Ryżową Szczotką

Rezerwowy Pafka

Page 65 of 170

Dwaj bracia z Australii Lucas i Alex zagrają w barwach rugbowej reprezentacji Polski w meczu przeciwko Rumunii. Na razie jest im… bardzo zimno

Zdjęcia PZRugby

Reprezentacja Polski w rugby rozpoczyna swój drugi sezon na najwyższym poziomie europejskich rozgrywek. Na starcie Rugby Europe Championship „Biało-Czerwonych” czeka od razu trudne wyzwanie. W najbliższą niedzielę, 4 lutego o 18.15 przyjdzie im zmierzyć się w Gdyni z Rumunią – uczestnikami ostatniego Pucharu Świata i jedną z wiodących sił w europejskiej elicie.  Niestety, transmisji telewizyjnej w TVP Sport nie będzie.

Polski Związek Rugby pracował od dłuższego czasu nad tym, aby jak w ubiegłym roku spotkanie zostało również pokazane w polskiej telewizji, ale nie doszło do porozumienia z władzami federacji europejskiej, które na poziomie Championship (w odróżnieniu od pozostałych) są właścicielem praw do transmisji.

Trener Chris Hitt

– Skład różni się nieco w porównaniu z ubiegłym rokiem, bo pojawiło się kilka nowych twarzy, ale też niektórzy zawodnicy nie mogli do nas dołączyć. Czekamy jednak na najbliższy mecz z niecierpliwością, w pełni świadomi, jakim wyzwaniem będzie starcie z Rumunami, którzy niedawno grali w Pucharze Świata – powiedział trener naszej kadry Christian Hitt. – Obserwuję rozwój zawodników odkąd zaczęliśmy współpracę w 2021 roku, ale teraz zdobyliśmy dodatkowo doświadczenie jednego sezonu gry na najwyższym poziomie. Zarówno zawodnicy, jak i sztab trenerski. Jesteśmy lepiej przygotowani i celem, jaki stawiam przed drużyną jest skrócenie dystansu do zespołów, którą są w REC dłużej niż my. Nie możemy się doczekać najbliższej niedzieli i kolejnych spotkań, by przekonać się jakie postępy zrobiliśmy w przeciągu ostatnich 12 miesięcy.

 Nowe twarze, o których wspomina trener to między innymi Lucas Niedźwiecki i jego brat Alex, rugbiści na co dzień występujący w Australii. Wszyscy ich dziadkowie byli Polakami, którzy dotarli do Australii i Nowej Zelandii w różnym czasie i na różne sposoby. Dziadek od strony ojca, Kazimierz oraz jego brat Jan byli w grupie 733 dzieci z Pahiatua – w większości sierot, które zostały ewakuowane z ZSRR wraz z Armią Andersa i popłynęły do nowego domu w Wellington. Tam Kazimierz zaczął grać w rugby i był przymierzany do występów w All Blacks – reprezentacji Nowej Zelandii. Nic więc dziwnego, że jego wnuki również sprawdzają się w tym sporcie, choć teraz przed nimi trudne wyzwanie związane z… polskimi temperaturami.

Dawid Plichta

 – Aklimatyzacja nie jest dla nich najłatwiejsza, bo jest im bardzo zimno – przyznaje reprezentacyjny łącznik ataku Dawid Plichta. – Biegają w kurtkach i trochę są przerażeni pogodą, ale staramy się przekazać im jak najwięcej informacji, żeby dobrze się tu czuli. Obaj są w świetnej formie, a Łukasz – zawodnik ataku – fajnie wkomponował się w naszą formację, więc czekamy, żeby zobaczyć ich w akcji. – Czujemy się zdecydowanie pewniej niż przed rokiem. Wiemy co nas czeka, ale oglądając nasze mecze uważam, że już dojrzeliśmy do tego poziomu. Lepiej poruszamy się po boisku, jesteśmy też lepiej przygotowani motorycznie, więc nie możemy się doczekać tego sprawdzianu. Przed własną publicznością chcemy pokazać się z jak najlepszej strony, a będzie to na pewno mocne przetarcie na początek sezonu – powiedział Dawid Plichta, potwierdzając słowa swojego szkoleniowca.

Transmisję z meczu będzie można obejrzeć na stronie Rugby Europe po bezpłatnym zalogowaniu (https://www.rugbyeurope.eu/competitions/men-s-championship/poland-v-romania/).

Futbol potrafi być nieprawdopodobny i niesamowity. Najpierw… doił krowy, a teraz strzelił pięknego gola Manchesterowi United!

Nie mam cienia wątpliwości, że w miniony weekend piłkarski Puchar Anglii przebił wszystkie europejskie rozgrywki. Mecze były energetyczne, bez kalkulacji, z mnóstwem fajnych akcji i bramek. Oto istota futbolu!

Tylko tu mogą się zdarzyć historie, jak z bajki. Niemożliwe i nieprawdopodobne staje się realne, rzeczywiste i niezwykle budujące. Niedziela to na pewno był wyjątkowy dzień w życiu 24-letniego piłkarza Newport County, 26-letniego Willa Evansa. Nie dość, że był jednym z najlepszych piłkarzy na boisku, to stawiając kropkę nad i strzelił bramkę Manchesterowi United. Jego drużyna ostatecznie przegrała, ale po jakim znakomitym meczu, jakiej heroicznej walce i jakim szalonym dopingu nadkompletu publiczności.

Trudno uwierzyć, że umowa z Newport, to pierwszy zawodowy kontrakt w życiu Evansa. Wcześniej na futbol po prostu nie miał czasu. Jak mówili komentatorzy Eleven Sports wcześniej pracował w gospodarstwie rolnym ojca, wstał o szóstej rano, doił krowy, a swój ciężki dzień pracy kończył późnym popołudniem, albo nawet wieczorem.

Gdy mógł zająć się na poważniej futbolem, ten pięknie mu odpłacił, w najlepszy z możliwych sposobów. Will okazał się jednym z herosów i bohaterów pucharowego starcia z faworytem z Premier League. Tego nie odbierze mu nikt, nigdy. Dla miejscowych będzie bohaterem do końca życia. Może w najlepszej knajpie w mieście do końca życia będzie mógł liczyć na darmowe piwo, a może ktoś z wyższej ligi, lepszego, bogatszego klubu zaproponuje mu kontrakt i da szansę pokazania swego talentu?

Widzew. To był najtrudniejszy sparingowy rywal i… mecz niestety skończył się porażką

Ostatnim rywalem Widzewa podczas zgrupowania w Turcji był ósmy zespół czeskiej ekstraklasy. I okazał się za trudny, zbyt wymagający. Łodzianie rozpoczęli mecz bez nowych graczy w składzie. Poza meczową kadrą znaleźli się Józwik, Milos oraz  Kastrati (ten ostatni ma spore zaległości treningowe).

Już w 5 min Krzywański wyciągnął pikę z okienka. Odpowiedzią był rugbowy (wysoko nad bramkę) strzał Alvareza po składnej akcji łodzian. Po upływie kolejnych 20 minut, mający więcej z gry rywale przeprowadzili składny atak i znów umiejętnościami wykazał się Krzywański. Za chwilę łodzianie mieli furę szczęścia. Po główce niepilnowanego gracza Słovana piłka o centymetry minęła słupek.

W 30 min pierwszy celny strzał Widzewa. Bramkarz nie miał żadnych problemów ze złapaniem piłki po uderzeniu Nunesa. To jednak rywale konstruowali składne akcje, byli lepsi i zarazem bliżsi zdobycia bramki. Ale… Łodzianie starali się wykorzystać błędy rywali, Po strzale z kilku metrów z ostrego kąta Rondicia skuteczny był bramkarz Słowaków.

Pierwsza składna akcja drugiej połowy, niestety, rywali, przyniosła gola. Łatwo dał się ograć Ciganiks, a niepilnowany Ghali posłał piłkę pod poprzeczkę. W odpowiedzi po dokładnym podaniu Pawłowskiego Nunes posłał piłkę nad poprzeczkę. Widzew szukał szansy w wysokim pressingu. Co z tego, skoro kontra rywali przyniosła drugą bramkę. Przez niecałe 20 minut szansę pokazania miał nowy – Diliberto. Trudno coś o jego grze powiedzieć, bo w postawie łodzian więcej było chaosu niż grania.

Widzew miał dwie bramkowe szanse. W odpowiedzi po interwencji Krzywańskiego piłka odbiła się od poprzeczki. W ostatnich sekundach centymetry dzieliły łodzian od straty trzeciego gola.

Niestety, w ostatnim tureckim sparingu zobaczyliśmy stary jesienny (nie)dobry Widzew. Łódzcy piłkarze po przerwie więcej dyskutowali z arbitrem, domagając odgwizdywania fauli niż grali. Nie był to imponujący sportowy obrazek.

We wcześniejszych kontrolnych spotkaniach łodzianie zremisowali z Radomiakiem 2:2 i pokonali Wartę Poznań 5:1 i AS Trencin 2:2. Jutro drużyna przylatuje do Polski. Potem trzy dni wolnego. Powrót do pracy w poniedziałek.

Bardzo dobre wieści przekazał za pośrednictwem platformy X minister sportu, Sławomir Nitras. Poinformował on właśnie, że znalazła się część środków na budowę Widzew Training Center. Chodzi o 10 milionów złotych.

Widzew – Slovan Liberec 0:2 (0:0)

0:1 – Ghali (55), 0:2 – Varfolomejev (68)

Widzew: Krzywański – Zieliński (80, Preuss), Żyro (72, Szota), Ibiza (67, Kwiatkowski), Ciganiks (61, da Silva), Nunes (61, Terpiłowski), Hanousek (72, Diliberto), Alvarez (72, Kun), Klimek (46, Tkacz, 80, Cybulski), Pawłowski (72, Dawid), Rondić (46, Sanchez)

Jarosław Piechota wchodził po schodach dla WOŚP. Zrobił to 88 razy, akcja przyniosła ponad 18 tysięcy złotych. Brawo!

(Z) Piechotą po Schodach w ramach 32 już finału WOŚP za nami. 

Jarosław Piechota: Było jak zawsze wesoło, głośno i oczywiście smacznie. Orion Business Tower wypełniał się po brzegi odwiedzającymi nas kibicami przez całe 10h godzin! Nasi wolontariusze, dzieci ze SP nr 120 biegały z puszkami w okolicy i zapraszały przechodniów na ciepłą zalewajkę łódzką i słodkie ciastko w zamian za datek do puszki.

A kto się zdecydował wejść ze mną chociaż raz na 13-naste piętro otrzymywał super gifty od naszych sponsorów. A ja… 

Wszedłem 88 razy i sumując wszystkie już wpłaty zebraliśmy ponad 18 tysięcy złotych Tym samym mój cel przekroczenia 100 000zebranych złotych się ziścił!

W liczbach wygląda to tak:

I edycja 2018 rok – 100 wejść i 6672,05zł

II edycja 2019 rok – 102 wejścia 13 464,13 zł

III edycja 2020 rok – 115 wejść i 17 262,76 zł

IV edycja 2021rok – 113 wejść i 16 256,46 zł

V edycja 2022 rok – 105 wejść i 19 490,59 zł

VI edycja 2023 rok – 94 wejścia i 16 205,57 zł

VII edycja 2024 rok – 88 wejść i 18 003,55 zł

Wielkie widzewskie ligowe marzenie. Grać tak jak przez 45 minut sparingu z Wartą

Widzew nieciekawie plasuje się w tabeli ekstraklasy. Gdzie szukać zatem światełka w tunelu? Na pewno w…Turcji, skąd nadeszły optymistyczne wieści, że umowę z łódzkim klubem przedłużył Bartłomiej Pawłowski. Jest też nowy piłkarz drugiej linii, choć taka prawda z III ligi francuskiej i nowy obrońca. Ma też być nowy, ciekawy napastnik.

Powiew nowości i świeżości dała przede wszystkim pierwsza połowa sparingu z Wartą Poznań (5:1), w której Widzew strzelił cztery bramki, ale przede wszystkim grał ciekawie, z polotem. Wysoki pressing pod polem karnym rywala przynosił rezultaty. Na bokach szaleli Ciganiks i da Silva. Więcej swobody na boisku miał Pawłowski, dzięki temu mógł twórczo włączać się w akcje ofensywne. Na dodatek zespół pilnował gry defensywnej, żeby nic złego nie mogło mu się stać. Marzenie. Jeśliby łodzianie grali tak przez całą wiosnę, to bez problemów powinni stać się drużyną środka ekstraklasy.

Niestety, pierwszy sparing w Turcji pokazał, że taka odwaga może być kosztowna. Grając z lepszą drużyną łodzianie szybko, za szybko stracili dwie bramki. Nie poddali się, potrafili odrobić straty. Szukajmy zatem optymizmu i nadziei.

ŁKS. Czy międzynarodowy kocioł futbolowych czarownic pozwoli osiągnąć cel – utrzymać się w ekstraklasie?!

Zdjęcia lkslodz.pl

Oby tylko wiosną ŁKS nie przewrócił się na obranej przez siebie sportowej ścieżce. Awansował, grał słabo, więc zmienił trenera, nic to nie dało, ba wyniki były jeszcze gorsze, więc żeby ratować sytuację zimą naściągał nowych, zagranicznych piłkarzy. Można ze stranieri zbudować nieomal (poza bramkarzem) całą jedenastkę. Efekt takich działań na wcześniejszych przykładach pokazuje, że jest z reguły przeciwny do założonego czyli kończy się spadkiem z ekstraklasy. Oby to nie stało się udziałem ŁKS.

Jak na to nie patrzeć, trzeba być mistrzem, żeby to wszystko zebrać do kupy, w sytuacji gdy do końca ligowych zmagać zostało 16 spotkań. Tymczasem pod wodzą trenera Piotra Stokowca łodzianie nie wygrali do tej pory żadnego ligowego spotkania! Wiara czyni jednak cuda.

A nadzieja? Nadzieją są zimowe mecze sparingowe. Nowa drużyna wygrała trzeci z rzędu, mając w ostatnim, w podstawowej jedenastce siedmiu obcokrajowców. Co z tego wyniknie? Zobaczymy. Już 12 lutego ligowy mecz łodzian z Koroną Kielce. Tylko seria zwycięstw od samego początku zmagań zapali światełko w tunelu. ŁKS z dorobkiem 10 punktów zajmuje ostatnie miejsce w tabeli ekstraklasy, ale ma jeden mecz zaległy (ze Stalą Mielec na wyjeździe).

Oto cała magia piłki nożnej. Są takie mecze, w których pieniądze nie grają i nie mają znaczenia! Znakomity przykład dla ŁKS i Widzewa

Oto wielka magia sportu i piłki nożnej. Przyznam się szczerze, że dawno nie przeżywałem takich emocji jak podczas meczu 4. rundy Pucharu Anglii, w którym wicelider Championship Ipswich Town podejmował VI-ligowy klub Maidstone United FC. Przeciętnie każdy z piłkarzy faworyta jest wart ponad milion funtów, rywali kilkadziesiąt tysięcy, ale są takie spotkania, w których pieniądze nie grają i to jest to, co decyduje że miliony ludzi na cały świecie pasjonuje się futbolem, czekając na takie pojedynki. Ekipa z szóstej ligi znalazła się w piątej rundzie FA Cup. W 1/8 finału może trafić na jeden z największych angielskich klubów.

Piłkarze Maidstone oddali w cały meczu dwa, ważne że celne, strzały, ich rywale w sumie aż 38. Przez 21 procent czasu gry byli przy piłce. Zapisali na swoim koncie 200 podań (procent celnych 49), ich rywale 681 (procent celnych 87), A jednak to oni cieszyli się z pucharowego awansu. Po dwóch kontrach strzelili dwie piękne bramki i wygrali 2:1! Gole na wagę awansu zdobyli: Lamar Reynolds i Sam Corne.

Sędzia spotkania dołożył do regulaminowego czasu jeszcze osiem minut, w których kunsztem wykazał się bramkarz VI-ligowca, a rozsądkiem jego koledzy z pola. Walczyli ambitnie, wręcz heroicznie, gryząc trawę. Łapały ich skurcze, a oni wstawali i dawali z siebie wszystko. Trudno było nie trzymać za nich kciuków.

Taki mecz powinni byli obejrzeć piłkarze ŁKS i Widzewa. Jeśli będą tak walczyć w ekstraklasie, to nie jest możliwe, żeby się z nią pożegnali!

Czekają nas kluczowe trzy tygodnie dla reprezentacji Polski w rugby. O sukcesy nie będzie łatwo!

Przy piłce kapitan Piotr Zeszutek Fot. PZRugby

Polscy rugbiści już za chwilę rozpoczną batalię o pozostanie w Rugby Europe Championship. Na starcie czeka ich spotkanie z uczestnikami zeszłorocznego Pucharu Świata. Biało-Czerwoni zmierzą się z Rumunią w niedzielę 4 lutego o godz. 18.15 na Narodowym Stadionie Rugby w Gdyni.

Trener reprezentacji, Christopher Hitt podał szeroki 48-osobowy skład kadry na to spotkanie. Są w nim łodzianie: Sean Cole i Przemysław Dobijański (Budowlani Rugby SA) oraz Jakub Małecki i Kacper Palamarczuk (KS Budowlani).Wśród powołanych są m.in. bracia: Lucas i Alexander Niedźwiedzcy, którzy na co dzień grają w Australii.

Dla reprezentacji Polski w rugby właśnie zaczyna się prawdziwy maraton. Po trzech dniach przerwy po starciu z Rumunią Polacy polecą do Portugalii, gdzie czeka ich drugi z uczestników i rewelacja zeszłorocznego Pucharu Świata. Biało-Czerwoni zostaną po tym meczu w Lizbonie, gdzie przygotują się do trzeciego, kluczowego spotkania z Belgią zaplanowanego na 17 lutego.

– Wszystkie te mecze będą dla nas dużym wyzwaniem zarówno pod kątem fizycznym jak i mentalnym. Zmierzymy się z zawodnikami, którzy grają w najlepszych europejskich ligach i po poprzednim sezonie wiemy już czego się spodziewać. To będzie z pewnością wyczerpujący okres, ale tym razem przystępujemy do niego z doświadczeniem jednego sezonu gry na najwyższym poziomie, więc chcemy zaprezentować się lepiej – mówił Piotr Zeszutek.

W pierwszym meczu Rugby Europe Championship Polacy nie będą faworytami. Rumuni to uznana marka na świecie. Podczas Pucharu Świata we Francji mierzyli się z takimi drużynami, jak Irlandia, Szkocja, czy późniejsi mistrzowie świata – RPA. – Rumunia jest najbardziej fizycznie grającą drużyną spośród wszystkich, które mamy w grupie. Jeżeli uda nam się powalczyć w młynie, to myślę, że formacja ataku powinna sobie poradzić – zapowiedział kapitan Biało-Czerwonych.

Rajd Dakar. Łodzianka Magdalena Zając: – Był czas na zachwyty nad krajobrazami, ale były też takie chwile, kiedy bałam się o nasz samochód

Zespół Proxcars TME Rally Team podsumował swój udział w tegorocznej edycji Rajdu Dakar. Magdalena Zając wraz z zespołem Proxcars TME Rally Team zajęła 45. miejsce w kategorii Ultimate i pierwsze miejsce w klasie T 1.1.

– Moje odczucia jeśli chodzi o ukończenie tegorocznej edycji Rajdu Dakar są niejednoznaczne – powiedziała Magdalena Zając, kierowca Proxcars TME Rally Team. – Z jednej strony po ukończeniu ostatniego etapu była radość i ulga, a z drugiej strony nie było triumfu tylko stwierdzenie, że ten rajd tak szybko minął.

Dla Jacka Czachora, pilota Magdaleny Zając, był to już 16. Rajd Dakar, w którym brał udział. – Prawda jest taka, że jak się dojeżdża do mety, to ja cieszę się z tego wewnętrznie. To wszystko dopiero dociera do ciebie już tu na miejscu, jak wróci się do Polski. Wtedy jest czas na analizę i przemyślenia.

Który odcinek tegorocznej edycji Radu Dakar był najtrudniejszy?

– Każdy z tym odcinków miał takie etapy, gdy mówiłam, że tego się nie da przejechać. Generalnie każdy z tych odcinków miał miejsce piękne, gdzie był czas na zachwyty nad krajobrazami, ale były też takie, gdzie bałam się o nasz samochód – powiedziała Magdalena Zając. – Ostre kamienie, koleiny piachu, gdzie jechałam 30 km/ h i mówiłam, że w tym tempie nie da się tego przejechać i oczywiście mój ulubiony kurz, który zasłaniał całkowicie widoczność. Po powrocie do bazy jednak okazywało się, że każdy z tych odcinków był w sumie łatwy, bo go przejechaliśmy.

Według mnie to był jeden z najtrudniejszych Rajdów Dakar. O godzinie 17 robiło się już ciemno. A jazda w nocy nie jest ani łatwa ani przyjemna. Zupełnie inaczej jeździ trasę czołówka, a inaczej jak jeździmy my po całkowicie rozsypanej trasie. Jeszcze nie widziałem na rajdach, w których brałem udział trasy, gdzie były takie skaliste, twarde szlaki, które praktycznie były niewidoczne. To mnie bardzo dużo nerwów kosztowało, by bezpiecznie z takich terenów wyjechać.

– Prawie nie spaliśmy, by przygotować auto do kolejnego odcinka. Wyciągnęliśmy jednak wnioski z poprzedniego udziału i wszystko było gotowe na czas – powiedział szef serwisu Adam Szelerski.

– Jako TME z zapartym tchem śledziliśmy poczynania zespołu na Rajdzie Dakar. Emocje były zupełnie inne, niż podczas ubiegłorocznej edycji. Tych problemów w tym roku było dużo mniej. My się cieszymy, że cały zespół zrobił świetną robotę. Wszyscy gratulujemy Magdzie i całemu Proxcars TME Rally Team z #teamTME za to, co zrobili na Rajdzie Dakar.

Jako grupa TME możemy być dumni, że nasze działania marketingowe globalne, które służą promocji TME, jako największego polskiego eksportera są wspierane przez zespół pod wodzą Magdy. Ja bardzo się cieszę, że to był polski sukces. Mam nadzieję, że w przyszłym roku będzie jeszcze lepiej – powiedział Andrzej Kuczyński, członek zarządu ds. operacyjnych TME.

Wielkie lekkoatletyczne emocje w Łodzi. Ja trzymam kciuki za Ewę Swobodę, Pię Skrzyszowską i Piotra Liska

W Łodzi wielka lekkoatletyczna impreza. Będą gwiazdy, będą emocje, będzie widowisko. W sobotę w łódzkiej hali (początek o godz. 16), na mityngu ORLEN Cup 2024, stawi się liczne grono medalistów największych światowych imprez.

Transmisja w TVP Sport od godz. 17. Skomentują: Jarosław Idzi i Sebastian Chmara. Reporterzy: Aleksander Dzięciołowski, Szymon Borczuch. Gość/ekspert: Maria Andrejczyk.

Czekam szczególnie na występ naszych polskich gwiazd. Ewa Swoboda – halowa mistrzyni Europy, rekordzistka Polski wystartuje w biegu na 60 metrów. Pia Skrzyszowska – mistrzyni Europy z 2022 roku, weźmie udział w biegu 60 metrów przez płotki, a Piotr Lisek – multimedalista imprez mistrzowskich, jedyny Polak, który skoczył o tyczce ponad 6 metrów, oczywiście w konkursie skoku o tyczce.

Orlen Cup 2024. Sobota, Atlas Arena – program mityngu

16:30 ceremonia otwarcia
16:45 skok wzwyż kobiet
16:55 skok o tyczce mężczyzn
17:25 60 m ppł kobiet
17:35 60 m ppł mężczyzn, bieg A
17:42 60 m ppł mężczyzn, bieg B
17:52 60 m mężczyzn, bieg A
17:58 60 m mężczyzn, bieg B
18:05 skok wzwyż mężczyzn
18:10 60 m ppł kobiet, finał
18:18 60 m ppł mężczyzn, finał
18:25 pchnięcie kulą mężczyzn
18:33 60 m kobiet, bieg A
18:39 60 m kobiet, bieg B
19:00 60 m mężczyzn, finał
19:10 60 m kobiet U20
19:20 60 m mężczyzn U20
19:30 60 m kobiet, finał

« Older posts Newer posts »

© 2025 Ryżową Szczotką

Theme by Anders NorenUp ↑