Rezerwowy Pafka

Tag: ekstraklasa (Page 9 of 32)

ŁKS grał przyzwoicie, walczył ambitnie, ba był długimi momentami lepszy, ale niestety przegrał i widmo degradacji bardzo mocno zagląda łodzianom w oczy

ŁKS nie przestraszył się Lecha. Walczył, miał więcej z gry, ale niestety, grając w dziesiątkę, po dramatycznej końcówce, uległ Lechowi. Do bezpiecznej strefy łodzianie mają 10 punktów. Uratowanie się przed degradacją graniczyłoby ze sportowym cudem. Do zakończenia zmagań tylko pięć kolejek! 27 kwietnia o godz. 15 łodzianie zagrają w Zabrzu z rewelacyjnym Górnikiem.

ŁKS przystąpił do meczu bez swojego pierwszego bramkarza Bobka, którego nie było nawet na ławce rezerwowych Zabrakło też innego młodzieżowca w wyjściowym składzie łodzian.

Szybko powinno być 1:0. Po strzale Hotiego, Mrozek wypuścił piłkę przed siebie, a dobijający ją Tejan z metra trafił w słupek. Coś nieprawdopodobnego i wyjątkowo pechowego. ŁKS walczył bez kompleksów, atakował, a Mammadov przy strzale pokazał dobre przygotowanie fizyczne i techniczne. Szkoda, że strzał był niecelny.

Psu na budę zdało się to, że ŁKS był lepszy, skoro gola strzelili rywale. Miał morze czasu Andersson na dokładne dośrodkowanie, niepilnowany Ishak z trzech metrów trafił głową do siatki. Klasyczne, dziecinna sekwencja prostych błędów łodzian prowadzi do straty gola. Tak, po prostu nie można!

Na dodatek groźnie wyglądającego urazu doznał zwieziony z boiska z głową w specjalnym ochronnym opatrunku lider drużyny – Ramirez. On sam pokazywał z noszy, że nie nie jest tak źle, jak początkowo wyglądało, ale zmiana była niestety konieczna. A kapitan został odwieziony do szpitala.

ŁKS grał w drugiej połowie, grał i… czarna rozpacz stracił gola. Po prostopadłym podaniu Anderssona (nie do upilnowania dla łodzian), Marchwiński w sytuacji sam na sam posłał piłkę między nogami Arndta.

Jeszcze pojawiła się nadzieja. W odpowiedzi szarżujący w polu karnym Balić został sfaulowany przez Kalstroma, a jedenastkę wykorzystał Tejan.

ŁKS złapał kontakt. I co z tego, skoro dwie fatalne interwencje sprawiły, że Ceijas w 68 min ujrzał najpierw jedną, za chwilę drugą żółtą kartkę i ŁKS grał w osłabieniu. Tak beznadziejnego występu dawno w Łodzi nie było.

ŁKS walczył. I w osłabieniu doprowadził do wyrównania. Po bardzo dobrym dośrodkowaniu Tejana piłkę do siatki posłał joker Jurić. Za chwilę po kolejnym rzucie rożnym Marchwiński strzelał,a po nodze Mammadova piłka wpadła do siatki.

Mecz przyjaźni oglądało 15 132 widzów.

ŁKS – Lech Poznań 2:3 (0:1)

0:1 – Ishak (36, głową), 0:2 – Marchwiński (56), 1:2 . Tejan (60), 2:2 – Jurić (86), 2:3 – Marchwiński (90)

ŁKS: Arndt – Dankowski, Mammadov, Gulen, Durmisi, Tejan, Ramirez (45+2, Ceijas), Mokrzycki, Hoti (83, Jurić), Balić (83, Młynarczyk), Janczukowicz (73, Pirulo)

Oj, działo się, działo! W historycznym meczu, który obserwowało ponad 50 tysięcy widzów, Widzew odniósł 12 ligowe zwycięstwo

Piłkarze obu zespołów wzięli udział w historycznym meczu. Padł rekord frekwencji ekstraklasy w XXI wieku. Spotkanie oglądało 50 tysięcy 87 widzów, w tym 18 tysięcy fanów łodzian. Fenomenalne! W spotkaniu nie było nudy. Przeciwnie, sporo się działo, padło pięć bramek. 12 zwycięstwo, 3 na wyjeździe odnieśli łodzianie.

Do tej pory w 2016 roku na meczu Lecha z Legią przy ul. Bułgarskiej było 41567 kibiców. W 2015 roku na spotkaniach Lecha z Wisłą Kraków i Legią też ponad 41000 widzów (41556 i 41545), a Wielkie Derby Śląska na Stadionie Śląskim Ruch – Górnik w w 2008 roku obserwowało 41tys. fanów.

Widzew zaczął mecz z wysokiego C. Pawłowski (wystąpi jako ekspert Canal Plus przy El Ciasico) wytrzymał presję w polu karnym, idealnie obsłużył Silvę, podając sprytnie futbolówkę (a może piłka odbiła mu się od… pięty?), przy okazji zmylił z pięciu rywali, a obrońca z 10 metrów posłał płaskim uderzeniem piłkę do siatki. Ruch starał się przejąć inicjatywę, okazję miał Moneta, ale Widzew potrafił w odpowiedzi skonstruować też dobre, groźne sytuacje.

Druga połowa rozpoczęła się od fatalnego wybicia bramkarza Stipicy, po niefortunnym podaniu… Stępińskiego, wprost pod nogi szarżującego i nie dającego za wygraną Sancheza. To się opłaciło stukrotnie, Hiszpan dostał prezent i posłał piłkę do siatki.

Niby Widzew, wyraźnie lepszy, kontrolował sytuacje, ale po przerwie spowodowanej dymem po odpalonych racach, zaczął grę słabo skoncentrowany. Nadział się na kontrę chorzowskich rezerwowych. Akcję mądrze rozegrał Starzyński, a skończył ją Kozak.

Sędzia trzy razy przerywał mecz, bo po kolejnych odpaleniach rac, niewiele było widać na boisku. Kibice się bawili (?!), a arbiter doliczył do regulaminowego czasu 15 minut.

Oj, działo się w doliczonym czasie. Widzew miał szczęście. Po zagraniu ręką Potemy w polu karnym, najlepszy na boisku, lider łodzian – Pawłowski pewnie wykorzystał jedenastkę. Szybko nastąpiła odpowiedź. Po rykoszecie Kozak zdobył drugiego gola. Mogło być 3:3, ale Feliks główkował obok słupka. W sumie jednak zasłużenie wygrali łodzianie, którzy prezentowali dojrzalszy futbol.

Ruch – Widzew2:3 (0:1)

0:1 – Silva (2), 0:2 – Sanchez (49), 1:2 – Kozak (76), 1:3 – Pawłowski (90+14, karny), 2:3 – Kozak (90+16 )

Widzew: Gikiewicz – Szota, Żyro, Ibiza, Silva, Nunes (75, Cybulski), Hanousek, Alvarez (90+16, Diliberto), Klimek (81, Ciganiks), Pawłowski (90+16 , Kun), Sanchez (75, Rondić)

Ofensywna, odważna gra pozwoliła na sportowy wzlot ŁKS. Co on przyniesie i jak długo będzie trwał?!

Fot. Radosław Jóźwiak/Cyfrasport

Dziwnie się plecie w tym ekstraklasowym świecie. Faworyci po przeciętnych meczach przegrywają i jak twierdzi sport.tvp.pl na sześć kolejek przed końcem sezonu  pierwsza  Jaga ma przewagę zaledwie siedmiu punktów nad siódmym Górnikiem. Mniejszej różnicy jeszcze nie było w XXI wieku!

Wzlot, oby jak najdłuższy, notuje niedawny outsider – ŁKS. Chciałoby się odzyskać zaufanie do łodzian po ostatnim zasłużonym zwycięstwie z Radomiakiem 3:2, ale ostatnie fatalne minuty przy graniu w przewadze, każą być bardzo ostrożnym.

Trudno się jednak nie cieszyć ze zwycięstwa, a zwłaszcza z postawy kilku piłkarzy. Trener Marcin Matysiak potrafi zaskakiwać i pokazuje, że na treningach nie marnuje czasu. ŁKS coraz pomysłowej rozgrywa stałe fragmenty gry, ale najważniejsza jest to, że zdecydowanie więcej pożytku jest z ważnych zawodników. Przesunięcie Keya Tejana na skrzydło okazuje się na razie strzałem w dziesiątkę. Holender ma wielki udział w kreacji ofensywnej gry, a co najważniejsze strzela ważne bramki. Efekt – dwa mecze, dwa gole, asysta, udział przy rzucie karnym.

Fot. Radosław Jóźwiak/Cyfrasport

Engjell Hoti potrafił rozgrywać akcje… beznadziejnie, ale wygląda na to, że to już przeszłość. Szkoleniowiec mu ufa, a Niemiec odpłaca tym, że coraz pewniej czuje się na boisku, a na dodatek potrafi nie po raz pierwszy i oby nie ostatni, strzelać piękne, techniczne bramki. Gol zdobyty precyzyjnym, co do milimetra, uderzeniem w okienko, zasługuje na miano bramki kolejki!

Dani Ramirez wreszcie, po miesiącach zapaści, sportowo odżył. Jest reżyserem, autorem ważnych podań i doskonale zaczyna zdawać sobie sprawę z tego, co znaczy noszenie opaski kapitana.

Tyle o pozytywach, o błędach będzie mniej. Pudło w 200 procentowej sytuacji (mniejsza czy był spalony czy nie) nie powinno się zdarzyć Antoniemu Młynarczykowi (zrehabilitował się pięknym golem w rezerwach), defensywa musi popełniać mniej prostych błędów w kryciu, przy ofensywnym ustawieniu drużyny.

Teraz przed ŁKS kolejny ligowy mecz jak finał Ligi Mistrzów. W niedzielę o godz. 15 łodzianie podejmą mającego ostatnio moc różnych problemów Lecha Poznań.

Statystyki łodzian za kkslech.com:

Najwięcej goli: 7 – Ramirez
Najwięcej asyst: 3 – Janczukowicz
Najwięcej meczów: 27 – Ramirez
Najwięcej minut: 2287 – Mokrzycki
Gole do przerwy: 8
Gole po przerwie: 8
Żółte kartki: 66
Czerwone kartki: 7
Najwyższe zwycięstwo: 3:2 z Puszczą i Radomiakiem
Najwyższa porażka: Jagiellonia – ŁKS 6:0 (30.03.2024)
Ciekawostki: Tylko 1 porażka w ostatnich 6 meczach, ŁKS strzelił najmniej goli w pierwszych połowach w całej lidze (6 bramek), 17 porażek oraz 58 straconych goli (najwięcej w lidze)

VAR miał być futbolowym zbawieniem, a stał się przekleństwem

Tzw. siedzenie futbolowego arbitra na VAR-ze wydawało się prostą i łatwą robotą za dobre pieniądze. Trochę człowiek wyuczy się technologii, postawi parę prostych linii, potem poprosi do monitora sędziego meczu, żeby uciec od odpowiedzialności i… czy się stoi czy się leży kasiureczka się należy.

VAR miał być pomocą, ułatwieniem, korygowaniem błędów, tymczasem stał się wszechmocną technologią decydującą o przebiegu meczu, jego najważniejszych wydarzeniach i ostatecznym wyniku. Okazuje się przekleństwem.

Błędów po analizie VAR jest tyle, że człowiek patrzący z boku,może tylko rwać włosy z głowy. To co miało być pomocą coraz bardziej zamienia się w piłkarską farsę. Po analizie VAR często rosną, a nie maleją wątpliwości. Było zagranie piłki ręku w polu karnym czy nie, należała się jedenastka, a może żółta kartka za symulowanie faulu, co się działo zanim padł gol, kto kogo pchnął, kto kogo kopnął, czy któryś z graczy stał dużym placem na spalonym?!

Trwa przerwa na wnikliwą(?!) analizę, długa, coraz dłuższa, kibice się niecierpliwią potem denerwują i złorzeczą, arbitrów goni czas, a napięcie sprawia, że stają się kłębkiem nerwów, w efekcie potrafią wydarzenie ocenić… do bani, narażając się na często słuszną krytykę.

Coś trzeba z tym fantem zrobić. Może znów uważniej spojrzeć na rugby, gdzie VAR funkcjonuje zdecydowanie dłużej oraz zdecydowanie lepiej i skuteczniej, ale tam zajmuje się nim nie jeden czy drugi przypadkowy sędzia w delegacji, tylko cały sztab fachowców, od razu widać, że znających się na rzeczy.

Widzew. Prezentowanie futbolowej nudy nie jest w DNA łódzkiej drużyny!

Widzew jest wiosną na fali, ale ostatnio zjeżdża po futbolowej równi pochyłej. Dwa ostatnie mecze, choć nie były przegrane, do udanych nie należały. Z wielkim, wielkim trudem po nieciekawym meczu łodzianie pokonali Piasta, a po jeszcze gorszym spotkaniu, dzięki znakomitej interwencji Rafała Gikiewicza, zremisowali ze Stalą Mielec. Prezentowanie futbolowej nudy nie jest w DNA łódzkiej drużyny! Dlatego pewnie nikt z ostatniego remisu nie jest zadowolony.

Szczery aż do bólu był po spotkaniu Rafał Gikiewicz: Pierwsza połowa wyglądała średnio, natomiast w drugiej mieliśmy kontrolę nad meczem. Jeżeli mamy parę sytuacji, to duży zespół, albo taki, który chce nim być, musi takie mecze wygrywać. Pompują nas, że dobrze wyglądamy w tym roku, ale my musimy sami od siebie więcej wymagać, bo jak przegramy dwa mecze, to już nikt nie będzie pamiętał o tym, ile punktów zdołaliśmy zdobyć. 0:0 mnie nie satysfakcjonuje, bo przyjechaliśmy tutaj wygrać, żeby piąć się w górę w tabeli. Jak by na to nie patrzeć Gikiewicz po raz czwarty zachował czyste konto (Widzew po raz siódmy nie stracił gola).

Widzew potrafi grać wyrachowanie, cierpliwie czekać na swoje minuty i okazje do zdobycia gola. Do tego jednak ewidentnie potrzeba lepszej gry kapitana Bartłomieja Pawłowskiego. Gra daleko od bramki, w środku pola mu wyraźnie nie odpowiada. Męczy się na tej pozycji. Potrzebuje więcej luzu i możliwości kreacji. Ta ostatnia uwaga dotyczy zresztą całego zespołu.

Teraz przed łodzianami historyczne wydarzenie. Jest wielce prawdopodobne, że padnie ekstraklasowy rekord frekwencji i pojedynek kibicowskiej przyjaźni Ruchu z Widzewem na Stadionie Śląskim obejrzy ponad 50 tysięcy widzów. Chorzowianie rozpaczliwie bronią się przed spadkiem, w czym ostatnia porażka 0:5 z Pogonią, im nie pomogła. Potrzebują sportowego resetu i to już w meczu z Widzewem. Czy goście im na to pozwolą?

Nie chcemy takich meczów! Nie byłoby szóstego remisu, gdyby nie Rafał Gikiewicz

Widzew nie jest w tych rozgrywkach mistrzem remisów. To dopiero szóste nierozstrzygnięte spotkanie na koncie łodzian, szóste na obcym boisku. Ważne są punkty, widzewiacy skrzętnie je gromadzą, mając na koncie już 39.

Widzew zremisował ze Stalą w Mielcu 0:0. w czym wielka zasługa bramkarza łodzian – Rafała Gikiewicza, który w samej końcówce spotkania wygrał pojedynek sam na sam z rywalem. Parę minut wcześniej Bartłomiej Pawłowski miał szansę na pierwszy celny strzał łodzian w tym spotkaniu. Niestety, uderzając z rzutu wolnego trochę się pomylił. Po tym mecz był nudny jak flaki z olejem, do natychmiastowego zapomnienia!

Trener Daniel Myśliwiec: – Nie chcemy takich meczów, nie chcemy takich remisów. Musimy poprawić nasz rytm i tempo działania, bo nawet jeżeli osiągaliśmy strefy, które chcieliśmy osiągać, to przyspieszenie nie było widoczne. W taki sposób nie dało się rozmontować dobrze zorganizowanego rywala. Wymagamy od siebie więcej.

Bramkarz i bohater spotkania – Rafał Gikiewicz: – Za mało intensywnie i za dużo błędów. Uważam, że nie możemy się cieszyć po takim meczu, bo straciliśmy dwa punkty. 

Stal Mielec – Widzew 0:0

Widzew: Gikiewicz – Ibiza, Szota, Żyro, Silva – Hanousek, Kun (81. Diliberto), Pawłowski – Nunes (66, Terpiłowski), Klimek (75, Cybulski), Sánchez (75, Rondić)

W następnej kolejce Widzew zagra na na Stadionie Śląskim z Ruchem (20 kwietnia, godz. 17.30). Jak podaje Interia: Spotkanie ma przejść do historii ligi, ponieważ na trybunach bardzo możliwe jest pobicie rekordu frekwencyjnego XXI wieku. Dotychczasowy należy do Lecha Poznań z 2016 roku i wynosi ponad 41 tysięcy widzów. „Niebiescy” poinformowali o włączeniu do sprzedaży biletów z kolejnych sektorów, więc łączna liczba kibiców na Stadionie Śląskim może wynieść nawet 50 tys.

Widzew. Hiszpan, który wzbudza zainteresowanie… Hiszpanów, nie zagra w Mielcu. To osłabienie łodzian

Polska to futbolowe Eldorado dla hiszpańskich piłkarzy drugiego czy trzeciego rozdania. Najlepszy dowód to ostatni zwycięzcy walki o tytuł najlepszego strzelca rozgrywek. Dwa lata temu triumfował Ivi Lopez, rok temu Marc Gual, a teraz liderem jest Erik Exposito. Sami Hiszpanie.

Hiszpan rozdaje karty w ŁKS. To lider drużyny i kapitan – Dani Ramirez. Coraz mocniejsza w Widzewie jest strzelającego efektowne bramki – Frana Alvareza. Zalew Hiszpanów, sprawia że na ekstraklasę coraz uważniej patrzą… Hiszpanie. Nic dziwnego, że dostrzegli udane występy Alvareza. Zainteresowanie piłkarzem wykazuje walczący o powrót do najwyższej klasy rozgrywek – Espanyol.

Nic dziwnego – Fran asystuje (w tym w derbach), strzela gole (ma ich na koncie pięć). Dał łodzianom wielkie ligowe zwycięstwo z Legią, strzelił gola z rzutu wolnego Koronie Kielce. To musiało zostać zauważone, jak i to cztery zdobyte bramki piłkarza dawały zwycięstwo jego zespołowi. Hiszpanie, jeśli będą bardzo chcieli mieć rodaka, to będą musieli zapłacić. Kontrakt Alvareza z Widzewem obowiązuje bowiem do 30 czerwca 2025 roku.

Niestety, Fran nie pomoże drużynie w najbliższym ligowym spotkaniu, 13 kwietnia o godz. 15 ze Stalą w Mielcu. Dlaczego? Nadmiar żółtych kartek, który sprawia, że musi pauzować w jednym meczu. Kto może go zastąpić? Moim zdaniem trener Daniel Myśliwiec powinien dać szansę Dominikowi Kunowi. Swoją ambicją, zaangażowaniem i dobrą grą, gdy nie było Marka Hanouska, piłkarz zasłużył sobie na to, żeby wybiec w podstawowej jedenastce.

ŁKS postara się skruszyć defensywę Radomiaka, w której króluje jeden z najwartościowszych piłkarzy ekstraklasy

Fot. Łukasz Grochala/Cyfrasport

Tego ŁKS długo, bardzo długo brakowało. Czego? Odwagi i odrobiny sportowego szaleństwa. Łodzianie nie przestraszyli się Cracovii, wręcz przeciwnie od pierwszej minuty chcieli pokazać w Krakowie, kto tu rządzi. Nie załamało ich to. że dwa razy musieli gonić wynik. Osiągnęli remis, choć zasłużyli na zwycięstwo.

Trener Matysiak nie stoi w miejscu, cały czas szuka lepszych rozwiązań. Teraz postawił na Tejana w roli ofensywnego pomocnika czy wręcz drugiego napastnika. To pozwoliło ŁKS konstruować więcej akcji, choć (przynajmniej na razie) nie przełożyło się na większą liczbę dogodnych sytuacji podbramkowych. Czekamy na to, żeby łodzianie stali się rewelacją ostatniej fazy ekstraklasowych zmagań, bez względu na końcowy rezultat.

Kibice powinni wesprzeć zespół, bo czeka go kolejny trudny pojedynek. 14 kwietnia o godz. 12.30 łodzianie podejmą Radomiaka. To zespół ligowego środka, który w ostatniej kolejce sprawił większą niespodziankę niż ŁKS. Jak najbardziej zasłużenie pokonał mistrza Polski – Raków Częstochowa (2:1), choć pomógł mu w tym kuriozalny błąd bramkarza rywali. Przed meczem nagrodę dla najlepszego gracza marca w ekstraklasie odebrał 17-letni Luka Vusković, który w przyszłości ma decydować o postawie defensywy… Tottenhamu. Według portalu Transfermarkt jest to dziś jeden z najwartościowszych piłkarzy ekstraklasy, wart około 7 milionów euro.

Zdaniem trenera – Daniela Myśliwca mecz może nie wyglądał tak, jak Widzew przyzwyczaił ostatnio kibiców, ale… Jest czwarta wygrana u siebie z rzędu!

Piękna seria zwycięstw na własnym boisku nie została zakończona, co dowodzi coraz większej ligowej solidności łódzkiej drużyny. Piłkarze Widzewa pokonali na własnym boisku 3:1 Koronę Kielce, 1:0 Legię Warszawa, 3:1 Górnika Zabrzei teraz Piasta Gliwice 1:0, biorąc rewanż za jesienną porażkę 2:3. Łodzianie mają już na koncie 11 ligowych triumfów, w tym 9 na własnym stadionie. Są solidnym zespołem ligowego środka. To najlepszy dowód na to, że zespół zrobił kolejny krok do przodu.

Łodzianie wygrali, choć nie zagrali najlepszego meczu. Na dodatek sukces osiągnęli po dyskusyjnym rzucie karnym. Inna sprawa, ile takich jedenastek dyktuje się dziś w europejskich ligach! Cichym bohaterem był jednak nie kapitan, skuteczny wykonawca jedenastki – Bartłomiej Pawłowski, a obrońca Sławomir Szota, który w trudnej sytuacji zachował zimną krew, odebrał piłkę Arkadiuszowi Pyrce, w sytuacji, gdy rywale mieli ogromne szanse na strzelenie gola.

Po spotkaniu trener Daniel Myśliwiec szczerze przyznał: Mecz może nie wyglądał tak, jak przyzwyczailiśmy do tego ostatnio kibiców. Może nie było to atrakcyjne spotkanie, ale jestem zadowolony z konsekwencji mojego zespołu.

Bartłomiej Pawłowski: Piłka cechuje się tym, że nie ma punktów za styl – trzeba strzelać bramki i wygrywać mecze, choćby w takim stylu.

13 kwietnia o godz. 15 Widzew zagra ze Stalą w Mielcu

Widzew – Piast Gliwice 1:0 (0:0)

1:0 – Pawłowski (75. karny)

Widzew: Gikiewicz – Kastrati (89, L. Silva), Żyro, Szota, Cigaņiks – Hanousek, Álvarez (81, D. Kun), Pawłowski (81, Kerk) – Nunes, Klimek (62, Tkacz), Rondić (62, Sanchez)

Pierwszy wyjazdowy remis ŁKS po ambitnej walce. Ten wynik krzywdzi łodzian, bo po prostu byli lepsi od rywali!

ŁKS zremisował po raz pierwszy na wyjeździe, ale jest chyba mniej zadowolony z tego wyniku niż gospodarze. Łodzianie byli po prostu lepsi. Dwa razy ambitnie i skutecznie gonili wynik. Szkoda, że nie udało im się wygrać, bo to byłyby najbardziej sprawiedliwy wynik.

Po wielkiej wpadce, jaką było 0:6 z Jagą, nastąpiły zmiany w składzie ŁKS. Wrócili Durmisi i Mokrzycki, Janczukowicza nie zmienił Tejan. Zaczęli obaj. Holender jako… boczny pomocnik. Na dodatek ŁKS zaczął bez młodzieżowca w składzie. Najważniejsza jednak zmiana to brak w bramce i na ławce kontuzjowanego Bobka, którego miejsce zajął Arndt.

Trudno to po prostu zrozumieć i zaakceptować, gdy drużyna gra o ligowe życie. Jak w drugiej minucie w pierwszej groźnej akcji meczu po znakomitej akcji Balicia, Hoti z 10 metrów strzelił tak, żeby Hrosso mógł się popisać udaną interwencją! Potem pomocnik pokazał się po raz drugi bezmyślnie faulując i zostając ukarany żółtą kartką, choć nie minęło 10 minut spotkania.

Za to dwoma znakomitymi interwencjami, gdy atakowali gospodarze, popisał się Mammadov. Gdy jednak kryje się na radar, odbija futbolówkę pod nogi rywala (Gulen), to traci się gola. Tak stało się po strzale Kallmana. Szkoda, że odpowiedź Mammadova nie była tak udana, Stoper główkował w środek bramki w ręce Hrosso.

Piłka nożna nie jest sprawiedliwa. ŁKS był do przerwy lepszy od rywala, miał więcej z gry. Nie wykorzystał swoich szans. Brakowało w wielu akcjach i stałych fragmentach gry tzw. kropki nad i. Za to Cracovia przeprowadziła jeden jedyny atak i uzyskała, co chciała!

Po zmianie stron nic się nie zmieniło. Wreszcie po faulu na Janczukowiczu i długiej, bardzo długiej analizie VAR Ramirez pewnie wykorzystał jedenastkę. Sprawiedliwości stało się zadość. To siódmy gol Hiszpana w tym sezonie.

Na niewiele się to zdało. Fatalnie po juniorsku stracił piłkę kapitan – Ramirez i Kakabadze pewnie ten prezent wykorzystał. Za frajer stracony gol. No, tylko siąść i płakać. Ale ŁKS się nie załamał. Po znakomitej akcji Mokrzyckiego, podaniu Tejana rezerwowy Jurić wpisał się na listę strzelców.

Mecz obserwowali m.in piosenkarka Agnieszka Chylińska (często ogląda mecze krakowskiego zespołu) i trener Jan Urban.

Cracovia – ŁKS 2:2 (1:0)

1:0 – Kallman (19), 1:1 – Ramirez (73, karny), 2:1 – Kakabadzie (77), 2:2 – Jurić (86)

ŁKS: Arndt – Dankowski, Gulen, Mammadov, Durmisi, Balić (87, Szeliga), Mokrzycki, Hoti (78, Młynarczyk), Ramirez, Tejan, Janczukowicz (78, Jurić)

« Older posts Newer posts »

© 2025 Ryżową Szczotką

Theme by Anders NorenUp ↑