Fot. Cyfrasport/ŁKS Łódź

W ŁKS czas na wielką transferową ofensywą – od trenera po… reżysera gry. Czy i jaka nastąpi, gdy zostaje się odciętym od dotacji z Ekstraklasy SA?!

Łodzianie rozstali się z kilkunastoma piłkarzami. Powiedzmy wprost: żegnamy ich bez cienia żalu, poza jednym – Danim Ramirezem, który przypadłby się drużynie w walce w I lidze (ŁKS zaproponował mu nową umowę i…?), no i może trochę – Engjelem Hotim (przenosi się do Motoru Lublin). Nowy kontrakt podpisał członek dziurawej jak ser szwajcarski defensywy łodzian – Levent Gulen. Czas pokaże, czy to zaufanie opłaciło się łódzkiemu klubowi.

W najbliższych dniach decyzje powinny zapadać szybko, a jednocześnie na miarę finansowych możliwości. W I lidze trzeba dawać sobie radę bez wielkich, milionowych wpłat Ekstraklasy SA. Za miniony kompletnie nieudany sezon, gdzie długie, długie tygodnie musieliśmy się wstydzić gry, wyników i bycia czerwoną latarnią ŁKS dostanie 9,9 mln złotych. Na konto łodzian wpłynie jeszcze 1,625 mln z tytułu wygrania klasyfikacji Pro Junior System. Marna to pociecha, skoro teraz degradacja i finansowa I-ligowa posucha.

Znów wszystko opiera się na nadziei, że ludzie w ŁKS, w tym nowi (Robert Graf, Dariusz Melon) wiedzą co robią i nie dopuszczą do sportowo – organizacyjnej degrengolady. Obyśmy szybko poznali nowego trenera (Dawid Szulczek ciągle jest w grze?) i nowych piłkarzy. Rodzi się pytanie: czy jednak nawet najlepszy pomocnik KKS Kalisz (Mateusz Wysokiński) będzie w stanie podnieść jakość gry łodzian?!

Obyśmy 19 czerwca, gdy łodzianie zaczną przygotowania, poznali już gros kadrowych rozstrzygnięć i 10 dni później w pierwszym sparingu zagrali ludzie, którzy pozwolą ŁKS walczyć o szybki powrót do ekstraklasy.