Rezerwowy Pafka

Tag: ekstraklasa (Page 16 of 29)

Niestety. W ŁKS dyrektor sportowy Janusz Dziedzic podąża śladami Krzysztofa Przytuły. To nie wróży nic dobrego!

Fot. Cyfrasport/ŁKS Łódź

Trzeba tylko trochę cofnąć się w czasie, żeby sobie przypomnieć nieszczęsne rządy w ŁKS dyrektora sportowego – Krzysztofa Przytuły. Do jego wyjątkowo bolesnych dla klubu i drużyny transferowych porażek należy sprowadzenie zwłaszcza Ricardinho i Mikkela Rygaarda.  Oni po prostu grali słabo, coraz słabiej i zrobili bardzo, bardzo dużo, żeby ŁKS w ekstraklasie, a nawet przez chwilę w I lidze był chłopcem do bicia. Na dodatek ich wysokie kontrakty wepchnęły klub w ogromne kłopoty finansowe.

Jest nowy dyrektor sportowy, rzutki, znający języki, kontaktowy, rozwijający się, mający zaufanie władz ŁKS – Janusz Dziedzic, a historia zatoczyła koło. Na skutek nietrafionych (już można tak powiedzieć!) transferów, ŁKS jest w ekstraklasie chłopcem do bicia, zamyka tabelę i zmierza milowymi krokami do I ligi. Oczywiście, nikt nie mógł przewidzieć, że lider zespołu Pirulo w ekstraklasie będzie cieniem zawodnika, który błyszczał na jej zapleczu, ale…

Nikt chyba nie przypuszczał, że ŁKS będzie miał słabszy zespół niż w I lidze! Strata Michała Trąbki i Mateusza Kowalczyka na razie jest tak duża, że sprawia ogromną wyrwę w grze i skuteczności zespołu.

Nowi piłkarze są słabi, niestety coraz słabsi.

Widzew na pewno oddycha z wielką ulgą, że nie zatrudnił Dani Ramireza. Piłkarz jest cieniem zawodnika, który kiedyś decydował o grze ŁKS. W ostatnim przegranym spotkaniu, z mającym wielkie problemy, przeciętnym ligowcem – Radomiakiem (0:3),notował stratę za stratę, zostając chyba w ekstraklasie liderem klasyfikacji piłkarzy, którym w ciągu godziny gry nic się nie udawało, co było po prostu… żenujące.

Przy jednym zawodniku można się pomylić, ale nieomal przy wszystkich sprowadzonych do klubu, to już jest wyczyn trudny do powtórzenia.

Do myślenia i zachowania ostrożności powinno przekonać działaczy sprowadzenie napastnika, który nie strzelał bramek i przyszedł do ŁKS po naukę czyli Nelsona Balongo.

Niestety, widać nikt w klubie nie dokonał krytycznej analizy tego co się stało, więc potem poszło niczym lawina. Po prostu nie chce się gadać, co wyprawiali w pojedynku z Radomiakiem: Levent Gulen, Marcin Flis, Piotr Głowacki, Adrian Małachowski czy Adrian Loveau. Szkoda słów i strzępienia nerwów.

Czy za tę beznadziejną politykę transferową teraz posadą zapłaci trener Kazimierz Moskal? Dlaczego w klubie, zanim zaczęto szukać nowych po prostu słabych graczy, nie dokonano krytycznego przeglądu kadr i nie dano ekstraklasowej szansy ludziom, którzy teraz z dobrej strony pokazują się w drużynie rezerw?

Bramka stadiony świata Andrejsa Ciganiksa dała Widzewowi czwarte ligowe zwycięstwo

Widzew wygrał czwarty mecz, czwarty na własnym stadionie, po wyjątkowej urody uderzeniu Ciganiksa. Stal na obcych boiskach zdobyła tylko punkt. W wyjściowej jedenastce łodzian zgodnie z oczekiwaniem pojawili się właśnie Ciganiks i Rondić, za wykartkowanych Nunesa i Sancheza. Trochę nieoczekiwanie pojawił się w niej też Kerk.

Od początku meczu energii w grze obu drużyn, a zwłaszcza Widzewa, była moc, ale nic konkretnego z tego nie wynikało. Wreszcie, po 23 minutach gry i dokładnej centrze Kerka, fatalnie główkował Tkacz. Dwie minuty później pierwszym celnym strzałem, zbyt lekkim żeby zaskoczyć rywala, popisał się Rondić. Strzał Domańskiego obronił Ravas.

Więcej z gry miał Widzew. W róg bramki główkował Rondić po centrze Ciganiksa, ale piłka odbiła się od słupka. W podobnej akcji Kerka i Rondicia, uderzenie tego ostatniego było niecelne. Nie sprawdziło się powiedzenie do trzech razy sztuka. Tym razem strzał po ziemi napastnika Widzewa pewnie obronił Kochalski.

Po zmianie stron i zejściu Kerka gra się wyrównała. Odważniej atakowali goście, ale to Widzew miał dwie wyborne bramkowe, wręcz stuprocentowe, szanse, najpierw Shehu, a potem Rondić.

Wszystko to poszło w zapomnienie, wobec tego co zrobił bardzo dobrze grający zmiennik – Ciganiks, który zdobył gola: stadiony świata, pięknym strzałem z 18 metrów pod poprzeczkę bramki rywali! Stal próbowała odrobić straty, ale bliższy drugiego gola był Widzew. Kochalski w wielkim stylu obronił uderzenie Klimka.

Widzew chciał wgrać i to zrobił, w czym duża zasługa do tej pory rezerwowych piłkarzy, którzy dostali szansę od trenera Myśliwca. Dwie żółte w efekcie czerwoną kartkę ujrzał zdenerwowany trener Stali – Kiereś.

Widzew – Stal Mielec 1:0 (0:0)

1:0- Ciganiks (73)

Widzew: Ravas – Milos, Żyro, Ibiza, Ciganiks – Hanousek – Pawłowski (88, Silva), Kerk (46, Shehu), Kun, Tkacz (78, Klimek) – Rondić

Czarnej rozpaczy ciąg dalszy. Trwa wielka sportowa niemoc ŁKS, który przegrał po raz ósmy w rozgrywkach, tym razem dotkliwie z Radomiakiem

Wydaje się, że coraz bliżej jesteśmy poznania pierwszego spadkowicza z ekstraklasy. To niestety najprawdopodobniej będzie ŁKS. Dowód: kolejny beznadziejny mecz w wykonaniu łodzian i kolejna (ósma już) porażka. Wyjazdowy bilans łodzian: 0 zwycięstw, 0 remisów, 6 porażek, bramki 1-12. Czy w tej sytuacji dojdzie do zmiany trenera w ŁKS?

Najważniejsza przedmeczowa wiadomość była taka, że w bramce ŁKS Bobka (infekcja) zastąpił Arndt. Rezerwowym bramkarzem był Kołba. ŁKS w meczowej kadrze nie miał żadnego młodzieżowca. Arndt już na samym początku musiał się wykazać, piąstkując piłkę posłaną w pole bramkowe. W odpowiedzi Tejan został uprzedzony przez Cestora po centrze Głowackiego. Potem niestety było tak, że na błąd Radomiaka, ŁKS odpowiadał… błędem. Do czasu. Refleksowi Arndta ŁKS zawdzięcza, że nie stracił bramki po strzale w krótki róg Semedo. Co się odwlecze…

Po rzucie rożnym z 13 metrów głową trafił do siatki Henrique (siódmy gol w sezonie) pilnowany(?) przez Gulena. Arndt był bez szans. Nie wiadomo śmiać się czy płakać.

W kolejnej akcji mogło być 2:0, ale Arndt wygrał pojedynek z Henrique. Potem łodzianie mieli furę szczęścia, bo Kaput posłał piłkę obok słupka. Potem bramkarz ŁKS popisał się kapitalną interwencją po uderzeniu zza pola karnego Semedo.

W 33 min katastrofa mogła się dopełnić. Gulen ujrzał drugą żółtą kartkę czyli czerwoną kartkę, ale sędzia po konsultacjach z arbitrem technicznym anulował swoją decyzję. Co z tego, skoro po kolejnym ataku, po dośrodkowaniu Grzesika (byłego ełkaesiaka), piłka odbita od Flisa i po raz drugi trafiła do siatki.

Arndt w drugiej połowie pracował na miano najlepszego piłkarza na boisku, gdy wyciągnął piłkę zmierzającą w okienko bramki. Potem były strata za stratą piłki Ramireza. Zmienił go Fase.

ŁKS miał szanse. Dwa razy gospodarze wybijali piłkę sprzed linii bramkowej. Gola strzelił Dankowski, ale był na pozycji spalonej. W odpowiedzi Semedo, źle pilnowany przez Flisa, głową pokonał Arndta.

Szansę ma honorowego gola miał Mokrzycki, ale się minimalnie pomylił. Potem w jeszcze lepszej sytuacji znalazł się Jurić, ale jego strzał obronił Posiadała. Zmienił się bramkarz, ale nie zmieniło się jedno. Golkiper jest nadal najlepszym piłkarzem ŁKS w rozgrywkach. Zdaniem komentatorów najlepszym piłkarzem na boisku był Grzesik.

Radomiak – ŁKS 3:0 (2:0)

1:0 – Henrique (20, głową), 2:0 – Flis (37, samobójcza), 3:0 – Semedo (69, głową)

ŁKS: Arndt – Gulen (46, Dankowski), Flis, Monsalve, Głowacki – Małachowski, Mokrzycki, Ramirez (67, Fase) – Janczukowicz (85, Jurić), Tejan (31, Pirulo) Szeliga (46, Louveau)

Widzew podejmuje Stal. Wiele zależy od Pawłowskiego i… zmienników. Oby Tkacz znów był wartością dodaną drużyny

Zdjęcia Marek Młynarczyk, autor bloga www.obiektywnasport.pl

7 października o godz. 15 Widzew zagra u siebie. Podejmie Stal Mielec, która zasłużenie przegrała u siebie z Koroną Kielce. – Sami sobie strzeliliśmy gole, które zdobyła Korona – mówi wprost Krystian Getinger, kapitan Stali. Czy dziurawa jak ser szwajcarski defensywa to szansa Widzewa? Pożyjemy, zobaczymy. Bo na razie… zmienił się trener (wartość szkoleniowców weryfikują działacze – kibice!), są nowe pomysły, a tak naprawdę wszystko po staremu.

Pawłowski ginie na długie minuty z radarów i wtedy praktycznie nie ma Widzewa. Drużynie trudno skonstruować składny atak przy pressingu rywala. Na dodatek nie jest w stanie zatrzymać szybkiego skrzydłowego (Krykuna), choć nawet dla dziecka obserwującego ostatni mecz z Piastem (2:3), od, początku meczu jasne było, że na tego piłkarza trzeba szczególnie uważać!

Jedyny pozytyw to dobry występ (wreszcie! wreszcie!) młodzieżowca. Tkacz pokazał, że odwagi, ale i umiejętności mu nie brakuje i może pomagań drużynie, a nie być jedynie młodzieżowym piątym kołem u wozu.

W pojedynku z mielczanami kartki sprawiły, że trener Myśliwiec postawi pewnie na Ciganiksa w obronie i Rondicia w ataku. Po spotkaniu pucharowym wydawało się, że na więcej zasługuje Kerk, ale mecz w Gliwicach pokazał, że na razie należy on do klubu ligowych… dreptaków. To zdecydowanie za mało, żeby być (przynajmniej na razie) wartością dodaną drużyny przez całe 90 minut.

Swoją drogą rodzi się pytanie, po co było sprowadzać piłkarza, o którym było wiadomo, że długo, a może bardzo długo będzie odbudowywał swoją formę. Widzewowi są potrzebni ludzie na teraz, którzy poprowadzą zespół do czwartego (czwartego na własnym stadionie!) ligowego zwycięstwa.

ŁKS. Jeśli w grze drużyny i wynikach nic nie zmieni się na lepsze, to jeszcze jesienią będzie pozamiatane

Zdjęcia: Cyfrasport/ŁKS Łódź

Stało się to, czego wielu się obawiało. Ekstraklasa, bez prawdziwych wzmocnień i nowych liderów, okaże się znów za trudna dla ŁKS. I na razie niestety tak jest.

Nowi okazują się co najwyżej futbolowymi przeciętniakami, nawet tak wydawało się dobry piłkarz, jak Ramirez. Na dodatek na razie ekstraklasa przerasta gwiazdę I-ligowych zmagań – Pirulo. Kto zostaje? Znakomicie spisujący się bramkarz Bobek, dla którego boiska ekstraklasy to wyjątkowy poligon doświadczalny, gdzie można zdobyć topowe szlify. Drugim piłkarzem, do którego nie można mieć większych zastrzeżeń to pracujący za dwóch, starający się naprawiać błędy kolegów pomocnik Mokrzycki. Gra reszty także w ostatnim pojedynku z Cracovią (0:2)- do jak najszybszego zapomnienia.

Jeśli nic nie zmieni się na lepsze, to ŁKS nadal zostanie czerwoną latarnią rozgrywek, a w sobotę o godz. 12.30 zmierzy się na wyjeździe z ligowym przeciętniakiem – Radomiakiem. Rywale zdobyli 4 punkty więcej od łodzian (11). U siebie jeden mecz wygrali, dwa zremisowali, jeden przegrali. To i tak jest imponujące przy wyjazdowym bilansie ŁKS: 0 zwycięstw, 0 remisów, 5 porażek, bilans bramkowy 1-9. Trzeba to zmienić i to natychmiast, boi inaczej jeszcze jesienią będzie pozamiatane.

O takich wynikach pierwszy zespół ŁKS może tylko sobie pomarzyć. Rezerwowa drużyna wygrał prestiżowy pojedynek w Poznaniu z rezerwami Lecha 3:0. Łodzianie w 11 spotkaniach zdobyli 20 punktów. 6 zwycięstw, 2 remisy, 3 porażki, strzelili 19 bramek, stracili 13. Czy nie ma w drugim teamie ludzi, którzy mogliby być wartością dodaną dla pierwszego zespołu? W piątek o godz. 18 hit w Łodzi drugi w tabeli ŁKS II podejmuje czwartą Kotwicę Kołobrzeg.

Porażka z Cracovią. Z taką grą i takimi wynikami ŁKS nie utrzyma się w ekstraklasie!

Łodzianie po beznadziejnej pierwszej połowie przegrali drugi mecz na własnym boisku i siódmy w sezonie. Gdzie i z kim ełkaesiacy mogą szukać punktów?! Cracovia, która nie wygrała przed wizytą w Łodzi pięciu meczów z rzędu, przerwała czarną serię

Zaczęło się źle dla łodzian. Cracovia miała przewagę. Po główce Rakoczego z dwóch metrów skuteczną interwencją popisał się Bobek. Niestety, spóźnił się w kolejnej i sfaulował Śmiglewskiego w polu karnym. Na szczęście dla łodzian Rakoczy przestrzelił. Piłka po poprzeczce poleciała w trybuny. Niestety sprawdziło się przysłowie: do trzech razy sztuka. Po rzucie rożnym niepilnowany Ghita główkował precyzyjnie w długi róg i goście wyszli na prowadzenie.

Łodzianie zaczęli słabiutko. I były tej słabości kolejne konsekwencje. Atanasov strzelił drugiego gola, strzałem z dystansu. Po drodze piłka odbiła się od Flisa i zmyliła Bobka.

Wolniejsi o tempo gospodarze nie byli w stanie przeprowadzić składnej akcji, brakowało dokładnego podania. Musieli za to rozpaczliwie zatrzymywać ataki gości. Gdy mieli szansę, to po rzucie rożnym z pięciu metrów Tejan główkował nad poprzeczkę.

Na pierwszy celny strzał ŁKS czekaliśmy do 32 minuty. Uderzenie Tejana pod poprzeczkę obronił Madejski. W odpowiedzi niepilnowany Makuch trafił w słupek. W kolejnej akcji Oshima ograł łodzian w polu karnym jak dzieci, strzelał z pięciu metrów, ale udało się gospodarzom tę akcję uratować. Japończyk był nie do upilnowania ani dla Głowackiego, ani dla Flisa. To było bodaj najgorsze 45 minut w wykonaniu ŁKS w tym sezonie.

W drugiej połowie inicjatywa należała do ŁKS, który zamknął rywali na ich przedpolu. Strzał Dankowskiego z dystansu obronił Madejski. Im dalej w las, tym niestety było gorzej, gospodarze byli coraz bardziej… bezradni. Na dodatek w doskonałej sytuacji z 10 metrów w 86 minucie Pirulo uderzył obok słupka. Zatem klapa, zamiast emocjonującej końcówki.

ŁKS – Cracovia0:2 (0:2)

0:1 – Ghita (14, głową), 0:2 – Atanasov (21)

ŁKS: Bobek – Głowacki, Flis, Louveau, Dankowski (74, Gulen) – Mokrzycki, Hoti (74, Śliwa), Letniowski (23, Ramirez) – Szeliga (46, Janczukowicz), Pirulo (89, Fase), Tejan

Czwarta wyjazdowa porażka walczącego do końca Widzewa. Szybki jak błyskawica i skuteczny Serhij Krykun nie do zatrzymania dla łódzkich obrońców

Nowe trenerskie porządki w Widzewie, ale na razie niewiele, żeby nie powiedzieć nic, się nie zmieniło. Widzew doznał czwartej wyjazdowej na dodatek zasłużonej porażki w sezonie (ma jeszcze na koncie tylko dwa remisy na obcych boiskach). Łodzianie po raz drugi w sezonie stracili trzy bramki (pierwszy raz z Legią). Piast natomiast po raz pierwszy w tych rozgrywkach zapisali na swoim koncie trzy gole.

Łodzianie rozpoczęli pojedynek z Piastem w takim samym personalnym ustawieniu jak niezbyt udany, szczególnie w drugiej połowie pojedynek z Koroną Kielce (1:1). Już w 2 min Widzew mógł prowadzić. Po dalekim wyjściu Placha i stracie piłki, Katranis zablokował szykującego się do wykonania lobu na pustą bramkę Pawłowskiego. Ameyaw wyprzedził Nunesa, ten ratował się faulem, ujrzał żółtą kartkę i nie zagra w kolejnym spotkaniu. Potem więcej było kartek niż składnej gry, aż do 24 minuty.

Tomasiewicz inteligentnie przelobował bezradnego Żyrę, a Krykun wykorzystał sytuację sam na sam. Na dodatek za dyskusje czwartą żółtą kartkę ujrzał Sanchez i on też nie wystąpi przeciwko Stali. Mógł się szybko zrehabilitować, ale po prostopadłej wrzutce Żyry, przepchnął rywala, ale z czterech metrów posłał piłkę obok słupka. W rewanżu po juniorskim błędzie Nunsa, który dał się zwieść Feliksowi i dośrodkowaniu do pustej bramki pikę posłał znów Krykun.

Genialnie rozpoczął drugą połowę Pawłowski, który strzelił kapitanie na bramkę z rzutu wolnego. Piłka odbiła się od poprzeczki, pleców bramkarza i wpadła do siatki. Bramka została uznana za samobójcze trafienie Placha.

Krykun nadal był nie do zatrzymania dla łodzian. Tym razem po wyprzedzeniu Milosa w polu karnym dokładnie dograł piłkę do Ameyawa, ale ten skiksował będąc pięć metrów od bramki! Za szybki dla gości Krykun został sfaulowany w polu karnym przez spóźnionego z interwencją Shehu i arbiter podyktował jedenastkę, którą wykorzystał Dziczek. Widzew walczył do końca. Po podaniu Kerka na listę strzelców wpisał się Kerk. Pytanie do trenera Myśliwca, dlaczego obaj piłkarze tak późno weszli na boisko?!

7 października o godz. 15 Widzew zagra u siebie. Podejmie Stal Mielec, która zasłużenie przegrała u siebie z Koroną Kielce.

Piast Gliwice – Widzew 3:2 (2:0)

1:0 – Krykun (24), 2:0 – Krykun (38), 2:1 – Plach (47, samobójcza), 3:1 – Dziczek (68, karny), 3:2 – Rondić (90+5)

Widzew: Ravas – Milos, Żyro, Ibiza, Nunes (46, Ciganiks) – Kun (67, Kerk), Hanousek, Shehu (73, Rondić) – Pawłowski, Tkacz – Sanchez

Czy przerwa w meczu na tzw. uzupełnienie płynów podczas upałów okaże się zbawcza dla podniesienia atrakcyjności futbolu?

Trzeba sobie to jasno powiedzieć. Piłkarskie mecze są coraz mniej atrakcyjne. Nudne do granic uśpienia granie po obwodzie, łatwe straty, chaos, zamiast płynnych, widowiskowych akcji, sprawia, że futbolowe starcia ogląda się coraz trudniej.

Dlatego szuka się dodatkowych atrakcji, żeby nie odstraszać widzów, a zwłaszcza telewidzów. Transmisje są coraz lepszej jakości, kontrowersyjne sytuacje analizuje się z wielu kamer (choć w tym względzie daleko jeszcze piłce kopanej do rugby), przyznaje się rzuty karne za frajer, żeby tylko spotkania nie kończyły się bezbramkowym wynikiem. Wydłuża się niczym gumę do żucia czas trwania spotkań, wierząc często słusznie, że najbardziej ekscytuje wydarzenia czekają widzów w mocno doliczonym czasie gry.

Latem, przy okazji wieczornych, rozgrywanych w wielkiej temperaturowej gorączce, spotkań ligi hiszpańskiej, pojawił się jeszcze jeden pomysł. W czasie jakże słusznych i potrzebnych tzw. przerw na wodę, gdy piłkarze uzupełniają płyny, a trenerzy mają kilka minut na podpowiedzi, podstawia się pod dyskutującą grupę mikrofony, aby słyszeć opinie szkoleniowców, wymianę zdań. W ten sposób dawać pożywkę komentatorom, którzy gdy nadal nic się nie dzieje na boisku, mają powody do długich dyskusji.

Moim zdaniem o czym już nie raz pisałem, lepszym rozwiązaniem może być wzięcie przykładu z rugby i karanie 10 – minutowym wykluczeniem z gry, piłkarzy którzy zobaczyli żółtą kartkę!

Trenerzy ŁKS i Widzewa po remisach. Kazimierz Moskal: Wszyscy byli razem. Daniel Myśliwiec: To była nierealna ocena.

Remisy naszych drużyn w 9 kolejce piłkarskiej ekstraklasy. ŁKS po bodaj najbardziej szalonym ligowym pojedynku w tym sezonie, osłabiony, wyrwał w ostatniej chwili punkt Jagiellonii (2:2). Widzew, mimo wielu chwil słabości, podzielił się punktami z Koroną (1:1).

Trener ŁKS – Kazimierz Moskal: Grając jednego mniej wydawało się, że będzie naprawdę bardzo ciężko dowieźćremis. W sytuacji kiedy tracimy gola, to na prawdę duże brawa dla zawodników, że jeszcze gdzieś tam potrafili się zebrać i zdobyć tą wyrównującą bramkę. Jak dla mnie, taki za dużo emocji.  W moim życiu rzadko zdarzały się takie mecze, ale po raz pierwszy jako trener spotkałem się z sytuacją w przerwie, gdzie widziałem zespół kiedy wszyscy byli razem, kiedy wszyscy nawzajem się mobilizowali i dodatkowo Hoti wygłosił swoją przemowę. Było to bardzo budujące i myślę, że to jakby pozwoliło im do końca walczyć o ten remis. 

Jest to moja pierwsza czerwona kartka jako trenera. Jako piłkarz dostałem może ze dwie. Podobno takie są przepisy, że jak się wybiega ze strefy i pyta o to, czy ten faul na Kay’u to nie należy się za to żółta kartka, to podobno za to należy się czerwona. Nic tam absolutnie nikomu nie ubliżałem. Wybiegłem ze strefy, bo oczywiście kiedy chcesz się dowiedzieć czegokolwiek, jakiegoś uzasadnienia, to sędziowie nie chcą odpowiadać. Techniczny stał daleko, więc wybiegłem ze strefy, rozkładając ręce zapytałem czy to nie jest faul na kartkę no i ujrzałem czerwony kartonik.

Trener Widzewa – Daniel Myśliwiec: Na konferencji przed meczem dostałem pytanie, czy będę zadowolony z remisu. Odpowiedziałem, że nie, ale patrząc na przebieg meczu była to nierealna ocena. Spoglądając na przebieg starcia, muszę być jednak zadowolony. To rywal stworzył więcej sytuacji i to my mieliśmy ich dziś dużo mniej. Tak jak mówiłem, Korona nie zasługuje na to miejsce w tabeli, które ma obecnie. Ten zespół wie, czego chce i teraz jest kwestia tego czy będzie dalej tak funkcjonować.

Trafiliśmy na bezkompromisową drużynę. Mieli przede wszystkim świetną reakcję po stracie. Na treningach ćwiczyliśmy głównie zagrania w ofensywie, ale zbyt mało skupiłem się na działaniach w temacie pressingu. Straciliśmy w pewnym momencie pewność siebie. Muszę jednak powiedzieć, że piłkarze na tyle, na ile mogli pracowali, aby odwrócić losy spotkania i za to im dziękuję.

Dwie czerwone kartki, dwa karne, gol w 90 minucie, wspaniała interwencja Aleksandra Bobka i remis ŁKS, który smakuje jak zwycięstwo!

W dziewiątej kolejce spotkań znajdujący się w strefie spadkowej ŁKS zmierzył się z wiceliderem – Jagiellonią. Oj, działo się w tym meczu… Łodzianie grając w dziesiątkę, walcząc , doprowadzili w 90 minucie do remisu, który smakuje jak zwycięstwo.

Słabo prowadzący mecz arbiter Stefański szastał kartkami dla łodzian (dwoma czerwonymi!) i sprawił, że to on był głównym aktorem widowiska, a przecież nie o to w futbolu chodzi.

Do wyjściowej jedenastki łodzian wrócił Pirulo. Na początku meczu minął kilku rywali, a na koniec w dogodnej sytuacji strzelił niczym… trampkarz i łatwą piłkę bez problemu złapał Alomerović. W odpowiedzi mocny strzał Marczuka obronił Bobek.

Wreszcie, wreszcie Tejan pokazał, że jest napastnikiem, który potrafi strzelać bramki. Najpierw wykorzystał błąd Matysika, potem wziął go na plecy w polu karnym i posłał bardzo mocną piłkę do siatki, obok nogi Alomerovicia. ŁKS kolekcjonował żółte kartki, ale miał szczęście, bo gdyby arbiter Stefański był mniej wyrozumiały mógł pokazać drugą żółtą kartkę Hotiemu i wyrzucić go z boiska.

Tejan z bohatera został antybohaterem. Zagrał ręką piłkę we własnym polu karnym i po analizie VAR arbiter podyktował jedenastkę dla Jagi, którą wykorzystał Pululu. To 18 rzut karny podyktowany, gdy bramkarzem ŁKS jest Bobek!

Jakby nieszczęść było mało. Po fatalnym zderzeniu z rywalem na noszach opuścił boisko Nacho Monsalve.Co się odwlecze, to nie uciecze. W doliczonym czasie pierwszej połowy Hoti ujrzał drugą żółtą czyli czerwoną kartkę. To czwarty kartonik tego koloru ełkaesiaka w tym sezonie! Dlaczego trener Moskal nie zmienił pomocnika zaraz po ostrzeżeniu arbitra? Inna sprawa, że pan Stefański przesadził w karaniu kartonikami łodzian, nie widząc kompletnie, co wyprawiają rywale. Na dodatek czerwony kartonik ujrzał też mocno zdenerwowany trener Moskal.

Pan sędzia szukał autorytet sięgając po kartki. Poziom pracy arbitrów w naszym kraju jest, mówiąc łagodnie, taki, jak… ekstraklasy czyli momentami beznadziejnie słaby.

W drugiej połowie ŁKS skupił się na obronie Częstochowy, długim podaniu pod pole karne rywali i szukaniu szczęścia w stałych fragmentach gry. Niestety, po raz kolejny Głowacki pokazał, że nie ma umiejętności na miarę ekstraklasy. Dał się łatwo ograć Pululu, który wykorzystał sytuację i dał rywalom zwycięstwo.

ŁKS walczył do końca. Centrował Dankowski, rywal sfaulował w polu karnym Janczukowicza, a rzut karny pewnie wykorzystał Ramirez. W odpowiedzi, zdaniem arbitra, Małachowski sfaulował Nene i Stefański podyktował jedenastkę dla Jagi. Po analizie VAR sędzia anulował swoją decyzję. A potem strzał Imaza z kilku metrów znakomicie obronił Bobek i spotkanie skończyło się remisem. Młody bramkarz uratował punkt swojej drużynie.

ŁKS – Jagiellonia 2:2 (1:1)

1:0 – Tejan (23), 1:1 – Pululu (40, karny), 1:2 – Pululu (77), 2:2 – Ramirez (90, karny)

Czerwone kartki: Hoti, Moskal (ŁKS)

ŁKS:  Bobek – Dankowski, Monsalve (45+7, Louveau), Flis, Głowacki – Pirulo (67, Śliwa), Letniowski (79, Małachowski), Hoti, Mokrzycki, Szeliga (67, Janczukowicz) – Tejan (79, Ramirez)

« Older posts Newer posts »

© 2025 Ryżową Szczotką

Theme by Anders NorenUp ↑