Rezerwowy Pafka

Tag: piłka nożna (Page 1 of 40)

Urodziny jednej z najtragiczniejszych postaci w piłkarskiej historii ŁKS – Jacka Płuciennika, zarazem najlepszego przyjaciela Grzegorza Krysiaka

Zdjęcia: archiwum Jacka Bogusiaka

Ech, na to wspomnienie, znów pojawia się wielki, wielki żal. 3 września 1998 roku zginął w wypadku samochodowym były piłkarz ŁKS, błyskotliwy Jacek Płuciennik. Nie brakowało takich, którzy przychodzili na stadion, żeby oprócz oczywiście zobaczyć Jacka w akcji, podobnie jak jego najlepszego kumpla – Grzegorza Krysiaka.

Zresztą Jacek zapytany co będzie robił po skończeniu kariery powiedział: Będę chodził na mecze ze swoim najlepszym przyjacielem – Grzesiem Krysiakiem. Zły los nie pozwolił mu doczekać tych wyjątkowych, pięknych chwil. Obaj przyszli do ŁKS z Boruty Zgierz i obaj zapisali się w historii łódzkiego klubu.
– To był mój największy przyjaciel – mówił Grzegorz Krysiak. –Jacek to ktoś, kto był ze mną, jak przychodziłem do ŁKS. To ktoś, kto mnie polecił do ŁKS. Zawdzięczam mu bardzo dużo. Czasami masz przyjaciela jednego na całe życie i Jacek jest dla mnie właśnie kimś takim. Mimo, że go nie ma, ale zawsze wiem, że z góry patrzy i pomaga, bo to miał w sercu.

Niezawodny kustosz pamięci ŁKS – Jacek Bogusiak przypomina, że jego imiennik Jacek Płuciennik urodził się 25 lipca 1970 roku. A wypadek? Miał miejsce 28 lat później o godz. 19.35. Jacek Płuciennik wieczorem tego dnia wracał z Olsztyna do Łodzi wraz z żoną Anną i synem Bartkiem. Jego samochód seat ibiza zderzył się czołowo z ciężarowym mercedesem. Jacek zginął na miejscu. Był jedyną ofiarą wypadku.

Płuciennik występował w ŁKS przez trzy pełne sezony 1992-1995, a w sezonie 1998/99 rozegrał 2 mecze. Łącznie wystąpił w 97 meczach, strzelił 19 bramek, w tym trzy w derbowych starciach z Widzewem.

Pogrzeb piłkarza ŁKS odbył się 10 września. Przy grobie były sztandary ŁKS, Stomilu ŁOZPN. Jacek Bogusiak położył na grobie duży specjalnie zrobiony (3,5-metrowej długości) szalik z napisem: Łódzki Klub Sportowy – mistrz Polski 1998. Ten szalik najlepszy przyjaciel Jacka, czyli Grzegorz Krysiak zdjął z grobu i wręczył synowi Jacka 6-letniemu Bartkowi.

Dla uczczenia pamięci Jacka rozegrano w Olsztynie towarzyski mecz Olsztyn – Łódź, zakończony remisem 5:5. Uczestniczyło w nim wielu znanych futbolistów. Bramki dla Łodzi strzelali: Gęsior, Niżnik, Cebula, Soszyński i… Krysiak.

Teraz przed ŁKS jedna z najcięższych ligowych prób. Łodzianie muszą w Krakowie pokazać charakter i umiejętności, bo Wisła jest na wznoszącej sportowej fali!

Fabian Piasecki Fot. Damian Figura

Do przerwy w meczu ŁKS – Znicz (1:0) było tak, jak chciał trener Szymon Grabowski, nawiązując do słów Pepa Guardioli, że bez piłki jego zawodnicy mają walczyć jak futbolowe bestie, a z nią przy nodze cieszyć się grą: – Chciałbym, żeby to było nasze DNA i kto śledzi bliżej nasze poczynania, to widzi, że ci zawodnicy bez piłki naprawdę są nieprzyjemni, a z piłką potrafią się bawić. Pokazał to nasz sparing z Arką. Chcę, żeby kibice widzieli zespół charakterny, zaangażowany i grający do końca, a w momencie, gdy ma piłkę, to widowiskowy i taki, który może się podobać .

Marzenia się spełniają, na razie przez…45 minut premierowego pojedynku. ŁKS grał imponująco. strzelił jedną bramkę, a mógł kilka. A potem? Lepiej nie mówić. ŁKS dostał 45-minutowej zadyszki, odcięło mu prąd i o mały włos nie stracił dwóch punktów.

Kibice uznali za na najlepszego piłkarza ŁKS tego spotkania napastnika Fabiana Piaseckiego, autora zwycięskiej bramki. Moim i nie tylko moim zdaniem ten tytuł należy się bramkarzowi Aleksandrowi Bobkowi, którego kluczowa interwencja w końcówce meczu pozwoliła zachować łodzianom czyste konto.

Teraz przed łodzianami o niebo trudniejsze wyzwanie. 26 lipca o godz. 15 ŁKS zmierzy się w Krakowie z mocarzem pierwszej kolejki Wisłą. Lider – Angel Rodado strzelił dwie bramki, a krakowianie pokonali w Mielcu Stal aż 4:0! To pokazuje, że każda chwila słabości (a słabe pół spotkania nie wchodzi w ogóle w grę) może łodzian drogo kosztować. Ten mecz pokaże też czarno na białym, czy już teraz ŁKS ma drużyną gotową walczyć o upragniony awans do ekstraklasy czy też nie. Nie można się dziwić, że taki, hitowy pojedynek pokaże na żywo stacja TVP Sport.

Wisła zapowiada, że tego dnia na stadionie im. Henryka Reymana odbędzie się uroczysty benefis Henryka Kasperczaka, jednego z najbardziej utytułowanych trenerów w historii Białej Gwiazdy, ba jednego z najlepszych piłkazry w historii polskiego futbolu. 

Premierowe mecze Widzewa i ŁKS. Ambicje są wielkie, a jaka będzie ligowa rzeczywistość?

Mamy futbolowe lato i kompletny łódzki reset. Nasze drużyny – Widzew w ekstraklasie i ŁKS w I lidze – nie do poznania. Zmiany, zmiany, zmiany – oby na lepsze. Są nowi trenerzy, są nowi zawodnicy i są wielkie sportowe marzenia.

Widzew ma odgrywać czołową rolę w ekstraklasie, marzy mu się miejsce w TOP5, ŁKS ze wszystkich sił chce powrócić do najwyższej klasy rozgrywek. Premiera pokaże, czy wyszło dobrze, czy na opak. Czy rzeczywiście my łodzianie będziemy mieli się czym chwalić?

Fot. widzew.com

Widzew 19 lipca o godz. 14.45 podejmie Zagłębie Lubin. Widzew na tę chwilę ma dziewięciu nowych piłkarzy i to takich, którzy od razu mogą wejść do wyjściowej jedenastki i decydować o jej obliczu. Bardzo, bardzo ciekawe czy doświadczony trener Żeljko Sopić  poskłada to całe towarzystwo do kupy i już od pierwszych meczów stworzy team na miarę ligowych oczekiwań. Przyznaję, że ja najbardziej liczę na widowiskowego i przebojowego Mariusza Fornalczyka, który ma wielką szansę zostania gwiazdą (na razie) ekstraklasy.

ŁKS też ma nowego szkoleniowca – Polaka pokazującego warsztat i umiejętności czyli Szymona Grabowskiego. On też ma stworzyć szybko nowy, lepszy team, który będzie rozdawał karty w I lidze i wywalczy upragniony awans. Ma ośmiu nowych graczy. Ja najbardziej liczę na Serhija Krykuna, że pociągnie zespół ku lepszej przyszłości. W I-ligowej premierze 18 lipca o godz. 20.30 łodzianie podejmą Znicz Pruszków.

Fot. ŁKS Łódź

Widzew. Gdy już się będzie miało topową drużynę, może warto skupić gros sportowej uwagi i ambicji na… Pucharze Polski?!

Fot. Martyna Kowalska, widzew.com

Widzew się zbroi na potęgę. Zatrudnił wielu nowych, jakościowo lepszy (oby) piłkarzy. Łodzianie chcą zburzyć ekstraklasowe hierarchie. Pokazać, że z Widzewem trzeba się liczyć i to bardzo. Wywalczyć sobie miejsce w ligowej czołówce.

Nie będzie to łatwe, bo nowy zespół trzeba najpierw zebrać do kupy, potem zgrać i przygotować do zmagań. Czasu jest tyle, co kot napłakał.

Fot. Marek Młynarczyk, autor bloga www.obiektywnasport.pl

Można ten czas kupić, a jak wiadomo także w futbolu, czas to pieniądz. Można mieć drużynę gotową do podejmowania największych wyzwań, kiedy, jak słusznie uważa były wybitny widzewiak – Krzysztof Kamiński, dziś szef piłkarskiej szkółki Sport Perfect, skupi się wielką uwagę na rozgrywkach Pucharu Polski. Tu o prestiżowy sukces jest o niebo łatwiej. Wystarczy wygrać cztery mecze i już można wystąpić w europejskich pucharach! Trudno tym argumentom nie przyznać racji.

Najpierw trzeba jednak stworzyć podstawy zaufania. Pokazać kibicom, że się gra widowiskowo i skutecznie, właśnie dla nich. Oni bowiem nie zawiedli i nie zawiodą, znów wypełnią stadion do ostatniego krzesełka.

W ligowej premierze Widzew 19 lipca o godz. 14.45 podejmie Zagłębie Lubin.

Ważny, bardzo ważny przekaz podczas oficjalnej prezentacji zespołu. Rafał Gikiewicz zwrócił się bezpośrednio do prezydent Łodzi, Hanny Zdanowskiej:-Większy stadion dla Widzewa!

Jacek Bogusiak – kustosz pamięci – przypomina historię zdobycia Pucharu Polski przez ŁKS i postać wyjątkowego kierownika drużyny Marka Łopińskiego

Zdjęcia: archiwum Jacka Bogusiaka

Co by było z ŁKS bez kustosza jego pamięci – Jacka Bogusiak, który nie daje zapomnieć o swoim ulubionym klubie.

Jacek przypomina dwie bardzo ważne daty w historii klubu.

20 lipca 1957 roku ŁKS zdobył Puchar Polski, w finale pokonując Górnika Zabrze 2:1, po golach Stanisława Barana i Kazimierza Kowalca. Łodzianie byli skuteczni w ataku, ale i w defensywie. Przy stanie 1:0 znakomitą interwencją na linii bramkowej popisał się Robert Grzywocz.

Droga łodzian do finału, kolejno pokonali: Wartę Poznań 3:1, Wybrzeże Gdańsk 2:0, Wisłę Kraków 2:1 i Gwardię Warszawa 1:0.

Finał Pucharu Polski miał być rozegrany na Stadionie Dziesięciolecia, ale obawiano się o frekwencje, bo nie było w nim warszawskiej drużyny. Rzut monetą zdecydował o tym, że spotkanie rozegrano w Łodzi.

18 lipca 1950 roku urodził się Marek Łopa Łopiński. Zdaniem Jacka i nie tylko jego, to jedna z najbardziej zasłużonych osób w historii klubu. Marek mówił wiele, wiele razy, że jego serce jest w ŁKS! Swoją pracę w klubie zaczął w 1970 roku, gdy do ŁKS sprowadził go prezes Jan Morawiec, zatrudniając na stanowisku głównego specjalisty do spraw piłki nożnej.

Znamienne. Tygodnik Piłka Nożna w 1980 roku bardzo pochwalił Marka, że ten jako bodaj pierwszy w historii nie przysłał tylko imion i nazwisk piłkarzy, którzy będą bronić barw ŁKS w nowym sezonie, ale podał szczegóły, które dziś są oczywistością: wiek, wzrost, waga, liczba występów i strzelonych bramek. W tygodniku napisano: oby ten zwyczaj przyjął się w innych klubach. Kto, by przypuszczał, że dziś to standard.

Wiedza Marka jest przeogromna. Swego czasu wygrał organizowany przez telewizję Mistrzostwa Polski Kibiców, mając w klapie znaczek ŁKS. Od tego momentu stał się niezwykle ważną postacią w życiu i działaniach Jacka Bogusiaka. – Marek Łopiński pokazał klasę, swoją wiedzą i fachowością zdobył szacunek w wielu polskich klubach, które proponowały mu lepsze warunki pracy. On jednak mówił nie, bo ŁKS to coś więcej niż klub! – mówi.

Marek Łopiński pracował w ŁKS przez 23 lata!

Jan Urban przed wielu, wielu laty pokazał wszem i wobec, że piłkarska Europa jest w Zabrzu!

Jan Urban Fot. You Tube Górnik TV

Nowy trener piłkarskiej reprezentacji Polski – Jan Urban to… Człowiek, od którego gros naszych reprezentantów mogłoby się uczyć reprezentacyjnego grania na topowym poziomie. Piłkarz to był po prostu znakomity.

Pamiętam. Przed wielu, wielu laty po wygranym ligowym meczu Górnika w Zabrzu rozmawiałem, jako dziennikarz Piłki Nożnej, z coraz mocniej świecącą gwiazdą polskiej piłki – Janem Urbanem i nie była to przypadkowa rozmowa. Tekst, który ukazał się w tygodniku nosił bodaj tytuł Europa w Zabrzu i miał głęboki sens. Dotykał wprost tego, co działo się na boisku. Górnik wygrał, dzięki błyskotliwej, skutecznej grze Jana Urbana, później gwiazdy hiszpańskiej ekstraklasy.

Jan Urban – to jest ktoś. Piłkarz i trener z klasą i co ważniejsze – człowiek z klasą, który ma szansę, swoim doświadczeniem i autorytetem, zbudować coś pozytywnego w reprezentacji Polski.

To trzeba też przypomnieć koniecznie. 30 grudnia 1990 zdobył trzy gole w wygranym 4:0 meczu wyjazdowym z Realem Madryt, czym zapisał się w historii Osasuny i światowej piłki. Hat trick w takim starciu, ech to było coś.

Teraz marzy mi się hat trick piłkarza wybranego do meczowej reprezentacyjnej jedenastki przez Jana Urbana w pojedynku eliminacji mistrzostw świata z Holandią 4 września (godz. 20.45). Na tę chwilę Polska ma na koncie tylko 6 zdobytych punktów po porażce z Finlandią 1:2. Pojedynek z Holandią, a potem trzy dni później z Finlandią (godz. 20.45) mogą mieć kluczowe znaczenie dla układu tabeli grupy G. Ważne, że w sztabie nowego selekcjonera znajdzie się moim zdaniem najlepszy bramkarz w historii polskiego futbolu, człowiek – instytucja – Józef Młynarczyk.

A gdy już wszystkie sprawy wyboru trenera w PZPN zostaną domknięte, wtedy oczekuję od prezesa związku wielkiego najazdu na Polski Związek Siatkówki – czołowych trenerów oraz ważnych piłkarskich działaczy. A tam wnikliwą analizę, jak to się robi, że ma się topowe pierwsze reprezentacje i drużyny młodzieżowe na medalowym poziomie. To wydaje się nawet ważniejsza sprawa od wyboru nowego selekcjonera!

Weterani trzymają się mocno. W futbolu wiek przestaje mieć jakiekolwiek znaczenie!

Trwa letni, transferowy futbolowy zawrót głowy. W Polsce sensacyjnie brzmią informacje, że jednym z najbardziej pożądanych piłkarzy jest… weteran, lider nie najmocniejszego zespołu I ligi. 39-letni Radosław Majewski pokazał w minionym sezonie między innymi piłkarzom ŁKS, gdzie raki zimują. W rozgrywkach spisywał się znakomicie. Dla Znicza Pruszków strzelił siedem goli i dorzucił 11 asyst.

Nic zatem dziwnego, że teraz miał oferty z najwyższej polskiej ligi! Majewski w ekstraklasie rozegrał łącznie 173 spotkania. Pracował na to w barwach Lecha Poznań, Pogoni Szczecin, Polonii Warszawa i Dyskobolii Grodzisk Wielkopolski.Teraz byłby to jego wielki powrót. Po raz ostatni grał w barwach Pogoni w 2019 roku. Teraz mógł zostać piłkarzem Termaliki, ale zdecydował się pozostać w Zniczu.

Powiedzmy szczerze, Radek nie jest wyjątkiem. Wręcz przeciwnie. Jak na dłoni widać futbolowy trend, iż weterani, jakże niesłusznie zwani przez złośliwców futbolowymi dziadersami, trzymają się bardzo mocno.

W wieku 58 lat i 109 dni Kazuyoshi Miura poprawił własny rekord. Wystąpił w barwach Atletico Suzuka w swoim 40. profesjonalnym sezonie. Atletico gra w IV lidze, a Miura założył opaskę kapitana.

Jorge Campos uznawany za jednego z najwybitniejszych bramkarzy w historii Meksyku, zdecydował się na powrót do futbolu. 57-letni zawodnik podpisał kontrakt z Mexico FC, drużyną występującą w piątej lidze hiszpańskiej.

Fani Realu Oviedo nie wyobrażają sobie drużyny bez 41-letnigo Santi Casorlę, który w 32 meczach sezonu zasadniczego strzelił trzy gole i zaliczył pięć asyst. Teraz jego gol pomógł w awnsie drużyny po ponad 20 lat do La ligi.

40-letni Cristiano Ronaldo nadal jest bardzo ważnym piłkarzem reprezentacji Portugalii. O zatrudnienie jego rówieśnika – Luki Modricia zabiega AC Milan. 37-letni Leo Messi ciągle jest jednym z najjaśniej błyszczących gwiazd MLS. 39-letni Luka Modrić będzie grał w Milanie i zarobi 4 mln euro.

Polacy w Europie wcale nie zamierzają być gorsi. Kibice Barcelony nie wyobrażają sobie drużyny bez 35-letniego bramkarza Wojciecha Szczęsnego i o dwa lata starszego strzelającego bramki, jak na zawołanie, napastnika Roberta Lewandowskiego. Faktem jest, że 37-letni Kamil Grosicki zakończył reprezentacyjną karierę, ale już za chwilę ma ją wznowić. W ekstraklasie Grosik nadal wybija się na wielkość. W 33 meczach strzelił dla Pogoni 7 bramek i zaliczył 10 asyst.

Z drugiej strony wielki świat futbolu z dobrym skutkiem atakują utalentowani nastolatkowie, a 18-letni Lamine Yamal może nawet walczyć o Złotą Piłkę dla najlepszego piłkarza świata!

Transferowa futbolowa rewolucja po łódzku. Trzeba jednak pamiętać, że same CV nie grają. Liczy się tu i teraz, co się wybiega i wywalczy na ligowym boisku

Dzieje się w polskiej piłce przed zbliżającym się wielkimi krokami nowym sezonem. Każdy zbroi się jak może: jeden lepiej, drugi gorzej. Nie inaczej jest w Widzewie i ŁKS. Ba, w Łodzi mamy wręcz do czynienia z prawdziwą transferową rewolucją. Drużyny przejdą transferowy lifting i będą nie do poznania?!

Cel? Jest oczywisty. To sportowy sukces. Dla Widzewa to miejsce w czołówce, ba w ścisłej czołówce ekstraklasy. Dla ŁKS awans do najwyższej klasy rozgrywek, a potem utrzymanie się w niej bez większych problemów.

Muszą pojawić się piłkarze, którzy sprawią, że nasze drużyny będą jakościowo lepsze niż w ostatnim sezonie. Czy tak się stanie? Sam chciałbym to wiedzieć. Transfery to zawsze jest niewiadoma – czy trafiło się w punkt czy fatalnie przestrzeliło i nie pozostaje nic innego jak tylko się wstydzić – z powodu nieskutecznej gry drużyny, pozbawionej wielkich celów.

Miejmy w sobie wiarę, że tym razem w futbolowej Łodzi będzie lepiej. Najpierw, bo 18 stycznia o godz. 20.30 wystartuje ŁKS, który zmierzy się u siebie ze Zniczem Pruszków. Odeszli m.in Kamil Dankowski i Pirulo. Jest siedmiu nowych graczy, którzy z nie jednego futbolowego pieca chleb jedli. Raz byli także ze swoją formą na wozie, raz pod wozem. Oby im jeszcze zależało, mieli sportowe ambicje większe niż te: czy się stoi czy się leży obiecana wypłata się należy.

Dzień później Widzew o godz. 14.45 podejmie Zagłębie Lubin. Czy z Angelem Rodado w podstawowym składzie? Tu doszło do prawdziwego transferowego trzęsienia ziemi. Trzeba było wyłożyć grube miliony na niektóre transfery, żeby mieć nadzieję, że będzie lepiej, ba, że będzie topowo. Na razie pojawiło się dziewięciu nowych graczy z niezwykle interesującymi futbolowymi biografiami. trzeba jednak pamiętać, że same CV nie grają. Liczy się tu i teraz, co się wybiega i wywalczy na ligowym boisku. Czy nową armadę (odeszło siedmiu piłkarzy) stać będzie na wielkość?

Z naszej łódzkiej perspektywy nowy ligowy futbolowy sezon na pewno zapowiada się bardzo ciekawie.

Nikt się jednak chyba nie spodziewał, że w polskiej piłkarskiej ekstraklasie w sprawie transferów decydujący będzie… atak dronów

Wydawało się, że w polskiej piłce nożnej wszystko jest poukładane, po staremu. Czas transferów, to czas transferów. Ktoś coś powie, ktoś czegoś się dowie i jest sensacja przed ostateczną decyzją.

Nikt się jednak chyba nie spodziewał, że w sprawie transferów decydujący będzie… atak dronów. Onet. pl podaje: Kuriozalne sceny miały miejsce podczas zamkniętego dla szerszej publiczności sparingu Motoru z Lechią Gdańsk. Nad murawą nagle pojawił się dron, który, jak się później okazało, był sterowany przez jednego z członków sztabu… Arki Gdynia. W sieci rozpętała się burza, a oficjalne konto klubu z Lublina pokazało zdjęcie przejętej maszyny.

„Wstyd! Dron do odbioru na konferencji prasowej po pierwszej kolejce. Telefon oddaliśmy, żeby pan ze sztabu nie zgubił trasy na powrocie do Gdyni” — przekazał na platformie X Michał Szprendałowicz, dyrektor marketingu i komunikacji klubu z Lublina.

Przed rokiem w finale baraży o ekstraklasę naprzeciw siebie stanęły Arka Gdynia i Motor Lublin. Ekipa z Wybrzeża prowadziła aż do 86. minuty. Ostatecznie przegrała jednak spotkanie 1:2. Zwycięzcy wrócili do krajowej elity po 32 latach.

Za niespełna dwa tygodnie te same zespoły zmierzą się w pierwszej kolejce sezonu 2025/26. Gdynianie próbowali zyskać przewagę już na starcie, wysyłając do Lublina operatora z dronem. Miał nagrać sobotni sparing Motoru z Lechią Gdańsk (5:3). Kabaret czy przemyślana strategia. Znacznie lepiej, gdyby Motor po prostu miał piłkarzy gwarantujący grę na odpowiednim poziomie w ekstraklasie. Skoro ich nie ma, to pomaga dron. No, po prostu polski futbolowy kabaret.

Ciekawe, czy inne drużyny poszły tym tropem i mieliśmy atak dronów na polską ekstraklasę. Jak na to nie patrzeć, drony nie zmienią na lepszy poziomu polskiej ligowej piłki, a na razie jest on nie najwyższy, żeby nie powiedzieć mizerny.

Pierwszy, propagandowy cel został osiągnięty. O Widzewie się mówi i to głośno! Teraz szybko musi być następny czyli pokaz sportowej mocy na ligowym boisku

Fot. Marek Młynarczyk, autor bloga www.obiektywnasport.pl

Początek lata. Plaża na końcu Mierzei Wiślanej za Piaskami, a tam taka zasłyszana rozmowa dwóch rozemocjonowanych plażowiczów, najwyraźniej futbolowych kibiców, wiedzących, co w trawie piszczy.

Wynik sparingu Widzewa z Jagiellonią, zakończony wynikiem 7:1 dla łodzian poszedł w świat i zrobił wrażenie. O łódzkim klubie się mówi i to głośno! Coraz głośniej, bo na celowniku jest lider Wisły Angel Rodado!

Fani krajowej piłki nożnej na bałtyckiej plaży zastanawiali się, czy transferowa ofensywa Widzewa doprowadzi do ligowych przetasowań, które sprawią, że pojawi się nowa drużyna rozdająca karty w ekstraklasie. Dyskusja była ożywiona, ścierały się argumenty, co pokazuje, że Widzew swoimi odważnymi, ale i kosztownymi, personalnymi roszadami i transferowym parciem do przodu, znów rozpala kibicowskie emocje, jest na ustach fanów, o nim się mówi, dyskutuje, choć na ligową premierę trzeba poczekać.

Pierwszy, propagandowy cel został osiągnięty, o Widzewie się mówi! Ale, ale… to pierwszy krok, muszą być i to szybko następne: pokaz sportowej mocy na ligowym boisku, jakości w składzie i rosnącej z kolejki na kolejkę pewności, że drużyna cały czas będzie na futbolowej fali.

Tu wielkie, wielkie wyzwanie przed trenerem 50-letni Chorwatem – Zeljko Sopiciem, żeby zebrał szybko nowe towarzystwo do kupy i stworzył z niego rozumiejący się na boisku, skuteczny, niebezpieczny team. Szkoleniowiec z nie jednego pieca jadł chleb. W Zjednoczonych Emiratach Arabskich trzy razy zdobywał mistrzowski tytuł, pracował w Azerbejdżanie, by wrócić do rodzimej ligi i uratować przed spadkiem HNK Gorica, a potem z HNK Rijeka zdobyć wicemistrzostwo kraju. Prowadził zespół w 44 spotkaniach, osiągając imponującą średnią dwóch punktów na mecz.

Czy jest w stanie taki znakomity bilans szybko wypracować w Łodzi? Pierwszy ligowy krok już 19 lipca o godz. 14.45, gdy Widzew na swoim stadionie podejmie Zagłębie Lubin.

« Older posts

© 2025 Ryżową Szczotką

Theme by Anders NorenUp ↑