Rezerwowy Pafka

Tag: ekstraklasa (Page 16 of 32)

Zima polskiej piłce niestraszna. W ostatniej kolejce nie brakowało emocjonujących, dramatycznych spotkań. To warto było oglądać!

Polska ligowa piłka potrafi być nudna jak flaki z olejem. Meczów do natychmiastowego zapomnienia jest więcej, ale zawsze trafią się rodzynki, jak podczas ostatnich weekendowych zmagań.

Nie da się ukryć, że w ekstraklasie moc sportowych emocji dostarczył Widzew, który dzięki odwadze i bramkom w doliczonym czasie gry Antoniego Klimka (pierwsze wielkie brawa dla młodzieżowca!) i Bartłomieja Pawłowskiego pokonał 3:1 Lecha w Poznaniu, odnosząc pierwsze wyjazdowe zwycięstwo w sezonie.

Wielu sportowych wrażeń nie brakowało też w Szczecinie, gdzie Pogoń przegrała ze Stalą Mielec 2:3, dzięki fenomenalnej skuteczności i hat trickowi Ilji Szkurina i jednej genialnej asyście (stadiony świata!) Alvisa Jaunzemsa.

Ale, ale… działo się nie tylko w ekstraklasie. Ozdobą 19. kolejki II ligi była bramka Cypriana Popielca z Zagłębia II Lubin. 16-latek trafił z połowy boiska i w ten piękny sposób dał swojej drużynie prowadzenie. Ostatecznie Zagłębie II przegrało z KKS Kalisz, ale wyjątkowy gol zapisał się bez wątpienia w historii tego futbolowego weekendu.

W I lidze Wisła dała sobie radę z GKS Katowice, zdobywając zwycięskie gole w doliczonym czasie gry i wygrywając 3:2.Piłkarz Wisły Dawid Szot przyznał: – W takim meczu nie miałem jeszcze okazji grać.

Spotkanie GKS Tychy z Termaliką Nieciecza zakończyła się po dwóch godzinach i kwadransie, choć nie było w nim dogrywki. GKS przegrywał 0:2, a jednak zwyciężył 3:2 po dwóch golach strzelonych w doliczonym czasie gry, w tym ostatnim zdobytym w… 105 minucie!

Niezwykłe rzeczy działy się w Elblągu w spotkaniu II ligi Olimpii z liderem – Kotwicą Kołobrzeg. Gospodarze przez gros czasu dominowali, wypracowali wiele doskonałych sytuacji, ale prowadzili tylko 2:1. Końcówka ambitnie i z wielką determinacją walczącego lidera była piorunująca. Dwa gole z rzutów karnych zdobył autor hat tricka Jonathan Junior i Kotwica wygrała 3:2. Junior ma już na koncie 10 zdobytych goli.

Drużyna z Kołobrzega ma w tym sezonie patent na rozgrywanie dramatycznych spotkań, których losy potrafiła odwrócić. Hutnik prowadził na własnym boisku z Kotwicą 3:0, a jednak przegrał… 3:5. Mamy nadzieję, że takich dramatycznych spotkań z zaskakującym ostatecznym wynikiem, będzie jeszcze w tym roku jak najwięcej!

Trener Widzewa Daniel Myśliwiec po pokonaniu Lecha w Poznaniu: Bardzo ważna i owocna dla nas lekcja, do tego za trzy punkty!

Trener Widzew Daniel Myśliwiec mówił, że w odniesieniu ligowego sukcesu potrzebne są wiara we własne możliwości i odwaga, że na boisku nie ma faworyta przed którym trzeba padać na kolana, tylko walczyć o swoje. I wiarą w te wartości natchnął swoją drużynę, która dzięki tym wartościom po piorunującej końcówce i bramkom w doliczonym czasie gry odniosła pierwsze zwycięstwo na wyjeździe, pokonując Lecha w Poznaniu 3:1 (1:0). Bramki strzelili – dla Lecha Karlstrom (88), dla Widzewa: Alvarez (16), Klimek (90+3), Pawłowski (90+6).

Widzew: Ravas – Stępiński (59, Zieliński), Żyro, Ibiza, Silva (80, Ciganiks) – Kun, Hanousek, Alvarez (80, Pawłowski) – Nunes (59, Terpiłowski), Klimek – Sanchez (72, Rondić)

Mateusz Janiak na platformie X pisze: Widzew za Myśliwca zdobył 15 punktów w dziewięciu meczach, szósty wynik w lidze, średnia 1,66/spotkanie. A przejął zespół całkowicie rozbity, który w 2023 roku dostawał regularne lanie i zbierał 0,79 punktu/mecz (najgorzej w ESA bez spadkowiczów i beniaminków).

Daniel Myśliwiec: Pokazaliśmy dzisiaj kawał dobrej piłki, zwłaszcza w pierwszej połowie. Oczywiście, były momenty, kiedy mogliśmy jeszcze mocniej przenieść grę na połowę przeciwnika, podmęczyć go, bo wiedzieliśmy, że jeśli Lech zdobędzie bramkę, to będzie go trudno powstrzymać. Gratuluję moim piłkarzom, ponieważ bardzo dobrze podeszli do swoich obowiązków i nawet w trudnych momentach byli w stanie pocierpieć. Cieszę się, ponieważ to dla nas bardzo ważna i owocna lekcja, do tego za trzy punkty.

Antoni Klimek: Tto zdecydowanie najlepszy mój mecz, a bramka zdobyta w końcówce też cieszy niesamowicie. Żeby budować pewność siebie potrzeba i zaufania, i minut. Cieszę się, że mam te obie rzeczy i staram się je wykorzystywać i odpłacać się.

Bartłomiej Pawłowski: To była zmiana na piętnaście minut, a w poprzednim meczu na dziesięć, więc to nie jest jakiś problem, żeby pobiegać trochę i zagrać w niskim presingu. To są pozycje ofensywne, jestem w stanie się tam odnaleźć, ale chwila treningu jest na to potrzebna.Rywal miał trochę większy procent posiadania, ale jeśli chodzi o klarowne sytuacje, to mecz był stosunkowo pod naszą kontrolą. Mieliśmy prowadzenie, stać nas było na to, żeby się cofnąć i grać z kontry. Lech poczuł krew, kiedy wyrównał i bardzo mocno się odkrył i z tego stracił bramki. To jest ich wina, ale i nasza siła, że potrafiliśmy to wykorzystać. To, żeby zachłysnąć się i zachwycić, to na pewno nie jest ten czas. To jest niecały środek sezonu i trzeba jeszcze zapunktować przed zimą, żeby móc przepracować dobrze okres przygotowawczy i patrzeć na to, co się dzieje przed nami, a nie stresować się tym, kto jest za nami.

John van den Brom: – Jest to kolejna zupełnie niepotrzebna porażka w tym sezonie, nie powinna się ona nam przydarzyć, pomogliśmy Widzewowi ten mecz wygrać.Wszystkie te stracone gole wynikały z naszych błędów. Nie można oczywiście powiedzieć, że rywale nie kreowali sytuacji, ale pomogliśmy im w tych bramkach. Mogę podkreślić, że ta porażka nie powinna nam się przydarzyć.

Mikael Ishak: – To nasz przeciwnik zagrał jakby był Lechem Poznań, a my wręcz przeciwnie. Zaliczyliśmy bardzo słaby początek spotkania, „Mroziu” nas uratował przy stanie 0:0, ale to nie zmieniło obrazu gry. Ciężko teraz powiedzieć, dlaczego straciliśmy dwa gole w doliczonym czasie, ale to nie powinno mieć miejsca. Tymczasem niestety – znowu się wydarzyło.

Tylko siąść i płakać. ŁKS znów popełnił dziecinne błędy w defensywie i przegrał po raz dwunasty w sezonie!

ŁKS wygrał ostatni raz, gdy jeszcze była pełnia… lata czyli 20 sierpnia – z Pogonią 1:0.A potem?…11 kolejnych ligowych spotkań bez zwycięstwa. Czarna rozpacz. Łodzianie są najsłabszym zespołem ekstraklasy, co dobitnie udowodnili w przegranym meczu z Zagłębiem. Ełkaesiacy polegli w tym sezonie w ekstraklasie po raz dwunasty, po raz czwarty na własnym boisku!

Zanim mecz się rozpoczął już przytrafiła się… wpadka. Awaria bramek sprawiła, że nie wszyscy kibice mogli wejść na stadion przed pierwszym gwizdkiem. Nie upłynęło 10 minut meczu i wpadka kolejna, tym razem sportowa. Łodzianie zachowali się we własnym polu karnym niczym juniorzy i łatwo, tragicznie za łatwo, stracili bramkę. Kwadrans później znów po kompletnym zagubieniu się na własnym przedpolu łodzianie mogli stracić drugiego gola. Uratował ich… słupek.

Łodzianie przez długie minuty konsekwentnie i uporczywie rozgrywali piłkę od własnego pola karnego, co kompletnie im nie wychodziło. Prowadziło do strat i groźnych sytuacji. Trzeba był raczej działać prosto i… łopatologicznie – lagą z własnego przedpola na jednego z dwóch napastników.

Trener Stokowiec zmienił ustawienie zespołu na drugą połowę i nic się nie zmieniło. Łodzianie szybko stracili drugiego gola po stałym fragmencie gry i zupełnej bezradności we własnym polu karnym.

Gospodarze pierwszą naprawdę groźną sytuację przeprowadzili po blisko… godzinie gry! O czym tu zatem mówić. Tymczasem Zagłębie po kontrach miało okazje na zdobycie kolejnego gola. Znów słupek pomógł gospodarzom. Powiedzmy szczerze, gdyby goście byli skuteczniejsi to i na pięciu straconych golach mogłoby się nie skończyć.

Jednym jedynym piłkarzem, do którego nie można mieć większych zastrzeżeń, był ambitny, przebojowy, ale dramatycznie osamotniony w swoich ofensywnych poczynaniach napastnik Tejan.

Pobyt trenera Stokowca w ŁKS to pasmo czasem wstydliwych porażek i jeden jedyny remis z Piastem Gliwice. Rodzi się pytanie: komu i po co była potrzebna zmiana szkoleniowca w ŁKS, skoro jest gorzej niż było?!

ŁKS – Zagłębie Lubin 0:2 (0:1)

0:1 – Kopacz (9), 0:2 – Ławniczak (49)

ŁKS: Bobek – Szeliga, Gulen, Marciniak, Tutyskinas (46, Dankowski) – Mokrzycki (77, Lorenc), Louveau, Ramirez (63, Śliwa), Janczukowicz (82, Głowacki) – Jurić (63, Hoti), Tejan

Lech – Widzew. Gdy się zagra odważnie, konsekwentnie i z polotem, wtedy rosną szanse na sukces

Takiej pomocy w kolejnym ligowym meczu już pewnie nie będzie. Widzew wygrał mecz z Ruchem dzięki determinacji, konsekwencji i odwadze w grze w drugiej połowie, ale też dzięki temu, że grał z przewagę dwóch zawodników. Taka sytuacja zdarza się raz na rundę, a może nawet rzadziej, więc przeciwko Lechowi w niedzielę o godz. 17.30 w Poznaniu takiej pomocy raczej zabraknie.

Widzew będzie musiał podjąć męską walkę jedenastu na jedenastu, bez cienia bojaźni i kompleksów. Pomóc w zwalczaniu tych słabości powinna obecność dobrego ducha zespołu i jednego z jego liderów – Bartłomieja Pawłowskiego. Nawet jeśli pomocnik nie jest gotowy na granie przez 90 minut, to gdy pojawia się na boisku, dodaje nadziei i energii swoim kolegom.

Łodzianie szukać będą okazji do zaskoczenia rywali w kreatywnym kontrataku, w czym potrafi brylować będący w coraz lepszej formie Fabio Nunes. Rywale o tym też doskonale wiedzą.

Bez wątpienia skupią swoją uwagę na Portugalczyku, a wtedy… otwiera się szansa dla innych widzewiaków, żeby pokazać, iż ekstraklasa im niestraszna i systematycznie robią sportowe kroki do przodu. Czy znów strzeli gola Jordi Sanchez, który ma na koncie cztery trafienia i pod tym względem jest najlepszym z widzewiaków?

Trzeba w końcu przełamać tę futbolową słabość i wygrać wreszcie z zespołem, który jest (zdecydowanie) wyżej w ligowej tabeli! Lech jest trzeci ma 10 punktów więcej od Widzewa. U siebie jeszcze nie przegrał. Z ośmiu spotkań wygrał sześć. Łodzianie są na dziewiątej pozycji. Na obcym boisku nie wygrali do tej pora żadnego spotkania.

ŁKS kontra Zagłębie Lubin. Dla łodzian teraz każdy ligowy mecz jest meczem o wszystko!

Dla ŁKS niestety na własne życzenie nie ma już taryfy ulgowej. Każdy kolejny ligowy mecz jest meczem o wszystko czyli o zachowanie ligowego statusu i o nadzieję na kolejne ekstraklasowe miliony, które uratują klubowy budżet.

Trener Piotr Stokowiec zdobył pierwszy punkt z ŁKS, po jednym z najbardziej emocjonujących spotkań rundy. Od 0:3 do 3:3 z Piastem daje nadzieję na restet? Sam chciałbym to wiedzieć. Przekonamy się na własne oczy już w piątek, gdy łodzianie o godz. 18 na stadionie im. Władysława Króla podejmą Zagłębie Lubin.

Krótko – statystyki, które oczywiście nie grają, ale są ciekawe: Zagłębie na wyjeździe – dwa zwycięstwa, pięć porażek, zero remisów, bramki 7-17. ŁKS u siebie: dwa zwycięstwa, dwa remisy i trzy porażki, bramki 8 – 15, ŁKS wygrał ostatni raz, gdy jeszcze była pełnia lata… 20 sierpnia z Pogonią 1:0.

Zdjęcia: Cyfrasport/ŁKS Łódź

Ligowa kadra łodzian się powiększyła. Do treningu powrócili: Pirulo, Nacho Monsalve, Anton Fase, Piotr Janczukowicz, Dawid Arndt, Adrian Małachowski oraz Grzegorz Glapka. Jakub Letniowski, rozpoczął rehabilitację. Kadra może się jednak szybko uszczuplić, bo uważać muszą Dani Ramirez, Engjell Hoti, Adrien Louveau, Adam Marciniak, Kamil Dankowski, którzy ujrzeli już trzy żółte kartki.

W Łodzi kadra się powiększyła, w Lubinie zmniejszyła, o bramkarza Sokratisa Dioudisa, zawieszonego na sześć spotkań za wywołanie burdy z Jordi Sanchezem, gdy widzewiacy strzelili Zagłębiu gola w doliczonym czasie gry (1:1). Czy pierwszym bramkarzem w pojedynku w Łodzi będzie Jasmin Burić, który rozegrał 163 mecze w ekstraklasie, dwa razy zdobył mistrzostwo i dwa razy superpuchar z Lechem?

ŁKS oczywiście powinien szukać słabych punktów w jedenastce rywali, ale przede wszystkim skupić się na sobie i nie pozwolić, żeby znów przytrafiły się mu tak beznadziejne 45 minuty, jak w spotkaniu z Piastem!

Trener Widzewa Daniel Myśliwiec nie bez racji uważa, że to odwaga na boisku daje ligowe zwycięstwo!

Widzew w dramatycznych okolicznościach wygrał piąty mecz w ligowym sezonie, pokonując Ruch Chorzów 2:1. Gdyby jednak w kolejnym spotkaniu z Lechem w Poznaniu zagrał tak jak w pierwszej połowie to kolejnego sukcesu mu nie wróżę. Trener Daniel Myśliwiec dokonał z konieczności rewolucji i to było widać w pierwszej połowie spotkania. Najgorsze, że żaden z doświadczonych piłkarzy zespołu nie był w stanie wziąć na siebie odpowiedzialność za chaotyczną grę i ją uporządkować.

Daniel Myśliwiec tłumaczył to tak: – Można było odczuć, jak bardzo chcieliśmy wygrać ten mecz, dlatego bardzo baliśmy się tego dokonać. Można było grać odważniej, a moi piłkarze grali jednak zachowawczo. Pierwsza połowa to dla mnie zawód, że nie potrafiłem przygotować zawodników do tego, żeby podejmować inicjatywę. Nie będę tego akceptował. Zgodziłem się jako trener, żeby spotkanie odbiło się w tym terminie, wiedząc, że będziemy w okrojonym składzie, bo wierzę w tych chłopaków. Z pierwszej połowy jestem bardzo niezadowolony.

Szkoleniowiec słusznie zauważył, że dobre otwarcie drugiej połowy i strata dwóch piłkarzy Ruchu przywróciła w piłkarzach Widzewa odwagę. Nareszcie swój potencjał znów pokazał Fabio Nunes, który potrafił swoimi dynamicznymi atakami stworzyć przewagę i jeszcze zdobył pięknego gola, dającego zespołowi oddech i wiarę w sukces.

Fabio Nunes: – Ta bramka to dla mnie specjalny moment. Była moją najlepszą, ale ja pracuje na to każdego dnia. Jestem z tego bardzo zadowolony.

Kolejnym kapitałem meczu przyjaźni był dobry występ (głównie po przerwie!) młodzieżowca Antoniego Klimka, który starał się dorównać Nunesowi po drugiej stronie boiska i momentami mu się to udawało. Trzeba też pamiętać, że po faulu na nim musiał opuścić za czerwoną kartkę jeden z piłkarzy rywali. Tylko tak dalej, a inni młodzi gracze powinni brać z Antka przykład, bo sportowa progresja daje szansę na prawdziwe futbolowe granie.

Dwie czerwone kartki dla chorzowian bardzo pomogły Widzewowi wygrać ligowy mecz, mimo kadrowej rewolucji w składzie!

Wymuszona rewolucja w składzie Widzewa nie wyszła drużynie i trenerowi bokiem. Pomógł łodzianom fakt, że rywale od 65 minuty grali w dziewiątkę. Gospodarze atakowali, strzelali, aż w końcu dopięli swego.

Trener Myśliwiec powiedział: gramy z Ruchem, choć mógł dążyć do przełożenia meczu, a to ze względu na kadrowy Armagedon. Dziesięciu piłkarzy ligowej kadry nie mogło być branych pod uwagę przy ustalaniu składu na mecz przyjaźni z Ruchem.

W nieodbytym z powodu zalania boiska meczu z chorzowianami Widzewmiał zacząć jedenastką: Ravas – Milos, Żyro, Ibiza, Ciganiks – Kun, Hanousek, Shehu – Terpiłowski, Klimek – Rondić. Teraz na boisko w podstawowym składzie łodzian wybiegło… siedmiu innych graczy, ale… Na ławce rezerwowych pojawił się Pawłowski!

Po chaotycznym kwadransie, Klimek główkował zbyt słabo, żeby pokonać Kamińskiego. W odpowiedzi debiutant Krzywański popełnił prosty błąd, spowodował rzut rożny, po którym goście przy kompletnym pogubieniu się łodzian i dzięki… przypadkowi zdobyli gola. Sanchez szybko wyrównał, ale był na spalonym i gol nie został uznany.

Widzew grał zbyt chaotycznie, żeby przeprowadzić składną, bramkową akcję. Skoro tego brakowało, został stały fragment gry. Na bohatera pierwszej połowy wyrósł Bartolewski, który po rzucie rożnym łodzian i strzale Alvareza, wybił piłkę sprzed linii bramkowej.

W pierwszej akcji drugiej połowy po indywidualnej akcji Nunes pięknym strzałem z linii pola karnego w długi róg doprowadził do wyrównania. W kolejnej akcji Szymański źle przyjął piłkę, a potem sfaulował szarżującego na bramkę Nunesa i słusznie ujrzał czerwoną kartkę. Od 51 minuty Ruch grał w dziesiątkę. A od 65 min w… dziewiątkę, gdy faulem Klimka zatrzymał Katolik!

W ostatnim fragmencie meczu trener Myśliwiec postawił wszystko na jedną kartę. Posłał w bój drugiego napastnika, a potem Pawłowskiego, wierzył w moc… młodzieżowców. Przez długie minuty bohaterem spotkania był świetnie interweniujący bramkarz Kamiński, ale w końcu nie dał rady. Przy strzale Hanouska, piłkę przytomnie w róg bramki skierował Sanchez i Widzew wygrał piąty mecz na własnym boisku. Padł jeszcze jeden gol, ale Rondić był na spalonym.

Teraz przed Widzewem nie lada futbolowa przeprawa. 26 listopada o godz. 17.30 zagra w Poznaniu z trzecią drużyną zmagań – Lechem.

Widzew – Ruch Chorzów2:1 (0:1)

0:1 – Bartolewski (16, głową), 1:1 – Nunes (47), 2:1 – Sanchez (85)

Widzew: Krzywański – Zieliński (72, Rondić), Żyro, Silva, Stępiński – Kun (82, Pawłowski), Hanousek, Alvarez (90+3, Dawid) – Nunes(90+3, Terpiłowski), Klimek (72, Tkacz) – Sanchez

Dwaj napastnicy dali punkt Widzewowi. Może warto na nich postawić od pierwszej minuty meczu z Ruchem?!

Widzew rzutem na taśmie zremisował na wyjeździe z Zagłębiem w Lubinie 1:1, w dziewiątej minucie doliczonego czasu gry, po golu napastnika Imada Rondicia . Łodzianie mają na koncie cztery wyjazdowe remisy i cztery porażki. Bramkowa akcja pokazała, że trener Daniel Myśliwiec, powinien się zastanowić, czy 18 listopada o godz. 17.30 w zaległym meczu Widzew – Ruch nie wystawić w wyjściowej jedenastce dwóch napastników.

Gola dała bowiem akcja dwóch napastników. Jordi Sanchez przyblokował zgodnie z przepisami bramkarza, a wykorzystał to Rondić, który znalazł się w odpowiednim czasie w odpowiednim miejscu.

Nie zagrają dwaj boczni obrońcy z kartkowych i reprezentacyjnych powodów: Mato Milos, Andrejs Ciganiks. To może oznaczać powrót do podstawowego składu kapitana – Patryka Stępińskiego i występ na lewej stronie obrony Fabio Nunesa. Istotna zmiana nastąpi w bramce. Zajętego reprezentacyjnymi obowiązkami czołowego i bardzo ważnego piłkarza zespołu – Henricha Ravasa zastąpi pewnie Jakub Szymański, który dobrze spisał się w pucharowym meczu.

Jedno jest pewne, drużynie, jak powietrza, potrzeba lepszej, bardziej kreatywnej gry szczególnie środkowych pomocników. Widzewicy dużo biegają, walczą zacięcie, ale niestety z reguły po dwóch, trzech podaniach tracą piłkę i cała ofensywna para idzie w gwizdek. Drużynie potrzeba więcej spokoju w kreowaniu akcji, ale też piłkarzy, którzy potrafią wygrać pojedynek jeden na jeden i stworzyć groźną (oby jak najczęściej wykorzystywaną) groźną sytuację pod polem lub w polu karnym przeciwnika.

Rywal zremisował bezbramkowo z Radomiakiem. Miał w swoich szeregach, którego trzeba się obawiać. Miłosz Kozak trzymał grę beniaminka, dwoił się i troił, ale w pojedynkę więcej nie mógł zrobić. Oj, łodzianie będą mieli spore kłopoty, żeby go zatrzymać. Ruch jest w strefie spadkowej, ma siedem punktów mniej od łodzian, na wyjeździe nie wygrał żadnego spotkania, trzy zremisował.

ŁKS rozegrał najbardziej emocjonujący mecz kolejki – na przełamanie, ale droga do utrzymania jest bardzo, bardzo daleka

Oby, oby to był mecz na przełamanie piłkarskiej drużyny ŁKS. Nie jest łatwo, gdy jest się zdołowanym beniaminek, podnieść się z kolan, gdy na tablicy widnieje wynik 0:3. A jednak łodzianom to się udało. Z przerażonego chłopca do bicia w pierwszej połowie, w drugiej stali się odpowiedzialnymi mężczyznami, którzy nie boją się walki i wierzą, że są w stanie osiągnąć korzystny wynik.

Cieszy fakt, że z meczu na mecz lepiej spisuje się Dani Ramirez, który wyrasta na ofensywnego lidera zespołu i tę chęć grania widać czasami, gdy irytuje go to, że nie ma z kim mądrze rozegrać piłki.

Na napastnika z prawdziwego zdarzenia wyrasta silny jak tur, odważny i przebojowy Kay Tejan, który po efektownej indywidualnej akcji strzelił bardzo ważnego gola Piastowi Gliwice i ma na koncie, jak Ramirez, trzy zdobyte bramki.

Zdjęcia Łukasz Grochala/Cyfrasport/ŁKS Łódź

Trenera Piotra Stokowca czeka dalsze modelowanie składu, bo Piotr Janczukowicz zdecydowanie lepiej spisywał się w roli skrzydłowego, co udokumentował zdobycie wyrównującej bramki. Jest na to czas, bo teraz czeka ekstraklasę reprezentacyjna przerwa.

24 listopada o godz. 18 w Łodzi ŁKS podejmie nie najlepiej spisujące się ostatnio Zagłębie Lubin.

Nasze piłkarskie, ekstraklasowe drużyny na remis. Co o meczach mówią trenerzy ŁKS i Widzewa?

Ostatnia ligowa kolejka remisowa dla naszych drużyn. Bez cienia wątpliwości w Polsce więcej mówi się o ŁKS, który po niesamowitej drugiej połowie, wyciągnął remis ze stanu 0:3 na 3:3, a miał nawet okazje, żeby mecz wygrać. Widzew stoczył przeciętny pojedynek, pełen analiz VAR, w którym dzięki determinacji i wejściu smoka rezerwowego w doliczonym czasie wywalczył remis 1:1. Oto jak spotkania podsumowali trenerzy obu zespołów.

Fot. lkslodz.pl

Piotr Stokowiec – ŁKS: Na wielki plus jest to, że z takiego meczu, który wydawał się nie do odratowania, wyciągnęliśmy remis. Mogę pochwalić drużynę, że się nie załamała, wróciliśmy i dążyliśmy do zdobycia kolejnych bramek. Jak przegoniliśmy strach, bojaźń i zagraliśmy tak jak nawet w ostatnich meczach, to spotkanie wyglądało inaczej. Pocieszeniem dla kibiców jest to, że były emocje, że ŁKS jeszcze żyje i będzie się miał coraz lepiej. Wierzę w to, że będziemy grać o trzy punkty i będziemy wygrywać jeszcze tej jesieni. 

Daniel Myśliwiec – Widzew: – Drużyny zabiły to spotkanie, bo zapomniały, że ma to być widowisko, a nie tylko trwanie do ostatniego gwizdka. Cieszę się, że jednak mimo tego zespół dążył nie tyle do remisu, co do wygrania meczu. Zdobyliśmy może nie najładniejszą bramkę, ale nie zatrzymaliśmy się. Niestety, obniżyliśmy naszą kulturę gry. Po stracie bramki mieliśmy za mało posiadania. Przeciwnik dobrze operował piłką, ale patrząc na reakcję i jej efekt i ze względu na to, że zmieniłem w końcówce strukturę, mieliśmy kłopot, żeby pressować przeciwników, jak robiliśmy to wcześniej. Mieliśmy mniejsze posiadanie, a ideą naszej gry nie jest jak najszybciej przenieść piłkę, tylko wciągnąć przeciwnika.

« Older posts Newer posts »

© 2025 Ryżową Szczotką

Theme by Anders NorenUp ↑