Nie jest ważne jak, ważne że jest zwycięstwo. Mecz w wykonaniu Polaków nie był wielki, ale momentami nie było nudy. Były kilka akcji, były bramki, był fenomenalny Szczęsny, był pierwszy gol na mundialu kapitana i zwycięstwo dające nadzieję na awans z grupy. Kto by przypuszczał, że mocno do tej pory kulawa postawa Polaków w defensywie, okaże się w Katarze tak skuteczna, że nasi zagrają drugi mecz na zero z tyłu.
Na początku pierwszej połowy więcej było walki, momentami wręcz, niż płynnej gry. Obie drużyny miały po jednej bramkowej sytuacji. W 13 nomen omen minucie uderzenie Kanno obronił Szczęsny, 13 minut później po uderzeniu głową Bielika piłkę sprzed bramki wybił Ał-Shehri. Dobitka pomocnika została zablokowana.
Końcówka pierwszej połowy była piorunująca w wykonaniu Polaków, na tle tego co robili do tej pory. Po znakomitym mierzonym wybiciu Szczęsnego, Cash i Frankowski wypracowali sytuacji Lewandowskiemu. Ten wymanewrował bramkarza, ale zepchnięty do linii końcowej musiał wycofać piłkę. Zrobił to inteligentnie do Zielińskiego, który strzałem pod poprzeczką zdobył swojego 10 gola w reprezentacji i pierwszego dla Polski podczas katarskiego mundialu.
Dwie minuty później powinno być 2:0, ale po centrze Lewandowskiego, Milik minął się z piłką. Co Polacy zyskali szybko mogli stracić. Po faulu Bielika i analizie VAR sędzia podyktował jedenastkę. Szczęsny wyczuł intencję strzelającego i odbił piłkę. Potem fantastycznie spisał się przy dobitce i też nie dał się pokonać.
Ostatnie minuty pierwszej połowy pokazały, że choć przez chwilę warto oglądać Polaków na mundialu. Były akcje, była bramka, były wielkie emocje i interwencja klasy światowej polskiego bramkarza.
Tego można było się spodziewać. Drugą połowę Saudyjczycy zaczęli od oblężenia naszego przedpola. Walczący, broniący wyniku(!) Polacy czekali na dogodny moment do kontry. Skutkiem tej taktyki było to, że zagotowało się przed naszą bramką, ale znów ratował Polaków z opresji Szczęsny, broniąc uderzenie rywala z pięciu metrów. Nasi w defensywie zachowywali się momentami niczym pijane dzieci we mgle, ale minęła godzina i gol dla rywali nie padł.
Za to w rewanżu po centrze Frankowskiego i główce Milika, piłka odbiła się od poprzeczki. Nie mieliśmy szczęścia, bo po kolejnej naszej akcji Lewandowski trafił w słupek. – Gdyby nie słupek, gdyby nie poprzeczka. Gdyby się nie przewrócił, byłaby rzecz wielka – śpiewał Kazik. Rywale mieli szczęście, ale my też, gdy w dogodnej sytuacji strzelali obok słupka.
Polskie czyhanie na skuteczną kontrę przyniosło skutek. Obrońca przyjmował piłkę niczym junior, piłkę przejął Lewandowski i wykorzystał sytuację sam na sam. Długo leżał na murawie, nie chcą pokazywać jak to przeżywa, jak jest wzruszony. To bowiem jego pierwszy gol zdobyty na piłkarskich mistrzostwach świata. Lewy miał szansę na drugiego gola, ale w sytuacji sam na sam jego podcinkę obronił bramkarz.
W sumie Polacy byli bardziej konkretni, bardziej konsekwentni i zdyscyplinowani w grze, co przyniosło im cenne zwycięstwo. Przed Polakami arcytrudny mecz z Argentyną.
Polska – Arabia Saudyjska 2:0 (1:0)
1:0 – Zieliński (39), 2:0 – Lewandowski (82)
Polska: Szczęsny – Bereszyński, Glik, Kiwior – Cash, Bielik, Krychowiak, Frankowski – Zieliński (63, Kamiński) – Milik (71, Piątek), Lewandowski