Levent Gulen Fot. Łukasz Grochala/Cyfrasport
Wiceprezes do spraw sportowych ŁKS – Robert Graf ma sto procent racji, że największą sportową jesienną wpadką klubu było skuteczne wyganianie kibiców ze stadionu przy al. Unii. Niby w statystykach nie wygląda to tak najgorzej.
Łodzianie są na pudle, na trzecim miejscu pod względem frekwencji na własnym obiekcie – 6900 (pierwsza Wisła Kraków – 16600, drugi Ruch Chorzów – 11100), ale co by było gdyby…
Gdyby ŁKS potrafił utrzymać sportowy poziom, gdy wygrywał pięć spotkań z rzędu i był w ścisłej ligowej czołówce, pierwszy czy drugi a nie dziewiąty ze stratą 19 punktów do lidera i bilansem na własnym stadionie: trzy zwycięstwa, trzy remisy i aż cztery porażki…
Więcej kasy dla ŁKS? To jest możliwe, ale zespół musi grać w sposób satysfakcjonujący dla kibiców! Inaczej będzie dalszy gwałtowny zjazd w frekwencyjny dół. Co zatem trzeba zrobić? Niestety, bo czasu mało, przeprowadzić kadrową rewolucję, bo tak na oko 50-procent pozyskanych latem graczy po prostu nie zdało nie najwyższego przecież I-ligowego egzaminu.
A potem w lidze grać na miarę… Oczekiwań? Najpierw jednak na miarę swoich możliwości. Trzeba wiele poprawić na przykład w grze defensywnej zespołu, gdzie jesienią człowiekiem nie do zastąpienia był Levent Gulen, który spędził na boisku 1677 minut. Tymczasem prawda jest taka, że nieomal w każdym spotkaniu przydarzyły mu się juniorskie błędy w działaniach obronnych, które często kończyły się stratą bramek. Niestety, ta uwaga dotyczy nieomal każdego piłkarza zespołu.
Dodaj komentarz