Jak jest? No, po prostu źle, nawet bardo źle. Łódź stała się miastem sportowych outsiderów. W sportach zespołowych z reguły jesteśmy na samym końcu albo nas nie ma wcale. Miasto sportowych duchów.

W piłce nożnej jedna nasza drużyna zamyka ligową tabelę i definitywnie spadła z ekstraklasy, druga jest średniakiem. Na szarym końcu jesteśmy w żużlu (drugi ligowy poziom!) i praktycznie w rugby. W siatkówce kobiet nie mamy medalu, siatkówka mężczyzn na razie na regionalnym poziomie, nie liczą się: piłka ręczna, tak kobiet jak i mężczyzn, nie ma mocnej ligowej koszykówki kobiet, próbuje się wybić ponad regionalną przeciętność koszykówka mężczyzn, piłka wodna to ligowy średniak, hokej na lodzie jest w… Zgierzu, hokej na trawie…

Kto jeszcze pamięta, że taką dyscyplinę uprawiano w Łodzi? Jest mistrzowski team w pobliskich Brzezinach, gdzie wkrótce odbędzie się (tak, tak, to nie bajka!) Klubowy Puchar Europy. Tam jednak działa, i to jak, Małgorzata Polewczak, która, wygląda na to, że na rzecz miejskiego (brzezińskiego) sportu robi więcej, niż cały Urząd Miasta Łodzi.

Medalowe szanse mają tylko piłkarki UKS SMS. Urzędnicy z Piotrkowskiej 104 na te ambitne dziewczyny powinny chuchać i dmuchać oraz im nieba (finansowego!) przychylić.

Robiący polityczną karierę były wiceprezydent Łodzi Tomasz Trela twierdził z przekonaniem, że łódzkie kluby dostały wędkę (znakomite obiekty), a przynętą i połowami muszą zająć się same. Jak widać na naszych oczach ta teoria bierze w łeb. Potrzebne są dobre, pozytywne pomysły w UMŁ i ich odpowiedni wykonawcy. Natychmiast, bo za chwilę, my łodzianie, utoniemy w sportowej beznadziei.