Ryżową Szczotką

Rezerwowy Pafka

Page 57 of 162

Wielkie widzewskie ligowe marzenie. Grać tak jak przez 45 minut sparingu z Wartą

Widzew nieciekawie plasuje się w tabeli ekstraklasy. Gdzie szukać zatem światełka w tunelu? Na pewno w…Turcji, skąd nadeszły optymistyczne wieści, że umowę z łódzkim klubem przedłużył Bartłomiej Pawłowski. Jest też nowy piłkarz drugiej linii, choć taka prawda z III ligi francuskiej i nowy obrońca. Ma też być nowy, ciekawy napastnik.

Powiew nowości i świeżości dała przede wszystkim pierwsza połowa sparingu z Wartą Poznań (5:1), w której Widzew strzelił cztery bramki, ale przede wszystkim grał ciekawie, z polotem. Wysoki pressing pod polem karnym rywala przynosił rezultaty. Na bokach szaleli Ciganiks i da Silva. Więcej swobody na boisku miał Pawłowski, dzięki temu mógł twórczo włączać się w akcje ofensywne. Na dodatek zespół pilnował gry defensywnej, żeby nic złego nie mogło mu się stać. Marzenie. Jeśliby łodzianie grali tak przez całą wiosnę, to bez problemów powinni stać się drużyną środka ekstraklasy.

Niestety, pierwszy sparing w Turcji pokazał, że taka odwaga może być kosztowna. Grając z lepszą drużyną łodzianie szybko, za szybko stracili dwie bramki. Nie poddali się, potrafili odrobić straty. Szukajmy zatem optymizmu i nadziei.

ŁKS. Czy międzynarodowy kocioł futbolowych czarownic pozwoli osiągnąć cel – utrzymać się w ekstraklasie?!

Zdjęcia lkslodz.pl

Oby tylko wiosną ŁKS nie przewrócił się na obranej przez siebie sportowej ścieżce. Awansował, grał słabo, więc zmienił trenera, nic to nie dało, ba wyniki były jeszcze gorsze, więc żeby ratować sytuację zimą naściągał nowych, zagranicznych piłkarzy. Można ze stranieri zbudować nieomal (poza bramkarzem) całą jedenastkę. Efekt takich działań na wcześniejszych przykładach pokazuje, że jest z reguły przeciwny do założonego czyli kończy się spadkiem z ekstraklasy. Oby to nie stało się udziałem ŁKS.

Jak na to nie patrzeć, trzeba być mistrzem, żeby to wszystko zebrać do kupy, w sytuacji gdy do końca ligowych zmagać zostało 16 spotkań. Tymczasem pod wodzą trenera Piotra Stokowca łodzianie nie wygrali do tej pory żadnego ligowego spotkania! Wiara czyni jednak cuda.

A nadzieja? Nadzieją są zimowe mecze sparingowe. Nowa drużyna wygrała trzeci z rzędu, mając w ostatnim, w podstawowej jedenastce siedmiu obcokrajowców. Co z tego wyniknie? Zobaczymy. Już 12 lutego ligowy mecz łodzian z Koroną Kielce. Tylko seria zwycięstw od samego początku zmagań zapali światełko w tunelu. ŁKS z dorobkiem 10 punktów zajmuje ostatnie miejsce w tabeli ekstraklasy, ale ma jeden mecz zaległy (ze Stalą Mielec na wyjeździe).

Oto cała magia piłki nożnej. Są takie mecze, w których pieniądze nie grają i nie mają znaczenia! Znakomity przykład dla ŁKS i Widzewa

Oto wielka magia sportu i piłki nożnej. Przyznam się szczerze, że dawno nie przeżywałem takich emocji jak podczas meczu 4. rundy Pucharu Anglii, w którym wicelider Championship Ipswich Town podejmował VI-ligowy klub Maidstone United FC. Przeciętnie każdy z piłkarzy faworyta jest wart ponad milion funtów, rywali kilkadziesiąt tysięcy, ale są takie spotkania, w których pieniądze nie grają i to jest to, co decyduje że miliony ludzi na cały świecie pasjonuje się futbolem, czekając na takie pojedynki. Ekipa z szóstej ligi znalazła się w piątej rundzie FA Cup. W 1/8 finału może trafić na jeden z największych angielskich klubów.

Piłkarze Maidstone oddali w cały meczu dwa, ważne że celne, strzały, ich rywale w sumie aż 38. Przez 21 procent czasu gry byli przy piłce. Zapisali na swoim koncie 200 podań (procent celnych 49), ich rywale 681 (procent celnych 87), A jednak to oni cieszyli się z pucharowego awansu. Po dwóch kontrach strzelili dwie piękne bramki i wygrali 2:1! Gole na wagę awansu zdobyli: Lamar Reynolds i Sam Corne.

Sędzia spotkania dołożył do regulaminowego czasu jeszcze osiem minut, w których kunsztem wykazał się bramkarz VI-ligowca, a rozsądkiem jego koledzy z pola. Walczyli ambitnie, wręcz heroicznie, gryząc trawę. Łapały ich skurcze, a oni wstawali i dawali z siebie wszystko. Trudno było nie trzymać za nich kciuków.

Taki mecz powinni byli obejrzeć piłkarze ŁKS i Widzewa. Jeśli będą tak walczyć w ekstraklasie, to nie jest możliwe, żeby się z nią pożegnali!

Czekają nas kluczowe trzy tygodnie dla reprezentacji Polski w rugby. O sukcesy nie będzie łatwo!

Przy piłce kapitan Piotr Zeszutek Fot. PZRugby

Polscy rugbiści już za chwilę rozpoczną batalię o pozostanie w Rugby Europe Championship. Na starcie czeka ich spotkanie z uczestnikami zeszłorocznego Pucharu Świata. Biało-Czerwoni zmierzą się z Rumunią w niedzielę 4 lutego o godz. 18.15 na Narodowym Stadionie Rugby w Gdyni.

Trener reprezentacji, Christopher Hitt podał szeroki 48-osobowy skład kadry na to spotkanie. Są w nim łodzianie: Sean Cole i Przemysław Dobijański (Budowlani Rugby SA) oraz Jakub Małecki i Kacper Palamarczuk (KS Budowlani).Wśród powołanych są m.in. bracia: Lucas i Alexander Niedźwiedzcy, którzy na co dzień grają w Australii.

Dla reprezentacji Polski w rugby właśnie zaczyna się prawdziwy maraton. Po trzech dniach przerwy po starciu z Rumunią Polacy polecą do Portugalii, gdzie czeka ich drugi z uczestników i rewelacja zeszłorocznego Pucharu Świata. Biało-Czerwoni zostaną po tym meczu w Lizbonie, gdzie przygotują się do trzeciego, kluczowego spotkania z Belgią zaplanowanego na 17 lutego.

– Wszystkie te mecze będą dla nas dużym wyzwaniem zarówno pod kątem fizycznym jak i mentalnym. Zmierzymy się z zawodnikami, którzy grają w najlepszych europejskich ligach i po poprzednim sezonie wiemy już czego się spodziewać. To będzie z pewnością wyczerpujący okres, ale tym razem przystępujemy do niego z doświadczeniem jednego sezonu gry na najwyższym poziomie, więc chcemy zaprezentować się lepiej – mówił Piotr Zeszutek.

W pierwszym meczu Rugby Europe Championship Polacy nie będą faworytami. Rumuni to uznana marka na świecie. Podczas Pucharu Świata we Francji mierzyli się z takimi drużynami, jak Irlandia, Szkocja, czy późniejsi mistrzowie świata – RPA. – Rumunia jest najbardziej fizycznie grającą drużyną spośród wszystkich, które mamy w grupie. Jeżeli uda nam się powalczyć w młynie, to myślę, że formacja ataku powinna sobie poradzić – zapowiedział kapitan Biało-Czerwonych.

Rajd Dakar. Łodzianka Magdalena Zając: – Był czas na zachwyty nad krajobrazami, ale były też takie chwile, kiedy bałam się o nasz samochód

Zespół Proxcars TME Rally Team podsumował swój udział w tegorocznej edycji Rajdu Dakar. Magdalena Zając wraz z zespołem Proxcars TME Rally Team zajęła 45. miejsce w kategorii Ultimate i pierwsze miejsce w klasie T 1.1.

– Moje odczucia jeśli chodzi o ukończenie tegorocznej edycji Rajdu Dakar są niejednoznaczne – powiedziała Magdalena Zając, kierowca Proxcars TME Rally Team. – Z jednej strony po ukończeniu ostatniego etapu była radość i ulga, a z drugiej strony nie było triumfu tylko stwierdzenie, że ten rajd tak szybko minął.

Dla Jacka Czachora, pilota Magdaleny Zając, był to już 16. Rajd Dakar, w którym brał udział. – Prawda jest taka, że jak się dojeżdża do mety, to ja cieszę się z tego wewnętrznie. To wszystko dopiero dociera do ciebie już tu na miejscu, jak wróci się do Polski. Wtedy jest czas na analizę i przemyślenia.

Który odcinek tegorocznej edycji Radu Dakar był najtrudniejszy?

– Każdy z tym odcinków miał takie etapy, gdy mówiłam, że tego się nie da przejechać. Generalnie każdy z tych odcinków miał miejsce piękne, gdzie był czas na zachwyty nad krajobrazami, ale były też takie, gdzie bałam się o nasz samochód – powiedziała Magdalena Zając. – Ostre kamienie, koleiny piachu, gdzie jechałam 30 km/ h i mówiłam, że w tym tempie nie da się tego przejechać i oczywiście mój ulubiony kurz, który zasłaniał całkowicie widoczność. Po powrocie do bazy jednak okazywało się, że każdy z tych odcinków był w sumie łatwy, bo go przejechaliśmy.

Według mnie to był jeden z najtrudniejszych Rajdów Dakar. O godzinie 17 robiło się już ciemno. A jazda w nocy nie jest ani łatwa ani przyjemna. Zupełnie inaczej jeździ trasę czołówka, a inaczej jak jeździmy my po całkowicie rozsypanej trasie. Jeszcze nie widziałem na rajdach, w których brałem udział trasy, gdzie były takie skaliste, twarde szlaki, które praktycznie były niewidoczne. To mnie bardzo dużo nerwów kosztowało, by bezpiecznie z takich terenów wyjechać.

– Prawie nie spaliśmy, by przygotować auto do kolejnego odcinka. Wyciągnęliśmy jednak wnioski z poprzedniego udziału i wszystko było gotowe na czas – powiedział szef serwisu Adam Szelerski.

– Jako TME z zapartym tchem śledziliśmy poczynania zespołu na Rajdzie Dakar. Emocje były zupełnie inne, niż podczas ubiegłorocznej edycji. Tych problemów w tym roku było dużo mniej. My się cieszymy, że cały zespół zrobił świetną robotę. Wszyscy gratulujemy Magdzie i całemu Proxcars TME Rally Team z #teamTME za to, co zrobili na Rajdzie Dakar.

Jako grupa TME możemy być dumni, że nasze działania marketingowe globalne, które służą promocji TME, jako największego polskiego eksportera są wspierane przez zespół pod wodzą Magdy. Ja bardzo się cieszę, że to był polski sukces. Mam nadzieję, że w przyszłym roku będzie jeszcze lepiej – powiedział Andrzej Kuczyński, członek zarządu ds. operacyjnych TME.

Wielkie lekkoatletyczne emocje w Łodzi. Ja trzymam kciuki za Ewę Swobodę, Pię Skrzyszowską i Piotra Liska

W Łodzi wielka lekkoatletyczna impreza. Będą gwiazdy, będą emocje, będzie widowisko. W sobotę w łódzkiej hali (początek o godz. 16), na mityngu ORLEN Cup 2024, stawi się liczne grono medalistów największych światowych imprez.

Transmisja w TVP Sport od godz. 17. Skomentują: Jarosław Idzi i Sebastian Chmara. Reporterzy: Aleksander Dzięciołowski, Szymon Borczuch. Gość/ekspert: Maria Andrejczyk.

Czekam szczególnie na występ naszych polskich gwiazd. Ewa Swoboda – halowa mistrzyni Europy, rekordzistka Polski wystartuje w biegu na 60 metrów. Pia Skrzyszowska – mistrzyni Europy z 2022 roku, weźmie udział w biegu 60 metrów przez płotki, a Piotr Lisek – multimedalista imprez mistrzowskich, jedyny Polak, który skoczył o tyczce ponad 6 metrów, oczywiście w konkursie skoku o tyczce.

Orlen Cup 2024. Sobota, Atlas Arena – program mityngu

16:30 ceremonia otwarcia
16:45 skok wzwyż kobiet
16:55 skok o tyczce mężczyzn
17:25 60 m ppł kobiet
17:35 60 m ppł mężczyzn, bieg A
17:42 60 m ppł mężczyzn, bieg B
17:52 60 m mężczyzn, bieg A
17:58 60 m mężczyzn, bieg B
18:05 skok wzwyż mężczyzn
18:10 60 m ppł kobiet, finał
18:18 60 m ppł mężczyzn, finał
18:25 pchnięcie kulą mężczyzn
18:33 60 m kobiet, bieg A
18:39 60 m kobiet, bieg B
19:00 60 m mężczyzn, finał
19:10 60 m kobiet U20
19:20 60 m mężczyzn U20
19:30 60 m kobiet, finał

Trzy wspaniałe Magdaleny czyli to kobiety decydują o sile łódzkiego sportu!

Nie ulega cienia wątpliwości, że Łódź to sportowe miasto kobiet. Jest na to wiele dowodów. Mocna, bardzo mocna siatkówka, piłka nożna (w UMŁ ceniona niestety nie wiedzieć czemu mniej niż nie przynoszące na razie seniorskich sukcesów rugby) oraz trzy znakomite Magdaleny – Magdalena Fręch, Magdalena Zając i Magdalena Łuczak, które rozsławiają Łódź na całym świecie.

Magdalena Fręch osiągnęła wielki sukces w tenisowym Australian Open. Łodzianka stała się drugą najwyżej notowaną Polką w rankingu WTA. Zaliczy ogromny skok i ustanowi swój rekord życiowy. Dotychczas jej najlepszym wynikiem było 63. miejsce, a obecnie w rankingu live jest 51.

Magda dziś jest milionerką i nie musi liczyć na pomoc władz Łodzi, ale…Trzeba to przypomnieć ku przestrodze. Był czas, nie tak znów odległy, gdy nie miała takich pieniędzy, liczyła na pomoc, a w Łodzi niestety rzucano jej kłody pod nogi. Musiała więc przenieść się do Bytomia, broniąc barw Górnika. Jej trener Andrzej Kobierski walczył o to, żeby mogła szkolić się w rodzinnym mieście, o czym mówił z goryczą w wywiadzie dla Expressu Ilustrowanego. Niestety na koncie tenisistki nie było tyle pieniędzy, żeby regularnie ćwiczyć na krytych kortach. Władze miasta proponowały jej dotacje, ale po… zmianie barw klubowych, co mniej więcej wyglądałoby tak, jakby proponowały piłkarzowi ŁKS miejskie pieniądze, jeśli przejdzie do Widzewa…

Czasy się zmieniły, na szczęście.

AZS Łódź powołał pod koniec zeszłego roku sekcję… narciarstwa alpejskiego, żeby barwy naszego miasta, naszego klubu mogła reprezentować jedna z dwóch najlepszych polskich alpejek łodzianka Magdalena Łuczak.

– Decyzja o jej powołaniu sekcji była spowodowana chęcią pomocy Magdzie, która chciała m.in. kontynuować studia w Łodzi. Jako zawodniczka naszego klubu otrzyma stypendium oraz możliwość indywidualnego toku nauczania – powiedział prezes AZS Lech Leszczyński.

Pierwszy raz w historii łodzianka ukończyła Rajd Dakar Magdalena Zając wraz z zespołem Proxcars TME Rally Team zajęła 45. miejsce w kategorii Ultimate i pierwsze miejsce w klasie T 1.1. Magdalena, realizując swoje marzenia, 6 lat temu rozpoczęła przygodę z rajdami terenowymi. Ma na swoim koncie udział w wielu rajdach w randze Mistrzostw Świata, Pucharu Świata oraz uczestniczyła w tegorocznej edycji Rajdu Dakar. Aktualnie zasiada za kierownicą rajdowej Toyoty Hilux w specyfikacji T1, nazywanej przez zespół „Kicią”. Poza rajdami jej pasją są również książki. Prowadzi w centrum Łodzi księgarnię.

Miting Orlen Cup 27 stycznia w Atlas Arenie. Dlaczego nie zobaczymy w akcji łódzkiego mistrza olimpijskiego Kajetana Duszyńskiego?

Sezon czas zacząć, od lekkoatletycznego mitingu Orlen Cup, który zostanie przeprowadzony 27 stycznia w Łodzi. Mężczyźni będą rywalizować w biegach na 60 metrów i 60 metrów przez płotki, pchnięciu kulą, skoku wzwyż i skoku o tyczce, a kobiety również w biegach na 60 metrów i 60 metrów przez płotki. Organizację Orlen Cup w Łodzi wspierają Orlen S.A. oraz miasto Łódź – podaje – podaje pzla.pl

Podczas tegorocznego ORLEN Cup w Łodzi będziemy gościć mistrzynię Europy Pię Skrzyszowską, na skoczni zobaczymy Piotra Liska, a w pchnięciu kulą Michała Haratyka i Konrada Bukowieckiego. Świetne wspomnienia ma z naszego mityngu Ewa Swoboda. Przed dwoma laty ustanowiła w Łodzi imponujący rekord 7.00 w biegu na 60 metrów. Teraz ponownie zobaczymy ją na łódzkiej bieżni, co z pewnością jest świetną wiadomością dla kibiców – zapewnia prezes łódzkich struktur lekkoatletycznych Lech Leszczyński.

Do Łodzi ponownie przyjadą wielkie postacie. Będzie amerykański as tyczki Sam Kendricks, będzie jamajska gwiazda biegów przez płotki Megan Tapper, pojawią się świetni kulomioci Filip Mihaljević i Leonard Fabbri – wymienia Sebastian Chmara, dyrektor mitingu.

Wszystko pięknie, a ja jak mantrę powtarzam co roku, że mam wielki żal, iż przez wiele lat wspaniałej kariery nie zobaczyłem startującego w Łodzi Adam Kszczota. I już nie zobaczę, bo lekkoatleta zakończył karierę. Podobnie będzie z mistrzem olimpijskim Kajetanem Duszyńskim. Powód jest prosty. Kasa, misiu kasa. Podczas mitingu przewidziane są jedynie biegi sprinterskie. Postawienie całej bieżni jest możliwe, ale niewykonalne.

Dlaczego? Wszak miejsca jest dość, a były szef łódzkiego i polskiego sportu Mieczysław Nowicki miał nawet absurdalny i wyjątkowo kosztowny pomysł stworzenie tu toru kolarskiego. Wracając do pytania i… bieżni. Jej postawienie, oznaczałoby wzrost kosztów i to znaczny przeprowadzenia imprezy. A na to po prostu nie ma pieniędzy. Ekonomia górą. To ona sprawia, że my łodzianie, w sprawie ujrzenia w akcji łódzkiego mistrza olimpijskiego, musimy obejść się smakiem.

Smutna prawda. Nikt nie chce przyjść do Widzewa na piękne oczy. Klubowy patriotyzm? A gdzie tam! Liczy się kasa!

Było tak, że gdy nowy Widzew odradzał się ze sportowego niebytu, to jego działacze przyzwyczaili się twierdzić, że pieniędzy może nie , ale takiemu klubowi, z taką tradycją, nie można odmówić. I coś z tego myślenia zostało do dziś.

Czasy są jednak inne. Atmosfera, pełne trybuny, wielka tradycja: Zbigniew Boniek i Józef Młynarczyk, nie uczynią z nowego gracza widzewskiego patrioty. A co z niego zrobi oddanego piłkarza? Kasa, misiu kasa… Kariera jest krótka, trzeba myśleć o przyszłości i tam gdzie się idzie, chce się zarobić, jak najwięcej. Takie obowiązuje futbolowe credo.

Widzew mocno pilnuje budżetu, nie chce tworzyć kominów płacowych, nie chce żeby pobory futbolistów przewróciły do góry nogami klubowe finanse. Dlatego nie powinien się dziwić, że trudno mu o transfery, jakie sobie zaplanował.

Łodzianie sprzedali za milion dolarów, a może więcej Henricha Ravasa do MLS, ale nie zamierzali wykładać fury pieniędzy na pobory bułgarskiego bramkarza Daniela Naumowa czy Ghańczyka – Emmanuela Boatenga. Zostali zatem wystawieni przez goniących za kasę piłkarzy (a są inni?!) do wiatru.

Te historie nie zostają bez echa. Szybko rozchodzą się w środowisku. Nic dziwnego, że Widzewowi trudno znaleźć nowych piłkarzy, a futbolowi cwaniacy z całego świata, chcą wyciągnąć z łódzkiego klubu, oczywiście za lepszą kasę, łakome kąski. Odszedł kapitan Patryk Stępiński. Teraz ponoć są kluby starające się o Andrejsa Ciganiksa. A o przyszłość lidera Bartłomieja Pawłowskiego prezes Michał Rydz radzi spytać samego zawodnika, choć ostatnie wieści są takie, że przedłużenie kontraktu jest bliskie!

Wygląda na to zatem, że wielkiej transferowej ofensywy chyba w Widzewie nie będzie, raczej trzeba będzie liczyć straty, oby nie tak dotkliwe, żeby zachwiać sportowym kręgosłupem zespołu.

Może jednak się mylę. Do Widzewa po kilku nieudanych podejściach do innych graczy, trafił młody bramkarz 23-letni Ivan Krajcirik ze słowackiego Ruzomberoku, były młodzieżowy reprezentant kraju. To światełko w tunelu? Na razie to…dramat. Piłkarz doznał kontuzji na treningu i nie będzie trenował przynajmniej przez trzy tygodnie.

Jarosław Piechota: Przez sześć lat grania dla Wielkiej Orkiestry Świątecznej Pomocy uzbierałem 90.715,96 zł. Wszystkich wejść na 13. piętro było 629, pięter 8177, a schodów aż 187 442

Ile dobrego można zrobić biegając po schodach? Dużo, bardzo dużo. Wielkie brawa dla Jarosława Piechoty, który po raz siódmy gra z WOŚP.

Jarosław Piechota: Już w niedzielę 28 stycznia zapraszam po raz siódmy dla mnie a trzydziesty drugi dla Orkiestry na wspólne granie z najgłośniejszą orkiestrą świata, które rozpocznie się od godz. 9, a skończy około 19 w niebieskim biurowcu Orion Business Tower w samym sercu Łodzi przy ul. Sienkiewicza.

Będą fanty i vouchery do zdobycia, pyszna zalewajka łódzka i ciasta od naszych genialnych sponsorów! Będziemy grać głośno, wesoło i postaram się zdobyć jak najwięcej funduszy, aby wesprzeć tą szczytną ideę. Do tej pory przez te 6 lat uzbierałem 90. 715,96 zł, wszystkich wejść na 13. piętro było 629, pięter 8177, a schodów pokonałem aż 187 442 sztuki.

  • W poprzednich latach:
  • I edycja finału WOŚP – 100 wejść / 6672,05 zł
  • II edycja finału WOŚP – 102 wejścia / 13 464,13 zł
  • III edycja finału WOŚP – 115 wejścia / 17 262,76 zł
  • IV edycja finału WOŚP – 113 wejść / 16 256,46zł
  • V edycja finału WOŚP – 105 wejścia / 19 490,59zł
  • VI edycja finału WOŚP – 94 wejścia / 17 205,57zł !

Jak będzie w tym roku? Czas pokaże. A już za kilka dni – wielki konkurs i do zdobycia nagroda, która zapiera dech , zapraszam do odwiedzenia mojego fanpage:

https://www.facebook.com/piechotajaroslaw

Siema!

« Older posts Newer posts »

© 2025 Ryżową Szczotką

Theme by Anders NorenUp ↑