Rezerwowy Pafka

Tag: robert lewandowski

Czy te słabsze polskie ekstraklasowe drużyny, jak Widzew i ŁKS, powinny iść śladem… Getafe?!

Jak zajść za skórę faworytowi pokazała czarno na białym drużyna Getafe w spotkaniu z Barceloną. Trudno to zaakceptować, ale nie można odmówić skuteczności.

Mecz pierwszej kolejki LaLigi z udziałem Roberta Lewandowskiego kompletnie nie przypominał rywalizacji z Półwyspu Iberyjskiego – podaje Onet. Sędzia pokazał na boisku aż 12 kartek, w tym dwie czerwone. Z boiska wyleciał Raphinha i Jaime Mata (za dwie żółte).

Dyskusja z sędzią Cesarem Soto Grado zakończyły się dla Xaviego czerwoną kartką i wylądowaniem na trybunach. Zanim to się stało, hiszpański trener wykrzyczał mocne słowa do arbitra technicznego. „To jest wstyd” — wrzeszczał.

Trudno mu odmówić racji. Swoją słabość gracze Getafe, tak a nie inaczej nastawieni przez swojego trenera, kryli za brutalnymi, chuligańskimi wręcz faulami. Celował w nich Damian Suarez (skutecznie polował m.in. na Roberta Lewandowskiego). Tylko pobłażliwości sędziego należy tłumaczyć to, że nie ujrzał czerwonej kartki.

Chamstwo, brutalność, faul za faulem – czy to jest sposób, żeby odnosić sukcesy w dzisiejszym futbolu? Wydaje mi się, że w grzecznej i przewidywalnej do granic, polskiej piłce to jest niemożliwe. Arbitrzy do tego nie dopuszczą! Do czego jednak prowadzi wolne i przewidywalne rozgrywanie piłki od bramkarza przez nasze drużyny, przy ostrym pressingu rywala, czarno na białym pokazały europejskie puchary.

Są w polskiej ekstraklasie drużyny, które pokazują, że nie ma się czego i kogo bać? Beniaminkowie z Łodzi i Chorzowa padli na kolana (porażki ŁKS i Ruchu z Legią po 0:3) przed warszawskim teamem. Tymczasem Puszcza z 16-tysięcznych Niepołomic, grając swój domowy mecz na obcym stadionie w Krakowie, pokazała, że nie taki diabeł straszny, jak go malują. Grając odważnie, z charakterem zremisowała z drepczącą (Josue! Josue!), pewną siebie Legią 1:1, mając niewykorzystanie bramkowe okazje na odniesienie zwycięstwa.

Taki mały apelik. Łodzianie, bierzcie przykład nie z Getafe, a z Puszczy!

Polscy piłkarze za granicą. 23 w Niemczech, aż 34 we Włoszech

Portal 90minut.pl dokonał tytanicznej pracy i podsumował miniony sezon w wykonaniu wszystkich polskich piłkarzy i trenerów pracujących poza granicami kraju. Oto nasz pobieżny przegląd. Największe dokonania ma oczywiście były już napastnik Bayernu Monachium – Robert Lewandowski. W Niemczech wystąpiło w sumie 23 Polaków. Znacznie więcej pokazała się we Włoszech. Tu grało 34 Polaków.

W Anglii grało 13 naszych ludzi, pięciu zanotowało spadek. W Grecji zakotwiczyło dziewięciu naszych futbolistów. Na Cyprze grało siedmiu Polaków, w tym były widzewiak – Mariusz Stępiński (4 miejsce). W Rumunii grał inny były widzewiak Paweł Tomczyk, ale furory nie zrobił. W 11 spotkaniach zdobył jednego gola.

W USA występowało siedmiu naszych rodaków. Były ełkaesiak Jan Sobociński zagrał w dwóch meczach. Grał w sumie… pięć minut w MLS.

W Indiach wystąpiło dwóch Polaków, w tym mający ochotę na powrót do ŁKS – Łukasz Gikiewicz, który bronił barw ósmego zespołu ligi. Były widzewiak – Rafał Wolsztyński wystąpił w jedenastu meczach Finlandii (tam jest dopiero połowa sezonu), strzelił jedną bramkę. Piotr Grzelczak gra w Kazachstanie. W 25 spotkaniach strzelił 5 goli. Marek Zub wyleciał z trenerskiej posady na Łotwie.

W Australii w 24 meczach zagrał Filip Kurto. Jego klub zajął 7 miejsce. Z ekstraklasy Bangladeszu spadł Rafał Zaborowski.

Dlaczego polscy piłkarze wyjeżdżają? Bo, polska liga jest słaba i trzeba rozwijać się sportowo gdzie indziej. To szlachetny powód. Prozaiczny jest taki, że podpisanie umowy oznacza, że człowiek z dnia na dzień staje się milionerem.

W nie najbogatszej i nie najlepszej amerykańskiej lidze MLS Karol Świderski za podpisanie umowy z Charlotte FC zgarnął 2 258 000 dolarów, Kacper Przybyłko (Chicago Fire) – 1 212 504, a Patryk Klimala (New York Red Bulls) – 1 135 000 dolarów.

Piłka nożna to wyjątkowy sport – motywujący i… niemoralny.

Belgia – Polska 6:1. Włodzimierz Lubański: To kompromitacja i katastrofa

Garść opinii po polskiej klęsce, porażce piłkarzy z Belgią 1:6.

Zbigniew Boniek: Zagraliśmy lepiej niż z Walią.

Cezary Kulesza: Jestem wściekły, ale lodowaty prysznic czasem jest potrzebny. Dziś musimy trochę pocierpieć, a jutro podnieść głowy i walczyć dalej. Nie poddajemy się

Grzegorz Lato: Mogło być gorzej. Nie ma sensu nawet szukać pozytywów. Za dużo było błędów w defensywie 

Tomasz Hajto: Musimy zacząć biegać przez 90 minut. Wolne, wesela, wyjazdy – trochę za dużo tego jest. Słuchanie jaka fantastyczna jest ta atmosfera? Ja nie chcę fajnej atmosfery, chcę wyników

Andrzej Niedzielan: Piłkarski gwałt

Paweł Golański: Nie mieliśmy liderów, ludzi, którzy by to skrzyknęli i poukładali

Włodzimierz Lubański: To kompromitacja i katastrofa

Jan Tomaszewski: Kompromitacja największa od 60 lat. Drągowski popełnił błędy przy czwartej, piątej i szóstej bramce. Nie rozumiem, jak w każdym meczu można wstawiać innego bramkarza

Piotr Czachowski: Pomimo tego, że Belgowie są dobrą drużyną, to jednak wydaje mi się, że nie weszli jeszcze na taki pułap umiejętności, żeby pokazywać ich pełnię. My tutaj podaliśmy im rękę, zostawiając wolne przestrzenie. Jeżeli wiedzieli po otrzymaniu piłki co zrobić z futbolówkę, to robili to, co chcieli i robili naszym obrońców w murawę

Czesław Michniewicz: To na pewno bardzo bolesny wynik. Mecz uświadomił nam, jaki jest kierunek, którym powinniśmy podążać, co powinniśmy robić w naszej grze jako drużyna i indywidualnie, na co trzeba zwracać uwagę. Było widoczne, że ta szybkość operowania piłką, szybkość podejmowania decyzji, jakość podań i ruchliwość, przede wszystkim granie pod presją – to wszystko było atutem Belgii. Po pierwszej połowie jeszcze nadążaliśmy za tym wszystkim, ale w drugiej połowie, po drugiej bramce wszystko się posypało.

Robert Lewandowski: To lekcja dla nas, aby ćwiczyć przede wszystkim taktykę w obronie, czy w wyprowadzaniu piłki, bo Belgowie mimo, że nie byli agresywni dostawali piłkę i doprowadzali do sytuacji 

Piotr Zieliński: Uważam, że były momenty, w których można było dłużej utrzymać się przy piłce. Za szybko próbowaliśmy kopnąć ją do przodu i stąd później Belgowie mieli dużo miejsca, łatwość w rozgrywaniu akcji. Myślę, że tu jest dużo do poprawy.

Jakub Perek poszedł w ślady Ernesta Wilimowskiego, przedwojennego polskiego superpiłkarza na miarę Roberta Lewandowskiego

To wydarzenie przeszło bez echa, a powinno zostać mocno nagłośnione. W meczu klasy okręgowej Jutrzenka Drzewica pokonała Koronę Łaguszew 11:0, a 10 słownie dziesięć bramek w tym meczu strzelił 30-letni Jakub Perek. Napastnik ma już na swoim koncie 52 gole zdobyte w tym sezonie!

W ten sposób Perek, który wcześniej był liderem i superstrzelcem w Rzgowie czy Koluszkach, pobił klubowy rekord (należał do Cezarego Dominiaka i wynosił 7 bramek) i nawiązał do wyczynu legendarnego piłkarza, takiego Roberta Lewandowskiego w przedwojennej Polsce czyli Ernesta Wilimowskiego.

Genialny napastnik Ruchu Chorzów 21 maja 1939 roku w meczu z Union-Touring Łódź zdobył 10 bramek. Ruch wygrał wówczas 12:1, a „Ezi” trafiał w 15, 20, 32, 53, 65, 66, 70, 80, 85 i 89 minucie. Przy okazji zaliczył też trzy klasyczne hat-tricki! „Ezi” był wtedy w wielkiej formie – już miesiąc wcześniej ustanowił inny historyczny rekord ligi polskiej, lepszy od Lewandowskiego.

Jak podaje sport.tv.pl 6 trafień ma na koncie sześciu zawodników: Stanisław Jung (1927 rok), Henryk Reyman (1927), Józef Nawrot (1930), Teodor Anioła (1950), Norbert Gajda (1961) i Ernest Pol (1962).

5 goli w jednym meczu zdobywali: Reyman (1927), Wilimowski (1934) i Pol (ten aż dwa razy – 1955 i 1956), a obok nich Ludwik Gintel (1928), Władysław Król (1932), Michał Matyas (1937), Fryderyk Scherfke (1938), Zenon Pieniążek (1939), Gerard Cieślik (1948), Edward Jankowski (1958), Władysław Soporek (1958), Jerzy Wilim (1967), Kazimierz Kmiecik (1976), Andrzej Juskowiak (1990), Jacek Dembiński (2001), Maciej Żurawski (2001), Krzysztof Gajtkowski (2003) i Marcin Robak (2014).

Europejska Unia Piłkarska (UEFA) wyróżniła Robaka, napastnika Pogoni Szczecin, który w meczu z Lechem Poznań zdobył 5 bramek. Właśnie „5” zostało liczbą tygodnia.

Trzeba zadać to pytanie, kto oprócz działaczy, trenerów i kibiców z Drzewicy, wyróżni Jakuba Perka?

© 2024 Ryżową Szczotką

Theme by Anders NorenUp ↑