Rezerwowy Pafka

Tag: łks zwycięstwo

Emocje sięgały zenitu. W meczu pełnym boiskowych wydarzeń trzy punkty zdobył ŁKS!

W wyjątkowo emocjonującym i barwnym w wydarzenia meczu, przy szalonym tempie akcja goniła akcję. To było meczycho. Ważne, że górą w tym bardzo dobrym spotkaniu był ŁKS! W ostatnich pięciu meczach na obcych boiskach łodzianie zdobyli już 13 punktów. To było ich siódme ligowe zwycięstwo.

Do wyjściowego składu łodzian wrócił stoper Wiech, a miejsce Młynarczyka na skrzydle zajął Balić. W wyjściowym składzie Stali pojawiło się czterech… młodzieżowców.

W ciągu pierwszych 150 sekund ŁKS powinien prowadzić… 2:0. Doskonale sytuacje zmarnowali Pirulo i Feiertag. W odpowiedzi musiał wykazać się Bobek.

Po kilkunastu minutach boiskowego chaosu pokazał się Balić, uzasadniając swoje pojawienie się na boisku w podstawowym składzie. W polu karnym założył rywalowi siatkę, podawał lub strzelał. Ważne, że piłkę jako ostatni dotknął Feiertag, a ta wtoczyła się do bramki.

Łodzianie prowadzili zasłużenie, byli lepsi. Szkoda, że dwa razy nie potrafili przeprowadzić składnej akcji, mając przewagę dwa na jeden. I jeszcze to, co stało się w doliczonym czasie. Po znakomitym podaniu Arasy, niepilnowany Feiertag z siedmiu – ośmiu metrów posłał piłkę nad poprzeczkę. Ech, powinno być 2:0, ale nie było…

Dlaczego grający po profesorsku ŁKS na początku drugiej połowy dał się zepchnąć do defensywy. I stało się. Łodzianie pozwolili rywalom na dośrodkowanie, a potem Dankowski nie upilnował Kościelnego, który doprowadził do wyrównania. Zaczęło się oblężenie bramki gości.

ŁKS bronił się kurczowo, momentami chaotycznie ale… Przeprowadził kontrę i znów wyszedł na prowadzenie. Po świetnym dograniu Feiertaga, strzale Dankowskiego, słabej interwencji bramkarza, ŁKS zdobył bramkę. Obrońca odkupił swoje winy.

Na boisko wszedł Młynarczyk i nie minęło15 sekund i zdobył gola! Wykorzystał błąd Kościelnego i w stylu wytrawnego napastnika wykorzystał sytuację sam na sam. No po prostu wejście smoka!

Szkoda, szkoda, szkoda. Po kapitalnej indywidualnej akcji Mokrzycki, minięciu kilku rywali, strzelił niestety nad poprzeczkę. W odpowiedzi znów pokazał klasę Bobek. To było za mało. Najpierw Łysiak trafił a w poprzeczkę, a za chwilę przy biernej postawie defensywy, niepilnowany przez nikogo Piotrowski pokonał bramkarza gości, zdobywając kontaktowego gola.

Mogła być czwarta bramka dla ŁKS, ale Arasa zamiast podawać piłkę wzdłuż bramki, strzelał i jego uderzenie obronił bramkarz gospodarzy, W kolejnej akcji schował egoizm do kieszeni. Zagrał dokładnie do Feiertaga, a ten bez kłopotu umieścił piłkę w siatce!

ŁKS nie odpuszczał. Miał jeszcze bramkowe sytuacje. Nie wykorzystał ich. Ważne, że wygrał. W spotkaniu, które śmiało mogło by być promocją rozgrywek I ligi.

Stal Rzeszów – ŁKS 2:4 (0:1)

0:1 – Feiertag (29), 1:1 – Kościelny (51, głową), 1:2 – Dankowski (57), 1:3 – Młynarczyk (66), 2:3 – Piotrowski (71), 2:4 – Feiertag (86)

ŁKS: Bobek – Dankowski (80. Zając), Gulen, Wiech, Głowacki, Arasa (87, Sitek), Mokrzycki, Kupczak, Pirulo (87, Wysokiński), Balić (65, Młynarczyk), Feiertag

Wysokie zwycięstwo ŁKS, ale też świetnymi interwencjami musiał wykazać się Bobek!

ŁKS wygrał szósty ligowy mecz, trzeci na wyjeździe. Dominował na boisku do czasu, gdy weszli na boisko rezerwowi, którzy dali słabe zmiany. Na szczęście znakomitymi interwencjami popisywał się Bobek.

Na mecz w Tychach wrócił do jedenastki ŁKS Mokrzycki. Został w niej, mimo niewykorzystanego ostatnio karnego, Pirulo.

Po kwadransie z hakiem ŁKS wypracował sobie trochę przypadkiem bramkową sytuację, ale Pirulo z ośmiu metrów posłał piłkę nad poprzeczkę. ŁKS miał inicjatywę. Po inteligentnym podaniu Pirulo, strzał Arasy z ostrego kąta obronił Łubik. Nikt nie zdążył z dobitką. Hiszpan miał kolejną szansę, ale strzelił metr obok słupka.

Wreszcie, ruszył do ataku z lewej strony Młynarczyk. Po jego dokładnym dośrodkowaniu Feiertag głową skierował piłkę w róg bramki gospodarzy. To piąty gol Austriaka.

ŁKS poszedł za ciosem. Po znakomitym prostopadłym podaniu Mokrzyckiego, Pirulo wykorzystał sytuację sam na sam. To jego pierwszy gol w sezonie. Młynarczyk miał szansę strzelić trzeciego gola dla ŁKS po indywidualnej akcji w polu karnym, ale jego uderzenie obronił Łubik. Podobnie, jak po strzale z drugiej strony Arasy. Łodzianie mieli inicjatywę, przewagę, chcieli strzelić bramki, zdobyli dwie i do przerwy zasłużenie prowadzili.

Pierwsza akcja łodzian, a właściwie juniorska strata gospodarzy, drugiej połowy przyniosła trzeciego gola. Młynarczyk trafił w słupek, ale Arasa nie miał problemów, żeby posłać piłkę do pustej bramki. To jego szóste ligowe trafienie. Potem łodzianie kontrolowali boiskowe wydarzenia. Gdyby byli dokładniejsi, bramek mogło być więcej.

Zmiany niestety nie wyszły gościom na dobre. Rezerwowi nie trzymali poziomu. Tutyskinas popełniał błąd za błędem. W tej sytuacji musiał wykazać się Bobek i wykazał, interweniując po prostu znakomicie w czterech wydawać by się mogło beznadziejnych sytuacjach.

Będą zmiany w defensywie łodzian, bo Wiech ujrzał czwartą żółtą kartkę. 20 października o godz. 17 ŁKS podejmie Stal Stalowa Wola.

GKS Tychy – ŁKS 0:3 (0:2)

0:1 – Feiertag (32, głową), 0:2 – Pirulo (35), 0:3 – Arasa (51)

ŁKS: Bobek – Dankowski, Gulen (60, Tutyskinas), Wiech, Głowacki, Arasa (73, Alastuey), Mokrzycki (83, Wysokiński), Kupczak, Pirulo (73, Balić), Młynarczyk (60, Zając), Feiertag

Pucharowe męczarnie ŁKS. Skuteczność Arasy dała łodzianom awans!

Sporo (siedem) zmian nastąpiło w składzie ŁKS na pucharowy mecz z IV-ligowcem, który z ostatnich ośmiu spotkań wygrał siedem. Łodzianie nie przegrali sześciu ostatnich ligowych meczów z rzędu. Trafił swój na swego? Tak, niestety, to wyglądało do przerwy. Po przerwie nie było wiele lepiej, ale ostatecznie skuteczny Arasa dał pucharowy awans I-ligowcom.

Pierwsi brakowe sytuacje wypracował Balić (najbardziej aktywny ełkaesiak do przerwy), ale potem składną akcję wyprowadzili gospodarze. Gdyby lepiej głową trafił Borkowski (14 bramek w ośmiu ligowych meczach) mogło być 1:0 dla Gromu.

ŁKS atakował (wolno, niemrawo i niedokładnie) gospodarze się bronili, czekając na kontrę. Granie na stojąco w ślamazarnym tempie nigdy nie przynosi dobrych rezultatów.

Ełkaesiacy spisywali się tak, jak w najgorszych ligowych meczach w tym sezonie, a wyróżnili się tym, że dwa razy, źle przyjmując piłkę, zagrali ją ręką. Na dodatek, gdy Pirulo ograł kilku rywali i miał dogodną sytuację, to posłał piłkę panu Bogu w okno. Pierwszy połowa dla łodzian do jak najszybszego zapomnienia.

Drugą część spotkania ŁKS zaczął… szybciej. Wyniknęła z tego jedna dobra sytuacji. Po centrze Pirulo, dotknięciu piłki przez Feiertaga i niepewnej interwencji bramkarza, grającego trenera – Lelenia, piłka odbiła się od słupka.

Trener Dziółka dokonał zmian i… rezerwowy, niepilnowany Alastuey przestrzelił z 14 metrów, a za chwilę wbiegł za szybko, żeby otrzymać piłkę po dobrym zagraniu Balicia. ŁKS nadal przodował w zagraniach… ręką. Taką umiejętnością popisał się(!?) tym razem Arasa. W kolejnej ważnej dla siebie akcji pokazał jednak klasę napastnika. Najpierw po centrze Pawlaka i główce Hiszpana piłka odbiła się od poprzeczki, a po kolejnej trafiła wreszcie do siatki. Bramek dla ŁKS w końcówce mogło być więcej, ale w dwóch dogodnych sytuacjach fatalnie spisał się Alastuey.

Grom mógł wyrównać, ale Borowski w dogodnej sytuacji posłał piłkę obok słupka. W doliczonym czasie gry po akcji Pirulo znów wpisał się na listę strzelców Arasa. Piłka trafiła do siatki po nodze obrońcy, i to Panka uznano za jego autora. Uff, odetchnęliśmy z ulgą. Jak najmniej takich spotkań w wykonaniu łodzian!

Puchar Polski

Grom Nowy Staw – ŁKS 0:2 (0:0)

0:1 – Arasa (82, głową), 0:2 – Panek (90+2, samobójcza)

ŁKS: Bomba – Pawlak, Wiech, Tutyskinas, Majcenić – Kupczak, Pirulo, Wysokiński (62, Alastuey) – Zając (62, Młynarczyk), Feiertag (62, Arasa), Balić (79, Sitek)

Pokaz mocy ŁKS. Piąta wygrana z rzędu i to z kim, z Wisłą Kraków!

zdjęcia Marek Młynarczyk, autor bloga www.obiektywnasport.pl

ŁKS walczył o piąte zwycięstwo z rzędu i je wywalczył po bardzo dobrym spotkaniu. W zaległym meczu podjął Wisłę Kraków.Ważna zmiana w defensywie łodzian. Miejsce Tutyskinasa (nie było go nawet na ławce rezerwowych) zajął Wiech.

W 10 minucie po sprytnie rozegranym rzucie rożnym niepilnowany w polu bramkowym Arasa otworzył wynik. Wielki błąd w kryciu popełnił Gogół. Asystę zaliczył Dankowski, a Arasa zdobył piątego gol w sezonie.

Wisła próbowała odrobić stratę. Piłkę po strzale Rodado wybił przed siebie Bobek… Tymczasem druga składa łodzian pruzyniosła drugiego gola. Tym razem w roli asystenta wystąpił Arasa, a czwartego gola w rozgrywkach zdobył Feiertag.

Trudno było zrozumieć, dlaczego sędzia Myć, każdy odbiór piłki przez łodzian, traktował jako faul. Przecież to nie szachy! Może na weekend trzeba by było go wysłać na mecze w Anglii.

Wysoki pressing łodzian skutecznie utrudniał rywalom konstruować składne akcje. Spokojna gra w defensywie sprawiała, że Wisła nie miała bramkowych sytuacji.

W drugiej połowie przeważali goście, ale ełkaesiacy starali się pilnować dyscypliny w grze obronnej i kontrować. W groźnej sytuacji pod bramką krakowian Sukiennicki interweniując niefortunnie odbił piłkę rękę. Za to zagranie należał się rzut karny! I po analizie VAR taki został podyktowany. Pewnie, myląc bramkarza, wykorzystał go Mokrzycki.

Mógł wykazać się Bobek znakomicie broniąc strzał Rodado. W kolejnej akcji nie zdążył do piłki metr od bramki Zwoliński. W końcu jednak Wisła zdobyła gola, który jej się należał. Mecz wygrał jednak ŁKS, jak najbardziej zasłużenie.

Teraz czeka łodzian wyjazdowy pojedynek z liderem. W sobotę o godz. 17.30 zmierzą się na wyjeździe z Bruk-Bet Termaliką Nieciecza. Rywale jeszcze w tych rozgrywkach nie przegrali.

ŁKS – Wisła Kraków 3:1 (2:0)

1:0 – Arasa (10, głową), 2:0 – Feiertag (28), 3:0 – Mokrzyckim (71, karny), 3:1 – Uryga (90+6, Uryga głową)

ŁKS: Bobek – Dankowski, Gulen, Wiech, Głowacki, Arasa (72, Balić), Mokrzycki (90+3, Alastuey), Kupczak, Wysokiński (72, Pirulo), Młynarczyk (58, Zając), Feiertag

widzów: 8328

Trwa dobra passa drużyny ŁKS. Czwarte zwycięstwo z rzędu!

Trwa dobra passa ŁKS. Łodzianie wygrali czwarty mecz z rzędu, ale… choć całą drugą połowę grali z przewagą jednego zawodnika to sukces nie przyszedł im łatwo.

Trener Dziółka postawił na tych, których gra przynosi ostatnio sukcesy czyli trzy ligowe zwycięstwa z rzędu, no z jednym wyjątkiem i to na kluczowej pozycji. Miejsce Bomby w bramce ŁKS zajął Bobek. Na ławce rezerwowych m.in. Balić, Pirulo i nowy – Wiech. W wyjściowym składzie rywali były ełkaesiak – Pyrdoł.

W drugiej minucie pierwszy celny, łatwy do obrony, strzał łodzian – Dankowskiego z rzutu wolnego. W 5 min po znakomitym dośrodkowaniu Młynarczyka, Faiertag z dwóch metrów główkował w… słupek.

Potem dwa razy musiał interweniować Bobek, a Demianiuk w sytuacji sam na sam po wystawieniu przez rywali w pole łódzkiej defensywy, posłał piłkę obok słupka. W kolejjen jego strzał w sytuacji sam na sam obronił Bobek. Na szczęście dla ŁKS i tak był na pozycji spalonej. Beniaminek pressingiem wybił z konceptu łodzian. Sam stwarzał groźne sytuacje. Demianiuk był poza zasięgiem któregokolwiek z ełkaesiaków.

Ale łodzianie otrząsnęli się z przewagi i udokumentowali to golem. Po mierzonym dośrodkowaniu Głowskiego, Faiertag głową posłał piłkę w przeciwległy róg bramki. To był strzał nie do obrony! Trzeci gol w rozgrywkach Austriaka. Tak to w piłce jest. Masz sytuacje, to powinieneś je wykorzystać.

Pogoń na własne życzenie utrudniła sobie sytuację. W doliczonym czasie pierwszej połowy po niepotrzebnym faulu na Gulenie drugą żółtą kartką ujrzał Milasius i goście grali w dziesiątkę.

Druga połowa zaczęła się od drugiej asysty Głowackiego, który świetnie dostrzegł w pou karnym niepilnowanego Arasę, który pewnym strzałem zdobył swojego czwartego gola. Po rzucie rożnym goście mieli szansę na kontaktowego gola, ale na szczęście dla łodzian piłkę wylądowała na aucie obok słupka.

Nadal piłkarzem trudnym do zatrzymania dla łodzian był Demianiuk, który wywalczył rzut karny dla gości najpierw po stracie piłki, a potem po faulu Arasy! Jedenastkę egzekwował sam poszkodowany i… Bobek znakomicie obronił jego strzał. Brawo!

Potem z minuty na minutę rosła przewaga łodzian. Balić przegrał pojedynek sam na sam po świetnym zagraniu Faiertaga. Potem nie trafił praktycznie do pustej bramki. Do znakomitego podania Zająca nie zdążył metr przed bramką Faiertag. W doliczonym czasie goście mieli szansę na gola, ale na miejscu był Bobek.

17 września o godz. 19.30 rywalem ŁKS w Łodzi w zaległym meczu I ligi będzie Wisła Kraków.

ŁKS – Pogoń Siedlce 2:0 (1:0)

1:0 – Faiertag (40, głową), 2:0 – Arasa (47)

ŁKS: ŁKS: Bobek – Dankowski, Gulen, Tutyskinas (67, Wiech), Głowacki, Arasa (72, Zając), Mokrzycki (82, Alastuey), Kupczak, Wysokiński (67, Pirulo), Młynarczyk (72, Balić), Feiertag

Znakomita obrona rzutu karnego przez Bombę poniosła ŁKS do drugiego z rzędu zwycięstwa!

ŁKS odniósł drugie zwycięstwo z rzędu, pierwsze na własnym stadionie. W pełni zasłużone, choć, co by było gdyby nie znakomita interwencja Bomby. Bramkarz ŁKS obronił jedenastkę, tchnął nowe, lepsze życie w drużynę, co przyniosło zwycięstwo!

Oba zespoły od początku próbowały, ale nie były w stanie stworzyć bramkowej sytuacji, choć groźniejsi w ataku byli goście. I… Stoper Mihaljevic zachował się jak futbolowy sztubak. W niegroźnej sytuacji zagrał w polu karnym ręką i rywale dostali w prezencie jedenastkę! Nieprawdopodobne, niemożliwe, a jednak prawdziwe. Po co nam takie transfery i tacy ludzie w składzie.

Jedenastkę obronił Bomba, a po dobitce niefortunnego strzelca Lebedyńskiego piłka odbiła się od poprzeczki. Nieprawdopodobne szczęście łodzian, a raczej znakomita interwencja ich bramkarza!

Na szczęście wartością dodaną ŁKS jest Arasa. Po podaniu Młynarczyka Hiszpan zwiódł dwóch rywali w polu karnym i strzałem w krótki róg pod poprzeczkę dał łodzianom prowadzenie!

Druga składna akcja przyniosła drugiego gola. Celnym strzałem zza linii pola karnego w sam róg bramki popisał się najlepszy na boisku Mokrzycki. Arasa mógł zapisać się znów na liście strzelców. Po jego strzale głogowianie wybijali piłkę z linii bramkowej.

Na początku drugiej połowy po fatalnej, dziecinnej starcie piłki Gulena, Lebedyński w sytuacji sam na sam przegrał pojedynek z Bombą! Potem interweniujący bramkarz łodzian trafił głową i barkiem w słupek. Na szczęście mógł grać dalej.

Z każdą upływającą minutą upał odbierał piłkarzom siły, a Mihaljevicia o mało co, a trzeba by było… reanimować. Dobrze, że go zmienił Tuyskinas. Skąd i dlaczego wymyślono piłkarza, ba stopera, kompletnie nieprzygotowanego do sezonu!?

Jak na to nie patrzeć w drugiej połowie ŁKS był lepszą, rozsądniejszą drużyną. Odniósł zasłużone zwycięstwo. Podkreślił to ładną akcją i golem. Po inteligentnym podaniu Mokrzyckiego młody piłkarz – Zając posłał piłkę do bramki. Goli mogło być więcej, ale gości ratował słupek. Po strzale… Zająca.

ŁKS – Chrobry Głogów 3:0 (2:0)

1:0 – Arasa (40), 2:0 – Mokrzycki (45), 3:0 – Zając (89)

ŁKS: Bomba – Dankowski, Gulen, Mihaljevic (68, Tutyskinas), Głowacki, Arasa, Mokrzycki, Kupczak, Wysokiński (90, Łabędzki), Młynarczyk (83, Zając), Feiertag (68, Kelechukwu)

Nareszcie! Pierwsza wygrana ŁKS. Najpierw serial odpalanych fajerwerków, a potem festiwal strzelanych bramek

Fot. ŁKS Łódź

Pojedynek dwóch spadkowiczów z ekstraklasy przyniósł triumf łodzianom. Pierwszy w rozgrywkach. ŁKS pokonał Wartę w meczu, w którym padło sześć bramek!

Od początku inicjatywa należała do ŁKS.VAR długo analizował, czy Szeliga (były ełkaesiak) zagrał piłkę ręką w polu karnym, ale ostatecznie do podyktowania jedenastki nie doszło. ŁKS miał przewagę i…

Inicjatywę przejęły trybuny. Zaczął się, rozpoczęty przez obecnych w łodzian, festiwal czy raczej trzyodcinkowy serial odpalanych fajerwerków. Sędzia Przybył odesłał piłkarzy do szatni, a na boisku moc roboty miała… straż pożarna. Po kilkudziesięciu minutach gra została wznowiona.

Fajerwerki pomogły gościom! Pierwsza akcja przyniosła gola łodzianom. Piłkę przechwycił Kupczak, inteligentnie zagrał na prawe skrzydło do Arasy, który wpadł w pole karne i strzałem w długi górny róg dał prowadzenie gościom. Nie minęły dwie minuty… Drugi atak, którego autorem był znów Arasa, w stylu dobrego technicznie, doświadczonego boiskowego wyjadacza, wykończył – mylącym zwodem (zwiódł Szeligę), a potem strzałem nie do obrony w krótki górny róg – Młynarczyk.

Przy pierwszej groźnej akcji gospodarzy refleksem i sprawnością wykazał się Bomba. W odpowiedzi po rzucie wolnym w znakomitej sytuacji Mihaljević główkował nad poprzeczkę. To powinien być gol! Podobnie, jak w kolejnej akcji, gdy sytuację zmarnowali na raty Mokrzycki i Młynarczyk. W sumie licząc przerwę pierwsza połowa trwała godzinę i 10 minut.

Na początku drugiej połowy pokazał się wreszcie napastnik łodzian. Po główce Feiertaga skuteczną interwencją popisał się Grobelny.

Niestety, po fatalnym błędzie Bomby, który minął się z piłką i ogromny zamieszaniu w polu bramkowym ŁKS, Bartkowski zdobył kontaktowego gola. Odpowiedź przyszła błyskawicznie, po dwóch minutach. Po zagraniu Mokrzyckiego, Feiertag strzałem pod poprzeczkę nie dał szans bramkarzowi gospodarzy.

Festiwal bramek trwał dalej. Po podaniu Pawłowskiego, Głowacki zachował się niczym nieopierzony junior. Dał się ograć Szelidze, który z kolei boleśnie dał o sobie znać byłym kolegom. Strzelił im gola. Festiwal bramek trwał dalej. Tym razem po dynamicznym rajdzie i inteligentnym wycofaniu piłki przez Zająca, pewnym strzałem popisał się Mokrzycki. I to by było na tyle.

Warta Poznań – ŁKS (0:2)

0:1 – Arasa (32), 0:2 – Młynarczyk (34), 1:2 – Bartkowski (49), 1:3 – Feiertag (51), 2:3 – Szeliga (55), 2:4 – Mokrzycki (75)

ŁKS: Bomba – Dankowski, Gulen, Mihaljevic (80, Tutyskinas), Głowacki, Arasa (90, Kelechukwu), Mokrzycki, Kupczak, Łabędzki (67, Wysokiński), Młynarczyk (67, Zając), Feiertag

25 sierpnia o godz. 14.30 (zmiana godziny!) ŁKS podejmie Chrobrego Głogów. Piłkarzem ŁKS został były gracz młodzieżowych drużyn FC Barcelony i Napoli, 21-letni środkowy pomocnik – Jorge Alastuey.

ŁKS wygrał drugi raz z rzędu. Po raz pierwszy na obcym boisku po… 11 wyjazdowych porażkach. Brawo!

Niezwykłe, niesamowite w wykonaniu ŁKS. Po 11 wyjazdowych porażkach łodzianie wygrali mecz w ekstraklasie na obcym boisku. Pokonali Wartę 1:0. To drugie z rzędu wygrana beniaminka. Trener Matysiak ma wielkie powody do satysfakcji. Czy ŁKS jest ciągle w grze o utrzymanie się w ekstraklasie?!

Przypomnijmy: po raz ostatni ŁKS wygrał na wyjeździe jeszcze gdy grał w I lidze! Było to 19 lutego 2023 roku, gdy w Bełchatowie pokonał Skrę Częstochowa 2:1 po bramkach Szeligi i Mokrzyckiego. W rundzie jesiennej Warta wygrała w Łodzi 2:0 po bramkach Stefana Savicia i Kajetana Szmyta. Teraz łodzianie się zrewanżowali poznaniakom.

Jedna zmiana w ŁKS w porównaniu ze zwycięskim meczem z Puszczą (3:2). Miejsce Letniowskiego (kontuzja) zajął Ceijas. Kontuzjowany jest też Pirulo.

Pierwszy atak gospodarzy i fura szczęścia łodzian. Z metra nie trafił do bramki głową Stavropoulos. Aż trudno uwierzyć, że nie zdołał dobrze pocelować. Podobnie jak dziesięć minut później Bartkowski. Uff, po kwadransie mogło być 2:0 dla Warty. Początek łodzian był po prostu beznadziejny. Do zapomnienia.

Wreszcie w 23 min po akcji Ramireza groźnie strzelił Balić. Na trybunach słychać było tylko dopingujących kibiców ŁKS. Może to zmobilizowało łodzian? No, na jeszcze jedną, dwie w miarę składne akcje w pierwszej połowie. Warta po prostu zdominowała łodzian. Aż trudno uwierzyć, że nie padł gol dla gospodarzy.

Na początku drugiej połowy znakomitą interwencją po główce Bartkowskiego popisał się Bobek i ratował gości od straty bramki. ŁKS grał lepiej, odważniej i to się opłaciło. Po stałym fragmencie gry, centrze z rzutu rożnego Durmisiego, niepilnowany Janczukowicz pewnym strzałem dał prowadzenie łodzianom.

Ta sytuacja doprowadziła do tego, że ŁKS znów się… rozpaczliwie bronił. I znów musiał interweniować (znakomicie) Bobek. Łodzianie jednak nie spanikowali. Próbowali kontry i po efektownej, dynamicznej akcji Młynarczyka byli bliscy drugiego gola. A jednak ważniejsze było to, że futbolowa opatrzność czuwała w tym dniu nad łodzianami. Ich bramka była jak zaczarowana, w czym wielka zasługa Bobka. Warto odnotować debiut w ekstraklasie Koprowskiego.

Warta Poznań – ŁKS 0:1 (0:0)

0:1 – Janczukowicz (74)

ŁKS: Bobek – Dankowski, Gulen, Mammadov, Durmisi – Ceijas (61, Louveau) – Balić (90, Głowacki), Ramirez (90, Koprowski), Mokrzycki, Janczukowicz (74, Szeliga) – Tejan (61, Młynarczyk)

W następnej kolejce ŁKS podejmie Raków Częstochowa 17 marca o godz. 15

Już 12 marca o godz. 18.30 zaległe spotkanie 17. kolejki ekstraklasy. Piast Gliwice podejmie Puszczę Niepołomice. Mecz zacznie się od momentu, gdy został przerwany (warunki atmosferyczne) czyli od od 14 minuty 30. sekundy pojedynku. Do dogrania pozostanie 75 minut i 30 sekund podstawowego czasu plus to, co doliczy sędzia.  W środę z kolei zaległy mecz Korona – Raków, godz. 18.30.

ŁKS. Jest zwycięstwo! Przerwana czarna piłkarska seria po 196 dniach ligowej posuchy

Husein Balić Fot. ŁKS Łódź

Uff. Czarna seria została przerwana. Po 196 dniach ŁKS odniósł ligowe zwycięstwo. Pokonał Puszczę Niepołomice 3:2. Po raz ostatni łodzianie wygrali w doliczonym czasie z Pogonią Szczecin 1:0, a było to… 20 sierpnia minionego roku.

To na pewno wydarzenie, o którym będzie się mówić. Inne, który wzbudziło nawet aplauz kibiców ŁKS, to genialny gol przewrotką zdobyty przez gracza Puszcza Zapolnika. Tym razem łodzianie mieli w składzie nie jedynego Bobka, ale kilku piłkarzy na poziomie: Mammadov, Balić, Ramirez, Dankowski, Mokrzycki i co warte podkreślenia po raz kolejny Młynarczyk – szybki jak błyskawica, przebojowy, odważny w ataku i świetnie dogrywający piłki. Mamy w Łodzi kolejny futbolowy talent.

To też warte jest podkreślenia. Łodzianie gonili wynik i zrobili to skutecznie. Zwycięstwo po sportowej walce to łyczek piłkarskiego optymizmu.

Trener debiutant Matysiak już dokonał więcej niż jego rutynowany poprzednik – Stokowiec. Nie ulega wątpliwości, że pod jego dowództwem łodzianie z meczu na mecz robią sportowy progres.

Marcin Matysiak: Po meczu z Pogonią Szczecin mówiliśmy o momentach, w Mielcu o drugiej połowie, a dziś mogę powiedzieć o całych zawodach. Ostatnie dni nie były łatwe, ale wykonaliśmy tytaniczną pracę i dziś zbieramy tego owoce.

Bohater spotkania autor dwóch goli – Husein Balić: Czuję się naprawdę dobrze, bo w końcu wywalczyliśmy zwycięstwo i zasłużyliśmy na tę wygraną. Cieszę się z tego sukcesu całego zespołu, bo za nami trudny czas.

ŁKS – Puszcza Niepołomice 3:2 (1:1)

0:1 – Zapolnik (29), 1:1 – Ramirez (38, karny), 2:1 – Balić (59), 3:1 – Balić (76), 3:2 – Zapolnik ( 90+1, karny)

ŁKS: Bobek – Dankowski, Gulen, Mammadov, Durmisi – Balić (90+2, Głowacki), Ramirez (75, Hoti), Mokrzycki, Letniowski (60, Louveau), Janczukowicz (75, Młynarczyk) – Tejan

© 2024 Ryżową Szczotką

Theme by Anders NorenUp ↑