Powiedzmy szczerze, że nigdy nie miałem do człowieka zaufania. To, że kwieciście opowiadał o futbolu w telewizji nie czyniło go wcale piłkarską alfą i omegą.

Na dodatek cały czas miałem w pamięci, jak Krzysztof Przytuła z uporem maniaka wraz z Wojciechem Stawowym, próbował zmusić mających techniczne problemy piłkarzy Widzewa do barcelońskiej gry tysiąca dokładnych podań.

Tamte działania zakończyły się totalną klęską. To, do czego jako dyrektor sportowy finalnie doprowadził piłkarską drużynę ŁKS, to futbolowe Waterloo, po którym łódzki klub może się nie podnieść przez długie lata. Obym się mylił!

Przed totalnym upadkiem dyrektora był moment wzlotu, gdy przekonał do gry w Łodzi Daniego Ramireza, do prowadzenia drużyny Kazimierza Moskala, a ŁKS szedł mocno do przodu, prezentując widowiskową, skuteczną piłkę.

Wtedy, trzeba było się zapisywać do dyrektora na wywiad z odpowiednim wyprzedzeniem, a nie wszyscy mogli dostąpić tego zaszczytu. Gdy udało się to redaktorom warszawskiego znanego pisma, nie kryli swojej radości, wdzięczności i piali z zachwytu nad przenikliwością, menedżerską intuicją, dyrektorskimi zdolnościami Krzysztofa Przytuły. Oj, był wtedy na wznoszącej fali, a głowę nosił wyjątkowo wysoko.

Nie trwało to długo. Im dalej tym gorzej… Kolejne transfery zamiast strzałów w dziesiątkę były jak trafienia kulą w płot. Zamiast umiejętności były absurdalnie wielkie pieniądze, które trzeba było płacić pseudogwiazdom za ich pokazy futbolowego nieudacznictwa. Ci, którzy nie zamierzali podporządkować się dyktatorskim rządom i niekiedy wziętym z Księżyca pomysłom, dyrektora sportowego, jak trener Wojciech Robaszek czy napastnik Łukasz Sekulski, musieli odejść. W ich miejsce pojawili się w klubie na jego sportową zgubę tacy ludzie jak Kibu Vicuna czy Ricardinho.

Powiedzieć, że Krzysztof Przytuła musi odejść i to natychmiast, to tak naprawdę nic nie powiedzieć. Zanim jednak do tego dojdzie, oby jak najszybciej, trzeba dyrektora uczciwie, publicznie rozliczyć z tego co, jak robił i dlaczego nikt w tym futbolowym szaleństwie nie był w ŁKS go w stanie powstrzymać.