Jordi Sanchez Fot. Marek Młynarczyk, autor bloga www.obiektywnasport.pl

W końcówce historycznego meczu, który obserwowało ponad 50 tysięcy widzów Widzew urządził sobie wakacyjną plażę – luz, blues, w niebie same dziury, czy się stoi czy się leży zwycięstwo nam się należy. Zdyscyplinowani łodzianie przez 75 minut dominowali i kontrolowali przebieg pojedynku z Ruchem (3:2), ale potem nic nie rządziło. Było radosne granie, które w ostatniej akcji spotkania mogło skończyć się remisem. Mówiąc łagodnie, rezerwowi tym razem nie byli wartością dodaną. Tylko powiększyli boiskowy chaos.

Spotkanie pokazało, że cała ofensywna siła Widzewa opiera się na dyspozycji Pawłowskiego i Alvareza. Pierwszy był prawdziwym liderem drużyny i w dużej mierze dzięki niemu Widzew odniósł 12 zwycięstwo. Alvarez, jak zwykle był bardzo energetyczny, ale tym razem mocno chaotyczny, co nie sprzyjało konstruowaniu groźnych akcji. Dobrze, że znów wielki impet w grze i determinację prezentował Sanchez. Swoim wyjątkowo aktywnym i skutecznym stylem gry bezwzględnie zasłużył sobie na nowy kontrakt!

W każdym razie Widzew zanotował szósty mecz bez porażki i moim zdaniem jest faworytem kolejnego pojedynku z pogrążonym w chaosie mistrzem Polski – Rakowem Częstochowa (jesienią 1:1). Rywale przegrali z Górnikiem 0:1 i to kolejne sportowe rozczarowanie. Czy w Częstochowie przełknął kolejne, gdy lepsi okażą się łodzianie? Spotkanie 28 kwietnia o godz. 20 w Łodzi.

Paradoksalnie Widzew może jeszcze grać o bardzo dużą stawkę. Ma dziewięć punktów straty do podium, sześć do czwartego miejsca i jeśli passa zwycięstw będzie trwać, przy niemocy wielkich konkurentów, to kto wie, jak daleko zajdzie.