Rezerwowy Pafka

Tag: ekstraklasa (Page 4 of 32)

Wyjazdowa klątwa cały czas ciąży nad Widzewem. Czwarta porażka łodzian na obcym boisku

Widzew doznał szóstej ligowej porażki, czwartej na wyjeździe (przy dwóch zwycięstwach i trzech remisach). Tym razem nie dał rady, mającemu ogromne kadrowe kłopoty, słabeuszowi – Puszczy. Obce boiska są przekleństwem łodzian.

Od początku meczu Widzew miał inicjatywę. Bodaj najlepszą sytuację zmarnował Alvarez, który fatalnie spudłował z kilku metrów, nie wykorzystując podania Sypka. Po analizie VAR sędzia nie podyktował karnego po starciu Komara z  Żyro. Sprytnie strzelał Kerk, ale bramkarz Puszczy nie dał się zaskoczyć.

I to w futbolu tak się kończy. Masz przewagę, tworzysz bramkowe sytuacje, nie wykorzystujesz ich, więc… tracisz gola. Po zamieszaniu w polu karnym po rzucie rożnym z 4 metrów Abramowicz wepchnął piłkę do siatki. Niby wszyscy wiedzą, że atutem Puszczy są stałe fragmenty gry, o których Żubry dały znać już w poprzednim sezonie, strzelając w ten sposób aż 22 gole, a jednak łodzianie dali się zaskoczyć. Całe te taktyczne plany, rozrysowywanie zadań w widzewskiej szatni, zdało się psu na budę. W łeb wzięła teoria trenera Myśliwca, że Puszcza strzela mało goli po rzutach rożnych!

Drużyna z Niepołomic starała się przejąć inicjatywę, ale Widzew nie dawał za wygraną. W 33 min do bramki posłał piłkę głową Rondić. Niestety, przy okazji faulował bramkarza i wszystko skończyło się na niczym. Puszcza twardo, nieustępliwie i konsekwentnie pilnowała swojego przedpola. Czekała na swoją szansę. I jej się doczekała… Gikiewicz obronił strzał głową Szymanowicza, ale potem w zamieszaniu podbramkowym Żyro, który podobno jest na celowniku Legii, bez sensu sfaulował Stępnia. Rzut karny wykorzystał Kosidis.

Widzew bardzo chciał coś zmienić. Bardzo chciał na początku drugiej połowy skutecznie zaatakować Alvarez. Minął rywala w polu karnym, ale w decydującym momencie się potknął. Potem chciał Rondić, ale główkował obok słupka. Przy próbach kontry fatalnie zachowywał się Gong, co potwierdza tylko, że to jeden z najgorszych transferów łodzian w XXI wieku. Po co takiemu piłkarzowi dawać kolejne ligowe szanse?!

Przy kontrze Puszczy mogło być 3:0, ale Kosidis fatalnie spudłował. Tym razem Widzew miał szczęście. W kolejnej akcji nie. Po faulu drugą żółtą, w efekcie czerwoną kartkę, ujrzał Żyro i od 70 minuty Widzew grał w dziesiątkę. Widzewowi udało się wytrwać i głównie dzięki Gikiewiczowi nie stracił trzeciej bramki. Goście mogli się pocieszyć serią kompletnie niewykorzystanych rzutów rożnych i beznadziejnych dośrodkowań.

Mecz oglądało 1243 widzów.

Mądry widzewiak po szkodzie. Ostatnia kolejka I ligi: Karasek – 4 bramki (10 w sumie), Czubak – 3 (13 – lider strzelców I ligi). Gdyby swego czasu ktoś umiał ich właściwie ocenić i być cierpliwym, ci dwaj piłkarze mogli nadal grać w łódzkim klubie! Tymczasem widzewski napastnik Rondić, który ma na koncie 7 goli, po raz ostatni trafił do siatki… 19 października.

30 listopada o godz. 20.15 Widzew podejmie Raków Częstochowa.

Puszcza Niepołomice – Widzew 2:0 (2:0)

1:0 – Abramowicz (19), 2:0 – Kosidis (45+3, karny)

Widzew: Gikiewicz – Krajewski, Żyro, Silva, Kozlovsky – Alvarez, Shehu (78, Hajrizi), Kerk – Sypek (46, Łukowski), Cybulski (46, Gong) – Rondić (78, Sobol)

Zagraniczni kierowcy taksówek pokazują się w polskiej… piłce. I jak tu ma być normalnie, nie mówiąc o sportowym postępie

Grający w Anglii były reprezentant Polski – Krystian Bielik mówi o polskiej piłkarskiej ekstraklasie krytycznie, że angielski trzecioligowiec by ją rozjechał. Kierowcy taksówek, kopiący amatorsko piłkę w Hiszpanii, mogą podpisać zawodowe kontrakty z polskimi klubami – dodaje były wybitny piłkarz Roman Kosecki. Ludzie futbolu grzmią i mają sto procent racji. Polska piłka nożna to świat układów dyrektorów sportowych z menedżerami, który doprowadza do tego, że coraz słabsi piłkarze zagraniczni pojawiają się w polskich klubach.

Niewielu z nich okazuje się ważnymi dla swoich zespołów, mając pozytywny wpływ na ich grę. Resztę, zdecydowanie większą, może i powinna zastąpić polska futbolowa młodzież, gdyby dawano jej prawdziwe sportowe szanse, gdyby nie była ligowym piątym kołem u wozu (ligowe wymogi wobec młodzieżowca).

Ostatnie sensacyjne wyniki w Pucharze Polski pokazują, że różnice w polskiej piłce pomiędzy poszczególnymi ligami, w błyskawicznym tempie maleją. Czy niedługo granice zatrą się zupełnie? Oby do tego nie doszło, bo za chwilę za chwileczkę nasz zawodowy futbol będzie prezentował poziom amatorski do czego wielkimi krokami zbliża się reprezentacja!

W zwycięskim meczu z Zagłębiem Widzew miał dwóch bohaterów, a spotkanie musi dać do myślenia trenerowi nad jego personalnymi wyborami

Fot. Marek Młynarczyk, autor bloga www.obiektywnasport.pl

Trochę optymizmu przed przerwą na reprezentację się bez dwóch zdań przydało. Widzew po dobrym meczu, choć prostych, czasami niezrozumiałych, błędach w defensywie, pokonał Zagłębie 2:0. W tej sytuacji mecz miał dwóch bohaterów: autora dwóch bramek 23-letniego Jakuba Sypka i 37-letniego Rafała Gikewicza. Co by było gdyby przy prowadzeniu 1:0 bramkarz łodzian nie wygrał pojedynku sam na sam? Tego nie wie nikt, ale to była interwencja na trzy ligowe punkty.

Podobnie jak dwa gole, momentami spisywanego na straty i krytykowanego, byłego gracza Zagłębia. Drugą piękną bramką Sypek ostatecznie zamknął usta krytykom, a tak o niej mówił: – Przy drugiej bramce, gdy piłka do mnie leciała, myślałem tylko o tym żeby oddać strzał. Światło delikatnie mnie zmyliło, ale futbolówka siadła mi idealnie. Przed meczem dużo rozmawiałem z Kozą (obrońca Samuel Kozlovsky). Mówiłem mu, żeby zagrywał dużo takich piłek, bo będę mieć sporo przestrzeni w tym miejscu. Szacunek dla Samuela, bo dwa razy zagrał idealną piłkę.

Trener Daniel Myśliwiec dokonał w meczu dwóch ważnych zmian, które powinny dać mu dużo do myślenia przed kolejnym spotkaniem (25 listopada o godz. 19 Widzew na stadionie Cracovii zagra z Puszczą Niepołomice). Marcel Krajewski, gdy zmienił mylącego się i to często, Liriama Kastratiego, uspokoił grę. Zagłębie w swoich atakach po prawej stronie nie było już tak groźne, jak wcześniej. Dawno niewidziany Marek Hanousek pokazał spokój i pewność, stabilizując grę zespołu w końcówce, co miało swoją wartość.

Marzenie: oj przydałby się Widzewowi taki 20-latek jakiego ma Lech czyli Antoni Kozubal. Piłkarz, który robi w meczu wielką różnicę. Może takim piłkarzem będzie defensywny pomocnik 20-letni pomocnik Znicza Pruszków – Wiktor Nowak, o ile Widzew wygra wyścig po piłkarza z innymi klubami ekstraklasy.

Podsumujmy optymistycznymi słowami łódzkiego szkoleniowca: Zawodnicy wyciągnęli wnioski po spotkaniu z Górnikiem i dwoma ostatnimi meczami pokazali, że stać ich na więcej.

To był wieczór Sypka, który skarcił byłych kolegów. Rehabilitacja Widzewa po dwóch porażkach z rzędu

Widzew wygrał po raz szósty w ekstraklasie, czwarty na własnym stadionie. Obce boiska są nadal zmorą lubinian, którzy na wyjazdach doznali już piątej porażki (wygrali tylko jeden mecz).

Widzew rozpoczął spotkanie z Zagłębiem bez kontuzjowanych Ibizy i Hamulicia, ale ze sprawnym Gikiewiczem w bramce. Łodzianie przystąpili do gry po dwóch porażkach z rzędu: z Górnikiem (0:2) u siebie i Legią (1:2) na wyjeździe.

Rozpoczęło się energetycznie. Już w 2 min mógł być gol dla gości po kiksie Kozlovskyego, ale czujność wykazał Gikiewicz. W odpowiedzi strzał Kastratiego końcami palców obronił Hładun. Kolejna akcja łodzian, czyli do dwóch razy sztuka, przyniosła gola. Tym razem pozytywnie pokazał się Kozlovsky, a akcję celnym uderzeniem po długim rogu zamknął Sypek… były piłkarz Zagłębia. W tej sytuacji ze zdobytej bramki się nie cieszył.

Szybko mogło dojść do wyrównania, bo łodzianie prezentowali wyjątkową niefrasobliwość w grze obronnej. Na szczęście bez bramkowych konsekwencji. W meczu nadal działo się. Kerk po strzale zza pola karnego trafił w słupek, z kolei mierzący w okienko Pieńko niewiele się pomylił. Tak naprawdę powinno być 2:0 dla Widzewa. Po podaniu Rondicia, Alvarez, uderzając technicznie, trafił w słupek.

Pressing, kontra – to do przerwy wychodziło Widzewowi. Szkoda zatem, że wszystko skończyło się na jednym golu.

Druga połowa mogła zacząć się od wyrównania, ale w pojedynku sam na sam Gikiewicz okazał się lepszy od Wdowiaka. Cała sytuacja wynikła z prostego błędu Żyry.

Zagłębie atakowało, chcąc odrobić straty. Widzew zagubiony, jakby został w szatni. Obudził się na moment, ale nie sprawdziło się powiedzenie do trzech razy sztuka. Alvarez (po zagraniu Rondicia) znów nie wykorzystał okazji. Strzelił lekko, bramkarz rywali nie miał kłopotów z obroną.

Zmiana nastawienia Widzewa na ofensywne przyniosła jednak drugą bramkę. Sypek wyrósł na bohatera wieczoru. Po raz drugi wpisał się na listę strzelców po centrze, której autorem był Kozlovsky i dobrym, celnym uderzeniem z powietrza po długim rogu. Akcja kopiuj wklej dała kolejny bramkowy efekt.

Widzew mógł wygrać wyżej, ale to nie był dzień Alvareza, który zmarnował kolejną dobrą okazję, nie wykorzystując podania Kerka. Dobrego zagrania Sypka, nie wykorzystał Łukowski. Najważniejsze jest jednak zwycięstwo i trzy zdobyte ligowe punkty.

Ważna uroczystość przed spotkaniem. Odsłonięto tablicę poświęconą znanemu łódzkiemu dziennikarzowi. Trybuna prasowa na stadionie Widzewa nosi imię Bogusława Kukucia.

25 listopada o godz. 19 Widzew na stadionie Cracovii zagra z Puszczą Niepołomice.

Widzów16 869.

Widzew – Zagłębie 2:0 (1:0)

1:0 – Sypek (7), 2:0 – Sypek (71)

Widzew: Gikiewicz – Kastrati (52, Krajewski), Żyro, Silva, Kozlovsky – Alvarez, Shehu (85, Hanousek), Kerk (85, Sobol) – Sypek, Cybulski (61, Łukowski) – Rondić

Widzew. Sposób na walkę ze sportowym kryzysem to gra dwoma napastnikami?

Imad Rondić Fot. Marek Młynarczyk, autor bloga www.obiektywnasport.pl

Dwa ostatnie ligowe mecze Widzewa i dwa po prostu nieudane, które nie przyniosły drużynie choćby punktu. Oczekujemy cały czas, że po okrzepnięciu w ekstraklasowych realiach, nastąpi sportowy wzrost łodzian, tymczasem jest stagnacja, a nawet regres. Wygląda na to, że budowanie zespołu ligowej czołówki na razie nie następuje. Nie ci ludzie, nie takie granie?

Miał być intensywny pressing na przedpolu przeciwnika, śmiały, urozmaicony atak, kończony celnymi strzałami. A co jest? Niestety, granie w jednym, przewidywalnym tempie, proste błędy w defensywie, mało przebojowości i skuteczności. Wrażenie po starciu Legii były lepsze niż po spotkaniu z Górnikiem, ale to tylko wrażenia. Ligowego chleba z tego nie ma!

Czy to się zmieni w najbliższym czasie? Oby, bo tak dalej być nie może. 9 listopada o godz. 17.30 Widzew podejmie Zagłębie Lubin. Nie będzie łatwo. Rywale są na fali po wygraniu derbów Dolnego Śląska 3:0, m.in. po pięknym golu Wdowiaka i uderzeniu z przewrotki – stadiony świata – 18-letniego Reguły . Pierwszą bramkę lubinianie strzelili w… 17 sekundzie.

Said Hamulić Fot. widzew.com

Trener Myśliwiec twierdzi, że jest spory potencjał w graniu dwoma napastnikami: – Mając z przodu takich killerów jak Hamulić i Rondić możemy ugryźć każdą defensywę.

Sęk w tym, że Rondić w starciu w Warszawie był jednym z najsłabszych ogniw łódzkiego zespołu. Zawodził w kluczowych dla napastnika momentach. Szkoleniowiec, żeby coś zmienić, a zmienić trzeba, postawi jednak od początku starcia z zespołem z Lubina na grę dwoma napastnikami?

Trener mówi też o zjawiskach niepokojących: Sami na siebie narzucamy presję. Wyciskamy maksa z tego co mamy. To jest proces, który może być stabilny, ale musi przynosić efekty. Jeśli ktoś tego nie dźwiga, to niech zrezygnuje. Trzeba karmić się dobrą pracą, a nie dobrym słowem. Na ten moment wygrywamy zbyt rzadko w stosunku do naszych oczekiwań.

Ambicje są wielkie, marzenia (także nasze) jeszcze większe. Pytanie jednak czy marzenia mogą zamienić się w sportową rzeczywistość?!

Porażka Widzewa w ligowym klasyku z Legią. Za wrażenia artystyczne w futbolu punktów się nie przyznaje

Widzew czekał na wygraną w stolicy od 27 lat i musi na własne życzenie czekać dalej… Łodzianie mieli inicjatywę, strzelali, ale zwycięskiej bramki nie zdobyli. Legia była natomiast do bólu skuteczna. Cóż, za wrażenia artystyczne w futbolu punktów się nie przyznaje.

Mogło zacząć się znakomicie dla gości. Kerk dograł świetną piłkę w pole karne. Sęk w tym, że Rondić źle ją przyjął i szansa prysła jak bańka mydlana. Widzew miał inicjatywę. Z tego nie ma jednak sukcesów.

Legia pierwszą groźną akcję przeprowadziła prawie po upływie pół godzina. Chodyna uderzając po długim rogu posłał piłkę obok słupka. Trzeci bodaj atak gospodarzy przyniósł im gola. Pierwszy strzał Kapustki zablokował Alvarez, ale przy drugiej próbie najlepszy snajper Legii (5 goli) już się nie pomylił.

Widzew szybko, bardzo szybko, skutecznie odpowiedział. Po strzale Cybulskiego i przejęciu odbitej piłki Alvarez dograł ją podcinką do Kerka, a ten strzałem do pustej bramki z metra czy dwóch zdobył premierowego ligowego gola (miał już na swoim koncie dwa strzelone w Pucharze Polski). Dodajmy, po akcji którą sam zainicjował! Emocji w końcówce pierwszej połowy nie brakowało. W doliczonym czasie strzał głową Morishity z kilku metrów obronił Gikiewcz!

Na początku drugiej połowy dwie szanse miał Rondić ale je zmarnował – raz nie trafił w bramkę (to była 100-procentowa sytuacja!), innym razem w piłkę. W trzeciej doskonałej sytuacji z rzutu wolnego Alvarez trafił w słupek. Z tego wyliczenia jasno wynika, że goście byli bliżsi zdobycia drugiego gola. Trener Legii – Felo tak się denerwował, że ujrzał czwartą już żółtą kartkę. Kolejny mecz (z Lechem w Poznaniu) będzie oglądał z trybun.

Legia próbowała, ale to Widzew był konkretniejszy. W akcji napastników pod poprzeczkę huknął Hamulić, ale Tobiasz odbił piłkę. Szkoda, szkoda, szkoda, że te akcje nie przełożyły się na choćby jedną bramkę.

Takie sytuacje mogą się mścić. Na szczęście piłkę po strzale Vinagre obronił Gikiewicz. Bramkarz Widzewa po kolejnej akcji Legii nic już nie mógł zrobić. Tym razem Vinagre centrował, po nieczystym strzale Celhaka, piłka spadła na głowę Wszołka , który posłał ją do siatki. Spalonego nie było, bo nie pilnował linii spalonego Rondić. I tak się wszystko skończyło. Szkoda…

Kibice Widzewa ostatecznie nie dopingowali swojej drużyny z wysokości trybun. Nie weszli na stadion. W tej sytuacji postanowili mniej więcej po 30 minutach spotkania wracać do Łodzi. 9 listopada o godz. 17.30 Widzew podejmie Zagłębie Lubin.

Legia – Widzew 2:1 (1:1)

1:0 – Kapustka (36), 1:1 – Kerk (41), 2:1 – Wszołek (86, głową)

Widzew: Gikiewicz – Kastrati, Żyro, da Silva, Kozlovsky – Alvarez, Shehu, Kerk (65, Hamulić) – Sypek (65, Gong), Rondić, Cybulski (65, Łukowski)

Widzew. Potrzeba mocnego walnięcia pięścią w stół. Tak dalej być nie może!

Fot. Marek Młynarczyk, autor bloga www.obiektywnasport.pl

Szczere i odważnie słowa trenera Widzewa – Daniela Myśliwca po przegranym w fatalnym stylu meczu z Górnikiem Zabrze (0:2): – Jak trenujesz, tak grasz. W tygodniu trenowaliśmy słabo i nie możemy sobie więcej na to pozwolić.

Ciekawe, czy po takim oświadczeniu, doszło do spotkania zarządu klubu z drużyną i mocnego walnięcia pięścią w stół. Tak dalej być nie może! A może przy al. Piłsudskiego wszyscy dobrze się czują we własnym niezdrowym i niedobrym sosie i takie działania wydają się bossom niepotrzebne?

No, bo co miałby do powiedzenia, mający dobre samopoczucie, dyrektor sportowy Tomasz Wichniarek? Tylko to, że jego ostatnie transfery do Widzewa (przynajmniej na razie) wyglądają… beznadziejnie.

Gdy patrzyłem na wolnego, ociężałego, grymaszącego Saida Hamulicia przypominał mi się wierszyk Juliana Tuwima – Lokomotywa. Tak mniej więcej wyglądała niemoc napastnika w meczu z Górnikiem: Lecz choćby przyszło tysiąc atletów / I każdy zjadłby tysiąc kotletów / I każdy nie wiem jak się wytężał / To nie udźwigną, taki to ciężar.

A, co powiedzieć o Hillarym Gongu, który zawodzi dokumentnie. A dlaczego? Ponieważ ma umiejętności poniżej nie najwyższych przecież wymagań polskiej ekstraklasy! Dlaczego dyrektor sportowy przez cały okres przygotowań nie zabiegał o pozyskanie lub wypromowanie zdolnego, kreatywnego młodzieżowca, który nie osłabiałby drużyny i nie był piątym kołem u wozu? To kardynalny błąd, który odbija się Widzewowi do dziś czkawką.

Zarzuty personalne można by mnożyć, ale dziś nie to jest najważniejsze. Trzeba natychmiast zdyscyplinować drużynę, pozbyć się tych, którzy uprawiają jawny sportowy sabotaż: im się nie chce lub mają za małe umiejętności. Dać szansę tym, którym naprawdę zależy i oddadzą serce i zdrowie za Widzew.

Wielkie, ba ogromne, rozczarowanie. Miała być widowiskowa, skuteczna gra, a było… byle co i porażka Widzewa

To było niestety jednostronne widowisko. Mądry, strzelający bramki Górnik i bezradny Widzew. Nie tego spodziewali się kibice łodzian, którzy chcieliby widzieć swój zespół błyskotliwy i skuteczny. Łodzianie doznali cztery porażki, drugiej na własnym stadionie. To niedobrze wróży przed hitem ligowych hitów czyli starciem z Legią w Warszawie.

Przed meczem trener Myśliwiec stwierdził, że trzeba pamiętać, iż piłkarze robią w rozrywce, więc nie tylko o zwycięstwa chodzi, ale też o atrakcyjność widowiska.

Początek meczu to nudy na pudy. Górnik nieudolnie próbował atakować, Widzew starał się być czujny w defensywie (z powodzeniem). Dopiero w 25 minucie kibice obejrzeli pierwszy na dodatek celny strzał. Z dystansu uderzał Kastrati, ale Szromnik nie miał kłopotów z obroną piłki.

W odpowiedzi po kontrze Ismaheel w sytuacji sam na sam pokonał Gikiewicza, ale sprzed linii bramkowej piłkę wybił czujny Żyro. Można śmiało już teraz powiedzieć, że to była interwencja kolejki!

Górnik atakował, zaprowadzając panikę w defensywie łodzian, ale nie potrafił dobrej sytuacji zamienić na gola. W kolejnej zabrzanie zdobyli bramkę, ale po analizie VAR nie została uznana. Spalony.

Stało się jednak, to co na logikę musiało się stać. Po rzucie rożnym i kapitalnym strzale z dystansu (15 metrów – z woleja) Rasiaka (oklaski!) Górnik, jak najbardziej zasłużenie, objął prowadzenie. Widzew grał słabo, żeby nie powiedzieć słabiutko… Boiskowy cud, że do przerwy stracił tylko jednego gola.

Druga połowa rozpoczęła się od wymiany ciosów. Strzał Lukoszka zablokował Ibiza. W odpowiedzi uderzenie Alvareza w ekwilibrystyczny sposób obronił Szromnik. W kontrze Górnika łodzian ratował Gikiewicz, a potem słupek. Dodajmy, po fatalnej stracie piłki przez Kastratiego.

To było odroczenie wyroku. Shehu w kolejnej akcji zabrzan zagrał piłkę ręką, po strzale Zahovicia, a arbiter bez chwili wahania podyktował jedenastkę, wykorzystaną przez… Zahovicia. Górnik mógł i powinien prowadzić wyżej. Po składnym ataku i i…wykładance Ambros nie potrafił strzelić trzeciego gola.

Górnik się cofnął. Bez sensu. Starał się to wykorzystać Widzew. Alvarez miał szansę na gola kontaktowego, ale posłał piłkę minimalnie obok słupka. Energi starczyło gospodarzom na kilka chwil. Potem wszystko wróciło do meczowej normy czyli supremacji Górnika, który prowadził grę na swoich warunkach. W końcówce Widzew chciał coś zrobić, ale Żyro trafił w poprzeczkę. I to by było na tyle.

Widzów 16 231

Widzew – Górnik Zabrze 0:2 (0:1)

0:1 – Rasak (38), 0:2 – Zahović (58, karny)

Widzew: Gikiewicz – Kastrati (59, Krajewski), Żyro, Ibiza, Kozlovsky (76, Da Silva) – Alvarez, Shehu, Kerk (59, Hamulić) – Sypek (59, Gong), Łukowski (59, Cybulski) – Rondić

Już mi się marzy. Wiosną Widzew będzie miał superduet pomocników: Kerk – Pawłowski!

Zdjęcia: Marek Młynarczyk, autor bloga www.obiektywnasport.pl

Czekam na tą chwilę. Wtedy będzie przepięknie, wtedy będzie prawdziwy futbolowy wzlot Widzewa. Kiedy? Wtedy, gdy na boisku pokażą się razem, będący w wysokiej formie pomocnicy – Kerk i Pawłowski.

Biję się w pierś. Jak wielu szybko spisałem Kerka na straty. Wydawało mi się, że po kontuzji chce się prześlizgnąć przez łódzki klub, a prawdziwego futbolowego szczęścia szukać sobie gdzie indziej.

Tymczasem ostatni mecz z Motorem w Lublinie (4:3 dla Widzewa), ale nie tylko ten, pokazał, że jest to piłkarz pełną gębą. Nie tylko potrafi dośrodkować piłkę na nos, tak, żeby ją bez problemu umieścić w siatce. Pokazywał się do gry, dużo biegał, starał się stworzyć sobie najlepszą przestrzeń do grania.

Ech marzy mi się: w duecie z innym wyjątkowo kreatywnym i inteligentnym piłkarzem (i człowiekiem!) czyli Pawłowskim może być jeszcze lepszy.

Bo nie ma cienia wątpliwości, że to Widzew dał szansę Pawłowskiemu pokazania pełni swoich możliwości. Okazało się, że spychanie go na sportowy margines we Wrocławiu było głupotą i beznadziejnym błędem.

Na razie jest jeszcze ligowa jesień. Pawłowski powoli wraca po kontuzji i operacji do formy. Na boisku pojawi się pewnie wiosną. W tej sytuacji Kerk musi liczyć na innych, albo radzić sobie sam.

27 października o godz. 17.30 Widzew podejmie Górnika Zabrze (ostatnio pokonał Stal Mielec 3:1). Kerk czy Podolski – kto będzie lepszy? Odpowiedź na to pytanie będzie… ekscytująca.

Widzew stracił gola w 1 minucie, przegrywał 0:2, a jednak potrafił podnieść się z kolan i wygrać w Lublinie!

Po niezwykłym meczu Widzew odniósł drugie wyjazdowe zwycięstwo. Łodzianie błyskawicznie stracili dwie bramki, ale potrafili wziąć się w garść i odrobić straty z nawiązką. Tym co się działo w tym pojedynku można by było obdzielić kilka ligowych spotkań!

Działo się i to dużo. Najpierw swoje minut miał Motor. A raczej przede wszystkim… pierwszą minutę. Po stracie Shehu gospodarze wyprowadzili akcję, którą strzałem krzyżakiem z sześciu metrów zakończył Ceglarz. To było jak uderzenie obuchem w głowę. Nie minął kwadrans i było 2:0. Do dośrodkowania Wolskiego najwyżej wyskoczył Rudol i nie dał szans Gikiewiczowi.

I co się wtedy stało? Widzew się obudził. Dwie asysty zanotował Kerk. Najpierw po jego centrze samobója zaliczył Mraz, a trzy minuty później po dośrodkowaniu pomocnika gola zdobył Rondić. W trzy minuty łodzianie doprowadzili do wyrównania.

To nie zniechęciło gospodarzy. Byli bliscy trzeciego gola, ale minimalnie pomylił się Ceglarz. A potem mega gafę popełnił bramkarz gospodarzy. Rosa chciał wykopnąć piłkę i trafi w nadbiegającego Rondicia. Ta sytuacja dała gościom do przerwy prowadzenie. Napastnik łodzian ma już na koncie 7 trafień! Trzeba przyznać – przez 45 minut był to… niezwykły mecz. Trzeba też przyznać, że bramkarz gospodarzy – Rosa wydatnie pomógł widzewiakom wyjść na swoje.

Nic dwa razy się nie zdarza W pierwszej akcji drugiej połowy Mraz chciał zaskoczyć Gikiewicza, ale bramkarz łodzian był na posterunku. W odpowiedzi po uderzeniu z półwoleja minimalnie pomylił się Alvarez. Co się odwlecze, to nie uciecze… Sypek wyłożył piłę przed pole karne Alvarezowi a ten technicznym uderzeniem pokonał bramkarza gospodarzy! Motor zdobył kontaktowego gola, ale po analizie VAR okazało się, że był spalony. Motor nie dawał za wygraną. Na minuty przed końcem Wełniak zdobył kontaktowego gola. Na Boga, jak można tak odpuścić w polu bramkowym rywala! Uff, to by było na tyle.

Motor Lublin – Widzew 3:4 (2:3)

1:0 – Ceglarz (1), 2:0 – Rudol (14, głową), 2:1 – Mraz (22, Mraz, samobójcza), 2:2 – Rondić (25, głową), 2:3 – Rondić (42), 2:4 – Alvarez (56), 3:4 – Wełniak (86, głową)

 Widzew: Gikiewicz – Kastrati, Żyro, Ibiza (90’+2, Hajrizi), da Silva (61, Kozlovsky) – Alvarez, Shehu, Kerk (74, Hamulić) – Sypek (61, Łukowski), Rondić, Cybulski (61, Klimek)

« Older posts Newer posts »

© 2025 Ryżową Szczotką

Theme by Anders NorenUp ↑