Ryżową Szczotką

Rezerwowy Pafka

Page 44 of 164

Widzew. Jak zastąpić jesienią kapitana Bartłomieja Pawłowskiego? Potrzebny jest transferowy strzał w dziesiątkę!

Na razie straty, ale jest jeden zysk właśnie ogłoszono pierwszy transfer (Jakub Łukowski z Korony Kielce). Wróćmy do strat… Widzew stracił wyjątkowego wojownika – Dominika Kuna i na pół roku kontuzjowanego lidera -Bartłomieja Pawłowskiego. Kun strzelał bramki w stylu Leo Messiego, a kapitan Pawłowski był obok bramkarza Rafała Gikiewicza, prawdziwym liderem zespołu. Jesienią go zabraknie. Przypomnijmy – kapitan zrobił dla Widzewa najwięcej w ekstraklasie: strzelił 8 bramek (tyle samo co Jordi Sanchez), miał 5 asyst, w klasyfikacji kanadyjskiej był bezkonkurencyjny, zdobył 13 punktów, o dwa oczka więcej od Sancheza.

Prezes Michał Rydz ma prawo się cieszyć. Widzew pokonał Legię pierwszy raz od 24 lat, Lecha od 18, Górnika od 12. Wygrał dwa derbowe pojedynki. Zgromadził 46 punktów, tylko o 6 więcej od grającego na obcych boiskach, do bólu skutecznego (stałe fragmenty gry!) beniaminka – Puszczy z Niepołomic, które liczą mniej mieszkańców niż może pomieścić stadion Widzewa!

Prezesowi łodzian marzy się top 5 w nowym sezonie. Jak tego dokonać, gdy jesienią trzeba będzie szybko i skutecznie próbować ukryć na boisku brak lidera Pawłowskiego? Czy może to zrobić kreowany (na razie pochopnie) na lidera Sebastian Kerk, który wystąpił w siedmiu meczach, a zasłynął tym, że ciągle leczył kontuzje. Chyba lepiej postawić na zespołowość, team spirit, znakomitą atmosferę (budowaną przez Gikiewicza!), no i…transferowy strzał w dziesiątkę, bo inaczej jesienią w ekstraklasie może być mocno pod górkę!

Widzew poniósł jeszcze jedną wielką stratę – sportową i prestiżową. W zmaganiach trampkarzy CLJ U-15 łodzianie przegrali na własnym boisku(!) z Legią 0:10 i choć zajęli dobre piąte miejsce, to takie porażki bolą i to bardzo. To nie tyle winna kopiących piłkę dzieciaków, co ich opiekunów, całej tzw. Akademii Widzewa i sposobu jej funkcjonowania.

Są zwycięzcy ekstraligi rugby. Byli gracze Budo 2011 są mistrzami drugi raz z rzędu! Mnie dręczy pytanie: kiedy znów w medalowej roli wystąpi nasza, łódzka drużyna?

Zdjęcia PZRugby

Medale ekstraligi rugby rozdane, a mnie ciągle męczy dołujące pytania: kiedy znów łódzka drużyna rugby stanie do walki o medale? Czy w ciągu najbliższych lat będzie to możliwe?

Finał ekstraligi znów pokazał, że rugbiści Ogniwa mogą sobie pluć w brodę. W końcówce meczu mieli wielkie szanse na odwrócenie losów meczu, ale proste błędy: przegrane auty, złe rozegranie prostych akcji sprawiło, straty piłek że znów musieli obejść smakiem czyli zadowolić srebrnym medalem. Mistrzem Polski została drużyna Orkana Sochaczew, a drugie złote medale z rzędu odbierali: Przemysław Dobijański, Toma Mchedlidze i trzej bracia Chain . Rok temu cieszyli się z mistrzostwa wraz z pozostałymi graczami Budo 2011 Aleksandrów Łódzki.

Przypomnijmy za biurem prasowym PZR końcówkę tegorocznego finałowego spotkania: W 78 minucie Ogniwo znakomicie związało maula i długo, cierpliwie pchało rywali w stronę pola punktowego. W końcu podopieczni Thomasa Fidlera osiągnęli swój cel, zdobywając kolejne przyłożenie, które podpisał Dmytro Mokretsov. Tym razem Piotrowicz nie miał kłopotów z kopem między słupy i Orkan prowadził już tylko 22:18.

Już po upływie regulaminowego czasu gry Kacper Wróbel w jednej z akcji zbił piłkę do przodu, za co został ukarany drugą żółtą, a w konsekwencji czerwoną kartką i gospodarze kończyli w „14”. Ogniwo miało swoje szanse, ale popełniało zadziwiające błędy, dwukrotnie gubiąc piłkę w formacji autu. Przez to nie zdołało odrobić strat, co znaczyło, że po znakomitej, bardzo emocjonującej końcówce, Orlen Orkan Sochaczew wygrał to spotkanie 22:18 i sięgnął po mistrzowski tytuł!

Dla drużyny z Sochaczewa to drugie w historii mistrzostwo Polski, ale o tyle ważne, że tym razem wywalczone przed własną publicznością. Dwa lata temu, Orkan wygrał finał w Sopocie, a przed rokiem sięgnął po brązowe medale. Ogniwo w swoim siódmym finale z rzędu zdobyło kolejne, trzecie z rzędu wicemistrzostwo, potwierdzając, że niezmiennie należy do ścisłej czołówki polskich drużyn.

ORLEN Orkan Sochaczew – MKS Ogniwo Sopot 22:18 (12:6)
Sędziowali: Adrian Pawlik- główny; Łukasz Jasiński, Dariusz Pawlicki- liniowi; Mateusz Ingarden- techniczny
Orkan: Pieter Steenkamp 12 (P, 2 pd, K), Mateusz Pawłowski 5 (P), Michał Kępa 5 (P).
Ogniwo: Wojciech Piotrowicz 8 (pd, 2K), Piotr Zeszutek 5 (P), Dmytro Mokretsov 5 (P).
Żółte kartko: Kacper Wróbel 2x (Orkan).
Czerwona kartka (w konsekwencji drugiej żółtej): Kacper Wróbel (Orkan).

W spotkaniu o trzecie miejsce nszpikowana byłymi graczami Budowlanych SA Pogoń Siedlce wgrała w Krakowie z Juvenią 30:10 (ostatnie pryłożenie dla siedlczan zaliczył Vitalij Kramarenko). Czy w przyszłym sezonie siedlczanie powalczą o tytuł?

Mecze obserwowali nowi trenerzy kadry – Kamil Bobryk i Tomasz Stępień. Czy dostrzegli w zawodnikach występujących na polskich boiskach reprezentacyjny potencjał czy też znów trzeba będzie sięgać po graczy walczących na niższych szczeblach zachodnich lig?!

W spotkaniu o awans do ekstraligi drużyna Rugby Białystok pokonała Posnanię 24:0.

Za wysokie progi. Polskie rugbistki, walczące w Madrycie o awans do cyklu HSBC SVNS, przegrały wszystkie mecze, w tym ten decydujący z Brazylią i w prestiżowych rozgrywkach nie wystąpią. Teraz zostaje im przede wszystkim walka o udział w igrzyskach olimpijskich.

To był inny, wyższy poziom. Zacięte pojedynki drużyny mistrzyń Polski – KS Hokej Start Brzeziny z Sumaczką Sumy, a tak naprawdę… reprezentacją Ukrainy

Fot. Marek Młynarczyk, autor bloga www.obiektywnasport.pl

Drużyna KS Hokej Start Brzeziny po raz 18 została mistrzem Polski w hokeju na trawie. Wcześniej brzezinianki triumfowały w rozgrywkach halowych, wygrały zmagania w Klubowym Pucharze Europy na trawie i awansowały do wyższej dywizji. Brawo!

W finale Międzynarodowych Mistrzostw Polski po wyrównanej zaciętej walce zespół KS Hokej Start przegrał Sumaczką z Sum (Ukraina) 2:3 (bramki dla brzezinianek zdobyła Diana Voronovich, która została MVP tych spotkań) i 0:2. Trzeba podkreślić, że rywalki Polek to tak naprawdę… reprezentacja Ukrainy, która ostatnio pracowała nad formą na zgrupowaniach w Niemczech i we Włoszek.

Trenerka brzezinianek – Małgorzata Polewczak: – To był o niebo wyższy poziom niż nasze wewnętrzne polskie rozgrywki. Gra była niezwykle szybka, twarda, nie było przerw i przestojów. Mam szacunek dla moich dziewczyn, bo walczyły dzielnie, nie oddawały pola… Co by było gdyby w pierwszym meczu sędziny nadążały za szybką grą, podyktowały rzuty karne, które nam się ewidentnie należały, dyscyplinowały kartkami rywalki. Niestety stało się inaczej. W drugim spotkaniu nie wykorzystałyśmy karnego i znakomitych bramkowych sytuacji. To było wielkie sportowe, budujące doświadczenie szczególnie dla moich młodych, niezwykle zdolnych zawodniczek.

Start Brzeziny grał w składzie: Anna Gabara, Justyna Ferdzyn, Monika Polewczak, Małgorzata Polewczak, Paula Sławińska, Karolina Grochowalska, Anastazja Szot, Patrycja Kalczyńska, Magdalena Pabiniak, Oliwia Krychniak, Oliwia Kucharska, Zuzanna Rubacha, Diana Voronovich, Natalia Kucharska, Kinga Owczarek, Emilia Sikora, Zuzanna Kornecka. Trenerka: Małgorzata Polewczak. Manager: Agnieszka Stefańska. Kierownik drużyny: Bogdan Rubacha. Fizjoterapeuta: Magdalena Solarek. Technik Video: Kamila Butkiewicz.

To wcale nie jest koniec sezonu, bo nasze juniorki młodsze walczą o awans do finałów Olimpiady Młodzieży.

Finał ekstraligi rugby. Czekamy na wielkie sportowe widowisko na… Maracanie!

Fot. PZRugby

Przed nami najsmutniejszy łódzki rugbowy weekend w sezonie. Przed laty my aleksandrowianie i łodzianie rozdawaliśmy karty, walcząc w najważniejszych meczach o ligowe medale. Teraz musimy się obejść smakiem. Mistrz Polski – Budo 2011 Aleksandrów Łódzki zbankrutował, a beniaminek KS Budowlani WizjaMed wygrał tylko jeden mecz. Cóż, musimy obejść smakiem, pocieszając się (ale co to za pociecha), że w walczących o trofea zespołach występują i to z reguły w głównych rolach gracze, którzy jeszcze tak niedawno bronili naszych barw…

Wielki finał Orkan – Ogniwo w sobotę w samo południe na wyjątkowym stadionie… Maracanie w Sochaczewie (transmisja TVP3).

Drużyna Orlen Orkana może więc w sobotę liczyć na ogromne wsparcie kibiców, którzy z pewnością będą ich nieśli do zwycięstwa. Gospodarze są również faworytem tego spotkania. W rundzie wiosennej podejmowali już Ogniwo Sopot i wówczas wygrali 34:21. Potem szli już od zwycięstwa do zwycięstwa i nawet w starciu z Budowlanymi Lublin, kiedy na 20 minut przed końcem przegrywali 0:10, potrafili w krótkim czasie przyspieszyć i zdobyć cztery przyłożenia – podaje biuro prasowe PZRugby.

Taka postawa świadczy o sile mentalnej zespołu, ale Ogniwo Sopot w tej kwestii również ma sporo atutów. Dla tego klubu będzie to siódmy finał z rzędu. Zawodnicy aktualnych wicemistrzów Polski wiedzą jak radzić sobie z presją w najważniejszych spotkaniach i potrafili wielokrotnie zwyciężyć, choć nie upatrywano w nich faworytów. Z doświadczonym, stabilnym i bardzo wartościowym składem sopocianie to wciąż awangarda polskiego rugby. Kolektyw, który stać na popsucie święta Orlen Orkanowi w ich pierwszym finale na własnym boisku.

Ta rywalizacja będzie również bardzo ciekawa ze względu na pojedynek zawodników na pozycjach łącznika młyna. W składzie Orlen Orkan Sochaczew z numerem 9 na plecach zagra kapitan Dawid Plichta. W Ogniwie, na tej samej pozycji wystąpi jego młodszy brat Mateusz. Obaj rywalizują o miejsce w pierwszym składzie reprezentacji Polski. Obaj są doskonałymi zawodnikami, a ich kolejny pojedynek w finale z pewnością doda całemu widowisku kolorytu.

W niedzielę o godz. 15 pojedynek o brąz. Mające jeszcze ta niedawno mistrzowskie aspiracje – Juvenia Kraków podejmie rosnącą w siłę z kolejki na kolejkę Pogoń Siedlce, która w nowym sezonie może rozdawać ligowe karty.

Finały Ekstraligi:

Sobota 01.06.2024, godz. 12:00
Finał: ORLEN Orkan Sochaczew – MKS Ogniwo Sopot

Niedziela 02.06.2024, godz. 15:00
Mecz o brąz: RzKS Juvenia Kraków – Awenta Pogoń Siedlce

ŁKS. Kadrowa rewolucja nie objęła środka defensywy. Czy to dobrze wróży na I-ligową przyszłość?!

Fot. Cyfrasport/ŁKS Łódź

Rewolucje mają to do siebie, że nawet, gdy się udają i przewrót się dokona, to nikt nie wie, jakie będą tego skutki i do czego doprowadzi nowa sytuacja. Z reguły jest tak, że rewolucja pożera swoje dzieci. Oby tak się nie stało w przypadku ŁKS!

Wiceprezes do spraw sportowych klubu – Robert Graf zapowiadał po zakończeniu nieudanego sezonu (spadek do I ligi) kadrowe trzęsienie ziemi. I do takiego doszło. Nomen omen 13 (na razie) zawodników nie będzie już reprezentować baw I-ligowego ŁKS w nowym sezonie. Mnie z tego grona żal tylko jednego piłkarza – pomocnika Daniego Ramireza.

Zastanawia i niepokoi fakt, że piłkarze środka defensywy, którym ostatnio zdarzały się klops za klopsem czyli panowie Rahil Mammadov i Levent Gulen, jak widać po ostatnich decyzjach, nadal cieszą się pełnym zaufaniem władz klubu. Oby nie okazało się, że I polska liga to dla nich też za wysokie progi.

Dobrze, że zostanie Oskar Koprowski, bo to prawdziwe ełkaesiackie serce zespołu. Dobrze, że znaleziono zajęcia dla innego gracza, który za ŁKS wszystko by oddał czyli Adama Marciniaka, który zakończył karierę, ale będzie pracował w klubowej akademii. To znaczące decyzje, pokazuje jak ważna są w futboli ciągłość, serce i… pamięć.

Trzymam kciuki, żeby klubowi nie przytrafiły się takie wpadki jak ostatnio: zatrudnienie w roli pierwszego szkoleniowca Piotra Stokowca, pod wodzą którego drużyna w dziewięciu meczach zdobyła trzy punkty (trzy remisy, sześć porażek), czy w roli gracza, który pozwoli wznieść się zespołowi na wyższy poziom – Rizę Durmisiego, który okazał się futbolowym cwaniakiem, jakich wielu w polskiej ekstraklasie.

ŁKS szuka, szuka nowego trenera, nowych piłkarzy, jeszcze lista tych, którzy odejdą nie jest zamknięta. Oby z tego nie wyniknęła futbolowa kaszana i powstała drużyna, na którą nawet w I lidze nie da się patrzeć!
Trafna myśl legendy łódzkiego i polskiego futbolu – Marka Dziuby: Generalnie ŁKS powinien być bardziej polski, bardziej swój, łódzki.

Wielkie sportowe wyzwanie. Polskie rugbistki walczą w Madrycie o awans do cyklu HSBC SVNS

Zdjęcia PZRugby

Już w piątek w Madrycie reprezentacja Polski w rugby 7 kobiet rozpocznie finałowy turniejo awans do cyklu HSBC SVNS. Podopieczne Janusza Urbanowicza w stolicy Hiszpanii powalczą nietylko o miejsce w tym prestiżowym cyklu, ale także o spełnienie marzeń, bo nasza drużyna puka dobram światowej elity od kilku lat. I jest już o krok. Wszystkie mecze można obejrzeć na rugbypass.tv – podaje biuro prasowe PZRugby

Przed naszą drużyną niezwykle ciężkie zadanie, ale też historyczna szansa, by zdobyć stałą przepustkę do tego prestiżowego cyklu i regularne pojedynkować się ze światową elitą. Niestety, Urbanowicz nie będzie mógł skorzystać m.in. z kontuzjowanych Anny Klichowskiej i Tamary Czumer-Iwin. Mimo to „Biało-Czerwone” są bojowo nastawione przed turniejem w Madrycie.

– Nasza grupa jest bardzo mocna, ale dla nas najważniejszy jest ostatni mecz w niedzielę, on będzie decydował o awansie do HSBC SVNS. Każda z tych drużyn jest na wysokim poziomie, więc na pewno nie będą to łatwe starcia – powiedziała przed wylotem do Madrytu Hanna Maliszewska.

Skład Polek: Julia Druzgała, Małgorzata Kołdej, Oliwia Krysiak, Hanna Maliszewska, Marta Morus, Natalia Pamięta, Katarzyna Paszczyk, Monika Pietrzak, Oliwia Strugińska, Martyna Wardaszka, Sylwia Witkowska , Ilona Zaishliuk, Patrycja Zawadzka.

Terminarz meczów Polek:

Piątek, 31 maja 2024

17:01 Hiszpania – Polska

20:06 Japonia – Polska

Sobota, 01 czerwca 2024

18:30 Chiny – Polska

Niedziela, 02 czerwca 2024

Pierwszy mecz play-off 15:08 (ostatni 16:20)

Wszystkie mecze można obejrzeć na rugbypass.tv!

Zanim Polki przystąpią do walki w Madrycie zajęły drugie miejsce w turnieju Costablanca 7s w hiszpańskim Benidormie. Nasza drużyna uległa w turnieju tylko drugiej reprezentacji Chin, która wystąpiła jako prowincja Szantung. Trener Urbanowicz dał szansę pokazania się młodym, perspektywicznym zawodniczkom.

Widzew. Odejście Dominika Kuna to dla mnie absurdalna decyzja, osłabiająca drużynę!

Fot. Marek Młynarczyk, autor bloga www.obiektywnasport.pl

Nie ma się co oszukiwać. Opinia w futbolowej Polsce o średniaku ekstraklasy – Widzewie jest taka, że łódzki klub nie ma potencjału sportowego, a przede wszystkim finansowego, żeby namieszać w walce o wyższe cele. Tymczasem presja kibiców zapełniających stadion przy al. Piłsudskiego jest ogromna, a przesłanie jasne i proste – ich drużyna ma znów, jak przed laty grać o ważne ligowe cele. Skoro może Jagiellonia, to dlaczego nie Widzew!

Na początku letniej ligowej przerwy łodzianie na razie tylko… tracą. Odeszło z pracy dwóch trenerów. Serafin Szota, który w wielu meczach trzymał defensywę, będzie pewnie grał we Wrocławiu. A najdziwniejsze i kompletnie niezrozumiałe jest dla mnie to, dlaczego łodzianie bez cienia żalu rozstali się z najbardziej pożytecznym i wszechstronnym pomocnikiem – Dominikiem Kunem.

Piłkarz nie raz i nie dwa udowodnił, że w trudnych momentach można na niego liczyć. Nie ustrzegł się oczywiście słabszych spotkań, ale w sumie bilans wychodzi na wielki plus. Podsumowaniem gry Kuna w Łodzi był ostatni w sezonie mecz w Radomiu, gdy po nie pierwszej i oby nie ostatniej akcji w stylu Leo Messiego, Dominik strzelił efektowną bramkę.

Nie widzę, nie słyszę, przynajmniej na razie, żeby łodzianie mieli na oku lepszych piłkarzy. Ostatnio z transferami pomocników trafiali na ogół niczym kulą w płot.

Czyżby znaczenie miał wiek? Kun ma trzydzieści lat, a sprowadzony zimą Francuz Noah Diliberto jest o osiem lat młodszy. Sęk w tym, że na razie o osiem lat świetlnych słabszy. Wiosną Diliberto okazał się drużynie po prostu… niepotrzebny. Grał, jak grał, bez wielkich sportowych korzyści dla łodzian.

No, ale wykazał się pion sportowy klubu. Udowodnił czarno na białym, że nie zasypia gruszek w popiele, szuka i znajduje nowych graczy! Klasyczne działanie pod publiczkę, na alibi, żeby kibice nie psioczyli, że stagnacja i nic się nie robi. Trudno mieć zaufanie do ludzi odpowiadających w klubie za transfery, gdy bez walki traci się Karola Czubaka, Normana Hansena, a teraz Dominika Kuna.

Był kiedyś w Widzewie taki menedżer – Łukasz Masłowski, ale podziękowano mu za pracę. Chłop wziął się za Jagę, posprowadzał dobrych piłkarzy (w tym Hansena!) i teraz ma satysfakcję – pomógł zbudować drużynę, która pierwszy raz w historii wywalczyła futbolowe mistrzostwo Polski dla Białegostoku!

Historia zatoczyła koło. Znów, jak przed laty, mamy w Łodzi jedną rugbową drużynę i doczekaliśmy się dnia, gdy odniosła ona pierwsze ligowe zwycięstwo

Historia zatoczyła koło… Pamiętam pierwsze rugbowe mistrzostwo Polski dla Łodzi (przed ponad 40 laty!) łódzkiej drużyny KS Budowlani, pamiętam potem, nie tak znów odległe czasy, gdy siedzieliśmy po kilkudziesięciu najwierniejszych fanów (w towarzystwie bałuckich pijaczków degustujących trunki na trawiastym wale) na ciągle niedoinwestowanym stadionie przy ul. Górniczej, marząc, żeby drużyna rugby odniosła wreszcie ligowe zwycięstwo. Teraz historia się powtórzyła. Po 11 porażkach łodzianie wygrali ligowy mecz i była to jedyna wygrana w całych rozgrywkach.

Wróćmy do przeszłości… Pamiętam uczucie ulgi, gdy nadeszły wieści bodaj z Krakowa, że udało się po heroicznej walce uratować zespół przed degradacją. Pamiętam też doskonale wzlot, gdy podana na pierwszej stronie piątkowego wydania Expressu Ilustrowanego wiadomość, że graczem rugbowej łódzkiej drużyny zostanie (na chwilę) wtedy najsilniejszy człowiek na świecie – Mariusz Pudzianowski, przyniosła rekordową sprzedaż gazety i wielką rozpoznawalność dyscypliny i zespołu w mieście. Pamiętam, że na finałowym meczu o tytuł mistrza Polski na stadionie Widzewa zjawiło się ponad siedem tysięcy ludzi. To absolutny frekwencyjny rekord niepobity przez nikogo w Polsce do dziś.

Pamiętam, że powstanie spółki Budowlani SA okazało się strzałem w dziesiątkę. Przyniosło ogrom sportowych sukcesów. Budowlani Rugby SA w ekstralidze rugby spędzili 14 sezonów i w tym czasie zdobyli medale: 4 złote (2016–2018, 2023), 5 srebrnych (2011, 2012, 2015, 2019, 2021), 1 brązowy (2013). Lepszego komentarza niż te dane nie potrzeba.

Tu warto jeszcze dodać tę ważną i napawającą dumą informację: w głosowaniu Polskiego Związku Rugby Trenerem Dekady 2011 – 2020, został szkoleniowiec Budowlanych SA, wcześniej KS Budowlani – Przemysław Szyburski. Wielkie, zasłużone wyróżnienie!

Ten wypracowany, niebagatelny sportowy kapitał nie zostanie niestety przez spółkę powiększony po decyzji o wycofaniu się z rozgrywek drużyny Budo 2011. Kluby upadają na skutek, nie tyle błędów sportowych, co organizacyjnych i finansowych. Bankructwo dosięgło swego czasu, wydawało się, że mocniejsze strukturalnie, łódzkie, futbolowe kluby – ŁKS i Widzew. Teraz dosięgło rugbową spółkę. Aleksandrów Łódzki okazał się ratunkiem na chwilę, owocującym mistrzostwem Polski, a teraz ślepą uliczką bez wyjścia.

Do kosza niestety zostały wyrzucone (także moje!) postulaty oraz apele o harmonijną współpracę rugbową w Łodzi. Ta idea nie znalazła zrozumienia, nie wiedzieć czemu, także we władzach miasta Łodzi i jak widać to był wielki, wielki błąd. Trudno się nie zgodzić z prezesem Orkana – Robertem Małolepszym, że gdyby taka współpraca była, to Łódź stałaby się rugbową potęgą, której nikt w Polsce nie byłby w stanie skruszyć. Mądry łodzianin po wielkiej szkodzie…

Jarosław Piechota jest… niesamowity. Dwa biegi jednego dnia – najpierw po schodach, potem na… ulicy

Fot. Archiwum Jarosława Piechoty

Jarosław Piechota przyznaje: Ten dzień zapowiadał się dla mnie aktywnie. Rano o godz 11.25 start w Warszawie i bieg po schodach na najwyższy budynek UE liczący 53 piętra, 1382 schody, 230 m. w pionie. Udało mi się pokonać w 11min 27sek, czyli gorzej od pierwszej edycji (11:00) ale lepiej od zeszłorocznej.

Fakt, nie biegłem na sto procent możliwości, chociaż w głowie kiełkowało aby zbić te 11 minut, ale wiedziałem, że o 19:00 czeka mnie kolejny start. Tym razem w Łodzi na flagowym Biegu Ulicą Piotrkowską. Zameldowałem się na mecie z czasem  49:29, czyli całkiem przyzwoitym, mimo że rekord życiowy na tym dystansie mam ustanowiony na ok 37min. 

Ogólnie jestem bardzo zadowolony z wyników, dawno już nie miałem tak aktywnego dnia (mimo, że jeszcze parę lat temu było to normą). A endorfiny z takiego dnia dodają mocy i przede wszystkim motywacji do działania. 

Tak trzymać niezłomny panie Jarku. Jest pan godny podziwu!

Kadrowe trzęsienie ziemi. ŁKS bez trzynastu piłkarzy, w tym bez swojego lidera Daniego Ramireza!

Dani Ramirez Fot. Cyfrasport/ŁKS Łódź

Wiceprezes do spraw sportowych ŁKS – Robert zapowiadał po zakończeniu nieudanego sezonu (spadek do I ligi) kadrowe trzęsienie ziemi. Nomen omen 13 zawodników nie będzie już reprezentować baw I-ligowego ŁKS w nowym sezonie. Nam z tego grona żal jednego piłkarza – pomocnika Daniego Ramireza.

ŁKS informuje, że wraz z końcem czerwca br. wygasają kontrakty Dawida Arndta, Daniego Ramireza, Piotra Janczukowicza, Stipe Juricia i Rizy Durmisiego. Wymienieni zawodnicy w następnym sezonie nie będą reprezentowali barw naszego klubu.

Dawid Arndt spędził w ŁKS-ie, w tym także w Akademii ŁKS, osiem lat. 22-letni dziś bramkarz zadebiutował w pierwszej drużynie w 2020 roku i od tego czasu rozegrał z przeplatanką na piersi 34 oficjalne spotkania, z czego 29 meczów w lidze. Zagrał m.in. w finale barażów o awans do PKO BP Ekstraklasy w 2021 roku i świętował z drużyną awans do piłkarskiej elity z ubiegłym sezonie.

Dani Ramirez wrócił na al. Unii 2 po kilku latach przerwy przed rozpoczęciem sezonu 2023/2024. Hiszpan w barwach Łódzkiego Klubu Sportowego w zakończonych w sobotę rozgrywkach PKO BP Ekstraklasy wystąpił w 32 meczach, zdobył 9 goli (w tym 7 z rzutów karnych) i zanotował 2 asysty.

Piotr Janczukowicz reprezentował barwy ŁKS-u od wiosny 2021 roku. W pierwszej drużynie naszego klubu 24-letni dziś napastnik rozegrał 96 meczów i zdobył 14 goli (w sezonie 2023/24 – 28 spotkań, 2 gole i 3 asysty). W ubiegłym sezonie wywalczył z ŁKS-em awans do PKO BP Ekstraklasy.

Stipe Jurić spędził w al. Unii 2 trzy ostatnie sezony, w trakcie których wystąpił w 61 spotkaniach i dwunastokrotnie wpisał się na listę strzelców. Napastnik z Bałkanów w zakończonym niedawno sezonie PKO BP Ekstraklasy rozegrał 20 meczów i zdobył 4 gole. Tak jak Dawid Arndt i Piotr Janczukowicz był częścią zespołu, który rok temu wygrał rozgrywki Fortuna 1 Ligi.

Riza Durmisi występował w barwach ŁKS-u we wiosennej części rozgrywek sezonu 2023/2024. Obrońca rozegrał 11 ligowych spotkań i zaliczył jedną asystę.

Informujemy również, że do swojego macierzystego klubu, czyli Pogoni Szczecin, po okresie wypożyczenia wraca Yadegar Rostami (Irańczyk zaliczył 1 mecz w pierwszej drużynie)

Siedmiu zawodników: Bartosz Szeliga, Marcin Flis, Adrien Louveau, Thiago Ceijas, Mieszko Lorenc, Maciej Śliwa i Adrian Małachowski zostało wystawionych na listę transferową i tym samym otrzymało zgodę na znalezienie nowego klubu.

« Older posts Newer posts »

© 2025 Ryżową Szczotką

Theme by Anders NorenUp ↑