Rezerwowy Pafka

Tag: kazimierz moskal

ŁKS. Bieg trenera Kazimierza Moskala z kibicami udał się znakomicie. Czy i kiedy dołączy do nich… prezes?

Tylko przyklasnąć takiej inicjatywie. ŁKS jest pełen dobrych pomysłów. Takim był wspólny trening biegowy kibiców z trenerem Kazimierzem Moskalem i grupą Łódź Kocha Sport w parku na Zdrowiu.

Zgodnie z obietnicą w zamian za przekroczenie bariery 5 tys. sprzedanych karnetów, szkoleniowiec ełkaesiaków postanowił przebiec z kibicami 5000 metrów.

Fani wykupili w sumie 5329 karnetów (to klubowy rekord i czwarty wynik w kraju po Widzewie Łódź, Legii Warszawa i Lechu Poznań), więc zgodnie z umową trener Kazimierz Moskal wraz z nimi przebiegł 5 km, a to był świetny pretekst, żeby spotkać się w tak pięknych okolicznościach przyrody (park na Zdrowiu), poruszać na świeżym powietrzu i przyjemnie spędzić czas, popularyzując przy okazji i ŁKS i aktywność fizyczną. Na mecie czekały na uczestników drobne upominki ufundowane przez klub. Brawo! Czekamy na kolejny sportowo – rekreacyjny a zarazem integracyjny pomysł ełkaesiaków!

– Właściciel klubu (Tomasz Salski) przysłał mi wiadomość, że jeśli przekroczymy następnym razem osiem tysięcy karnetów, to dołączy do nas. Ostatnio jak z nim biegałem, dziwnym trafem mój zegarek pokazywał 6:10 na kilometr, a jego 5:40. Teraz się nie dziwię, że w godzinę jest w stanie przebiec 11 kilometrów, a ja nie potrafiłem dobić do dziesięciu – żartował trener. Kazimierz Moskal obiecał, że jest gotów na kolejne podobne wyzwania. Łącznie z tym, że jeśli za którymś razem kibice ŁKS-u wykupią 10 tysięcy stałych abonamentów, to przebiegnie się z nimi na 10 kilometrów.

Zdjęcia lkslodz.pl

ŁKS. Kapelusze z głów przed Kazimierzem Moskalem. Dokonał pozornie niemożliwego

Los drużyny ŁKS rysował się latem marny. Klub w długach, zespół opuściły tzw. gwiazdy od razu dodajmy mocno wyblakłe (Dominguez, Ricardinho, Rygaard). Ostatnie mecze minionego sezonu to było dogorywanie, rozpad drużyny, brak pozytywów – porażki z Odrą Opole 0:4 i GKS Katowice 0:2. Wydawało się, że w nowych rozgrywkach ŁKS skupi się na obronie swojego miejsca w I lidze.

Ale stała się rzecz wyjątkowo, którą początkowo traktowano jak szkoleniową ciekawostkę. Prezes Tomasz Salski pojechał do Krakowa przekonać do powrotu do ŁKS trenera Kazimierza Moskala. A ten nie rozpamiętywał poprzedniego zwolnienia, nie rozdrapywał ran, nie robił fochów tylko po prostu się zgodził.

– Ostatni sezon przyniósł wiele rozczarowań – mówił Moskal na pierwszej konferencji prasowej w nowej-starej roli. Jednak zaraz dodał: – Zrobimy wszystko, żeby dobrze grać w piłkę, tak jak to było poprzednio. Oczywiście niczego nie obiecuję, bo byłbym nieodpowiedzialny, gdybym powiedział, że zrobimy awans teraz czy w następnym sezonie. Ale nie boję się. Gdybym się bał, to bym nie podejmował pracy nie tylko tutaj, ale gdziekolwiek indziej.

Moskal był ostrożny w zapowiedziach, ale za chwilę w codziennej pracy i meczowych decyzjach wykazał szkoleniowy kunszt, który sprawił, że stał się obok Marka Papszuna najbardziej wygranym polskim szkoleniowcem ligowej jesieni.

Jeden jest liderem ekstraklasy, drugi I ligi. Obaj mozolnie podnoszą grę swoich zespołów na wyższy poziom, co przekłada się na wyniki.

O tym, jakiej pozytywnej rewolucji dokonał Moskal w ŁKS niech świadczy ranking oficjalnej strony klubu: Kapelusze z głów. To, że 16 takich kapeluszy uzbierał Pirulo i jest w czołówce nikogo nie dziwi, ale to że najlepszy w rankingu będzie Mateusz Kowalczyk (17 kapeluszy) tego nie spodziewał się nikt, no może poza szkoleniowcem, który dostrzegł talent i możliwości Mateusza i nie bał się na niego postawić.

W kapeluszowej klasyfikacji kolejni wygrani też przed sezonem nie byli mówiąc oględnie – oczywiści: 8 – Aleksander Bobek, Kamil Dankowski, Nacho Monsalve. 7 kapeluszy Michała Tąbki można przyjąć ze zrozumieniem, ale pięć największego pechowca Mieszko Lorenca i jokera w talii – Stipe Juricia – tego też trudno było się spodziewać.

Kapeluszowy ranking dowodzi jednego. Kazimierz Moskal jesienią tak udanie przebudował zespół, bez angażowania wielomilionowych środków na transfery, że kapelusze z głów przed trenerem!

ŁKS. Trener Kazimierz Moskal potrafi wyciągać piłkarzy z futbolowego niebytu

W sobotę o godz. 15 ŁKS zagra w Opolu z Odrą, Na razie łodzianom, nie ma co kryć, idzie w lidze. Bilans jest godny… wicelidera. ŁKS doznał porażki 27 sierpnia (0:1 z Chojniczanką w Chojnicach, na własnym stadionie ostatniej porażki doznał 16 lipca).Ma już więc na koncie osiem kolejnych ligowych starć bez przegranej. Łodzianie okazali się lepsi od zespołu z najlepszym atakiem w lidze (28 bramek) i drużynie najlepszej na wyjazdach (sześć wygranych).

fot. lkslodz.pl

To bez wątpienia wielka zasługa i trenerski nos Kazimierza Moskala. Szkoleniowiec potrafi wyciągać piłkarzy z futbolowego niebytu. Przykład doświadczonego stopera czy ostatnio defensywnego pomocnika 25-letniego Władysława Ochronczuka, który nabrał futbolowego doświadczenia w lidze ukraińskiej. Niestety, jego początek przygody z ŁKS był po prostu nieudany. Dostał szansę, ale jej nie wykorzystał. Grał coraz mniej, wręcz futbolowe ogony. Zaczęto coraz głośniej mówić o nietrafionym transferze. Bez dwóch ostatnich meczów miał na koncie 9 ligowych spotkań i tylko 280 minut na boisku.

Moskal o nim nie zapomniał. Bez cienia wątpliwości uważnie obserwował piłkarza na treningach, dał mu czas na adaptację, zrozumienie tego, czego oczekuje od Ukraińca na boisku. Jasne, trochę to była przymusowa sytuacja, wobec kontuzji w zespole, ale… Ochronczuk zagrał w dwóch ostatnich pojedynkach z Resovią (3:0) i Arką (3:1) od pierwszej do ostatniej minuty. I tu trzeba od razu dodać, że z minuty na minutę pobytu na boisku spisywał się lepiej. Wisienką na torcie był doliczony czas w spotkaniu z gdynianami. W ostatniej kontrze po świetnym prostopadłym podaniu Ochronczuka, Stipe Jurić wykorzystał sytuację sam na sam posyłając piłkę obok bramkarza.

Drugim odkopanym z niebytu piłkarzem jest bez wątpienia wspomniany autor dwóch goli w dwóch kolejnych meczach z rzędu – Jurić. Czekamy na przełamanie Nelsona Balongo, który choć ma zatrważająco słabe statystyki (0 goli, 0 asyst) w kombinacyjnej grze Moskala spełnia swoją rolę.

Teraz cierpliwie czekamy na mocne wejście Grzegorza Glapki, który w ostatnim spotkaniu pokazał się tym, że oddał swoje… spodenki Pirulo, któremu wcześniej rywal kompletnie zniszczył gatki z meczowego kompletu. Na razie młodzian pokazał się z dobrej strony w drugiej drużynie. Miał duży udział w złojeniu skóry rezerwom Legii. Strzelił dwie z siedmiu zaaplikowanych rywalom z Warszawy bramek!

Kazimierz Moskal: Musimy pamiętać, że nie jesteśmy mistrzami świata

t

ŁKS pokonał po trudnym dramatycznym meczu Górnika Łęczna 3:2, świetnym występie Pirulo i rządzi w lidze. Opinie po spotkaniu.

Kazimierz Moskal: Nawet po wygranych meczach nie możemy myśleć, że jesteśmy mistrzami świata. Pewne rzeczy nadal nam uciekają w trakcie gry, więc dużo pracy przed nami. Czułem, że dziś graliśmy chwilami trochę za nerwowo i w pewnym momentach brakowało pewności siebie .Nie zawsze zdołamy zagrać na najwyższym poziomie i będą się nam zdarzały słabsze mecze, dlatego tym bardziej cieszę się, że dziś w takich okolicznościach udało się wygrać. Można powiedzieć, że przepchnęliśmy ten mecz. Może nie było to widowisko takie jak z Ruchem, a gra też nie zawsze taka, jak chcieliśmy, ale cieszymy się ze zwycięstwa.

Adam Marciniak: To był fajny otwarty mecz. My mieliśmy swoje szanse, swoje miał też Górnik. A najważniejsze, że punkty zostały w Łodzi.Żeby te punkty w meczu z Górnikiem dużo znaczyły, musimy zdobyć kolejne w następnym meczu, więc koncentrujemy się już na spotkaniu z Bruk-Bet Termaliką.

Cieszę z moich debiutanckich bramek w Fortuna I Lidze, ale jest też gorycz bo przegraliśmy spotkanie po rzucie karnym dla rywali, którego w naszej opinii być nie powinno – powiedział Dawid Tkacz, strzelec obu bramek dla Górnika.

Marcin Prasoł trener Górnika: W pierwszej połowie ŁKS nas zdominował. Gospodarze prowadzili grę, ale po przerwie uporządkowaliśmy sobie pewne sprawy na boisku i doprowadziliśmy znów do wyrównania. O wyniku zadecydowała końcówka.

Porażka ŁKS. Kazimierz Moskal: – W pierwszej połowie nie było nas na boisku

ŁKS przegrał ligowy mecz ze Stalą w Rzeszowie 0:1, po samobójczym strzale Bartosza Szeligi, który najpierw skiksował próbując wybić piłkę na piątym metrze, później ta odbiła mu się od lewej nogi, następnie Arndt próbował ją wybić, ale trafił na wracającego Szeligę. 19 sierpnia ŁKS u siebie z Ruchem Chorzów. Trudno było o lepszy wynik, skoro najlepszy był rezerwowy – Kelechukwu, który strzelał trzy razy. Szkoda, że nie wykorzystał dogodnej sytuacji.

Trener Kazimierz Moskal: – Nie byliśmy ani dobrze zorganizowani w obronie wysokiej, ani na tyle zorganizowani, żeby utrzymać piłkę, więc dlatego ten mecz tak wyglądał. Paradoksalnie lepiej dla nas byłoby, gdybyśmy stracili bramkę na początku meczu, bo dopiero po golu dla Stali zaczęliśmy grać i stwarzać więcej sytuacji. Każda seria kiedyś się kończy. Te cztery wygrane z rzędu meczu o niczym jeszcze nie świadczą. Nie pokazują jeszcze o co może grać ta drużyna. W pierwszej połowie nie było nas na boisku i nad tym należy się zastanowić. Ważne, żebyśmy do każdego meczu podchodzili tak samo. Jeśli drużyna czuje się mocna i uważa, że nic jej nie zagraża, to życie jest takie, że coś za chwilę mocno nas walnie w głowę.

fot. lkslodz.pl

Kazimierz Moskal, jadąc do Łodzi, słuchał tych samych melodii, gdy zatrudniono go w ŁKS po raz pierwszy

W obu łódzkich piłkarskich klubach pierwsze były nowe ruchy marketingowe czy może raczej wizualne, wszystko żeby przykuć uwagę kibiców. Widzew bawi fanów szaradami i łamigłówkami, zanim ogłosi jakiego piłkarza właśnie zatrudnia. ŁKS odwołał się do filmowej klasyki i w stylu wręcz z Ojca chrzestnego zaprezentował nowego szkoleniowca Kazimierza Moskala.

Były, nowy trener zespołu z al. Unii przed pierwszymi zajęciami pokazał sportową sylwetkę, uśmiech i energię, tak potrzebną do prowadzenia drużyny klubu znajdującego się w ekonomicznym kryzysie.

Kazimierz Moskal przyznał, że gdy jechał do Łodzi, emocje były wielkie, powracały głównie dobre wspomnienia, ba trener słuchał w samochodzie tych samych piosenek, gdy po raz pierwszy znalazł zatrudnienie w ŁKS. Nad propozycją prezesa Tomasza Salskiego nie zastanawiał się długo, z przyjemnością wrócił do Łodzi. Zapowiedział ścisłą współpracę z nowym dyrektorem sportowym Januszem Dziedzicem przy budowaniu kadry zespołu na nowy sezon. Nie chciał składać jednoznacznych deklaracji, o jakie miejsca będzie walczył, jakim systemem grał. Naszym zdaniem pierwsze zadanie już jest. – Nie pamiętam, by pierwsza liga miała tak mocny skład – powiedział. Naszym zdaniem ŁKS powinien wygrać premierowy ligowy mecz z GKS Katowice, żeby odczarować na swój ełkaesiacki użytek nowiutki stadion, bo do tej pory wszystkie mecze na nim przegrał.

Na pierwszych zajęciach było 27 piłkarzy. Zabrakło Macieja Wolskiego, Adriana Klimczaka, Stipe Juricia (chce odejść) i Jakuba Tosika (ma pełnić w klubie nową rolę). Byli nowi: Bartosz Biel i Dawid Kort oraz testowany młody obrońca z Belgii.

Obecni na pierwszych zajęciach:

Bramkarze: Dawid Arndt, Marek Kozioł, Aleksander Bobek.

Obrońcy: Bartosz Szeliga, Adam Marciniak, Mateusz Bąkowicz, Oskar Koprowski, Mieszko Lorenc, Marcel Wszołek, Kamil Dankowski, Maciej Dąbrowski, Nacho Monsalve, testowany.

Pomocnicy: Jakub Romanowicz, Bartosz Biel, Dawid Kort, Michał Trąbka, Maksymilian Rozwandowicz, Pirulo, Javi Moreno, Kelechukwu Ibe-Torti, Damian Nowacki, Mateusz Kowalczyk, Jan Kuźma, Piotr Gryszkiewicz.

Napastnicy: Piotr Janczukowicz, Maciej Radaszkiewicz.

© 2024 Ryżową Szczotką

Theme by Anders NorenUp ↑