Rezerwowy Pafka

Tag: łks odra

Zmora zmór czyli własny stadion. ŁKS przegrał szósty mecz przy al. Unii. Czarna rozpacz

ŁKS grał o trzecie zwycięstwo z rzędu (wcześniej: 3:1 u siebie z Wartą i 2:1 z Chrobrym w Głogowie). Siedem i pół tysiąca kibiców chciało obejrzeć sukces swoich pupili. I zawiodło się sromotnie. Wróciły zmory łodzian i stare błędy. ŁKS przegrał mecz na własnym boisku (szósty w sezonie!). W takiej formie lepiej, żeby co najwyżej grał o miejsce w środku tabeli, bo nie ma po prostu umiejętności na nic więcej. Warto dodać, że Odra czekała na zwycięstwo od początku grudnia zeszłego roku

ŁKS zaczął mecz… katastrofalnie. Łodzianie stracili gola w 40 sekundzie meczu. Rudol krył przeciwnika na radar, to musiało się zemścić i zemściło. Mający ogrom boiskowych możliwości Prikryl posłał piłkę precyzyjnym strzałem w długi róg. Bobek był bez szans.

Potem ŁKS osiągnął wyraźną przewagę. Przeprowadził kilka składnych akcji i co z tego? Nic. To co było kolejną, obok juniorskich błędów w defensywie, wadą łodzian – czyli wyjątkowa nieskuteczność – nadal dawało mocno o sobie znać. Łodzianie tylko mocno pracowali na to, żeby bramkarz Haluch został bohaterem spotkania. Na dodatek znów jakby walczyli w dziesięciu, bowiem napastnik był praktycznie niewidoczny.

Akcja w doliczonym czasie zakończyła te utyskiwania. Rudol zmazał swoje winy z początku meczu. Po doskonałym dośrodkowaniu Mokrzyckiego nie pozostało mu nic innego, jak umieścić głową piłkę w siatce.

Druga połowa mogła rozpocząć się, jak pierwsza. Odra zaatakowała i była o krok od zdobycia drugiego gola. ŁKS był pogubiony, zaspany, zbyt pewny swoich racji i mógł zostać mocno skarcony.

Nie został. Za to sam mógł zdobyć gola. Znów po znakomitym podaniu Mokrzyckiego, Hinokio strzelał z końca pola karnego i trafił w słupek.

A potem, po stracie Majcenicia, ełkaesiacy pogubili się zupełnie przy kontrze rywali. Nie wiedzieli, co się dzieje i łatwo dali sobie wbić drugiego gola – z dwóch metrów praktycznie do pustej bramki. Nic tylko rwać sobie włosy z głowy.

ŁKS znów próbował zmienić obraz gry. Sitek minimalnie się pomylił. Powinien trafić, bo od bramki dzieliło go tylko kilka metrów. Dokonane zmiany w składzie łodzian niestety pogubiły gospodarzy zupełnie. Niby grali, niby próbowali, strzelać i była to para w gwizdek. Zeszli z boiska pokonani.

6 kwietnia o godz. 17 ŁKS zagra z Pogonią w Siedlcach.

ŁKS – Odra Opole 1:2 (1:1)

0:1 – Prikryl (1), 1:1 – Rudol (45+1, głową), 1:2 – Kobusiński (65)

ŁKS: Bobek – Dankowski, Rudol, Gulen, Majcenić (76, Książek)- Sitek (85, Iwańczyk), Mokrzycki (76, Wysokiński), Kupczak, Hinokio (68, Mrvaljević) Młynarczyk – Norlin (68, Balić)

ŁKS gra dziś ligowy mecz z Odrą. Czy doczekamy się kolejnego hat tricka?

Jerzy Wieteski archiwum Jacka Bogusiaka

ŁKS chce kontynuować zwycięską passę i wygrać po raz trzeci z rzędu. O godz. 19.30 podejmuje dziś Odrę Opole. Łodzianie walczą o barażową szóstkę. Rywale są w strefie spadkowej.

Niezawodny kustosz pamięci ŁKS – Jacek Bogusiak przypomniał dwa kapitalne mecze łodzian, w którym piłkarze ŁKS zanotowywali hat tricki. Jacek jest tym człowiekiem, który skrupulatnie odnotowuje takie wydarzenia i nagradza autorów takiego wyczynu… okolicznościowym melonikiem. Dwa razy takim wyczynem popisał się Jerzy Wieteski. W wygranych 3:0 w 1957 i 4:1 w 1958 roku strzelił po trzy bramki. W 2001 roku tego wyczynu dokonał też Adam Grad w spotkaniu wygranym 4:0. Czy dziś ktoś pójdzie w ich ślady?

Działacze ŁKS wprowadzają, wzorem wielu europejskich klubów nowość – spotkania w sektorze VIP z legendami klubu. Pierwszym bohaterem takiego spotkania będzie Marek Chojnacki, którego wielkie dokonania dla ŁKS nie raz i nie dwa opisywał Jacek Bogusiak. Marek przez 18 lat bronił barw ŁKS, wystąpił w 452 meczach, strzelił dla swojej drużyny 48 bramek.  Był kapitanem drużyny walczącej o mistrzostwo Polski w 1993 roku, wystąpił w także w europejskich pucharach czyli w dwumeczu z FC Porto.

Są obok Jacka inni wierni z wiernych ełkaesiacy. Sławomir Romanowski wykonał okładkę programu meczowego ŁKS – Stal Stalowa Wola w 1994 roku. Od wielu wielu lat jest obecny na każdym meczu rozgrywanym w Łodzi.

ŁKS. Mecz w Głogowie pokazał czarno na białym, ile w dzisiejszym futbolu zależy od kreatywnych pomocników!

Łukasz Grochala/Cyfrasport

Zwycięski mecz ŁKS w Głogowie pokazał czarno na białym, ile w dzisiejszym futbolu zależy od kreatywnych pomocników, a zwłaszcza skrzydłowych. Błyskotliwa i skuteczna akcja Antoniego Młynarczyka, który minął kilku rywali i idealnie zagrał do Maksymiliana Sitka, powinna być pokazywana na taktycznych zajęciach nie tylko w polskich klubach. Tylko tak i aż tak udaje się rozmontować szczelną obronę rywali i wygrywać wydawałoby się (po pierwszej beznadziejnej połowie) przegrane spotkania.

Młynarczyk okazał się jokerem w talii trenera Ariela Galeano i chyba ostatecznie przekonał szkoleniowca, że jego miejsce jest w podstawowej jedenastce łodzian, a nie na ławce rezerwowych. Wiem, że takie przetasowanie sprawi, iż trzeba będzie szukać nowego miejsca na boisku dla Pirulo lub posadzenie go na ławce rezerwowych ale cóż w futbolu nie ma sentymentów.

Nie mniej energetyczny, twórczy i przebojowy był drugi z łódzkich skrzydłowych – Maksymilian Sitek. Swoim ciągłym nękaniem defensywy rywali zmęczył głogowian do tego stopnia, że po przerwie nie mieli nic do powiedzenia na boisku. Podobno rolę spełnił Koko Hinokio, który pokazał, że potrafi być odważnym kreatywnym pomocnikiem z boiskową wyobraźnią. Umie też momentami wcielić się w rolę wielkiego nieobecnego (kartki, kartki) Michała Mokrzyckiego i skutecznie pomóc w odbiorze piłki.

Z takimi pomocnikami można w lidze góry przenosić ale… Trzeba jasno sobie powiedzieć, że przez blisko 70 minut ŁKS praktycznie grał w… dziesiątkę, bo Marko Mrvaljević był na boisku, ale tak jakby go na nim wcale nie było. W czasie reprezentacyjnej przerwy trzeba albo znaleźć sposób na efektywną współpracę napastnika z pozostałymi piłkarzami zespołu albo poszukać innych rozwiązań i na przykład dać szansę gry od pierwszej minuty Gustafowi Norlinowi.

Mecz czarno na białym pokazał, ile dla drużyny znaczy Michał Mokrzycki, ale też jaką dla niej wartość ma Piotr Głowacki i jego odważna ofensywna gra. Niestety,  Antonio Majcenić  był cieniem Piotrka i jego boiskowa wartość w Głogowie, co tu kryć, nie była wielka.

ŁKS, żeby odnosić zwycięstwa musi robić wszystko, żeby grać na zero z tyłu. W Głogowie znów to się nie udało. Łodzianie stracili bramkę po stałym fragmencie gry, popełniając juniorskie błędy w kryciu. Nie po raz pierwszy niestety…

Jest zatem nad czym pracować w reprezentacyjnej przerwie. Kolejny ligowy mecz ŁKS zagra 29 marca o godz. 19.30 w Łodzi z broniącą się przed spadkiem Odrą Opole.

Filmowa akcja dała ŁKS gola i trzecie zwycięstwo z rzędu!

ŁKS wygrał trzeci mecz z rzędu. Po 4:2 z Wartą, 3:0 z Chrobrym, teraz jest 1:0 z Odrą. Tak trzymać!

Filmowa akcja, godna stadionów świata dała prowadzenie ŁKS. Po niespodziewanym prostopadłym podaniu Mokrzyckiego i zagraniu wzdłuż bramki Dankowskiego, Feiertag inteligentnie, technicznie piętką zdobył gola. A miałem napastnika za drewnianego. Chce mi się śmiać z samego siebie.

ŁKS w upale postawił na… pressing. Miał przewagę,bdyktował warunki gry. Pytanie, czy po bokserskim uderzeniu łokciem Kupczaka, którego brutalność na powtórkach mroziła krew w żyłach. Muratovic powinien ujrzeć nie żółtą, a czerwoną kartkę? Po ciekawie rozegranym rzucie rożnym, Feiertag w trudnej sytuacji główkował tak, że piłka trafiła w poprzeczkę.

Drużynie ŁKS w wielu akcjach brakowało dokładnego ostatniego podania, kropki nad i, bo przy takiej dominacji powinna prowadzić wyżej.

Druga połowa zaczęła się tak. Przy fatalnym ustawieniu się łodzian kontra Odry skończyła się sytuacją sam na sam, ale Nowak posłał piłkę panu Bogu w okno. W odpowiedzi po prostopadłym podaniu Dankowskiego i pingpongu w polu bramkowym o mały włos gospodarze sami nie strzeliliby sobie gola. Arasa dostał prezent od rywali, ale w dogodnej sytuacji posłał piłkę obok długiego słupka. Szkoda, ta akcja powinna dać drugiego gola!

Niestety, pressing z pierwszej połowy wychodził łodzianom bokiem. ŁKS zepchnięty pod własne pole karne kurczowo bronił z coraz większym trudem prowadzenia. Niestety, tym razem Arasa nie był liderem drużyny. Nie był nawet w stanie wyprowadzić skutecznej kontry.

ŁKS miał szczęście. W doliczonym czasie po kapitalnym strzale z dystansu Bartosa, piłka odbiła się od słupka. Łodzianie uratowali zwycięstwo dzięki bardzo dobrej defensywnej gry w drugiej połowie Tutyskinasa.

Odra Opole – ŁKS 0:1 (0:1)

0:1 – Feiertag (7)

ŁKS: Bomba – Dankowski, Gulen, Tutyskinas, Głowacki, Arasa, Mokrzycki, Kupczak, Wysokiński, Młynarczyk (67, Zając), Feiertag (74, Kelechukwu)

Będzie czas na trenowanie i wyleczenie. Następny mecz ŁKS rozegra 13 września. O godz. 18 podejmie Pogoń Siedlce. A już we wtorek 17 września kolejny mecz na stadionie im. Władysława Króla. 17 września o godz. 19.30 rywalem ŁKS w zaległym meczu I ligi będzie Wisła Kraków.

Dwa zwycięstwo z rzędu, to wielka wartość, ale… ŁKS ma słabe punkty. Jeśli ich nie wyeliminuje, to będzie raz na wozie raz pod wozem

Zdjęcia: Radosław Jóźwiak/Cyfrasport

ŁKS odniósł drugie ligowe zwycięstwo. Czy zatem po początkowym kryzysie ma drużynę zdolną walczyć o czołowe miejsca w I lidze? Moim zdaniem na razie nie. Ma za mało piłkarzy , na których można polegać. Popełniający proste błędy Bomba potrafi wybić się na wielkość i pomóc drużynie w odniesieniu zwycięstwa.

Skrzydłowi – Młynarczyk i Arasa – mają szybkość, polot, technikę i potrafią być dla drużyny wartością dodaną. Panem piłkarzem, coraz pewniej rządzącym zespołem jest trzymający grę i pilnujący taktycznej konstrukcji – Mokrzycki. Stara się mu bardzo pomagać Kupczak, ale… to ciągle za mało.

Największą zmorą w ostatnim, choć wygranym 3:0 meczu z Chrobrym, była momentami beznadzieja gra stoperów i drewniany napastnik, który utrudniał konstruowanie akcji, nie mówiąc o ich wykończeniu. Bez robiących różnicę na plus piłkarzy na tych trzech pozycjach, myślę, że prawdziwych ligowych sukcesów nie będzie.

Rozumiem, że trener Dziółka ma do nich zaufanie i wiarę, że potrafią dużo więcej niż pokazują w ligowych starciach, ale lada chwila ten kredyt musi po prostu się wyczerpać, bo szkodzi zespołowi i jego sportowemu rozwojowi.

Warto jednak podsumować optymistyczną statystką: dwa ostatnie mecze młodych, perspektywicznych graczy: Młynarczyk – gol i asysta, Zając – asysta i gol. Tylko tak dalej!

30 sierpnia o godz. 18 ŁKS zagra z sąsiadem w tabeli – Odrą Opole – który potrafił urwać punkt dotychczasowej rewelacji rozgrywek, opartej na młodych polskich graczach (to jest kierunek!) Stali Rzeszów.

Godne pożegnanie z I ligą. ŁKS odniósł 19 ligowe zwycięstwo. Pokonał Odrę Opole. Teraz czas na ekstraklasę!

Fot. Cyfrasport/ŁKS Łódź

Najlepszy zespół I ligi – ŁKS w ostatnim spotkaniu sezonu pokonał Odrę Opole. To 19 zwycięstwo łodzian w tym sezonie, 13 na własnym boisku. Mecz na stadionie im. Władysława Króla oglądało 16 538 widzów.

Obok ŁKS bezpośredni awans wywalczył Ruch Chorzów. Pary barażowe: 6 czerwca (wtorek), 18:00 – Wisła Kraków – Puszcza Niepołomice, 20:45 – Bruk-Bet Termalica Nieciecza – Stal Rzeszów. 11 czerwca (niedziela), 18:00 – finał.

Przed meczem w Łodzi wzruszająca chwila. Pożegnano Trąbkę i kapitana Dąbrowskiego, którzy odchodzą z ŁKS. Pierwsi swoją wielką szansę mieli goście. Galan trafił w słupek, a piłka po dobitce Czaplińskiego poszybowała nad poprzeczkę. W odpowiedzi gola strzelili gospodarze, Klasę w polu karnym pokazał Pirulo, który po podaniu Trąbki najpierw zwiódł dwóch rywali, a potem strzałem w róg pokonał Kalinowskiego. Piłka jeszcze odbiła się od słupka. To 16 gol Hiszpana w rozgrywkach. W końcówce pierwszej połowy łodzianie mieli jeszcze dwie okazje, ale ani Dankowski, ani Kowalczyk nie zamienili sytuacji na gole, choć szczęście było blisko.

W drugiej połowie kolejnego gola mógł zdobyć Pirulo, ale jego strzał obronił Kalinowski. Po 69 minutach gry murawę opuścił Trąbka. Koledzy żegnali go ustawiając szpaler. Pomocnik w nowym sezonie grać będzie w Stali Mielec.

Odra bardzo chciała wyrównać. Po strzale Czaplińskiego i interwencji Bobka piłka odbiła się od poprzeczki. Wcześniej poprzeczka ratowała łodzian po uderzeniu Galana. W odpowiedzi po strzale głową Kowalczyka piłkę instynktownie odbił Kalinowski. W 90 min boisko opuścił Dąbrowski. Jego też gorąco pożegnali koledzy z zespołu i kibice.

Na godne zakończenie sezonu Bobek i Kowalczyk zostali powołani na zgrupowanie reprezentacji Polski do lat 19.

ŁKS – Odra Opole 1:0(1:0)

1:0 – Pirulo (23)

ŁKS: Bobek – Dankowski, Dąbrowski (90, Śliwa ), Marciniak, Tutyskinas, Trąbka (69, Kort), Mokrzycki (18, Okhronchuk), Kowalczyk, Pirulo, Janczukowicz (46, Jurić), Szeliga (46, Kelechukwu)

Tego nie można zepsuć. ŁKS powinien przypieczętować awans efektownym zwycięstwem. W nagrodę za awans prezent od Jacka Bogusiaka!

W sobotę na stadionie przy al. Unii wielka feta z powodu awansu do ekstraklasy. O godz. 17.30 lider i zwycięzca I-ligowych zmagań ŁKS podejmie w ostatniej ligowej kolejce, grającą już o pietruszkę, bo uratowaną przed spadkiem Odrę Opole. Wierzymy, że łodzianie się zmobilizują, pokażą mistrzowski poziom i kibice zobaczą ciekawe, oby zwycięskie widowisko.

Bilans obu zespołów: ŁKS 18 zwycięstw, 9 remisów, 8 porażek, u siebie 12-3-1. Jedyna porażka u siebie na inaugurację zmagań z GKS Katowice! Bramki: 57-36, u siebie 31-16. Bilans Odry- mecze: 10-7-16, wyjazd: 5-3-8, bramki: 39-47, wyjazd: 8-25. Faworyt jest jeden, oby nie było niemiłej niespodzianki!

Przed meczem ŁKS pożegna Michała Trąbkę, który w przyszłym sezonie będzie reprezentował barwy Stali Mielec. Michał w barwach zespołu z al. Unii rozegrał 128 spotkań.

Fot. Cyfrasport/ŁKS Łódź

Klub otrzymał zgodę prezydent miasta Łodzi na organizację imprezy masowej z maksymalną liczbą osób 17.673 widzów. Wszystko wskazuje na to, że padnie rekord frekwencji Mecz z Wisłą Kraków na stadionie im. Władysława Króla na żywo obejrzało 14.845 widzów. Na kibiców na długo przed sportowym wydarzeniem czeka wiele atrakcji. Jakich? Kto przyjdzie, ten się sam przekona!

Jacek Bogusiak – kustosz pamięci ŁKS mówi: Jest sukces, jest awans. Z tej okazji, dla ludzi, którzy go wywalczyli przygotowałem niespodziankę, grafikę, autorstwa Dariusza Urbańskiego. Grafika o wymiarach 40×30 cm, oprawiona w ramę, wykonana jest ołówkiem. Będzie wręczona podczas fety z okazji awansu do ekstraklasy prezesowi Tomaszowi Salskiemu. Kopię grafiki w formacie A4 dostaną także wszyscy członkowie piłkarskiej ekipy, która wywalczyła awans: piłkarze, trenerzy, kierownik drużyny, medycy, ludzie odpowiedzialni za przygotowanie sprzętu. Kopii będzie trzydzieści osiem.

To jest pewne. ŁKS nie potrzebuje kadrowej rewolucji. Musi się jednak wzmocnić przed batalią w ekstraklasie

Fot. Mateusz Słodkowski/Cyfrasport/ŁKS Łódź

Widać, jak kluczowe znaczenie miały: bezcenny remis ŁKS w Gdyni z Arką 1:1, znakomita akcja i przemyślany strzał Mateusza Kowalczyka oraz wspaniała interwencja przy rzucie karnym Aleksandra Bobka. Gdy awans jest za rogiem robi się wyjątkowo nerwowo. Koronnym tego dowodem postawa Wisły Kraków, która miała wszystko w swoich rękach, a raczej nogach, żeby wywalczyć bezpośredni awans, ale przegrała u siebie z walczącym o ligową pietruszkę Zagłębiem Sosnowiec i spadła na piąte miejsce. Ostatnia ligowa kolejka będzie pasjonująco, choć jedno już jest pewne, drużynie ŁKS nikt nie odbierze tytułu mistrza ligi i awansu do ekstraklasy.

Złe miłego początki. Rozgrywki łodzianie zaczęli od 0:2 na własnym stadionie z GKS Katowice, ale potem szybko i zdecydowanie szli do przodu, co zaskakiwało nawet ich sympatyków. ŁKS rósł w siłę, choć potrafił się też boleśnie potknąć, ale nie notował ligowych wpadek, które przydarzały się konkurencji. A znakiem wielkiego postępy w organizacji gry i skuteczności był rewanżowy mecz z GKS w Katowicach, wygrany przez ŁKS aż 5:1.

Mistrzowski ŁKS ma swoje atuty: bardzo zdolnych młodzieżowców, lidera Pirulo, skonsolidowany blok obronny, potrafiącego trzymać grę Michała Mokrzyckiego. Musi jednak poszukać konkurencji w drugiej linii, mocnego gracza w miejsce Michała Trąbki, który odchodzi do Stali Mielec oraz bramkostrzelnego napastnika, byleby tylko nie Bartosza Śpiączki, który zanotował właśnie siódmy spadek w karierze!

Na pewno w ŁKS nie potrzeba kadrowej rewolucji. Jest drużyna, która nie popełnia już prostych błędów w defensywie, gdy po dziecinnie traconych piłkach w szybkim ataku, narażała się na szybkie kontry, przynoszące gole i zwycięstwa rywalom.

ŁKS może doczekać się w tym sezonie aż trzech awansów, co byłoby ewenementem na międzynarodową skalę. Druga drużyna ŁKS jest liderem w swojej grupie III ligi, ma 3 punkty przewagi nad Legionovią na trzy kolejki przed końcem zmagań. Trzeci zespół rządzi w klasie okręgowej, ma 10 punktów przewagi nad drugą Stalą Głowno. Tu też do końca zmagań są trzy ligowe kolejki, a zatem awans jest pewny.

Wszystko wskazuje na to, że podsumowaniem sezonu przez ŁKS będzie pobicie rekordu, rekordu frekwencji na pięknym stadionie im. Władysława Króla. W sobotę (godz. 17.30) na ostatnim w sezonie meczu z Odrą Opole ma się zjawię ponad 15 tysięcy kibiców!

Kazimierz Moskal znalazł kolejnego jokera w talii, który zapewnił zwycięstwo ŁKS

fot. lkslodz.pl

Brawo. ŁKS pokonał w Opolu Odrę 2:1. Odniósł 10 zwycięstwo w sezonie, ma 34 punkty na swoim koncie. W ostatniej kolejce jesieni łodzianie 11 listopada o godz. 20.30 zagrają w Katowicach z GKS.

Trener Kazimierz Moskal jest niesamowity. Odkrył tej jesieni dla ligowej drużyny kilku, jak się okazało, ważnych piłkarzy. Ostatnim asem w rękawie, prawdziwym jokerem w talii został Stipe Jurić, który zdobył zwycięskiego gola w Opolu.

W zeszłym sezonie Jurić zagrał 20 meczów, 743 minuty na boisku, dwie bramki, w tym – trzy spotkania 32 minuty i dwa gole! Imponująca skuteczność.

Jurić nie grał w pierwszym zespole ŁKS-u przez niemal pół roku. Jego poprzedni występ w biało-czerwono-białej koszulce miał miejsce w środku maja, gdy pojawił się na ostatni kwadrans nomen omen meczu z Odrą Opole (0:4). Długo pracował nad odbudową formy, ale jak widać się opłaciło. Stał się w końcówce rundy ważnym piłkarzem zespołu.

Kazimierz Moskal o skuteczności  Stipe Juricia: – Cieszy to, że ma ten instynkt taki, który cechuje napastników. Potrafi się znaleźć i zrobić tę różnicę. To jest cenne. Długo czekaliśmy na Stipe, bo miał jakieś tam braki, ale widzę, że czuje się on coraz lepiej i mam nadzieję, że dalej tak będzie.

ŁKS. Trener Kazimierz Moskal potrafi wyciągać piłkarzy z futbolowego niebytu

W sobotę o godz. 15 ŁKS zagra w Opolu z Odrą, Na razie łodzianom, nie ma co kryć, idzie w lidze. Bilans jest godny… wicelidera. ŁKS doznał porażki 27 sierpnia (0:1 z Chojniczanką w Chojnicach, na własnym stadionie ostatniej porażki doznał 16 lipca).Ma już więc na koncie osiem kolejnych ligowych starć bez przegranej. Łodzianie okazali się lepsi od zespołu z najlepszym atakiem w lidze (28 bramek) i drużynie najlepszej na wyjazdach (sześć wygranych).

fot. lkslodz.pl

To bez wątpienia wielka zasługa i trenerski nos Kazimierza Moskala. Szkoleniowiec potrafi wyciągać piłkarzy z futbolowego niebytu. Przykład doświadczonego stopera czy ostatnio defensywnego pomocnika 25-letniego Władysława Ochronczuka, który nabrał futbolowego doświadczenia w lidze ukraińskiej. Niestety, jego początek przygody z ŁKS był po prostu nieudany. Dostał szansę, ale jej nie wykorzystał. Grał coraz mniej, wręcz futbolowe ogony. Zaczęto coraz głośniej mówić o nietrafionym transferze. Bez dwóch ostatnich meczów miał na koncie 9 ligowych spotkań i tylko 280 minut na boisku.

Moskal o nim nie zapomniał. Bez cienia wątpliwości uważnie obserwował piłkarza na treningach, dał mu czas na adaptację, zrozumienie tego, czego oczekuje od Ukraińca na boisku. Jasne, trochę to była przymusowa sytuacja, wobec kontuzji w zespole, ale… Ochronczuk zagrał w dwóch ostatnich pojedynkach z Resovią (3:0) i Arką (3:1) od pierwszej do ostatniej minuty. I tu trzeba od razu dodać, że z minuty na minutę pobytu na boisku spisywał się lepiej. Wisienką na torcie był doliczony czas w spotkaniu z gdynianami. W ostatniej kontrze po świetnym prostopadłym podaniu Ochronczuka, Stipe Jurić wykorzystał sytuację sam na sam posyłając piłkę obok bramkarza.

Drugim odkopanym z niebytu piłkarzem jest bez wątpienia wspomniany autor dwóch goli w dwóch kolejnych meczach z rzędu – Jurić. Czekamy na przełamanie Nelsona Balongo, który choć ma zatrważająco słabe statystyki (0 goli, 0 asyst) w kombinacyjnej grze Moskala spełnia swoją rolę.

Teraz cierpliwie czekamy na mocne wejście Grzegorza Glapki, który w ostatnim spotkaniu pokazał się tym, że oddał swoje… spodenki Pirulo, któremu wcześniej rywal kompletnie zniszczył gatki z meczowego kompletu. Na razie młodzian pokazał się z dobrej strony w drugiej drużynie. Miał duży udział w złojeniu skóry rezerwom Legii. Strzelił dwie z siedmiu zaaplikowanych rywalom z Warszawy bramek!

© 2025 Ryżową Szczotką

Theme by Anders NorenUp ↑