Ryżową Szczotką

Rezerwowy Pafka

Page 53 of 164

Polska zwyciężyła i to wysoko, przez godzinę grając w przewadze, ale straciła gola po katastrofalnej interwencji, a raczej jej braku. To ostrzeżenie przed meczem z Walią!

Polska zagra w finale baraży o EURO na wyjeździe z Walią, po pewnym zwycięstwie z Estonią, ale… Straciliśmy gola po katastrofalnej interwencji obrońcy. Takich antyakcji Walijczycy na pewno też nie zaprzepaszczą! To ostrzeżenie, studzące nadmierny entuzjazm.

Polacy zaczęli barażowy mecz z Estończykami o awans do EURO od zmasowanych, wręcz wściekłych ataków. Stłamszeni rywale praktycznie tylko się bronili. Nie udało się skopiować Waliczyków, którzy w innym barażu z Finami trafili do siatki rywali w… trzeciej minucie pojedynku, ale…

W 20 min po uderzeniu z dystansu Piotrowskiego minimalnie minęła słupek. W kolejnej akcji Piotrowski zamienił się w asystenta, świetnie podał do Frankowskiego, a ten ubiegł rywala i wykorzystał sytuację sam na sam. To jego trzecie trafienie w 39 meczu w reprezentacji.

W 27 czerwoną kartkę (drugą żółtą) ujrzał, po kolejnym faulu na niezwykle aktywnym i trudnym do upilnowania Zalewskim, Paskotsi i Polacy grali z przewagą jednego zawodnika. Co z tego, skoro jedynym naszym pomysłem była gra do skrzydła. Zniknął z pola widzenia na długie minuty, jak zwykle, Zieliński. Nasi pomocnicy nie potrafili przy zmasowanej obronie rywala znaleźć dokładnym, zaskakującym podaniem napastników.

Pierwsza udana akcja po przerwie przyniosła nagrodę najlepszemu na placu Zalewskiemu. Po jego dokładnej centrze drugiego gola dla Polski strzelił głową Zieliński. Niestety, kontuzji doznał Cash, drugi ze skrzydłowych. To fatalna wiadomość przed spotkanie z Walią!

W 70 min po pewnym, mocnym strzałem zza pola popisał się dobrze grający Piotrowski. Jest jakaś sprawiedliwość w futbolu skoro nagradzani są najlepsi. Pomocnik zapisał na swoim koncie gola i asystę! Za chwilę po świetnym zwodzie Zalewski doprowadził do samobója rywala. Pomocnik się nie zatrzymywał. Po jego kolejnym dobrym podaniu na listę strzelców wpisał się Szymański.

No, żeby nie było za pięknie. Po antyinterwencji Bednarka rywale zdobyli honorowego gola. To był jedyny celny ich strzał w tym spotkaniu. Takie futbolowe klopsy w meczu z Walią skończą się naszą klęską!

Spotkanie oglądało 55 tysięcy widzów

Walia pokonała Finlandię. Mecz decydujący o awans na EURO 26 marca o godz. 20.45 w Cardiff: Walia – Polska.

Polska – Estonia 5:1 (1:0)

1:0 – Frankowski (22), 2:0 – Zieliński (50, głową). 3:0 – Piotrowski (70). 4:0 – Mets (73, samobójcza), 5:0 – Szymański (77), 5:1 – Vetkal (78)

Polska: Szczęsny – Dawidowicz, Bednarek, Kiwior, Frankowski (46, Cash, 56, Puchacz), Slisz, Zieliński (72, Szymański), Piotrowski (72, Moder), Zalewski, Lewandowski, Świderski (72, Buksa)

Sukces drużyny U 21, która pokonała 2:1 Izrael w eliminacjach MME. Gola na wagę trzech punktów strzelił w 89 min Kajetan Szmyt. Polska w 6 meczach zdobyła 15 punktów, drudzy Niemcy w 4 – 12.

Hat tricka czyli trzech zwycięstw z rzędu nie było – szkoda, ale ostatnie wyniki podniosły morale drużyny ŁKS

Zdjęcia: Jakub Piasecki/Cyfrasport

Dosłownie sekund zabrakło do powtórzenia wyniku z lat 2008 – 2009 i odniesienie trzech ligowych zwycięstw z rzędu. ŁKS honorowo zremisował z mistrzem Polski – Rakowem 1:1. Wielu tzw. fachowców uważa, że wynik za sensacyjny, ale niestety nie przybliża łodzian do utrzymania się w ekstraklasie.

Ech, gdyby wygrali już nie byliby czerwoną latarnią ligi! Cóż trzeba walczyć dalej. Prawda jest taka, że trzeba będzie wejść na szczebel wyżej. ŁKS 30 marca o godz. 15 zagra w Białymstoku ze świetnie się spisującą, mającą mocne i uzasadnione medalowe aspiracje – Jagiellonią.

Czego zabrakło do pokonania mistrza Polski? Więcej futbolowego rozsądku i zimnej krwi w nerwowej końcówce, przytrzymania piłki, mądrego nią pogrania nawet pod faul i wytrącenia rywala ze sportowego impetu.

Dla komentującego mecz byłego ełkaesiaka Tomasza Wieszczyckiego, Dani Ramirez stał się znów prawdziwym liderem zespołu. Nie mogło być inaczej , bo to bardzo dobry piłkarz. Szkoda, że wyczerpanego do granic Hiszpana zabrakło w końcówce.

Sportową klasę znów pokazał Aleksander Bobek. To kolejny polski wielki bramkarski talent. Szkoda, bo należała mu się bezsprzecznie ta nagroda czyli zachowanie czystego konta. Może w następnym spotkaniu?

W każdym razie siedem punktów zdobytych w trzech meczach podniosło morale zespołu i zaufanie kierownictwa klubu do trenera Marcina Matysiaka, który patrzy, wyciąga wnioski i robi swoje. Zdecydowanie lepiej od swojego poprzednika.

Prezes Polskiego Związku Rugby mówi, że trener reprezentacji spełnił nasze marzenia, a ja uważam, że to nieprawda. Dlaczego? Bo wepchnął nas w wielką, sportową, czarną dziurę!

Polacy spadli z hukiem do niższej dywizji Fot. PZRugby

Stało się to, co musiało się stać. Rzeczywistość szkoleniowa jest taka. Gdy trener przegrywa wszystko, choć wcześniej miał pewne sukcesy, to po prostu musi odejść i tyle…

Podczas poniedziałkowego posiedzenia zarząd Polskiego Związku Rugby zdecydował, że nie przedłuży wygasającej z końcem marca umowy z trenerem reprezentacji Chrisem Hittem. Walijczyk prowadził drużynę narodową od 2021 roku.

Chris Hitt Fot. PZRugby

Co z tego, że w 2022 wprowadził naszą kadrę na poziom Rugby Europe Championship, gdy teraz po kręceniu się wkoło, bez pomysłu na rozwój, spadł z tego poziomu z hukiem i sprawił, że po dwóch latach znaleźliśmy się w punkcie wyjścia. A zatem pan nomen omen Hitt był, a jakby go nie było, to wyszłoby na to samo.

Prezes Jarosław Prasał Fot. PZRugby

Inaczej uważa pełen kurtuazji i uznania dla Hitta prezes Polskiego Związku Rugby – Jarosław Prasał o czym mówi w materiale biura prasowego związku, z czym po prostu zgodzić się, moim zdaniem, nie sposób, ale posłuchajmy: – Chris spełnił nasze wielkie marzenie o grze w Championship, wprowadzając naszą kadrę na ten poziom już w pierwszym roku swojej pracy. Dziękujemy za wszystko, czego mogliśmy nauczyć się od niego i jego sztabu.

Chris Hitt wniósł nowe spojrzenie i styl zarządzania reprezentacją. Od pierwszego zgrupowania w 2021 w Siedlcach stawiał na profesjonalizm. Jego podejście i etyka pracy przyniosły szybkie efekty w postaci czterech zwycięstw w Trophy i awansu do Championship. Myślę, że sporo się nauczyliśmy od niego, Morgana Stoddarta i innych członków sztabu, a ta wiedza i doświadczenie zostaną z nami na bardzo długo.

Nie będę krył, że mówiąc łagodnie, te słowa słodzą rzeczywistość, które po prostu skrzeczy. Nie wolno się z nimi zgodzić, bo potakiwanie głową wepchnie polskie rugby w jeszcze większą czarną dziurę, wręcz w sportową otchłań!

Sam prezes chyba doskonale o tym wie, skoro… Konkurs na selekcjonera reprezentacji zostanie ogłoszony niebawem. Ja ponawiam apel. Proponuję, zamiast konkursu, do namówienia do powrotu do rugby, w tym wypadku prowadzenia drużyny narodowej, trenera z największymi ostatnio sportowymi sukcesami – Przemysława Szyburskiego.

Przemysław Szyburski Fot. Marek Młynarczyk, autor bloga www.obiektywnasport.pl

Po tym remisie Widzewa prezes Cracovii Mateusz Dróżdż nie doczeka się… nowego telewizora?!

Lider defensywy Widzewa – Mateusz Żyro

Widzew nie ma sobie równych w ekstraklasie pod jednym względem. 10 goli z 32 strzelił w doliczonym czasie gry! Teraz jednak karta się odwróciła. Stracił gola w Krakowie na wagę remisu na granicy doliczonego czasu gry. Szkoda, straconych punktów, ale… cieszy to, że wiosną łodzianie są innym, lepszym zespołem niż rok temu, choć ligowa kadra jest bardzo podobna. Widać zatem postęp w ich grze.

Remis w Krakowie dla prezesa Cracovii, a byłego szefa Widzewa – Mateusza Dróżdża oznacza jedno, nie będzie w domu nowego telewizora, który żona obiecała mu za pokonanie łodzian.

Prezes Cracovii – Mateusz Dróżdż

Pomówmy o błędach, bo na nich człowiek uczy się najboleśniej, ale też najlepiej. W spotkaniu z Cracovią kapitan Bartłomiej Pawłowski więcej centrował niż kiwał i rozgrywał, jakby nie do końca był pewny swojej dyspozycji. Wszystko się zmieniło, gdy został przesunięty do ataku. Wtedy pokazał błyskawiczny refleks, był tam, gdzie powinien i zdobył ważną bramkę.

Znów niestety bramkowy błąd popełnił Rafał Gikiewicz. Irytujący był brak precyzji przy kluczowym podaniu łodzian. Przebojowy ostatnio Antoni Klimek tym razem bez przeboju, za to ze strzałami dalekimi od celu. Przebojowości i ciągłego absorbowania rywali, czym charakteryzuje się gra Jordiego Sancheza, brakowało Imadowi Rondiciowi. Trener Daniel Myśliwiec zmiany zrobił za późno, brakło czasu, żeby nowi piłkarze mieli prawdziwy wpływ na grę i wynik. Inna sprawa, że zaufanie do chodzącego po murawie Sebastiana Kerka (gdyby nie jego udana centra) było chyba przedwczesne.

W sumie jednak wiosenny bilans łodzian, co jeszcze raz podkreślmy, wychodzi na plus i bonus (zwycięstwa w derbach i z Legią!). Tylko tak dalej, a szansa na kolejne punkty, gdy Widzew 1 kwietnia o godz. 17.30 podejmie nieobliczalną, heroicznie walczącą o utrzymanie, dyscyplinowaną ostro przez fanów Koronę Kraków.

Czas na zasadnicze zmiany! Moim zdaniem to łodzianie powinni prowadzić reprezentację Polski w rugby

Przemysław Szyburski i Mirosław Żórawski po zdobyciu mistrzostwa Polski Fot. Marek Młynarczyk, autor bloga www.obiektywnasport.pl

Niestety, skończyło się tak, jak musiało się skończyć. Polacy przegrali w tym roku wszystkie mecze Rugby Europe Championship, w tym ostatni z Belgią i spadają rugbowy szczebel niżej. Ba, przez ostatnie dwa lata wygraliśmy tylko jedno spotkanie. Zamiast systematycznych kroków do przodu (patrz Włosi!) robimy wielki krok w tył. Męskie polskie rugby znów, nie po raz pierwszy, jest w ślepym zaułku. Nie mam cienia wątpliwości, że czas trenera ciągłych kadrowych eksperymentów i radosnej sportowej twórczości – Chrisa Hitta w polskim rugby się skończył.

Pora postawić na innych. Moim zdaniem na… swoich, doskonale sprawdzonych w rugbowych bojach Polaków. Nie konsultowałem tego z nikim, w tym z samymi zainteresowanymi, to moje własne przemyślenia. Jestem pewien jednego, że polskiego rugby nie stać na stratę takich ludzi, ich usunięcie się w cień.

Moim zdaniem polską reprezentację rugby powinien prowadzić łódzki, sprawdzony szkoleniowy duet: Przemysław Szyburski – Mirosław Żórawski, a kierownikiem tego teamu powinien być człowiek do rany przyłóż, świetnie budujący dobrą atmosferę w zespole – Grzegorz Białkowski. Wyjątkowe rugbowe trio.

Grzegorz Białkowski

Znam tych trenerów – twardych facetów – od lat i nie kryję swojego dla nich uznania. Z nie jednego rugbowego pieca chleb jedli i zawsze byli w stanie pokazać, że wiele potrafią, wyprowadzając dowodzone przez siebie zespoły na prostą, ba na zwycięską ścieżkę, wieńczoną zwycięstwami i tytułami mistrza Polski!   Byłem świadkiem, jak zaczynali swoją szkoleniową przygodę, jak mierzyli się z wyzwaniami, jak podnosi swoje kwalifikacje, jak radowali z sukcesów. Dla mnie są niepokonani, nic nie było ich w stanie złamać.

A wyjątkowym testem był absurdalny, niesprawiedliwy i pokazujący prawdziwe oblicze Polskiego Związku Rugby, zakaz transferowy, który dzięki świetnej pracy trenerów i kierownika, także tej mentalnej, tylko zintegrował drużynę, a nie rozniósł jej w pył.

Dlatego, zwracam się do prezesa PZRugby – Jarosława Prasała, który łódzkie supertrio doskonale zna, czas na odważną kadrową decyzję, która, moim zdaniem, może przynieść polskiemu rugby tak wyczekiwane i wymarzone, choć na pewno rozłożone w czasie, korzyści!

Niestety, Belgowie byli zdecydowanie lepsi od Polaków Fot. PZRugby

ŁKS wypuścił zwycięstwo z rąk z mistrzem Polski w siódmej minucie doliczonego czasu gry!

ŁKS stanął do walki z drużyną mistrza Polski po dwóch zwycięstwach z rzędu. Stawka była niebagatelna, przedłużenie łódzkich marzeń czyli utrzymania się w ekstraklasie. Było blisko, bardzo blisko. ŁKS prowadził do siódmej minuty doliczonego czasu gry. Niestety, wtedy stracił gola i bezcenne zwycięstwami. Remisami ekstraklasowe piekło jest wybrukowane. Takie wyniki utrzymania nie dadzą.

Mogło się zacząć fantastycznie. Po znakomitym podaniu Ramireza, Dankowski strzelając w długi róg trafią w słupek. W natychmiastowej odpowiedzi Nowak przelobował Bobka, ale i bramkę.

W pierwszej energetycznej połowie trwała walka jak równy z równym, ale do czasu… Po nieudanej próbie wyprowadzenia podaniami piłka sprzed własnej bramki przez łodzian i prostej stracie, Gulen wybił piłkę z pustej bramki, a potem Dankowski w dogodnej sytuacji zablokował Nowaka.

Na początku drugiej połowy w dogodnej sytuacji Drachal strzelił nad poprzeczkę. Inicjatywa należała do gości. Bobek dwa razy stawał na wysokości zadania, raz piłka o centymetry minęła słupek bramki ŁKS. W kolejnych akcjach Raków był blisko, coraz bliżej zdobycia bramki.

W odpowiedzi po główce Mammadova Bergren odbił piłkę ręką w polu karnym. Jedenastka! Ramirez zmylił Kovacevica i dał prowadzenie gospodarzom. Goście rzucili się do ataku, ale interwencja Bobka na refleks po rykoszecie była najwyższej klasy.

W kontrze. Po sprinterskim rajdzie Młynarczyka i podaniu do Ramireza, Hiszpan trafił w słupek! Niestety w ostatniej akcji meczu goście doprowadzili do wyrównania. Papanikolaou wepchnął piłkę do siatki.

Mecz oglądało ponad 9 tysięcy widzów.

ŁKS – Raków Częstochowa 1:1 (0:0)

1:0 – Ramirez (69, karny), 1:1 – Papanikolaou (90+7),

ŁKS: Bobek – Dankowski, Gulen, Mammadov, Durmisi, Balić (87, Głowacki), Mokrzycki, Louveau, Ramirez (90+3, Koprowski), Szeliga (65, Młynarczyk), Janczukowicz (65, Tejan)

Mecz ŁKS II – Hutnik Kraków rozpocznie się w poniedziałek (18 marca) o godz. 18.15 na Stadionie Miejskim im. Władysława Króla w al. Unii Lubelskiej 2 w Łodzi (transmisja w TVP Sport).

Jak remisować to tylko na wyjeździe. Piąty podział punktów Widzewa, a mogło być zwycięstwo!

Widzew był bliski zwycięstwa, ale ostatecznie zremisował po raz piąty w sezonie, po raz piąty na wyjeździe, tym razem w Krakowie.

Zmiany w wyjściowym składzie Widzewa. Hanosuek za Kuna, Zieliński i Ciganiks za Kastratiego i Luisa Silvę czyli ludzie, którzy byli na boisku, gdy łodzianie strzelali zwycięskiego gola Legii.

Niestety, po 10 minutach było 1:0. Po rzucie rożnym debiutanckiego gola w ekstraklasie strzelił Bitri, który uprzedził próbującego interweniować Gikiewicza. Nie ma cienia wątpliwości, że bramkarz łodzian popełnił błąd, mający bramkowe konsekwencje. Piąty gol po rogu Cracovii.

Odpowiedź łodzian była bliźniaczo podobna. Po centrze z rzutu rożnego Alvareza, pusty przelot zaliczył bramkarz Madejski, a piłkę głową do siatki posłał Żyro (drugi gol w sezonie). Po raz trzeci łodzianie cieszyli się z bramki po stałym fragmencie gry. Ten gol podziałał niczym dobry i dozwolony napój energetyczny – otrzeźwiająco i orzeźwiająco. Widzew zaczął grać odważniej ale…Próby wyjścia spod własnej bramki podaniami czasami kończyły się wstydliwymi stratami i o mały włos nie doprowadziły do bramkowej straty.

W drugiej połowie w grze ofensywnej łodzian dużo było dymu, nie było natomiast ognia. Natomiast rywale… Po łatwym ograniu Zielińskiego w polu karnym i dokładnym podaniu w 100-procentowej sytuacji Rakoczy posłał piłkę obok słupka. Potem w dogodnej sytuacji pomylił się Knap.

Za to konkretny był Widzew. Po centrze z rzutu wolnego Kerka, ostatecznie piłka trafiła do Pawłowskiego (przesuniętego na pozycję napastnika), który był w odpowiednim miejscu oraz odpowiednim czasie i dał łodzianom prowadzenie! W odpowiedzi niepilnowany Rakoczy pięknym strzałem pod poprzeczkę z linii pola karnego doprowadził do wyrównania. Zbyt łatwo łodzianie dali sobie wyrwać z takim trudem wywalczone prowadzenie.

Cracovia – Widzew 2:2 (1:1)

1:0 – Bitri (10, głową), 1:1 – Żyro (21, głową), 1:2 – Pawłowski (85), 2:2 – Rakoczy (90)

Widzew: Gikiewicz – Zieliński, Żyro, Szota, Ciganiks (90, Silva), Hanousek, Alvarez (90, Kun), Nunes (80, Milos), Pawłowski, Klimek (71, Tkacz), Rondić (80, Kerk)

Pokonanie Belgów różnicą ponad 60 punktów to Mission: Impossible polskich rugbistów!

Zdjęcia PZRugby

W niedzielę, w samo południe reprezentacja Polski w rugby zmierzy się w Paryżu z Belgią podczas finałów Rugby Europe Championship w Paryżu. Stawką pojedynku będzie siódme miejsce w tegorocznej rywalizacji, ale również utrzymanie na najwyższym, dostępnym poziomie europejskich rozgrywek – podaje biuro prasowe PZRugby.

W tegorocznej rywalizacji w Rugby Europe Championship Polacy niestety przegrali wszystkie mecze: z Rumunią, Portugalią, Belgią w Waterloo i w półfinale play – off z Holandią. Naszej drużynie, podobnie jak przed rokiem pozostała gra o siódme miejsce przeciwko reprezentacji Belgii.

 – Chcemy zakończyć rozgrywki zwycięstwem. Wiemy na co stać Belgów, bo przez cały sezon pokazywali, że potrafią dominować fizycznie, a przed ostatnie dwa lata zrobili duży postęp zarówno na boisku, jak i poza nim. Chcemy przede wszystkim dobrze się zaprezentować i wygrać – powiedział trener Polaków Chris Hitt.

 Polacy, by pozostać na najwyższym dostępnym poziomie europejskich rozgrywek muszą nie tylko pokonać Belgię, ale dokonać tego różnicą ponad 60 punktów. Przy zwycięstwie Polaków zespoły zrównają się bowiem zarówno punktami, jak i liczbą zwycięstw w bezpośrednich pojedynkach, a wówczas o tym kto spadnie do Rugby Europe Trophy decyduje bilans małych punktów. Przeskoczenie Belgów wydaje się w sferze nierealnych pobożnych życzeń.

Jak można liczyć na sukces, gdy w polskim zespole następują kadrowe rotacje, przypominające trzęsienie ziemi. Jak wyliczyli fachowcy w czterech dotychczasowych meczach w polskim teamie zagrało 38 zawodników, tylko dwie osoby zagrały w pierwszej 15 we wszystkich pojedynkach! Tak nie buduje się nie tylko silnej, ale po prostu każdej drużyny, w tym reprezentacji!

Niedziela

Rugby Europe Championship, Paryż – finały
godz. 12.00, Polska v Belgia (o VII miejsce)
godz. 14:45: Holandia v Niemcy (o V miejsce)
godz. 18:15: Rumunia v Hiszpania (o III miejsce)
godz. 21:00: Gruzja v Portugalia (o I miejsce)

Czy ŁKS nadal będzie na sportowej fali? Tak się stanie jeśli znajdzie piłkarski sposób na pokonanie mistrza Polski

Fot. Łukasz Grochala/Cyfrasport

Po dwóch zwycięstwach z rzędu ŁKS podejmie mistrza Polski – Raków Częstochowa 17 marca o godz. 15 na stadionie im. Władysława Króla. W pierwszej rundzie wyjątkowo niesprawiedliwie wygrali częstochowianie 1:0, choć przez ostatnie pół godziny ŁKS miał pięć okazji, żeby doprowadzić do wyrównania. Czy teraz nastąpi piękna sportowa zemsta?

Na razie ŁKS zwycięsko uprawia ekstraklasowy survival: przedarł się przez trudno dostępną Puszczę, pokonał Wartę w najgłębszym miejscu, przy wyjątkowo wartkim nurcie. Gdyby piękny serial trwał dalej, to kto wie, co jeszcze może wydarzyć się w rozgrywkach.

Łodzianie, żeby skutecznie powalczyć z mistrzami, nie mogą jednak liczyć tylko na znakomite interwencje swojego bramkarza Aleksandra Bobka i mieć furę futbolowego szczęścia. Trzeba dodać piłkarsko coś więcej. Przejście obok pierwszych minut spotkania, juniorskie błędy w kryciu, łatwe straty piłki i narażanie się na groźne kontry, to wszystko może sprawić, że wszystko zostanie szybko pozamiatane, jak w spotkaniu Rakowa z Koroną.

Skutecznym liderem defensywy od pierwszych sekund starcia musi być Rafil Mammadov, który na początku meczu w Grodzisku Wielkopolskim mylił się okrutnie. Obcokrajowcy muszą udowodnić, że zasługiwali na transfery do łódzkiego klubu w ostatnim okienku transferowym, bo ja nie jestem do nich przekonany. Kej Tejan nie może być szamoczącym się po boisku, mało produktywnym piłkarzem, grającym daleko od bramki, tylko groźnym napastnikiem, chyba że w tej roli zastąpi go autor złotego gola w starciu z Wartą – Piotr Janczukowicz.

Trener Marcin Matysiak, który okazał się skuteczniejszym szkoleniowcem od ligowego wyjadacza Piotra Stokowca, ma też w kadrze jokera – Antoniego Młynarczyka, który walczy bez kompleksów, potrafi napsuć krwi najlepszym. Wierzę, że w kadrze znów znajdzie się debiutujący ostatnio w ekstraklasie Oskar Koprowski- człowiek wielkie serce, wielka ambicja i wielka wola walki. Takich jest niewielu w polskiej lidze!

Och jaki to będzie ważny, wręcz prestiżowy mecz dla wiceprezesa sportowego ŁKS Roberta Grafa, który budował z dobrym skutkiem sportową i organizacyjną potęgę Rakowa.

Widzew. Historyczny sukces – zwycięstwo nad Legią – dobrze by było zamienić na piękną ligową serię!

Koniec widzewskiej klątwy! Łodzianie czekali na tę ważną sportową chwilę 23 lata 10 miesięcy i 125 dni, ale się jej doczekali. Pokonał odwiecznego rywala – Legię Warszawa po golu Frana Alvareza w doliczonym czasie gry. Łodzianie stali się specjalistami od doliczonych minut. W czterech ostatnich spotkaniach właśnie w tej fazie gry trafiali do siatki, co dobitnie świadczy, że jak wielki Widzew, walczą do końca!

Widzew pokazał, że potrafi być zespołem na dobre i złe. A Fran Alvarez uderzył z tak mocą i precyzją, jakby wkładał w ten strzał całą swoją dotychczasową karierę! Takie zwycięskie spotkania nie tylko budują atmosferę, ale też pozwalają zrobię sportowy, czasem bardzo duży, krok do przodu. Oby ta prawidłowość stała się udziałem Widzewa.

Jedno ze starych futbolowych prawd mówi: pokaż mi swoją defensywę, a powiem ci, kim jesteś i to stwierdzenie sprawdziło się w hitowym pojedynku. Bramkarz i obrońcy Widzewa stanęli na wysokości zadania. Zasłużyli sobie na wysokie noty, a Rafał Gikiewicz pokazuje, że potrafi być dobrym duchem zespołu. Cieszy, że coraz więcej udanych, a nawet bardzo udanych występów notuje młodzieżowiec – Antoni Klimek, który wolny od warszawskich kompleksów grał i walczył, jak na widzewiaka przystało.

Teraz ten w takim trudzie i znoju wypracowany kapitał, dobrze by było przełożyć na kolejne udane mecze, kończone pozytywnymi dla łodzian wynikami. 16 marca o godz. 12.30 Widzew zagra na wyjeździe z wyjątkowo chimeryczną Cracovią. Dodatkowym smaczkiem ligowego starcia będzie fakt, że łodzianie zagrają z klubem, gdzie prezesem jest ich były szef Mateusz Dróżdż.

« Older posts Newer posts »

© 2025 Ryżową Szczotką

Theme by Anders NorenUp ↑