Sam Shepard – człowiek wielu talentów. Wybitny dramaturg, scenarzysta, reżyser, aktor, w tym dla mnie w kultowym filmie Wima Wendersa Paryż Teksas (napisał też jego scenariusz), perkusista, gość w kowbojskim kapeluszu, nucący gdzieś na prerii piosenki przy ognisku, zna się na literaturze, umie ją tworzyć. Potrafi opowiadać krótko, ale wciągająco o wielkich amerykańskich przestrzeniach, zapomnianych miejscach Teksasu, Nowego Meksyku, Dakoty, Utah, Arizony.

Gdy umieszcza swoich bohaterów w tej scenerii i śmieszno – strasznych sytuacjach, które wiele mówią choćby o życiowej pustce bohaterów, wtedy jest najlepszy. Nawiązuje do najlepszych tradycji amerykańskich opowiadań.

Czuć tę przestrzeń, jej przytłaczającą nicość, wręcz grozę, wiejący przenikliwy wiatr, wdzierające się wszędzie piach i pył, zapierające dech w piersiach widoki i odległości, zapomniane hoteliki i bary. Na tak mocno i wyraziście pokazanym tle, tym mocniej czuć samotność i zagubienie bohaterów. To nie jest raj, a raczej przedsionek duchowego piekła, w którym nie ma już nic poza wszechogarniającą… nudą. I nawet podróż słynną Route 66 nie jest odkupieniem.

Sam Shepard Prując przez raj, Wydawnictwo Drzazgi, przełożył Marek Cieślik