Rezerwowy Pafka

Tag: łks legia

ŁKS przegrał z Legią po kompromitujących nomen omen 13 minutach drugiej połowy i odpadł z Pucharu Polski

Od 23 lat ŁKS nie awansował do ćwierćfinału Pucharu Polski, a od 2006 roku nie wygrał z Legią. I nic się w tym względzie nie zmieniło. Łodzianie zagrali dobre 45 minut w spotkaniu z warszawianami, ale nie strzelili bramki (co ostatnio stało się niestety oczywiste) i to się zemściło. Powiedzmy wprost mecz nie trwa 45, a 90 minut!

ŁKS rozpoczął prestiżowy, pucharowy mecz z Legią z Arasą w roli napastnika, Rozwandowiczem, jako rezerwowym, bez Mokrzyckiego w meczowej kadrze.

Łodzianie mogli sensacyjnie rozpocząć mecz. Niestety, Kobylak obronił piłkę po uderzeniu głową Wiecha. Szkoda, wielka szkoda takiej szansy. Podobnie, jak kolejnej, gdy Wiech po znakomitej centrze Młynarczyka, dwa metry od bramki nie trafił głową w piłkę!

Grająca lekceważącego chodzonego Legia przy odważnym pressingu łodzian traciła dużo piłek na własnym przedpolu. Niestety, mający kłopoty ze skutecznym wykańczaniem akcji łodzianie, nie potrafili tego wykorzystać.

Wszystko to okazało się wielkim sportowym… nic. Legia w drugiej połowie szybko wzięła się do roboty i przy której to już raz, dziecinnej postawie łodzian w defensywie, zdobyła bramkę. Łatwa strata, krycie na radar i rykoszet po strzale Guala i odbiciu piłki przez Dankowskiego, przyniósł warszawianom drugą bramkę. Cały wysiłek pierwszych 45 minut w tym momencie poszedł na marne!

Rozkład sportowy łodzian trwał nadal. Tym razem Gulen zachował się jak dzieciak, a nie klasowy obrońca i ŁKS stracił trzeciego gola. W 13 minut goście rozwiali jakiekolwiek nadzieje łodzian, pokazując rywalom, że przy takiej grze defensywnej nie mogą oni liczyć na żadne sportowe sukcesy.

Losowanie ćwierćfinałów PP już w piątek – 6.12, TVP Sport, godz. 14.20.

Przed łodzianami w tym roku jeszcze jeden ligowy mecz. W poniedziałek o godz. 19 spotkanie w Łodzi z Arką Gdynia. Transmisja w TVP Sport. Oby nie było kolejnego wielkiego, sportowego rozczarowania!

1/8 finału Pucharu Polski

ŁKS – Legia 0:3 (0:0)

0:1 – Gual (49), 0:2 – Dankowski (57, samobójcza), 0:3 – Gual (62)

ŁKS. Bobek – Dankowski, Gulen, Wiech, Głowacki, Sitek (85, Kelechukwu), Wysokiński, Kupczak, Pirulo (73, Iwańczyk), Młynarczyk (73, Zając), Arasa (59. Feiertag)

Taka jest prawda. ŁKS w trudnych chwilach może liczyć tylko na Aleksandra Bobka, który sam jednak punktów nie uratuje!

Fot. Cyfrasport

Historia w ŁKS zatoczyła koło. Wielka kadrowa rewolucja wróciła do punktu wyjścia. Był czas, choćby w ekstraklasie, gdy wszystko zależało od dobrej postawy bramkarza Aleksandra Bobka, bo inni, szczególnie w defensywie, grali słabo lub bardzo słabo i nie inaczej jest teraz. Bobek dwoił się i troił, trzymał dobry wynik, a jednak schodził z boiska w Krakowie, jak i jego koledzy, z opuszczoną głową, bo nie mógł nic zaradzić na juniorskie błędy w defensywie w ostatniej akcji meczu.

Wydawało się, że spory sportowy postęp zanotował boczny obrońca Piotr Głowacki, tymczasem ostatnio znów pokazuje, że nie można mu do końca ufać. Kłopoty z upilnowaniem skrzydłowych. W akcjach ofensywnych brak właściwej współpracy.

Trzeba jednak przyznać, że nie tylko on notuje regres. Ta uwaga dotyczy też niestety Michała Mokrzyckiego, który do tej pory był filarem drużyny, nie mówiąc już o Hiszpanach – Pirulo czy Andreu Arasie. Co zrobić, żeby zmienić drużynę na lepsze? Sprowadzić zimą… lepszych piłkarzy i dokonać kolejnej przebudowy? Czy jednak ŁKS na to stać?

Na razie przed łodzianami dwa ważne pojedynki. Oby to nie było bylejakie kończenie futbolowego roku. Najpierw w czwartek ŁKS zmierzy się w pucharowym boju z Legią (godz. 18), a potem 9 grudnia o godz. 19 niezwykle ważne ligowe starcie przy al. Unii z Arką Gdynia. Ono pokaże, o co wiosną będzie grała łódzka drużyna. Czy tylko o bezpieczne miejsce w środku ligowej tabeli, co mówiąc szczerze, nie satysfakcjonuje nikogo.

ŁKS. Podziękowania należą się debiutantowi, Aleksandrowi Bobkowi i… Wielkiej Łódzkiej Pani Poprzeczce

Zdjęcia: Radosław Jóźwiak/Cyfrasport/ŁKS Łódź

Nareszcie. Promyczek radości po tygodniach wielkiej futbolowej smuty. Jest remis z Legią ale… ŁKS po raz ostatni wygrał w ekstraklasie, gdy jeszcze nie rozpoczął się rok szkolny (20 sierpnia pokonał w ŁodziPogoń Szczecin 1:0). Nowy trener Piotr Stokowiec nadal ma fatalny bilans – pięć porażek i dwa remisy. Powiedzmy szczerze, że nie byłoby tego sukcesu, gdyby nie Wielka Łódzka Pani Poprzeczka, znakomicie interweniujący Aleksander Bobek i gol debiutanta Jędrzeja Zająca.

Sytuacja łodzian w tabeli jest nadal dramatyczna, żeby nie powiedzieć tragiczna. W siedemnastu spotkaniach zdobyli ledwo dziewięć punktów, bez punktu w meczach wyjazdowych, tracąc dziewięć punktów do bezpiecznej strefy, gwarantującej utrzymanie się w ekstraklasie. To był już 12. mecz z rzędu w ekstraklasie bez zwycięstwa ŁKS. Dziewięć z nich łodzianie przegrali!

Nie można jednak rzucić ręcznika na futbolowy ring i z niego zejść, dopóki piłka w grze, bo… czy się stoi czy się leży 10 milionów złotych się należy. Tyle mniej więcej dostanie na koniec sezonu ostatni zespół tabeli plus niezła kasa za Pro Junior System, na co ŁKS ma szansę.

ŁKS, żeby realnie myśleć o utrzymanie, musi zaliczyć serię ligowych zwycięstw, a wszystko zacząć trzeba od spotkania z Ruchem. Dojdzie do niego 17 grudnia o godz. 12.30 na stadionie przy al. Unii. Czy znów na trybunach będzie ponad 10 tysięcy widzów, jak podczas spotkania z Legią?

Remis ŁKS z Legią. Dobra pierwsza połowa i gol debiutanta nie dały niestety zwycięstwa

Po dramatycznym, energetycznym meczu, golu debiutanta i furze szczęścia w drugiej połowie ŁKS honorowo zremisował z Legią po golu debiutanta

Trener Stokowiec znów zaskoczył. Na bój z Legią posłał w wyjściowym składzie debiutanta 19-letniego skrzydłowego – Zająca (w drugiej drużynie w II lidze: 19 spotkań, cztery gole, cztery asysty). Na ławce rezerwowych mecz rozpoczęli inni ważni gracze rezerw: Koprowski i 18-letni Młynarczyk.

Zaczęło się tak, jak się można było spodziewać. Legia atakowała, ŁKS starał się czujnie bronić ale… o mały włos nie dał się zaskoczyć. Po podaniu Josue Bobek wygrał pojedynek sam na sam z Kramerem.

Łodzianie starali się grać zdyscyplinowanie w defensywie i kontrować. Ta taktyka przyniosła gola. Dośrodkował po dynamicznym wejściu w pole karne Szeliga, strzelał Ramirez niecelenie, ale… po drodze piłkę biodrem odbił Zając i posłał piłkę do bramki! Czy można lepiej zapisać się w debiucie? To był jedyny celny strzał ŁKS w pierwszej połowie! Zając w przerwie: Czuję się jakbym był w raju.

Niestety, na początku drugiej połowy Louveau dał się ograć Wszołkowi jak futbolowe dziecko i warszawianin strzałem z kąta między nogami Bobka doprowadził do wyrównania. Za chwilę Riberio trafił w poprzeczkę, a potem po główce Muciego, Bobek też posłał piłkę na poprzeczkę. W ciągu nomen omen 13 minut warszawianie wypracowali pięć dogodnych sytuacji. Na tym nie koniec. Wszołek był nie do upilnowania, a w słupek trafił Josue.

Debiutanta w ŁKS zmienił inny debiutant – Młynarczyk. Mocno niezadowolonego (ze zmiany czy własnej gry?) Ramireza zmienił dawno niewidziany Pirulo. Niewiele to zmieniło, bowiem po uderzeniu Josue z wolnego Bobek znów sparował piłkę na poprzeczkę. Po chwili sprzed linii bramkowej piłkę wybił Gulen, a niepilnowany Diaz z siedmiu metrów posłał piłkę nad poprzeczkę.

Mecz oglądało na stadionie im. Władysława Króla ponad 10 tysięcy kibiców.

ŁKS – Legia Warszawa 1:1 (1:0)

1:0 – Zając (45), 1:1 – Wszołek (51)

ŁKS: Bobek – Szeliga, Monsalve (42, Gulen), Flis, Głowacki, Ramirez (71, Pirulo), Louveau, Mokrzycki (87, Lorenc), Zając (71, Młynarczyk), Hoti (87, Małachowski), Tejan

Modlitwa o odwilż. Błotny autobus nadzieją ŁKS w meczu z Legią?

Zdjęcia Cyfrasport/ŁKS Łódź

Prognoza pogody wydaje się sprzyjająca. W najbliższy weekend ma być początek odwilży. Można się zatem spodziewać, że w meczu ŁKS 10 grudnia o godz. 15 z Legią na stadionie im. Władysława Króla, boisko w miarę upływu gry będzie zamieniało się w… błotnisko. To może być atut łodzian. Trzeba jednak przeżyć pierwsze minuty spotkania.

W nich swoje szanse na sukces pogrzebało Zagłębie Lubin, które wcześniej wygrało w Łodzi z ŁKS 2:0. Po czterech minutach wojskowi prowadzili w Lubinie 2:0, w czym bardzo pomógł im kuriozalny błąd bramkarza. Skończyło się na 3:0. Legia kontrolowała mecz i wygrała zasłużenie.

Już tak dobrze nie było w Pucharze Polski. Odważna, konsekwentna, mająca ciekawych piłkarzy (dyrektorem sportowym odpowiadającym za transfery jest były ełkaesiak – Paweł Golański!) Korona sensacyjnie pokonała wojskowych. ŁKS może pójść śladami Korony?

Jestem zdania, że przy obecnych sportowych możliwości łodzian, jedynym sposobem, żeby wyjść z tego starcia z honorem, a nawet powalczyć o niespodziankę czyli zdobyć choćby punkt, jest zagrzebanie się w błocie, stworzenie błotnego futbolowego autobusu przed własnym polem karnym i szukanie szansy w kontratakach, które w tych warunkach mogą być dziełem przypadku.

Ciągle mam w pamięci taki heroiczny bój ŁKS z Legią, który przyniósł dwie bramki Marcina Mięciela i zwycięstwo 2:1, choć wtedy błota nie było, ale była lepsza drużyna. Czy teraz jest to możliwe?

Fakty są okrutne. Dwunastu zawodników trafiło do ŁKS w minionym oknie transferowym. I co? Gra większości z nich jest do jak najszybszego zapomnienia. W ekstraklasie sprawdza się Michał Mokrzycki, choć w ostatnich meczach nie był już tak skuteczny, jak wcześniej. Dobre momenty miał przebojowy napastnik Kay Tejan oraz Dani Ramirez, który przypominał sobie na chwilę, jak dobrze grał wcześniej w ŁKS. To mało, dużo za mało, żeby mieć nadzieję, że nie będzie się ostatnią drużyną ekstraklasy, z tragicznym punktowym bilansem.

ŁKS nie ma zespołu. Ba, nowy trener Piotr Stokowiec zamiast go złożyć, jeszcze bardziej rozbroił, mieszając składem, ile się tylko dało. Czy teraz utrafi w meczową jedenastkę, która pozwoli łodzianom pokazać grę na miarę ekstraklasy i zachować resztkę nadziei na uratowanie się przed degradacją?

Jeszcze przypomnijmy, że na inaugurację rozgrywek 21 lipca Legia pokonała ŁKS 3:0, po hat tricku Tomasa Pekharta. Aleksander Bobek obronił jedenastkę egzekwowaną przez Josue. Mecz mógł się potoczyć inaczej, gdyby Kay Tejan wykorzystał wybrną sytuację sam na sam z bramkarzem.

ŁKS. Dopięli swego mają Mokrzyckiego. Czy to wystarczy na Legię?

Fot. Cyfrasport/ŁKS Łódź

W piątek o godz. 20.30 w premierowym pojedynku ekstraklasy kandydat numer jeden do zdobycia złotego medalu – Legia podejmie beniaminka – ŁKS. Warszawianie rewelacyjnie spisywali się w trakcie przygotowań, wygrywając sparing za sparingiem. W meczu o Superpuchar już tak dobrze nie było. Raków nie dał pograć asom Legii. Skrzydłowi byli bezproduktywni, Josue człapał po boisku, Pekhart pokazał się raz, po jego główce piłka odbiła się od słupka. Najlepszy graczem warszawian był wszędobylski Augustyniak.

ŁKS dopiął swego i w ostatniej chwili dogadał się z Wisłą Płock w sprawie transferu (gotówkowego!) Mokrzyckiego. W tej sytuacji w stolicy w środku pola będą mogli zagrać zawodnicy kluczowi dla wywalczenia awansu przez ŁKS: Kowalczyk i wspomniany Mokrzycki. To wystarczy na Legię?

Zaraz zaraz są przecież nowi: Głowacki, Ramirez, Hoti i Tejan. Miejmy nadzieję, że te transfery okażą się udane i pozwolą drużynie ŁKS wznieść się na wyższy poziom, dający gwarancję utrzymania się w ekstraklasie.

90 lat temu ŁKS został mistrzem Polski. W decydującym meczu pokonał… Legię Warszawa

Człowiek – legenda, kustosz pamięci ŁKS – Jacek Bogusiak trzyma rękę na pulsie. Przypomniał, że data 18 września ma wielkie znaczenie dla łódzkiego klubu.

– 90 lat temu w 1932 roku tytuł mistrzyń Polski zdobyły dla ŁKS dziewczyny grające w hazenę czyli zapomnianą dziś grę zespołową zbliżoną zasadami do piłki ręcznej. W decydującym spotkaniu, co ma swoje symboliczne znaczenie, łodzianki pokonały na stadionie ŁKS Legię 9:6 (6:2)- mówi Jacek. – Drużynę reprezentowały: Domagalanka Sł, Domagalanka H, . Głażewska, Jaszczakówna, Kacperska – Potz, Smętkowa, Zylberżanka, Gapińska, Lutrosińska. Trener i kierownik zespołu Klaudiusz Lityński. Sędziował bardzo dobrze porucznik Woskowicz. O sukcesie zdecydowała głównie skuteczna gra w ataku.

Zespół ŁKS był też mistrzem w hazenie w 1929 i 31 roku. Dodajmy, że w hazenę w ŁKS grała jedna z gwiazd i legend polskiego sportu medalistka igrzysk olimpijskich w Berlinie – Maria Kwaśniewska.

Jacek podkreśla: – Drużyny ŁKS zdobyły w sumie 22 tytuły mistrza Polski!

© 2025 Ryżową Szczotką

Theme by Anders NorenUp ↑