
Fot. Artur Kraszewski
ŁKS wygrał ligowy pojedynek wagi ciężkiej ze Śląskiem i może być to dla niego pierwszy duży krok w dobrą stronę, kolejnych ligowych sukcesów. W każdym razie chcę mieć taką nadzieję.
Rozżalony trener wrocławian twierdzi, że sukces łodzian był niezasłużony, bo jego zespół był lepszy, czego dowodem trzy strzały w poprzeczkę. Tylko te niecelne uderzenia zakłamują rzeczywistość.
Łodzianie prezentowali się lepiej w kluczowej strefie boiska – w środku pola. Bastien Toma dwoił się i troił, żeby trzymać tempo i poziom rozgrywania piłki. Do przerwy brakowało mu wsparcia szczególnie ze strony skrzydłowych, ale gdy je otrzymał… ŁKS przeprowadził kluczowe akcje, po których zdobył dwie zwycięskie bramki.
W tej strefie boiska łodzianie byli zdecydowanie lepsi od rywali i tu głównie pracowali na swoje przewagi i końcowy sukces. Jeśli: Bastien Toma, Michał Mokrzycki, Mateusz Wysokiński, Sebastian Ernst utrzymają wysoki poziom grania, to pokonanie dobrej ligowej drużyny nie będzie incydentalne. Dobrze by było, żeby przez 90, a nie 45 minut mieli wsparcie bocznych pomocników.
I żeby Fabian Piasecki częściej pokazywał, że jest napastnikiem, który nie tylko potrafi grać i dogrywać piłki, ale też celnymi strzałami (czasami godnymi zachwytów) zdobywać kluczowe bramki dla zespołu. W tej chwili ma ich na swoim koncie sześć, ale to że po ośmiu meczach ligowej posuchy (ostatni raz trafił 19 sierpnia!) się odblokował może, ba powinno, działać na jego korzyść i skuteczność.
8 listopada o godz. 19.30 ŁKS podejmie Puszczę Niepołomice, która w zaległym meczu zremisowała u siebie ze Stalą Mielec 1:1. Oby łodzianie podtrzymali zwycięską passę i pokazali czarno na białym, że u siebie są niepokonani.




