Rezerwowy Pafka

Tag: łks liga (Page 1 of 6)

Co trzeba zrobić, żeby obudzić w zespole ŁKS ducha walki? Przed łodzianami arcytrudny mecz z Termaliką

Michał Mokrzycki Fot. ŁKS/Cyfrasport

Miało być inaczej. Tymczasem jest ciemno, zimno i do domu daleko. Miała być fantazyjna, skuteczna gra, tymczasem… Jest jakby zmierzch, epigonizm, bylejakość, brak ducha walki i gry. Jak to się ma do słów trenera ŁKS Ariela Galeano: – Chcę, żeby każdy z nas pamiętał o tym, o czym często przypomina się w Ameryce Południowej: nie bez powodu herb klubu nosi się na sercu, a swoje nazwisko jedynie na plecach.

Po kolejnym nieudanym ligowym meczu, tym razem w Siedlcach (1:1 z Pogonią) obraz jest porażający. A jego symbolem postawa jednego z dotychczasowych liderów ŁKS Michała Mokrzyckiego, którą daje się jednak tłumaczyć tym, że po urazie był w stu procentach gotowy do gry. Jak na to nie patrzeć zespół dramatycznie z meczu na mecz obniża swój sportowy potencjał i prezentuje się, jak zbiór przypadkowo dobranych piłkarzy, którzy są na boisku, bo… muszą. Nie ma w tym za grosz radości grania i chęci pięcia się w górę.

ŁKS cały czas stoi sportowo w miejscu czyli tak naprawdę się cofa. Na dodatek wydaje się, że trener Ariel Galeano błądzi w gęstej, sportowej mgle. Dokonuje przypadkowych kadrowych wyborów, które nie pomagają zespołowi. Oby się szybko, bardzo szybko nie okazało, że zatrudnienie Paragwajczyka było jedynie głośnym… faktem medialnym, a tak naprawdę sportowym strzałem kulą w płot.

Promyczkiem optymizmu był debiut 18-letniego obrońcy Krzysztofa Fałowskiego, który z minuty na minutę grał coraz pewniej, a swój występ okrasił golem w doliczonym czasie, dającym punkt drużynie ŁKS.

Oj, trudno być optymistą, zwłaszcza gdy przed ełkaesiakami spotkanie z coraz bliższą bezpośredniego awansu do ekstraklasy – Termaliką Nieciecza w czwartek 10 kwietnia (początek o godz. 18) na stadionie przy al. Unii.  Jesienią było 2:2. Rywale w ostatniej kolejce pewnie pokonali Stal Rzeszów 3:1. Mecz będzie można obejrzeć na  TVPSPORT.PL

Trener Ariel Galeano miał poprowadzić ŁKS w dobrą stronę, tymczasem na razie pogłębił panujący na boisku (szczególnie w grze defensywnej) piłkarski chaos

Fot. ŁKS Łódź

Każde futbolowe dziecko to wie, że dobra gra zespołu zaczyna się od jego skuteczniej postawy w defensywie. Tymczasem w ŁKS – rwanie włosów i zgrzytanie zębów. Powiem tak, gdy przed wielu, wielu laty kopałem futbolówkę w Lidze Szóstek, to nasza gra defensywna cechowała się większą odpowiedzialnością, niż w ligowym klubie z ambicjami z Łodzi.

Można analizować na różne sposoby tę sytuację, ale trudno zrozumieć, że piłkarze, którzy z nie jednej mąki jedli chleb, mogą się tak pogubić, jak ełkaesiacy przy drugiej straconej bramce w meczu z Odrą (1:2). Nikt nie wiedział jak ma się ustawić, za kim ma biec, kogo kryć. W rezultacie zostali rozpracowani niczym mali chłopcy na futbolowym podwórku.

A czym był pierwszy gol kuriozum stracony w… 35 sekundzie? Prologiem do defensywnego chaosu i wielkim ostrzeżeniem, które zostało zignorowane przez piłkarzy i szkoleniowców łodzian.

Nowy trener Ariel Galeano miał pchnąć grę drużyny na nowe, lepsze tory. Na razie pchnął ją w jeszcze większy sportowy chaos. Pożal się Boże te fatalnie wykonywane stałe fragmenty gry, ten zatrważający brak skuteczności i chaotyczna walka praktycznie w dziesięciu bez kompletnie niewidocznego napastnika.

Szkoleniowiec niestety nie pomógł zespołowi. Zdejmując z boiska najważniejszych, trzymających grę piłkarzy, tylko pogłębił panujący chaos i sprawił, że w końcówce ŁKS nie potrafił sobie wypracować bramkowych sytuacji.

Sebastian Rudol mówi, że ambicją zespołu jest cały czas gra o pierwszą szóstkę. Pytanie tylko po co. Załóżmy hurraoptymistycznie, że łodzianie awansują i co dalej? Nie ma nawet cienia wątpliwości, że w ekstraklasie znów będą chłopcem do bicia, przynoszącym więcej wstydu niż radości.

6 kwietnia o godz. 17 ŁKS zagra z Pogonią w Siedlcach. To zdecydowany outsider zmagań, który jednak potrafi się postawić. Wygrał z ligowym średniakiem – Stalą (ma tyle samo punktów co łodzianie – 34) i to w Rzeszowie 4:2. Czy okaże się kolejną piłkarską przeszkodą za trudną dla ŁKS?

Zmora zmór czyli własny stadion. ŁKS przegrał szósty mecz przy al. Unii. Czarna rozpacz

ŁKS grał o trzecie zwycięstwo z rzędu (wcześniej: 3:1 u siebie z Wartą i 2:1 z Chrobrym w Głogowie). Siedem i pół tysiąca kibiców chciało obejrzeć sukces swoich pupili. I zawiodło się sromotnie. Wróciły zmory łodzian i stare błędy. ŁKS przegrał mecz na własnym boisku (szósty w sezonie!). W takiej formie lepiej, żeby co najwyżej grał o miejsce w środku tabeli, bo nie ma po prostu umiejętności na nic więcej. Warto dodać, że Odra czekała na zwycięstwo od początku grudnia zeszłego roku

ŁKS zaczął mecz… katastrofalnie. Łodzianie stracili gola w 40 sekundzie meczu. Rudol krył przeciwnika na radar, to musiało się zemścić i zemściło. Mający ogrom boiskowych możliwości Prikryl posłał piłkę precyzyjnym strzałem w długi róg. Bobek był bez szans.

Potem ŁKS osiągnął wyraźną przewagę. Przeprowadził kilka składnych akcji i co z tego? Nic. To co było kolejną, obok juniorskich błędów w defensywie, wadą łodzian – czyli wyjątkowa nieskuteczność – nadal dawało mocno o sobie znać. Łodzianie tylko mocno pracowali na to, żeby bramkarz Haluch został bohaterem spotkania. Na dodatek znów jakby walczyli w dziesięciu, bowiem napastnik był praktycznie niewidoczny.

Akcja w doliczonym czasie zakończyła te utyskiwania. Rudol zmazał swoje winy z początku meczu. Po doskonałym dośrodkowaniu Mokrzyckiego nie pozostało mu nic innego, jak umieścić głową piłkę w siatce.

Druga połowa mogła rozpocząć się, jak pierwsza. Odra zaatakowała i była o krok od zdobycia drugiego gola. ŁKS był pogubiony, zaspany, zbyt pewny swoich racji i mógł zostać mocno skarcony.

Nie został. Za to sam mógł zdobyć gola. Znów po znakomitym podaniu Mokrzyckiego, Hinokio strzelał z końca pola karnego i trafił w słupek.

A potem, po stracie Majcenicia, ełkaesiacy pogubili się zupełnie przy kontrze rywali. Nie wiedzieli, co się dzieje i łatwo dali sobie wbić drugiego gola – z dwóch metrów praktycznie do pustej bramki. Nic tylko rwać sobie włosy z głowy.

ŁKS znów próbował zmienić obraz gry. Sitek minimalnie się pomylił. Powinien trafić, bo od bramki dzieliło go tylko kilka metrów. Dokonane zmiany w składzie łodzian niestety pogubiły gospodarzy zupełnie. Niby grali, niby próbowali, strzelać i była to para w gwizdek. Zeszli z boiska pokonani.

6 kwietnia o godz. 17 ŁKS zagra z Pogonią w Siedlcach.

ŁKS – Odra Opole 1:2 (1:1)

0:1 – Prikryl (1), 1:1 – Rudol (45+1, głową), 1:2 – Kobusiński (65)

ŁKS: Bobek – Dankowski, Rudol, Gulen, Majcenić (76, Książek)- Sitek (85, Iwańczyk), Mokrzycki (76, Wysokiński), Kupczak, Hinokio (68, Mrvaljević) Młynarczyk – Norlin (68, Balić)

Co powinien zrobić ŁKS, żeby znaleźć się w strefie barażowej? Spróbować grać tak, jak… reprezentacja Hiszpanii!

Antoni Młynarczyk Fot. ŁKS/Cyfrasport

Mnie się wydaje, no tak na chłopski rozum, że ŁKS, nie przymierzając, musi grać tak, jak… reprezentacja Hiszpanii. Postawić na dwóch młodych, nie bojących się nikogo, przebojowych i posiadających co najważniejsze odpowiednie umiejętności, skrzydłowych. To oni – Maksymilian Sitek i joker w ełkaesiackiej talii – Antoni Młynarczyk zdecydowali w głównej mierze (obok Koko Hinokio) o ligowym (drugim z rzędu!) zwycięstwie z Chrobrym w Głogowie 2:1.

Bezwzględnie zasługują na to, żeby pojawić się w wyjściowej jedenastce w najbliższym ligowym meczu. Podniosą jakość i temperaturę grania łodzian, pozwolą walczyć o przewagę na skrzydłach, co pozwoli skrócić nudną i niekiedy mocni nieefektywną, godną piłki… ręcznej, grę po obwodzie. No, i co najważniejsze taka decyzja przyniesie bramkowy i punktowy efekt. A jest jednak o co grać, bo łodzianie krok po kroczku zbliżają się do strefy barażowej.

Maksymilian Sitek Fot. ŁKS/Cyfrasport

Mającemu południowoamerykańskie korzenie do temperamentnego grania trenerowi Arielowi Galeano to po prostu musi odpowiadać. Miał też w czasie reprezentacyjnej przerwy sporo do poprawy w grze zespołu – choćby efektywne odnajdywanie się na boisku napastnika czy pewniejsza gra w defensywie przy szybkiej kontrze rywali.

ŁKS zagra 29 marca o godz. 19.30 w Łodzi z broniącą się przed spadkiem Odrą Opole. Rywale przeżywali prawdziwy szok po uroczystej inauguracji swojego nowego stadionu.

Sportowe Fakty: Itaka Arena w Opolu, najnowocześniejszy stadion w Polsce, już po pierwszym meczu padła ofiarą wandalizmu. Zniszczenia miały miejsce podczas spotkania Odry Opole z FC Magdeburg doszło do aktów wandalizmu. Zdewastowano toalety, a na balustradach pojawiły się wlepki i napisy. Policja już bada sprawę. Według ustaleń Radia Opole, za zniszczenia odpowiadają prawdopodobnie kibice FC Magdeburg.

Przebudzenie po przerwie za sprawą dynamicznych skrzydłowych i Hinokio przybliżyło ŁKS do strefy barażowej

Z futbolowego piekła do nieba. Po beznadziejnej pierwszej połowie ŁKS się odrodził. Wygrał 9 mecz, 5 na wyjeździe i jest coraz bliżej strefy barażowej.

ŁKS przystąpił do meczu bez trzech ważnych piłkarzy. Urazy wykluczyły Arasę i Mokrzyckiego, a nadmiar żółtych kartek – Głowackiego.

ŁKS zaczął ostrożnie i chaotycznie. Coś mogło się zdarzyć po indywidualnych atakach Sitka, ale się nie zdarzyło. Znakiem firmowym pierwszych 30 minut były fatalne dośrodkowania łódzkich piłkarzy w pole karne. Nic dziwnego, że nic groźnego z tego nie mogło wyniknąć.

Pierwszy celny strzał dopiero w 29 minucie. Na taki zdobyli się rywale. Tabiś uderzył wprost w Bobka. W odpowiedzi po błędzie Szarka z ostrego kąta Pirulo ni to strzelał , ni to podawał do Sitki i wyszyły z tego futbolowe nici. Kolejna groźna akcja była autorstwa gospodarzy. Mandrysz chciał sprawdzić Bobka, ale bramkarz popisał się udaną interwencją.

Co się odwlecze… Po rzucie rożnym sprokurowanym po amatorsku przez Majcenicia, niepilnowany Gric główkował precyzyjnie i piłka wpadła po długim rogu i słupku do bramki. Pierwsza połowa to futbolowa nędza po łódzku. Bez Mokrzyckiego piłkarze ŁKS przypominali biedne, bezradne dzieci zagubione w gęstej mgle. A potem… Wszystko się zmieniło!

W 50 min powinien być remis. Po centrze Dankowskiego, Rudol główkował z 5 metrów obok słupka (jak on tego nie potrafił zrobić!). W kolejnej akcji za słabo w polu bramkowym uderzał Młynarczyk, żeby zaskoczyć Lenarcika. Do trzech razy sztuka. Po indywidualnej akcji Hinokio, Szarek wybił piłkę wprost pod nogi Pirulo, a ten bez najmniejszego problemu posłał ją do siatki. Jak na to nie patrzeć to rezerwowy Młynarczyk zdynamizował ataki łodzian. Potem jednak znów na boisku dominował chaos. Musiał wykazać się Bobek, wybijając piłkę na rzut rożny po główce… Gulena.

Dwóch bodaj najlepszych graczy ŁKS dało prowadzenie łodzianom. Znakomity rajd po lewej stronie wykonał Młynarczyk, minął kilku rywali, zagrał na przeciwległą stronę pola karnego do Sitka, a ten posłał piłkę do bramki. Potem po świetnym strzale Młynarczyka, obronił piłkę Lenarcik. Przebudzenie łodzian po przerwie za sprawą przebojowych skrzydłowych i Hinokio.

Chrobry Głogów – ŁKS 1:2 (1:0)

1:0 – Gric (36, głową), 1:1 – Pirulo (54), 1:2 – Sitek (84)

ŁKS: Bobek – Dankowski, Rudol, Gulen, Majcenić, Pirulo (78, Balić), Wysokiński (46, Młynarczyk), Kupczak, Hinokio, Sitek (89, Iwańczyk), Mrvaljević (68, Norlin)

W następnej kolejce 29 marca o godz. 19.30 ŁKS podejmie Odrę Opole.

ŁKS wreszcie zwyciężył, bo ważni dla drużyny piłkarze zagrali o niebo lepiej niż ostatnio!

Fot. ŁKS/Cyfrasport

Ograniczmy się tylko do tego futbolowego roku. Długo, bardzo długo, za długo ełkaesiacy nie mieli okazji cieszyć się ze zwycięstwa. Dwukrotnie zremisowali (z Górnikiem Łęczna 2:2 i Kotwicą Kołobrzeg 0:0) oraz przegrali 0:1 z Miedzią Legnica i… Stało się! Wreszcie ŁKS, dodajmy jak najbardziej zasłużenie, wygrał. Pokonał Wartę 3:1.

Jak i dlaczego tak się stało, choć łodzianie nadal straszyli kibiców wyjątkową nieskutecznością? Skoro jednak stworzyli nawet nie kilka, a kilkanaście bramkowych sytuacji, w końcu coś musiało wpaść, choć na początku dzięki interwencji VAR i jedenastce, potem dzięki samobójowi. W końcu jednak padł gol, który mógłby być ozdobą każdego europejskiego stadionu. Mateusz Wysokiński strzelił z dystansu tak silnie i precyzyjnie, że trafił w okienko. Na pewno ten gol będzie kandydował do miana bramki rundy, a może całego sezonu I ligi. W tym miejscu trzeba dodać, że nie mniej efektowna była akcja i bramka Oliwiera Sławińskiego, która dała zwycięstwo drugiej drużynie w Chojnicach.

Wróćmy do pierwszego zespołu. Łodzianie znów popełnili w defensywie jakże denerwujący (mówiąc łagodnie) błąd, zapominając zupełnie o kryciu w jednej z boiskowych stref, co kosztowało ich stratę bramki. Na szczęście nie cofnęli się, nie ograniczyli do destrukcji, w czym pomogli rezerwowi, a zwłaszcza wspomniany wcześniej Wysokiński.

Trzeba dodać, że ŁKS miał wreszcie pomocników, którzy kreowali i pilnowali gry czyli Koki Hinokio i Michała Mokrzyckiego. Bez dwóch zdań był to najlepszy występ obu piłkarzy w tym roku. Okazało się też, iż Marko Mrvaljević  jest w ataku o niebo lepszy od ustawianego tam niepotrzebnie Andreu Arasy. Współpracował z pomocnikami, wywalczył karnego, miał udział w drugiej bramkowej akcji.

Nadal nie przekonuje mnie Pirulo, choć dla trenera Ariela Galeano jest wprost bezcenny. Antoni Młynarczyk zaczynający mecz jako jego zmiennik, wiele traci ze swej boiskowej energii i przebojowości. Niewarta skórka za wyprawkę?!

Jak na to nie patrzeć. ŁKS zagrał o kilkadziesiąt procent lepiej niż w Kołobrzegu. Jeżeli progres będzie nadal trwać to…?! 14 marca o godz. 20.30 ŁKS zagra ligowy mecz w Głogowie z Chrobrym.

Dziwne i zaskakujące. ŁKS to są dwa, jakże różne, futbolowe światy. Ech, gdyby pierwszy zespół grał i walczył z taką pasją jak drugi!

Przy piłce Antoni Młynarczyk Jakub Piasecki/Cyfrasport

Trudno to zrozumieć. Jeden klub, a jakby dwa piłkarskie światy. Druga drużyna ŁKS pełna młodych piłkarzy walczy szybko, ambitnie, z fantazją, tworząc do przerwy składne akcje i groźne sytuacje, potrafi się postawić Dream Teamowi – Wieczystej Kraków. Przegrywa, ale zyskuje uznanie. A pierwszy zespół ŁKS? Pożal się Boże. Gra wolno, schematycznie, przewidywalnie, bez pomysłu, jakby piłkarzom się nie chciało, jakby odcięło im prąd. Co prawda ŁKS I zdobył wyjazdowy punkt, co może być cenne w bronieniu się przed… strefą spadkową, a ŁKS II tego nie osiągnął, ale jest w tabeli o miejsce wyżej (11) od pierwszego teamu.

Może zatem zamiast zatrudniać Paragwajczyka, trzeba było dać szansę ludziom, których się ma? Pożyjemy, zobaczymy. Na razie debiut Ariela Galeano wypadł kiepsko. Trener nie poszukał lepszych personalnych i taktycznych rozwiązań. Ba, popełnił fatalny błąd, sadzając na ławce najlepszego ostatnio ełkaesiaka – Antoniego Młynarczyka. Tak Antek, jak i dwaj inni rezerwowi – Levent Gulen (zajmie na długo miejsce Łukasza Wiecha, którego uraz barku wyklucza na 4 – 6 miesięcy) i Mateusz Wysokiński – po wejściu na boisko, dali drużynie lepszą sportową jakość.

Coś trzeba zrobić z tym sportowym marazmem zespołu, tchnąć w niego nowego ducha. Tylko czy to jest możliwe, gdy sprowadzeni zimą piłkarze nie wnoszą nowej jakości do gry, tylko łatwo i szybko adaptują się do zastanej sportowej mizerii. 7 marca o godz. 18 ŁKS podejmie Wartę Poznań. Jesienią ten mecz wygrany 4:2 był sportowym przełamaniem łodzian (szkoda, że tylko na chwilę, a nie na stałe). Czy teraz może być podobnie? Na gola zdobytego na własnym boisku ŁKS czeka od… 17 września ubiegłego roku.

Wzmocnione: atak i środek defensywy pozwolą ŁKS na wybicie się na wyższy sportowy poziom? Oby tak właśnie się stało!

Sebastian Rudol Zdjęcia ŁKS Łódź

Stara dobra włoska zasada, iż sukces w futbolu zaczyna się od pewnej gry defensywnej, która zapewnia walkę na zero z tyłu, co jest pierwszym krokiem w stronę sportowego zwycięstwa, sprawdza się do dziś znakomicie. ŁKS poszedł po rozum do głowy i w okresie transferowym zatrudnił zawodnika, którym został wyjątkowo doświadczony i skuteczny w defensywie 29-letni Sebastian Rudol.

Jak podaje biuro prasowe ŁKS Rudol w samej tylko ekstraklasie rozegrał 144 mecze, związaliśmy się kontraktem obowiązującym do końca czerwca 2027 roku. W bieżącym sezonie w barwach beniaminka Motoru Lublin rozegrał 14 meczów w lidze i 1 w Pucharze Polski (z czego 13 spotkań w wyjściowej jedenastce), do tego zdobył dwa gole (w starciach z Legią Warszawa i Widzewem Łódź). ŁKS związał się z doświadczonym środkowym obrońcą umową obowiązującą do końca czerwca 2027 roku. Piłkarz dołączył do nowych kolegów przebywających na zgrupowaniu w tureckim Side.

Kacper Terlecki

ŁKS kadrowo miesza rutynę z młodością. Dlatego obok Rudola trafił chociażby młody człowiek ze znamienitym nazwiskiem, a jednocześnie piłkarskim talentem, o 10 lat młodszy – Kacper Terlecki, który sprawdza się w roli defensywnego pomocnika.

ŁKS, żeby pójść sportowo do przodu musi strzelać bramki i wygrywać, a zwłaszcza robić to na własnym boisku, już z prostego względu, żeby zapełniać trybuny stadionu przy al. Unii. Dlatego siłę ognia łodzian ma wzmocnić Gustaf Norlin. ŁKS związał się ze szwedzkim napastnikiem, który ostatnie cztery sezony spędził w IFK Goeteborg, kontraktem obowiązującym do końca czerwca 2026 roku z opcją przedłużenia o kolejny rok.

Gustaf Norlin

Nowy piłkarz Łódzkiego Klubu Sportowego ma 28 lat, mierzy 183 cm i jest napastnikiem, chociaż w przeszłości zdarzało mu się występować także na innych pozycjach. Co warte podkreślenia w seniorskim futbolu lewonożny zawodnik reprezentował dotąd barwy trzech klubów, w każdym pełniąc ważną rolę.

– W przypadku Gustafa wszyscy natychmiast byliśmy zgodni, że jego umiejętności piłkarskie są na wysokim poziomie. Jesteśmy przekonani, że od pierwszych dni jest w stanie dać nam bardzo dużo jakości w ofensywie, jest bardzo groźny w okolicach pola karnego rywala. Bardzo dobrze też wpisuje się w oczekiwany przez nas profil motoryczny, do tego jego cechy wolicjonalne są na wysokim poziomie – mówi Dominik Jarosz, menadżer działu skautingu w ŁKS. Dla IFK Goeteborg Norlin rozegrał 122 oficjalne mecze, zdobył 18 goli i zanotował 10 asyst (w sumie w szwedzkim odpowiedniku ekstraklasy: 135 meczów, 21 goli i 14 asyst).

Lepszą drugą linię ma pomóc budować Japończyk Koki Hinokio. Jego pojawienie się na boisku pozwoli Pirulo na powrót na bok pomocy, gdzie spisywał się zdecydowanie lepiej i w najlepszych czasach (oby do nich wrócił!) był kluczowym, bramkostrzelnym piłkarzem ŁKS!

Jedno widać na pewno. W ŁKS robią wszystko, żeby wiosną grać lepiej i skuteczniej, a tym samym zrobić sportowy krok do przodu w stronę budowania zespołu na miarę ekstraklasy.

Antoni Młynarczyk wiosną musi decydować o obliczu ŁKS. Ma ku temu talent i możliwości!

Fot. Łukasz Grochala/Cyfrasport

Nie ma cienia wątpliwości, że jednym z wielkich wygranych obowiązywania w polskiej piłce przepisu o młodzieżowcu jest pomocnik ŁKS , 20-letni Antoni Młynarczyk. Młody, bardzo zdolny zawodnik szybko wyrósł na kluczowego piłkarza zespołu i jednego z tych (nielicznych), którzy ligowej wiosny i jesieni nie spisali na straty.

W ekstraklasie Antek wystąpił w 17 meczach, strzelił bramkę, zanotował dwie asysty, a co najważniejsze uczył się dorosłej piłki, zdobywał doświadczenie. Pod wodzą Jakuba Dziółki w I lidze zapisał na swoim koncie 21 spotkań, do tego dodał trzy gole i trzy asysty. W spotkaniu ze Stalą Rzeszów zdobył gola 21 sekund po wejściu na boisko! Warto dodać, że łodzianin jest też zawodnikiem młodzieżowej reprezentacji Polski.

Wiosną Młynarczyk powinien robić kolejne sportowe kroki do przodu, bo ma ku temu wszelkie dane – talent, umiejętności, charakter. Trzeba tylko potrafić go lepiej wykorzystać na boisku i lepiej obsłużyć. Nie wystarczy laga na skrzydło, po której Antek ma gonić jak opętany za piłką i osamotniony coś z tym fantem zrobić.

Trzeba z nim grać, tworzyć boiskowe trójkąty, wolne przestrzenie, stwarzać mu okazję do oddania strzału, bo umie to robić tak prawą jak i lewą nogą. Antoni Młynarczyk nie może być dla drużyny alibi, tylko jednym z kluczowych piłkarzy. Może pomoże w tym drużynie i Antkowi nowy pomocnik – Japończyk Koki Hinokio? A może powstanie wiosną nowa, ciekawa druga linia, której nie zabraknie kreacji i skuteczności.

– Chcemy budować drużynę na młodych, perspektywicznych zawodnikach, a Antek swoją postawą pokazał, że tego typu piłkarzem właśnie jest – powiedział wiceprezes ŁKS Robert Graf

ŁKS. Potrafili wygrać pięć ligowych meczów z rzędu. I co? Wielkie sportowe… nic

Mateusz Kupczak Fot. ŁKS/Cyfrasport

To widać czarno na białym. Futbolowa jesień nie udała się piłkarzom ŁKS. Zajmują dopiero 9 miejsce w tabeli, wygrali 7 spotkań, ale też 7 przegrali, kompromitując się w końcówce brakiem zwycięstw i… bramek na własnym boisku oraz zrozumiałym w tym wypadku drastycznym spadkiem frekwencji.

Trudno w tej sytuacji uwierzyć, że ŁKS mógł się cieszyć serią 5 (słownie: pięciu) zwycięstw z rzędu i marzyć o TOP 3 I-ligowej tabeli. Niestety, nic z tych marzeń nie zostało. Najlepsze fragmenty meczowe łodzian, to te, gdy mieli oni najwięcej sił i skutecznie realizowali taktykę mocnego pressowania na połowie rywala oraz szybkiego budowania akcji, kończonych celnym strzałem. Między 31, a 45 minutą zdobyli siedem bramek, żadnej nie stracili. Im dalej w las, tym gorzej… Między 76, a 90 minutą tylko trzy razy trafiali do siatki, za to stracili aż osiem goli!

Zastanawiające jest to, że najwięcej (20, w tym 7 celnych) i… najmniej (7) uderzeń oddali w zwycięskich starciach z Pogonią Siedlce 2:0 i Wisłą Kraków 3:1. Siedem celnych strzałów zdało się psu na budę w pojedynku ze Stalą Stalowa Wola (0:0). Wyjątkową skuteczność ełkaesiacy pokazali w starciu z Odrą Opole. Jedno uderzenie w światło bramki dało im zwycięstwo 1:0. W tym spotkaniu wygrali też najwięcej pojedynków – 116. To pokazuje, że ambicja i boiskowa walka się opłacają.

Na pewno na plusik może ligową jesień zapisać pomocnik Mateusz Kupczak, który zablokował 18 strzałów (drugi wynik w lidze) i miał najwięcej przechwytów – 111 (trzeci ligowy wynik). To powinien być piłkarz na którym, obok Michała Mokrzyckiego, będzie ŁKS budował wiosną swoją ligową przyszłość, przynajmniej w drugiej linii.

Wiceprezes do spraw sportowych ŁKS – Robert Graf przyznaje, że plan był inny czyli miejsce w czołowej szóstce. Będą w tej sytuacji zmiany i to na wielu pozycjach, bo niektóre transfery się po prostu nie udały. Nowi piłkarze mają się pojawić po nowym roku.

Robert Graf: – O budżet na wiosnę jesteśmy spokojni, dzięki Dariuszowi Melonowi i Tomaszowi Salskiemu, ale trzeba pamiętać o tym, że im dłużej będziemy w pierwszej lidze, tym bardziej będziemy obciążać konta właścicieli klubu. Pola przychodów w pierwszej lidze są dużo mniejsze niż w ekstraklasie, w dodatku ostatnimi meczami „wygoniliśmy” kibiców ze stadionu. 

To ostatnie to niestety najsmutniejsza prawda.

« Older posts

© 2025 Ryżową Szczotką

Theme by Anders NorenUp ↑