Rezerwowy Pafka

Tag: ekstraklasa (Page 6 of 32)

W ostatniej kolejce futbolowych emocji nie brakowało, ale głównie w… I lidze. Sytuację w ekstraklasie ratował swoją opinią Bartłomiej Pawłowski!

Wygląda na to, że futbolowy strzał TVP, okazał się strzałem w dziesiątkę. Mecze piłkarskiej I ligi nie są gorsze, mniej emocjonujące, niż te w ekstraklasie. A nawet jest odwrotnie. Dobitnym przykładem jest to, co działo się w ostatniej kolejce.

Top of the top był pojedynek w Krakowie pomiędzy Wisłą i Arką (2:2). Jestem pewien, że najlepszy piłkarz tego meczu Angel Rodado (dwa gole) z Wisły znalazłby natychmiastowe zatrudnienie w każdym klubie ekstraklasy, bo wielu grających tam tzw. napastników bije sportowo i nie tylko na głowę. A ŁKS powinien sobie pluć (po wielokroć!) w brodę, że pozbył się trenera Kazimierza Moskala.

Działo się w Kołobrzegu, gdzie może mecz był średni, ale za to końcówka! Dwóch piłkarzy Polonii Warszawa pokłóciło się o to, który z nich ma wykonywać rzut karny. W końcu postawił na swoim Ilkay Durmus i… trafił w poprzeczkę. W ten sposób pozbawił swoją drużynę cennego ligowego punktu.

Sześć bramek w Niecieczy, cztery gole były dziełem byłych widzewiaków (trzy Kacpra Karaska, jeden Dominika Kuna), moc emocji, trochę kontrowersji i wygrana lidera – Termaliki z Wisłą Płock (4:2).

Sześć bramek, w tym gol godny ligowego wyjadacza, pokazujący moc futbolowych możliwości młodego piłkarza – Antoniego Młynarczyka i przełamanie ŁKS, który w Grodzisku pokonał Wartę 4:2 (25 sierpnia o godz. 14.30 łodzianie podejmują Chrobrego Głogów).

A w ekstraklasie?… Chyba tylko pojedynek w Białymstoku zasługiwał na uwagę, gdzie Jaga przegrała z grającą dobrze i skutecznie Cracovią 2:4.

A jeszcze jedno… Z ekstraklasowych ostatków zainteresowanie i spory rezonans wzbudziła opinia leczącego uraz kapitana Widzewa Bartłomieja Pawłowskiego, który ma po prostu dziennikarski talent – patrzy bystro, krytycznie, a potem umie to oblec w słowa, trafiające do ludzi.

Tym razem mówił o nierównościach w finansowaniu futbolowych klubów w Polsce. O jedne muszą dbać i cały czas martwić się czy starczy, prywatni właściciele. Inne, gdy popadają w finansowe tarapaty, zawsze mogą liczyć na pomoc życzliwych im spółek skarbu państwa lub miejskich spółek, jak to miało ostatnio miejsce w przypadku Śląska i milionowego wsparcia ze strony wrocławskiego… ZOO.

Oby dzisiejszy ekstraklasowy mecz Widzewa z Radomiakiem (godz. 18 na stadionie przy al. Piłsudskiego) dostarczył moc wrażeń i niezapomnianych sportowych emocji!

Widzew. Kolejnego tak nieudanego meczu, jak w Szczecinie, kibice przy al. Piłsudskiego nie wybaczą!

Fot. Marek Młynarczyk, autor bloga www.obiektywnasport.pl

Kryzysik? Kryzys? A może bolesne pokazanie miejsca w szyku, że do TOP 5 nie podskoczysz i nie wskoczysz. Widzew przegrał pierwszy mecz w tym sezonie, nie mając nic, dosłownie nic, do powiedzenia w starciu z Pogonią. Cały czas się bronił, powiedzmy oględnie, mało udolnie, szczęście, że skończyło się na stracie tylko dwóch bramek. W ofensywie pokazał wartości bliskie zeru.

Niestety, na ligowym poziomie zagrali bramkarz i dwaj środkowi obrońcy. Pozostali? Powinni się wstydzić. Taka gra nie przystoi nawet polskim ligowcom. Trener Myśliwiec mówi, że zabrakło konsekwencji w pressingu, który ma być ligowym atutem Widzewa.

Ja przyczyn widzę więcej. Zawiedli ofensywni liderzy, którzy na dodatek, jak Hanousek, popełniali juniorskie błędy w defensywie. Nowi piłkarze? Po to ich chyba zatrudniono, żeby byli wartością dodaną, w trudnych momentach ciągnęli drużynę w górę. A tymczasem oni? Ech, szkoda gadać. Pchali skutecznie drużynę w dół. Nie po raz pierwszy przy transferach Widzewa rodzi się pytanie – kto i po co ich sprowadzał?

Teraz przed trenerem potężne wyzwanie. Czasu mało, a tu trzeba zespół podnieść z kolan i dać wiarę, że stać go na dobrą, skuteczną grę. Oby się to udało, bo kilkanaście tysięcy wiernych fanów na trybunach nie wybaczy powtórki ze szczecińskiej wpadki!

23 sierpnia o godz. 18 Widzew podejmie Radomiaka, który próbował podjąć rękawicę w Warszawie. Długi czas walczył, stwarzał sytuacje. Widzewa też się nie przestraszy. Na dodatek ma groźnego, bramkostrzelnego i bardzo sprawnego, mimo dwóch metrów wzrostu, napastnika Rochę. Trzeba uważać!

Widzew. Mieli skutecznie walczyć o fotel lidera, a tymczasem wyszedł najsłabszy mecz w sezonie zakończony pierwszą porażką

Co by było gdyby… Gdyby Widzew wygrał w Szczecinie zostałby liderem ekstraklasy pierwszy raz od ponad 12 lat. Nic takiego się nie stało, bo łodzianie po słabym meczu przegrali z Pogonią. T ich pierwsza porażka w sezonie (mają też na koncie dwa zwycięstwa i dwa remisy).

Statystyki zapowiadały ciężki mecz. Widzew w Szczecinie triumfował piętnaście lat temu, a w ostatnich czterech meczach (od 2023 roku) zdobył tylko punkt. I dorobku nie poprawił.

Z wysokiego C mogli zacząć mecz gospodarze. Po za krótkim wybiciu do bezpańskiej piłki na trzynastym metrze od bramki łodzian dopadł Łukasik, ale na szczęście spudłował. To tylko zdopingowało gospodarzy, którzy dominowali na boisku. Widzewiakom było trudno poradzić sobie z pressingiem rywali i przeprowadzić sensowną akcję. Skupili się na rozbijaniu akcji rywali i wybijaniu piłki.

Logika boiskowych faktów była nieubłagana. Stało się to, co musiało się stać. Bezbarwny i bezzębny Widzew stracił gola. Po centrze Koulourisa niepilnowany (jak to możliwe?!) Biczachczjan posłał piłkę głową do bramki.

Odpowiedzią Widzewa był niestety brak odpowiedzi. Łodzianie przez całą pierwszą połowę byli w stanie przeprowadzić jedną (tak! tak!) groźniejszą akcję w doliczonym czasie gry- Po centrze Cybulskiego słabo główkował Rondić. I to by było na tyle. A nie. Łodzianie wyróżniali się też kompletnym chaosem w grze defensywnej. To 45 minut do jak najszybszego zapomnienia! Widzewiacy to jednak szczęściarze, bowiem 0:1 to najniższy wymiar kary.

Szczęście sprzyjało gościom na początku drugiej połowy. Po centrze Grosickiego Biczachczjan trafił w słupek! To nie zraziło gospodarzy, którzy atakowali dalej.

Trener Myśliwiec szukał zmiany obrazu gry w zmianach. Na początek tylko w dwóch. Tymczasem większość jego graczy nadawała się do wymiany.

Skoro gra się słabo, to ponosi się konsekwencje. Widzew został ugodzony drugim golem. Po centrze Grosickiego Łukasiak wbiegł w pole karne i niepilnowany, uderzeniem bez przyjęcia, wpisał się na listę strzelców. To była kolejna dobra akcja Pogoni lewą stroną boiska. Co wyprawiali Hanousek, Żyro i Ibiza?! No, to trzeba by było ich o to zapytać.

Ta akcja przesądziła ostatecznie o wyniku meczu – wyjątkowo nieudanym dla Widzewa (dwie składne akcje w całym meczu – w doliczonym czasie pierwszej i drugiej połowy). To pierwszy ligowy kryzys łodzian!

Mecz oglądało 19846 widzów. 23 sierpnia o godz. 18 Widzew podejmie Radomiaka.

Pogoń Szczecin – Widzew2:0 (1:0)

1:0 – Biczachczjan (21, głową), 2:0 – Łukasiak (72)

Widzew: Gikiewicz – Kastrati (57, Krajewski), Żyro, Ibiza, Silva – Hanousek (78, Shehu), Alvarez – Sypek (57, Gong), Łukowski (65, Kerk), Cybulski – Rondić (65, Sobol)

Widzew. Bezbramkowy remis jest sukcesem, gdy przez pół godziny gra się w dziesiątkę!

Jedno nieodpowiedzialne, brutalne zagranie zaważyło na tym, co działo się na stadionie przy al. Piłsudskiego. Czerwona kartka dla Kozlovskiego sprawiła, że przez ponad pół godziny musiał bronić bezbramkowego wyniku. Z dobrym skutkiem. Łodzianie zdobyli ligowy punkt.

Już przed meczem było wiadomo, że nie dojdzie do debiutu Hamulicia, który jest kontuzjowany. W wyjściowej jedenastce znalazło się miejsce dla Klimka. Łodzianie zaczęli mecz bez młodzieżowca.

Inicjatywa od początku należała do gospodarzy, którzy robili wszystko, żeby rywal nie nabrał boiskowego oddechu. W akcjach łodzian brakowało jednak dokładności albo… cierpliwości.

Wrocławianie nie mieli zamiaru oddawać pola łodzianom, ba grając odważniej odsunęli futbolowe wydarzenia jak najdalej od własnej bramki. I to oni w 23 min byli najbliżsi zdobycia gola. Po błędzie Kastratiego (zagrywał piłkę głową do bramkarza, nie widząc, że na piłkę czatuje napastnik gości), sytuację uratował Gikiewicz, broniąc nogą strzał Musiolika. Do przerwy było ligowe granie bez wielkich futbolowych ekscytacji.

W drugiej połowie Widzew próbował atakować, ale robił to w sposób łatwy do odczytania i zatrzymania, Rywale cierpliwie czekali na możliwość przeprowadzenia groźnej kontry. I się doczekali. Na szczęście na posterunku był Gikiewicz, który obronił strzał Cebuli.

A potem zaczął się dramat. gospodarzy. W 64 min czerwoną kartkę ujrzał Kozlovsky za brutalny atak nakładką na nogę rywala (Ince). Przez pół godziny z hakiem łodzianie musieli się skupić na bronieniu wyniku i nadziei, że może jednak kontra… I gospodarze atakowali, lepiej organizując akcje, niż gdy walczyli w.. jedenastu. Zaskoczeni rywale nie byli w stanie nic sensownego skonstruować, a bramkowe aktywa próbowali sobie wypracować w nieuczciwy sposób, symulując faul w polu karnym. Na szczęście sędzia nie dał się nabrać.

Mecz oglądało 17 tysięcy 667 kibiców. 17 sierpnia o godz. 20.15 Widzew zagra z Pogonią w Szczecinie.

Widzew – Śląsk 0:0

Widzew: Gikiewicz – Kastrati, Żyro, Ibiza, Kozlovsky – Hanousek, Alvarez (89, Shehu)- Sypek (63, Gong), Łukowski (63, Kerk), Klimek (63, Klimek)- Rondić (67, da Silva)

Widzew pokazał moc w Krakowie. Strzelił trzy bramki i wygrał!

Fran Alvarez Fot. widzew.com

Widzew odniósł pierwsze jakże cenne wyjazdowe zwycięstwo, pokonując Cracovię.Czwarta minuta okazała się bardzo ważna dla przebiegu meczu w Krakowie. Najpierw po szybkiej kontrze minimalnie pomylił się Kozlovsky. W odpowiedzi łodzianie zaspali przy wrzucie z autu rywali. Wykorzystał to Kallman, ograł Ibizę i pewnym strzałem otworzył wynik spotkania.

Wydawało się, że łodzianie zanim otrząsną się z tej gafy, miną długie minuty. Tymczasem po kilkunastu minutach gola dla łodzian zdobył Łukowski, który po główce Hanouska, wycofaniu piłki na szesnastkę przez Rondicia, płaskim strzałem pokonał Ravasa! To drugie trafienie nowego piłkarza łodzian (dające wyrównanie wyniku!), który ma też na koncie jedną asystę. Czy można lepiej wprowadzić się do nowego zespołu.

Widzew próbował konstruować akcje, także te z kontry, ale brakowało dokładności. W sumie w pierwszej połowie były emocje, były bramki, a w drugiej?

Gospodarze mogli prowadzić po sześciu minutach gry. Na szczęście dla Widzewa, piłka po bardzo mocnym strzale napastnika Maigaarda z 20 metrów wylądowała na poprzeczce! Goście starali się odpowiedzieć, ale piłka po ich uderzeniach lądowała daleko od słupka czy poprzeczki, albo decydujące podanie nie trafiało do adresata.

Gospodarze byli konkretniejsi. Gikiewicz ratował skórę łodzianom po strzale Kallmana, zatrzymując piłkę na linii bramkowej! Potem przez dziewięć minut rządzili kibice i gra została przerwana. Po wznowieniu na nazwijmy to tak: słowne fajerwerki zdobył się trener bramkarzy Cracovii – Cabaj za co ujrzał czerwoną kartkę.

Widzew miał szansę rozstrzygnąć mecz na swoją korzyść. Piłkę w prezencie dostał Rondić, ale czuł respekt, mając na uwadze to, co Ravas wyczyniał w Widzewie i trafił w bramkarza.

Co się odwlecze, to nie uciecze. Widzew przejął piłkę. Klimek minął rywala i dokładnie dograł ją do Alvareza, a ten uderzeniem sprzed pola karnego posłał ją w lewy górny róg, Nie do obrony! To jego drugi gol w tym sezonie.

Sędzia doliczył aż 13 minut, ale Widzew kontrolował sytuację i wykorzystał to, że rywale angażowali gros sił w atakowanie. W 13 doliczonej minucie gry punkty. Znów w roli superrezerwowego błysnął Klimek. Po jego podaniu Rondić posłał piłkę nad Ravasem i ustalił wynik spotkania!

Cracovia – Widzew 1:3 (1:1)

1:0 – Kallman (4), 1:1 – Łukowski (21), 1:2 – Alvarez (84). 1:3 – (90+12 , Rondić)

Widzew Łódź: Gikiewicz – Krajewski, Żyro, Ibiza, Kozlovsky-Alvarez (90+1, Shehu), Hanousek, Łukowski (80, Klimek)- Sypek (90+1, Sobol), Rondić, Cybulski (62, Gong)

Widzew. Trzeba mieć umiejętności, żeby strzelić taką, na dodatek niezwykle ważną, bramkę, jaką zdobył Jakub Sypek

Fot. marcin bryja/widzew.com

Widzew pokonał Lecha 2:1, a widzewiak nad widzewiakami Zbigniew Boniek napisał po meczu: Charakter, serce i jakość. Na takie słowa zasługuje cały zespół, w tym autor premierowego gola 23-letni Jakub Sypek. Miał nosa trener Daniel Myśliwiec, że postawił na pomocnika, mimo nie najlepszego występowi przeciwko Stali w Mielcu (1:1).

Sypek znalazł się w jedenastce drugiej kolejki ekstraklasy i moim zdaniem nie ma w tym przypadku. Zdobył kluczowego, bo otwierającego wynik spotkania, gola. A nie było o to łatwo. Trzeba było w sekundę, góra dwie, to wszystko sobie dokładnie obmyśleć, a potem strzelić w bardzo dobrym stylu, z ostrego kąta, precyzyjnie, po długim rogu, nie do obrony.

Jasne, Kuba miał potem różne momenty, lepsze i gorsze, okazje do zdobycia kolejnych bramek, najważniejsze że okazał się potrzebny drużynie i miał swój spory udział w cennym zwycięstwie.

– Trudno opisać emocje związane ze strzeleniem gola. Bramka zdobyta w Sercu Łodzi nie może równać się trafieniu gdziekolwiek indziej – mówił po meczu piłkarz. I miał 200 procent racji. Takie trafienie może być niezwykle pozytywnym impulsem dla piłkarza. Oby tak się stało. I już w kolejnym spotkaniu okazał się graczem, na którym można polegać, jak choćby na kapitanie Marku Hanousku czy bramkarzu Rafale Gikiewiczu.

5 sierpnia o godz. 19 łodzianie zagrają w Krakowie z klubem byłego swojego prezesa Mateusza Dróżdża – Cracovią. Zespół rywali sprawił największą sensację drugiej kolejki, pokonując w Częstochowie Raków 1:0, a wielki udział w sukcesie miał doskonale znany na Widzewie bramkarz Henrich Ravas (zasłużone miejsce w jedenastce kolejki). To będzie bardzo ciekawa konfrontacja z… podtekstami.

Wejście smoka Widzewa, a potem VAR ratował łodzianom skórę. Ważne jest premierowe zwycięstwo!

Jakub Sypek Fot. marcin bryja/widzew.com

Widzew zaczął mecz w stylu godnym walki o czołowe miejsca w ekstraklasie. Impetu starczyło na 40 minut. Potem była strata gola i bronienie wyniku. Wydawało się, że sprawdziła się stara futbolowa prawda, że gdy prowadzi się 2:0 łatwo stracić wszystkie aktywa. Tak się nie stało, bo po analizie VAR drugi gol dla gości nie został uznany i łodzianie mogli się cieszyć z pierwszego w tym sezonie zwycięstwa. W kolejnym meczu może się jednak nie udać, gdy będzie się w jednym meczu pokazywać dwa jakże różne oblicza.

Z trzech rezerwowych, którzy uratowali remis w meczu ze Stalą, do podstawowej jedenastki awansował strzelec gola Łukowski, który zajął miejsce Klimka, którego Widzew podobno chce sprzedać. Lech bez swoich wartych miliony asów – Marchwińskiego i Velde.

Spotkanie rozpoczęło się od widzewskiego wejścia smoka. Już w 3 minucie łodzianie zdobyli gola, w czym wielka zasługa piłkarzy, którzy mądrze rozegrali piłkę Hanouska, Rondicia i Łukowskiego, a przede wszystkim uderzającego po dalszym słupku Sypka. Trener Widzewa – Myśliwiec wiedział co robi, gdy mimo krytyki po raz drugi postawił w wyjściowej jedenastce na Sypka. Ten pięknie odpłacił mu się za zaufanie.

Widzew poszedł za ciosem i miał sporo szczęścia. Alvarez strzelał z rzutu wolnego w lewy róg, piłka odbiła się o rywala i wpadła w prawy.

Lech próbował się odgryź. Pereira strzelił gola, ale sędzia Marciniak uznał, że wcześniej faulowany przez Ishaka był Gikiewicz. W następnej akcji arbiter musiał wskazać na środek boiska, gdy po złym wyprowadzeniu piłki przez łodzian, ostatecznie przejął ją Ishak i pewnym strzałem w długi róg nie dał szans Gikiewiczowi.

Lech zwietrzył swoją szansę. W drugiej połowie miał inicjatywę. Dobrze, że na posterunku był Gikiewicz.Gdy wydawało się, że sytuacja jest opanowana, goście wyrównali po strzale z 11 metrów Hoticia. Łodzianie znów mieli szczęście. Po analizie VAR (Sędziowie VAR:Stefański, Obukowicz) gol został anulowany. Jak powszechnie wiadomo… szczęście sprzyja lepszym!

Widzew – Lech 2:1 (2:1)

1:0 – Sypek (3), 2:0 – Alvarez (11), 2:1 – Ishak (42)

Widzew: Gikiewicz – Kastrati, Żyro, Ibiza, Kozlovsky – Alvarez (62, Shehu), Hanousek, Łukowski (62, Kerk)- Sypek (70, Klimek), Rondić (80. Sobol), Cybulski (80, Gong)

Przed Widzewem mecz z Lechem, a… nowy napastnik pokaże możliwości, gdy na boisku wróci Bartłomiej Pawłowski?!

Fot. Martyna Kowalska widzew.com

Hit czy kit – przekonamy się za… pół roku? Nowy napastnik Widzewa – Said Hamulić pobyt we Francji i na wypożyczeniach może uznać za czas stracony. Mówi, że czuje się świetnie, choć dawno nie.. trenował, czasami kiedy chciał i jak chciał. Czy zatem formę na miarę tej, gdy grał w Stali – strzelał gole i asystował – uzyska w rundzie rewanżowej, kiedy wróci na boisko lider łodzian, przechodzący rehabilitację – Bartłomiej Pawłowski?

Trochę zaskakuje głos dyrektora sportowego Tomasza Wichniarka, że w transferowej walce o Hamulicia łodzianie pokonali kilka zachodnich europejskich klubów.

Na razie w przodzie jest, jak mówi trener Daniel Myśliwiec po starciu w Mielcu: – Imad „Tyrać” Rondić. Tak bym podsumował. Jego kapitalna praca w pressingu jest nie do przecenienia. I tu trzeba temu chłopakowi oddać, że pod tym kątem daje nam ogromną intensywność. Moim zdaniem mógłby bardziej być samolubny w niektórych momentach w naszej fazie budowy, bo kilkukrotnie zbyt wolno uzupełniał pole karne. Ale występ na pewno na duży plus pod kątem defensywnym, a w ofensywie myślę, że sam ma poczucie, że powinien zdobyć bramkę i na pewno naprawi te wszystkie detale do kolejnego meczu

Tymczasem najbardziej zaskakujące w premierze ze Stalą (1:1) było to, co zrobili łódzcy rezerwowi, w kolejności alfabetycznej: Hilary Gong, Sebastian Kerk, Jakub Łukowski (gol w debiucie!), którzy podnieśli jakość gry Widzewa, mieli wielki udział w wywalczeniu ligowego punktu, a być może zapewnili sobie miejsce w podstawowym składzie w kolejnym ligowym starciu.

Tym razem Widzew w Łodzi zagra z Lechem Poznań (27 lipca, godz, 20.15). Rywal, który wcześniej zaliczał sportową wpadkę za wpadką, w premierze pokazał, że jest zwarty i gotowy do ekstraklasowej walki, pokonując Górnika 2:0. To nie będą zatem futbolowe przelewki tylko twardy ligowy bój.

Widzew. Ciężko wywalczony jeden punkt. I to dzięki komu? Dzięki debiutantowi!

Jakub Łukowski Fot. widzew.com

Remis Widzewa ze Stalą. Oj, było ciężko. Punkt łodzianom zapewnił debiutant – Łukowski, który pojawił się na boisku w drugiej połowie.

Początek meczu należał do gospodarzy, którzy wypracowali dwie dobre okazje, a po stracie Hanouska, dograniu Getingera, Gerbowski trafił w słupek. Potem próbowali łodzianie, ale gdy któryś zapędził się pod poler karne (z reguły Kozlovsky), to partnerzy nie nadążali i nie było do kogo dograć piłki. Wreszcie po blisko pół godzinie gry – podaniu Sypka i strzale Alvareza, musiał umiejętnościami wykazać się bramkarz Kochalski.

W końcówce pierwszej połowy znów inicjatywę przejęli gospodarze, ale na szczęście Gikiewicz obronił chytry strzał Domańskiego (po stracie Alvareza). Odpowiedzi łodzian były niemrawe i w sumie niegroźne, choć starai się stosować pressing. W efekcie Kochalski musiał interweniować po główce Klimka.

W ostatniej minucie pierwszej połowy łodzianie nie upilnowali tego, którego powinni pilnować najbardziej czyli Szkurina. Pozwolili mu dojść do główki(był pomiędzy Żyrą i Ibizą) po centrze z lewej strony Domańskiego, a napastnik gospodarzy pewnie wykorzystał tę sytuację.

Drugą połowę Widzew zaczął agresywnie, miał przewagę, z której jednak nic konkretnego nie wynikało. Jak były strzały to panu Bogu w okno. Łukowski mógł mieć wejście smoka. Po zagraniu Kerka i jego podaniu wreszcie pokazał się Rondić. Strzelił bramkę, ale co z tego skoro był na minimalnym spalonym.

W przypadku Łukowskiego, co się odwlecze, to nie uciecze. Odważne wejście pomocnika z lewego skrzydła i strzał nie do obrony z 18 metrów po długi rogu. Tak nowy pokazał się kibicom Widzewa, na dodatek strzelił jubileuszowego 50. gola w starciu łodzian z mielczanami. Łodzianie mieli trochę szczęścia, bo w sytuacji sam na sam Szkurin nie trafił w bramkę.

Potem się pokomplikowało. Drugą żółtą kartę ujrzał w 80 min. Ibiza i w ostatniej fazie meczu Widzew grał w dziesiątkę. Na trzy minuty przed końcem udaną interwencją popisał się z kolei Gikiewicz. W doliczonym czasie (aż sześć minut) Widzew pilnował wyniku i to mu się udało.

Stal Mielec – Widzew1:1 (1:0)

1:0 – Szkurin (45+3, głową), 1:1 – Łukowski (73)

Widzew: Gikiewicz – Kastrati, Żyro, Ibiza, Kozlovsky – Hanousek, Alvarez (82, da Silva)- Sypek (62, Gong), Klimek (62, Kerk), Cybulski (62, Łukowski)- Rondić (89, Sobol)

Ligowy początek Widzewa. Wściekły pressing łodzian dla pierwszych rywali może być zaskoczeniem i dać sukces

Trener Daniel Myśliwiec Fot. Marek Młynarczyk, blog obiektywnasport.pl

Widzew w nowym sezonie ma grać o coś więcej niż przetrwanie. W pierwszej kolejce w poniedziałek o godz. 19 zagra z mającą wielkie kłopoty finansowe (wycofał się państwowy koncern!) Stalą w Mielcu. Celem łodzian ma być TOP5, ale… z liderów zespołu ostał się tylko Rafał Gikiewicz. Inni są kontuzjowani, albo dobrze(?)… sprzedani. Tak buduje się finansowy spokój klubu (na jak długo?!), a nie drużynę mającą ligowe góry przenosić. Cóż, pożyjemy zobaczymy, co przyniesie ligowe życie.

Jest sześciu nowych piłkarzy, na dziś z CV wygląda na to, że różnicę w grze na korzyść łodzian może robię skrzydłowy Hilary Gong. Bez kreatora gry i piłkarza strzelającego gole trudno będzie spełniać marzenia.

Hasłem łodzian było: mniej transferów, więcej jakości. Szybko się przekonamy, czy tak jest w rzeczywistości i tak entuzjastycznie przyjęte przez klub przedłużenie umowy z dyrektorem sportowym – Tomaszem Wichniarkiem było dobrym pomysłem.

Wygląda na to, że trener Daniel Myśliwiec stara się robić, co tylko się da, żeby ewentualnych dziur i mankamentów w grze nie było tak widać. Dlatego, co podkreśla, stawia na pressing na całym boisku. Widzewiacy mają mieć żelazne zdrowie. Nawet na moment nie dawać rywalom dojść do głosu i pozwolić na to, żeby prowadzili grę na swoich warunkach. To jest oczywiście… utopia, bo tak grać przez 90 minut się nie da, ale ten wściekły pressing dla pierwszych rywali może być zaskoczeniem.

Oby przyniósł punktowe rezultaty, bo w drugiej kolejce łodzianie grają z Lechem, w trzeciej ze zbrojącą się mocno Cracovią (Henrich Ravas!), a w czwartej ze Śląskiem Wrocław. Trudny kalendarz, oby te spotkania zakończyły się punktową zdobyczą łodzian. Na razie wielkim sukcesem Widzewa jest to, że sprzedał 15 617 karnetów na nowy sezon. Pojemność stadionu wynosi około 18 tys. miejsc.

« Older posts Newer posts »

© 2025 Ryżową Szczotką

Theme by Anders NorenUp ↑