Rezerwowy Pafka

Tag: ekstraklasa (Page 12 of 32)

ŁKS. W piłkę nie gra się tylko przez 60 minut, na dodatek wszystko, czyli dobre rezultaty, zaczyna się od skutecznej obrony!

Walczy Michał Mokrzycki Fot. Cyfrasport/ŁKS Łódź

Gdyby zakompleksionym porażkami drużynom ekstraklasy (a do takich na pierwszym miejscu jest ŁKS) dawano medale, to łodzianie sobie na nie zasłużyli po ostatnim spotkaniu w Szczecinie.

Po fatalnym początku, gdy mogli stracić gola w 30 sekundzie, nabrali wigoru, atakowali śmiało i z polotem. Sęk w tym, że piłkę nożną nie gra się przez 60 minut tylko przynajmniej pół godziny dłużej.

A ostatni fragment spotkania to po prostu futbolowa makabra szczególnie w defensywie. Gdy Pogoń przyspieszyła, a jej piłkarze zaczęli wygrywać pojedynki jeden na jeden, wszystko się w grze obronnej łodzian posypało. Gra defensywna była jesienią największą bolączką łodzian i niestety po zmianach kadrowych, zagranicznych przygotowaniach, nic się nie zmieniło.

Proste błędy na własnym przedpolu: złe ustawienie, krycie na radar, odpuszczenie szarżującego rywala, spóźnione reakcje skutkujące bolesnymi rykoszetami, spowodowało, że w Szczecinie łodzianie stracili cztery bramki.

Czy w zaległym, wyjazdowym ligowym meczu w Mielcu może być lepiej? Nie umiem na to pytanie odpowiedzieć, ale taka naznaczona klęską postawa zespołu w wyjazdowych spotkaniach przynosi jej po prostu wstyd.

Ta kompromitująca wyjazdowa seria: 10 spotkań – 10 porażek, musi się skończyć, jeśli ŁKS chce zrobić sportowy kroczek do przodu i zacząć budować drużynę na I ligę. Czy okazją będzie zaległy ligowy mecz ze Stalą w Mielcu w środę o godz. 18.30? Pożyjemy, zobaczymy.

Co się stało po raz pierwszy od 18 listopada 2023 roku? Widzew wreszcie wygrał, jak najbardziej zasłużenie, mecz na własnym boisku!

Widzew po raz ostatni wygrał na własnym boisku…18 listopada 2:1z Ruchem Chorzów. Potem doznał czterech porażek. I w końcu odwrócił złą kartę, 25 lutego 2024 roku, w dużej mierze dzięki bardzo dobrej grze w pierwszych 45 minutach. Bilans spotkań łodzian na własnym boisku w tym sezonie: 6 zwycięstw, 0 remisów, 5 porażek.

Łodzianie rozpoczęli mecz bez dwóch kontuzjowanych, ważnych graczy: Hanouska i Ciganiksa. Po raz pierwszy na ławce rezerwowych usiadł Krajcirik.

Inicjatywę od początku meczu mieli gospodarze. Pierwsza bramkowa akcja w 11 minucie. Po podaniu Pawłowskiego, strzał Klimka z ostrego kąta obronił Bielica. Po ponad 20 minutach kolejna łódzka okazja. Sanchez uprzedził Bielicę, posłał piłkę z linii pola karnego do bramki, ale wybił ją Ennali.

Do trzech razy sztuka. Klimkowi pomógł Nunes (dośrodkowanie), potem Sanchez oraz… rykoszet i młodzieżowiec posłał piłkę do siatki. W kolejnej akcji aktywny Klimek strzelił w poprzeczkę.

Widzew się nie zatrzymywał. Po centrze z rzutu rożnego Alvareza, Ibiza pewnym, mocnym strzałem posłał piłkę do siatki. Widzew grał, Górnik nie istniał na boisku. Do czasu. Zabrzanie obudzili się w 40 min. Po kontrze Podolski strzelił minimalnie obok dalszego słupka.

Druga połowa rozpoczęła się od pierwszej wpuszczonej przez Gikiewicza bramki. Niepilnowany w polu karnym Janicki po rzucie rożnym zdobył głową kontaktowego gola. Golkiper łodzian nie miał nic do powiedzenia. W rewanżu… Po kapitalnej akcji i błyskotliwym podaniu Pawłowskiego Alvarez, strzelając z 14 metrów, minimalnie się pomylił.

Emocji nie brakowało. Po główce Podolskiego z sześciu metrów znakomitą interwencją popisał się Gikiewicz, pierwszą, tak udaną, w łódzkim klubie. Potem dwa razy w pojedynku Bielica – Pawłowski górą był bramkarz gości. Łodzianie walczyli, atakowali, nie było dla nich straconych piłek, zdobyli gola, szkoda że ze spalonego. Drugą żółtą kartkę ujrzał Janicki i Górnik kończył mecz w dziesiątkę.

W doliczonym czasie goście (Kapralik) mieli jeszcze szansę na gola. Nie wykorzystali jej. Za to po indywidualnej akcji nowy gracz łodzian – Diliberto popisał się kapitalnym uderzeniem, ustalając wynik spotkania. Widzew wygrał jak najbardziej zasłużenie. To był jeden z najlepszych, jak nie najlepszy mecz Widzewa w tym sezonie.

Widzew – Górnik Zabrze 3:1 (2:0)

1:0 – Klimek (30), 2:0 – Ibiza (34), 2:1 – Janicki (51, głową), 3:1 – Dilliberto (90+4)

Widzew: Gikiewicz – Zieliński, Żyro, Ibiza, Silva – Kun (87, Diliberto), Alvarez – Nunes (87, Cybulski), Pawłowski, Klimek (66, Tkacz)- Sanchez (76, Rondić)

Odważna gra, dwa gole ŁKS i… 10 wyjazdowa porażka. To kolejny, bardzo bolesny gwóźdź do ekstraklasowej trumny

Fot. Cyfrasport/ŁKS Łódź

Trzeci trener ŁKS (Matysiak, a wcześniej Moskal i Stokowiec) w sezonie i efekt ten sam. Bez cienia sukcesu na wyjeździe. Odważna, otwarta, bez wątpienia lepsza (przez godzinę) niż ostatnio gra łodzian nic nie dała. ŁKS przegrał trzeci mecz wiosną, dziesiąty na wyjeździe (zero remisów, zero zwycięstw), piętnasty w sezonie. Czarna sportowa rozpacz i kolejny bardzo bolesny gwóźdź do ekstraklasowej trumny.

Łodzianie mogli ustanowić kolejny (niechlubny) rekord ekstraklasy. Tak szybko jeszcze chyba nikt w rozgrywkach gola nie stracił, ale stało się coś niesamowitego. W 30 sekundzie ŁKS powinien przegrywać 0:1, ale w futbolu cuda się zdarzają. Z metra do pustej bramki nie skierował piłki Kolouris… Poplątały mu się nogi!

W 11 min pudłem, mając przed sobą tylko bramkarza, (nie)popisał się (który już raz w tym sezonie) Pirulo. Takie sytuacja natychmiast się mszczą. I tak się stało, na dodatek w feralnej 13 minucie. Strzałem lewą nogą zza pola karnego w róg bramki popisał się Kurzawa i Pogoń objęła prowadzenie. Czy tą piłkę można było obronić?

ŁKS grał odważniej i lepiej niż w derbach. Akcje zaczepne mądrze organizował inteligentnymi podaniami… No kto? Zgadniecie Państwo? Napastnik Tejan. Nie tylko on. Stąd wzięło się kilka składnych ataków. Niestety, żadnych bramkowych konkretów z tego nie było, choć w pierwszej połowie łodzianie mieli pięć (tak, to nie przekłamanie) sytuacji do zdobycia gola. Mecz był otwarty, Pogoń też mogła powiększyć przewagę, ale tego nie zrobiła.

Druga połowa zaczęła się od dwóch ataków ŁKS (rozpoczętych po beznadziejnym wybiciu piłki przez bramkarza gospodarzy) i gola. Ramirez zwiódł dwóch rywali w polu karnym i strzałem pod poprzeczkę doprowadził do wyrównania. Przypomniał sobie czasy, gdy decydował o grze i wyniku łódzkiej drużyny. Wszystko stało się po dośrodkowaniu w pole karne… Tejana.

Niestety, w odpowiedzi trzech piłkarzy ŁKS (głównie Pirulo) odpuściło zatrzymanie Gorgona. Biernie asystowało przy jego akcji. Efektem był celny i skuteczny strzał zza pola karnego, dający prowadzenie gospodarzom. Potem pokazał się Grosicki, a rezerwowy szczecinian po rykoszecie zdobył drugiego gola, strzelając do pustej bramki. Grosicki przy kolejnej okazji sam trafił do siatki.

ŁKS po stracie drugiego gola kompletnie się pogubił i zagubił na boisku w Szczecinie, ale ładnym i skutecznym uderzeniem popisał się Młynarczyk (pierwszy gol w ekstraklasie). To drobna, krótka chwila radości przy tej fali łódzkiej futbolowej goryczy.

Mecz oglądało ponad 18 tysięcy widzów.

Kolejna szansa na przerwanie fatalnej wyjazdowej passy łodzian już w środę w zaległym meczu ze Stalą w Mielcu, niestety bez wykartkowanych Tejana i Hotiego.

Pogoń Szczecin – ŁKS 4:2 (1:0)

1:0 – Kurzawa (13), 1:1 – Ramirez (47), 2:1 – Gorgon (63), 3:1 – Gorgon (71), 4:1- Grosicki (82), 4:2 – Młynarczyk (85)

ŁKS: Bobek – Durmisi, Flis, Mammadov, Szeliga – Ceijjas (69, Hoti) – Balić (83, Dankowski), Mokrzycki, Ramirez, Pirulo (69, Janczukowicz) – Tejan (83, Młynarczyk)

W II lidze ŁKS II też przegrał, ze Stalą w Rzeszowie 0:1, choć przez blisko 40 minut grał w przewadze jednego zawodnika. Wystąpili m.in. Koprowski i Louveau

Nie ma się czym chwalić, ale ŁKS jest zdecydowanym liderem! W czym? W… sprowadzaniu słabych piłkarzy!

Nowy trener ŁKS Marcin Matysiak

Fot. ŁKS Łódź

Po fatalnych w wykonaniu i osiągniętym wyniku derbach Łodzi 23 lutego o godz. 20.30 ŁKS zagra z jednym z kandydatów do ligowego medalu – Pogonią w Szczecinie i przyjdzie mu się zmierzyć z gwiazdą rozgrywek – Kamilem Grosickim. Jesienią niespodziewanie ŁKS wygrał 1:0 po kapitalnym strzale Engjella Hotiego w doliczonym czasie gry.

Czy można zatrzymać sportową katastrofę i zagrać przyzwoicie, skutecznie i z punktowym dorobkiem? Na dziś śmiem wątpić, bo ŁKS milowymi krokami zmierza w sportową nicość niż maszeruje powoli ku czemuś dobremu.

Jestem ciekaw, komu w ŁKS strzeliło do głowy, żeby powtórzyć błąd z nie tak odległej przecież przeszłości i wyrzucić trenera Kazimierza Moskala. Pod wodzą Moskala ŁKS w pierwszych 11 kolejkach tego sezonu zdobył 7 punktów. Dwa razy wygrał, raz zremisował. Awansował też w Fortuna Pucharze Polski, pokonując KKS 1925 Kalisz.

Za kadencji Piotra Stokowca łodzianie zanotowali 7 porażek, i zaliczyli trzy ligowe remisy. Mają w sumie na koncie 10 punktów. Do bezpiecznej strefy tracą już 11 punktów. Nic tu dodać, nic tu ująć. Nic dziwnego, że po beznadziejnych derbach Stokowiec wyleciał z hukiem z łódzkiego klubu. Zastąpił go jego… asystent. Oby tylko nie zamienił stryjek siekierki na kijek.

Oskar Koprowski

Fot. ŁKS Łódź

Otwarte pozostaje pytanie po jakie licho łodzianie ściągnęli do klubu tabun zagranicznych przeciętniaków, którzy nawet w tak, mówiąc łagodnie, przeciętniej lidze jak nasza, prezentują się… bezbarwnie i umieranie za derby, co pokazali czarno na białym, nie jest ich sportowym i życiowym priorytetem. Gdybym ja miał coś w tym klubie do powiedzenia natychmiast przywróciłbym do ligowych łask człowieka, który za ŁKS oddałby zdrowie, serce i duszę, jednego z najbardziej walecznych polskich piłkarzy – Oskara Koprowskiego.

Może powołany wiceprezes sportowy – Robert Graf, zachowa zimną krew i przy okazji wyleje kubeł zimnej wody na rozpalone głowy mnożących się jak grzyby po deszczu ełkaesiackich działaczy, ich zdyscyplinuje, przywoła do rozsądku i do ciężkiej, codziennej klubowej pracy.

Widzew. Znakomity mecz w derbach Dominika Kuna. Bartłomiej Pawłowski w przyszłości może być dobrym trenerem

Widzew potrafi zaskoczyć. Po niezbyt udanym meczu z Jagiellonią, przychodzą prestiżowe derby, w których drużyna prezentuje się dużo lepiej. Gra spokojnie, konsekwentnie, pewna swojego celu. Może dalekie wrzutki za plecy defensywy nie przynosiły do przerwy rezultatu, ale pozwoliły nadszarpnąć zdrowie próbujących je kasować rywali.

Po zmianie stron Widzew pokazał kilka składnych, groźnych akcji. Swobodnie, na luzie z wyobraźnią zagrał kapitan Bartłomiej Pawłowski, moc ligowego kilera pokazał Jordi Sanchez, w destrukcji dobrze funkcjonował autor asysty Fran Alvarez ale… dla mnie kluczowym piłkarzem był Dominik Kun, który rozegrał jeden z lepszych meczów w łódzkich barwach. Zastąpił kontuzjowanego Marka Hanouska, co nigdy nie jest łatwe. I zrobił to z powodzeniem. Walczył za dwóch, był tam, gdzie powinien, demontując ofensywne akcje rywali.

Prawdą jest, że ŁKS trochę, a może nawet bardzo, pomógł rywalowi, walcząc przez godzinę praktycznie w dziesiątkę, gdyż piłkarz na którego postawił były już szkoleniowiec ŁKS – Piotr Stokowiec czyli Pirulo był, mówiąc łagodnie, kompletnie niewidoczny.

Jeszcze jeden nieoczywisty komplement z usta komentującego spotkanie Marcina Baszczyńskiego. Dostrzegając dobrą grę po przerwie Bartłomieja Pawłowskiego, mówił też o tym, że pomocnik, jak najbardziej zasługuje sobie na opaskę kapitana. Nie tylko swoją postawą i charyzmą, ale też tym, że lubi i potrafi na boisku… pogadać, dużo tłumacząc i podpowiadając, co zdaniem Baszczyńskiemu może w przyszłości sprawić, że będzie dobrym trenerem.

Po przełamaniu złej passy czterech porażek z rzędu, pokonaniu ŁKS, widzewiaków czeka teraz pojedynek na swoim stadionie z legendą światowego futbolu – Lukasem Podolskim. 25 lutego o godz. 15 łodzianie podejmą będącego w dobrej formie Górnika Zabrze i powalczą o ósme, szóste na własnym boisku, ligowe zwycięstwo. W pierwszej rundzie padł remis 1:1 po golu Jordi Sancheza w doliczonym czasie gry.

Po derbowej klęsce. Jacek Bogusiak – legenda klubu: Jeszcze więcej dyrektorów, menedżerów. Kto wybiera i kupuje piłkarzy dla ŁKS?

Słaby, a potem z każdą upływającą minutą słabiutki, słabiusieńki ŁKS przegrał, dodam od razu, że jak najbardziej zasłużenie, najważniejszy mecz w rundzie czyli derby Łodzi, to jego 14 słownie czternasta porażka w ekstraklasie i ma już 11 punktów straty do bezpiecznego miejsca w tabeli. Uratowanie się przed degradacją byłoby futbolowym cudem.

Dramatyczne (a przy tym nie pozbawione racji) wyznanie Jacka Bogusiaka – legendy ŁKS, człowieka, który dla klubu zrobił w życiu kilka razy więcej niż wszyscy ludzie dzisiaj w nim obecni:

EŁKAESIACY. Doktor miał rację. Zabronił mi iść na mecz. Moje serce odpada. Jeszcze więcej dyrektorów, menedżerów. Kto wybiera i kupuje piłkarzy dla ŁKS? Pozdrawiam

Jacek Bogusiak.

Trener ŁKS Piotr Stokowiec: Pierwsza połowa w naszym wykonaniu wyglądała przyzwoicie. Druga połowa była słaba i czuję się za to odpowiedzialny. Nastroje są fatalne. potrzebny nam jest jakiś konkret w postaci wyniku, bo mam wrażenie, że zawodnicy boją się uderzyć i wchodzić w pojedynki. Brakuje nam pewności i zdecydowania – musimy to poprawić

Onet: Fani gospodarzy po meczu żądali od zawodników klubu z Alei Unii Lubelskiej oddania koszulek. Zrobiła to tylko część piłkarzy, reszta odwróciła się plecami i odeszła. Istnieje niemałe prawdopodobieństwo, że gracze po prostu nie zrozumieli kibiców. W wyjściowym składzie oprócz Polaków grali przedstawiciele takich krajów jak Austria, Azerbejdżan, Dania, Francja, Hiszpania, Holandia, a w drugiej połowie na boisko wchodzili Argentyńczyk, Bośniak czy Kosowianin.

Przed spotkaniem do wymiany proporczyków nie doszło. Kapitanowie Bartłomiej Pawłowski i Bartosz Szeliga trzymali cały czas proporczyki, które w ich klubach przygotowano na derby.

P o meczu Dani Ramirez pokazał jednemu z kibiców środkowy palec.”Gest był skierowany w stronę Hiszpana z trybun, który wulgarnie obrażał mnie w moim języku i zdecydowanie nie był kibicem ŁKS-u. Nie powinienem reagować, ale niestety emocje we mnie wzięły górę. Przepraszam, że musieliście to zobaczyć” – napisał zawodnik.

Derby Łodzi jak najbardziej zasłużenie wygrał Widzew, ŁKS praktycznie spadł już do… I ligi!

W derbach zasłużenie wygrali lepsi. Widzew po przerwie nie dał żadnych szans rywalom. To szósta wygrana drużyny, druga na obcym boisku. ŁKS doznał 14 porażki, piątej u siebie. Praktycznie spadł już do I ligi. Czy w tej sytuacji do dymisji nie powinni się podać: trener Stokowiec (zero zwycięstw!) i dyrektor sportowy – Dziedzic, który znów posprowadzał futbolowych przeciętniaków lub wręcz słabeuszy.

Gikiewicz w swoim debiucie w Widzewie trafił na wyjątkowy mecz. Podobnie Durmisi w ŁKS. Gospodarze nastawieni wyjątkowo ofensywnie z Pirulo (co niespodzianka) w podstawowym składzie.

Zaczęli energetycznie ełkaesiacy ale pierwszy słaby strzał (Tkacz) dopiero w 19 minucie. Kolejny niecelny Pawłowskiego w 43 min, W doliczonym czasie Tejan próbował przelobować z 50 metrów Gikiewicza, wyjątkowo nieudanie. Do przerwy walki było dużo, akcji ofensywnych, sytuacji żadnych, na dodatek kontuzji doznał Hanousek. Szachy misiu, futbolowe szachy. To za mało, żeby mieć satysfakcję.

Udany początek drugiej połowy dla Widzewa. W 49 min po dobrym podaniu Pawłowskiego, Alvarez uderzał po ziemi, wprost w słupek. Bobek raczej nie zdążyłby i interwencją. ŁKS odpowiedział strzałem z dystansu w 52 min Mokrzyckiego, wprost w ręce Gikiewicza. Trzecia akcja, a druga Widzewa, przyniosła gola. Po centrze Alvareza, Sanchez, uprzedził Mammadova i głową posłał piłkę w róg bramki.

Zmiany w ŁKS po godzinie gry. Zeszli: Pirulo kompletnie bezbarwny i niewidoczny, po co pojawił się w wyjściowym składzie oraz Loveau, który ujrzał czwartą żółtą kartkę i to wyklucza go z kolejnego meczu.

Widzew miał przewagę, przygaszony gospodarze nic nie byli w stanie zrobić. Kibice krzyczeli: ŁKS grać!, no może mniej parlamentarnie. W 81 min celny strzał (wreszcie) ŁKS. Po centrze z rzutu rożnego Durmisiego, Tejan główkował w ręce Gikiewicza. W odpowiedzi czujny Bobek obronił strzał Pawłowskiego, a potem Klimka. ŁKS był po prostu słaby i bezradny. Nic dziwnego, że po serii błędów stracił drugiego gola. Po akcji Klimka trafił Nunes.

Mecz oglądał m.in. trener reprezentacji Michał Probierz. Powodów do zachwytów nie miał.

ŁKS – Widzew 0:2 (0:0)

0:1 – Sanchez (54, głową), 0:2 – Nunes (90+2)

ŁKS: Bobek – Szeliga, Mammadov, Flis, Durmisi -Pirulo (61, Zając), Louveau (61, Ceijas), Mokrzycki (76, Jurić), Balić (88, Dankowski) Ramirez (76, Hoti)- Tejan.
 Widzew: Gikiewicz – Zieliński, Żyro, Ibiza, Cigaņiks – Álvarez, Hanousek (39, Kun), Pawłowski(90+9, Cybulski) – Nunes ((90+9, Diliberto), Sanchez (86, Rondić), Tkacz (86, Klimek)

Piłkarskie derby ŁKS – Widzew. Po punkcie zostanie w Łodzi, ale to tylko zepchnie nasze drużyny na ekstraklasowe dno

W niedzielę o godz. 17.30 piłkarskie święto czyli derby Łodzi (nistety bez transmisji w otwartej telewizji). W pierwszej rundzie ekstraklasy spotkanie wygrał Widzew 1:0 po golu Jordiego Sancheza. Wtedy jeszcze nic w ekstraklasie nie było wiadomo, dziś już bardzo dużo. Stawka spotkania jest wyjątkowo wysoka. Porażka, ba nawet remis, to dla ŁKS praktycznie gwóźdź do ligowej trumny. Punkty dla Widzewa to odbicie się od strefy spadkowej i chwila oddechu przed arcytrudnymi spotkaniami z Górnikiem Zabrze (siódmy w tabeli), Śląskiem (wicelider) i Legią (czwarta drużyna ekstraklasy).

Porównuję jedenastki obu zespołów, zastanawiając się jaki wynik może paść na stadionie im. Władysława Króla, choć doskonale wiem, że derby rządzą się swoimi prawami, a jak mawiał niezapomniany Leszek Jezierski, punkty i tak zostaną w Łodzi.

Jeszcze kilka dni temu wydawało się, że przy porównaniu możliwości wpływu na grą i wynik bramkarzy trzeba będzie zdecydowany plus postawić po stronie ŁKS ale… Nowym golkiperem Widzewa został 36-letni człowiek który z nie jednego futbolowego pieca chleb jadł czyli Rafał Gikiewicz. Czy okaże się lepszy od o 16 lat młodszego, czołowego golkipera rozgrywek Aleksandra Bobka? To jest niewiadoma – stawiam zatem na remis.

Defensywa ŁKS wiele zyskała, gdy doszedł do niej Rahil Mammadov, to może być plusik. Oba zespoły straciły dużo goli (Widzew – 30, ŁKS – 38). To nie są formacje, do których można mieć bezgraniczne zaufanie, ale Mammadov może robić różnicę, dlatego plusik stawiam przy ŁKS.

W drugiej linii ŁKS jest Dani Ramirez, który umie kreować grę, ale moim zdaniem, na dziś lepiej to robi lider Widzewa – Bartłomiej Pawłowski. Moce defensywnych pomocników: Michała Mokrzyckiego i Marka Hanouska, oraz skrzydeł są podobne, więc więcej aktywów w tej formacji po stronie Widzewa.

Gdyby brać pod uwagę nieudaną dla łódzkich drużyn wiosenną premierę, to wśród napastników pozytywnie wyróżniał się tylko Kay Tejan, bodaj najlepszy piłkarz ŁKS w spotkaniu z Koroną. On może zrobić różnicę. Rzecz w tym, że nie dokona tego w pojedynkę. Jordi Sanchez potrafi pokazać sportową moc, w dowodzie jest jeszcze Imad Rondić. Stawiam plusik przy… Nie w tej formacji też na remis.

Podsumujmy, po tej pobieżnej analizie wychodzi na to, że piłkarskie derby zakończą się remisem.

Po punkcie zostanie w Łodzi, ale to tylko zepchnie nasze drużyny na ekstraklasowe mokradła i grozi utopienie się w bagnie. Czy tak się stanie, przekonamy się w niedzielę. Oby tylko to nie były futbolowe szachy, ale spotkanie pełne emocji, składnych akcji i bramek.

Danny Trejo, jak jego filmowy odpowiednik – człowiek Maczeta, okazał się dla ŁKS wyjątkowo czarnym charakterem!

Kay Tejan Fot. Michał Stańczyk/Cyfrasport

To był bohater ostatniej akcji, człowiek który pogrążył ŁKS. Dla łodzian zły facet, czarny charakter. Danny Trejo zdobył kapitalną bramkę, która pozwoliła pokonać Koronie ŁKS 2:1. Okazał się wyjątkowo wyrazistą postacią meczu, jak starszy od niego o pół wieku wyrazisty czarny charakter wielu filmów akcji… Danny Trejo, ale i główny bohater dla wielu kultowego i krwawego filmu Maczeta – pisze o tym strona sport.tvp.pl!

Pewnie wielu piłkarzy ŁKS go oglądało, a teraz w czarnych snach będzie widzieć akcję Trejo z Kielc. Nie tak miało być. Łodzianie mieli mocno wejść w sezon, zdobyć punkty i pokazać, że walka o utrzymanie jest realna. Niestety, nic takiego się nie stało. Prawdą jest, że dzięki solidnemu występowi Mammadova, ŁKS lepiej prezentował się w defensywie. Wystarczyła jednak chwila zapomnienia, odpuszczenia i stało się nieszczęście, pogrążające drużynę.

Nie mogę zrozumieć dlaczego w decydującym fragmencie meczu trener Stokowiec zdjął z boiska swojego kluczowego, bodaj najlepszego piłkarza – Tejana. Wpuszczone na plac dzieciaki szarpały aż miło, ale to Tejana kielczanie się bali i pilnowali, jak oka w głowie. Na pewno przy niebezpiecznym Holendrze byliby ostrożniejsi w atakowaniu w ostatniej fazie pojedynku. Niezłe momenty w meczu mieli Balić i Ramirez, choć trzeba też powiedzieć, że na wiele minut ginęli z boiskowego radaru. Na nic zdało się ciężka boiskowa praca za dwóch Mokrzyckiego. Punkty zostały w Kielcach, bo za dużo było łódzkich pustych przebiegów, łatwych strat powodujących boiskowy chaos i braku woli zwycięstwa w końcówce, co przyniosło opłakane skutki.

Statystyki meczu przemawiały raczej za remisem. Gospodarze strzelali co prawda 11 razy na bramkę, łodzianie – 5, ale oba zespoły po 4 razy celnie. Obie drużyny przebiegły trochę ponad 113 kilometrów, miały mniej więcej taki sam procent celnych podań (67 i 66). Nie da się jednak ukryć, że to Korona prowadziła grą, będąc przez 61 procent czasu w posiadaniu piłki, wymieniając przy tym 437 podań przy 390 ŁKS.

Bilans Stokowca w Łodzi jest fatalny. Trzy remisy i sześć porażek. Jeżeli przegra derby, to kto wie, jak potoczą się jego łódzkie losy. To co się dzieje potwierdza, przynajmniej na razie, moje przekonanie, że zwolnienie Moskala było wielkim, niewybaczalnym błędem działaczy ŁKS!

ŁKS. Gol debiutanta nie pomógł. Łodzianie doznali dziewiątej wyjazdowej porażki w doliczonym czasie gry. Czarna rozpacz

Miało być Odwracamy To. Nic z tego. ŁKS rozegrał dziewiąty wyjazdowy mecz i doznał dziewiątej porażki, po przepięknym golu strzelonym przez kielczan w doliczonym czasie gry. Uratowanie się przed degradacją wygląda coraz bardziej iluzorycznie.

Niespodzianka. W bramce ŁKS pojawił się Arndt. Bobka nie było nawet na ławce rezerwowych. Wyeliminowała go drobna kontuzja, podobnie jak Durmisiego. Zagrał więc Głowacki. Jako młodzieżowiec, na skrzydle – Zając. Jak powiedział przed meczem dyrektor sportowy Korony, były ełkaesiak – Golański: To jest arcyważne spotkanie dla obu zespołów.

Pierwszą groźną sytuację wypracował ŁKS. Po rzucie wolnym z 18 metrów i strzale (za słabym i przewidywalnym) obok muru Ramireza pewnie interweniował Forenc. Po kilkunastu minutach Arndt obronił strzał Zatora.

To pokazuje, że więcej było walki i niedokładności niż prawdziwego grania. Bardziej widoczni, a raczej słyszalni od piłkarzy, byli obecni na trybunach fani łodzian. Agresywni, ale ostrzy w graniu łodzianie, w ciągu pół godziny zobaczyli trzy żółte kartki.

Niby goście kontrolowali grę, ale nie byli w stanie przewidzieć fatalnej interwencji Arndta, który po centrze z rzutu wolnego nie potrafił wybić piłki i Homeister wepchnął ją do siatki. Sytuacja była analizowana przez VAR. Był faul na bramkarzu czy nie? Był spalony czy nie? Nie było, więc gol został uznany.

Ta sytuacja zabiła na kilka minut ducha gry łodzian, którzy rozpaczliwie bronili się przed stratą kolejnej bramki ale… odzyskali równowagę. Piłkę przejął Tejan, potem dokładnie zagrał do szarżującego Balicia, który strzałem po kolanie Trojaka i rękach bramkarza doprowadził do wyrównania. Gol w debiucie. To jest to!

Druga połowa mogła się zacząć fantastycznie dla gości. Dynamiczny Tejan okazał się mocniejszy w walce o piłkę i pozycję od obrońcy Kwietnia, sprytnie i celnie posłał piłkę do bramki, ale okazało, się, że był na spalonym. Nie było spalonego w kolejnej akcji. Po świetnym podaniu Tejana, Ramirez znalazł się w sytuacji sam na sam, ale gdy coś próbował zrobić uprzedził go skuteczną interwencją Forenc.

Gospodarze mieli szansę na gola po przewrotce Szykawki, ale tym razem świetnie interweniował Arndt. W kolejnej nie miał szans. W doliczonym czasie pięknym uderzeniem popisał się Trecho i ŁKS jest coraz bliżej spadku!

Korona – ŁKS 2:1 (1:1)

1:0 – Hofmeister (38), 1:1 – Balić (45+6), 2:1 – Trecho (90+4 )

ŁKS: Arndt – Szeliga, Mammadov, Flis, Głowacki, Zając (69, Rostami), Ramirez (79, Hoti), Letniowski (69, Pirulo), Mokrzycki, Balić (79, Młynarczyk), Tejan (89, Sławiński)

« Older posts Newer posts »

© 2025 Ryżową Szczotką

Theme by Anders NorenUp ↑