Rezerwowy Pafka

Tag: łks liga (Page 1 of 8)

Dla ŁKS ligowe piekło jest wyjazdami wybrukowane. Czwarta porażka na obcym boisku. Czarna rozpacz niszcząca marzenia

Mecz wyjazdowy i odezwały się wszystkie sportowe i nie tylko zmory ŁKS. Łodzianie przegrali czwarty mecz na obcym boisku (na pięć rozegranych!). Jak w tej sytuacji marzyć o czymkolwiek.

Najpierw było wielkie być albo nie być. Do ostatniej chwili trwała walka o to, żeby  Stadion Śląski nadawał się do grania w piłkę. Ostatecznie zapadła decyzja, że mecz się odbędzie.

Kapitanem łodzian został Piasecki, bo Rudol usiadł na ławce rezerwowych, podobnie jak… Mokrzycki.

Łodzianie rozpoczęli fatalnie. Szybko stracili gola po stałym fragmencie gry (rzucie rożnym), zachowując się, mówiąc łagodnie, niefrasobliwie. Po analizie VAR okazało się, że Leśniak – Paduch zdobył bramkę nie głową, a ręką. Gol nie został uznany. Uff!

W odpowiedzi Balić przegrał sytuację sam na sam z bramkarzem. Fakt, że uderzał na bramkę z ostrego kąta, ale to żadne usprawiedliwienie. ŁKS miał dobry fragment gry,. Co z tego, skoro para szła w gwizdek.

Tymczasem po kolejnym rzucie rożnym gospodarzy, tylko bardzo dobra interwencja Bobka ratowała łodzian. Cios za cios. W odpowiedzi w dogodnej sytuacji Piasecki posłał piłkę nad poprzeczkę.

Niestety, kolejny atak Ruchu i katastrofalne zachowanie się łodzian w defensywie sprawiło, że Ceglarz strzałem w róg nie dał szans Bobkowi. Jakby nieszczęść było mało. Ernst zachowując się po juniorsku sprokurował rzut karny, który pewnie wykorzystał Ceglarz. No, po prostu czarna wyjazdowa rozpacz.

Zmiany w drugiej linii, która bardzo niedomagała, musiały nastąpić i nastąpiły. Taka prawda: w pierwszej połowie ŁKS przegrał rywalizację w środku pola.

Łodzianie ruszyli do ataku. Bramkarz ratował Ruch. Kontaktowego gola zatem nie było. Za to Ceglarz momentami był dla ełkaesiaków nie do zatrzymania. Aż przykro było patrzeć. Na dodatek goście gubili się pod własną bramką niczym pijane dzieci we mgle. Zmiany, zmiany niewiele dały. Bliżsi zdobycia bramki byli gospodarze. Do czasu doliczonego. Wtedy, za późno, za późno, ŁKS okazał się skuteczny. Gola zdobył Loffelsend. W całej akcji najwięcej zasług miał Fałowski. To żadne pocieszenie, bo ŁKS doznał czwartej ligowej porażki.

21 września o godz. 20.15 ŁKS podejmie Wieczystą Kraków.

Ruch Chorzów – ŁKS 2:1 (2:0)

1:0 – Ceglarz (33), 2:0 – Ceglarz (45, karny), 2:1 – Loffelsend (90+2)

ŁKS: Bobek – Loffelsend, Craciun, Fałowski, Norlin (76, Jurkiewicz) – Krykun (60, Hinokio), Wysokiński (46, Mokrzycki), Ernst (46, Kupczak), Balić (60, Rudol)- Lewandowski, Piasecki

Czy można cokolwiek zrobić, żeby w kolejnych ligowych meczach ełkaesiacy nie byli… statystami?! Miejmy nadzieję, że tak!

Fot. Artur Kraszewski

Tak się nie robi – wiernym kibicom, a przede wszystkim sobie. Masz wygraną, to nie walczysz o nią strachliwie, z lękiem w sercu i obawą, że los cię zaraz ukarze stratą gola, tylko po męsku walczysz o swoje, dyktując warunki gry. Wtedy wychodzisz obronną ręką z futbolowej opresji i pokazujesz czarno na białym, że jesteś mocny i walczysz o najwyższe cele.

Tak powinien się prezentować w I lidze ŁKS, pokazując wszem i wobec, że ma jeden cel – awans i ma ludzi, którzy są w stanie ten cel osiągnąć. Tymczasem na dziś łodzianie są drużyną ligowego środka – trzy mecze wygrali, trzy przegrali, dwa zremisowali – ten ostatni w Opolu z Odrą, tracąc bramkę w 93 minucie gry!

Co z tego, że kilku piłkarzy zagrało przyzwoicie: Aleksander Bobek, Mateusz Wysokiński, jak zawsze Fabian Piasecki, Mateusz Lewandowski i wreszcie Antoni Młynarczyk, skoro zespół jako całość zaprezentował się marnie… Ech, szkoda gadać. Jak przyznaje trener Szymon Grabowski przy straconym golu jego zawodnicy byli tylko statystami.

Co zrobić, żeby w kolejnych pojedynkach było inaczej, lepiej? Jeżeli trener i zespół znajdą odpowiedź na to pytanie, to druga część rundy będzie lepsza, bardziej satysfakcjonująca. Jeśli nie, to w ŁKS znów pojawi się wielka personalna miotła.

14 września ŁKS o godz. 15.30 zagra wyjazdowy mecz z Ruchem na Stadionie Śląskim. Czy będzie gotowy na stoczenie pierwszego wyjazdowego zwycięskiego pojedynku?

Ełkaesiacy w drugiej połowie pokazali determinację, waleczność, charakter. Oby ten pojedynek to był mit założycielski pod dalsze ligowe granie

Fot. Artur Kraszewski

Szkoda, bo ŁKS powinien pokonać Polonię, a skończyło się na remisie 2:2. Gdyby Fabian Piasecki – najlepszy piłkarz łodzian wykorzystał karnego w doliczonym czasie gry, były ligowy triumf i wielka radość. Tak się jednak nie stało. Cóż, zdarza się najlepszym. Łodzianie w drugiej połowie pokazali determinację, waleczność, charakter. Oby ten pojedynek to był mit założycielski pod dalsze ligowe granie. Ale, ale…

Trzeba jednak sobie odpowiedzieć na pytanie, dlaczego ŁKS musiał gonić i to mocno wynik. Dlaczego tracił bramki po prostych błędach, dlaczego dał się zdominować (przez 45 minut) zdołowanej klęską z Wieczystą (1:6) Polonii.

Na razie prawda jest taka, że mamy przeciętną zespół, zajmujący przeciętne miejsce w tabeli, z uciekającą czołówką. Mamy też tylko jedną osobowość – Fabiana Piaseckiego. On wszystkiego na swoich barkach nie udźwignie. Może ta pogoń za Czarnymi Koszulami zbudowała team na dobre i złe, który będzie walczył przez 90 minut, nie pogubi się juniorsko pod własną bramką i wykorzysta swoje nadarzające się okazje.

Teraz czeka ŁKS mecz z Odrą w Opolu 31 sierpnia o godz. 17.30. Oby nastąpiło przełamanie, bo wyjazdowy koszmar nie może dalej trwać. Punkty zdobyte na obcym boisku są potrzebne, wręcz konieczne, do ligowego życia z aspiracjami.

Po tym pojedynku czas reprezentacji i dwa tygodnie przerwy. To będzie dobra okazja, żeby zastanowić się i to mocno, co i dlaczego nie gra, naprawić błędy i w dalszej części ligowym zmagań podążyć śladem… Wisły Kraków!

Szkoda! Szkoda! Szkoda! Było 0:2, ale ŁKS powinien ten mecz wygrać. Skończyło się na remisie

Piłkę nożną kochają miliony, bo jest najbardziej nieprzewidywalnych ze sportów. Tu może zdarzyć wszystko, a scenariusza nie byłby w stanie przewidzieć najlepszych auto thrillerów. ŁKS przegrywał 0:2. W ostatnich kilkunastu minutach doprowadził do wyrównania. I mógł mecz wygrać.

W ósmej minucie doliczonego czasu Piasecki wykonywał rzut karny. Napastnik próbował uderzyć podcinką niczym Zinedine Zidane w finale mundialu przeciwko Włochom. Niestety, to się kompletnie nie udało. Napastnik posłał piłkę obok słupka i skończyło się wszystko na remisie, a mogło być tak pięknie. W tym sezonie Piasecki wystąpił w siedmiu spotkaniach ŁKS. Zanotował w nich pięć bramek i jedną asystę.
Jeden z internautów napisał: Gdyby jego koledzy grali z takim zaangażowaniem jak on, to zmarnowaliby tego karnego przy wyniku 5:2… Nic dodać nic ująć.

ŁKS – Polonia 2:2 (0:2)

0:1- Wojciechowski (13), 0:2 – Zjawiński (20), 1:2 – Lewandowski (72), 2:2 – Rudol (89)

ŁKS: Bobek – Loffelsend (46, Balić), Rudol, Craciun, Książek (46, Fałowski) – Wysokiński (84, Hinokio), Ernst, Szczepański (46, Lewandowski) – Norlin, Krykun (58, Jurkiewicz) – Piasecki

ŁKS kontra Polonia. W Łodzi zagrają dwie mocno zranione drużyny, które mają bramkostrzelnych napastników

Fot. ŁKS Łódź

ŁKS znów rozczarował kibiców. I to bardzo. Przegrał trzeci wjazdowy mecz z rzędu (z Miedzią w Legnicy 1:2). Z takim bilansem marzenia o ekstraklasie można między bajki włożyć. Drużynie na obcych boiskach brakuje konsekwencji, dyscypliny, skuteczności. Tak w meczach u siebie, jak na tych na wyjeździe widać jak na dłoni brak lidera drugiej linii. Człowieka, który stabilizowałby grę, wyznaczał jej kierunki, wygrywał pojedynki jeden na jeden w środku pola i kreował groźne sytuacje. Na razie takiego gracza w ŁKS ani widu, ani słychu.

W tej sytuacji najlepszy piłkarz łodzian, napastnik Fabian Piasecki musi radzić sobie sam. Sam kreować sytuacje, sam je wykorzystywać. To raz wystarczy do osiągnięcia sukcesu, ale innym razem nie. Czyli na dwoje babka wróżyła. A z taką filozofią trudno marzyć o sukcesach. Sam jestem ciekaw, jak to będzie w najbliższym ligowym meczu.

23 sierpnia o godz. 19.30 pojedynek byłych mistrzów Polski. W 7 kolejce I ligi łodzianie podejmą Polonię Warszawa, która została sprowadzona w swoich aspiracjach i marzeniach na ziemię na własnym w meczu z Wieczystą (1:6). Też pokazała, że w drugiej linii ma spore kłopoty. Do walki staną naprzeciw siebie dwie mocno zranione drużyny, które mają bramkostrzelnych napastników (Fabian Piasecki i Łukasz Zjawiński zdobyli po 5 bramek), ale nie mają drugiej linii i dobrze poskładanego teamu. Co z tego wyniknie? Zobaczymy!

ŁKS kontra Polonia. Historia spotkań obu klubów ma ponad sto lat. Dwa hat tricki w starciu z warszawianami zapisał na swoim koncie Mirosław Trzeciak!

Zdjęcia: archiwum Jacka Bogusiaka

W sobotę w Łodzi wyjątkowy piłkarski ligowy mecz. Zmierzą się ze sobą dwukrotni mistrzowie Polski. ŁKS podejmie Polonię Warszawa. Początek o godz. 19.30.

Kustosz pamięci ŁKS – Jacek Bogusiak nie byłby sobą gdyby nie podesłał z tej wyjątkowej okazji kilka ciekawostek i zdjęć ze swojego przebogatego archiwum. W ponadstuletniej historii spotkań obu klubów, jak podaje Jacek, nie brakowało dramatycznych, emocjonujących pojedynków. Czy tak będzie i tym razem?!

Najlepszą serię w starciu z warszawianami ełkaesiacy odnotowali w latach 1993 – 98. Wtedy z 6 rozegranych spotkań wygrali cztery, a dwa zremisowali.

Dwa hat tricki w meczach z Polonią w barwach ŁKS zapisał na swoim koncie znakomity napastnik – Mirosław Trzeciak. Mirek jednego polonijnego hat tricka ustrzelił w dniu swoich 30 urodzin 11 kwietnia 1998 roku. W jednym z tych zwycięskich pojedynków asystę zanotował legendarny bramkarz łodzian, bohater piosenki Kazika – Bogusław Wyparło.

W obu klubach grał znany piłkarz i… aktor Marian Łącz, który w barwach ŁKS popisał się dwoma hat trickami. W obu występował też… redaktor naczelny Przeglądu Sportowego Marian Strzelecki.

Symboliczne: na mistrzostwach świata w 1938 roku w słynnym meczu przeciwko Brazylii, przegranym 5:6 duet obrońców stworzyli legendarni piłkarze ŁKS i Polonii – Antoni Gałecki i Władysław Szczepaniak.

Wyjazdowa zmora zmór trwa nadal. Trzeci mecz i trzecia porażka ŁKS na obcym boisku. Drużynę trzeba natychmiast wysłać do psychologa!

Do trzech razy sztuka. ŁKS zagrał o pierwszą wygraną w wyjazdowym ligowym pojedynku. Do spotkania w Legnicy przegrał bowiem w Krakowie z Wisłą 0:5 i w Głogowie z Chrobrym 1:2. I co? I nic. Jak było źle, tak jest. Łodzianie przegrali w tym sezonie trzeci wyjazdowy mecz pod rząd. Tym razem z Miedzią w Legnicy (1:2), która wygrała pierwszy mecz w sezonie!

Pisać się nie chce, analizować się nie chce, nic się nie chce. Jest wielka futbolowa smuta i już. Z czym do gości, gdy obce boisko staje się dla drużyny zmorą, jak z najgorszych horrorów. Jakie tu mieć sportowe, piłkarskie aspiracje, gdy na wyjeździe przegrywasz mecz za meczem.

Nie zawiódł Piasecki, który wywalczył karnego i go wykorzystał, ale to co robili wcześniej jego koledzy woła o pomstę do niego. Pierwszego gola stracili po strzale… samobójczym, drugiego po kontrze, która nastąpiła po źle rozegranym…rzucie rożnym. W drugiej połowie gospodarze właściwie tylko się bronili, ale robili to skutecznie i zdobyli cenne trzy ligowe punkty.

Wniosek nasuwa się jeden. Prezes Melon, jeżeli jeszcze ma marzenia związane z ŁKS, musi wysupłać z kieszeni jeszcze trochę grosza i zatrudnić natychmiast psychologa, który potrafi zmienić nastawienie piłkarzy. Zrobić wszystko, żeby oni przestali trząść ze strachu nogami i głowami przed wyjazdowymi pojedynkami. Tu trzeba nie jednej sesji terapeutycznej, a przynajmniej kilku, żeby sytuacja uległa zmianie.

23 sierpnia o godz. 19.30 pojedynek byłych mistrzów Polski. W 7 kolejce I ligi łodzianie podejmą Polonię Warszawa.

Miedź Legnica – ŁKS 2:1 (2:0)

1:0 – Rudol (5, samobójcza), 2:0 – Cordoba (36), 2:1 – Piasecki (62, karny)

ŁKS: Bobek – Loffelsend (83, Kupczak), Rudol, Craciun, Książek (46, Jurkiewicz) – Wysokiński (77, Hinokio) – Norlin, Ernst, Szczepański (46, Lewandowski), Krykun (66, Balić) – Piasecki

Chcesz wygrywać ligowe mecze, musisz mieć w drużynie futbolowe osobowości. Takie pokazał ŁKS w starciu ze Stalą Mielec

Fot. Artur Kraszewski

ŁKS wygrał trzeci ligowy mecz na własnym boisku. Ma imponujący bilans bramkowy 8-0. Na 9 goli strzelonych do tej pory przez łodzian sześć jest dziełem napastników: cztery zdobył Fabian Piasecki, dwie (wchodzący jako rezerwowy) Mateusz Lewandowski.

Skuteczność to ważna futbolowa sprawa, nie mniejsza to piłkarskie osobowości. Dobrze jest mieć zgraną drużynę, ale jeszcze lepiej mieć w niej kogoś, kto ciągnie do przodu, podtrzymuje tempo grania i zapał kolegów, a przede wszystkim ma ogromny wpływ na końcowy wynik spotkania. I w pojedynku ze Stalą Mielec, łodzianie mieli takiego piłkarza. Był nim właśnie Fabian Piasecki (186 cm wzrostu, 87 kg wagi) – silny jak tur, przebojowy, odważny i skuteczny piłkarz, który się futbolowym kulom nie kłaniał.

Stał się prawdziwym liderem drużyny, walczącym bez pardonu i strachu (nawet po rozbiciu głowy i graniu z opatrunkiem!) tak pod bramką rywali, jak i we własnym polu karnym. Na dodatek po przejęciu piłki popisał się kilkoma inteligentnymi dokładnymi podaniami do partnerów. Był wszędzie tam, gdzie była taka potrzeba. Bardzo dobry występ.

Skoro osobowością drużyny jest napastnik to może, może skończy się wreszcie wyjazdowa zmora ŁKS – dwa mecze, dwie porażki, bilans bramkowy 1-7. Oby! Oby!

Już we wtorek 19 sierpnia o godz. 16 ŁKS zagra w Legnicy z Miedzią. Oj, nie będzie łatwo. Drużyna, która ostatnio pokonała łodzian czyli Chrobry zremisowała z Miedzią 2:2, zdobywając wyrównującą bramkę w 89 minucie spotkania! A 23 sierpnia o godz. 19.30 łodzianie podejmą Polonię Warszawa, która zremisowała ostatnio z Ruchem Chorzów 0:0.

Własne boisko jest wielkim atutem ŁKS. Trzeci mecz przy al. Unii i trzecie zwycięstwo łodzian

ŁKS rozegrał trzeci mecz na własnym boisku. Dwa poprzednie wygrał, więc nadzieje na trzeci sukces były… i się spełniły. ŁKS strzelił dwie bramki, nie stracił żadnej, jak w poprzednich spotkaniach u siebie i dopisał do swojego dorobku trzy punkty. Ech, szkoda że łodzianie nie mogą wszystkich ligowych meczów grać… u siebie.

Trzeba podkreślić, że drużyny walczyły w anormalnej temperaturze 32 stopni C na początku spotkania.

W pierwszej fazie meczu wart odnotowania był siłowy, wygrany pojedynek Piaseckiego z dwoma stoperami rywali. A za chwilę filmowa akcja Szczepański (znakomite prostopadłe podanie) – Norlin (brak egoizmu w dogodnej sytuacji) – Piasecki, zakończyła się strzałem do pustej bramki. To czwarty gol w piątym występie napastnika łodzian w rozgrywkach, zdobyty nomen omen w… 13 minucie.

Do przerwy więcej groźnych sytuacji wypracował ŁKS. Kilka kreatywnych zagrań zaprezentował Szczepański. Pracowitością i walecznością imponował Piasecki, który grał z opatrunkiem na głowie. Stal bez celnego strzału na bramkę Bobka.

W drugiej połowie przez długie fragmenty nudy na pudy. Można było się zastanawiać, po co było ściągać do ŁKS niektórych piłkarzy… Warta odnotowania była minimalnie niecelna główka Craciuna, pracowitość Piaseckiego i poprzeczka po uderzeniu przez niego piłki rozbitą głową oraz skuteczne obrony Bobka po strzałach Domańskiego i Kruszelnickiego. Akcja rezerwowych Balicia i Lewandowskiego przyniosła drugiego, rozstrzygającego losy pojedynku gola.

Jedną z osób obserwujących pojedynek była piosenkarka Agnieszka Chylińska, która przyznaje, że jest futbolową kibicką, a pasją do piłki zaraził ją jej tata. A po golach ŁKS nie szczędziła braw. Mecz oglądało 7023 kibiców.

ŁKS – Stal Mielec 2;0 (1:0)

1:0 – Piasecki (13), 2:0 – Lewandowski (89)

ŁKS: Bobek – Loffelsend, Rudol, Craciun, Książek – Wysokiński (73, Kupczak), Ernst, Szczepański (64, Lewandowski) – Norlin, Krykun (84, Balić) – Piasecki

Już 19 sierpnia o godz. 16 ŁKS zagra w Legnicy z Miedzią. Pojawia się pytanie: jak skończyć z wyjazdową zmorą ligowych porażek. A 23 sierpnia o godz. 19.30 łodzianie podejmą Polonię Warszawa.

Czy po ligowej wpadce ŁKS potrafi się zrehabilitować w meczu z zespołem prezentującym momentami futbolowe szaleństwo?!

Fot. ŁKS Łódź

Piłka nożna potrafi być okrutna i złośliwa, jak diabli. ŁKS niespodziewanie i diabelnie dla nas rozczarowująco przegrał z Chrobrym w Głogowie 1:2. Główny udział w tym mieli byli… ełkaesiacy: Kelechukwu, który strzelił gola na 2:1 i Dawid Arndt, który w końcówce skutecznie bronił groźnie strzały łodzian i został uznany za golkipera kolejki I ligi.

Negatywów było bez liku. niektóre kompromitujące ligowych piłkarzy ale… Spróbujmy poszukać pozytywów. Rezerwowy Mateusz Wysokiński dał dobry impuls drużynie, która po jego zjawieniu się na boisku, grała po prostu lepiej. Zaliczył też asystę przy golu Mateusza Lewandowskiego. Wygląda na to, że zasłużył sobie na zaufanie i miejsce w wyjściowym składzie.

Znów bardzo starał się Mateusz Książek i te starania były widoczne, a bez wątpienia najbardziej w 51 minucie pojedynku, gdy uratował ŁKS przed stratą gola, wybijając piłkę z linii bramkowej.

Nie da się jednak ukryć, że łodzianie jako drużyna rozpadli się niczym domek z kart i teraz trudno z niej będzie trenerowi Szymonowi Grabowskiemu stworzyć atrakcyjną talię z asami w rękawie. Może znów się jednak uda, jak po klęsce w Krakowie? Futbol potrafi być nieobliczalny i nieprzewidywalny.

Tym razem ŁKS zmierzy się ze Stalą Mielec i mecz nie będzie rozgrywany na obcym boisku, które ostatnio jest zmorą łodzian. W tym sezonie łodzianie nie zdobyli na wyjeździe żadnego punktu. Wygrali za to oba pojedynki u siebie: ze Zniczem 1:0 i Polonią Bytom 5:0. Stal zdobyła do tej pory raz trzy punkty i to na… wyjeździe. Po szalonym spotkaniu pokonała w Pruszkowie Znicz 5:4, strzelając i tracąc po trzy bramki w drugiej połowie pojedynku.

ŁKS podejmie Stal w piątek o godz. 18, a mecz pokazać ma TVP Sport.

« Older posts

© 2025 Ryżową Szczotką

Theme by Anders NorenUp ↑