) z liderem Termaliką może uznać za sukces, wszak wrócił w tym meczu z bardzo dalekiej podróży. Po kilkunastu minutach przegrywał 0:2, a jednak potrafił się podnieść z kolan i dzięki bardzo dobrej grze Mokrzyckiego i Kowalczyka oraz wejściu smoka rezerwowego Zająca odrobić straty. Tym razem pokazał charakter. W połączeniu ze sporymi możliwościami to może być I-ligowa mieszanka wybuchowa.

30 września o godz. 19 łodzianie zmierzą się na własnym stadionie z kolejnym trudnym rywalem – Wisłą Płock. Było starcie z liderem, teraz będzie konfrontacja z wiceliderem. Kibice ŁKS mogą zacierać ręce, że zobaczą dobre, emocjonujące spotkanie.

Zanim tak się stanie 26 września o godz. 12.30 łodzianie zagrają w pierwszej rundzie Pucharu Polski zna wyjeździe z Gromem Nowy Staw (transmisja TVP Sport). Czy to będzie dobra okazja dla trenera Dziółki, żeby naprawdę sprawdzić formę piłkarzy, którzy powinni być przynajmniej jokerami w talii czyli Pirulo i Balicia?! A już 24 września o godz. 17 w pucharowym starciu ŁKS II podejmie Kotwicę Kołobrzeg.

Co zrobić, żeby Widzew nie był tylko ligowym średniakiem? Po pierwsze – wygrać mecz w Łodzi z Piastem Gliwice!

Fot. Marek Młynarczyk, autor bloga www.obiektywnasport.pl

Mówienie o charakterze i walce do samego końca jest trochę na wyrost. Widzew wywalczył remis na obcym boisku w Katowicach w doliczonym czasie gry nie dlatego, że się wyjątkowo starał, ale dlatego, że ma piłkarza (Łukowski), który jak niewielu w tej lidze, potrafi precyzyjnie i efektownie strzelić z dystansu.

Trener Myśliwiec mówi, myślę, że z zazdrością, że GKS jest sportową bandą zakapiorów, która bez kompleksów z każdym w ekstraklasie podejmie walkę. Taką drużynę miał też Widzew, ale to było lata temu, wtedy gdy o łódzkim klubie mówiono, jak najbardziej słusznie: wielki!

Teraz, to chimeryczny ligowy średniak, który potrafi zagrać ładnie, składnie i skutecznie, ale też tak, że można rwać sobie włosy z głowy z rozpaczy. Nie wiem, dlaczego tego w klubie nie dostrzegają, że nowi piłkarze w większości ciągną drużynę w dół, a nie podnoszą jej wartości.

Nie rozumiem, dlaczego trener Myśliwiec nie stawia na, zgadza się nieobliczanego, ale mającego papiery na granie Klimka, a na kilku sprowadzonych ostatnio stranieri. To widocznie ma legitymizować przeprowadzone transfery, bo nie sądzę, żeby Klimek był o klasą gorszy od tych, którzy grali w Katowicach.

21 września o godz. 17.30 łodzianie podejmą Piasta Gliwice. Czy trener Myśliwiec znów dokona rewolucji w składzie? Ostatnio było pięć zmian, które, powiedzmy szczerze, rewolucji w grze nie wywołały, a taka jest potrzebna, żeby łodzianie satysfakcjonowali tysiące wiernych kibiców i nie walczyli jedynie o to, żeby być tylko ligowym średniakiem.

Doliczony czas znów atutem Widzewa. Łodzianie przełamali wyjazdową klątwę

Wyjazdowa klątwa została przełamana. Po dwóch porażkach (z Pogonią 0:2 i Jagiellonią 0:1), Widzew zremisował w Katowicach z GKS po golu, a jakże w doliczonym czasie gry. Walka o dobry wynik do samego końca spotkania stała się specjalnością łodzian,

Trener Myśliwiec dokonał wręcz rewolucji w składzie Widzewa (pięć zmian!), a zwłaszcza w drugiej linii. Po raz pierwszy w tym sezonie usiadł na ławce kapitan Hanousek. GKS bez Zrelaka w składzie.

Spotkanie zaczęło się znakomicie dla gości. Ich pierwsza akcja przyniosła gola. Nomen omen w 13 min dośrodkował Gong, niepewnie wyszedł do piłki Kudła, uprzedził go Rondić i trafił do siatki.

Widzew kontrolował grę. 10 minut później mógł zdobyć drugiego gola, ale kilka strzałów łodzian było skutecznie blokowanych.

Potem była chwila grozy. Na szczęście VAR był po stronie łodzian. Ibiza nie zagrał piki ręką w polu karnym, a rzut wolny nic nie dał gospodarzom.

Potem była akcja z której nic nie powinno się stać, a jednak się stało. Po dalekim wrzucie z autu(!) Kowalczyka rywale uprzedzili naszych defensorów, ostatecznie piłka spadła pod nogi Repki, który doprowadził do wyrównania. Festiwal błędów łodzian. Nie, takie gole nie powinny padać, jeśli się ma uchodzić za solidną ligową drużynę!

Bramka podrażniła ambicje łodzian, ale Kudła pokazał klasę interweniując po strzale Kerka. Odpowiedź GKS była błyskawiczna i skuteczna. Wasielewski zakręcił niczym juniorem Gongkiem, strzelił, piłka otarła się o Żyrę i wpadła do siatki. Czarna rozpacz!

Widzew w drugiej połowie próbował odrobić straty, ale robił to anemicznie. Niewiele wynikało z przeprowadzanych akcji. Zadebiutował w Widzewie Hamulić. Wyróżnił się tym, że zobaczył żółtą kartkę.

Tymczasem tzw. impet Widzew słabł z każdą minutą. Na dodatek w defensywie dalej raził nieporadnością. Trudno zrozumieć dlaczego aż do 80 minuty był na boisku ogrywany niemiłosiernie Gong. Widzew niby grał dwoma napastnikami, ale nic wielkiego i pożytecznego z tego nie wynikało.

Gdy wydawało się, że nic z tego nie będzie i trzecia wyjazdowa porażka z rzędu stanie się faktem, znów doliczony czas okazał się inspirujący dla łodzian. Wrzucił piłkę w pole karne Silva, nieporadnie wybijali ją obrońcy rywali. Trafiła ona pod nogi Łukowskiego, który ładnym, pewnym strzałem pokonał Kudłę. Słowa uznania za walkę do końca.

21 września o godz. 17.30 Widzew podejmie Piasta Gliwice.

GKS Katowice – Widzew 2:2 (2:1)

0:1 – Rondić (13), 1:1 – Repka (38), 2:1 – Wasielewski (42), 2:2 – Łukowski (90+2)

Widzew: Gikiewicz – Kastrati (80, Krajewski), Żyro, Ibiza, Kozlovsky (80, Silva) – Alvarez, Shehu, Kerk (71, Łukowski) – Sypek (62, Hamulić), Rondić, Gong (80, Cybulski)

Obce boiska są ostatnio straszne Widzewowi, oby to się zmieniło!

Fot. Marek Młynarczyk, autor bloga www.obiektywnasport.pl

Trener Widzewa – Daniel Myśliwiec – mówi o dobrym meczu rozegranym w Białymstoku. Nawet jeśli ma rację, z czym ja się nie zgadzam, to i tak zdaje się to psu na budę, skoro łodzianie doznali drugiej wyjazdowej porażki z rzędu – najpierw z Pogonią w Szczecinie 0:2, a teraz Jagą 0:1. Nawet najpiękniejsze opinie tego faktu nie zmienią.

Fakty są bolesne: to kolejne porażki na obcych boiskach, fatalny bilans kartkowy: trzy czerwone kartki i dwanaście żółtych to bilans Widzewa po siedmiu spotkaniach. Ograniczone zaufanie do ludzi, na których można polegać, jak na Zawiszy. Frana Alvareza zdołano już kreować na nowego lidera drużyny, tymczasem on zachowuje się, jak junior i w kluczowym momencie ogląda drugą żółtą czyli czerwoną kartkę. I sprawa najważniejsza – transfery. Co pozytywnego wnoszą do gry zespołu zagraniczni piłkarze sprowadzeni w ostatnim czasie do Widzewa?

Moim zdaniem nic lub prawie nic. Kto ich wynalazł, po co, jakimi kryteriami się kierował – to jest nadal niewyjaśniona przez klub zagadka. Grzmię i będę grzmiał – po kie licho wydawać kasę na zagraniczny szrot, skoro nie gorszych piłkarzy można wyszkolić w klubie za mniejsze pieniądze i poszukać ich też za mniejszą kasę (chyba) w niższych ligach. Pokazywanie za wszelką cenę, że w trakcie przerwy zimowej czy letniej, gdy trwa transferowy zawrót głowy, widzewski interes się kręci, to tylko mamienie kibiców i potem w sezonie granie na ich nerwach.

Jestem zdania, że polityka transferowa Widzewa wymaga jeśli nie rewolucyjnych zmian, to natychmiastowej… rekonstrukcji.

Po reprezentacyjnej przerwie 13 września Widzew zagra ligowy mecz w Katowicach z GKS (godz. 20.30). Oby sprawdziło się przysłowie: do trzech razy sztuka i tym razem, po dwóch wyjazdowych porażkach, Widzew wyjdzie wreszcie na swoje. Dobrą atmosferę może budować sparingowe zwycięstwo z Wisłą Płock 3:0 i pojawienie się na boisku na pół godziny nowego napastnika Saida Hamulicia.

Przykra porażka ze zdołowaną Jagą. Pululu jest zmorą Widzewa, a co powiedzieć o bezsensownych czerwonych kartkach?!

W dwóch poprzedzających mecz Widzewa niedzielnych spotkaniach padło, no nieprawdopodobne, niesamowite, aż 15 goli (Legia – Motor 5:2, Pogoń – Śląsk 5:3)! Co zatem niezwykłego mogło wydarzyć się w Białymstoku?

Hiperszybki gol! Już w drugiej minucie (dokładnie – w 64 sekundzie) Pululu zaskoczył zbudowaną na nowo defensywę Widzewa. Trzeba powiedzieć, że piłkarz z Angoli wie, jak dać się we znaki łodzianom. Ba, jest ich prawdziwą futbolową zmorą (w zeszłym sezonie strzelił im dwie bramki). Inna sprawa, że goście wyjątkowo ułatwili mu zadanie. Nikt bowiem w polu karnym nie krył napastnika. Takich błędów się nie wybacza!

Widzew próbował się odbudować, przejąć inicjatywę, ale szło mu wyjątkowo ciężko. Wiele prób szukania udanej akcji kończyło się szybko złym podaniem. Raz udało się strzelić po ziemi Kozlovskiemu, ale Stryjek nie dał się zaskoczyć. Niewiele było aktywów w pierwszej połowie po stronie Widzewa. No, może za pozytyw można uznać, że lepiej pilnowali Pululu. Mądry widzewiak po szkodzie.

Jaga miała wigor, Widzew nie. Łodzianie łapali jedną żółtą kartkę za drugą (w sumie do przerwy aż pięć!). Alvarez w 44 min ujrzał po raz drugi żółty kartonik (za niesportowe zachowanie) i wyleciał z boiska. Czarna rozpacz: nieporadny Widzew musiał gonić wynik w dziesiątkę.

Gospodarze zwietrzyli szansę na drugiego gola. Od pierwszej minuty rzucili się do ataku. Widzewiakom skórę ratował Gikiewicz. Chciał wspomóc gospodarzy arbiter Kwiatkowski. Podyktował karnego niezgodnego z jakimkolwiek duchem gry. Przypadkowe zagranie ręką Hanouska uznał za niewybaczalne przewinienie. Na szczęście VAR pozwolił mu naprawić błąd.

Widzew miał swoją szansę. Po centrze z rzutu rożnego Shehu, do piłki doszedł Hajrizi, główkował z kilku metrów, ale skutecznie interweniował Stryjek.

Specjalnością Widzewa w tym meczu były… kartki. Pod koniec spotkania za klasyczny stempel na nodze rywal ujrzał ją kapitan Hanousek, a w doliczonym czasie Kerk.

Po fatalnej stracie piłki łodzian mogło być 2:0. Gikiewicz obronił strzał Imaza, a przy dobitce były… widzewiak – Hansen trafił w słupek. Łodzianie próbowali się zrewanżować, ale strzał Klimka nie mógł zaskoczyć bramkarza rywali.

Podsumowanie: dla Widzewa to nie pierwszy (oby ostatni!) wyjazdowy mecz do jak najszybszego zapomnienia, zwłaszcza gdy się wie, że to przy wydatnej pomocy łodzian mistrz Polski przerwał passę sześciu porażek z rzędu.

Po reprezentacyjnej przerwie 13 września Widzew zagra w Katowicach z GKS (godz. 20.30)

Jagiellonia – Widzew 1:0 (1:0)

1:0 – Pululu (2)

Widzew: Gikiewicz – Krajewski, Żyro, Hajrizi (90, Silva), Kozlovsky – Alvarez, Hanousek (78, Kerk), Łukowski (62, Klimek – Sypek (46, Shehu), Rondić, Cybulski (62, Gong)

Czy zmiana w defensywie nie wpłynie na jakość gry Widzewa w meczu z mistrzem Polski?

Fot. Marek Młynarczyk, autor bloga www.obiektywnasport.pl

Kolejnym rywalem Widzewa w ekstraklasie 1 września o godz. 20.15 będzie w Białymstoku drużyna mistrza Polski – Jagiellonia, która jest w głębokim sportowym kryzysie.

Po ostatnim zwycięstwie można przypuszczać, że taki kryzys Widzew ma już za sobą. Ale, ale… Wygrana jest zawsze cenna. tylko że postawa w defensywie łodzian momentami przyprawiała o ból głowy i spowodowało stratę dwóch bramek.

Na rezerwowych (przynajmniej niektórych) też trudno polegać jak na Zawiszy. To, jak w destrukcji zachował się Gong, przyczyniając się do straty bramki, wołało o pomstę do nieba. Po raz kolejny rodzi się pytanie: czy naprawdę w polskim futbolu nie ma lepszych graczy niż sprowadzony za większe czy mniejsze, ale zawsze pieniądze, futbolowy, światowy złom?! Na to pytanie powinni natychmiast sobie odpowiedzieć dający kasę sponsorzy, prezesi i dyrektorzy sportowi klubów ekstraklasy.

Tymczasem w meczu z Jagą w defensywie łodzian muszą zajść zmiany. Ibiza zobaczył czwartą żółtą kartkę i w Białymstoku nie zagra. Kto go zastąpi? Hajrizi, Kwiatkowski czy da Silva? Oby nowy układ personalny nie wpłynął na wzajemnie zrozumienie i skuteczność w grze.

W ofensywie cała nadzieja w rozsądku Hanouska, sportowym pozytywnym szaleństwie Alvareza, który wyrasta na nowego lidera drużyny i pracowitości, mającego strzeleckiego nosa – Rondicia.

Trener Widzewa – Daniel Myśliwiec: Zbliżyć się do tego szacunku, jaki ekipa Franka Smudy wypracowała sobie u kibiców!

Widzew godnie uczcił pamięć legendarnego trenera Franciszka Smudy. W najlepszy sposób jaki można czyli wygrywając ważny ligowy mecz. Łodzianie pokonali Radomiaka i mają na koncie trzecie ligowe zwycięstwo i 11 punktów. 1 września o godz. 20.15 Widzew zmierzy się w Białymstoku z mistrzem Polski – Jagiellonią.

Wracając do spotkania z Radomiakiem. Wydawało się, że łodzianie mają je pod kontrolą, gdy prowadzili 2:0. Potem jednak losy meczu się odwróciły. Prawdą jest, że przy pierwszym golu dla rywali słabo interweniował Gikiewicz, ale kto wie, jak by się cała ta ligowa batalia skończyła, gdyby pod koniec spotkania nie wygrał pojedynku sam na sam z Rochą. Inna sprawa, że od 42 minuty Widzew powinien grać w przewadze jednego zawodnika, bo jak twierdzi sędziowski ekspert- Rostkowski, Mammadov faulujący Rondicia powinien ujrzeć czerwoną kartkę.

Trener Daniel Myśliwiec po spotkaniu: Najważniejsze było zwycięstwo. Nawet w stylu, który mógłby nie być zgodny z naszym standardem. Wynik był poparty bardzo dobrymi momentami gry. Ciężko jednak nie zwrócił uwagi na takie przestoje, jak choćby w doliczonym czasie pierwszej połowy.

Przy okazji ostatnich wydarzeń i śmierci kogoś ważnego dla historii Widzewa, to wydarzenie daje bardzo dobrą perspektywę. To, co było wtedy, było spektakularne i myślę, że nawet nie jesteśmy godni porównywać się do tamtej ekipy.

Chciałbym jednak, żebyśmy przy okazji takich spotkań doceniali, jak długą drogę przeszedł Widzew od awansu do ekstraklasy. Czasami nie będziemy robić wszystkiego idealnie, ale proszę mi uwierzyć, że zawsze będziemy robić wszystko, żeby zbliżyć się do tego szacunku jaki ekipa Franka Smudy wypracowała sobie u kibiców. 

Widzew Łódź – Radomiak Radom 3:2 (2:1)

1:0 – Alvarez (18), 2:0 – Rondić (42, karny), 2:1 – Rocha (45+4), 3:1 – Żyro (75), 3:2 – Ouattara (77)

75′ Żyro – 45+4′ Rocha, 77′ Ouattara
Widzew: Gikiewicz – Krajewski, Żyro, Ibiza, Silva – Hanousek (80, Shehu), Alvarez – Sypek (60, Gong), Łukowski (72, Kerk), Cybulski (60, Klimek) – Rondić (72, Sobol)

Widzów 16 467

« Older posts Newer posts »

© 2025 Ryżową Szczotką

Theme by Anders NorenUp ↑