Rezerwowy Pafka

Tag: polska (Page 1 of 2)

Po klęsce w Lidze Narodów trener reprezentacji Polski i jej kapitan są… optymistami

Czy po sromotniej klęsce w rozgrywkach Dywizji A, gdzie z defensywnej gry Polaków śmiała się cała Europa nastąpi dymisja selekcjonera – Michała Probierza? Wygląda na to, że nie, bo trener reprezentacji o tym nawet nie myśli!.

Zbigniew Boniek ma swoje typy na następcę : – Mówi się, że Papszun mógłby być selekcjonerem. Jest też Skorża, Janek Urban. Ten ostatni ma wszystko, ale nie było możliwości, żeby go sprawdzić.

Po spotkaniu ze Szkocją przegranym w doliczonym czasie 1:2 Michał Probierz powiedział: – Dalej mam pomysł na reprezentację i nie rozważam dymisji. Niektóre elementy wymagają zdecydowanej poprawy, ale nie mam żadnego problemu, żeby dalej to prowadzić i rozwijać, bo uważam, że idziemy w dobrym kierunku .

Zawsze jak się przegrywa w karierze trenerskiej, to jest to problem. Zdajemy sobie sprawę jak to wygląda, ale jest to faza budowy. Na pewno mieliśmy wszystko w swoich rękach w ostatnich minutach. Za mało utrzymywaliśmy się przy piłce, ograniczyliśmy się tylko do wybijania i dopuściliśmy do tego, co Szkoci lubią. Szkoda tej bramki, ale w piłce nie ma „szkoda”. Za dużo było jednak mimo wszystko takich sytuacji, gdzie naszemu blokowi defensywnemu brakuje doświadczenia. Takie spotkanie powinno być rozstrzygnięte dużo wcześniej. Mieliśmy tyle sytuacji, że można byłoby nimi obdarzyć kilka spotkań.

Kapitan reprezentacji – Piotr Zieliński też jest… optymistą: – Dywizji A świat się nie kończy, w marcu będziemy innym zespołem, czekają nas eliminacje MŚ. Mimo tego uważam, że w porównaniu z Euro zrobiliśmy postęp, gramy lepiej, niemal w każdym spotkaniu prezentowaliśmy efektowne akcje, podobał mi się atak pozycyjny. Mogliśmy strzelić Szkotom i sześć goli. Oczywiście tracimy za dużo bramek i to jest do poprawy. Drużyna jest odpowiednio skonstruowana, a obrońcy są na dobrym poziomie. I teraz trzeba im tylko pomóc, poczynając od napastników, na pomocnikach kończąc. Cały zespół musi bronić lepiej, szczególnie po stracie piłki grać agresywniej. Nie może być tak, że w jednym momencie jesteśmy pod bramką rywala, a zaraz potem oni wymieniają dwa, trzy podania i są w naszym polu karnym, trzeba szukać odbioru na ich połowie  .

Kpi czy o zdrowie pyta? W każdym razie losowanie grup eliminacji MŚ 13 grudnia w Zurychu.

Szalony mecz. Polska straciła trzy gole w siedem minut, ale potrafiła podnieść się z kolan. To wystarczyło (tylko!) do zdobycia punktu z Chorwacją

Szalony mecz na Stadionie Narodowym. Siedem minut beznadziejnej gry Polaków w defensywie, powiedzmy na poziomie Andory czy San Marino i przegrywanie meczu dwoma bramkami, nie przekreśliło nadziei i determinacji naszej drużyny, która ambitną i momentami składną grą, doprowadziła do wyrównania.

A w końcówce przez ponad kwadrans graliśmy z przewagą jednego zawodnika. Niestety, nie zdołaliśmy strzelić zwycięskiego gola, choć mieliśmy jedną dobrą sytuację.

Mecz zaczął się fantastycznie dla naszej drużyny. Po odważnej akcji Urbańskiego, strzale z trudnej pozycji kapitana Zielińskiego i rykoszecie (minimum szczęścia zawsze jest potrzebne) piłka wylądowała w bramce. Trzeba podkreślić, pe na początku tej akcji trudno piłkę na pograniczu faulu wywalczył Bednarek.

Jedna udana akcja rywali po stałym fragmencie gry (niepotrzebny faul Szymańskiego) przyniosła wyrównanie. Niestety, nie było nikogo, kto choć próbowałby zablokować ten strzał. Niedopuszczalne! Nie można tak łatwo dać sobie wbić gola, gdy idzie i dominuje się na boisku. Tylko słabi mogą dopuścić do takiego klopsa.

Kolejna składna akcja rywali i juniorska postawa Dawidowicza, a może całej gry defensywnej drużyny, dała rywalom prowadzenie. Potem kolejne beznadziejne błędy naszej drużyny przyniosły dały (o, jakże za łatwo) rywalom trzeciego gola. Znów w antyroli roli wystąpił Dawidowicz.

To, że my graliśmy dobrze w piłkę przez pierwszy kwadrans nie ma żadnego znaczenia. Stracić trzy gole w siedem minut może San Marino, Gibraltar, Andora czy Estonia, ale nie drużyna, która chciałaby przynajmniej postraszyć futbolową Europę.

Na szczęście po fazie kompletnej beznadziei, indywidualny atak Zalewskiego dał kontaktowego gola, a za chwilę Kamiński przegrał pojedynek sam na sam z bramkarzem. Mógł być remis do przerwy!

Bardzo liczyliśmy na szybkiego gola po przerwie. Tymczasem przynajmniej trzy razy kapitalnymi interwencjami ratował nam skórę Bułka.

Gdy na boisku pojawił się Lewandowski, pojawiła się nadzieja, że może jednak coś się zmieni na naszą korzyść. I tak się stało. Po znakomitym podaniu kapitana Szymański strzałem z dystansu w róg doprowadził do wyrównania. Ba, gdyby dokładniejszy przy strzale głową był Bednarek mogliśmy prowadzić. Byłoby jednak za dużo szczęścia na raz.

W 76 minucie po brutalnym faulu na Lewandowskim bramkarz Chorwacji ujrzał czerwoną kartkę. Ostatnią fazę meczu graliśmy z przewagą jednego zawodnika. Wypracowaliśmy sobie jedną sytuację, ale Urbański przeniósł piłkę nad poprzeczkę. Szkoda, choć remis jest sprawiedliwym wynikiem.

Liga Europy

Polska – Chorwacja 3:3 (2:3)

1:0 – Zieliński (5), 1:1 – Sosa (19), 1:2 – Susić (24), 1:3 – Baturina (26), 2:3 – Zalewski (45), 3:3 – Szymański (68)

Polska: Bułka – Bednarek, Paweł Dawidowicz (39, Piątkowski), Kiwior – Moder (62, Oyedele) – Kamiński (62, Ameyaw), S. Szymański, Zieliński (74, Kapustka), Urbański, Zalewski – Świderski (62, Lewandowski)

Optymistyczne jest to, że żadna z grających wczoraj reprezentacji młodzieżowych i juniorskich nie przegrała swojego meczu. Po dramatycznym pojedynku z Niemcami (3:3) nasza najstarsza drużyna młodzieżowa zagra na Euro 2025 na Słowacji.

Liga Narodów – kolejne mecze:
piątek, 15.11.2024: Portugalia – Polska (20:45)  
poniedziałek, 18.11.2024: Polska – Szkocja (20:45) 

Triumf sprawiedliwości. Polscy rugbiści na wózkach po znakomitym turnieju wracają do europejskiej elity!

Reprezentacja Polski Fot. Jakub Sagan

Dobro także w sporcie wraca, tylko że tu trzeba sobie o nie mocno zawalczyć. Tak właśnie stało się w przypadku polskich rugbistów na wózkach. Wspaniały, symboliczny a jakże ważny gest został nagrodzony.

Współpracujący z drużyną narodową trener przygotowania motorycznego, były łódzki rugbista – Dominik Fortuna mówi (drugim łodzianinem w sztabie był Michał Spychała – fizjoterapeuta): – Nasza drużyna wygrała mistrzostwa Europy grupy B i w przyszłym roku w kwietniu zagra w turnieju europejskiej elity w Hadze. Polacy spadli do grupy B, bo zbojkotowali granie z Rosjanami za napaść na Ukrainę Dostali walkowera. Nikt inny nie podjął takiej decyzji. Teraz nastąpił triumfalny powrót.

Przejdźmy do mistrzowskiej rywalizacji – mecze w grupie: Polska – Izrael 42:40, Polska – Szwecja 55:40, Polska – Hiszpania 38:43 Trener reprezentacji Janusz Kozak: – Tego meczu nie dało się wygrać ale mięliśmy już zapewniony awans i chyba, to okazało się największą przeszkodą w utrzymaniu koncentracji, chociaż ogólnie to zawsze dla nas niewygodny rywal. Ta przegrana nie wpłynęła na grę naszej reprezentacji, która w półfinale pokonała Czechów 55:37, a w finale znów Szwedów 52:44 (choć pierwszą nasi kwartę wygrali tylko jednym punktem, to potem pokazali swoją przewagę), co dało sukces czyli awans do europejskiej elity!

MVP turnieju został Łukasz Rękawiecki. Nie wystąpił w imprezie jeden z liderów -Tomasz Książek, którego dopadła choroba. Jego nieobecność tylko skonsolidowała drużynę, która chciała wygrać także dla niego!

Taki sukces cieszy podwójnie, bo… sprawiedliwości stało się zadość.

Barw Polski bronili: Emil Rokicki, Tomasz Książek, Jakub Dzięcioł, Tomasz Depciuch, Paweł Sierakowski, Jakub Osuch, Łukasz Szałabski, Łukasz Rękawiecki, Łukasz Jankowski, Maciej Bartniak.

Partnerami reprezentacji Polski w rugby na wózkach są: MBL Poland, marka OMOBIC oraz Wiener. Wyjazd kadry finansowany przez Ministerstwo Sportu i Turystyki w ramach programu: szkolenia sportowego i współzawodnictwa osób niepełnosprawnych w 2024 roku.

Porażka Polaków z przeciętnymi Chorwatami. Trudno marzyć o sukcesie, gdy cała polska druga linia była gorsza od… 39-letniego Luki Modricia!

Polacy przegrali mecz w Lidze Narodów. Nie mogło być inaczej skoro wartość ich gry ofensywnej była… żadna, a defensywna nie lepsza. Na dodatek 39 -letni futbolowy weteran – Modric dawał swojej drużynie więcej niż cała druga polska linia swojej. Szokujące, ale prawdziwe.

Od początku meczu głównie się broniliśmy. Po rzucie rożnym musiał wykazać się Skorupski, naprawiając błąd Bednarka. Próby ataku Polaków były… beznadziejne. Kończyły się łatwą stratą piłki lub bezsensownym długim podaniem. Po takiej stracie Modrić posłał piłkę z dystansu obok słupka.

Polakom strasznie trudno było wyjść spod pressingu Chorwatów, w naszym pressingu zawsze brakowało jednego gracza do krycia i gospodarze nie mieli kłopotu z konstruowaniem kolejnej akcji. Na szczęście w dobrych sytuacjach strzelalli wyjątkowo niecelnie. Tylko Zalewski toczył czasami skutecznie indywidualne pojedynki z rywalami.

Przez całą pierwszą połowę Polacy przeprowadzili jeden składny atak. Stało się to w… 39 minucie. Po dobrym, prostopadłym podaniu w pole karne Zielińskiego w ostatniej chwili szarżującego Szymańskiego ryzykowanym wślizgiem zatrzymał Caleta-Car.

W 47 min doczekaliśmy się pierwszego celnego strzału Polaków. Jego autorem po kilku minutach dobrej gry biało – czerwonych był Zalewski.

Odpowiedź była natychmiastowa i skuteczna. Po faulu nieomal na linii pola karnego Modric pewnym uderzeniem nad murem nieomal w okienko polskiej bramki dał prowadzenie gospodarzom. Wolny był skutkiem faulu Walukiewicza. Czy był on potrzebny?!

Napędzeni golem Chorwaci ogrywali w polu karnym niczym dzieci naszych obrońców, ale ostatecznie mieliśmy szczęście, bo piłka wylądowała na poprzeczce. Kolejna znakomita okazja i znów fura polskiego szczęścia, bo piłka została posłana obok słupka.

Na boisko wszystko dla nas działo się za szybko, za dokładnie. Byliśmy bezradnymi statystami. Dobrze, że w polskiej bramce stał Skorupski.

Polacy otrząsnęli się z przewagi, powiedzmy sobie szczerze, przeciętnie grających Chorwatów, ale w dobrej sytuacji Walukiewicz posłał piłkę głową nad poprzeczkę. W kolejnej naszej akcji Lewandowski wreszcie pokazał instynkt napastnika. Ograł kryjącego go w polu karnym rywala, ale trafił w poprzeczkę. W końcówce wszystko wróciło do normy, czyli dominowali gospodarze ale… W doliczonym czasie gry po dobrym podaniu Lewandowskiego, mający przed sobą tylko bramkarza Świderski no co zrobił? Nie trafił w piłkę!

Ostatecznie przegraliśmy mecz, także dlatego, że w naszym zespole tylko Skorupski i Zalewski zasłużyli na cieplejsze słowa.

Liga Narodów

Chorwacja – Polska 1:0 (0:0)

1:0 – Modrić (52, wolny)

Polska: Skorupski Walukiewicz, Bednarek, Dawidowicz – Kamiński (82, Frankowski), Urbański (62, Moder), Zieliński (62, Slisz), S. Szymański (86, Piotrowski), Zalewski – Bogusz (62, Świderski), Lewandowski

Kolejne spotkania naszej reprezentacji w Lidze Narodów:
sobota, 12.10.2024: Polska – Portugalia (20:45, Warszawa)  
wtorek, 15.10.2024: Polska – Chorwacja (20:45, Warszawa)  
piątek, 15.11.2024: Portugalia – Polska (20:45)  
poniedziałek, 18.11.2024: Polska – Szkocja (20:45) 

Pierwsze dwie drużyny naszej grupy zostaną rozstawione w eliminacjach mistrzostw świata 2026.

Jesteśmy coraz dalej od europejskiej piłkarskiej przyzwoitości. Litwini grają w piłkę nożną lepiej od Polaków!

Polska po wielce rozczarowującym meczu zremisowała z Mołdawią 1:1 i ma coraz mniejsze szanse na awans do finałów piłkarskich mistrzostw Europy.

Oglądałem mecze innych drużyn, ciekaw jaki poziom one prezentują. Francja, Anglia czy Włochy na dziś są poza jakimkolwiek naszym zasięgiem.

Spoglądałem też na to, co robi… Litwa do tej pory europejski kopciuszek i raczej futbolowy chłopiec do bicia. I co? Jestem pewien, że dziś Litwini grają w piłkę lepiej od Polaków. Pokazali niezłą piłkę w meczu z Węgrami, prowadząc do 82 minuty 2:1 i ostatecznie remisując 2:2. To dowodzi, że wyjazdowa wygrana Litwinów z Bułgarami nie była przypadkiem.

Niestety, piłkarska Europa, nawet ta drugiej prędkości nam ucieka. Jedyna pociecha w młodzieży. W eliminacjach do MME Polska pokonała Estonię 5:0, a wisienką na torcie był rajd i bramka Nikoli Zalewskiego. Drużyna U 19 zremisowała z Niemcami 3:3, a zespół U 18 pokonał Czechów 5:0. Czy zatem musimy cierpliwie czekać na to, co z tych zdolnych, ciekawych chłopaków wyrośnie?

Trener reprezentacji Polski – Michał Probierz skończył z… przedszkolem

Wracają, nieszczęsne na razie dla nas, eliminacje piłkarskich mistrzostw Europy. Dziś Polacy pod wodzą nowego trenera Michała Probierza zagrają na wyjeździe z Wyspami Owczymi (godz.20.45). W pierwszym meczu Polacy pokonali na Stadionie Narodowym rywali 2:0 po golach Roberta Lewandowskiego. Z powodu kontuzji tym razem kapitan nie zagra. 15 października nasza drużyna podejmie Mołdawię (godz. 20.45). Tylko zwycięstwa dają nam nadzieję na awans. Drużyna zatem nie ma wyjścia, musi wygrywać!

Nowy selekcjoner, nowe porządki. Michał Probierz powołał kilku nowych, ciekawych piłkarzy. Oby dokonał słusznego wyboru. W tej chwili ważniejsze wydaje się że skończył z przedszkolem.

Taka osobista refleksja. Nie chciałem chodzić do przedszkola, nie chciałem jeździć na kolonie także dlatego, że po obiedzie trzeba było obowiązkowo… leżakować. Wydawało mi się już wtedy, narzuconą odgórnie, kompletną stratą czasu.

Jedną z pierwszych decyzji Michała Probierza, gdy został selekcjonerem, była rezygnacja z obowiązkowego leżakowania po obiedzie starych chłopów, którzy z nie jednego futbolowego pieca chleb jedli. I bardzo dobrze, bo to że takie były wcześniej standardy zachowań, nadaje się co najwyżej do… kabaretu.

Ja wiem, że konieczność leżakowanie da się fizjologicznie wytłumaczyć i uzasadnić, ale po prostu brzmi śmiesznie. Dorośli faceci uprawiający profesjonalnie sport powinni już wiedzieć co jest dla nich najlepsze po obiedzie – spacer, towarzyska rozmowa przy kawie, gra w karty z najlepszymi kumplami czy leżenie i słuchanie muzyki, a może nawet czytanie interesującej książki. To danie kadrowiczom trochę wolności może, moim zdaniem, tylko poprawić atmosferę w kadrze, nie najlepszej (najłagodniejsze określenie) po aferze w sprawie ponoć obiecanej, a w końcu nie danej, wielomilionowej premii podczas finałów mistrzostw świata.

Polki pokazują swoją (sportową) moc. Co się stanie… jesienią?!

Myślę, że większość facetów w Polsce podziela mój pogląd, że kobiety w naszym kraju mają mocno pod górę. Oj, nie żyje się im łatwo. A jednak dają radę i to jak! Czarno na białym pokazują to lipcowe, sportowe dni.

Polskie siatkarki, które robią milowe kroki do przodu, osiągnęły wielki sukces, zajmując po pokonaniu USA trzecie miejsce w Lidze Narodów.

Najbardziej barwna i niezwykle utalentowana polska lekkoatletka sprinterka Ewa Swoboda w wielkim stylu zdobyła tytuł mistrzyni Polski w biegu na 100 metrów, a wcześniej pobiła rekord życiowy i osiągnęła fantastyczny czas 10,94 sekundy podczas Memoriału Kamili Skolimowskiej w Chorzowie w ramach Diamentowej Ligi. Po raz pierwszy w oficjalnym starcie pokonała barierę 11 sekund.

Katarzyna Niewiadoma bardzo dobrze sobie radziła na trasie kolarskiego prestiżowego wyścigu Tour de France. Była trzecia, wygrała klasyfikację górską.

Wiele radości dała kibicom Iga Świątek, zmiatając wręcz z kortów w finale turnieju w Warszawie rywalkę z Niemiec.

Radość goni sportową radość. Polskie szpadzistki zdobyły tytuł mistrzyń świata.

Piętnaście medali wywalczyli reprezentanci Polski w 17. edycji Letniego Olimpijskiego Festiwalu Młodzieży Europy. Osiem krążków to zasługa znakomitych polskich dziewczyn (dwa w konkurencjach zespołowych).

Jeżeli Polki pokażą taką moc, jak ich sportowe przedstawicielki, w czasie wyborów parlamentarnych, to nie jednemu facetowi opadnie szczęka, co panie potrafią dokonać i jak zmienią świat dookoła nas.

Polacy na mundialu. Niezła gra zdała się psu na budę. Przegrywamy 1:3 z Francją i wracamy do domu

W meczu o awans do grona ośmiu najlepszych drużyn mistrzostw świata w Katarze Polska po walce przegrała z Francją i wraca do domu. Niech będzie to jakieś pocieczenie: walczyliśmy jak równy z równym, prezentując się o niebo lepiej niż w starciu z Argentyną. Cóż, za wrażenia artystyczne w tym sporcie zwycięstw i awansów się nie przyznaje.

W porównaniu z meczem z Argentyną w wyjściowej jedenastce Polski znaleźli się: Kamiński i Sebastian Szymański, zastępując Świderskiego i Bielka.

Polacy zaczęli odważniej niż w spotkaniu z Argentyną, ale niewiele z tego wynikało. Częściej kurczowo bronili swojego przedpola, dając szansę wykazania się Szczęsnemu. W 20 min wyszliśmy z przewagą na połowę rwali. Po strzale Lewandowskiego zza pola karnego piłka poszybowała obok słupka. Polacy (tak tak) przeszli do ofensywy.

Mbappe potrafił biec w tempie 35 km na godzinę, ale na początku meczu wielkiej krzywdy Polakom nie był w stanie zrobić. W 29 min po fatalnej próbie uratowania piłki przez Frankowskiego i kontrze Francuzów, Giroud nie trafił z trzech metrów do pustej polskiej bramki! Potem Szczęsny świetnie sparował strzał Mbappe.

W 37 minucie powinno być 1:0 dla Polski. Po świetnej akcji Polacy trzy razy strzelali na bramkę rywali z kilku metrów, ale uderzeniach Zielińskiego (dwa razy) i Kamińskiego Francuzi wybijali piłkę sprzed własnej bramki.

Nie strzelasz bramki w dogodnej sytuacji, to niestety ją tracisz. Tak to w futbolu już jest. Składny atak Francuzów, podanie Mbappe i juniorski błąd Kiwiora, któremu niczym dziecku pijanemu we mgle uciekł Giroud, przyniósł im gola.

Dobra gra w pierwszej połowie Polaków, najlepsza na tym mundialu, osiem strzałów na bramkę rywali zdały się psu na budę. Przegrywaliśmy z mistrzami świata po akcji, którą można było zatrzymać!

W drugiej połowie postawiliśmy na odwagę i otwartość w grze, bo co innego nam pozostało. Niestety, brakowało dokładnego ostatniego podania i strzału. Ataki rywali były o niebo groźniejsze, w czym pomagali Polacy nieodpowiedzialnymi zagraniami, Giroud zdobył drugiego (pięknego) gola, ale chwilę wcześniej arbiter odgwizdał faula na Szczęsnym. Polacy atakowali, ale bramkowej sytuacji nie wypracowali. Narazili się na kolejną składną kontrę rywali i stracili drugiego gola. A w samej końcówce trzeciego znów za sprawą Mbappe, który o klasę przewyższał innych aktorów tego futbolowego widowiska.

Ożywienie do gry Polaków wniósł Grosicki. Dlaczego pojawił się dopiero w ostatnim meczu na ostatnie minuty?. Po jego akcji arbiter podyktował rzut karny, którego na honorowego gola zamienił Lewandowski. Pierwszy strzał obronił Lloris, ale karny został powtórzony, bo bramkarz wyszedł przed linię. Za drugim razem Lewy się nie pomylił.

Francja – Polska 3:1(1:0)

1:0 – Giroud (44), 2:0 – Mbappe (74), 3:0 – Mbappe (90+1), 3:1 – Lewandowski (90+8, karny)

Polska: Szczęsny – Cash, Glik, Kiwior (86, Bednarek), Bereszyński – Krychowiak (71, Bielik) – Kamiński (71, Zalewski), Zieliński, S. Szymański (64, Milik), Frankowski (86, Grosicki) – Lewandowski

Wojciech Szczęsny obronił karnego, grał znakomicie, a i tak to Arabia Saudyjska, walcząc do końca, zapewniła nam awans

Do tej pory w ostatnim spotkaniu grupowym na mundialu graliśmy o honor. Ostatni mecz w grupie podczas turnieju mistrzostw świata w Katarze był o awans do 1/8 finału mistrzostw świata. Niestety, był to wyjątkowo słaby mecz Polaków. Na tle Argentyńczyków nasi wyglądali jak pijane futbolowe dzieci we mgle. To było wyjątkowo smutne i dołujące.

Tymczasem Arabia Saudyjska grała do końca. Zdobyła gola, przegrała z Meksykiem tylko 1:2 i to dało nam awans, dzięki lepszej różnicy bramek. Meksyk obszedł się smakiem. Teraz czeka nas spotkanie z Francją. Jesteśmy bez cienia szans?

Wróćmy do spotkania… Od początku meczu Argentyńczycy mieli dużo swobody w rozgrywaniu piłki, w tym, co było szczególnie groźne, ich lider – Messi. My liczyliśmy na precyzyjne lagi Szczęsnego do Lewandowskiego, ale i szybkie ataki skrzydłami. Próbowaliśmy pressingu na połowie rywali. Szkoda że gdy się broniliśmy, to rywale zbierali drugie piłki.

Argentyńczycy w 28 minucie byli bliscy bramkowej szansy. Strzał Alvareza został zablokowany, a Acunia posłał piłkę and poprzeczkę. Broniliśmy się głęboko, szukając szansy w kontrze, mając dziesięciu graczy za linią piłki. W tej sytuacji długa piłka do Lewego była łatwa do przewidzenia, a polski atak do zastopowania. Po niebezpiecznie egzekwowanym rzucie rożnym refleksem popisał się Szczęsny, a kilka chwil później polski bramkarz kapitalnie obronił uderzenie Alvareza.

Niestety, po centrze, próbując wybić piłkę, zamiast w nią Szczęsny trafił w Messiego. Po analizie VAR sędzia podyktował rzut karny, a co zrobił Szczęsny? Obronił jedenastkę egzekwowaną przez Messiego! To drugi rzut karny obroniony przez Polaka na mundialu. Wielki wyczyn!

Nadal trwało bombardowanie naszej bramki, na szczęście strzały rywali nie zaskakiwały naszego bramkarza. Skupialiśmy się tylko na grze obronnej. Przez całą połowę nie byliśmy w stanie przeprowadzić bramkowej akcji. Heroizm na razie został nagrodzony. Do czasu…

Niestety, piękny sen przerwała pierwsza akcja rywali w drugiej połowie. Uderzenia rywala Szczęsny nie był w stanie obronić. Pierwszy stracony gol przez Polaków na mundialu. W 50 minucie minucie wreszcie mieliśmy bramkową szansę. Po rzucie wolnym minimalnie pomylił się Glik. Niestety, sposób naszej gry się nie zmieniał. Atakowali Argentyńczycy , bronił Szczęsny. Niestety, do czasu. Polacy nic nie grali, rywale bardzo chcieli strzelić drugą bramkę i to zrobili. Pięknego gola zdobył Alvarez.

W kolejnej akcji trafił w boczną siatkę. To nie podziałało pozytywnie na Polaków, którzy byli wyraźnie słabsi od swoich rywali. Nie byli w stanie przedostać się kilkoma dokładnymi podaniami pod pole karne Argentyńczyków. Grali jak niezbyt zdolni uczniowie z profesorami futbolu. Poziom trzymał tylko Szczęsny. Tak wychwalany Kiwior (na tle Argentyńczyków słabiuteńki) podawał do bramkarza tak idiotycznie, że piłkę przejął Martinez. Na szczęście w dogodnej sytuacji strzelił obok słupka. Kamiński pokazał się w doliczonym czasie gry, wybijając piłkę sprzed linii bramkowej. Więcej szczęścia niż futbolowego rozumu.

Przykro było patrzeć na to, co na boisku wyprawiali Polacy. Gdyby rywale nie pilnowali wyniku, a grali o trzeciego gola, pewnie by go zdobyli. Na tym im jednak nie zależało. Przegraliśmy zatem tylko różnicą dwóch bramek. Najmniejszy wymiar kary.

Wojciech Szczęsny po meczu: – Chyba po raz pierwszy w życiu cieszę się z przegranego spotkania. Synku, przepraszam cię, ale tata jeszcze nie wraca do domu.

Polska – Argentyna 0:2 (0:0)

0:1 – Molina (46), 0:2 – Alvarez (67)

Polska: Szczęsny – Cash, Glik, Kiwior, Bereszyński (72, Jędrzejczyk) – Bielik (62, D. Szymański), Krychowiak (84, Piątek) – Zieliński, Świderski (46, Skóraś), Frankowski (46, Kamiński) – Lewandowski

Robert Lewandowski: – Zostaniemy na ziemi i pokażemy z Argentyną to, co jeszcze mamy

Polska pokonała Arabię Saudyjską 2:0 i ciągle jest w grze o awans do drugiej rundy mundialu. Robert Lewandowski (136 spotkań, 77 bramek) to pierwszy kadrowicz od roku 1982, od czasu wyczynu Janusza Kupcewicza w spotkaniu z Francją (3:2), który zapisał na swoim koncie bramkę i asystę w jednym meczu mundialu.

Robert Lewandowski: – To spełnienie marzeń trafić na mundialu. Zawsze dobro drużyny jest na pierwszym miejscu, ale jestem napastnikiem i jest w głowie kilka, kilkadziesiąt procent tego, żeby strzelić bramkę. Pomimo pierwszej bramki i asysty głęboko walczyłem o to, żeby strzelić i udało się. Mogliśmy wykorzystać więcej sytuacji, ale może dzięki temu jakoś zostaniemy na ziemi i pokażemy z Argentyną to, co jeszcze mamy. Z Argentyną to będzie inny mecz, ale teraz mamy cztery punkty i nic nam nie pozostaje, jak walczyć do końca.

Czesław Michniewicz: – Cztery punkty niczego nie rozwiązują, ale cieszę się, że strzeliliśmy dwie bramki. Mieliśmy kilka niezłych sytuacji do podwyższenia, przeciwnik też miał swoje szanse, jak to w każdym meczu bywa. Myślę, że było dużo akcji, które chcieliśmy grać, wykorzystać przestrzeń za plecami przeciwnika. Najważniejsza była pierwsza bramka i obroniony rzut karny, to nas wprowadziło w dobry nastrój przed przerwą, czuć było moc w tej drużynie. Cieszę się bardzo, że się udało wygrać i to jest w pełni zasłużone zwycięstwo.

Wojciech Szczęsny: – Zdecydowanie dobitkę było trudniej obronić, ale wydaje mi się, że nie byłaby uznana, bo zawodnik stał już przy mnie jak był karny wykonywany, ale fajnie, miło. Analizowaliśmy karny, wiedzieliśmy, że on czeka na bramkarza, zrobiłem pierwszy krok w prawo, żeby rzucić się w lewo i nabrał się. Narzekaliście na „lagę”, wiec dałem jedno dobre podanie. Moje „lagi” są zawsze precyzyjne. Zwycięstwo daje nam poczucie wartości. Mnie jest szkoda, że skończyło się tylko 2:0, mogło się skończyć dużo wyższym wynikiem, ale bardzo jest fajnie wygrać mecz o coś na mundialu. Żeby „Lewy” do mojego poziomu mógł dojść, to musiałby wykorzystać tę sytuację w 90. minucie, na razie wykonał połowę roboty.

« Older posts

© 2024 Ryżową Szczotką

Theme by Anders NorenUp ↑