Rezerwowy Pafka

Tag: ekstraklasa (Page 1 of 33)

Widzew prowadził i co z tego. Po dziecinnych błędach stracił w ciągu dwóch minut doliczonego czasu gry dwie bramki i przegrał mecz w Białymstoku. Czarna rozpacz!

Widzew rozpoczął pojedynek w Białymstoku od straty gola, a jeszcze gorzej skończył. W międzyczasie wyszedł na prowadzenie. Długo kontrolował wydarzenia na boisku, ale to, co zrobił w doliczonym czasie gry, woła o pomstę do nieba. Stracił dwie bramki i przegrał wygrany mecz!

Zaskoczenie przed meczem. Kapitan łodzian – Pawłowski, który zaczął spotkanie na ławce rezerwowych, pojawił się w Białymstoku, bez czerwonej czupryny.

To był jubileuszowy (50) występ bramkarza Gikiewicza w barwach Widzewa i golkiper zaczął spotkanie… fatalnie. Bardzo źle wybił piłkę. Goście stracili ją na własnej połowie, a potem popełnili w defensywie błędy godne… przedszkolaków. Jaga chętnie korzysta z takich prezentów. Akcja pary Imaz – Drachal dała prowadzenie gospodarzom.

Co było potem? Faul i żółta kartka (druga w sezonie!) dla Fornalczyka, który za chwilę zaliczył niedokładne podanie. Bezsilność łodzian przejawiała się w żółtych kartonikach. Taki obejrzał też po upływie kolejnych pięciu minut Shehu. To na szczęście nie trwało wiecznie.

Wreszcie po 20 minutach celny strzał łodzianina. Alvarez trafił wprost w bramkarza – pierwsze koty za płoty. Widzew osiągnął przewagę i ją wykorzystał. Premierowego gola dla łodzian zdobył Bergier, po popisowej akcji Akere z Alvarezem. Od tego momentu to Widzew rozdawał karty na boisku. Szkoda, że nie zamienił przewagi na drugiego gola. Niecelne uderzenie Akere, Fornalczyk trafił w boczną siatkę, a Shehu w ręce bramkarza. Trzeba też dodać, że po akcji gospodarzy bardzo dobrą interwencją popisał się Visus.

Początek drugiej połowy na plus dla gości. Niestety, strzał Fornalczyka z ostrego kąta obronił Abramowicz. Szkoda, że gdy po kolejnej udanej akcji strzelał, to trafił w rywala. W końcu sprawiedliwości stało się zadość. Zdecydowanie lepsi i dążący do zdobycia drugiego gola łodzianie, dopięli swego. Aktywny Fornalczyk strzelił tak, że bramkarz odbił piłkę przed siebie. Dopadł do niej Bergier i po raz drugi umieścił w siatce.

Widzew pilnował wyniku i mogło się to źle skończyć. Sędzia mógł podyktować rzut karny za faul na Pululu, ale na szczęście wcześniej był spalony! Co się jednak odwlecze, to nie uciecze. W pierwszej minucie doliczonego czasu gry Jaga dopięła swego. Do wyrównania doprowadził po składnej akcji i wyprowadzeniu w pole defensywy łodzian niezawodny Imaz.

I na tym nie koniec nieszczęść. Gikieiwcz podał do Żyry. Niestety, piłkę przejął Imaz, podał do Pululu, a ten dopełnił formalności. Widzew przegrał, tracąc dwie bramki w doliczonym czasie gry, w ciągu dwóch minut. Po prostych błędach. Po prostu, szkoda słów…

Mecz oglądało 19 987 kibiców.

Jagiellonia – Widzew 3:2 (1:1)

1:0 – Drachal (3), 1:1 – Bergier (25), 1:2 – Bergier (60), 2:2 – Imaz (90+1), 3:2 – Pululu (90+3)

Widzew: Gikiewicz – Krajewski, Visus, Żyro, Kozlovsky – Selahi (60, Czyż) – Akere (75, Cybulski), Alvarez (75, Hanousek), Shehu (82, Pawłowski), Fornalczyk (65, Baena) – Bergier

Widzew wbił Jadze siedem goli w przedsezonowym sparingu. Jak będzie tym razem? Czy łodzianie pokażą wszem i wobec, że chcą rozdawać karty w ekstraklasie?

Juljan Shehu Fot. Marcin Bryja, widzew.com

Widzew nasprowadzał nowych piłkarzy (i to jeszcze nie jest koniec), a tak naprawdę wygrał premierowy mecz z Zagłębiem 1:0 dzięki bardzo dobrej grze i pięknej bramce strzelonej przez Juljana Shehu. Jak to dobrze, że w letniej przerwie nikt w Widzewie nie chciał się połakomić i z zyskiem finansowym, ale nie sportowym, sprzedać 27-letniego Albańczyka, bo to on był królem ekstraklasowej premiery. Shehu po zdobytym golu pokazał serduszko. Dla ukochanej. To piękna Tea Haxhimali.

Teraz przed łodzianami wyjazdowy pojedynek w Białymstoku. Mecz 27 lipca o godz. 17.30. Jagiellonia w premierze pokazała… wielki sportowy odwrót. Przegrała u siebie z Termaliką 0:4. Wcześniej w przedsezonowym sparingu straciła siedem goli w starciu z. Widzewem.

W futbolu obowiązuje bezwzględna zasada: jesteś tak dobry, jak twój ostatni mecz. I ostatni pucharowy mecz Jagiellonii wyszedł. Wreszcie wygrała. Pokazał swoje strzeleckie umiejętności Afimico Pululu , zdobywając zwycięskiego gola. Oj, jeżeli zagra, trzeba będzie na niego uważać.

Gdzie szukać szans Widzewa? Przy groźniejszych, składnych atakach rywali białostoczczanie potrafili pogubić się, jak futbolowe dzieci we mgle. Zmasowane atak zwłaszcza prawym skrzydłem i wygrywane przez rywali pojedynki jeden na jeden, stwarzały Jadze ogromne problemy. Czy tu mają szukać swojej szansy łodzianie?!

Oby ten pojedynek nie był sportową rehabilitacją i prawdziwym ligowym otwarciem dla Jagi. Powiedzmy wprost, brązowy medaliści ostatnich ligowych zmagań, nadal mają na tyle mocny skład, żeby rozdawać futbolowe karty. Oby tylko nie stało się to w meczu z łodzianami.

Co musi zrobić Widzew, żeby wygrać? Musi zaprezentować się lepiej niż w premierze. Nie dopuszczać do prostych strat, narażając się na groźne kontry. Być zatem bardziej zdyscyplinowanym i konsekwentnym, a jednocześnie śmiałym i skutecznym. Wygrywać pojedynki jeden na jeden i stwarzać groźne sytuacje pod bramką rywala.

Powiedzmy wprost, z będącym na ofensywnym musiku rywalu, Widzew powinien grać z kontry, a wtedy przy uważnej postawie w defensywie, są szanse na szybki skuteczny atak. Na przeprowadzenie takiego stać na pewno nowego pomocnika łodzian – Mariusza Fornalczyka. A zatem? Widzewowi nie pozostaje nic innego, jak walczyć o kolejne trzy ligowe punkty!

Widzew wygrał, choć łatwo nie było, po bramce, która może zostać uznana za najładniejszą w premierowej kolejce ekstraklasy!

Premierowy mecz Widzewa wielkim widowiskiem nie był. Ot, ligowe spotkanie walki. Ale zwycięski gol zdobyty po pięknym strzale Shehu wart jest odnotowania.

Pięciu sprowadzonych latem piłkarzy pojawiło się w wyjściowym składzie Widzewa na premierowy mecz nowego sezonu ekstraklasy z Zagłębiem. Ta statystyka już pokazuje, że mamy do czynienia z nową, a może raczej budowaną na nowo, drużyną.

Po blisko kwadransie odnotowaliśmy pierwszy celny, choć słaby, strzał łodzian. Jego autorem był Akere. Charakterystyczny obrazek, pojawiający się często. Zagłębie całą drużyną na własnej połowie, zabezpieczane przez pięciu obrońców, szukające swojej szansy w groźnej kontrze.

Tymczasem… Aktywny był Fornalczyk, bardzo widoczny w wygrywanych pojedynkach biegowych. Widzew wyróżniał się tym, że jego ludzie (dwaj piłkarze i trener) po niecałej pół godzinie ujrzeli żółte kartki.

W 30 min pierwszy celny strzał gości – zza pola karnego. Uderzenie Corluki pewnie obronił Gikiewicz. W odpowiedzi mogło być 1:0 dla gospodarzy. Shehu dostał przypadkową piłkę. Wpadł z nią w pole karne. Strzelił, ale bramkarz Hładun nie dał się zaskoczyć. Przy jednej z interwencji Hładun trafił w głowę Bergera, ale arbiter nie dopatrzył się podstaw do podyktowania jedenastki.

Wreszcie, wreszcie bramkową, skuteczną akcję przeprowadzili gospodarze i to jaką – zakończoną strzałem nieomal w okienko!  Therkildsen inteligentnie wycofał pikę przed pole karne do Shehu, a ten popisał się kapitalnym uderzeniem, godnym ligowej premiery. Czy to będzie najpiękniejszy gol tej kolejki?!

Druga połowa rozpoczęła się od serii złych, niedokładnych zagrań. Bardziej energicznie atakowali goście. To zrozumiałe, chcieli w miarę szybko odrobić straty. Widzew starał się nie pozostać dłużny. Wywalczał rzuty rożne – jeden po drugim. Aż cztery. I co? Nic z nich nie wynikało.

Skoro nie szło zbyt dobrze, trzeba było skupić się n walce i bronieniu wyniku oraz na… nowej fryzurze kapitana Pawłowskiego, który pojawił się na boisku.

Z końcówki spotkania warte odnotowania były: niecelny strzał Hanouska, zablokowany Pawłowskiego, minięcie się z piłką Fornalczyka oraz żółte kartki dla rozdyskutowanego Fornalczyka i nieładnie faulującego Sypka – dziś piłkarza Zagłębia. I to by było na tyle. Pierwsze koty za płoty…

Widzów: 16728.

Widzew – Zagłębie Lubin 1:0 (1:0)

1:0 – Shehu (40)

Widzew: Gikiewicz – Therkildsen (75, Krajewski), Visus, Żyro, Kozlovsky – Selahi (69, Hanousek)- Akere (62, Baena), Shehu, Alvarez (62, Czyż), Fornalczyk – Bergier (76, Pawłowski)

Widzew. Gdy już się będzie miało topową drużynę, może warto skupić gros sportowej uwagi i ambicji na… Pucharze Polski?!

Fot. Martyna Kowalska, widzew.com

Widzew się zbroi na potęgę. Zatrudnił wielu nowych, jakościowo lepszy (oby) piłkarzy. Łodzianie chcą zburzyć ekstraklasowe hierarchie. Pokazać, że z Widzewem trzeba się liczyć i to bardzo. Wywalczyć sobie miejsce w ligowej czołówce.

Nie będzie to łatwe, bo nowy zespół trzeba najpierw zebrać do kupy, potem zgrać i przygotować do zmagań. Czasu jest tyle, co kot napłakał.

Fot. Marek Młynarczyk, autor bloga www.obiektywnasport.pl

Można ten czas kupić, a jak wiadomo także w futbolu, czas to pieniądz. Można mieć drużynę gotową do podejmowania największych wyzwań, kiedy, jak słusznie uważa były wybitny widzewiak – Krzysztof Kamiński, dziś szef piłkarskiej szkółki Sport Perfect, skupi się wielką uwagę na rozgrywkach Pucharu Polski. Tu o prestiżowy sukces jest o niebo łatwiej. Wystarczy wygrać cztery mecze i już można wystąpić w europejskich pucharach! Trudno tym argumentom nie przyznać racji.

Najpierw trzeba jednak stworzyć podstawy zaufania. Pokazać kibicom, że się gra widowiskowo i skutecznie, właśnie dla nich. Oni bowiem nie zawiedli i nie zawiodą, znów wypełnią stadion do ostatniego krzesełka.

W ligowej premierze Widzew 19 lipca o godz. 14.45 podejmie Zagłębie Lubin.

Ważny, bardzo ważny przekaz podczas oficjalnej prezentacji zespołu. Rafał Gikiewicz zwrócił się bezpośrednio do prezydent Łodzi, Hanny Zdanowskiej:-Większy stadion dla Widzewa!

Nikt się jednak chyba nie spodziewał, że w polskiej piłkarskiej ekstraklasie w sprawie transferów decydujący będzie… atak dronów

Wydawało się, że w polskiej piłce nożnej wszystko jest poukładane, po staremu. Czas transferów, to czas transferów. Ktoś coś powie, ktoś czegoś się dowie i jest sensacja przed ostateczną decyzją.

Nikt się jednak chyba nie spodziewał, że w sprawie transferów decydujący będzie… atak dronów. Onet. pl podaje: Kuriozalne sceny miały miejsce podczas zamkniętego dla szerszej publiczności sparingu Motoru z Lechią Gdańsk. Nad murawą nagle pojawił się dron, który, jak się później okazało, był sterowany przez jednego z członków sztabu… Arki Gdynia. W sieci rozpętała się burza, a oficjalne konto klubu z Lublina pokazało zdjęcie przejętej maszyny.

„Wstyd! Dron do odbioru na konferencji prasowej po pierwszej kolejce. Telefon oddaliśmy, żeby pan ze sztabu nie zgubił trasy na powrocie do Gdyni” — przekazał na platformie X Michał Szprendałowicz, dyrektor marketingu i komunikacji klubu z Lublina.

Przed rokiem w finale baraży o ekstraklasę naprzeciw siebie stanęły Arka Gdynia i Motor Lublin. Ekipa z Wybrzeża prowadziła aż do 86. minuty. Ostatecznie przegrała jednak spotkanie 1:2. Zwycięzcy wrócili do krajowej elity po 32 latach.

Za niespełna dwa tygodnie te same zespoły zmierzą się w pierwszej kolejce sezonu 2025/26. Gdynianie próbowali zyskać przewagę już na starcie, wysyłając do Lublina operatora z dronem. Miał nagrać sobotni sparing Motoru z Lechią Gdańsk (5:3). Kabaret czy przemyślana strategia. Znacznie lepiej, gdyby Motor po prostu miał piłkarzy gwarantujący grę na odpowiednim poziomie w ekstraklasie. Skoro ich nie ma, to pomaga dron. No, po prostu polski futbolowy kabaret.

Ciekawe, czy inne drużyny poszły tym tropem i mieliśmy atak dronów na polską ekstraklasę. Jak na to nie patrzeć, drony nie zmienią na lepszy poziomu polskiej ligowej piłki, a na razie jest on nie najwyższy, żeby nie powiedzieć mizerny.

Pierwszy, propagandowy cel został osiągnięty. O Widzewie się mówi i to głośno! Teraz szybko musi być następny czyli pokaz sportowej mocy na ligowym boisku

Fot. Marek Młynarczyk, autor bloga www.obiektywnasport.pl

Początek lata. Plaża na końcu Mierzei Wiślanej za Piaskami, a tam taka zasłyszana rozmowa dwóch rozemocjonowanych plażowiczów, najwyraźniej futbolowych kibiców, wiedzących, co w trawie piszczy.

Wynik sparingu Widzewa z Jagiellonią, zakończony wynikiem 7:1 dla łodzian poszedł w świat i zrobił wrażenie. O łódzkim klubie się mówi i to głośno! Coraz głośniej, bo na celowniku jest lider Wisły Angel Rodado!

Fani krajowej piłki nożnej na bałtyckiej plaży zastanawiali się, czy transferowa ofensywa Widzewa doprowadzi do ligowych przetasowań, które sprawią, że pojawi się nowa drużyna rozdająca karty w ekstraklasie. Dyskusja była ożywiona, ścierały się argumenty, co pokazuje, że Widzew swoimi odważnymi, ale i kosztownymi, personalnymi roszadami i transferowym parciem do przodu, znów rozpala kibicowskie emocje, jest na ustach fanów, o nim się mówi, dyskutuje, choć na ligową premierę trzeba poczekać.

Pierwszy, propagandowy cel został osiągnięty, o Widzewie się mówi! Ale, ale… to pierwszy krok, muszą być i to szybko następne: pokaz sportowej mocy na ligowym boisku, jakości w składzie i rosnącej z kolejki na kolejkę pewności, że drużyna cały czas będzie na futbolowej fali.

Tu wielkie, wielkie wyzwanie przed trenerem 50-letni Chorwatem – Zeljko Sopiciem, żeby zebrał szybko nowe towarzystwo do kupy i stworzył z niego rozumiejący się na boisku, skuteczny, niebezpieczny team. Szkoleniowiec z nie jednego pieca jadł chleb. W Zjednoczonych Emiratach Arabskich trzy razy zdobywał mistrzowski tytuł, pracował w Azerbejdżanie, by wrócić do rodzimej ligi i uratować przed spadkiem HNK Gorica, a potem z HNK Rijeka zdobyć wicemistrzostwo kraju. Prowadził zespół w 44 spotkaniach, osiągając imponującą średnią dwóch punktów na mecz.

Czy jest w stanie taki znakomity bilans szybko wypracować w Łodzi? Pierwszy ligowy krok już 19 lipca o godz. 14.45, gdy Widzew na swoim stadionie podejmie Zagłębie Lubin.

Widzew na fali. Strzelił (nie to nie przejęzyczenie) siedem goli trzeciej drużynie minionego sezonu – Jagiellonii. Co się będzie działo w ekstraklasie?

Fot. widzew.com

Widzew na fali. Strzelił (nie to nie przejęzycznie) siedem goli trzeciej drużynie minionego sezonu – Jagiellonii, Co się będzie działo w ekstraklasie?

To jest największa sensacja okresu przygotowawczego w polskiej futbolowej ekstraklasie. Piłkarze Widzewa rozegrali mecz sparingowy z trzecią drużyną poprzedniego sezonu PKO Ekstraklasy – Jagiellonią Białystok i… wygrali go aż 7:1! Mecz pokazał, że łodzianie mogą się liczyć im to bardzo w walce o ligowe Top3.

– Transfery pokazują, że chcemy być mocni, ale chcieć nie zawsze znaczy móc. Musimy sprostać oczekiwaniom, bo te będą bardzo duże – powiedział Rafał Gikiewicz w TVP Sport. – Podobno mają być jeszcze dwa-trzy transfery. Będzie walka o to, kto będzie w meczowej dwudziestce. Nie będzie tak, jak w zeszłym sezonie, że od poniedziałku można było dłubać w nosie, a i tak było się w kadrze na mecz. Teraz będzie trzeba się napocić. Powiedziałem chłopakom i dyrektorowi, że naszym celem jest TOP3. Nie ma żadnych wymówek. Musimy mierzyć wysoko. Nie wiemy, co będzie jutro. Ten sezon może być dla niektórych ostatnim. Jeśli ktoś będzie słaby, to w grudniu przyjedzie następny wagonik piłkarzy do Łodzi.

– To bardzo ciężki rezultat, trudno to racjonalnie skomentować. Wynik jest bardzo rozczarowujący. To jest okres przygotowawczy, momenty są różne. Zespoły grają będąc w różnych zestawieniach, różne rzeczy testują, w różnych momentach są kompletowane, w różny sposób trenują. Jest bardzo dużo zmiennych, które mogą mieć wpływ na postawę zawodników na boisku. Niemniej to wszystko nie powinno być usprawiedliwieniem, nie powinien nam się zdarzyć mecz z takim wynikiem – skomentował trener Jagi – Adrian Siemieniec.

Szybkość sprintera pokazał Mariusz Fornalczyk. Rywale tylko mogli oglądać jego plecy. Furorę zrobił dopiero co sprowadzony Samuel Akere. Nigeryjczyk strzelił dwa fantastyczne gole i pokazał, że wkrótce może stać się gwiazdą ekstraklasy.

Widzew Łódź – Jagiellonia Białystok 7:1 (1:0, 1:0, 2:0, 3:1)

1:0 – Samuel Akere (19), 2:0 – Samuel Akrere (50), 3:0 – Fran Alvarez (74), 4:0 – Sebastian Bergier (80), 5:0 – Samuel Kozlovsky (93), 6:0 – Kuba Nawrocki (106), 7:0 – Sebastian Bergier (116), 7:1 – Dawid Drachal (119)

Widzew: Rafał Gikiewicz (91, Jan Krzywański) – Marcel Krajewski (61, Peter Therkildsen), Polydefkis Volanakis (61, Ricardo Visus, 100, Paweł Kwitkowski), Marek Hanousek (61, Mateusz Żyro), Dion Gallapeni (61, Samuel Kozlovsky) – Kamil Cybulski (61, Angel Baena, 106, Nikodem Stachowicz), Noah Diliberto (61, Fran Alvarez), Leon Madej (61, Lindon Selahi, 100, Kuba Nawrocki), Szymon Czyż (61, Juljan Shehu), Samuel Akere (61, Mariusz Fornalczyk, 117, Kamil Andrzejkiewicz) – Antoni Klukowski (44, Kamil Andrzejkiewicz, 61, Sebastian Bergier). Trener: Zeljko Sopić.

Kolejne mecze:

10 lipca (czwartek) – Widzew Łódź – Piast Gliwice (Opalenica)

10 lipca (czwartek) – Widzew Łódź – Miedź Legnica (Opalenica)

11 lipca (piątek) – powrót ze zgrupowania do Łodzi

19 lipca (sobota, 14.45) – początek ekstraklasy: Widzew – Zagłębie Lubin

Bardzo bym chciał, żeby łódzcy piłkarze grali w ligowych rozgrywkach na miarę łódzkich siatkarek!

Nie mogę się doczekać startu piłkarskiej ekstraklasy i rozgrywek I ligi. Jest we mnie nadzieja, że będzie inaczej czyli lepiej. I nasze, łódzkie drużyny zaczną coś znaczyć w ligowych zmaganiach czyli… Widzew zacznie dzielić i rządzić z innymi mocarzami oczywiście, w ekstraklasie, a ŁKS pokaże wszem i wobec, gdzie raki zimują i od początku zacznie dyktować warunki gry w walce o ekstraklasę.

Widzew zbroi się na potęgę piłkarzami z nazwiskami i zarazem takimi, za których trzeba, jak na polskie warunki, słono zapłacić. Co z tego wyniknie? Bóg polskiego futbolu raczy wiedzieć, ale nadzieja jest. Zeljko Stopić ma na tyle szkoleniowego doświadczenia i umiejętności, że w ciągu miesiąca potrafi zebrać towarzystwo do kupy i stworzyć jedenastkę na miarę naszych, łódzkich marzeń.

Czy to jest możliwe? Nie wiem. Ba, nie wie tego nikt, ale nadzieja jest. Oby zamieniła się w piękną ligową rzeczywistość, co szczególnie ucieszyłoby wyposzczony i spragnionych pozytywnych wrażeń wiernych kibiców.

A w ŁKS? Oby sprawdziło się powiedzenie: do trzech razy sztuka. Dwa podejścia pod ekstraklasę się nie udały. Czy udało się to trzecie? Łodzianie zmienili w klubie wszystko – od struktury właścicielskiej, sposobu zarządzania, trenera, składu. Jest zatem nowe otwarcie, czy skuteczne, na miarę ambicji i oczekiwań? Na razie optymistyczne jest to, że ŁKS trzyma dyscyplinę taktyczną w grze defensywnej i nie traci bramek, a to było prawdziwą zmorą drużyny w poprzednich rozgrywkach.

Chciałbym i to bardzo, żeby łódzcy piłkarze znaczyli w swojej dyscyplinie tyle, co siatkarki ŁKS Commercecon i Orlen Grot Budowlani, które dzielą i rządzą w lidze i zasłużenie zdobywają medale.

Widzew niby się starał, zdobył kontaktowego gola, ale i tak nie uchronił się przed porażką

Raków pokonał Widzew, co dało mu wicemistrzostwo Polski. Swój mecz wygrał Lech i to on cieszył się z tytułu. Łodzianie niby się starali (w drugiej połowie), ale to było za mało, żeby zdobyć choćby punkt.

Widzew rozpoczął mecz w Częstochowie bez swojego najlepszego gracza w rundzie wiosennej, lidera defensywy, człowieka, z którym łódzki klub w trybie pilnym podpisał nowy kontrakt – Żyry (kłopoty zdrowotne).

W 17 min to Widzew był o krok od gola. Niestety, Cybulski trzy może dwa metry od bramki nie trafił w… piłkę. Poza tą akcją pojedynek był wolny i nudnawy.

Widzew główne się bronił, jedenastką na własnym przedpolu. Rywale nie mieli pomysłu, jak sforsować ten defensywny mur. Ale jak już na taki wpadli to…

Do trzech razy sztuka. Dwa razy udanie interweniował Gikiewicz, ale za trzecim razem nie dał rady. Gdzie byli obrońcy i co wyprawiali? No, po prostu ból głowy. Na szczęście VAR uratował łodzian. Okazało się, że wcześniej Brunes zagrał ją ręką. Uff!

Już tyle szczęścia nie mieli łodzianie w ostatnich sekundach doliczonego czasu gry pierwszej połowy. Shehu ręką zaatakował w wyskoku Baratha. Po analizie VAR arbiter Kwiatkowski podyktował jedenastkę. Brunes w pewnie pokonał Gikiewicza.

Przez całą pierwszą połowę Widzew głównie się bronił. Przeprowadził dwie akcje. Raków zasłużył na gola. Ale zdobytego w tak idiotyczny, z punktu widzenia łodzian, sposób. Szkoda gadać!

A jak skomentować prezent, który na początku drugiej połowy sprawił rywalowi Therkildsen. Po prostu oddał mu piłkę (przy okazji udając, że był faulowany). Makuch skorzystał z prezentu i strzelił drugą bramkę dla gospodarzy. To był błąd niegodny juniora!!!

Widzew coś tam próbował. Starał się być aktywniejszy, tak na alibi dla kibiców, żeby potem nie wypominali łódzkim piłkarzom ich braku zaangażowania. Wielką szansę na gola – trzeciego miał za to Raków. Krajewski faulował w polu karnym Amorima, ale jest jeszcze Gikiewicz, który obronił jedenastkę egzekwowaną przez Makucha!

Ostatni kwadrans gospodarze grali w dziesięciu, bo drugą żółtą kartkę, w efekcie czerwoną, ujrzał Tudor. I Widzew starał się to wykorzystać. Po świetnym dośrodkowaniu Kozlovskiego, Krajewski głową zdobył kontaktowego gola. Widzew dążył do wywalczenia przynajmniej remisu. Nie udało się. Skoro ma się takiego napastnika, jak Sobol, trudno jednak liczyć na coś więcej. Cóż… może lepiej będzie w nowym sezonie.

I to już koniec tej dla jednych ligowej mordęgi, dla innych ligowej męki. Teraz pytanie: kto odchodzi, kto zostaje w Widzewie? Moim zdaniem – pierwszy do ostrzału po ostatnim spotkaniu Therkildsen, drugi Sobol. Po nich przyjdą inni, oby lepsi! Wszyscy widzewscy futboliści, tak czy tak, mają trzy tygodnie (zasłużonej?) laby.

Raków Częstochowa – Widzew 2:1 (1:0)

1:0 – Brunes (45+10, karny), 2:0 – Makuch (47), 2:1 – Krajewski (83, głową)

Widzew: Gikiewicz – Krajewski (46, Kozlovsky), Kwiatkowski, Ibiza, Therkildsen – Hanousek (86, Madej)- Alvarez, Shehu (69, Nunes), Czyż, Cybulski (46, Sypek)- Tupta (69, Sobol)

Od zera do bohatera. Lubomir Tupta zdobył bramkę, zaliczył asystę. Czy powinien zostać w Widzewie?

Fot. widzew.com

Jesteś tak dobry, jak twój ostatni mecz – ta zasada po raz nie wiem który, sprawdziła się znakomicie. Piłkarski życiorys przemawiał do wyobraźni. 27-letni Słowak Lubomir Tupta (180 cm wzrostu) miał za sobą bogatą sportową karierę: grał we Włoszech, w… Wiśle Kraków, ostatnio w Slovanie Liberec, gdzie w 53 spotkaniach zdobył 9 goli, zaliczył 8 asyst. 11 razy bronił barw Słowacji ((wystąpił na Euro 2024 – między innymi w 1/8 finału przeciwko Anglii).

A w Widzewie? Tu szło mu, jak po grudzie. Miał zdobywać gola za golem, a tymczasem w 10 spotkaniach zaliczył jedną asystę. Wydawało się, że można spisać go na straty. Oddać po wypożyczeniu z powrotem do Liberca bez cienia żalu.

A tymczasem nadszedł mecz numer 11 Lubomira w łódzkich barwach. Niby nieważny, niby o nic, a być może niezwykle istotny dla dalszych futbolowych losów piłkarza. Przeciwko Puszczy Tupta zagrał tak, że miał wielki udział w końcowym sukcesie widzewiaków (2:0). Popisał się inteligentnym, precyzyjnym strzałem i znakomitym prostopadłym podaniem, po którym padł drugi gol. Trafił do jedenastki kolejki.

Przełom, przełamanie, milowy krok w dobrym kierunku? Sam chciałbym wiedzieć, podobnie jak szefowie Widzewa. To jednak nie ja, a oni muszą zdecydować, czy warto dalej inwestować w słowackiego piłkarza i wykupić go z Liberca.

Tupta może ich przekonać do siebie kolejnym udanym występem. Dobra wiadomość jest taka, że podpora defensywy Widzewa i jeden z najlepszych piłkarzy zespołu w tym sezonie – Mateusz Żyro ma podpisać nowy kontrakt.

W ostatniej ligowej kolejce 24 maja o godz. 17.30 Widzew zagra w Częstochowie z Rakowem. W Łodzi górą był Raków, który wygrał 3:2. Teraz może być inaczej, także dzięki słowackiemu napastnikowi?! Transmisja w TVP Sport.

« Older posts

© 2025 Ryżową Szczotką

Theme by Anders NorenUp ↑