Rezerwowy Pafka

Tag: I liga (Page 1 of 2)

Stadion im Władysława Króla musi przestań być zmorą ŁKS, bo inaczej marzenia o barażach będzie można między bajki włożyć!

Fot. ŁKS/Cyfrasport

Teraz już nie będzie żadnych tłumaczeń (premierowa niewiadoma, wyjazdowy mecz). Trzeba wygrać i już, żeby marzenia o walce w barażach starły się realne. W tej chwili to aż i tylko 6 punktów straty. 23 lutego o godz. 14.30 dziesiąty w tabeli ŁKS podejmuje trzecią Miedź Legnica. Rywale zdobyli do tej pory 39 punktów, a na wyjeździe wygrali pięć spotkań i przegrali jedno! Łodzianie mają na koncie o 12 punktów mniej, a to co ostatnio wyprawiali przy al. Unii wołało o pomstę do nieba.

Stadion im. Władysława Króla stał się futbolową zmorą… gospodarzy. Bilans ŁKS. W ostatnich 6 meczach u siebie, to wręcz nieprawdopodobne, ale prawdziwe 0 (słownie zero!) strzelony bramek, co w sumie daje pona 9,5 godziny bramkowej posuchy.

ŁKS ostatni raz zdobył trzy punkty u siebie… 13 września 2024 roku, pokonując Pogoń Siedlce (2:0). Od tego czasu rozegrał przy al. Unii pięć ligowych spotkań, w których wywalczyli zaledwie 2 punkty, nie strzelając przy tym nawet gola! Na dodatek w Pucharze Polski uległ Legii 0:3. Wygrał po raz ostatni 26 października, gdy pokonał na wyjeździe Stal Rzeszów.

Co pokazał ŁKS w Łęcznej? Stare grzechy w defensywie. Kadrowe zmiany nie zmieniły jednego – łodzianie potrafią się bronić na…juniorskim poziomie, tracąc niepotrzebne bramki po katastrofalnych indywidualnych czy zespołowych błędach. Po prostu tak dalej być nie może!

W spotkaniu z Górnikiem było widać brak klasowego napastnika przez gros spotkania. Dopiero wejście Marko Mrvaljevicia, który zdobył kontaktowego gola, daje nadzieję, że to może się zmienić. W meczu z Górnikiem w barwach ŁKS zadebiutowało czterech piłkarzy: Sebastian Rudol, Koki Hinokio, Gustaf Norlin i Marko Mrvaljević. Tymczasem…

Znów kluczowy dla gry zespołu był Antoni Młynarczyk, który otworzył wynik meczu i jak to było jesienią, miał przy swoich akcjach za małe wsparcie ze strony kolegów. Jeżeli tak będzie dalej, że w ŁKS zostanie wszystko po staremu, to marzenia o barażach będzie można między bajki włożyć.

ŁKS. Premierowy remis tak naprawdę nic nie wyjaśnia w walce łodzian o strefę barażową

Po 68 dniach ŁKS wrócił do ligowego grania. Przypomnijmy, w zeszłym roku skończyło się wszystko beznadziejnie. W ostatnim meczu łodzianie przegrali u siebie z Arką Gdynia 0:2. Grali słabo, nieskutecznie, rozczarowali, i to jak, fanów. Nadeszła ligowa wiosna i…

Strzelili dwie bramki, wywalczyli remis, ba byli bliżsi zwycięstwa. Ostatecznie skończyło się remisem. W walce o strefę barażową mamy zatem… dwóch rannych. Ten wynik niczego nie wyjaśnia i niczego nie przesądza.

Premierowy pojedynek rozpoczął się do pięknego prezentu dla ŁKS. Broda zagrał wprost pod nogi Młynarczyka, a ten strzałem z linii pola karnego po ziemi w sam róg bramki, otworzył wynik. To czwarty ligowy gol pomocnika.

Szybko łodzianie zdobyli drugiego gola, po pięknym uderzeniu Hinokio, niestety podający piłkę Młynarczyk był na pozycji spalonej. Niestety, pierwsza groźniejsza akcja gospodarzy przyniosła wyrównanie. Po dośrodkowaniu Bednarczyka z prawej strony boiska Warchoł ubiegł kapitana Kupczaka i strzałem głową umieścił piłkę w bramce.

ŁKS miał 100-procentową okazję na kolejnego gola, ale Pindroch znakomicie obronił uderzenie Arasy po podaniu Mokrzyckiego. ŁKS miał przewagę, ale nic z tego nie wynikało i…

Łodzianie się zdrzemnęli. Zagrali w defensywie w swoim stylu czyli beznadziejnie. Zostawili niepilnowanego Banaszaka, który dostał piłkę z rzutu wolnego i w sytuacji sam na sam pokonał Bobka. Czarna rozpacz.Ten mecz do przerwy, to kolejny dowód na to, że wrażenia artystyczne w futbolu nie mają żadnego znaczenia.

W drugiej połowie gra się wyrównała. ŁKS próbował ratować grę i wynik… zmianami. I przyniosło to efekt. Po centrze Dankowskiego, Mrvaljević głową doprowadził do wyrównania, zdobywając swojego premierowego gola dla łodzian!

ŁKS miał przewagę, starał się strzelił zwycięską bramkę, miał ku temu okazje, ale tego nie zrobił. Cóż, po niezłym meczu musiał zadowolić się remisem.

Górnik Łęczna – ŁKS2:2 (2:1)

0:1 – Młynarczyk (8), 1:1 – Warchoł (23, głową), 2:1 – Banaszak (44). 2:2 – Mrvaljević (82, głową)

ŁKS: Bobek – Dankowski, Rudol, Wiech, Głowacki, Sitek (60, Mrvaljević), Mokrzycki, Kupczak (60, Wysokiński), Hinokio, Młynarczyk (67, Norlin), Arasa

Dla drużyny ŁKS premiera ligowej wiosny, to mecz o wszystko!Jeżeli przegrają to swoje marzenia o awansie do ekstraklasy mogą spakować do walizki

Fot. ŁKS/Cyfrasport

Mówiąc wprost i bez ściemy. Pierwszy mecz ligowej wiosny jest dla ŁKS pojedynkiem o wszystko. Łodzianie mają na koncie 26 punktów, zajmują dziewiąte miejsce. Do szóstego, dającego prawo gry w barażach, a zajmowanego przez Górnika Łęczna, tracą sześć punktów. Tymczasem 16 lutego o godz. 14.30 zagrają w Łęcznej (transmisja TVP Polonia). Jeżeli przegrają to swoje marzenia o awansie do ekstraklasy mogą spakować do walizki, zamknąć na głucho na parę miesięcy i otworzyć podczas ligowej jesieni.

Czeka ich wtedy antymotywacyjna gra o… wielkie nic, bo czym innym jest utrzymanie pozycji w środku ligowej tabeli. Nie życzymy drużynie, ani sobie takiej sytuacji. Dość mamy tak bardzo rozczarowujących wyników 0:0, zwłaszcza na swoim boisku na dodatek popartych mizerną grą bez perspektyw!

ŁKS w trakcie zimowej przerwy dokonał pięciu transferów. Kluczowe moim zdaniem będzie to, czy obecność Sebastiana Rudola wpłynie pozytywnie na postawę zespołu w grze defensywnej. Nie będzie on popełniał prostych błędów i tracił głupich bramek. Jesienią takie zdarzenia sprawiały, że ŁKS jako drużyna rozsypywał się niczym domek z kart.

Można sobie coś pozytywnego obiecywać po ewentualnym powrocie Pirulo na skrzydło, bo gdy tam grał, to spisywał się najlepiej. Czy w środku pola udanie zastąpi go (o co znowu nie będzie tak trudno) Koki Hinokio? Będzie też włączony w ostatniej chwili do ligowej kadry z drugiej drużyny – 22-letni pomocnik Mateusz Wzięch.

Wreszcie, czy Andreu Arasa w roli napastnika czy też nowy – Marko Mrvaljević, wejdą w buty Stefana Feiertaga i strzelą tyle bramek (około dziesięciu minimum), żeby utrzymać w zespole i kibicach nadzieje, że wielka gra o awans do ekstraklasy jest możliwa?!

Dwa mecze łódzkich drużyn i zero zdobytych punktów. Za to bramki stracone w samej końcówce spotkań. Taka jest prawda: Łódź jest skazana na ligową bylejakość!

To jest cała prawda o łódzkiej ligowej piłce. Dwa mecze: w ekstraklasie oraz I lidze i zero zdobytych punktów. Bramki stracone w ostatnich fragmentach gry. Po prostu ligowa słabizna. Jest się czym smucić. Jedno jest pewne. Na tę chwilę trzeba porzucić marzenia o ligowym wzlocie. Jest stagnacja, średniactwo, a nawet regres. Cieszyć się, a nawet pocieszać, nie ma czym.

Widzew gonił wynik i dogoni na honorowy remis… Do doliczonego czasu gry, gdy stracił gola i punkty. Na więcej go nie było niestety stać. To skazuje łódzki zespół na miejsce co najwyżej w środku stawki. Na razie marzenia o TOP 5 można między bajki włożyć. Pozytyw to ten, że wreszcie po wielu tygodniach na listę strzelców wpisał się napastnik – Imam Rondić. Nie można się pocieszać tym, że był to emocjonujący, widowiskowy mecz. Co z tego, skoro kolejny ligowy pojedynek Widzew kończy bez zdobycia choćby jednego punktu.

Widzew – Raków Częstochowa 2:3 (1:2)

1:0 – Sypek (3), 1:1 – J. Silva (5), 1:2 – Lopez (39), 2:2 – Rondić (56), 2:3 – Brunes (90+4, głową)

Widzew: Gikiewicz – Krajewski, Żyro, da Silva, Kozlovsky – Alvarez, Hanousek, Kerk (8. Sobol) – Sypek (62, Łukowski), Rondić, Cybulski (72, Klimek)

Czarna rozpacz. Wyć się chce z rozpaczy, co potrafi wyczyniać na boisku w decydujących momentach gry ŁKS. Taka gra dyskredytuje ligowe kwalifikacje drużyny. Powiem tak: ja blisko 70-letni facet, który grał w piłkę tylko amatorsko w decydującym momencie ustawiłbym się i zachował lepiej niż ligowcy, którzy za tę kaszanę zwaną ligowym graniem biorą ligową kasę po wielokroć wyższą od mojej emerytury. Ta po prostu dalej być nie może. Ta niezbyt udaczna futbolowa kadra wymaga kolejnego przewietrzenia i rewolucji. Inaczej ŁKS na długie lata ugrzęźnie w futbolowej beznadziei.

Wisła Kraków – ŁKS 2:1 (0:1)

0:1 – Gulen (11), 1:1 – Zwoliński (61), 2:1 – Zwoliński (90)

ŁKS: Bobek – Głowacki, Wiech, Gulen, Dankowski, Kupczak, Pirulo, Mokrzycki, Młynarczyk (64. Zając), Arasa, Feiertag

Łódzcy kibice piłki nożnej nie mają za sobą straconego weekendu. Zwycięstwo Widzewa, powrót z dalekiej podróży ŁKS. Wierzymy, że dobra passa może nadal trwać!

Ligowy weekend na łódzki plus. Widzew pokonał Piasta Gliwice 1:0, zaliczając zwycięstwo, grą na zero z tyłu, niezłe wykonywanie stałych fragmentów gry i coraz lepszą ludzi, którzy do tej pory byli w cieniu niż na pierwszym planie czyli Shehu i Kerka. Być może tpo dzięki ich coraz pewniejszej i lepszej grze, Widzew zrobił sportowy krok do przodu. Podobnie, jak za sprawą defensywy, jeśli w kolejnych meczach będzie miała ona znów satysfakcję z dobrze wykonanej roboty.

27 września o godz. 20.30 łodzian w ligowym spotkaniu podejmie Lechia Gdańsk. Zanim do tego dojdzie Widzew czeka mecz 1 rundy Pucharu Polski 24 września o godz. 14.30 z Elaną w Toruniu (transmisja w TVP Sport). Czy trener Myśliwiec zdecyduje się na kadrowe eksperymenty czy też będzie zgrywał swoją najlepszą jedenastkę, aby grała ona pewniej i jeszcze skuteczniej.

ŁKS remis w Niecieczy (2:2) z liderem Termaliką może uznać za sukces, wszak wrócił w tym meczu z bardzo dalekiej podróży. Po kilkunastu minutach przegrywał 0:2, a jednak potrafił się podnieść z kolan i dzięki bardzo dobrej grze Mokrzyckiego i Kowalczyka oraz wejściu smoka rezerwowego Zająca odrobić straty. Tym razem pokazał charakter. W połączeniu ze sporymi możliwościami to może być I-ligowa mieszanka wybuchowa.

30 września o godz. 19 łodzianie zmierzą się na własnym stadionie z kolejnym trudnym rywalem – Wisłą Płock. Było starcie z liderem, teraz będzie konfrontacja z wiceliderem. Kibice ŁKS mogą zacierać ręce, że zobaczą dobre, emocjonujące spotkanie.

Zanim tak się stanie 26 września o godz. 12.30 łodzianie zagrają w pierwszej rundzie Pucharu Polski zna wyjeździe z Gromem Nowy Staw (transmisja TVP Sport). Czy to będzie dobra okazja dla trenera Dziółki, żeby naprawdę sprawdzić formę piłkarzy, którzy powinni być przynajmniej jokerami w talii czyli Pirulo i Balicia?! A już 24 września o godz. 17 w pucharowym starciu ŁKS II podejmie Kotwicę Kołobrzeg.

Ełkaesiacy bronili skromnego prowadzenia, ale grając w dziesiątkę, go nie obronili. Takich błędów popełniać nie wolno!

ŁKS miał szansę na zwycięstwo, ale ją stracił na własne życzenie. Najpierw, po bezsensownym faulu, musiał przez ponad 40 minut grać w dziesiątkę, a potem stracił bramkę po dziecinnych błędach w defensywie.

Mogło zacząć się fatalnie. Po kardynalnym błędzie w defensywie (Pirulo) i braku krycia w dogodnej sytuacji znalazł się Warchoł, ale posłał piłkę z siedmiu – ośmiu metrów nad poprzeczkę.

Potem ŁKS przejął inicjatywę, ale niewiele z tego wynikało. Za to błąd Kupczaka sprawił, że Warchoł miał kolejną znakomitą okazję, ale jego strzał został zablokowany.

Najlepszą sytuację zmarnowali jednak atakujący cały czas, w czym wielka zasługa Balicia, łodzianie. Strzał głową z 10 metrów Arasa (po centrze Zająca) znakomicie obronił Kostrzewski. Takie okazje po prostu musi się wykorzystywać, inaczej trudno liczyć na ligowe sukcesy. ŁKS atakował, ale do przerwy para poszła w gwizdek.

Co się odwlecze… Po centrze Majenicia, znów główkował Arasa i… trafił w słupek. Napastnik nie stał, nie rozpaczał, tylko przytomnie doszedł do odbitej piłki i umieścił ją w siatce, zdobywając debiutancką bramkę w barwach ŁKS.

Wszystko szybko się pokomplikowało, po bezsensownym, brutalnym faulu Louveau w niegroźnej sytuacji. Po analizie VAR obrońca łodzian ujrzał czerwoną kartkę w 56 minucie spotkania. Jak tu grać i wygrywać, gdy defensorzy znów, jak w ekstraklasie, są zmorą ŁKS.

ŁKS nie przestraszył się, nie cofnął, ale gdy zaatakował Górnik…Ta sytuacja powinna przynieść wyrównanie. Bomba wypiąstkował piłkę pod nogi Bednarczyka, który na szczęście dla gospodarzy, trafił w poprzeczkę.

Ełkaesiacy się bronili, ale nie obronili. Znów brak jakiegokolwiek krycia, sprawił, że stracili bramkę. Warchoł posłał piłkę do pustej bramki. Tak grać po prostu nie wolno.

W łódzkim teamie zadebiutował austriacki napastnik. Bez znaczących zagrań czy strzałów. Rozczarowanie, to można napisać oceniając grę wszystkich rezerwowych łodzian.

ŁKS – Górnik Łęczna 1:1 (0:0)

1:0 – Arasa (50), 1:1 – Warchoł (89)

ŁKS: Bomba – Dankowski, Gulen, Louveau, Majenić (82, Głowacki), Balić (58, Tutyskinas), Pirulo (68, Wysokiński), Kupczak, Mokrzycki (82, Mihaljević), Zając, Arasa (69, Feiertag)

Najbardziej tajemnicza drużyna polskiej piłki. Na co będzie stać w I lidze ŁKS? Przed łodzianami ligowa premiera!

Fot. Marek Młynarczyk autor bloga www.obiektywnasport.pl

To jest największa zagadka polskiej ligowej piłki. Co, po wielkiej przebudowie, pokaże na boiskach, w ciężkiej walce o punkty, zdegradowany z hukiem z ekstraklasy – ŁKS. Czy stanie się I-ligowym przeciętniakiem, czy też wybije się na wielkość i będzie walczył o powrót do najwyższej kasy rozgrywek? 29 lipca o godz. 20.30 premierowy mecz łodzian: Arka – ŁKS w Gdyni, transmisja TVP Sport.

Na teraz trudno nawet powiedzieć, jaka łódzka jedenastka wybiegnie na boisko na Wybrzeżu. Oby tylko ełkaesiacy nie popełniali takich dziecinnych, kardynalnych błędów w grze defensywnej, jak w ekstraklasie, bo jeśli tak się nie stanie, to postęp nie będzie możliwy.

ŁKS pauzował, bo pierwszy rywal – Wisła Kraków zajęta jest europejskimi pucharami. Rywalom z Gdyni premiera się nie udała. Przegrali w Rzeszowie ze Stalą 0:1, choć byli lepszą drużyną, szczególnie w pierwszej połowie. Na piękne oczy jednak punkty w lidze nikt nie przyznaje.

Gdynianie strzelali na bramkę rywali 12 razy, cztery razy celnie żaden nie trafił do siatki. Niestety, żadne uderzenie nie zostało zamienione na gole. Niezwykły, niesamowity brak skuteczności, gdy zespół przez 66 minut grał… dwoma napastnikami!

Gdynianie będą chcieli ze wszystkich sił się zrehabilitować, zwłaszcza że ich celem jest awans do ekstraklasy. A jaki inny cel może przyświecać łodzianom?

Remis ŁKS. Aleksander Bobek fantastycznie obronił rzut karny, a Stipe Jurić zdobył wyrównującego gola w czwartej minucie doliczonego czasu gry

ŁKS zremisował siódmy mecz w rozgrywkach. Jest liderem. Ma pięć punktów przewagi nad drugim Ruchem.

ŁKS rozpoczął mecz z Kowalczykiem w wyjściowej jedenastce, Górnik bez czołowych stoperów Biernata i De Amo oraz Krykuna. Już w 2 min gospodarze powinni prowadzić. Po składnej akcji, niepilnowany Kryeziu z 10 metrów posłał piłkę nad poprzeczkę.

W odpowiedzi po przejęciu piłki pod polem karnym Górnika (strata Lewkota) Kowalczyk strzelił mocno, ale Gostomski pewnie obronił piłkę. W kolejnej składnej akcji gol powinien paść. Po centrze Dankowskiego, Janczukowicz posłał piłkę z trzech metrów obok słupka. Jak można było tak źle trafić w piłkę w tak dogodnej sytuacji!

Sprawdziła się stara futbolowa prawidłowość. Niewykorzystane sytuacje się mszczą. I tak właśnie się stało. Po rzucie rożnym niepilnowany przez nikogo Kryeziu strzałem z pięciu metrów pokonał Bobka.

ŁKS próbował odpowiedzieć. Strzał Monsalve obronił Gostomski, piłka po uderzeniu Kowalczyka i po odbiciu od Podlińskiego przyniosła tylko rzut rożny.

Górnik zbyt łatwo przedostawał się pod pole karne gości. Łodzianom z wielkim trudem przychodziło zatrzymanie szalejącego po prawej stronie Kozaka.

Ełkaesiacy jednak nie rezygnowali, ale Gostomski potwierdził po strzale Janczukowicza, że jest bramkarskim fachowcem. W odpowiedzi seria rykoszetów… ratowała ŁKS przed stratą drugiego gola.

W drugiej połowie Cisse wybił piłkę sprzed linii bramkowej. Gol i tak by nie został uznany, bo arbiter dopatrzył się urojonego faulu na Gostomskim. W odpowiedzi po strzale Podlińskiego i rykoszecie centymetry dzieliły gospodarzy od zdobycia drugiego gola.

Za chwilę po strzale Podlińskiego piłka odbiła się od ręki Monsalve (który to już raz!) i po analizie VAR arbiter podyktował rzut karny dla gospodarzy, którego nie wykorzystał Gąska. Bobek obronił strzał rywala, a za chwilę dobitkę. To były interwencje najwyższej, mistrzowskiej klasy!

Mokrzycki strzałem z dystansu doprowadził do wyrównania, ale gol nie został uznany, gdyż wcześniej ręką zagrał piłkę Pirulo.

ŁKS zepchnął rywali do głębokiej defensywy, atakował i swój cel osiągnął w czwartej minucie doliczonego czasu gry. Po centrze Dankowskiego, piłkę głową przedłużył Kowalczyk, a Jurić przyjął piłkę na pierś, a potem precyzyjnym strzałem w dolny róg doprowadził do wyrównania.

Głośny doping kibiców ŁKS, obecnych na stadionie w Łęcznej pomógł drużynie w walce do samego końca o korzystny rezultat!

Kopalnia Bogdanka stuprocentowym właścicielem, inwestycje w pierwszą drużynę i szkolenie młodzieży, ambicje sięgające Ekstraklasy, modernizacja stadionu – w Górniku Łęczna zapowiadane są wielkie zmiany – podaje Onet

Górnik Łęczna – ŁKS1:1 (1:0)

1:0 – Kryeziu (17), 1:1 – Jurić (90+4)

ŁKS: Bobek – Dankowski. Monsalve, Marciniak, Tutyskinas (74, Spremo), Pirulo (82, Kort), Mokrzycki, Okhronchuk (63, Trąbka), Kowalczyk, Szeliga (63, Śliwa), Janczukowicz (63, Jurić)

Dziś, we wtorek(!) ŁKS gra w Łęcznej. Termin jest niefortunny, ale punkty będą nie mniej cenne niż te wywalczone w futbolowy weekend

Fot. Radosław Jóźwiak/Cyfrasport/ŁKS Łódź

Dokończenie rozciągniętej ligowej kolejki. Dziś o godz. 20.30 ŁKS zagra trudny mecz z Górnikiem w Łęcznej.

Trzeba będzie bardzo uważać na wszędobylskiego, potrafiącego wygrywać pojedynki jeden na jeden Sergieja Krykuna, który w ciągu trzech sezonów w Górniku rozegrał 100 spotkań. Pytanie tylko, czy zagra ( w starciu z Rakowem został mocno uderzony piłką i doznał urazu oka).Górnik po walce, szczególnie w pierwszej połowie, przegrał pucharowy mecz z Rakowem Częstochowa (0:1). W czterech ostatnich meczach ligowych zespół z Lubelszczyzny zanotował dwa zwycięstwa i dwa remisy, znacznie oddalając od siebie widmo drugiego z rzędu spadku.

Nowy trener Górnika, były szkoleniowiec ŁKS – Ireneusz Mamrot cytowany przez dziennikwschodni.pl: – Tak jak wiemy najbliższym meczu zabranie naszych dwóch środkowych obrońców (Marcin Biernat i Jonathan de Amo pauzują za kartki) i to jest pierwszy z problemów, z którym musimy się zmierzyć. Po to jednak jestem trenerem, żeby drużyna sobie z tym poradziła. Staramy się jak najlepiej przygotować do tego spotkania. Zdajemy sobie sprawę, że czeka nas mecz z liderem. Jeśli zagramy przeciwko ŁKS z takim zaangażowaniem, jak z Rakowem w pierwszej połowie, to jesteśmy w stanie powalczyć o trzy punkty. Bardzo ważne jest to, że może nie będziemy mogli spędzić z rodziną świat, ale mieliśmy dzięki temu więcej czasu na regenerację i przygotowanie się do tego spotkania. To nie jest tak, że piłkarze nie są gotowi do gry co trzy dni, ale inna jest intensywność w meczu z Rakowem, a inna w lidze.

Trener ŁKS – Kazimierz Moskal: Ten mecz na zakończenie tej kolejki będzie dla nas bardzo ważny. Chcemy zagrać dobry mecz i przywieźć punkty. Wiemy, że czeka nas trudne zadanie, bo od kiedy trener Mamrot przejął ten zespół, to zaczęli lepiej punktować i lepiej funkcjonować. Więc to trudne zadanie. Chcemy jednak rozegrać ten mecz na swoich warunkach. Stare przysłowie – umiesz liczyć? licz na siebie. Myślę, że bardzo się sprawdza w każdej sytuacji

Termin meczu jest niefortunny. Nie wiem akurat czemu taki jest. Co prawda Łęczna grała puchar w środę, ale grało się mecze środa-sobota, czy tam czasem mecze były nawet w poniedziałki. Wypadło na wtorek – trudno, będziemy musieli sobie z tym poradzić.

Transmisja meczu Górnik – ŁKS w Polsacie Sport Extra

Hit kolejki I ligi w Łodzi. Pierwszy w tabeli ŁKS wygrał u siebie sześć spotkań, trzeci – Chrobry na wyjeździe też sześć. Będzie… remis?

Fot. lkslodz.pl

Panie panowie przed wami hit hitów I ligi piłkarskiej. Lider – ŁKS w sobotę o godz. 20 podejmie trzeci zespół w tabeli Chrobrego Głogów. Łodzianie mają 7 punktów przewagi nad rywalem. ŁKS wygrał u siebie sześć spotkań, Chrobry na wyjeździe… też sześć.

W ostatnim ligowym pojedynku Chrobry zagrał świetnie, ŁKS – przeciętnie, ale oba zespoły cieszyły się ze zwycięstw. Łodzianie pokonali Skrę Bełchatów 2:1, głogowianie Chojniczankę 3:1, imponując skutecznością (4 celne strzały, 3 gole!). W futbolu jesteś tak dobry jak twój ostatni mecz, więc z niecierpliwością czekamy na starcie ligowych gigantów.

W czym szukać powodów do łódzkiego optymizmu? W postawie piłkarzy drugiej linii, który mają ogromny wpływ na grę zespołu i końcowy wynik spotkania. Michał Mokrzycki zdobył bramkę stadiony świata i został uznany za najlepszego piłkarza spotkania. Dobre i bardzo dobre momenty mieli: Bartosz Szeliga, Pirulo i Mateusz Kowalczyk. Są w stanie pociągnąć grę w dobrą stronę i poprowadzić drużynę do zwycięstwa.

Do drużyny powinien wrócić po odcierpieniu kartkowej kary lider defensywy – Nacho Monsalve. W kadrze może się znaleźć piłkarz – transfer last minute – 21-letni Maciej Śliwa.

Dyrektor sportowy ŁKS – Janusz Dziedzic mówi: – Maciek to zawodnik usposobiony ofensywnie, który w dodatku może zagrać na kilku pozycjach. Jego atutami są dynamika, dobre zaawansowanie techniczne oraz strzał z dystansu. Ten piłkarz pasuje do naszej filozofii gry i powinien dać nam sporo możliwości w ofensywie.

Czy dostanie od trenera Kazimierza Moskala szansę debiutu w łódzkich barwach?

Szkoleniowiec Chrobrego Marek Gołębiewski ma mieć do dyspozycji wszystkich najlepszych graczy, łącznie z solidnym obrońcą Mavroudisem Bougaidisem, który w poprzedniej kolejce pauzował za żółte kartki.

Jesienią w Głogowie wygrał ŁKS 3:2 po dwóch golach Pirulo i Kowalczyka. Oby teraz było podobnie!

Teraz po prostu nie można zepsuć znakomitego bilansu. ŁKS przegrał w lidze 27 sierpnia. Jeśli mecz z Chrobrym zakończy z tarczą, to świetna passa będzie trwać pół roku! Bilans tego czasu drużyny i trenera Kazimierza: Moskala: ełkaesiacy rozegrali 12 meczów o stawkę, w których zdobyli 26 z możliwych 36 punktów.

« Older posts

© 2025 Ryżową Szczotką

Theme by Anders NorenUp ↑