Rezerwowy Pafka

Tag: związki sportowe

Idą zmiany. Więcej kobiet we władzach polskich związków sportowych. We władzach PZHT powinna się znaleźć brzezinianka – Małgorzata Polewczak!

Zdjęcia Marek Młynarczyk, autor bloga www.obiektywnasport.pl

Zmiany i to rewolucyjne czekają skostniałe i zapyziałe polskie związki sportowe. Minister sportu i turystyki – Sławomir Nitras mówi: Chcemy, aby w każdym związku były kobiety i mężczyźni. Sport żeński ma zdecydowanie inną specyfikę niż męski. Ustawa jest potrzebna dla tych związków, które czują opór. To właśnie w nich kobiety mają najtrudniej. Tam niedostrzegana jest rola kobiet i sport kobiecy nie może odpowiednio się rozwijać. Liczę na to, że Parlament przyjmie tę ustawę, a pan prezydent ją podpisze.

Mam taką propozycję. Ważną, bardzo ważną postacią PZHT, mającą realny wpływ na politykę związku, powinna zostać ikona polskiego hokeja na trawie, twórczyni sportowego fenomenu w Brzezinach – Małgorzata Polewczak.

Polski Związek Hokeja na Trawie od 1928 jest członkiem Międzynarodowej Federacji Hokeja na Trawie. Prezesem związku jest Rafał Grotowski, Sekretarzem Generalnym Piotr Wilkoński, a kierownikiem wyszkolenia Krzysztof Rachwalski. W zarządzie są dwie panie. W komisji rewizyjnej dwie. W komisji zawodniczej dwie (w tym Monika Chmiel z KS Hokej Start). Wśród pracowników związku – roboczych mrówek – na sześć osób są cztery kobiety: dyrektor biura, główna księgowa, pracownik biura – rozliczenia dotacji, pracownik biura – sekretariat.

Jak widać, w PZHT panie potrzebne są głównie do czarnej roboty, a do rządzenia przede wszystkim faceci. Według planu ministerstwa tak dalej być nie może. Nadejdzie czas na zmiany… W hokejowym związku powinno się w nich uwzględnić charyzmatyczną brzeziniankę, która udowadnia roku po roku, że Poznań (kolebka tego sportu w Polsce) wcale nie musi być najważniejszy i nie jest stolicą kobiecego hokeja!

Małgorzata Polewczak to polska olimpijka, wszechstronna zawodniczka – bramkarka, obrończyni, hokeistka o najdłuższym stażu, mama dwóch znakomitych hokeistek. Nadal jest w swoim zespole… grającym trenerem, uhonorowana tytułem Mistrzyni Sportu, jako pierwsza Polka uzyskała uprawnienia sędziego międzynarodowego. Wychowała dziesiątki idącą w setkę albo i lepiej reprezentantek Polski Otrzymała także dyplom uznania MKOl. Była nagradzana za działalność popularyzatorską na rzecz hokeja. Zdobyła z drużynami – seniorek i młodszych drużyn KS Hokej Start Brzeziny kilkadziesiąt medali, w tym w większości te z najcenniejszego kruszcu. Ba, potrafiła zorganizować z powodzeniem imprezy na największym, międzynarodowym poziomie, w tym Ligę Mistrzyń.

Zapytana swego czasu – Co jest pani największym marzeniem? – odpowiedziała: Zbudowanie w Brzezinach hali sportowej z prawdziwego zdarzenia, gdzie byśmy mogły normalnie trenować i podnosić swoje umiejętności. (Jej wielkie marzenie – nowoczesna sportowa hala w Brzezinach – w przyszłym roku się spełni!)

Jak to się robi, że to w Brzezinach, a nie w Poznaniu jest dziś kobiece centrum hokeja na trawie – zapytałem swego czasu?
Małgorzata Polewczak:– U nas łatwiej młodzież przyciągnąć do sportu, bo po prostu nie ma tyle możliwości, co w Poznaniu. U nas jest hokejowa tradycja, to tak jakby była ona w jednej dzielnicy Poznania. Są takie roczniki, z których przychodzą do nas wszystkie dziewczyny, które się ruszają. Poza tym w Brzezinach łatwiej jest dotrzeć do młodzieży. U nas hokej stał się dyscypliną pokoleniową. Mama, która u nas grała, teraz chętnie puszcza córkę na zajęcia. Powiązania rodzinne są bardzo duże. jak dziecko widzi, że koleżanka chwali się, że jest u nas, opowiada o treningach, meczach, atmosferze, to sama chce spróbować.


Jak je zatrzymać i doprowadzić do dorosłego mistrzostwa?
Dziewczyny, jak już pochodzą na zajęcia przez kilka lat, to ciężko im odejść. Ja im takiego odejścia nie ułatwiam. Nie daję okazji do zostawienia sportu na boku. Trudno się nie spotkać w Brzezinach. Nie porozmawiać. Nie daje się mnie uniknąć. Potrafię się naprzykrzać. Uważam, że jak ktoś poświęcił hokejowi kilka lat, to nie może nagle i bez wyraźnego powodu z niego zrezygnować. Potrafię ciągnąć dziewczyny za uszy.
Hokej to jest sposób na życie?
W Brzezinach na pewno. Ułatwia dziewczynom start w dorosłość. Daje łatwiejszy dostęp do sportowych studiów. Mamy wiele zawodniczek, które dalej grają za granicą i sobie to chwalą. A czołowe kluby z Niemiec czy Holandii, chętnie sięgają po hokeistki z Brzezin, bo po prostu prezentują wysoki poziom umiejętności. A to są ligi na najwyższym światowym poziomie. Nie ma problemu, żeby dostać się do dobrego klubu na Zachodzie. To im ułatwia start z takiego małego środowiska jak Brzeziny. To takie otwarcie na Europę.

Do czego doprowadzi sportowa wojna polsko – polska pod flagą biało – czerwoną?!

Trwa sportowa wojna polsko – polska pod flagą biało – czerwoną rządu z PKOl, z której niestety dla polskiego sportu nic dobrego na razie nie wynika. Wojna trwa w najlepsze, ku uciesze gawiedzi, szef PKOl nie zamierza składać broni i będzie szukał kasy dla organizacji… za granicą, a polski sport jest w miejscu, w którym był, a wiadomo, że kto stoi w miejscu ten się cofa!

Cały czas mam nadzieję i czekam, że drepczący w miejscu minister sportu Sławomir Nitras podejmie w końcu fundamentalne decyzje, które wywrócą do góry nogami obowiązujący system. Choć muszę przyznać, że coraz częściej wydaje mi się ona płonna!

A jednak czekam, czekam…, że minister Nitras wreszcie ogłosi wszem i wobec, że spółki skarbu państwa na 100 procent nie będą już finansować klubów sportowych, ani bliskich temu lub innemu politykowi związków sportowych (sam program Klub nie wystarczy!). Skupią się na sporcie dzieci i młodzieży i wesprą mądry plan jego naprawy.

Na razie nic takiego się jednak nie dzieje.  Wręcz przeciwnie. Przykład : PGE czyli Polska Grupa Energetyczna została nowym sponsorem tytularnym Grot Budowlani Łódź. Po prostu niepojęte.

Minister nie doczeka się raczej klęski prezesa Radosława Piesiewicza. Tylko, co z tego? PKOl wymaga reformy – to pewne. Podobnie, jak związki sportowe, gdzie układy, kolesiostwo i niejasny do końca przepływ pieniędzy, powinny zostać przerwane i rozliczone. Na razie to wszystko tonie w nadmiarze wypowiadanych słów.

Jeszcze raz powtórzę: pierwszym reformatorskim ruchem ministra Nitrasa musi być nie tyle walka z szefem PKOl, co skończenie ze sportowym, czy tylko polskim, wybrykiem natury(?), czyli sponsorowaniem przez spółki skarbu państwa wybranych klubów sportowych!

PS: Tytuł mojego tekstu nawiązuje do tytułu genialnego literackiego debiutu Doroty Masłowskiej, powieści Wojna polsko-ruska pod flagą biało-czerwoną. Nową powieść pisarki – Magiczna rana – też czyta się świetnie.

Polskie Związki Sportowe to największy hamulcowy polskiego sportu. Dlaczego ministerstwo nic z tym nie robi?!

Najwybitniejszy polski koszykarz Marcin Gortat stwierdził, że nie chce mieć nic wspólnego z Polskim Związkiem Koszykówki i postanowił działać (z powodzeniem) dla dobra polskiego basketu na własną rękę.

Wygląda na to, że polskie związki sportowe to zakała i wielki hamulcowy polskiego sportu.

A minister sportu Kamil Bortniczuk zajęty wielką polityką, wręczaniem dyplomów i uściskami dłoni, mający w pamięci nieudaną potyczkę Jacka Dębskiego z PZPN, woli udawać, że nie ma problemu i od ewentualnego zamachu na związki i ich koniecznej reformy ucieka gdzie pieprz rośnie.

Ostatnio na liście związkowych nieudaczników i hamulcowych błyszczał Polski Związek Rugby, gdzie skala walkowerów, wykluczających się i niesprawiedliwych decyzji przerosła nawet Księgę rekordów Guinnessa.

Teraz o prymat walczy Polski Związek Lekkiej Atletyki. Dla każdego związku najważniejsi powinni być zawodnicy, ale wiceprezes Tomasz Majewski uważa, że zawodnicy są owszem ważni, ale związek ma tysiące innych ważnych i bardzo ważnych zadań. Skoro tak twierdzi, to na mistrzostwach świata polska sportowa klęska goni klęskę.

Najpierw fatalnie zorganizowane przygotowania, potem nieznajomość regulaminu, wreszcie doprowadzenie do tego, że ekipa sportowa to jeden wielki kocioł czarownic – oto grzechy główne, wpływające na atmosferę i wyniki. Mamy medale, ale w konkurencjach, które obchodzą sportowy świat tyle o ile (rzut młotem) lub prawie wcale (chód sportowy). Na dodatek na olimpiadzie niektórych medali nie da się powtórzyć, bo konkurencje wypadną jako nudne i ciągnące się jak flaki z olejem z programu.

Gdzie zatem jest jeszcze w miarę normalnie? W związkach piłkarskim i siatkarskim? Czy tam jednak wielkie pieniądze i większe lub mniejsze sukcesy nie przykrywają skutecznie, że kipi pod pokrywką?

© 2024 Ryżową Szczotką

Theme by Anders NorenUp ↑