Rezerwowy Pafka

Tag: ekstraklasa (Page 4 of 29)

Wejście smoka Widzewa, a potem VAR ratował łodzianom skórę. Ważne jest premierowe zwycięstwo!

Jakub Sypek Fot. marcin bryja/widzew.com

Widzew zaczął mecz w stylu godnym walki o czołowe miejsca w ekstraklasie. Impetu starczyło na 40 minut. Potem była strata gola i bronienie wyniku. Wydawało się, że sprawdziła się stara futbolowa prawda, że gdy prowadzi się 2:0 łatwo stracić wszystkie aktywa. Tak się nie stało, bo po analizie VAR drugi gol dla gości nie został uznany i łodzianie mogli się cieszyć z pierwszego w tym sezonie zwycięstwa. W kolejnym meczu może się jednak nie udać, gdy będzie się w jednym meczu pokazywać dwa jakże różne oblicza.

Z trzech rezerwowych, którzy uratowali remis w meczu ze Stalą, do podstawowej jedenastki awansował strzelec gola Łukowski, który zajął miejsce Klimka, którego Widzew podobno chce sprzedać. Lech bez swoich wartych miliony asów – Marchwińskiego i Velde.

Spotkanie rozpoczęło się od widzewskiego wejścia smoka. Już w 3 minucie łodzianie zdobyli gola, w czym wielka zasługa piłkarzy, którzy mądrze rozegrali piłkę Hanouska, Rondicia i Łukowskiego, a przede wszystkim uderzającego po dalszym słupku Sypka. Trener Widzewa – Myśliwiec wiedział co robi, gdy mimo krytyki po raz drugi postawił w wyjściowej jedenastce na Sypka. Ten pięknie odpłacił mu się za zaufanie.

Widzew poszedł za ciosem i miał sporo szczęścia. Alvarez strzelał z rzutu wolnego w lewy róg, piłka odbiła się o rywala i wpadła w prawy.

Lech próbował się odgryź. Pereira strzelił gola, ale sędzia Marciniak uznał, że wcześniej faulowany przez Ishaka był Gikiewicz. W następnej akcji arbiter musiał wskazać na środek boiska, gdy po złym wyprowadzeniu piłki przez łodzian, ostatecznie przejął ją Ishak i pewnym strzałem w długi róg nie dał szans Gikiewiczowi.

Lech zwietrzył swoją szansę. W drugiej połowie miał inicjatywę. Dobrze, że na posterunku był Gikiewicz.Gdy wydawało się, że sytuacja jest opanowana, goście wyrównali po strzale z 11 metrów Hoticia. Łodzianie znów mieli szczęście. Po analizie VAR (Sędziowie VAR:Stefański, Obukowicz) gol został anulowany. Jak powszechnie wiadomo… szczęście sprzyja lepszym!

Widzew – Lech 2:1 (2:1)

1:0 – Sypek (3), 2:0 – Alvarez (11), 2:1 – Ishak (42)

Widzew: Gikiewicz – Kastrati, Żyro, Ibiza, Kozlovsky – Alvarez (62, Shehu), Hanousek, Łukowski (62, Kerk)- Sypek (70, Klimek), Rondić (80. Sobol), Cybulski (80, Gong)

Przed Widzewem mecz z Lechem, a… nowy napastnik pokaże możliwości, gdy na boisku wróci Bartłomiej Pawłowski?!

Fot. Martyna Kowalska widzew.com

Hit czy kit – przekonamy się za… pół roku? Nowy napastnik Widzewa – Said Hamulić pobyt we Francji i na wypożyczeniach może uznać za czas stracony. Mówi, że czuje się świetnie, choć dawno nie.. trenował, czasami kiedy chciał i jak chciał. Czy zatem formę na miarę tej, gdy grał w Stali – strzelał gole i asystował – uzyska w rundzie rewanżowej, kiedy wróci na boisko lider łodzian, przechodzący rehabilitację – Bartłomiej Pawłowski?

Trochę zaskakuje głos dyrektora sportowego Tomasza Wichniarka, że w transferowej walce o Hamulicia łodzianie pokonali kilka zachodnich europejskich klubów.

Na razie w przodzie jest, jak mówi trener Daniel Myśliwiec po starciu w Mielcu: – Imad „Tyrać” Rondić. Tak bym podsumował. Jego kapitalna praca w pressingu jest nie do przecenienia. I tu trzeba temu chłopakowi oddać, że pod tym kątem daje nam ogromną intensywność. Moim zdaniem mógłby bardziej być samolubny w niektórych momentach w naszej fazie budowy, bo kilkukrotnie zbyt wolno uzupełniał pole karne. Ale występ na pewno na duży plus pod kątem defensywnym, a w ofensywie myślę, że sam ma poczucie, że powinien zdobyć bramkę i na pewno naprawi te wszystkie detale do kolejnego meczu

Tymczasem najbardziej zaskakujące w premierze ze Stalą (1:1) było to, co zrobili łódzcy rezerwowi, w kolejności alfabetycznej: Hilary Gong, Sebastian Kerk, Jakub Łukowski (gol w debiucie!), którzy podnieśli jakość gry Widzewa, mieli wielki udział w wywalczeniu ligowego punktu, a być może zapewnili sobie miejsce w podstawowym składzie w kolejnym ligowym starciu.

Tym razem Widzew w Łodzi zagra z Lechem Poznań (27 lipca, godz, 20.15). Rywal, który wcześniej zaliczał sportową wpadkę za wpadką, w premierze pokazał, że jest zwarty i gotowy do ekstraklasowej walki, pokonując Górnika 2:0. To nie będą zatem futbolowe przelewki tylko twardy ligowy bój.

Widzew. Ciężko wywalczony jeden punkt. I to dzięki komu? Dzięki debiutantowi!

Jakub Łukowski Fot. widzew.com

Remis Widzewa ze Stalą. Oj, było ciężko. Punkt łodzianom zapewnił debiutant – Łukowski, który pojawił się na boisku w drugiej połowie.

Początek meczu należał do gospodarzy, którzy wypracowali dwie dobre okazje, a po stracie Hanouska, dograniu Getingera, Gerbowski trafił w słupek. Potem próbowali łodzianie, ale gdy któryś zapędził się pod poler karne (z reguły Kozlovsky), to partnerzy nie nadążali i nie było do kogo dograć piłki. Wreszcie po blisko pół godzinie gry – podaniu Sypka i strzale Alvareza, musiał umiejętnościami wykazać się bramkarz Kochalski.

W końcówce pierwszej połowy znów inicjatywę przejęli gospodarze, ale na szczęście Gikiewicz obronił chytry strzał Domańskiego (po stracie Alvareza). Odpowiedzi łodzian były niemrawe i w sumie niegroźne, choć starai się stosować pressing. W efekcie Kochalski musiał interweniować po główce Klimka.

W ostatniej minucie pierwszej połowy łodzianie nie upilnowali tego, którego powinni pilnować najbardziej czyli Szkurina. Pozwolili mu dojść do główki(był pomiędzy Żyrą i Ibizą) po centrze z lewej strony Domańskiego, a napastnik gospodarzy pewnie wykorzystał tę sytuację.

Drugą połowę Widzew zaczął agresywnie, miał przewagę, z której jednak nic konkretnego nie wynikało. Jak były strzały to panu Bogu w okno. Łukowski mógł mieć wejście smoka. Po zagraniu Kerka i jego podaniu wreszcie pokazał się Rondić. Strzelił bramkę, ale co z tego skoro był na minimalnym spalonym.

W przypadku Łukowskiego, co się odwlecze, to nie uciecze. Odważne wejście pomocnika z lewego skrzydła i strzał nie do obrony z 18 metrów po długi rogu. Tak nowy pokazał się kibicom Widzewa, na dodatek strzelił jubileuszowego 50. gola w starciu łodzian z mielczanami. Łodzianie mieli trochę szczęścia, bo w sytuacji sam na sam Szkurin nie trafił w bramkę.

Potem się pokomplikowało. Drugą żółtą kartę ujrzał w 80 min. Ibiza i w ostatniej fazie meczu Widzew grał w dziesiątkę. Na trzy minuty przed końcem udaną interwencją popisał się z kolei Gikiewicz. W doliczonym czasie (aż sześć minut) Widzew pilnował wyniku i to mu się udało.

Stal Mielec – Widzew1:1 (1:0)

1:0 – Szkurin (45+3, głową), 1:1 – Łukowski (73)

Widzew: Gikiewicz – Kastrati, Żyro, Ibiza, Kozlovsky – Hanousek, Alvarez (82, da Silva)- Sypek (62, Gong), Klimek (62, Kerk), Cybulski (62, Łukowski)- Rondić (89, Sobol)

Ligowy początek Widzewa. Wściekły pressing łodzian dla pierwszych rywali może być zaskoczeniem i dać sukces

Trener Daniel Myśliwiec Fot. Marek Młynarczyk, blog obiektywnasport.pl

Widzew w nowym sezonie ma grać o coś więcej niż przetrwanie. W pierwszej kolejce w poniedziałek o godz. 19 zagra z mającą wielkie kłopoty finansowe (wycofał się państwowy koncern!) Stalą w Mielcu. Celem łodzian ma być TOP5, ale… z liderów zespołu ostał się tylko Rafał Gikiewicz. Inni są kontuzjowani, albo dobrze(?)… sprzedani. Tak buduje się finansowy spokój klubu (na jak długo?!), a nie drużynę mającą ligowe góry przenosić. Cóż, pożyjemy zobaczymy, co przyniesie ligowe życie.

Jest sześciu nowych piłkarzy, na dziś z CV wygląda na to, że różnicę w grze na korzyść łodzian może robię skrzydłowy Hilary Gong. Bez kreatora gry i piłkarza strzelającego gole trudno będzie spełniać marzenia.

Hasłem łodzian było: mniej transferów, więcej jakości. Szybko się przekonamy, czy tak jest w rzeczywistości i tak entuzjastycznie przyjęte przez klub przedłużenie umowy z dyrektorem sportowym – Tomaszem Wichniarkiem było dobrym pomysłem.

Wygląda na to, że trener Daniel Myśliwiec stara się robić, co tylko się da, żeby ewentualnych dziur i mankamentów w grze nie było tak widać. Dlatego, co podkreśla, stawia na pressing na całym boisku. Widzewiacy mają mieć żelazne zdrowie. Nawet na moment nie dawać rywalom dojść do głosu i pozwolić na to, żeby prowadzili grę na swoich warunkach. To jest oczywiście… utopia, bo tak grać przez 90 minut się nie da, ale ten wściekły pressing dla pierwszych rywali może być zaskoczeniem.

Oby przyniósł punktowe rezultaty, bo w drugiej kolejce łodzianie grają z Lechem, w trzeciej ze zbrojącą się mocno Cracovią (Henrich Ravas!), a w czwartej ze Śląskiem Wrocław. Trudny kalendarz, oby te spotkania zakończyły się punktową zdobyczą łodzian. Na razie wielkim sukcesem Widzewa jest to, że sprzedał 15 617 karnetów na nowy sezon. Pojemność stadionu wynosi około 18 tys. miejsc.

Widzew. Odejście Dominika Kuna to dla mnie absurdalna decyzja, osłabiająca drużynę!

Fot. Marek Młynarczyk, autor bloga www.obiektywnasport.pl

Nie ma się co oszukiwać. Opinia w futbolowej Polsce o średniaku ekstraklasy – Widzewie jest taka, że łódzki klub nie ma potencjału sportowego, a przede wszystkim finansowego, żeby namieszać w walce o wyższe cele. Tymczasem presja kibiców zapełniających stadion przy al. Piłsudskiego jest ogromna, a przesłanie jasne i proste – ich drużyna ma znów, jak przed laty grać o ważne ligowe cele. Skoro może Jagiellonia, to dlaczego nie Widzew!

Na początku letniej ligowej przerwy łodzianie na razie tylko… tracą. Odeszło z pracy dwóch trenerów. Serafin Szota, który w wielu meczach trzymał defensywę, będzie pewnie grał we Wrocławiu. A najdziwniejsze i kompletnie niezrozumiałe jest dla mnie to, dlaczego łodzianie bez cienia żalu rozstali się z najbardziej pożytecznym i wszechstronnym pomocnikiem – Dominikiem Kunem.

Piłkarz nie raz i nie dwa udowodnił, że w trudnych momentach można na niego liczyć. Nie ustrzegł się oczywiście słabszych spotkań, ale w sumie bilans wychodzi na wielki plus. Podsumowaniem gry Kuna w Łodzi był ostatni w sezonie mecz w Radomiu, gdy po nie pierwszej i oby nie ostatniej akcji w stylu Leo Messiego, Dominik strzelił efektowną bramkę.

Nie widzę, nie słyszę, przynajmniej na razie, żeby łodzianie mieli na oku lepszych piłkarzy. Ostatnio z transferami pomocników trafiali na ogół niczym kulą w płot.

Czyżby znaczenie miał wiek? Kun ma trzydzieści lat, a sprowadzony zimą Francuz Noah Diliberto jest o osiem lat młodszy. Sęk w tym, że na razie o osiem lat świetlnych słabszy. Wiosną Diliberto okazał się drużynie po prostu… niepotrzebny. Grał, jak grał, bez wielkich sportowych korzyści dla łodzian.

No, ale wykazał się pion sportowy klubu. Udowodnił czarno na białym, że nie zasypia gruszek w popiele, szuka i znajduje nowych graczy! Klasyczne działanie pod publiczkę, na alibi, żeby kibice nie psioczyli, że stagnacja i nic się nie robi. Trudno mieć zaufanie do ludzi odpowiadających w klubie za transfery, gdy bez walki traci się Karola Czubaka, Normana Hansena, a teraz Dominika Kuna.

Był kiedyś w Widzewie taki menedżer – Łukasz Masłowski, ale podziękowano mu za pracę. Chłop wziął się za Jagę, posprowadzał dobrych piłkarzy (w tym Hansena!) i teraz ma satysfakcję – pomógł zbudować drużynę, która pierwszy raz w historii wywalczyła futbolowe mistrzostwo Polski dla Białegostoku!

Ta ostatnia kolejka ekstraklasy. Jaga mistrzem Polski! ŁKS strzelił trzy piękne bramki, fatalnie grał w drugiej połowie, ale zwyciężył. Widzew wziął się po przerwie do roboty i też cieszył się z wygranej

Ta ostatnia ligowy kolejka bez wielkich łódzkich emocji. ŁKS już dawno spadł z hukiem z ekstraklasy, Widzew okazał się drużyną środka tabeli (9 miejsce). Ełkaesiacy pokazali do przerwy niezły futbol, strzelili piękne bramki. Ech, szkoda że nie potrafili wcześniej tak grać! A w drugiej połowie znów wyszło szydło z worka czyli futbolowy mizeria. Widzewiacy po beznadziei do przerwy, z kolei w drugiej połowie wzięli się ostro do roboty, głównie za sprawą rezerwowego Klimka (dwie asysty) i też wygrali.

Tymczasem Jagiellonia w ciągu 26 minut zdobyła trzy bramki w meczu z Wartą, zwyciężyła 3:0 i została mistrzem Polski!

Na skutek ulewy i konieczności przygotowania murawy do grania mecz w Częstochowie. Rakowa ze Śląskiem rozpoczął się z 40 minutowym opóźnieniem. Nie miało to żadnego znaczenia w walce o tytuł, bo wcześniej Jaga pokazała, kto rozdaje karty w ostatniej kolejce.

Z ekstraklasy spadają: ŁKS, Ruch i nie, nie Korona, a Warta Poznań!

W ostatnim meczu ŁKS szybko potwierdziło się, że Tejan to nie skrzydłowy, tylko środkowy napastnik. Huknął jak z armaty sprzed pola karnego i trafił w okienko! Potem Młynarczyk był za szybki dla rywala, który za faul ujrzał czerwoną kartkę. Stal od 20 minuty grał w osłabieniu, a Hoti zdobył piękną bramkę z rzutu wolnego, strzelając w… samo okienko. ŁKS się nie zatrzymywał. Po podaniu Młynarczyka Pirulo znakomitym strzałem zza pola karnego tuż przy słupku zdobył trzeciego gola.

ŁKS niepotrzebnie oddał inicjatywę, jak to potrafił robić w wielu spotkaniach. Głowacki sfaulował Shkurina, a ten wykorzystał jedenastkę. Potem jeszcze skarcił łodzian Wolsztyński, ale na więcej grających w dziesiątkę rywali nie było już stać.

Mecz oglądało 10212 widzów.

ŁKS wygrał w całym sezonie 6 spotkań, w tym pięć na własnym boisku, Strzelił 34 bramki, stracił aż 74!

ŁKS – Stal Mielec 3:2 (3:0)

1:0 – Tejan (7), 2:0 – Hoti (22, wolny), 3:0 – Pirulo (45+1), 3:1 – Shkurin (68, karny), 3:2 – Wolsztyński (88)

Gający do przerwy lelum polelum, bez sportowej ikry Widzew, musiał zostać za to skarcony i tak właśnie się stało. Nikt nie potrafił skutecznie zareagować na zamieszanie w polu karnym, więc Machado wepchnął piłkę do siatki. Widzewiacy w o obronie zachowywali się jak… przedszkolaki.

Po zmianie stron na listę strzelców znów wpisał się Machado, ale po analizie VAR arbiter anulował gola. Piłkarz Radomiaka zagrywał ręką.

To obudziło łodzian, którzy wzięli się do roboty. W odstępie kilku minut widzewiacy pokazali, że potrafią. Strzelili dwie bramki. Najpierw Klimek obsłużył Alvareza, a potem znów Klimek zaliczył asystę, dogrywając dokładnie do Sancheza. W futbolu trzeba mieć trochą szczęścia. W odpowiedzi po główce Rochy piłka odbiła się od poprzeczki. W doliczonym czasie po efektownym rajdzie na listę strzelców wpisał się Kun, pieczętując sukces łodzian.

Widzew wygrał 13 spotkań, 4 na wyjeździe, strzelił 45 bramek, stracił o jedną więcej.

Radomiak – Widzew1:3 (1:0)

1:0 – Machado (34), 1:1 – Alvarez (70), 1:2 – Sanchez (73), 1:3 – Kun (90+4)

Liga, nasza liga… Bogusław Kaczmarek: – Walka o trofeum i miejsca na podium toczyła się w ruchu jednostajnie opóźnionym

Były piłkarz m.in. ŁKS Seweryn Gancarczyk ma rację, gdy twierdzi, że gdyby w Lechu i Legii zostawili trenerów, to te drużyny miałyby duże szanse na mistrzostwo Polski. Cóż, działacze są niecierpliwi, nerwowo reagują na niezadowolenie kibiców. O długofalowym, perspektywicznym myśleniu nie ma mowy, choć przez chwilę wydawało się, że tak właśnie jest w Częstochowie. Może powrót Marka Papszuna oznacza nawiązanie do dobrych, skutecznych działań w klubie.

Trudno nie zgodzić się z moim przyjacielem, wybitnym trenerem i wnikliwym obserwatorem futbolowych wydarzeń Bogusławem Kaczmarkiem, który w rozmowie ze sport.tvp.pl mówi wiele gorzkich słów o polskiej piłce. Te słowa warte są zacytowania i chwili zastanowienia i refleksji dla wszystkich tych, którym dobro polskiej piłki leży na sercu.

sport.tvp.pl – Bogusław Kaczmarek: – Walka o trofeum i miejsca na podium toczyła się w ruchu jednostajnie opóźnionym. Jaki jest poziom, każdy widzi. Co na to wpływa? To bardzo długi proces, który zaczął się w 2013 roku, gdy podjęto decyzję o wprowadzeniu formatu ESA 37 z 30. kolejkami fazy zasadniczej, siedmioma dodatkowymi seriami gier i podziałem punktów.

Kolejnym negatywnym czynnikiem było zlikwidowanie rozgrywek Młodej Ekstraklasy, która była bardzo dobrym miejscem do nauki dla młodych piłkarzy. Uważam, że w dużej mierze z tego powodu obecnie na najwyższym poziomie nie ma zbyt wielu młodych zawodników, ale cały czas stawiamy na trzecioligowych obcokrajowców. Proszę prześledzić ich kariery i sprawdzić, ilu z nich po odejściu z Ekstraklasy przebija się do solidnych, europejskich klubów. Ci piłkarze posiadają jednak bardzo sprawnie poruszających się w naszych realiach agentów (…)

Zbyt wielu młodych graczy wyrzucamy na piłkarski śmietnik. Nie każdy młody zawodnik jest od razu gotowy do gry w ekstraklasie. Niektórzy potrzebują czasu, by poprzez treningi i mecze wejść na odpowiedni poziom.

Który ze szkoleniowców wywarł na panu największe wrażenie?

– Słowa uznania dla Tomasza Tułacza (…) Trener zespołu z Niepołomic potrafi wykorzystać słabość swoich bogatszych rywali i należy mu się za to szacunek. To cichy bohater tego sezonu.

22 druga porażka ŁKS. Gol debiutanta sprawił jednak, że walka trwała do końca

Tego można się było spodziewać. ŁKS doznał 22 (15 na wyjeździe) ligowej porażki, Przy takiej statystyce przegranych można tylko wstydliwie zamykać ligową tabelę. Łodzianie walczyli jednak do końca. Debiutant Iwańczyk zdobył gola, co pozwoliło jedynie łodzianom doznać… honorowej porażki.

W składzie ŁKS pojawił się, a jakże, niezniszczalny, choć słaby Gulen oraz… Pirulo, który tym razem zagrał więcej niż poprawnie. Bodaj pierwszy raz w tym sezonie!

Łodzianie zaczęli mecz praktycznie pięcioma defensorami i już po 3 minutach mogli stracić gola. Zagapili się, nie kryli, nie patrzyli, co się dzieje, co w głównej mierze dotyczy Mammadova, i w efekcie Chodyna dostał wykładankę, ale na szczęście w bramce gości był Bobek, który obronił trudny strzał z linii pola karnego. Raz się upiekło, drugi raz już nie. Kolejny błąd ogromny błąd w ustawieniu, łapaniu na spalonego, Mammadova oraz Loeuvou i Kurminowski wykorzystał sytuację sam na sam. Czarna rozpacz! Tak po prostu grać nie można. Dlaczego, dlaczego ciągle szansę dostają ludzie niegodni zaufania.

Zagłębie robiło na boisku, co chciało. Bawiło się piłką, grą i przeciwnikiem. ŁKS bez Mokrzyckiego przypominał w grze defensywnej pijane dziecko we mgle. Gdyby nie interwencje Bobka już po 25 minutach mogło być po meczu.

Statystyki nie kłamały. Zagłębie 10 razy strzelało na bramkę rywali, cztery razy celnie. Konto ŁKS to… 0. Na dodatek czwartą żółtą kartkę ujrzał Ramirez i nie wystąpi w ostatnim meczu przeciwko Stali Mielec.

Na więcej odwagi w grze łodzianie zdobyli się pod sam koniec pierwszej połowy. Nic jednak z tego nie wyniknęło, poza groźnym choć niecelnym strzałem Ramireza i trochę lepszą współpracą hiszpańskich pomocników.

Druga połowa zaczęła się jak pierwsza. ŁKS nie po raz pierwszy miał szczęście, że nie stracił drugiego gola. Potem jednak gra potoczyła się inaczej… Odpowiedzią był pierwszy celny, choć w sumie łatwy do obrony, strzał Ramireza. To stało się w… 50 minucie spotkania. Potem były jeszcze dwa celne, choć równie słabe strzały gości. Mógł jednak paść gol dla łodzian, ale w dobrej sytuacji nieznacznie się pomylił Pirulo. Impuls do lepszej gry dał starający się za dwóch wprowadzony na boisku Tejan.

Wszystko zdało się psu na budę. Chodyna grał tak, jakby już był w dobrej szkole, a jego rywale raczkowali w przedszkolu. Przeprowadził akcję, którą trochę szczęśliwie skutecznie wykończył Grzybek. Potem, jak zwykle, wszystko się posypało i Bobek ratował ŁKS przed stratą kolejnych goli.

Łodzianie mogli wrócić do gry, ale Tejan przegrał pojedynek z bramkarzem Zagłębia, a za chwilę Ramirez posłał piłkę obok słupka. W łódzkiej drużynie zadebiutował w ekstraklasie syn znanego dziennikarza Polsatu – 17-letni Iwańczyk.

Od 84 min ŁKS grał z przewagą jednego zawodnika (drugą żółtą kartkę ujrzał Chodyna). Po jednej, drugiej akcji łodzian na listę strzelców wpisał się Iwańczyk (debiut marzenie) po zagraniu Koprowskiego. Rezerwowi wypracowali gola. W ostatnich sekundach szansę miał jeszcze Młynarczyk, ale posłał piłkę nad poprzeczkę. Może warto było wpuścić ich wcześniej na boisko?! Zagłębie kontynuuje znakomitą ligową passę. Wygrało czwarty mecz z rzędu.

Zagłębie Lubin – ŁKS 2:1 (1:0)

1:0 – Kurminowski (7), 2:0 – Grzybek (58), 2:1 – Iwańczyk (90+4)

ŁKS: Bobek – Dankowski, Mammadov, Gulen, Tutyskinas – Louveau (67, Koprowski) – Szeliga, Ramirez (74, Iwańczyk), Pirulo (85, Hoti), Głowacki (67, Młynarczyk) – Janczukowicz (46, Tejan)

Widzew, Pierwszy remis na swoim boisku w tym sezonie!

Widzew grał o honor i przerwanie niechlubnego pasma porażek, rywale o miejsce dające prawo walki o europejskie puchary. Oba kluby były mocno pokaleczone. Widzew trzy ligowe porażki z rzędu, Lech dwie. Skończyło się polubownym remisem. Dla Widzewa to pierwszy taki wynik w tym sezonie na swoim boisku (9 zwycięstw, 7 porażek).

Do składu łodzian wrócił Hanosuek, który pod nieobecność Pawłowskiego był kapitanem zespołu.

Łodzianie rozpoczęli mecz na… żółto. W ciągu trzech minut (7 i 10) kartoniki tego koloru ujrzeli Ciganiks i Rondić. Widzew był agresywniejszy, bardziej mobilny, próbował atakować. Wszystko to zdało się psu na budę. W 21 min po dokładnym podaniu Szymczaka. Velde, który sprytnie wbiegł między dwóch (!) obrońców łodzian, mocnym strzałem głową pokonał Gikiewicza. Goście mogli pójść za ciosem. Velde trafił w spojenie słupka z poprzeczką.

Szansę na wyrównanie miał niepilnowany Rondić, ale główkował wprost w Mrozka. Widzew się nie poddawał. Mrozek, próbując wybić piłkę, trafił w Cybulskiego. Ewidentny faul. Jedenastka, którą pewnie, myląc bramkarza, wykorzystał Rondić.

Na początku drugiej połowy blisko gola był Widzew, ale klasę pokazał Mrozek broniąc piłkę po główce Ibizy i dobitce Żyry. Potem łodzianie zmarnowali szansę dwóch na jednego (zawalił Cybulski). Młodzieżowiec miał szansę rehabilitacji. Jednak po jego dobrym strzale końcówkami palców pikę wybił Mrozek. Potem minimalnie chybił Ciganiks. Widzew był lepszy, miał okazje, ale nic pozytywnego (bramka! bramka!) z nich nie wynikało.

Działo się w doliczonym czasie. Lech czekał na swoją szansę i ją miał w końcówce. Na szczęście dla łodzian Ishak główkował wprost w Gikiewicza. Widzew nie był gorszy. Sanchez z kilku metrów trafił w słupek. Potem jeszcze Ishak i Velde nie popisał się w dobrych sytuacjach posyłając piłkę nad poprzeczkę. I wreszcie Sanchez w sytuacji sam na sam nie wygrał starcia z Mrozkiem.

Widzew – Lech Poznań1:1 (1:1)

0:1 – Velde (21, głową), 1:1 – Rondić (43, karny)

Widzew: Gikiewicz – Milos, Żyro, Ibiza, Ciganiks – Diliberto (82, Sanchez), Hanousek, Alvarez – Nunes (70, Klimek), Cybulski (90+2, Tkacz) – Rondić

Widzew. Bić się w pierś i to mocno powinien cały dział odpowiedzialny za transfery. Ostatnie w większości to po prostu sportowe niewypały!

Była przez parę wiosennych kolejek nadzieja, że już takich futbolowych tąpnięć już nie będzie. Raz, dwa, trzy razy wzlot, a potem raz, dwa, trzy spektakularny upadek. Niestety, historia się powtórzyła. Widzew nadal jest drużyną nieobliczalną. Myślę, że ani zawodnicy, ani trenerzy nie są pewni, co zespół pokaże w kolejnym meczu z Lechem w Łodzi (19 maja o godz. 19.30). Jakie oblicze zaprezentuje – te warte środka czy nawet czołówki ekstraklasy czy też raczej te bliskie beznadziei czyli ligowych dołów?!

Nie po raz pierwszy okazało się, że bez liderów: Pawłowskiego i Hanouska ani rusz. Przychodzą mecze, za które mający widzewski charakter Gikiewicz musi przepraszać kibiców.

Jeszcze raz powiem, że mocno w pierś powinie uderzyć się cały dział sportowo – transferowy klubu, bo ostatnio nie sprowadzał graczy (poza Gikiewiczem!), którzy podnieśliby jakość grania zespołu. Najbardziej jaskrawym i kompromitujący dział, nazwijmy to transferów, Widzewa przykładem jest ściągnięcie gracza, który miał być Bóg wie kim czyli pana Kerka, a okazał się gościem głównie kurującym swoje urazy!Teraz śmieszą mnie opinie, że Widzew mają wzmocnić, tak to nie przejęzyczenie: wzmocnić, piłkarze spadkowicza z ekstraklasy i sąsiada zza miedzy czyli ŁKS.

Zanim panowie Wichniarek i spółka wezmą się za transfery, powinni dokładnie przeanalizować to, co zrobiono w Widzewie nie tak, że bez cienia żalu pożegnano bramkostrzelnego i niezwykle pożytecznego w Arce – Czubaka i mającego wielkie szanse na tytuł mistrza Polski z Jagą – Hansena, a nasprowadzano graczy, no mówiąc łagodnie, drugiego sortu, którzy okazali się strzałami futbolowymi kulami w płot.

« Older posts Newer posts »

© 2024 Ryżową Szczotką

Theme by Anders NorenUp ↑