Ryżową Szczotką

Rezerwowy Pafka

Page 54 of 166

ŁKS nie miał cienia szans w meczu z liderem. Ot, chłopiec do bicia. Stracił aż sześć goli. Przez ponad godzinę grał w dziesiątkę. To kolejny milowy krok łodzian w stronę I ligi!

Brak szansy zawsze jest… szansą, ale nie tym razem. Jagiellonia pokazała drużynie ŁKS czarno na białym i boleśnie, kto jest liderem ekstraklasy, a kto outsiderem, czerwoną latarnią. Pewnie, bardzo, bardzo wysoko pokonała łodzian, którzy na dodatek przez ponad godzinę grali w dziesiątkę po wyjątkowo głupim i niepotrzebnym, brutalnym faulu.

ŁKS doznał 17 ligowej porażki, 12 na wyjeździe i nie ma co kryć: jest coraz bliżej spadku do I ligi.

W ostatniej chwili po rozgrzewce Mokrzyckiego w wyjściowym składzie łodzian zastąpił Hoti, który spotkanie nomen omen rozpoczął od fauli. Potem niestety jego śladem poszli inni… Zabrakło też w składzie Durmisiego, którego zastąpił Głowacki.

Pierwsza składna akcja gospodarzy przyniosła gola. Po genialnej asyście Wdowika na listę strzelców wpisał się Nene. W sytuacji sam na sam strzałem pod poprzeczkę pokonał Bobka.

Po pół godzinie i dwóch minutach bronienia się i nieudanych akcji ofensywnych Louveau sfaulował bezpardonowo i bezmyślnie Imaza i choć najpierw ujrzał żółtą kartę, to po analizie sędzia Myć pokazał mu czerwony kartonik.

Łodzianie przez ponad godzinę musieli walczyć w dziesiątkę. No, po prostu czarna rozpacz. Zero kreatywnej gry, stracony gol i na dodatek beznadziejne faule, które jeden skutkował czerwoną kartkę.

Tymczasem po znakomitym ataku Balicia i główce Szeligi Dieguez wybił piłkę sprzed linii bramkowej!Niestety w odpowiedzi po centrostrzale Marczuka piłka spadła za kołnierz Bobka wprost do bramki i w ten sposób łodzianie mieli już na koncie dwa stracone gole.

W drugiej połowie ŁKS próbował walczyć bez kompleksów, ale tak naprawdę wykazywać mógł się Bobek. Do czasu. Po znakomitym podaniu Romanczuka (asysta kolejki!), Imaz wykorzystał pewnie sytuację sam na sam. Za chwilę po zagraniu ręką Tejana w polu karnym, Pululu wykorzystał jedenastkę, myjąc bramkarza gości. Porażka pomału zamieniała się w klęskę. Bobek po uderzeniu Nene, wybił piłkę wprost pod nogi Kubickiego i porażka stała się ligową klęską. Dobił łodzian Nene znakomitym strzałem z dystansu.

Ciekawostka: ŁKS miał w tym spotkaniu trzech kapitanów (Szeliga, Ramirez, Dankowski), co nie miało żadnego pozytywnego wpływu na postawę gości.

Jagiellonia – ŁKS 6:0 (2:0)

1:0 – Nene (12), 2:0 – Marczuk (41), 3:0 – Imaz (64), 4:0 – Pululu (68, karny), 5:0 – Kubicki (78), 6:0 – Nene (85)

ŁKS: Bobek – Dankowski, Gulen, Mammadov, Głowacki, Balić, Ramirez (83, Łabędzki), Louveau, Hoti (46, Letniowski), Szeliga (46, Młynarczyk), Janczukowicz (46, Tejan)

Chłopki – znakomita, porażająca książka, której nie wolno nie przeczytać!

Sukces czytelniczy jest ogromny. Posypały się nominacje do prestiżowych literackich nagród (będzie Nike?!). Nic dziwnego. Dzięki tej książce znika kolejna biała plama w naszej, polskiej historii. Aż dziw bierze, że do tej pory nikt się nie zajął na poważnie tym tematem. Brawa dla Joanny Kuciel-Frydryszak za determinację, odwagę i przede wszystkim świetnie prowadzoną narrację, która wciąga i nie pozwala oderwać się od kolejnych stron książki.

Historia przedwojenna polskich chłopek, to nasza historia, historia wielu polskich rodzin, wszak nie z królów jesteśmy, a z chłopów powstaliśmy. Ich los białych niewolnic, z którym czasami próbują heroicznie walczyć, jest wstrząsający, a zarazem… budujący. Pokazujący siłę polskich kobiet, którym także z tej chłopskiej matni i beznadziei udawało się wyrwać. Szkoda, że wtedy tak nielicznym, a licznym tak późno!

Obraz męki ich codziennego życia, pajęczych powiązań patrialchalnej rodziny, w której przyszło im egzystować, jest sugestywny i tak porażający, że z dzisiejszej perspektywy aż trudny do uwierzenia. Jak można było tak żyć i na dodatek godnie przeżyć! Wielu z nas po lekturze lepiej będzie rozumieć, skąd brały się takie, a nie inne, czasami trudne do zaakceptowania, zachowania naszych prababek i babek.

A ja już sięgam po poprzednią książkę autorki – Służące do wszystkiego.

Joanna Kuciel-Frydryszak, Chłopki, wydawnictwo Marginesy

ŁKS dostał czas na jeszcze lepsze zgranie zespołu. Czy to wystarczy do tego, żeby outsider skutecznie postraszył lidera?

Fot. Jakub Piasecki/Cyfrasport

Można skutecznie powalczyć z liderem? Można! Pokazał to jesienią… ŁKS, wydzierając białostoczczanom punkt (2:2) po bramce strzelonej w ostatniej dramatycznej fazie pojedynku przez Daniego Ramireza (z rzutu karnego), mimo grania w osłabieniu przez blisko 50 minut! Fantastycznymi interwencjami popisywał się Aleksander Bobek. Teraz nie może być inaczej, skoro łodzianie chcą sprawić niespodziankę, ba sensację i kontynuować passę meczów bez porażki, tym samym przedłużając swoje sportowe marzenie (utrzymanie się w ekstraklasie!).

ŁKS postraszył mistrza Polski, tracąc zwycięstwo z Rakowem w ostatnich sekundach spotkania (1:1). Jaga wygrała z Radomiakiem 2:0, mając najlepszych piłkarzy w Michalu Sacku, Dominiku Marczuku i Tarasie Romańczuku. Teraz 30 marca o godz. 15 starcie obu zespołów – lidera i outsidera w Białymstoku.

Dzięki reprezentacji ŁKS dostał czas na lepsze zgranie i zintegrowanie się zespołu. Okaże się, czy go twórczo wykorzystał. Łodzianie muszą wykazywać do końca meczu konsekwencję, determinację i zimną krew. Mają piłkarza – Daniego Ramireza- który potrafi przytrzymać piłkę i kreować grę. Czy to, plus skuteczna walka w defensywie, pozwolą osiągnąć sukces? Sam tego nie wiem.

Rywal Widzewa rękami i nogami, gryząc trawę, broni się przed spadkiem. Czy łodzianie pokażą nie mniejszą determinację?!

Fot. Marek Młynarczyk, autor bloga www.obiektywnasport.pl

Przerwa był i już po przerwie. Wracamy do futbolowej ekstraklasy. Widzew czeka trudny mecz z zespołem, który wszelkimi dostępnymi sposobami broni się przed spadkiem z ekstraklasy. Łodzianie 1 kwietnia o godz. 17.30 podejmą Koronę Kielce. Nie spodziewamy się okolicznościowych głupich futbolowych żartów czyli słabej postawy gospodarzy, tylko dziesiątego zwycięstwa Widzewa, w tym ósmego na własnym boisku.

Ostatnim mecz łodzian z Cracovią (2;2) był zarazem ich osiemnastym spotkaniem pod wodzą trenera Daniela Myśliwca. Bilans trenera: siedem zwycięstw, cztery remisy (wszystkie poza Łodzią) i siedem porażek (gole 24-23). Liczymy na ósme zwycięstwo!

Widzew rozegrał udany, zwłaszcza pod względem wartości ofensywnych, sparing z Górnikiem Łęczna (4:2). Co z niego wyniknęło? W ekstraklasie gra obronna nie może być tak dziurawa jak w tym pojedynku. Bramkarz Ivan Krajcirik ma na pewno umiejętności na miarę ekstraklasy. Pozycja Antoniego Klimka, jak pierwszego młodzieżowca, jest w drużynie nie do podważenia. Dominik Kun spisywał się w rozbijaniu akcji rywali lepiej od Marka Hanouska, a znakomite prostopadłe podania Sebastiana Kerka kuszą, żeby dać mu więcej czasu pokazania się na ligowym boisku.

Jak na to nie patrzeć trzon zespołu musi pozostać bez zmian. Pytanie, jak ustawić na boisku lidera i kapitana – Bartłomieja Pawłowskiego, żeby był jak najbardziej pożyteczny dla zespołu. Pawłowski w klasyfikacji kanadyjskiej (gole plus asysty) ma na koncie 10 oczek. Miał bezpośredni udział w 31,3 proc. bramek Widzewa. 25 proc. udziału miał Jordi Sanchez (czy pojawi się na boisku), a następny za nim jest Fran Avarez – 18,8. Liczymy na to, że po pojedynku z Koroną statystyki liderów się polepszą!

Sytuacja Korony jest trudna. Po 25. kolejkach zajmuje 15. miejsce w tabeli z dorobkiem 24 punktów. Tyle samo punktów ma Puszcza Niepołomice, która plasuje się na szesnastej pozycji, pierwszej spadkowej.

Jedziemy na EURO! Wojciech Szczęsny: – Ja zawsze jestem spokojny, na boisku i poza boiskiem, ja te emocje przeżywam łagodnie

120 minut bez celnego strzału na bramkę, za to niezwykłą, jak na naszą reprezentację, konsekwencją i skutecznością w grze, harujący od pola karnego do pola karnego przez dwie godziny skrzydłowi, a przede wszystkim bramkarz, który popisał się dwoma topowymi interwencjami dającymi nam awans do finałów EURO (Walia – Polska 0:0, karne 4-5). Nie da się ukryć, że z każdym meczem stworzona przez Michała Probierza gra lepiej, a przynajmniej mądrzej, a jeszcze chwilę temu było wielu, oj bardzo wielu, którzy chcieli go wyrzucić z posady.

Opinie za portalem 90minut.pl

Michał Probierz: – Nie było to łatwe spotkanie, wiedzieliśmy, że Walia jest groźna, ale my chcieliśmy grać swoją piłkę. Brakowało trochę momentów, ale najważniejszy jest awans i nikt już nie zwraca na nic uwagi. Zdaję sobie sprawę, jakich zawodników prowadzę, naprawdę dobrych zawodników i to sama przyjemność. Nie trzeba nic krzyczeć, raz się powie i rozumieją. Pokazaliśmy dziś charakter, którego wcześniej brakowało i chwała za to zawodnikom. Cieszę się, że środowisko piłkarskie trochę bardziej uwierzy w tę reprezentację. Na mistrzostwa nie planujemy żadnego zgrupowania, zrobimy sobie tydzień przygotowań i jedziemy zagrać i wygrywać.
Wojciech Szczęsny: – Ja zawsze jestem spokojny, na boisku i poza boiskiem, ja te emocje przeżywam łagodnie. Cieszę się, ale się nie podniecam. Uważam, że ten awans był naszym obowiązkiem. Graliśmy beznadziejnie przez całe eliminacje, ale mieliśmy szczęście na końcu. Są mecze, w których się gra w piłkę, i są te, które trzeba po prostu przepchać w 90 albo 120 minut, nie ma to żadnego znaczenia.
Jest to jakaś odskocznia i szansa na rozpoczęcie czegoś nowego, bo to, co się działo wcześniej, było nieakceptowalne. Robert nigdy nie patrzy, jak ja robię dobre rzeczy, dlatego myśli, że wszystko robię źle (śmiech).

Ta drużyna jest w okresie budowy, za Paulo Sousy było więcej doświadczonych zawodników, ale nie przełożyło się to na wyniki. Teraz ja jestem tym bardziej doświadczonym, który będzie powoli odchodzić.

Przygotowywałem sobie dziś strategię na karne, ale żaden z zawodników nie uderzył tak, jak miał uderzyć. Ten ostatni karny jest zawsze trudno strzelić, ale podszedł młody chłopak i byłem jakoś dziwnie spokojny, że uda się obronić.
Robert Lewandowski: – Zaczęliśmy bardzo źle, patrząc na całe eliminacje. Później przyszły play offy i czuliśmy, że coś się zmieniło. Zmienił się pomysł na grę, dziś dobrze graliśmy w piłkę, brakowało tej kropki nad i i wykończenia. Byliśm dziś lepszą drużyną. Takie mecze budują drużynę, czasami to, co się źle zaczyna, dobrze się kończy. Wiele rzeczy się zmieniło, to są małe rzeczy, ale łącząc je w całość, to robi różnicę. Czuć, że nic przypadkowego się na boisku nie wydarzy. Będziemy mierzyli się na mistrzostwach z ciężkimi przeciwnikami, ale po to się gra w piłkę, żeby się pokazać jak najlepiej.
Chłopaki dali radę, Wojtek obronił. Myślałem sobie „Wojtek, ile mamy czekać, czas na Twoją kolej”. Patrzyłem wcześniejsze karne, ale pomyślałem, że Wojtka deprymuję i lepiej się odwrócę (śmiech). Czuć było, że jest zły, że poszedł w innym kierunku.

Jakub Piotrowski: – To był najważniejszy mecz w mojej karierze. Cieszę się, że się udało z happy endem i możemy jechać na Euro. Muszę podziękować chłopakom, że się wybroniliśmy i szacunek za karne i dla Wojtka za wytrzymanie ciśnienia.

Polacy w finałach EURO. Brawo Wojciech Szczęsny. O awansie decydowały dopiero rzuty karne!

Dopiero rzuty karne rozstrzygnęły sprawę awansu do finałów EURO. A właściwie nasz bramkarz Szczęsny, który obronił ostatnią egzekwowaną przez rywali jedenastkę.

W wyjściowej jedenastce Polaków żadnych zmian w porównaniu z meczem z Estonią. Nomen omen w 13 min Polacy byli o włos albo o krok od gola. Świderskiemu zabrakło niewiele, żeby po świetnym podaniu Frankowskiego posłać piłkę do siatki.

Polacy mieli inicjatywę, grali rozsądnie, za to jednak bramek się nie przyznaje. Pomysł z wycofanym Lewandowskim oznaczał, że kapitan miał częściej piłkę przy nodze, rozgrywał ją, ale na sytuacje bramkowe się to nie przełożyło. Tymczasem w doliczonym czasie pierwszej połowy gospodarze nas wypunktowali, strzelili gola, ale na szczęście ze spalonego.

W pierwszej akcji drugiej połowy, którą energetyczniej zaczęli gospodarze klasę musiał pokazać Szczęsny. Po ponad godzinie gry i stałym fragmencie gry w dogodnej sytuacji Kiwior posłał niczym rugbista piłkę wysoko nad poprzeczkę. Polacy udanymi podaniami z pierwszej piłki odzyskali wigor. Bramkowych okazji z tego nie było. Nic dziwnego, że arbiter zarządził… dogrywkę.

W 100 minucie po akcji Lewandowskiego z Zalewskim i strzale z dystansu Piotrowskiego piłka o centymetry minęła słupek! Szczęście było blisko. Skończyło się wszystko bezbramkowym remisem. O awansie na EURO decydowały rzuty karne. Polacy wykorzystali wszystkie. Ostatniego, piątego karnego Walijczyków, egzekwowanego przez Jamesa, obronił Szczęsny. Bramkarz dał nam awans do EURO

Mecz w Cardiff obserwowało około 1500 polskich kibiców.

Baraż o EURO 2024

Walia – Polska 0:0

karne 4-5

Dla Polski jedenastki wykorzystali:

Lewandowski, S. Szymański, Frankowski, Zalewski, Piątek

Polska: Szczęsny – Bednarek (80, Salamon), Dawidowicz, Kiwior, Frankowski, Piotrowski (106, Romanczuk), Slisz, Zieliński (101, S. Szymański), Zalewski, Świderski (80, Piątek), Lewandowski

Mecze reprezentacji Polski przed Euro 2024

piątek, 07.06.2024: mecz towarzyski Polska – Ukraina

poniedziałek, 10.06.2024: mecz towarzyski Polska – Turcja

Euro 2024

niedziela, 16.06.2024: Polska – Holandia (15:00, Hamburg)

piątek, 21.06.2024: Polska – Austria (18:00, Berlin)

wtorek, 25.06.2024: Francja – Polska (18:00, Dortmund)

Reprezentacje Polski w piłce nożnej seniorów i młodzieżowców stoczyły… niemecze. Niestety, występ naszych futbolowych nadziei był przerażający!

Zaczęliśmy od niemeczu, bo jak jest 85 do 15 proc. posiadania piłki, gdy jedna drużyna wymienia piłkę 700-800 razy a druga 120-130, to różnica klas jest wielka – mówi w rozmowie na kanale Prawda Futbolu – Zbigniew Boniek, odwołując się do barażowego pojedynku Polska -Estonia (5:1).

Niestety, i to jest przerażające, to samo mógłby powiedzieć o spotkaniu prowadzonej przez trenera Miłosza Stępińskiego reprezentacji Polski do lat 20, która w meczu Elite League przegrała z Anglią… 1:5. Polacy byli żenująco słabym tłem dla grających z fantazją i konsekwencją Wyspiarzy. Ba, tracili gole, jak na podwórku, po składnych akcjach rywali, wymanewrowaniu naszych nadziei w futbolowe pole i strzałach do pustej bramki.

Czarna rozpacz. To pokazuje, jak daleko nasza młodzież jest od dorosłej piłki i pierwszej, nie takiej znów mocnej, reprezentacji. Dlatego, moim zdaniem, planowane wycofanie się z pomysłu konieczności występu młodych graczy na polskich ligowych boiskach, doprowadzi nas niebawem do reprezentacyjnej katastrofy.

O meczu młodzieży jedno dobre, co można powiedzieć, to to, że honorowego gola strzelił Jan Żuberek, syn 51-letniego dziś Dzidosława, który przez wiele lat bronił barw ŁKS, w tym w 20 meczach w ekstraklasie, w których strzelił dwa gole.

We wtorek o godz. 17 drużyna U 20 w ramach Turnieju Ośmiu Narodów zagra na wyjeździe z Rumunią. To będzie czas rehabilitacji? Oby!

We wtorek o godz. 20.45 w finale baraży o EURO pierwsza reprezentacja Polski zagra w Cardiff z Walią.

Zbigniew Boniek: –  Oglądałem mecz Walia – Finlandia (4:1). Walia jest niebezpiecznym rywalem. Grają na swojej połowie, wychodzą szybko do kontry, bardzo dobrze wykonują stałe fragmenty gry. Są duzi, silni, mocni, dobrze grają głową. W piłkę lepiej grała jednak… Finlandia.

Karol Świderski : Walijczycy lubią taki styl: długie podanie, zbierać drugą piłkę, powalczyć. Graliśmy tam niedawno, wiemy, czego się spodziewać. No na pewno będzie to mecz walki, drugiej piłki, a ta spokojniejsza głowa będzie po naszej stronie.

Transmisja meczu na antenach TVP. Spotkanie skomentuje duet Dariusz Szpakowski oraz Marcin Żewłakow.

Premiera za Jarosławem Piechotą i jego grupą. Biegali na szczyt Rondo 1 w Warszawie w szczytnych, charytatywnych celach

Zdjęcia użyczył Jarosław Piechota

Niestrudzony i niezmordowany Jarosław Piechota rozpoczął kolejny sezon biegania po schodach. Premierą był Bieg Na Szczyt Rondo 1 w Warszawie.

Jarosław Piechota: Są to zawody na wysokim, międzynarodowym poziomie, gdzie można spotkać i porozmawiać na żywo z elitą Towerrunning World Association. Atmosfera jest przyjazna i wesoła mimo, że w powietrzu wyczuwa się smak rywalizacji. Ale to jeszcze bardziej zagrzewa i nakręca także tych zawodników spoza elity, do walki z samym sobą, a także miedzy sobą.

Dla mnie był to już dziewiąty start w tej imprezie, niestety jak dla większości powrót po przerwie 2020-2022 okazuje się nadal ciężki. Ale mimo gorszego wyniku cieszy fakt , że razem możemy czynić dobro, ponieważ jest to bieg chartytywny, z którego dochód w całości przeznaczony jest na SOS Wioski Dziecięce.

A jak to wygląda u mnie w liczbach 

rok 2012 wynik 5:06

rok 2014 wynik 5:11

rok 2015 wynik 5:20

rok 2017 wynik 5:54

rok 2018 wynik 5:24

rok 2019 wynik 5:51

rok 2022 wynik 6:14

rok 2023 wynik 6:25

rok 2024 wynik 6:36

Gratulacje dla mojej grupy Orion schody treningi /grupa „Piechotą po schodach”, gdzie zarówno debiutanci, jak i reszta świetnie sobie poradziła. Myślę, że niektórzy w pełni wykorzystali superkompensację po MER uzyskując genialne wyniki. A jeśli i wy chcecie dołączyć do naszej ekipy, to zapraszam  serdecznie na darmowe treningi w każdą środę o godz. 18.30 do ORION Business Tower w Łodzi. Wszelkie informacje znajdziecie na Orion schody treningi /grupa „Piechotą po schodach”, do której w każdej chwili możecie dołączyć.

Ekstraliga rugby. Nowa drużyna, ale czarna seria ligowych porażek łodzian trwa nadal

Fot. PZRugby

Po długiej zimowej przerwie na boisko wrócili zawodnicy Ekstraligi rugby, którzy rozegrali pierwszą na wiosnę kolejkę gier, choć już trzecią rundy rewanżowej. Do sporej sensacji doszło w Gdyni, gdzie Arka pokonała liderującą Juvenię Kraków. Budowlani Lublin, z nowym-starym trenerem Andrzejem Kozakiem okazali się lepsi od swoich imienników z Łodzi, natomiast w starciu zamykającym 12. kolejkę wzmocniona Pogoń Siedlce po niesamowitym boju wygrała u siebie z Lechią Gdańsk – podaje biuro prasowe PZRugby.

KS Budowlani WizjaMed Łódź, jedna z najbardziej odmienionych w trakcie zimowej przerwy drużyn, podejmowali swoich imienników z Lublina, gdzie doszło do bardzo poważnej roszady, bo na ławce trenerskiej Stanisława Powałę-Niedźwieckiego zastąpił doskonale znany w Lublinie Andrzej Kozak.

Lepiej w ten mecz weszli goście, którzy do przerwy prowadzili 8:3. Najpierw, po maulu autowym i szybkim rozrzuceniu piłki na polu punktowym zameldował się Panashe Dube, ale gospodarze odpowiedzieli po trzech punktach z rzutu karnego Michała Dudka. Ostatnie słowo należało jednak do lublinian, a konkretnie do Iana Trollipa, który także kopiąc z podstawki wyprowadził swoją drużynę na prowadzenie.

Kilka minut po zmianie stron było już 13:3. Po cierpliwej akcji formacji młyna i kolejnym przyłożeniu. Co prawda chwilę później Kacper Palamarczuk zameldował się z piłką w polu punktowym drużyny z Lublina, zdobywając pierwsze przyłożenie dla gospodarzy, ale niestety dla kibiców z Łodzi na więcej nie było ich stać. Co prawda Trollip nie zawsze trafiał z podwyższeń, ale kopacz Budowlanych Lublin i tak dorzucił w drugiej części gry osiem „oczek”, a przyłożenia zaliczyli jeszcze Piotr Wiśniewski i Jakub Bobruk, wykorzystujący niesamowity rajd z piłką Grzegorza Szczepańskiego i ostatecznie przyjezdni wygrali to spotkanie 31:8, zapisując cenne pięć punktów na swoim koncie.

Ligowy bilans łodzian: 11 spotkań, 11 porażek, 68 zdobytych punktów, 679 straconych. W następnej kolejce w najbliższy weekend łodzianie zagrają w Gdańsku z Lechią (4 zwycięstwa – 7 porażek).

W 12. kolejce pauzowało Ogniwo Sopot, a mecz Budo 2011 Aleksandrów Łódzki z Orlen Orkanem Sochaczew został przeniesiony na kwiecień.

KS Budowlani WizjaMed Łódź – Edach Budowlani Lublin 8:31 (3:8)

Budowlani Ł: Kacper Palamarczuk 5, Michał Dudek 3. Budowlani L: Ian Trollip 11, Piotr Wiśniewski 5, Michał Musur 5, Panashe Dube 5, Jakub Bobruk 5

Żółte kartki: Mlauzi Thuthani, Altus Delport, Asi Tiueti (Budowlani Łódź), Oleksii Novikov, Marzuq Maarman (Budowlani Lublin). Czerwona kartka: Robizon Kelberashvili (Budowlani Lublin)

Arka Gdynia – Juvenia Kraków 34:26 (22:0)

Arka: Dawid Banaszek 19, Kevin Bracik 10, Gabriel Sipapate 5,. Juvenia: Oderich Mouton 15, Riaan van Zyl 6, Chemigan Beukes 5. Żółte kartki: Marcin Morus, Michał Jurczyński (Juvenia), Zvikomborero Chirume (Arka)

Awenta Pogoń Siedlce – RC Lechia Gdańsk 25:23 (17:7)

Pogoń: Mykoła Szałajew 5, Martin Mangongo 5, Kacper Skup 5, Miłosz Kasiński 5, Nkululeko Ndlovu 5 Lechia: Denzo Bruwer 13, Robert Wójtowicz 5, Aleksander Czerniak 5

Wspaniałe śląskie opowieści Henryka Wańka. Trzeba się w nie zanurzyć. Cudownej lektury!

Zaczyna się od tego, że trzeba mieć talent i umieć zajmująco opowiadać. Już to sobie wyobrażam, gdzieś na Ziemi Olbrzymów, siedząc przy ognisku i słuchając w skupieniu i przejęciu jego kolejnej śląskiej gawędy, pełnej różnych, nieoczywistych tropów, zaskoczeń, zdumień, wspaniałych odkryć. Wspaniała duchowa uczta.

Gdy się czyta eseje Henryka Wańka, leżąc na kanapie w środku Polski, to chciałoby się natychmiast wstać, założyć traperskie buty, nieprzemakalny płaszcz, wziąć plecak i ruszyć w drogę wytyczonym przez autora szlakiem z jego Wędrowcem śląskim jako inspirującym choć nieoczywistym przewodnikiem.

Waniek nie tylko oprowadzi nas po wydeptanych przez siebie śląskich ścieżkach, zabierze w głąb historii, zanurzy się w czasy Cesarstwa Rzymskiego, migracji Celtów i Germanów, by pokazać czarno na białym i przekonać nas swoim sugestywnym wywodem, że odnaleziona w Ziembicach rzymska cegła nie znalazła się tam przypadkiem.

Będziemy się wraz z nim zastanawiali, co by się stało z tym miastem, gdyby nie zostało ono trywialnie nazwane Ząbkowice Śląskie, tylko jak kierują nas literackie inspiracje i kanony literatury – Frankenstein. Wejdziemy na Ślężę, próbując zgłębić jej tajemnice. Ruszmy dalej, po kolejne śląskie, historyczne, obyczajowe, kulturowe odkrycia i przygody, a gdy doczytamy z wypiekami na twarzy do ostatniej strony, to będziemy żałować, że to już koniec tej wspaniałej podróży.

Polecam, przyjemność lektury jest wyjątkowa!

Henryk Waniek Wędrowiec śląski. Wydawnictwo: W.A.B.

« Older posts Newer posts »

© 2025 Ryżową Szczotką

Theme by Anders NorenUp ↑