Rezerwowy Pafka

Tag: polski związek rugby (Page 1 of 2)

Młode, zdolne rugbistki, mające przygotowywać się do startu w mistrzostwach Europy, przez ponad siedem miesięcy nie miały ani trenera, ani zgrupowań. Po prostu wielkie NIC!

Wszystko pięknie, ładnie, ale na pierwszej reprezentacji świat się nie kończy. Nie będzie następczyń to wkrótce nie będzie walki z najlepszymi. O tym zdaje się kompletnie zapomnieli w Polskim Związku Rugby. Przez dobre 226 dni czyli ponad 7 (słownie siedem) miesięcy nie działo się nic. Nie było szkoleniowców, nie było selekcji, konsultacji, zgrupowań czy meczów kontrolnych.

Do mistrzostw Europy kobiet U18 w rugby7 zostało 145 dni i nagle okazuje się, że można. Wreszcie są: nowi trenerzy młodzieżowej kadry: Karolina Jaszczyszyn i Jarosław Bator. Czy potrafią ulepić coś z niczego i stworzyć solidną drużynę? Przez wiele dni o dramatycznej sytuacji alarmował na Facebooku, znany polski i łódzki trener oraz działacz rugby – Zbigniew Grądys. Wygląda na to, że w końcu ktoś w PZR przejął się tym, o czym pisał!

Wiadomo, nie od dziś, że walczące na europejskim poziomie panie – seniorki są dziś najlepszą wizytówką polskiego rugby, ba świetną wizytówką całego polskiego sportu! One wnoszą nas Polaków na wyższy sportowy poziom, tam, gdzie walczy się o wielkie cele.

Na chłopski rozum, broniąc swojej racji stanu, ba uzasadnienia dla swego istnienia, Polski Związek Rugby na panie, te z pierwszej reprezentacji, jak i te z młodszych poziomów zmagań, powinien chuchać i dmuchać. Powinien starać się im nieba przychylić. Praca na ich rzecz powinna być jednym z podstawowych i najważniejszych zadań związku.

Po prostu nie sposób w to uwierzyć: w kraju, który chce się sportowo rozwijać, ma swoje sportowe ambicje, chciałby też, aby kobiece rugby zawitało na kolejną olimpiadę, dzieją się takie rzeczy… Przez tyle długich miesięcy jest wielkie sportowe NIC. Nie ma nikogo, kto zająłby się zdolnymi dziewczynami, chcącymi uprawiać sport, chcącymi być dobrymi rugbistkami. Taka amatorszczyzna, że aż zęby bolą.

Czy ten trenerski happy end w młodzieżowym kobiecym rugby będzie wreszcie szczęśliwym końcem tej wyjątkowo przygnębiającej historii? Czas pokaże, choć ja nie jestem wielkim optymistą.

W Kenii polskie rugbistki przygotowywały się do prestiżowych zmagań cyklu World Rugby HSBC Sevens Challenger, ale… co z ich następczyniami?!

Fot. PZR

Już za miesiąc reprezentacja Polski w rugby 7 kobiet rozpocznie zmagania w cyklu World Rugby HSBC Sevens Challenger, którego finałowy turniej odbędzie się w Krakowie. Dwa turnieje w Kapsztadzie z początkiem marca wyłonią osiem z dwunastu drużyn, które przyjadą na finałowy turniej do Krakowa 11 i 12 kwietnia. Polki poznały swoje rywalki w fazie grupowej turnieju w Kapsztadzie. Będą to drużyny Kenii i Samoa. Nasze rugbistki mają więc szansę powalczyć, by ponownie przed własną publicznością starać się o jeden z czterech biletów na HSBC SVNS Finals. Tym razem rywalizacja o miejsce w elicie (World Series) na kolejny rok rozegra się w Los Angeles.

W ramach przygotowań nasza kadra odbyła zgrupowanie w… Kenii, rozgrywając również mecze z tamtejszą reprezentacją – podaje biuro prasowe PZR. Dwa towarzyskie z udziałem drużyn A i B obu reprezentacji i oficjalny, w którym zmierzyły się pierwsze drużyny. To najważniejsze spotkanie Kenia wygrała 19:12, remisując do przerwy 7:7, w drugiej połowie wykazała się opanowaniem i dominacją, aby zapewnić sobie zwycięstwo. Podczas pierwszego turnieju World Rugby HSBC Sevens Challenger nasza drużyna zagra nie z kim innym tylko z Kenią. Będzie wielka szansa na rewanż!

– Podczas zgrupowania w Kenii najbardziej skupiałyśmy się na pracy nad naszą fizycznością, wydolnością, wytrzymałością, bieganiem z piłką, organizacją gry, ale też grą na kontakcie. Trener starał się nas fizycznie zmęczyć – przyznała Natalia Pamięta. Nairobi, gdzie odbywało się zgrupowanie, znajduje się na wysokości 1700 m n.p.m., co sprawiło, że zawodniczki musiały przyzwyczaić się do warunków rodem z obozu wysokościowego. – Pierwsze dwa dni były rzeczywiście ciężkie, ale im więcej trenowałyśmy w tych warunkach, tym było łatwiej. W meczach z Kenią trener cały czas rotował składem. Uważam, że nasza gra wyglądała nieźle.

Jesteśmy w okresie przygotowawczym, ciężko pracujemy fizycznie, szykując się do udziału w turniejach w Kapsztadzie i Krakowie, a mimo to zaprezentowałyśmy się naprawdę dobrze. Mamy w kadrze kilka nowych zawodniczek z dużym potencjałem. Na pewno musimy jakiś czas pracować nad zgraniem, ale patrzę w przyszłość pozytywnie. W połowie lutego mamy weekendowe zgrupowanie w Warszawie, gdzie będziemy szlifować stałe fragmenty gry i pracować nad zgraniem. To będzie ostatnia akcja przed wyjazdem do Kapsztadu.

Wszystko to wygląda nieźle, ale… czy PZR widzi co dzieje się na reprezentacyjnym zapleczu kobiecego rugby. Wygląda na to, że sytuacja jest więcej niż dramatyczna. Czekamy na radykalne, uzdrawiające działania, bo inaczej za rok, dwa zapomnimy, że nasze panie potrafiły skutecznie walczyć z najlepszymi w prestiżowych rozgrywkach.

Wyniki spotkań: Kenia 2 – Polska A 7:19, Polska B – Kenia 10:14, Kenia -Polska 19:12 (7:7).

Skład reprezentacji: Julia Druzgała, Klaudia Jacewicz, Anna Klichowska, Katarzyna Kozłowska, Oliwia Krysiak, Hanna Maliszewska, Marta Morus, Natalia Pamięta, Klaudia Respondek, Martyna Wardaszka, Sylwia Witkowska, Patrycja Zawadzka (wszystkie Biało-Zielone Ladies Gdańsk); Monika Pietrzak, Oliwia Strugińska, Ilona Zasiliuc (wszystkie RC Legia Warszawa).
Sztab szkoleniowy: Janusz Urbanowicz – trener, Paweł Stempel – trener S&C, Piotr Maj – manager, Robert Cajzer – fizjoterapeuta, Karol Grablowski – fizjoterapeuta, Jarosław Gdaniec – analiza video.

Przedstawiciele środowiska, obecni na wyborczym zebraniu Polskiego Związku Rugby, głosując za czarną owcą, własnymi rękami wepchnęli polskie rugby w otchłań śmieszności i beznadziei

Boże, widzisz to i nie grzmisz. Nie mogę tego wprost znieść, jak działacze polskiego rugby własnymi rękami przez nikogo nieprzymuszeni, niszczą moją ulubioną dyscyplinę sportu i wpychają w sportowy i wizerunkowy niebyt, najpierw kompletnie ją i siebie ośmieszając.

Doszło do Walnego Zebrania Sprawozdawczo Wyborczego Polskiego Związku Rugby. Dariusza Olszewskiego, polityka Suwerennej Polski, zmienił jego… zastępca czyli wiceprezes – były zawodnik Budowlanych Łódź – Jarosław Prasał. Zmiana jak zmiana, choć nie powala na ziemię i nie wróży wielkich, głębokich reform, które pchną polskie rugby na nową, lepszą ścieżkę.

Na razie liczy się to, co się stało podczas zebrania czyli przynajmniej wizerunkowa kompromitacja. W komisji mandatowej wybierającej nowe władze Polskiego Związku Rugby znalazł się bowiem facet, objęty… dożywotnią dyskwalifikacją. Gość ów, będąc jeszcze zawodnikiem, niezadowolony z decyzji sędziego uderzył go głową w twarz. W tej sytuacji nie ma żadnych usprawiedliwień. Kara może być i była jedna – dożywotnia dyskwalifikacja, potępienie i wykluczenie na zawsze takiego człowieka z rugbowej społeczności.

Okazuje się, że dyskwalifikacja dyskwalifikacją, ale wykluczenie i potępienie to już nieszczególnie. Polski Związek Rugby przysłał dopominającemu się wyjaśnień człowiekowi legendzie polskiego rugby Mirosławowi Jabłońskiemu takie oto pismo: „… Z art. 17 regulaminu wynika, że kara dyskwalifikacji wymierzona zawodnikowi polega na zakazie uczestnictwa w rozgrywkach oraz przebywania w strefie przylegającej do boiska. W świetle przepisów, taki zawodnik może więc być delegatem na walne zgromadzenie PZR. (…) wszyscy delegaci przegłosowali (…) kandydatury bezwzględną większością. Nikt nie wniósł protestu…

Skoro ma być walka na paragrafy, to Mirosław Jabłoński przypomina związkowi: Wydaje się, że przy ocenie stanu faktycznego zapomniano o § 17 pkt.2 który mówi iż „w przypadku dyskwalifikacji czasowej zawodnika, nie może on uczestniczyć w żadnych zawodach rugby oraz pełnić jakichkolwiek funkcji związanych z działalnością w rugby.

Nie sposób w tej sytuacji opanować wzburzenia. Przedstawiciele środowiska, obecni na zebraniu, głosując za boiskowym agresorem, własnymi rękami wpychają polskie rugby w otchłań śmieszności. Nie wyobrażam sobie, żeby jakikolwiek poważny sponsor, nie związany układami politycznymi, chciał współpracować ze związkiem, który już na początku swojej nowej drogi popełnia niewybaczalny i niedopuszczalny falstart oraz doprowadza do wizerunkowego blamażu. Władzom polskiego rugby potrzeba nowych ludzi! Pytanie tylko, gdzie oni są!

Kompromitująco opieszałe decyzje dyscyplinarne działaczy Polskiego Związku Rugby mogły mieć wpływ na końcowe wyniki ważnych meczów ekstraligi. To jest po prostu niedopuszczalne!

Prawda jest porażająca. Polski Związek Rugby przez swoją niezrozumiałą powolność w podejmowaniu decyzji, rękami działaczy zasiadających w Komisja Gier i Dyscypliny Polskiego Związku Rugby (KGiD), mógł wpłynąć w sposób znaczący na przebieg rozgrywek ekstraligi. To jest po prostu niedopuszczalne.

Trener Budo 2011 – Przemysław Szyburski, który jest cenionym nauczycielem, mówi wprost: kara, aby była skuteczna, musi następować zaraz po czynie. To są podstawowe zasady pedagogiki.

Tymczasem skandaliczne wydarzenie miało miejsce na początku sierpnia, a spóźnione o miesiąc decyzje KGiD, wypaczyły pedagogiczne zasady, a jednocześnie sens ligowej walki.

W premierowej kolejce ekstraligi Ogniwo Sopot wysoko pokonało beniaminka KS Budowlani Commercecon 79:21. W trakcie spotkania doszło do chuligańskiego incydentu, na który w sposób dyskwalifikujący zareagowali sędziowie (tylko jedna żółta kartka!), a KGiD tygodniami zastanawiało się, jak surowo ukarać zawodników.

W tym czasie wszyscy, których w końcu dosięgła ręka sprawiedliwości, mogli grać w najlepsze, mając wielki wpływ na postawę swoich zespołów. Wystarczyło tylko natychmiast po zdarzeniu, przed kolejną ligową kolejką, zawiesić uczestników awantury do czasu wymierzenia kar (był zapis wideo z meczu!). Tak jednak nie zrobiono. Pytanie dlaczego, pozostaje bez odpowiedzi, choć sprawa była wyjątkowo poważna, rzucająca mroczny cień na rozgrywki i całą dyscyplinę.

Ta sytuacja nie decydowała o wynikach KS Budowlani. Drużyna z zawodnikami winnymi udziału w kompromitującym wydarzeniu i tak przegrała wszystkie spotkania.

Inaczej ma się sprawa w przypadku Ogniwa. Sopocianie z uczestnikami burdy w składzie wygrali swoje mecze z mistrzem i brązowym medalistą ostatnich zmagań. Gdyby ci ważni dla drużyny zawodnicy byli zawieszeni i w nich nie wystąpili, wynik mógł być inny.

Wniosek jest prosty: nie, prowadzona na sprawiedliwych zasadach ligowa gra od pierwszej do ostatniej minuty, a kompromitująco opieszałe działania przy zielonym stoliku działaczy PZRugby, mogły mieć wpływ na końcowe wyniki spotkań. To jest po prostu niedopuszczalne!

Mówiąc z gorzką ironią w głosie: związek nierychliwy, ale sprawiedliwy. Na podstawie analizy zdarzeń, KGiD uznała, że zostaną ukarani zawodnicy: MKS Ogniwo: Wojciech Piotrowicz, Sebastian Szulta, Mokretsov Dmytro, Piotr Zeszutek – cztery mecze kary. KS Budowlani: Krzysztof Justyński – dziesięć meczów, Makary Madej – sześć meczów, Ilia Tabatadze, Kacper Palamarczuk – cztery mecze kary.

Działaczowski rak zżera polskie rugby. Trzeba go zacząć zwalczać i to natychmiast, bo zniszczy dyscyplinę!

Niestety, w polskim rugby afera goni aferę, a prezes związku nie panuje nad sytuacją. Komisja Gier i Dyscypliny jest państwem w państwie, rządzi się swoimi wyjątkowymi prawami, które każą rwać włosy z głowy. Jednych zawiesza, innych zawiesza i za chwilę odwiesza, w sprawie kolejnych graczy, których powinno się ukarać i to surowo, chowa głowę w piasek. Niezwykłe, niesamowite, ale niestety prawdziwe.

Ciekawe jak związek zareaguje na kolejną skandaliczną sędziowską historię, która doprowadziła do wypaczenia wyniku meczu! W meczu Lechii Gdańsk z Pogonią Siedlce ci ostatni w ostatnich sekundach spotkania wykonali przyłożenie, przegrywali 22:23, ale mieli jeszcze podwyższenie czyli szansę na zwycięstwo!

Jak podaje sportsiedlce.pl: Zawodnik Pogoni – Nkululeko Ndlovu przy stanie 23:22 dla Lechii wykonywał podwyższenie. Gdyby trafił siedlczanie wygraliby 24:23. Sęk w tym, że kopacz trafił po właściwej stronie prawego słupka, ale sędziowie jakimś cudem tego nie zauważyli i mecz skończył się zwycięstwem gdańszczan!

Na nagraniu wideo wyraźnie widać, że Ndlovu trafił między słupy. Ponadto jeden z sędziów asystentów kciukiem w górę pokazywał prawidłowość kopa.

– Żądamy dopisania do końcowego wyniku meczu prawidłowo zdobytych dwóch punktów w ostatniej minucie meczu i weryfikacji meczu na wygrany przez drużynę MKS Pogoń Siedlce – czytamy w piśmie, które w ramach protestu zostało skierowane do Komisji Gier i Dyscypliny Polskiego Związku Rugby.

To nie jedyna walka jaką toczą ze związkiem siedlczanie. Mieliby szansę na zbudowanie mocnego składu, gdyby związek nie blokował gry w rugby w Polsce byłych zawodników Skry Warszawa. Zapomnieli biedacy, że gdy stawiasz się mocarzom rządzącym w stolicy masz zawsze pod górę.

Pogoń otrzymała medical jokera (procedura umożliwiająca skorzystanie z zawodnika wypożyczonego lub dodatkowego obcokrajowca w wyjściowym składzie), ale na 12 godzin przed meczem z Lechią został on… anulowany. Podobnie jak czerwona kartka, którą kolejkę wcześniej ujrzał zawodnik… Lechii Gdańsk. No po prostu kabaret!

Trudno w tym widzieć przypadek, raczej prywatę i kolesiostwo. Trzeba powiedzieć wprost – działaczowski rak zżera polskie rugby i spycha ten piękny sport w ślepy zaułek. Najwyższy czas z tym skończyć, bo inaczej po prostu zniszczy dyscyplinę!

Czy można rewolucjonizować ligowe rozgrywki na chwilę przed ligową premierą? Wydaje się to absurdalne, a jednak możliwe. Gdzie? W Polskim Związku Rugby!

Wydawało się, że przed nowym sezonem ekstraligi rugby będzie chwila spokoju. E, gdzie tam. Władze Polskiego Związku Rugby znów dały popis – na ostatnią chwilę przed premierą ekstraligi rewolucjonizując regulamin rozgrywek.

Może trzeba by było przysłać do związku komisję tropiącą w naszym kraju wpływy rosyjskie, bowiem widać jego władze zapatrzyły się, a raczej zaczytały się w Martwych duszach Mikołaja Gogola (inna sprawa, że to znakomita lektura, godna polecenia). To oczywiście żart, ale…

Dla PZRugby ważne jet to, żeby w meczowym protokole było wpisanych w składzie drużyny 23 zawodników, bo inaczej z punktu bonusowego nici. Dojdzie do pospolitego ruszenia. Do szerokiej kadry trafią wszyscy ze sportowej łapanki – zdolni juniorzy, choć jeszcze nieprzygotowani do ligowego grania, jak i oldboye, którym wiek pozwala jeszcze myśleć o ligowej walce.

Przypomnę tylko działaczom związku, że w nie tak dawnym finale mistrzostw Polski drużyna Budo 2011 Aleksandrów Łódzki zdobyła tytuł, grając przez blisko półtorej godziny morderczej walki… bez zmian, w piętnastu, bo chłopaki dawali radę i tak a nie inaczej układał się mecz.

W piłce nożnej trzeba mieć w kadrze dwóch utalentowanych młodzieżowców, którzy będą grać w lidze, żeby opękać sezon i nie narazić się na kary finansowe. W zespołach rugby są potrzebne tabuny młodych ludzi, którym można jednak bardzo łatwo zrobić wielką krzywdę, za wcześnie dając im szansę ligowego debiutu i wpuszczając na boisko w czasie trwania twardej, meczowej, seniorskiej walki.

Podnieść atrakcyjność zmagań ma fakt, iż dodatkowy punkt dostanie drużyna, która wygra mecz różnicą przynajmniej trzech przyłożeń. Pożyjemy zobaczymy jak to się sprawdzi w praniu.

Srogi i surowy Polski Związek Rugby wymaga od klubów bardzo dużo, a co daje w zamian? Nic lub prawie nic. Od lat nie ma sponsora generalnego rozgrywek, który wyłożyłby pieniądze na poszczególne kluby, a te są w biednej ekstralidze na gwałt potrzebne, żeby zrobić krok do przodu.

Za to związek za każde klubowe niedopatrzenie każe sobie słono płacić. Ba, jakby tego było mało… Kluby muszą też płacić… telewizji publicznej za transmisje ich meczów puszczanych w stacji TVP Sport (rzadko, oj bardzo rzadko!) za to zwykle w … internecie na stronie stacji. To jest kpina i rozbój w biały dzień, a nie promocja!

Gdybym działał w tym interesie, a nie był tylko kibicem rugby, już bym się zbuntował i pogonił tak pracujących dla dobra (he! he! he!) dyscypliny działaczy z warszawskiej centrali, gdzie pieprz rośnie!

Czy Master Pharm Rugby Łódź dostaną walkower za mecz ze Skrą Warszawa? Tak być powinno, ale czy tak się stanie?! Toczy się wojna na prawnicze sztuczki

Fot. pzrugby.pl

Master Pharm Rugby Łódź w ostatnim ligowym meczu po dramatycznej, emocjonującej walce przegrali ze Skrą w Warszawie 29:30. Sęk w tym, że warszawianom bardzo pomógł w zwycięstwie były zresztą gracz łodzian – Bercho Botha.

Czy jednak zawodnik powinien grać w tym spotkaniu? Wcześniej został ukarany czerwoną kartką i mimo to zagrał w pojedynkach Skry z Budowlanymi Lubin i łodzianami. Komisja Gier i Dyscypliny Polskiego Związku Rugby zdecydowała, że udział Bothy w pojedynku z lublinianami był nieuprawniony i ukarała Skrę walkowerem. Pięć punktów dostali Budowlani i to wywróciło ekstraligową tabelę. Lublinianie zostali liderami tabeli.

Na chłopski rozum komisja podobnie powinna postąpić w przypadku pojedynku Skry z Master Pharm Rugby, reagując na pismo złożone przez łodzian i dosyłane kolejne dokumenty w tej sprawie. Inne wyjścia chyba nie ma? Znak zapytania jest jednak jak najbardziej uprawniony. Toczy się bowiem gra prawników Skry z komisją związku na różne prawnicze kruczki.

– W naszym przypadku nie musi dojść do precedensu – mówi dyrektor sportowy Budowlanych SA – Mirosław Żórawski. – Sprawa jest w toku. Nie wiem czy komisja zdecyduje o kolejnym walkowerze. Może,po rozpatrzeniu wszystkich prawnych zawiłości, podjąć inny werdykt, ba zweryfikować swoją decyzję w sprawie spotkania Skry z Budowlanymi. Na razie warszawianie mają czas kilku dni na odwołania się od naszego pisma. Potem zapadnie decyzja Komisji Gier i Dyscypliny Polskiego Związku Rugby i pewnie kolejne odwołanie warszawian. Sprawa wydaje się być z prawnego punktu widzenia skomplikowania. Mam jednak nadzieję, że rozstrzygnięcia zapadną przed ostatnią ligową kolejką w tym roku.

Mój komentarz: Nie jestem prawnikiem, ale na zdrowy chłopski rozum każda inna decyzja komisji związku niż przyznanie kolejnego walkowera rywalowi Skry i nałożenie dyskwalifikacji na zawodnika byłaby po prostu niesprawiedliwa, wręcz… absurdalna, podważająca, wiarygodność Polskiego Związku Rugby jako organizatora ligowych rozgrywek. Czekam zatem, nie bodaj wszyscy interesujący się rugby w Polsce czekamy niecierpliwie na decyzję władz dyscyplinarnych związku.

Przypomnijmy, że w ostatniej kolejce jesieni Master Pharm Rugby Łódź podejmą 19 listopada o godz. 12 na stadionie ŁKS Lechię Gdańsk, która po dramatycznej końcówce przegrała z aktualnym liderem rozgrywek – Budowlanymi 28:32.

Niezwykłe, niesamowite, historyczne wydarzenie w rugby. Polki zagrają w finałach Pucharu Świata!

Historia dzieje się na naszych oczach. Historyczny sukces w rugby stał się faktem. Nigdy, żadna polska reprezentacja nie grała w finałach Pucharu Świata. Pierwsza dokonała tego reprezentacja Polski kobiet w rugby 7, która na początku września wystąpi w turnieju w Republice Południowej Afryki.
Panie wygrały 43:0 (24:0) decyduący, ćwierćfinałowy mecz z Niemkami i awansowały do finałów Pucharu Świata Rugby 7, który zostanie rozegrany w Kapsztadzie/Cape Town (Południowa Afryka) w dniach 09-11 września.

Wcześniej nasze dziewczyny wygrały z: Portugalią 40:5, ze Szwecją 52:0, z Hiszpanią 31:15. Wielkie brawa!

Polki mistrzyniami Europy i to jest sukces, który jednak nie uporządkuje wszystkich wstydliwych i aferalnych spraw polskiego rugby


media@pzrugby.pl

Reprezentacja Polski kobiet wywalczyła tytuł mistrzyń Europy w rugby 7! To pierwsze, historyczne złoto dla naszego kraju. Podopieczne Janusza Urbanowicza, które przed tygodniem wygrały pierwszy turniej w Lizbonie, w Krakowie przypieczętowały swój sukces, awansując do finału tej imprezy. To wystarczyło, by zapewnić sobie trofeum na zakończenie cyklu. W półfinale nadspodziewanie łatwo poradziły sobie ze Szkotkami (14:0) i to wystarczyło do wielkiego triumfu.

Niestety, nie poszło naszym panom, wśród których był czołowy gracz Master Pharm Rugby Łódź – Przemysław Dobijański. Spadli do niższej dywizji.

Chciałoby się wierzyć, że wielki sukces pań to milowy krok w dobrym kierunku Polskiego Związku Rugby. Czy to jest możliwe? Czy najważniejsze rozgrywki rugby w Polsce czyli męska ekstraliga znów nie zamienią się w farsę, gdzie więcej będzie walkowerów niż we wszystkich pozostałych sportach zespołowych w Polsce, gdzie absurdalne, niesprawiedliwe transferowe zakazy lub ich brak (tam gdzie tego wymagały przepisy) budowały nieprawdziwą ligową tabelę, gdzie interpretować obowiązujące przepisy można na dwieście sposobów, jak komu wygodnie?

Polskiemu rugby potrzebny jest nie egzotyczny dyrektor sportowy, ale mądre i konsekwentne zarządzanie rozgrywkami. Kasę, którą związek wydał czy też wyda na pana dyrektora – Jose Gorrotxategę można by było przeznaczyć choćby na zakup i obdarowanie wszystkich drużyn młodzików w Polsce atrakcyjnymi wakacyjnymi strojami, promującymi dyscyplinę, w których młodzi rugbiści wzbudzaliby sensację na polskich plażach czy w górach i zaciekawiali przypadkowych wczasowiczów swoją dyscypliną.

Master Pharm Rugby Łódź po sezonie. To jest wyczyn na miarę nie jednego, a kilku złotych medali!

Po heroicznym sezonie, w którym Master Pharm Rugby Łódź musieli zmagać się z absurdalnym zakazem transferowym wydanym przez Polski Związek Rugby, trzeba powiedzieć, że odnieśli wielki sukces: wytrwali, przetrwali, pokazali moc ducha, charakter, rozegrali wszystkie ligowe spotkania, zakończyli zmagania na szóstym miejscu, a Kamil Brzozowski został trzecim najskuteczniejszym zawodnikiem ekstraligi, zdobył 170 punktów.

Czy był to najtrudniejszy sezon w pana karierze?

Trener łodzian – Przemysław Szyburski: – Na pewno, wynik był drugorzędnym celem. celem było przetrwać, zagrać wszystkie mecze, nic niczego nikomu za darmo nie oddać. Jestem dumny z chłopaków, bo to czego dokonali, to po prostu jest wielki sportowy wyczyn, na miarę nie jednego a kilku złotych medali. Praktycznie zagrać bez ławki rezerwowych tyle spotkań, gdy się na to spojrzy z boku, to po prostu nie mieści się w głowie. Wytrzymać to przez rok czasu. Zawodnicy stanęli na wysokości zadania. To wyjątkowo ciężki sezon, a zarazem taki, który nam wszystkim, którzy przez to przeszli, utkwi na zawsze w pamięci. To jest coś wyjątkowego, niepowtarzalnego, ogromny wysiłek fizyczny i psychiczny, a my to wszystko pokonaliśmy z podniesioną głową. Czapki z głów przed moją drużyną. Chłopaki, jesteście wielcy!

Możecie mieć satysfakcję, że pokonaliście finalistów mistrzostw Polski: Ogniwo Sopot i Orkan Sochaczew.

– Wygraliśmy po jednym spotkaniu z tymi zespołami. Te, które przegraliśmy, nie oddaliśmy za darmo. Rywale musieli się sporo napracować, żeby nas pokonać. To były mecze na styku. To satysfakcja, że choć wielu nas skreśliło, ba, wieszczyło, że nie dokończymy sezonu, my pokazaliśmy wyjątkowe sportowe zacięcie. W życiu, także tym sportowym, czasem nie jest ważny wynik, ale jak się o niego walczy, ile daje z siebie, żeby czasami zdobyć niemożliwe.

Zasłużyliście na miano drużyny, która buduje pozytywny obraz polskiego rugby, bo wasze spotkania były wyjątkowo zacięte i widowiskowe.

– Wszyscy wiedzieli, że nie mamy zmian i w drugich połowach będzie nam wyjątkowo ciężko, a my do końca walczyliśmy z zębem o wypracowany wcześniej kapitał. Liderzy musieli pracować na boisku za dwóch. Nie zawsze medal jest zwieńczeniem sezonu, czasami po drodze jest coś więcej – emocje, duch walki, integracja, charakter. Gdy człowiek obserwuje tak reagujących swoich podopiecznych, to gotów jest góry przenosić. Tę fatalną sytuację przekuliśmy w coś pozytywnego i za to należą się nam słowa uznania. Tak jak zawodnicy jestem strasznie zmęczony minionym sezonem, bo jeszcze zajmowałem się propagowaniem rugby w szkołach. Co mogłem to robiłem dla naszego klubu i to samo trzeba powiedzieć o każdym zawodniku. Koniec sezonu to koniec zakazu transferowego. Nasz klub musi stanąć na nogi, bo byłoby wielkim sportowym grzechem zmarnowanie wypracowanego kapitału. Wierzę, że nasi szefowie to wszystko poskładają na nowo i będziemy w stanie wyjść na sportową prostą. Jest wypracowany ogromny kapitał, do niego trzeba zaliczyć też doping naszych wiernych kibiców, którzy byli z nami wszędzie na dobre i złe, zawsze wspierali nas swoim dopingiem. To jest nie do przecenienia. Stworzyliśmy w tym trudnym sezonie solidny fundament. Teraz jest czas, żeby na nim zbudować coś pięknego. Stworzyliśmy rugbową rodzinę. Tego nie wolno zgubić.

Bez bardzo ciężkich kontuzji dotrwaliście do końca zmagań.

– To fakt, co świadczy dobrze o przygotowaniu zawodników. Jest niestety jeden wyjątek. W rozgrywanym na śniegu meczu z Ogniwem odnosił się uraz kolana Mateuszowi Matyjakowi. Szkoda, szkoda… Poza tym nie było żadnego urazu, który wykluczałby zawodnika na dłuższy czas. Były mikrourazy, o których zawodnicy nie chcieli mi mówić. Wychodzili na boisko, walcząc z przeciwnikami i potężnym bólem, bo po prostu bardzo chcieli grać. Nie mam słów, to jest wielkie, to są prawdziwi herosi. Walczyliśmy z rywalami i własnymi słabościami i potrafiliśmy wyjść z tej batalii zwycięsko. Chcę przypomnieć, że przed sezonem mocno zastanawialiśmy się, czy wobec transferowego zakazu, jest sens przystępowania do rozgrywek. A jednak z podniesionym czołem stanęliśmy do walki o czym zadecydowali sami zawodnicy i pokazaliśmy, że trzeba się z nami liczyć, trzeba się nas bać, bo mamy to w charakterze, że nie odpuścimy na boisku nigdy i nikomu.

Co można powiedzieć o Polskim Związku Rugby.

– Zakaz to była błędna i niepotrzebna decyzja. Ona niczego nie zbudowała, a związek powinien budować lepsze podstawy funkcjonowania dyscypliny. Mam nadzieję, że działacze centrali potrafią wyciągnąć wnioski z tego co się stało i już nigdy nie dopuszczą do sytuacji, gdy na szali trzeba stawiać zdrowie i bezpieczeństwo zawodników. Związek ma pomagać w rozwoju rugby, wspierać kluby, a nie robić za największego hamulcowego. Budować, a nie dzielić. Rozgrywki pokazały, mimo zakazów, kolejnych walkowerów, że rugby może być atrakcyjnym sportowym produktem. Trzeba tylko umieć je wypromować. Trzeba to wszystko budować na pozytywnych emocjach, a tego w minionym sezonie nie było.

Zespół jest zintegrowany, trzeba go wzmocnić i można znów grać o medale.

-Zawodnicy widzą, że w tym zespole jest potencjał na zdobycie mistrzostwa Polski, ale klocki trzeba teraz dobrze poukładać. Fundament jest wylany, teraz trzeba stawiać solidne mury. Musimy być mocnym, silnym klubem, żeby żadna najgłupsza decyzja, nie była w stanie zachwiać jego podstawami.

« Older posts

© 2025 Ryżową Szczotką

Theme by Anders NorenUp ↑