Zaczyna się od tego, że trzeba mieć talent i umieć zajmująco opowiadać. Już to sobie wyobrażam, gdzieś na Ziemi Olbrzymów, siedząc przy ognisku i słuchając w skupieniu i przejęciu jego kolejnej śląskiej gawędy, pełnej różnych, nieoczywistych tropów, zaskoczeń, zdumień, wspaniałych odkryć. Wspaniała duchowa uczta.
Gdy się czyta eseje Henryka Wańka, leżąc na kanapie w środku Polski, to chciałoby się natychmiast wstać, założyć traperskie buty, nieprzemakalny płaszcz, wziąć plecak i ruszyć w drogę wytyczonym przez autora szlakiem z jego Wędrowcem śląskim jako inspirującym choć nieoczywistym przewodnikiem.
Waniek nie tylko oprowadzi nas po wydeptanych przez siebie śląskich ścieżkach, zabierze w głąb historii, zanurzy się w czasy Cesarstwa Rzymskiego, migracji Celtów i Germanów, by pokazać czarno na białym i przekonać nas swoim sugestywnym wywodem, że odnaleziona w Ziembicach rzymska cegła nie znalazła się tam przypadkiem.
Będziemy się wraz z nim zastanawiali, co by się stało z tym miastem, gdyby nie zostało ono trywialnie nazwane Ząbkowice Śląskie, tylko jak kierują nas literackie inspiracje i kanony literatury – Frankenstein. Wejdziemy na Ślężę, próbując zgłębić jej tajemnice. Ruszmy dalej, po kolejne śląskie, historyczne, obyczajowe, kulturowe odkrycia i przygody, a gdy doczytamy z wypiekami na twarzy do ostatniej strony, to będziemy żałować, że to już koniec tej wspaniałej podróży.
Polecam, przyjemność lektury jest wyjątkowa!
Dodaj komentarz