Widzew czekał na wygraną w stolicy od 27 lat i musi na własne życzenie czekać dalej… Łodzianie mieli inicjatywę, strzelali, ale zwycięskiej bramki nie zdobyli. Legia była natomiast do bólu skuteczna. Cóż, za wrażenia artystyczne w futbolu punktów się nie przyznaje.
Mogło zacząć się znakomicie dla gości. Kerk dograł świetną piłkę w pole karne. Sęk w tym, że Rondić źle ją przyjął i szansa prysła jak bańka mydlana. Widzew miał inicjatywę. Z tego nie ma jednak sukcesów.
Legia pierwszą groźną akcję przeprowadziła prawie po upływie pół godzina. Chodyna uderzając po długim rogu posłał piłkę obok słupka. Trzeci bodaj atak gospodarzy przyniósł im gola. Pierwszy strzał Kapustki zablokował Alvarez, ale przy drugiej próbie najlepszy snajper Legii (5 goli) już się nie pomylił.
Widzew szybko, bardzo szybko, skutecznie odpowiedział. Po strzale Cybulskiego i przejęciu odbitej piłki Alvarez dograł ją podcinką do Kerka, a ten strzałem do pustej bramki z metra czy dwóch zdobył premierowego ligowego gola (miał już na swoim koncie dwa strzelone w Pucharze Polski). Dodajmy, po akcji którą sam zainicjował! Emocji w końcówce pierwszej połowy nie brakowało. W doliczonym czasie strzał głową Morishity z kilku metrów obronił Gikiewcz!
Na początku drugiej połowy dwie szanse miał Rondić ale je zmarnował – raz nie trafił w bramkę (to była 100-procentowa sytuacja!), innym razem w piłkę. W trzeciej doskonałej sytuacji z rzutu wolnego Alvarez trafił w słupek. Z tego wyliczenia jasno wynika, że goście byli bliżsi zdobycia drugiego gola. Trener Legii – Felo tak się denerwował, że ujrzał czwartą już żółtą kartkę. Kolejny mecz (z Lechem w Poznaniu) będzie oglądał z trybun.
Legia próbowała, ale to Widzew był konkretniejszy. W akcji napastników pod poprzeczkę huknął Hamulić, ale Tobiasz odbił piłkę. Szkoda, szkoda, szkoda, że te akcje nie przełożyły się na choćby jedną bramkę.
Takie sytuacje mogą się mścić. Na szczęście piłkę po strzale Vinagre obronił Gikiewicz. Bramkarz Widzewa po kolejnej akcji Legii nic już nie mógł zrobić. Tym razem Vinagre centrował, po nieczystym strzale Celhaka, piłka spadła na głowę Wszołka , który posłał ją do siatki. Spalonego nie było, bo nie pilnował linii spalonego Rondić. I tak się wszystko skończyło. Szkoda…
Kibice Widzewa ostatecznie nie dopingowali swojej drużyny z wysokości trybun. Nie weszli na stadion. W tej sytuacji postanowili mniej więcej po 30 minutach spotkania wracać do Łodzi. 9 listopada o godz. 17.30 Widzew podejmie Zagłębie Lubin.
Legia – Widzew 2:1 (1:1)
1:0 – Kapustka (36), 1:1 – Kerk (41), 2:1 – Wszołek (86, głową)
Widzew: Gikiewicz – Kastrati, Żyro, da Silva, Kozlovsky – Alvarez, Shehu, Kerk (65, Hamulić) – Sypek (65, Gong), Rondić, Cybulski (65, Łukowski)
Dodaj komentarz