Punkt zdobyty w fazie grupowej – oto urobek Polaków na piłkarskim Euro. Przynajmniej teoretycznie mógł być lepszy, gdyby trener Probierz zdecydował się wystawić inną jedenastkę na mecz z Austrią – bez Piotrowskiego i Slisza. Na razie dla obu piłkarzy, takie topowe granie, to za wysokie futbolowe progi.
Jedno jest pewne przed Ligą Narodów i meczem ze Szkotami – mamy bramkarza, następcę Szczęsnego – to Skorupski, któremu po piętach depcze Bułka.
Co zmienić w obronie? Nie wiem, bo to formacja, w której każdy z piłkarzy może zagrać beznadziejnie, by w kolejnym spotkaniu pokazać się z dobrej strony.
Na pewno na kolejne poważne reprezentacyjne szansy zasługują Urbański i Zalewski. Oby tylko nie przepadli w klubowych ligowych rozdaniach. S. Szymański albo się nie nadaje, albo jeszcze musi dużo pracować na swoją sportową klasę.
Momenty dobrej gry Modera to za mało, żeby mieć do niego pełne zaufanie, ale wydaje się, że warto w tego gracza inwestować. Chciałoby się mieć środkowego pomocnika, który trzymałby grę, dał oddech i prawo do boiskowej fantazji Zielińskiemu.
W ataku w ostatnim meczu dobrze wyglądała współpraca Lewandowski – Świderski, choć w poprzednim… beznadziejnie.
Jak widać po Euro w polskiej reprezentacji więcej kadrowych znaków zapytania niż pewniaków, ale chcę być umiarkowanym optymistą i powiedzieć, że ta drużyna może robić systematyczne kroczki do przodu. Obym miał rację…
Osiem najlepszych siatkarskich zespołów powalczy w Łodzi o zwycięstwo w tegorocznej edycji Siatkarskiej Ligi Narodów. Wśród nich będą Polacy, którzy bronią zdobytego w ubiegłym roku tytułu. Wszystkie mecze rozegrane zostaną w Atlas Arenie, obchodzącej swoje 15-lecie.
– Polska reprezentacja zaczyna z wysokiego „C” i już w czwartek zagramy ćwierćfinałowy mecz z Brazylią.To swego rodzaju powtórka sprzed 15. lat, kiedy Atlas Arena w 2009 . Wówczas też rozegraliśmy spotkanie z tym zespołem. Wtedy było 0:3.
Wierzę, że teraz będzie 3:0 albo chociaż Polacy wygrają. Siatkarska Liga Narodów to dla Łodzi świetna promocja. Wystąpią najlepsze zespoły świata. Sukcesy Polaków,fakt, że bilety rozeszły się bardzo szybko, a także popularność siatkówki przekłada się na to, iż nasze miasto po raz kolejny będzie na ustach kibiców całego świata -powiedział wiceprezydent Łodzi Adam Wieczorek.
Turniej finałowy Siatkarskiej Ligi Narodów Mężczyzn 2024 rozpocznie się w czwartek, 27 czerwca 2024 r. meczami ćwierćfinałowymi: Kanada-Japonia (godz. 17) i Polska-Brazylia (godz. 20). W piątek, 28 czerwca zagrają Włochy-Francja (godz. 17)oraz Słowenia-Argentyna (godz. 20). Zwycięzcy ćwierćfinałów w sobotę, 29 czerwca rozegrają półfinały, a w niedzielę, 30 czerwca odbędą się mecze o III miejsce i finał.
Kadra reprezentacji Polski na turniej finałowy Ligi Narodów:
Rozgrywający: Marcin Janusz, Marcin Komenda, Grzegorz Łomacz
Przyzwoity występ Polaków na pożegnanie Euro. Zremisowaliśmy z wicemistrzami świata, ale na nic się to nie zdało. Wracamy do domu. Cenne, że 9 kolejny mecz mistrzostw Europy kończymy ze zdobytym golem. Nie byłoby remisu, gdyby nie znakomity występ polskiego bramkarzy. Golkiperów mamy rzeczywiście światowej klasy.
Niby zaczęliśmy mecz lepiej niż z Austrią (dwa celne strzały), to po fatalnym kryciu Zalewskiego i groźnej akcji rywali, klasą musiał wykazać się zastępca (następca?) Szczęsnego czyli Skorupski. Podobnie było po kolejnym szybkim ataku rywali.
Polacy się nie przestraszyli, choć ze składnym wyprowadzeniem akcji były kłopoty. Za łatwo traciliśmy piłki na rzecz rywala. Nie w każdej sytuacji… W 33 min powinno być 1:0 dla Polski. Po znakomitej centrze Zielińskiego doskonałą okazję miał Lewandowski, ale główkował minimalnie obok słupka. Potem jednak znów musiał wykazywać się Skorupski, jak na to nie patrzeć najlepszy polski piłkarz pierwszej połowy. W jednej z sytuacji skórę ratował mu Zalewski.
Za bardzo daliśmy się zepchnąć do defensywy i początek drugiej połowy tego nie zmienił. Znów dał radę Skorupski, broniąc strzał Mbappe. Niestety, Dembele, który był nie do zatrzymania dla naszych graczy, po raz kolejny ubiegł Polaka, Tym razem nie po raz pierwszy Kiwiora, na dodatek w polu karnym. Został sfaulowany i Francuzi mieli jedenastkę wykorzystaną przez Mbappe.
Nadal inicjatywa należała do rywali i jak pokazywała boiskowa logika, znów musiał być skuteczny Skorupski. My zamiast dążyć do odrabiania strat, graliśmy klasyczne dla naszej drużyny lelum polelum ja do ciebie, ty do mnie, dopóki nie stracimy piłki.
Wreszcie w 72 min na strzał rozpaczy zdobył się Lewandowski. Obok słupka. Potem po podaniu Lewego faulowany w polu karnym był Świderski. Decydowała analiza VAR. Jedenastkę obronił bramkarz, ale okazało się, że Maignan za szybko ruszył do piłki. W powtórce nasz kapitan był bezbłędny. To jego 83 bramka zdobyta w reprezentacji.
Na moment to my mieliśmy inicjatywę, graliśmy do przodu bez kompleksów, jak chce trener Probierz. Szkoda tylko, że to krótko trwające fragmenty meczu. Potem oczywiście musiał błyszczeć Skorupski. Skończyło się cennym remisem.
Bilans Polaków na Euro 2024: 1:2 z Holandią, 1:3 z Austrią, 1:1z Francją. 5 września o godz. 20.45 w Glasgow pierwszy mecz Ligi Narodów: Szkocja – Polska.
Już w sobotę zobaczymy, jak wygląda nowy ŁKS po kadrowej rewolucji (odeszło kilkunastu piłkarzy!). Rywalem łodzian będzie mająca mocarstwowe ambicje – Wieczysta Kraków, która zbroi się na potęgę przed drugoligową batalią.
Mnie trudno się pogodzić z tym, że z ŁKS odszedł człowiek imponujący charakterem, ambicją, skutecznością w II-ligowych grach, a przede wszystkim ełkaesiacką tożsamością – Oskar Koprowski.
Jestem przekonany, że kolejni szkoleniowcy łodzian nie potrafili wykorzystać jego umiejętności i cech charakteru w odpowiedni sposób. Oby nowi ludzie okazali się piłkarsko lepsi i zarazem nie mniej ambitni od Oskara, bo inaczej ŁKS na długo, bardzo długo może ugrzęznąć w I-ligowych rozgrywkach.
Fot, Marek Młynarczyk, autor bloga www.obiektywnasport.pl
Futbolowe Euro pokazuje czarno na białym, że Polska jest mocna w sporcie drużynowym… drugiego wyboru. Temu, czym naprawdę pasjonuje się sportowy świat, temu co przeżywają miliony ludzi na świecie, my możemy przyglądać się z zazdrością i złością. W piłce nożnej, rugby, topowym hokeju na lodzie, topowej koszykówce jesteśmy przeciętni albo po prostu słabsi… Zostaje nam podziwianie innych i ciągłe niedowierzanie, że można grać z taką intensywnością, na takim wysokim poziomie.
W jakim sporcie drużynowym jesteśmy naprawdę mocni? To siatkówka czyli sport traktowany na świecie niestety jako przystawka do głównego dania. W każdym razie z klasy siatkarek i siatkarzy, ich występów, zwycięstw, my Polacy, możemy się tylko cieszyć, przy okazji marząc o olimpijskich medalach. A działacze i trenerzy związków innych drużynowych dyscyplin powinni mocno i uważnie spojrzeć na siatkarski związek i zobaczyć, jak to się robi.
Tylko w siatkówce potrafimy utrzymywać topowy poziom, szkoląc kolejne pokolenia znakomicie przygotowanych do wykonywania tego fachu zawodniczek i zawodników. Jak to jest możliwe, jaki system zapewnia ciągłość i wysoki poziom? Na to pytanie natychmiast powinien szukać odpowiedzi prezes Cezary Kulesza i jego bogaty, ale słaby sportowo w seniorskich zmaganiach Polski Związek Piłki Nożnej.
No, i najwyższy czas skończyć z internetowym klakierstwem, których inspiratorami są pewnie sprytni menedżerowie naszych futbolowych gwiazdek. Ile to ja się naczytałem, o wspaniałych meczach naszych piłkarzy w innych, lepszych ligach, o tym, jak nimi zachwyciła się Europa, jak otwiera się przed nimi futbolowy wielki świat, a potem… wszystko kończy się wielką klapą, jak jeden jedyny występ Sebastian Szymańskiego na Euro (w barwach Fenerbahce zagrał w 53 spotkaniach, w których strzelił 12 goli i zaliczył 19 asyst). Za nim niestety poszli inni…
Reprezentacja Polski w Rugby 7 kobiet zajęła trzecie miejsce podczas turnieju kwalifikacyjnego do igrzysk olimpijskich, który został rozegrany w Monako. Tym samym Polki nie zdołały zapewnić sobie biletów do Paryża – podaje biuro prasowe PZR. Decydujące okazało się półfinałowe spotkanie z Chinkami, przegrane przez nasz zespół 7:40. To właśnie nasze pogromczynie dołączyły do olimpijskich zmagań. Na olimpiadę awansował tylko zwycięzca!
Po raz kolejny w tym sezonie to właśnie drużyna z Azji stanęła na drodze Polek do spełnienia marzeń. Dwie żółte kartki, mnóstwo sił włożonych w obronę i bardzo trudny sezon sprawiły, że nasza drużyna nie zdołała skruszyć chińskiego muru i nie pojedzie do Paryża.
Turniej w Monako rozplanowano w ten sposób, że rozgrywano w nim jeszcze mecze o trzecie miejsce. Tam Polki zmierzyły się ponownie z Czeszkami. Dwie doskonale znające się drużyny grały już w zasadzie tylko prestiż. Dla Biało-Czerwonych zdecydowanie ważniejsze było w tej sytuacji oszczędzanie sił przed nadchodzącym, drugim turniejem mistrzostw Europy i walką o tytuł. Mimo to Polki zagrały koncertowo, pokonując nasze południowe sąsiadki 33:14.
Jak podaje Interia: Trener reprezentacji Janusz Urbanowicz nie powołał na ten turniej będącej ostatnio w świetnej formie Katarzyny Paszczyk i sprinterki Małgorzaty Kołdej.
Czy z tymi zawodniczkami Polki miałyby szansę skutecznie walczyć z Chinkami? Ech, co by było, gdyby… Tego już się nie dowiemy.
Bilet na igrzyska olimpijskie w Paryżu zapewniły sobie niepokonane Chinki, które w finale, po bardzo zaciętym meczu zwyciężyły Kenię 24:7.
Fot. Marek Młynarczyk, autor bloga www.obiektywnasport.pl
Widzew w okresie przygotowawczym musi wypracować formułę: jak grać w lidze bez Bartłomieja Pawłowskiego a i pewnie Jordiego Sancheza. Pierwsze koty za płoty, ale premierowy sparing wyszedł na plus. Widzewiakom chciało się grać, stworzyli kilka składnych akcji, pokonali GKS Katowice (3:1), gola zdobył debiutant Jakub Łukowski, okazało się, jak ważnym graczem jest hiszpański napastnik, który nawet założył opaskę kapitana.
Sanchez ma grać w Azji, Widzew pewnie na tym trochę zarobi (pół miliona euro?!), ale czy skórka warta za wyprawkę. Wiosną łodzianie mieli transferowe szczęście, że nagle i niespodziewane pojawił się Rafał Gikiewicz. Teraz podczas transferowych poszukiwań już tak dobrze być nie musi, a Sanchez… 29-letni Hiszpan w minionym sezonie w 35 spotkaniach zdobył 11 bramek, zaliczył 6 asyst. Jego dorobek w Widzewie budzi szacunek: 65 meczów, 19 goli.
Sposobem trenera Daniela Myśliwca na wielkie kadrowe straty ma być skuteczny sposób grania. Szkoleniowiec mówi: – Nie odpuszczamy, chcemy pressować jeszcze lepiej, mocniej i częściej.
Tym pomysłem na grę łodzianie chcą nie dawać rywalom dojść do głosu, strzelać bramki i wygrywać. Czas pokaże czy tak właśnie będzie. Na razie jest plusik po pierwszej grze kontrolnej i oczekiwanie, że tak będzie dalej…
Teraz przed Widzewem w sobotę mecz kontrolny z Motorem Lublin, a potem zgrupowanie w Opalenicy.
Pokaż mi swoją drugą linię, a powiem ci, o co będziesz grał. Niestety, tym razem trener Probierz źle dobrał graczy do tej formacji, szczególnie w środkowej strefie. Slisz, Piątkowski czy Moder nie potrafili grać na tyle skutecznie, żeby powstrzymywać ataki rywali. Dziury w środku pola były takie, jak w serze szwajcarskim. To musiało się zatem źle skończyć i tak się skończyło. Polska przegrała na Euro 2024 z Austrią 1:3.
Nawet Probierz nie mógł tego przewidzieć, że Dawidowicz w grze defensywnej okaże się dużo gorszym graczem od Salomona! Na dodatek zmiany, których dokonał selekcjoner zdały się psu na budę. Tylko osłabiły drużynę.
Opinie po spotkaniu za 90minut.pl:
Michał Probierz: Szliśmy do pressingu, atakowaliśmy, ale dużo zmieniła druga bramka, tym bardziej że podobna do tej, którą straciliśmy wcześniej. Zmianami próbowaliśmy zagrać va banque, zagrać w boczne sektory i zamknąć środek, ale nie udało się. Nie można zawodnikom odmówić zaangażowania, ale to nie wystarczyło. Przed meczem mieliśmy plan, wszystko się sprawdzało, zabrakło nam takiego momentu, żeby mieć mecz pod kontrolą i zdobyć drugą bramkę. Nie żałuję tego, że graliśmy agresywnie, że szliśmy do pressingu. Będziemy dalej to robić. Jest jakiś zalążek drużyny, która się rodzi.
Krzysztof Piątek: – Chcieliśmy wygrać ten mecz, zgarnąć trzy punkty, ale nie wytrzymaliśmy tej intensywności drugiej połowy i przegraliśmy. Piotr Zieliński: – W przerwie mówimy sobie w szatni, że ruszamy, ale to oni ruszyli, potem się cofnęli i już było ciężko. Chyba się nie baliśmy.Jeszcze jeden mecz przed nami i zobaczymy, jak to będzie.
Adam Buksa: Wiedzieliśmy, jaki styl gry prezentuje Austria – bardzo agresywny wysoki pressing, a mimo tego daliśmy się zaskoczyć.
Austriacy pokazali nam miejsce w europejskim futbolowym szyku. Nie jesteśmy drużyną, która ma sportową solidność i klasę, może sprawić niespodziankę. Ot, przeciętny zespół z momentami niezłej gry. To stanowczo za mało. Po dwóch porażkach została nam praktycznie gra o honor z kim? Z Francuzami!
Miał być optymalny skład… ale Lewandowski rozpoczął mecz z Austrią na… ławce rezerwowych, a Polacy zaczęli spotkanie z dwoma napastnikami w jedenastce: Buksą i Piątkiem.
Od pierwszej minuty przeważali rywale i co logiczne, choć nieoczywiste zdobyli gola. Fatalnie krył Frankowski, jeszcze gorzej Dawidowicz i stało się futbolowe nieszczęście.
Polacy próbowali się odrodzić. Czy po strzale Zielińskiego i zagraniu ręką rywala arbiter powinien podyktować jedenastkę? Nie jednego takiego karnego widziałem, ale nie tym razem. Turecki arbiter nie chciał nawet sprawdzać na VAR-ze tej sytuacji. Za chwilę w dobrej sytuacji posłał piłkę w trybuny Zalewski. W kolejnej dogodnej sytuacji nie pomylił się Piątek, który odbitą piłkę pewnie posłał w róg bramki. Zdobył gola dla reprezentacji po pięciu latach posuchy. Zasłużyliśmy sobie zawziętością i sportową determinacją na wyrównanie!
Przy kontrze potrafimy jednak gubić się niemiłosiernie. Dobrze, że mamy Szczęsnego, który potrafi być skuteczny w bardzo trudnych sytuacjach. Czy w tej akcji nie było czasem spalonego?! My jednak nie dawaliśmy za wygraną. Dobrze wykonał rzut wolny Zieliński, tak na dobrą notę dla bramkarza rywali.
Pierwszym ważnym wydarzeniem drugiej połowy było wejście na boisko Lewandowskiego (natychmiast odzyskał opaskę kapitana od Zleińskiego) i przy okazji wymiana napastników. Pierwsze wyraziste zagranie Lewego to… faul na żółtą kartkę. Zdało się to psu na budę, bo składna akcja Austriaków, przy braku jakiegokolwiek krycia i asekuracji z naszej strony w środku pola (niewybaczalne!) dała im drugiego gola. Za chwilę szansę na dobrą interwencję golkiperowi Austriaków dał Świderski. Dlaczego nie strzelał po ziemi!
To jednak rywale byli bliżsi strzelenia bramki. Znów ratował nas Szczęsny. Jak marzyć o czymkolwiek, gdy popełnia się karygodne błędy w grze defensywnej na miarę… piłkarzy ŁKS. Austriacy mieli sytuację sam na sam. Faulem ratował się Szczęsny. Jedenastkę pewnie wykorzystał Arnautović, pogrążając reprezentację Polski. Uciekł duch walki z naszych graczy. Mogliśmy przegrać wyżej. Mieliśmy szczęście, znów też ratował nas Szczęsny. Jedyny klasowy polski piłkarz na Euro.
Był taki czas, że kluby: Raków Częstochowa i ŁKS walczyły łeb w łeb w I lidze i zgodnie wywalczyły awans do ekstraklasy. Raków zdobył 70 punktów, łodzianie o oczko mniej, choć gdyby wygrali ostatni mecz z Odrą w Opolu (mecz skończył się remisem 3:3, ŁKS prowadził… 3:0) to kolejność byłaby odwrotna. Wtedy w rozgrywkach ełkaesiacy zremisowali z rywalami z Częstochowy 1:1 i wygrali 2:0. A potem… Drogi obu sportowych projektów się rozeszły i to diametralnie. Raków piął się w górę, sięgając po tytuł mistrza Polski, ŁKS nie był w stanie skutecznie utrzymać się w ekstraklasie.
Teraz łodzianie mają pójść ścieżką wytyczoną przez rywali, a mają im w tym pomóc ludzie, mający pracę w Rakowie w swoim CV. Częstochowskim dowódcą na łódzkim pokładzie został wiceprezes do spraw sportowych ŁKS – Robert Graf. I teraz buduje futbolową armię w towarzystwie znanych sobie ludzi.
Wiceprezes zapowiedział rewolucję w ŁKS i ona trwa na naszych oczach. Z klubem z al. Unii pożegnało się już lub będzie żegnać kilkunastu piłkarzy. Nowi mają grać lepiej i zapewnić, jak najszybszy powrót ŁKS do ekstraklasy. Na razie przyszłość jest wielką niewiadomą. Czy ŁKS z częstochowskim DNA będzie lepszym klubem, który zacznie odgrywać poważniejsze role w ekstraklasie?!
Przez ponad 30 lat pisałem, bardzo często o sporcie, wzbudzający spore emocje felietonik Ryżową Szczotką w Expressie Ilustrowanym. Uznałem, że warto do niego wrócić. Wiele się zmieniło, a jednak nadal są sprawy, które wymagają komentarza bez owijania w bawełnę.
Pisze z Łodzi sobie szkodzi - tak tytułował swoje felietony znakomity Zbyszek Wojciechowski. Inny świetny dziennikarz Antoś Piontek mówił, że w sporcie jak w żadnej innej dziedzinie życia widać czarno na białym w całej jaskrawości otaczającą nas rzeczywistość. Do tych dwóch prawd chcę nadal nawiązywać.