
Michał Mokrzycki Fot. ŁKS/Cyfrasport
Miało być inaczej. Tymczasem jest ciemno, zimno i do domu daleko. Miała być fantazyjna, skuteczna gra, tymczasem… Jest jakby zmierzch, epigonizm, bylejakość, brak ducha walki i gry. Jak to się ma do słów trenera ŁKS Ariela Galeano: – Chcę, żeby każdy z nas pamiętał o tym, o czym często przypomina się w Ameryce Południowej: nie bez powodu herb klubu nosi się na sercu, a swoje nazwisko jedynie na plecach.
Po kolejnym nieudanym ligowym meczu, tym razem w Siedlcach (1:1 z Pogonią) obraz jest porażający. A jego symbolem postawa jednego z dotychczasowych liderów ŁKS Michała Mokrzyckiego, którą daje się jednak tłumaczyć tym, że po urazie był w stu procentach gotowy do gry. Jak na to nie patrzeć zespół dramatycznie z meczu na mecz obniża swój sportowy potencjał i prezentuje się, jak zbiór przypadkowo dobranych piłkarzy, którzy są na boisku, bo… muszą. Nie ma w tym za grosz radości grania i chęci pięcia się w górę.
ŁKS cały czas stoi sportowo w miejscu czyli tak naprawdę się cofa. Na dodatek wydaje się, że trener Ariel Galeano błądzi w gęstej, sportowej mgle. Dokonuje przypadkowych kadrowych wyborów, które nie pomagają zespołowi. Oby się szybko, bardzo szybko nie okazało, że zatrudnienie Paragwajczyka było jedynie głośnym… faktem medialnym, a tak naprawdę sportowym strzałem kulą w płot.
Promyczkiem optymizmu był debiut 18-letniego obrońcy Krzysztofa Fałowskiego, który z minuty na minutę grał coraz pewniej, a swój występ okrasił golem w doliczonym czasie, dającym punkt drużynie ŁKS.
Oj, trudno być optymistą, zwłaszcza gdy przed ełkaesiakami spotkanie z coraz bliższą bezpośredniego awansu do ekstraklasy – Termaliką Nieciecza w czwartek 10 kwietnia (początek o godz. 18) na stadionie przy al. Unii. Jesienią było 2:2. Rywale w ostatniej kolejce pewnie pokonali Stal Rzeszów 3:1. Mecz będzie można obejrzeć na TVPSPORT.PL