Rezerwowy Pafka

Tag: łks ruch

Prestiżowa porażka ŁKS. Czy wiosną łodzianie nie będą walczyć o nic?

Piłka nożna potrafi być wyjątkowo okrutna i bezwzględnie ukarać za brak skuteczności. Sprawdziło się w meczu z Ruchem sprawdzone futbolowe powiedzenie, że niewykorzystane sytuacje się mszczą. Po bezbarwnej pierwszej połowie z Ruchem na początku drugiej ŁKS powinien objąć prowadzenie. W bardzo dobrej sytuacji znalazł się Pirulo, ale Turk obronił jego strzał. W odpowiedzi nieomal natychmiastowej gola strzelił Ruch. Tuż przy słupku uderzył Barański i pokonał Bobka.

Łodzianie atakowali tak jak nas ostatnio do tego w Łodzi przyzwyczaili – wolno, schematycznie, bez pomysłu. Miał swoją szansę Pirulo, ale jej nie wykorzystał. Po strzale Mokrzyckiego i rykoszecie, refleksem zaimponował znów golkiper gości.

ŁKS w trzecim kolejnym meczu na własnym boisku nie strzelił gola. Czy to skazuje łodzian na bycie drużyną środka, która wiosną nie będzie walczyć… o nic. Nie będzie jej groził spadek, nie znajdzie się też w gronie zespołów, które powalczą w barażach o awans. Klasyczne ligowe średniactwo i nic więcej?

Jakub Dziółka (trener ŁKS): Jesteśmy rozczarowani wynikiem. Myślę, że w pierwszej połowie mieliśmy w sobie dużo emocji i to nam w niektórych sytuacjach przeszkadzało w podejmowaniu dobrych decyzji, szczególnie w działaniach z piłką. Nie byliśmy powtarzalni w grze w ataku. W drugiej połowie mieliśmy sytuację, których niestety nie udało się wykorzystać.

Dawid Szulczek (trener Ruchu): W piłce nożnej nie zawsze faworyt wygrywa. Nie ma co biczować piłkarzy ŁKS, bo sumarycznie byli nieco lepsi, ale działo się to dopiero po strzeleniu przez nas bramki. Mam nadzieję, że po przerwie na kadrę nie będziemy potrzebować tyle szczęścia, żeby wygrać mecz. Z drugiej strony, zrobiliśmy duży progres.

Widzów: 10512

W następnej serii spotkań łodzianie zmierzą się na stadionie Króla z Polonią Warszawa (8 listopada, godz. 20.30).

ŁKS Łódź –  Ruch Chorzów 0:1 (0:0)
0:1 – Barański (49)
ŁKS: Bobek – Dankowski, Gulen, Wiech, Głowacki – Kupczak, Mokrzycki, Pirulo (64, Wysokiński) – Balić (57, Młynarczyk), Arasa, Feiertag (65, Sitek)

Na pocieszenie pozostaje sukces drugiej drużyny ŁKS, która wygrała na wyjeździe z GKS Jastrzębie 1:0, po golu Lipienia, choć od 25 minuty grała w dziesiątkę. Czerwoną kartkę za faul taktyczny ujrzał Ślęzak.

W kolejnych, ważnych ligowych meczach ŁKS groźny, skuteczny napastnik będzie na wagę złota

Fot. Łukasz Grochala/Cyfrasport

Na czym musi się skupić ŁKS na treningowych zajęciach? Na skutecznym rozgrywaniu ataku pozycyjnego. Mecz ze Stalą Stalowa Wola (0:0) pokazał, że przy zmasowanej, mądrze prowadzonej grze obronnej, ŁKS momentami jest bezradny.

To może w przyszłości, bo przed łodzianami spotkania z drużynami, które będą dążyć do zwycięstwa i powinny prowadzić otwartą grę czyli z rewelacją rozgrywek Stalą Rzeszów (na wyjeździe, 26 października, godz. 17.30) i Ruchem Chorzów (u siebie, 3 listopada, o godz. 14.30).

W każdym razie podczas spotkania ze Stalą wydawało się, że w czasie reprezentacyjnej przerwie łodzianie tak mocno dostali w kość, że podczas meczu męczyli się albo byli zmęczeni okrutnie, grając wolno, w jednym tempie, bez pomysłu i fantazji.

Kluczem do rozpracowania przeciwnika, który broni się w jedenastu jest wygrywanie pojedynków jeden na jeden na skrzydłach, co do przerwy udawało się Młynarczykowi, a po przerwie nie udawało się wcale Baliciowi (co dzieje się z tym piłkarzem?!).

Ważnym ogniwem w ofensywnej grze jest środkowy napastnik, którego w przypadku ŁKS, w tym spotkaniu… nie było. Feiertag, mówiąc łagodnie, tym razem przeszedł obok spotkania. Niestety, źle pozycjonował się w polu karnym czy bramkowym. Spóźniał się, nie czytał gry partnerów. Nie potrafił tym razem nawet skutecznie przytrzymać piłki. Na dodatek, gdy już miał swoją szansę, to ją marnował okrutnie. Oby to był tylko wypadek przy pracy, bo skuteczny i tworzący grę napastnik jest nie tylko w ŁKS na wagę złota.

Remis ŁKS jak porażka. Ten podział punktów to gwóźdź do ekstraklasowej trumny?!

ŁKS stoczył kolejny mecz o ligowe życie z innym beniaminkiem – Ruchem Chorzów, z którym w pierwszej rundzie przegrał 0:2. Niestety, nie wygrał go. Podział punktów wydaje się gwoździem do ligowej trumny dla obu drużyn. Łodzianie wygrali w lidze ostatni mecz, tak to nie omyłka… 20 sierpnia. No, po prostu ekstraklasowa tragedia. Trener Stokowiec po objęciu ŁKS jeszcze nie zanotował zwycięstwa. Rodzi się zatem oczywiste pytanie: po co i komu potrzebna była szkoleniowa zmiana?!

Już w pierwszej akcji meczu ŁKS mógł prowadzić, ale w dogodnej sytuacji kapitan Mokrzycki przestrzelił. W odpowiedzi niezwykle udana, ofiarna interwencja Flisa po strzale Monety. Trzecia sytuacja przyniosła gola. Tejan odebrał piłkę Podstawskiemu, piłka trafiła do Hotiego, który pięknym strzałem w róg zza pola karnego dał łodzianom prowadzenie. Zasłużone, bo do przerwy ŁKS był lepszym zespołem.

Ruch, co zrozumiałe, od pierwszej minuty drugiej połowy starał się odrobić straty. Zepchnął gospodarzy pod własną bramkę. W dogodnej sytuacji na granicy samobója ratował łodzian Gulen. Arbiter Jakubik chciał podyktować rzut karny dla Ruchu, ale po analizie VAR go i słusznie sędzia go anulował, bo nie było faulu Hotiego w polu karnym. W tej sytuacji ŁKS miał szczęście, w kolejnej już nie. Głowacki za łatwo dał się uprzedzić Szurowi i obrońca Ruchu doprowadził do wyrównania. Niestety, obrońca nie po raz pierwszy popełnia błędy w kryciu. Wielkie rozczarowanie.

ŁKS – Ruch Chorzów 1:1 (1:0)

1:0 – Hoti (32), 1:1 – Szur (88, głową)

ŁKS: Bobek – Szeliga, Gulen, Flis, Głowacki – Ramirez (71, Młynarczyk), Mokrzycki (84, Małachowski), Louveau, Hoti (85, Lorenc), Zając (61, Pirulo) – Tejan (71, Jurić)

ŁKS. Podziękowania należą się debiutantowi, Aleksandrowi Bobkowi i… Wielkiej Łódzkiej Pani Poprzeczce

Zdjęcia: Radosław Jóźwiak/Cyfrasport/ŁKS Łódź

Nareszcie. Promyczek radości po tygodniach wielkiej futbolowej smuty. Jest remis z Legią ale… ŁKS po raz ostatni wygrał w ekstraklasie, gdy jeszcze nie rozpoczął się rok szkolny (20 sierpnia pokonał w ŁodziPogoń Szczecin 1:0). Nowy trener Piotr Stokowiec nadal ma fatalny bilans – pięć porażek i dwa remisy. Powiedzmy szczerze, że nie byłoby tego sukcesu, gdyby nie Wielka Łódzka Pani Poprzeczka, znakomicie interweniujący Aleksander Bobek i gol debiutanta Jędrzeja Zająca.

Sytuacja łodzian w tabeli jest nadal dramatyczna, żeby nie powiedzieć tragiczna. W siedemnastu spotkaniach zdobyli ledwo dziewięć punktów, bez punktu w meczach wyjazdowych, tracąc dziewięć punktów do bezpiecznej strefy, gwarantującej utrzymanie się w ekstraklasie. To był już 12. mecz z rzędu w ekstraklasie bez zwycięstwa ŁKS. Dziewięć z nich łodzianie przegrali!

Nie można jednak rzucić ręcznika na futbolowy ring i z niego zejść, dopóki piłka w grze, bo… czy się stoi czy się leży 10 milionów złotych się należy. Tyle mniej więcej dostanie na koniec sezonu ostatni zespół tabeli plus niezła kasa za Pro Junior System, na co ŁKS ma szansę.

ŁKS, żeby realnie myśleć o utrzymanie, musi zaliczyć serię ligowych zwycięstw, a wszystko zacząć trzeba od spotkania z Ruchem. Dojdzie do niego 17 grudnia o godz. 12.30 na stadionie przy al. Unii. Czy znów na trybunach będzie ponad 10 tysięcy widzów, jak podczas spotkania z Legią?

Druga ligowa porażka ŁKS. Łodzianie zaprezentowali ligową słabiznę. Z taką grą nie mają czego szukać w ekstraklasie. Będą tylko chłopcem do bicia i dostarczycielem punktów!

Drugi ligowy mecz i druga porażka ŁKS. Początek zmagań, a tu czarna, łódzka sportowa rozpacz. Na razie nowi piłkarze są osłabieniem, a nie wzmocnieniem zespołu. Dzisiejszy ŁKS wydaje się słabszy od tego, który wywalczył awans, ale za to zarobi z milion euro na transferze swojego najlepszego pomocnika – Kowalczyka. Czy jest w tym sens i logika?!

W wyjściowej jedenastce ŁKS pojawił się napastnik Glapka, w roli… prawego obrońcy. W składzie zabrakło lidera zespołu z czasów gry w I lidze – Hiszpana Pirulo i obrońcy Dankowskiego. Obaj są kontuzjowani. W minionym sezonie w I lidze ŁKS pokonał chorzowian w Łodzi 2:0 i zremisował na wyjeździe 3:3.

W 9 min strzał z dystansu Ramireza z trudem obronił Bielecki. To była próba otrząśnięcia się z początkowej zdecydowanej przewagi gospodarzy. Na chwilę… ŁKS pogubił się dziecinnie pod własną bramką. Uwaga ta dotyczy ogranego niczym junior Monsalve. Nie wystarczyła świetna interwencja Bobka. Przy dobitce z metra był bezradny. Gdzie byli pozostali obrońcy łodzian?!

ŁKS cały czas miał pod górkę. W 28 min uraz barku wyeliminował z gry napastnika Tejana. Dwie minuty później Szeliga doprowadził do wyrównania, ale był na pozycji spalonej. W kolejnej akcji po składnej wymianie piłek Głowacki odegrał piłkę na 14 metr do niepilnowanego Szeligi, a ten posłał piłkę panu Bogu w okno. ŁKS osiągnął przewagę. Po woleju Ramireza z linii bramkowej piłkę wybił Michalski. W jednej akcji były trzy szanse na zdobycie gola. Niestety, żadna nie została wykorzystana.

Ciężko było patrzeć na to, jak szybki i przebojowy Szczepan ogrywa łódzkich piłkarzy, a ci nie mogą znaleźć sposobu, żeby go zatrzymać. Taka bezradność nie przystoi drużynie walczącej w ekstraklasie.

Na początku drugiej połowy, po łatwej stracie łodzian, Starzyński przebiegł kilkadziesiąt metrów i w dogodnej sytuacji strzelił na szczęście dla gości niecelnie.

W odpowiedzi Ramirez przedryblował kilku rywali, ale został zatrzymany. Para poszła w gwizdek, choć Hiszpan w tym rajdzie miał przynajmniej dwa momenty, żeby strzelać na bramkę Ruchu.

ŁKS miał przewagę, ale co z tego, skoro nie miał pomysłu jak przeprowadzić groźny atak, który przyniesie wyrównanie. I to się źle skończyło.

ŁKS nadal nie był w stanie zatrzymać Szczepana. Ten idealnie obsłużył Swędrowskiego, który pewnie wykorzystał sytuację sam na sam. ŁKS kończył mecz w dziesiątkę, bo drugą żółtą kartkę w 82 min ujrzał Mokrzycki. Słabo, słabo, słabiusieńko. Mośna tylko było rwać włosy z głowy.

Nie doszło na boisku do pojedynku braci Letniowski. Gdy wszedł ełkaesiak Jakub, Juliusz (pojawił się w wyjściowym składzie) już obserwował mecz z ławki rezerwowych Ruchu.

Ruch Chorzów – ŁKS 2:0 (1:0)

1:0 – Michalski (14), 2:0 – Swędrowski (75)

ŁKS: Bobek – Glapka (66, Lorenc), Mosalve, Marciniak, Głowacki (81, Tutyskinas) – Mokrzycki, Ramirez, Hoti (66, Letniowski) – Janczukowicz (81, Jurić), Tejan (28, Śliwa), Szeliga

Druga drużyna ŁKS przegrała ligowy mecz z Wisłą Puławy 1:3. Honorowego gola strzelił Bąkowicz.

Ruch – ŁKS 3:3. Ta sprawa jest niezwykle skomplikowana i niejasna. Po jakich zagraniach ręką dyktować jedenastkę?

Znów piłkarska I liga w propagowaniu pełnego emocji i niespodziewanych zwrotów akcji futbolowego widowiska przebiła ekstraklasę. Pojedynek ŁKS z Ruchem (3:3) okazał się prawdziwym, a nie papierowym hitem. Było w nim wszystko, co kibice kochają najbardziej – grad goli, wielka ambicja i wola walki do ostatniej piłki.

ŁKS musiał zadowolić się remisem, gdyż w 11 minucie doliczonego czasu gry sędzia Paweł Raczkowski z Warszawy podyktował jedenastkę za zagranie ręką w polu karnym. Tym razem padło na Macieja Śliwę. Po kolejnej centrze i zamieszaniu pod bramką piłka trafiła go w rękę. Czy to było celowe czy przypadkowe zagranie nie mające wpływu na przebieg wydarzeń musiała rozstrzygać technologia czyli VAR. Arbiter obejrzał akcję i uznał, że gospodarzom należy się jedenastka, którą wykorzystał Tomasz Foszmańczyk.

Trener ŁKS Kazimierz Moskal po najbardziej emocjonującym pojedynku potrafi trzeźwo i sprawiedliwie oceniać wydarzenia. Tym razem odniósł się też do rzutu karnego i trudno nie przyznać mu racji.

Kazimierz Moskal: – Wydaje mi się, że tak ogólnie patrząc na to co się dzieje, z sytuacjami z rękami w polu karnym – to ten przepis powinien być jakoś zmieniony czy uporządkowany. Kto jest od tego żeby sprawdzić czy ręka jest ułożona naturalnie czy nienaturalnie, gdy zawodnik skacze, biegnie czy się przewraca? Kiedy jest naturalnie ułożona? Ja nie wiem. Jest tyle kontrowersji w ostatnim czasie, jeśli chodzi o te zagrania ręką w polu karnym, że naprawdę warto by było to mocno przemyśleć. 

ŁKS. Łodzianie stracili gola w 10 minucie doliczonego czasu gry! Zamiast zwycięstwa, jest rozczarowujący remis

Hitowe starcie I ligi było emocjonującym, pełnym zmiennych wydarzeń widowiskiem, godnym dwóch rywali walczących o awans do ekstraklasy. Wielki żal, że ŁKS nie potrafił utrzymań ciężko wywalczonego prowadzenia i stracił gola na wagę remisu w 10 minucie doliczonego czasu gry!

Na początku meczu ŁKS zaskoczył rywali wysokim pressingiem. Miał inicjatywę i kolejne okazje. Do trzech razy sztuka. Po znakomitym podaniu Pirulo. Janczkowicz wziął na plecy obrońcę i posłał piłkę w krótki róg bramki gospodarzy. To pierwszy gol z gry stracony wiosną przez chorzowian.

Pierwsza groźna akcja gospodarzy przyniosła im wyrównanie. ŁKS atakował, ale piłkę stracił Kowalczyk, Ruch przeprowadził składną kontrę, zakończoną precyzyjnym uderzeniem w róg Wójtowicza. Ruch poszedł za ciosem. Łodzianie kryli dwóch napastników gospodarzy jak dzieci uczące się futbolu. Najpierw potrafił odwrócić się z piłką w stronę bramki Kobusiński, a za chwilę podobnie zachował się Szczepan, który efektownym uderzeniem pod poprzeczkę dał Ruchowi prowadzenie. Łodzianie nie dawali za wygraną. Po dośrodkowaniu z rzutu wolnego Mokrzyckiego, niepilnowany Dąbrowski z kilku metrów posłał piłkę głową do siatki.

Na początku drugiej połowy dwie bramkowe okazje, niestety niewykorzystane, miał Szeliga. Potem tuż tuż nad poprzeczkę posłał piłkę Trąbka. Co się odwlecze to nie uciecze. Po zagraniu Mokrzyckiego i serii odbić i wybić piłki, trafiła ona do Trąbki. Ten strzelił, a futbolówkę do własnej bramki skierował Sadlok, który osiem minut wcześniej pojawił się na boisku. To nie był koniec emocji. Po rzucie rożnym znów w defensywie przysnęli łodzianie i chorzowianie strzelili bramkę. Po analizie VAR arbiter gola nie uznał, dopatrując się po drodze zagrania ręką. W kolejnej akcji VAR analizował czy ręką w polu karnym zagrał Śliwa. Tym razem arbiter uznał, że było przewinienie i podyktował jedenastkę. W 10 minucie doliczonego czasu gry do wyrównania doprowadził Foszmańczyk.

Z każdą upływającą minutą grać składnie było coraz trudniej, a to dlatego, że obu zespołom przyszło walczyć na futbolowym kartoflisku.

Mecz oglądało 10 tysięcy kibiców Ruchu. Fanów ŁKS na stadionie w Gliwicach nie było. Wielka szkoda.

Kazimierz Moskal: Obie drużyny czują po meczu niedosyt. Spotkanie stało na niezłym poziomie.Zespoły ŁKS i Ruchu chciały grać w piłkę.

Tomasz Łapiński: Jak najwięcej takich spotkań w I lidze!

Ruch Chorzów – ŁKS Łódź 3:3 (2:2)

0:1 – Janczukowicz (26), 1:1 – Wójtowicz (30), 2:1 – Szczepan (37), 2:2 – Dąbrowski (45+3, głową), 2:3 – Sadlok (81, samobójcza), 3:3 – Foszmańczyk (90+10, karny)

ŁKS: Bobek – Dankowski, Dąbrowski, Marciniak, Spremo (90, Balongo), Ochrończuk, Mokrzycki, Kowalczyk (32, Trąbka), Pirulo (90, Śliwa), Janczukowicz (90, Balongo), Szeliga (76, Jurić)

Przed nami hit piłkarskiej I ligi Ruch – ŁKS. Miasto Chorzów motywuje i wspiera klub, a co robi miasto Łódź?!

Fot. lkslodz.pl

Przed nami wielki hit piłkarskiej I ligi. W niedzielę o godz. 14.45 wicelider Ruch Chorzów podejmie w Gliwicach lidera – ŁKS Łódź. Transmisja w Polsat Sport. Zainteresowanie fanów było ogromne. W 48 godzin rozeszły się wszystkie bilety. Na żywo to spotkanie będzie obserwować 9913, jednak wśród nich nie będzie ani jednego kibica ŁKS. Wielka szkoda.

Piłkarze ŁKS wyjadą do Gliwic po sobotnim treningu. Być może w meczowej kadrze pojawi się ważny obrońca – Nacho Monsalve.

Dobrze by było powtórzyć, a nawet jeszcze polepszyć statystyki ze spotkania ze Stalą Rzeszów (1:0). Wygrane pojedynki: 55% (trzeci wynik w sezonie). Wygrane pojedynki w ofensywie: 56% (najlepszy wynik w sezonie). Strzały: 18-8. 11 zawodników strzelało na bramkę Stali. Najwięcej odbiorów: Kamil Dankowski (7).

Przed takim pojedynkiem wszystkie gesty wsparcia są ważne. Co zrobiło miasto Łódź? Nic, swego czasu rozdało marne sportowe dotacje i zapadło w znany od lat sportowy sen.

Tymczasem miasto Chorzów wykupiło kolejny pakiet akcji Ruchu. Na ten cel przeznaczono 2 mln zł. To kwota zgodna z zapisami przyjętej w grudniu uchwały budżetowej na 2023 r. Miasto Chorzów od wielu lat uwaga! uwaga! To znamienne i znaczące: jest głównym partnerem klubu i zasila jego budżet poprzez wykup akcji oraz umowy na promocję poprzez sport.

Miasto wesprze Ruch kwotą 2 milionów złotych. Dotacja – jak zwykle ostatnimi czasy – spływa na Cichą w formie wykupu akcji spółki. Taka kwota była zapisana klubowi w budżecie samorządu na 2023 rok. Zostanie przekazana już wkrótce, a nie w płaconych w późniejszych terminach transzach – by Niebieskim łatwiej było radzić sobie z dyskomfortem wywołanym koniecznością gry w Gliwicach – podaje dziennik „Sport”.
Na dwóch milionach w tym roku się nie skończy. Zgodnie z zapowiedziami, magistrat dorzuci coś jeszcze: kwotę mającą oddawać wysokość umowy między Ruchem a Piastem, warunkującą, że jeden mecz kosztuje wynajmującego 135 tysięcy złotych brutto. Spotkań będzie łącznie w rundzie wiosennej osiem plus ewentualny jeden albo dwa baraże.

ŁKS. W prestiżowym spotkaniu zanotował występ jak marzenie. Tylko zazdrościć!

Nic tylko zazdrościć. Każdy by tak chciał. Rozegrać najlepszy mecz w życiu (wierzymy, że będą następne!) w takim dniu, urodzin swojego klubu i walnie przyczynić się do zwycięstwo to dowodzi, że marzenia się spełniają. Mieszko Lorenc zaliczył kluczową bramkową asystę, strzelił pięknego gola, trzymał środek pola, nie pozwalając rywalom na zbyt wiele. Po raz kolejny trenerskiego nosa miał Kazimierz Moskal wstawiając Lorenca do wyjściowej jedenastki. Jego decyzje przyniosły sukces. ŁKS pokonał Ruch 2:0.

Trzeba powiedzieć, że to pierwsze spotkanie łodzian w tym sezonie, w którym nikt nie… zawiódł. Wszyscy trzymali poziom, w tym rezerwowi. ŁKS zaprezentował się jako zgrany team, ogarnięty duchem walki. Taka postawa przyniosła prestiżowy sukces.

Garść pomeczowych opinii.

Kazimierz Moskal:  Cieszy, że wygraliśmy w takim dniu, zachowaliśmy czyste konto i to pomimo problemów, które pojawiły się ostatnio. Na przykład Bartosz Szeliga wypadł nam z kadry meczowej w trakcie porannego rozruchu. Nie był to łatwy mecz, dlatego cieszymy się z trzech punktów i myślimy już o następnym wyzwaniu.

Jarosław Skrobacz: Łodzianie wygrali zasłużenie. Do pewnego momentu próbowaliśmy grać, stwarzając sobie jakieś sytuacje. Szczególnie przy stanie 0:0. Podeszliśmy do ŁKS wysoko, chcąc odebrać mu piłkę. Chcieliśmy grać jak najdalej od swojej bramki. Do pewnego momentu ten plan realizowaliśmy. Posypało się to troszkę po starcie gola. Strata drugiej bramki to było coś, co nie powinno się wydarzyć. Nie przystoi nam tracić takie gole. Jeśli w ten sposób będziemy tracić bramki, to będzie ciężko. Niemniej dziękuje drużynie za zaangażowanie i próbę odrobienia strat. Dla nas ten mecz był bez większej historii.

Mieszko Lorenc: Trener oceni moją grę. Mam nadzieję, że wykonałem postawione mi zadania. Ważne, że wygraliśmy ważny mecz i z tego trzeba się najbardziej cieszyć. Dostałem szansę i ją wykorzystałem. Mam nadzieję, że za tydzień będzie podobnie. Był to ciężki mecz, ale najważniejsze, że wygrany.

Tomasz Foszmańczyk: Łodzianie grali wysoko i gdy szybko odebrali nam piłkę mieli bramkowe okazje. Przegraliśmy środek pola, za wolno organizowaliśmy się w obronie po stratach piłki.

ŁKS. Taki mecz zdarza się tylko raz. Koniecznie trzeba go wygrać!

ŁKS czeka jeden z najbardziej prestiżowych spotkań rundy. Dziś w dniu swoich urodzin łódzki klub na stadionie im. Władysława Króla o godz. 20.30 w bardzo prestiżowym spotkaniu dawnych potęg podejmie Ruch Chorzów. Transmisja na Polsat Sport Extra. Stawka jest wysoka, bo mimo ostatnich ligowych wpadek zwycięzca ma szansę na fotel lidera ligi. Wystarczy, że Wisła Kraków nie wygra swojego spotkania. Pojedynek poprowadzi jeden z najbardziej doświadczonych i najlepszych polskich arbitrów Tomasz Musiał, syn legendarnego piłkarza Adama.

ŁKS doznał drugiej porażki w sezonie, przegrywając ze Stalą w Rzeszowie 0:1. Skoro najlepszy, obok bramkarza Arndta, był rezerwowy Kelechukwu, to nie jest wykluczone, że tym razem pojawi się w wyjściowej jedenastce. Oby tym razem nie stało się tak, jak pierwszą połowę spotkania w Rzeszowie podsumował Kazimierz Moskal: – Nie było nas na boisku!

Ruch zremisował z Chojniczanką 1:1, tracąc gola w doliczonym czasie gry. Jarosław Skrobacz (trener Ruchu):- Przy stanie 1:0 Chojniczanka dążyła do strzelenia bramki, a my też mieliśmy swoje sytuacje. Bramka w jedną czy drugą stronę mogła paść wcześniej. Strasznie nas boli, że tracimy gola w doliczonym czasie gry. Nie udało nam się wybronić i to kolejne spotkanie, w którym nie dowozimy prowadzenia do końca. Nastrój w szatni, jakbyśmy dziś przegrali. – Boli nas to, co się stało – powiedział autor gola Tomasz Swędrowski.

Trener Skrobacz o pojedynku z ŁKS: – Zagrajmy dobrze w Łodzi, przywieźmy do Chorzowa trzy punkty i na pewno będziemy zadowoleni. Być może zagrają Patryk Sikora i Maciej Sadlok. Nie wystąpi kontuzjowany Przemysław Szur.

– Każde spotkanie jest wyjątkowe, tym razem zmierzymy się z niepokonanym zespołem. Na pewno mecz zapowiada się ciekawie i liczymy na to, że będzie on również na dobrym poziomie. Ruch chce grać w piłkę, ma duże ambicje. Mam nadzieję, że po oglądnięciu gry przede wszystkim Benfiki w Lidze Mistrzów, będziemy zmotywowani – powiedział na konferencji Kazimierz Moskal.

Piątkowe starcie będzie 129 oficjalnym meczem o punkty obu ekip. Bilans jest korzystniejszy dla Niebieskich, czyli chorzowian, którzy wygrali 55 meczów. ŁKS był górą 42 razy. 31 potyczek kończyło się remisowo. Bilans bramkowy to 234 – 189 na korzyść chorzowian.

© 2024 Ryżową Szczotką

Theme by Anders NorenUp ↑