Fot. Marek Młynarczyk, autor bloga www.obiektywnasport.pl
Trener Widzewa – Daniel Myśliwiec – mówi o dobrym meczu rozegranym w Białymstoku. Nawet jeśli ma rację, z czym ja się nie zgadzam, to i tak zdaje się to psu na budę, skoro łodzianie doznali drugiej wyjazdowej porażki z rzędu – najpierw z Pogonią w Szczecinie 0:2, a teraz Jagą 0:1. Nawet najpiękniejsze opinie tego faktu nie zmienią.
Fakty są bolesne: to kolejne porażki na obcych boiskach, fatalny bilans kartkowy: trzy czerwone kartki i dwanaście żółtych to bilans Widzewa po siedmiu spotkaniach. Ograniczone zaufanie do ludzi, na których można polegać, jak na Zawiszy. Frana Alvareza zdołano już kreować na nowego lidera drużyny, tymczasem on zachowuje się, jak junior i w kluczowym momencie ogląda drugą żółtą czyli czerwoną kartkę. I sprawa najważniejsza – transfery. Co pozytywnego wnoszą do gry zespołu zagraniczni piłkarze sprowadzeni w ostatnim czasie do Widzewa?
Moim zdaniem nic lub prawie nic. Kto ich wynalazł, po co, jakimi kryteriami się kierował – to jest nadal niewyjaśniona przez klub zagadka. Grzmię i będę grzmiał – po kie licho wydawać kasę na zagraniczny szrot, skoro nie gorszych piłkarzy można wyszkolić w klubie za mniejsze pieniądze i poszukać ich też za mniejszą kasę (chyba) w niższych ligach. Pokazywanie za wszelką cenę, że w trakcie przerwy zimowej czy letniej, gdy trwa transferowy zawrót głowy, widzewski interes się kręci, to tylko mamienie kibiców i potem w sezonie granie na ich nerwach.
Jestem zdania, że polityka transferowa Widzewa wymaga jeśli nie rewolucyjnych zmian, to natychmiastowej… rekonstrukcji.
Po reprezentacyjnej przerwie 13 września Widzew zagra ligowy mecz w Katowicach z GKS (godz. 20.30). Oby sprawdziło się przysłowie: do trzech razy sztuka i tym razem, po dwóch wyjazdowych porażkach, Widzew wyjdzie wreszcie na swoje. Dobrą atmosferę może budować sparingowe zwycięstwo z Wisłą Płock 3:0 i pojawienie się na boisku na pół godziny nowego napastnika Saida Hamulicia.
Dodaj komentarz