
Polską ligową piłkę nożną łatwo, bardzo łatwo, za łatwo można doprowadzić do absurdu. Tak właśnie było podczas pojedynku Wisły Kraków ze Stalą Stalowa Wola (5:0), gdzie było trochę krakowskiego grania, ale więcej futbolowego zażenowania. Wiślacy (Marko Poletanović, Kacper Duda, Marka Carbo i Angel Rodado) hurtowo łapali czwarte żółte kartki, by w barażach móc wystawić najmocniejszy skład.
Cel uświęca środki. Poważna futbolowa kara zamieniła się w farsę. Obrazki z Krakowa, powiedzmy wprost, były żenujące. Okazało się przy okazji, że grający w Polsce piłkarze potrafią nie tyle dobrze grać, co prezentować aktorskie, może bardziej kabaretowe umiejętności.
Przykre, ale prawdziwe. Wiślacy mogliby spokojnie wystąpić ze skeczem podczas na przykład Polskiej Nocy Kabaretowej. Ciekawe, z jaką reakcją publiczności by się spotkali. Więcej byłoby gwizdów i szydery niż braw?
Moim zdaniem lepszym rozwiązaniem byłoby ściągnięcie pomysłu z rugby, gdzie żółta kartka oznacza automatycznie wykluczenie z gry na dziesięć minut. Taka sytuacja w futbolu mogłaby ciekawie wpłynąć na przebieg (szczególnie w końcówce) boiskowych wydarzeń. Nie byłoby nerwowego liczenia, kto i który kartonik ujrzał na piłkarskim boisku i nie zamieniano by boiskowej Temidy w swoją własną karykaturę.