Rezerwowy Pafka

Tag: ekstraklasa (Page 9 of 29)

Widzew. Łodzianie napracowali się wyjątkowo w Pucharze Polski, niestety bez pozytywnego efektu. Czy teraz potrafią skutecznie walczyć w ekstraklasie z kandydatem do mistrzowskiego tytułu?

Nie ma cienia wątpliwości, że Widzew odpadł z Pucharu Polski także dlatego, że został skrzywdzony przez sędziego!

35-letni Damian Kos z Gdańska, który prowadzi spotkania ekstraklasy od czterech lat, nie udźwignął presji spotkania, a zwłaszcza wrocławskich kibiców, przestraszył się odpowiedzialności za trudną decyzję, zignorował to co czarno na białym pokazał VAR i uznał wyrównującą bramkę dla Wisły, choć był ewidentny faul i jeszcze na dodatek spalony. To stawia pod wielkim znakiem zapytania jego kompetencje. Może powinien wrócić do prowadzenia spotkań na niższym niż centralny poziom rozgrywek?!

To niestety nie pierwszy ostatnio taki przykład wpadki arbitra na polskich boiskach. Poziom polskiej ekstraklasy jest niski, ale poziom sędziowania zdaje się jeszcze niższy!

Fatalny arbiter nie może przesłaniać bolesnej prawdy, że Widzew nie dorósł sportowo do wygranej. Najpierw prezentował się, mówiąc łagodnie, przeciętnie, a w decydujących fragmentach dramatycznego pojedynku dał się zepchnąć do rozpaczliwej defensywy, która skutkowała, co zdarza się często, stratą goli.

Nowy piłkarz – Kastrati, który miał być wartością dodaną, w tak intensywnym meczu pokazał braki w przygotowaniu fizycznym. Po prostu spuchł, nie nadążał, spóźniał się z interwencjami i maczał palce w stracie decydującej bramki.

Prawda jest też taka, że wszyscy widzewiacy napracowali się solidnie i to przez ponad 120 minut i to grubo biegania po boisku.

A tymczasem znów trzeba będzie pokazać sporo fizycznych wartości, żeby uzyskać korzystny wynik. 2 marca o godz. 17.30 łodzianie zagrają we Wrocławiu z mającym mistrzowskie aspiracje Śląskiem. W sierpniu zeszłego roku Widzew przegrał u siebie 0:2.

Wrocławianie w tym roku zdobyli tylko punkt(nie strzelili gola!), przegrali dwa spotkania na swoim boisku. Ech, marzy się nam, łodzianom, żeby ulegli po raz trzeci.

Trzeba jednak pamiętać o tym, czym chwali się Śląsk: 17 straconych goli (najlepsi w lidze), 9 – czystych kont bramkarza Leszczyńskiego (najlepszy w lidze), 2,13 – średnia odbiorów na mecz Pokornego. Krótko mówiąc – najlepsza defensywa. Oby Widzew znalazł na te statystyki sposób (bo statystyki nie grają!), poparty skuteczną postawą własnej defensywy z bramkarzem Gikiewiczem na czele, który wiele wiele lat temu bronił barw wrocławian w 27 spotkaniach.

Beniaminek gra z beniaminkiem. Czy ŁKS stać na trzecie zwycięstwo w ekstraklasie, mimo transferowych niewypałów?!

Fot. Michał Stańczyk/Cyfrasport

Mecz ŁKS w Mielcu, nie po raz pierwszy i pewnie nie ostatni, pokazał czarno na białym, że albo się robi transfery, które pozwolą lepiej grać zespołowi albo nie robi się ich wcale, bo po prostu szkoda wydawać pieniędzy i nie umie się tego robić! Przykro było patrzeć na nowych piłkarzy ŁKS, a zwłaszcza mającego bogate CV (i co z tego!) Durmisiego. Zachowywali się w pierwszej połowie w grze defensywnej niczym nieprzygotowani i niedouczeni juniorzy.

Trudno uwierzyć, że w niedzielę o godz. 12.30 w spotkaniu na stadionie im. Władysław Króla z Puszczą Niepołomice defensywa (a może raczej gra defensywna zespołu) będzie monolitem, ale zawsze należy żyć nadzieją.

Narzekania, że Tejan, jest egoistycznym, podwórkowym piłkarzem, ciągnącym grę pod siebie, może i znajdują uzasadnienie w niektórych boiskowych sytuacjach, ale… W tej chwili to jedyny napastnik, który nie osłabia zespołu i nie sprawia, że ŁKS gra w… dziesiątkę, a nawet w dziewiątkę (znów trudny do zaakceptowania występ Pirulo!). Holender walczy, szuka gry i okazji do zdobycia gola. Jest nie do zastąpienia!

Beniaminek kontra beniaminek. W I lidze ŁKS być zdecydowanie lepszy od Puszczy. Teraz może się od niej uczyć jak skutecznie grać o swoje w ekstraklasie. Zespół z Niepołomic ma zdobytych o 12 punktów więcej od ŁKS i ciągle realne szanse na utrzymanie. ŁKS wygrał po raz ostatni w ekstraklasie, tak to nie pomyłka, 20 sierpnia minionego roku, pokonując w doliczonym czasie Pogoń 1:0. Czy jest w stanie odnieść trzecie zwycięstwo? W spotkaniu w Krakowie, gdzie Puszcza była gospodarzem, łodzianie przegrali 1:2.

Głupie porażki łódzkich, piłkarskich drużyn. W przegranych meczach człowiek uczy się najwięcej. Oby to była prawda

Łódzkie fatalne i głupie (ligowa i pucharowa) porażki, porażki, a tu trzeba grać dalej. Liga czeka, woła was z nie takiego już daleka. Widzew w sobotę o godz. 17.30 zmierzy się we Wrocławiu ze Śląskiem, a ŁKS w niedzielę o godz. 12.30 u siebie z Puszczą Niepołomice.

Opinie po nieudanej środzie.

Widzew

Widzew na własne życzenie, prezentując futbolową głupotę odpadł z Pucharu Polski przegrywając z Wisłą w Krakowie po dogrywce 1:2.

Daniel Myśliwiec:  Mam ochotę zadać pytanie, czy widzieli państwo kiedyś taki mecz? Ale zapytam, czy ktoś był w ogóle w stanie sobie coś takiego wyobrazić. Za to wszyscy kochamy piłkę. Muszę zrobić wszystko, żeby być dla moich piłkarzy lepszym trenerem i osobą, która będzie w stanie napisać z nimi piękną, a nie dramatyczną historię. Wisła nas nie zaskoczyła, ale ja nie byłem w stanie wdrożyć rzeczy, które mogły nam pomóc, a nie zaszkodzić.

Albert Rude: Ten mecz to było nasze sportowe marzenie, dlatego swobodnie nam się grało. Przed dogrywką powiedziałem, żebyśmy pracowali nad nastawieniem, bo głównie o to w tym dodatkowym czasie chodziło.

Rafał Gikiewicz: Klasowy zespół nie może dostać dwóch goli w doliczonym czasie . Widocznie takim zespołem jeszcze nie jesteśmy. W przegranych meczach człowiek się uczy najwięcej i musimy się wiele nauczyć. Mając wynik 1:0 musimy grać swoje, a nie grać długich piłek, nie możemy się chować.

Nadzieje, że ostatnie zwycięstwa pchnęły zespół do przodu okazały się płonne. Widzew gra w sposób…nieprzewidywalny. Szkoda, że po dobrych meczach, zespół potrafi zaskoczyć na tak wielki minus.

ŁKS

W pierwszej połowie drużyna grała w defensywie niczym grupa wpuszczona pierwszy raz na boisku nieopierzonych juniorów. W drugiej było lepiej, ale co z tego, skoro skończyło się kolejną wstydliwą porażką, tym razem ze Stalą Mielec 0:1.

Mateusz Matysiak: Uważam, że pierwszą połowę zaczęliśmy dosyć dobrze. Później ewidentnie brakowało nam jedności w działaniach, w wyniku czego drużyna Stali stworzyła sobie więcej sytuacji. Wynikało to przede wszystkim z braku tej jedności, a także z prostych strat. Po prostu w nieodpowiedni sposób zabezpieczaliśmy nasze ataki i drużyna Stali bardzo dobrze funkcjonowała.

W drugiej połowie potrafiliśmy zdominować przeciwnika i utrzymywać się na jego połowie. To pokazało jaki potencjał ma ten zespół i bardzo się cieszę przede wszystkim z tej drugiej połowy. Tak jak na Pogoni Szczecin były momenty, tak tutaj dobrze wyglądaliśmy w drugiej połowie. Szkoda tylko, że jedna z trzech bramek nie została uznana. Myślę, że zasłużyliśmy na minimum remis.

Kamil Kiereś: Pierwsza połowa była bardzo dobra. Druga połowa nie wyglądała za ciekawie, ale obroniliśmy korzystny wynik. Posypała nam się gra. Od momentu jak zrobiłem pierwszą zmianę coś się zmieniło, oddaliśmy pole. Czasem gra się z drużynami z dołu tabeli i są „ciężary”, były nerwy. Ważne, że dowieźliśmy dobry wynik.

Powiedzmy od razu. ŁKS może tylko mielczanom zazdrościć. Gdyby dokonał dobrych transferów, poskładał wszystko do kupy przed sezonem, miał od początku rundy dobrego trenera, to mógłby nadal mieć nadzieję na utrzymanie w ekstraklasie.

Obce boiska niczym ligowa zmora. Jedenasty mecz i jedenastka porażka ŁKS, choć łodzianie strzelali…trzy bramki, niestety nieuznane!

W jedenastym ligowym meczu na obcym boisku ŁKS doznał jedenastej porażki. Po prostu wstyd. Wydarzeniem spotkania była beznadziejna gra defensywy łodzian do przerwy i pięć… nieuznanych goli, w tym trzy dla ŁKS.

Bez napastnika – Tejana i mającego uchodzić za jokera w talii – Hotiego zagrał ŁKS zaległy ligowy mecz w Mielcu ze Stalą. Za Tejana wszedł na boisko Jurić i to była jedyna zmiana w podstawowym składzie w porównaniu ze spotkaniem z Pogonią (2:4).

ŁKS zaczął odważnie, jak w Szczecinie. I co z tego, skoro szybko stracił gola (8 minuta). Na szczęście VAR sprzyjał łodzianom. Sędziowie uznali, że wcześniej był spalony. Uff! Inna sprawa, że defensywa ŁKS przypominała pijane dzieci we mgle. W kolejnej groźnej akcji niepewnych defensorów znakomitą interwencją wyręczył Bobek. W kolejnej sytuacji taka akcja bramkarza nie pomogła. Padł gol, ale znów z pozycji spalonej.

Ile można mnożyć prostych błędów, tworzyć, z braku umiejętnośc,i zapalnych sytuacji? Kolejny koszmarny błąd w polu karnym – dwóch niepilnowanych rywali, no po prostu coś nieprawdopodobnego, przyniósł prawidłowo zdobytą bramkę. Tak, jak ŁKS nie grają w defensywie juniorzy! A kto się wpisał na listę strzelców? Oczywiście Szkurin (11 gol). Goli mogło być więcej, bo ŁKS popełniał błąd za błędem, ale sprzyjało mu szczęście.

Tymczasem cała futbolowa odwaga ŁKS w pierwszej połowie skończyła się na jednym słabym, niecelnym strzale Mokrzyckiego. Płakać czy może jednak się śmiać?!

Błędy, błędy i dramatyczne, choć skuteczne interwencje w defensywie łodzian – tak się zaczęła druga połowa. Z upływem minut ŁKS przesunął grę na połowę rywali. Zamieszanie w polu karnym gospodarzy skończyło się pewną interwencją Esselinka, zanim dopadł do piłki były gracz Stali – Flis.

W kolejnej akcji obrońca zdobył gola, ale arbiter Krasny uznał, że wcześniej było zagranie faul na Matrasie. Czy miał rację? Mówiąc szczerze, śmiem wątpić. Było tu więcej aktorstwa niż faulu. ŁKS został skrzywdzony! No cóż nie wszyscy sędziowie w polskiej lidze są Marciniakami.

W kolejnej sytuacji po rzucie rożnym atakowany Getinger nie upilnował Balicia i ŁKS doprowadził do wyrównania. Sytuację analizował VAR i gola nie uznał! Na dodatek Balić ujrzał żółtą kartkę za niebezpieczne zagranie.

ŁKS się nie zniechęcał. Po główce Mammadova świetnie interweniował Kochalski. Po centrze Ramireza do siatki piłkę posłał Mokrzycki. Coś niesamowitego. Sędzia odgwizdał (tym razem słusznie) spalonego! Przez ostatnie sześć minut goście grali z przewagą jednego zawodnika. Para w gwizdek. ŁKS musiał się znów obejść ligowym smakiem.

Stal Mielec – ŁKS 1:0 (1:0)

1:0 – Szkurin (27)

ŁKS: Bobek – Szeliga (70, Młynarczyk), Mammadov, Flis, Durmisi – Mokrzycki, Ceijas (61, Letniowski)- Pirulo (46, Dankowski), Ramirez, Balić (90, Głowacki)- Jurić (46, Janczukowicz)

ŁKS. W piłkę nie gra się tylko przez 60 minut, na dodatek wszystko, czyli dobre rezultaty, zaczyna się od skutecznej obrony!

Walczy Michał Mokrzycki Fot. Cyfrasport/ŁKS Łódź

Gdyby zakompleksionym porażkami drużynom ekstraklasy (a do takich na pierwszym miejscu jest ŁKS) dawano medale, to łodzianie sobie na nie zasłużyli po ostatnim spotkaniu w Szczecinie.

Po fatalnym początku, gdy mogli stracić gola w 30 sekundzie, nabrali wigoru, atakowali śmiało i z polotem. Sęk w tym, że piłkę nożną nie gra się przez 60 minut tylko przynajmniej pół godziny dłużej.

A ostatni fragment spotkania to po prostu futbolowa makabra szczególnie w defensywie. Gdy Pogoń przyspieszyła, a jej piłkarze zaczęli wygrywać pojedynki jeden na jeden, wszystko się w grze obronnej łodzian posypało. Gra defensywna była jesienią największą bolączką łodzian i niestety po zmianach kadrowych, zagranicznych przygotowaniach, nic się nie zmieniło.

Proste błędy na własnym przedpolu: złe ustawienie, krycie na radar, odpuszczenie szarżującego rywala, spóźnione reakcje skutkujące bolesnymi rykoszetami, spowodowało, że w Szczecinie łodzianie stracili cztery bramki.

Czy w zaległym, wyjazdowym ligowym meczu w Mielcu może być lepiej? Nie umiem na to pytanie odpowiedzieć, ale taka naznaczona klęską postawa zespołu w wyjazdowych spotkaniach przynosi jej po prostu wstyd.

Ta kompromitująca wyjazdowa seria: 10 spotkań – 10 porażek, musi się skończyć, jeśli ŁKS chce zrobić sportowy kroczek do przodu i zacząć budować drużynę na I ligę. Czy okazją będzie zaległy ligowy mecz ze Stalą w Mielcu w środę o godz. 18.30? Pożyjemy, zobaczymy.

Co się stało po raz pierwszy od 18 listopada 2023 roku? Widzew wreszcie wygrał, jak najbardziej zasłużenie, mecz na własnym boisku!

Widzew po raz ostatni wygrał na własnym boisku…18 listopada 2:1z Ruchem Chorzów. Potem doznał czterech porażek. I w końcu odwrócił złą kartę, 25 lutego 2024 roku, w dużej mierze dzięki bardzo dobrej grze w pierwszych 45 minutach. Bilans spotkań łodzian na własnym boisku w tym sezonie: 6 zwycięstw, 0 remisów, 5 porażek.

Łodzianie rozpoczęli mecz bez dwóch kontuzjowanych, ważnych graczy: Hanouska i Ciganiksa. Po raz pierwszy na ławce rezerwowych usiadł Krajcirik.

Inicjatywę od początku meczu mieli gospodarze. Pierwsza bramkowa akcja w 11 minucie. Po podaniu Pawłowskiego, strzał Klimka z ostrego kąta obronił Bielica. Po ponad 20 minutach kolejna łódzka okazja. Sanchez uprzedził Bielicę, posłał piłkę z linii pola karnego do bramki, ale wybił ją Ennali.

Do trzech razy sztuka. Klimkowi pomógł Nunes (dośrodkowanie), potem Sanchez oraz… rykoszet i młodzieżowiec posłał piłkę do siatki. W kolejnej akcji aktywny Klimek strzelił w poprzeczkę.

Widzew się nie zatrzymywał. Po centrze z rzutu rożnego Alvareza, Ibiza pewnym, mocnym strzałem posłał piłkę do siatki. Widzew grał, Górnik nie istniał na boisku. Do czasu. Zabrzanie obudzili się w 40 min. Po kontrze Podolski strzelił minimalnie obok dalszego słupka.

Druga połowa rozpoczęła się od pierwszej wpuszczonej przez Gikiewicza bramki. Niepilnowany w polu karnym Janicki po rzucie rożnym zdobył głową kontaktowego gola. Golkiper łodzian nie miał nic do powiedzenia. W rewanżu… Po kapitalnej akcji i błyskotliwym podaniu Pawłowskiego Alvarez, strzelając z 14 metrów, minimalnie się pomylił.

Emocji nie brakowało. Po główce Podolskiego z sześciu metrów znakomitą interwencją popisał się Gikiewicz, pierwszą, tak udaną, w łódzkim klubie. Potem dwa razy w pojedynku Bielica – Pawłowski górą był bramkarz gości. Łodzianie walczyli, atakowali, nie było dla nich straconych piłek, zdobyli gola, szkoda że ze spalonego. Drugą żółtą kartkę ujrzał Janicki i Górnik kończył mecz w dziesiątkę.

W doliczonym czasie goście (Kapralik) mieli jeszcze szansę na gola. Nie wykorzystali jej. Za to po indywidualnej akcji nowy gracz łodzian – Diliberto popisał się kapitalnym uderzeniem, ustalając wynik spotkania. Widzew wygrał jak najbardziej zasłużenie. To był jeden z najlepszych, jak nie najlepszy mecz Widzewa w tym sezonie.

Widzew – Górnik Zabrze 3:1 (2:0)

1:0 – Klimek (30), 2:0 – Ibiza (34), 2:1 – Janicki (51, głową), 3:1 – Dilliberto (90+4)

Widzew: Gikiewicz – Zieliński, Żyro, Ibiza, Silva – Kun (87, Diliberto), Alvarez – Nunes (87, Cybulski), Pawłowski, Klimek (66, Tkacz)- Sanchez (76, Rondić)

Odważna gra, dwa gole ŁKS i… 10 wyjazdowa porażka. To kolejny, bardzo bolesny gwóźdź do ekstraklasowej trumny

Fot. Cyfrasport/ŁKS Łódź

Trzeci trener ŁKS (Matysiak, a wcześniej Moskal i Stokowiec) w sezonie i efekt ten sam. Bez cienia sukcesu na wyjeździe. Odważna, otwarta, bez wątpienia lepsza (przez godzinę) niż ostatnio gra łodzian nic nie dała. ŁKS przegrał trzeci mecz wiosną, dziesiąty na wyjeździe (zero remisów, zero zwycięstw), piętnasty w sezonie. Czarna sportowa rozpacz i kolejny bardzo bolesny gwóźdź do ekstraklasowej trumny.

Łodzianie mogli ustanowić kolejny (niechlubny) rekord ekstraklasy. Tak szybko jeszcze chyba nikt w rozgrywkach gola nie stracił, ale stało się coś niesamowitego. W 30 sekundzie ŁKS powinien przegrywać 0:1, ale w futbolu cuda się zdarzają. Z metra do pustej bramki nie skierował piłki Kolouris… Poplątały mu się nogi!

W 11 min pudłem, mając przed sobą tylko bramkarza, (nie)popisał się (który już raz w tym sezonie) Pirulo. Takie sytuacja natychmiast się mszczą. I tak się stało, na dodatek w feralnej 13 minucie. Strzałem lewą nogą zza pola karnego w róg bramki popisał się Kurzawa i Pogoń objęła prowadzenie. Czy tą piłkę można było obronić?

ŁKS grał odważniej i lepiej niż w derbach. Akcje zaczepne mądrze organizował inteligentnymi podaniami… No kto? Zgadniecie Państwo? Napastnik Tejan. Nie tylko on. Stąd wzięło się kilka składnych ataków. Niestety, żadnych bramkowych konkretów z tego nie było, choć w pierwszej połowie łodzianie mieli pięć (tak, to nie przekłamanie) sytuacji do zdobycia gola. Mecz był otwarty, Pogoń też mogła powiększyć przewagę, ale tego nie zrobiła.

Druga połowa zaczęła się od dwóch ataków ŁKS (rozpoczętych po beznadziejnym wybiciu piłki przez bramkarza gospodarzy) i gola. Ramirez zwiódł dwóch rywali w polu karnym i strzałem pod poprzeczkę doprowadził do wyrównania. Przypomniał sobie czasy, gdy decydował o grze i wyniku łódzkiej drużyny. Wszystko stało się po dośrodkowaniu w pole karne… Tejana.

Niestety, w odpowiedzi trzech piłkarzy ŁKS (głównie Pirulo) odpuściło zatrzymanie Gorgona. Biernie asystowało przy jego akcji. Efektem był celny i skuteczny strzał zza pola karnego, dający prowadzenie gospodarzom. Potem pokazał się Grosicki, a rezerwowy szczecinian po rykoszecie zdobył drugiego gola, strzelając do pustej bramki. Grosicki przy kolejnej okazji sam trafił do siatki.

ŁKS po stracie drugiego gola kompletnie się pogubił i zagubił na boisku w Szczecinie, ale ładnym i skutecznym uderzeniem popisał się Młynarczyk (pierwszy gol w ekstraklasie). To drobna, krótka chwila radości przy tej fali łódzkiej futbolowej goryczy.

Mecz oglądało ponad 18 tysięcy widzów.

Kolejna szansa na przerwanie fatalnej wyjazdowej passy łodzian już w środę w zaległym meczu ze Stalą w Mielcu, niestety bez wykartkowanych Tejana i Hotiego.

Pogoń Szczecin – ŁKS 4:2 (1:0)

1:0 – Kurzawa (13), 1:1 – Ramirez (47), 2:1 – Gorgon (63), 3:1 – Gorgon (71), 4:1- Grosicki (82), 4:2 – Młynarczyk (85)

ŁKS: Bobek – Durmisi, Flis, Mammadov, Szeliga – Ceijjas (69, Hoti) – Balić (83, Dankowski), Mokrzycki, Ramirez, Pirulo (69, Janczukowicz) – Tejan (83, Młynarczyk)

W II lidze ŁKS II też przegrał, ze Stalą w Rzeszowie 0:1, choć przez blisko 40 minut grał w przewadze jednego zawodnika. Wystąpili m.in. Koprowski i Louveau

Nie ma się czym chwalić, ale ŁKS jest zdecydowanym liderem! W czym? W… sprowadzaniu słabych piłkarzy!

Nowy trener ŁKS Marcin Matysiak

Fot. ŁKS Łódź

Po fatalnych w wykonaniu i osiągniętym wyniku derbach Łodzi 23 lutego o godz. 20.30 ŁKS zagra z jednym z kandydatów do ligowego medalu – Pogonią w Szczecinie i przyjdzie mu się zmierzyć z gwiazdą rozgrywek – Kamilem Grosickim. Jesienią niespodziewanie ŁKS wygrał 1:0 po kapitalnym strzale Engjella Hotiego w doliczonym czasie gry.

Czy można zatrzymać sportową katastrofę i zagrać przyzwoicie, skutecznie i z punktowym dorobkiem? Na dziś śmiem wątpić, bo ŁKS milowymi krokami zmierza w sportową nicość niż maszeruje powoli ku czemuś dobremu.

Jestem ciekaw, komu w ŁKS strzeliło do głowy, żeby powtórzyć błąd z nie tak odległej przecież przeszłości i wyrzucić trenera Kazimierza Moskala. Pod wodzą Moskala ŁKS w pierwszych 11 kolejkach tego sezonu zdobył 7 punktów. Dwa razy wygrał, raz zremisował. Awansował też w Fortuna Pucharze Polski, pokonując KKS 1925 Kalisz.

Za kadencji Piotra Stokowca łodzianie zanotowali 7 porażek, i zaliczyli trzy ligowe remisy. Mają w sumie na koncie 10 punktów. Do bezpiecznej strefy tracą już 11 punktów. Nic tu dodać, nic tu ująć. Nic dziwnego, że po beznadziejnych derbach Stokowiec wyleciał z hukiem z łódzkiego klubu. Zastąpił go jego… asystent. Oby tylko nie zamienił stryjek siekierki na kijek.

Oskar Koprowski

Fot. ŁKS Łódź

Otwarte pozostaje pytanie po jakie licho łodzianie ściągnęli do klubu tabun zagranicznych przeciętniaków, którzy nawet w tak, mówiąc łagodnie, przeciętniej lidze jak nasza, prezentują się… bezbarwnie i umieranie za derby, co pokazali czarno na białym, nie jest ich sportowym i życiowym priorytetem. Gdybym ja miał coś w tym klubie do powiedzenia natychmiast przywróciłbym do ligowych łask człowieka, który za ŁKS oddałby zdrowie, serce i duszę, jednego z najbardziej walecznych polskich piłkarzy – Oskara Koprowskiego.

Może powołany wiceprezes sportowy – Robert Graf, zachowa zimną krew i przy okazji wyleje kubeł zimnej wody na rozpalone głowy mnożących się jak grzyby po deszczu ełkaesiackich działaczy, ich zdyscyplinuje, przywoła do rozsądku i do ciężkiej, codziennej klubowej pracy.

Widzew. Znakomity mecz w derbach Dominika Kuna. Bartłomiej Pawłowski w przyszłości może być dobrym trenerem

Widzew potrafi zaskoczyć. Po niezbyt udanym meczu z Jagiellonią, przychodzą prestiżowe derby, w których drużyna prezentuje się dużo lepiej. Gra spokojnie, konsekwentnie, pewna swojego celu. Może dalekie wrzutki za plecy defensywy nie przynosiły do przerwy rezultatu, ale pozwoliły nadszarpnąć zdrowie próbujących je kasować rywali.

Po zmianie stron Widzew pokazał kilka składnych, groźnych akcji. Swobodnie, na luzie z wyobraźnią zagrał kapitan Bartłomiej Pawłowski, moc ligowego kilera pokazał Jordi Sanchez, w destrukcji dobrze funkcjonował autor asysty Fran Alvarez ale… dla mnie kluczowym piłkarzem był Dominik Kun, który rozegrał jeden z lepszych meczów w łódzkich barwach. Zastąpił kontuzjowanego Marka Hanouska, co nigdy nie jest łatwe. I zrobił to z powodzeniem. Walczył za dwóch, był tam, gdzie powinien, demontując ofensywne akcje rywali.

Prawdą jest, że ŁKS trochę, a może nawet bardzo, pomógł rywalowi, walcząc przez godzinę praktycznie w dziesiątkę, gdyż piłkarz na którego postawił były już szkoleniowiec ŁKS – Piotr Stokowiec czyli Pirulo był, mówiąc łagodnie, kompletnie niewidoczny.

Jeszcze jeden nieoczywisty komplement z usta komentującego spotkanie Marcina Baszczyńskiego. Dostrzegając dobrą grę po przerwie Bartłomieja Pawłowskiego, mówił też o tym, że pomocnik, jak najbardziej zasługuje sobie na opaskę kapitana. Nie tylko swoją postawą i charyzmą, ale też tym, że lubi i potrafi na boisku… pogadać, dużo tłumacząc i podpowiadając, co zdaniem Baszczyńskiemu może w przyszłości sprawić, że będzie dobrym trenerem.

Po przełamaniu złej passy czterech porażek z rzędu, pokonaniu ŁKS, widzewiaków czeka teraz pojedynek na swoim stadionie z legendą światowego futbolu – Lukasem Podolskim. 25 lutego o godz. 15 łodzianie podejmą będącego w dobrej formie Górnika Zabrze i powalczą o ósme, szóste na własnym boisku, ligowe zwycięstwo. W pierwszej rundzie padł remis 1:1 po golu Jordi Sancheza w doliczonym czasie gry.

Po derbowej klęsce. Jacek Bogusiak – legenda klubu: Jeszcze więcej dyrektorów, menedżerów. Kto wybiera i kupuje piłkarzy dla ŁKS?

Słaby, a potem z każdą upływającą minutą słabiutki, słabiusieńki ŁKS przegrał, dodam od razu, że jak najbardziej zasłużenie, najważniejszy mecz w rundzie czyli derby Łodzi, to jego 14 słownie czternasta porażka w ekstraklasie i ma już 11 punktów straty do bezpiecznego miejsca w tabeli. Uratowanie się przed degradacją byłoby futbolowym cudem.

Dramatyczne (a przy tym nie pozbawione racji) wyznanie Jacka Bogusiaka – legendy ŁKS, człowieka, który dla klubu zrobił w życiu kilka razy więcej niż wszyscy ludzie dzisiaj w nim obecni:

EŁKAESIACY. Doktor miał rację. Zabronił mi iść na mecz. Moje serce odpada. Jeszcze więcej dyrektorów, menedżerów. Kto wybiera i kupuje piłkarzy dla ŁKS? Pozdrawiam

Jacek Bogusiak.

Trener ŁKS Piotr Stokowiec: Pierwsza połowa w naszym wykonaniu wyglądała przyzwoicie. Druga połowa była słaba i czuję się za to odpowiedzialny. Nastroje są fatalne. potrzebny nam jest jakiś konkret w postaci wyniku, bo mam wrażenie, że zawodnicy boją się uderzyć i wchodzić w pojedynki. Brakuje nam pewności i zdecydowania – musimy to poprawić

Onet: Fani gospodarzy po meczu żądali od zawodników klubu z Alei Unii Lubelskiej oddania koszulek. Zrobiła to tylko część piłkarzy, reszta odwróciła się plecami i odeszła. Istnieje niemałe prawdopodobieństwo, że gracze po prostu nie zrozumieli kibiców. W wyjściowym składzie oprócz Polaków grali przedstawiciele takich krajów jak Austria, Azerbejdżan, Dania, Francja, Hiszpania, Holandia, a w drugiej połowie na boisko wchodzili Argentyńczyk, Bośniak czy Kosowianin.

Przed spotkaniem do wymiany proporczyków nie doszło. Kapitanowie Bartłomiej Pawłowski i Bartosz Szeliga trzymali cały czas proporczyki, które w ich klubach przygotowano na derby.

P o meczu Dani Ramirez pokazał jednemu z kibiców środkowy palec.”Gest był skierowany w stronę Hiszpana z trybun, który wulgarnie obrażał mnie w moim języku i zdecydowanie nie był kibicem ŁKS-u. Nie powinienem reagować, ale niestety emocje we mnie wzięły górę. Przepraszam, że musieliście to zobaczyć” – napisał zawodnik.

« Older posts Newer posts »

© 2025 Ryżową Szczotką

Theme by Anders NorenUp ↑