
Fot. ŁKS Łódź
Adam Graf przestrzelił po raz kolejny. Dokonane przez niego transfery w większości były nieudane i doprowadziły do tego, do czego doprowadziły czyli mizernego jedenastego miejsca ŁKS w rozgrywkach I ligi. Może zatem dobrze, że nie on w nowym rozdaniu będzie w pierwszej kolejności odpowiadał za transfery.
Ostatni nieudany mecz ze Zniczem znów zasiał ziarno wątpliwości: jest podstawa na której można budować solidny zespół walczący o ekstraklasę czy jej nie ma. Nowi, lepsi gracze tak czy tak będą zespołowi potrzebni.
W tej sytuacji taka transferowa przestroga. ŁKS szukał nowych piłkarzy gdzie tylko się dało – w kraju i za granicą. Znalazł w większości, co tu kryć marnych. A miał tuż pod bokiem prawdziwy talent, wschodzącą gwiazdeczką polskiej piłki, tylko do oszlifowania.
W I lidze grali piłkarze, którzy pomogliby wejść łodzianom na wyższy sportowy poziom. A ŁKS? Jakby ich kompletnie nie zauważał, oddając walkowerem fakt, że jest się na miejscu i widzi na co dzień, kto gdzie i jak gra w piłkę nożną na zapleczu ekstraklasa.
W pojedynku ze Zniczem łódzką defensywę rozstawiał po kątach, zmuszając ją momentami do kompromitujących zagrań 20-letni ofensywny pomocnik Wiktor Nowak. Nic, tylko natychmiast podpisywać z nim transferową umowę. Niestety, to już jest chyba niemożliwe. Wcześniej zrobił to Górnik Zabrze i Wiktor ma w nowym sezonie bronić barw śląskiej drużyny. Smutek, żal, zgrzytanie zębów i nauczka płynąca dla ŁKS na przyszłość: najciemniej jest pod latarnią.