Największe widzewskie pozytywy z meczu z Wisłą Płock (1:1). Pawłowski szukał gry, miał pomysł na każdą akcję. Sanchez był kryty przez dwóch, trzech piłkarzy rywali, a jednak w końcu potrafił zdobyć bramkę, szóstą w sezonie.

A negatywy? Gola dla Wisły wypracowało trzech pomocników. Nasi, poza Pawłowskim, spisywali się co najwyżej przeciętnie. Może to wynik tego, że grali na klepisku, a może efekt obniżki formy. Znamienne, że trener Niedźwiedź dokonał zmiany skrzydeł. Zeszli z boiska Ciganiks i Milos. Z dobrej, momentami nawet bardzo dobrej, strony pokazali się rezerwowi: Shehu i Sypek. Czy w ten sposób wywalczyli sobie miejsce w wyjściowej jedenastce na jedyne w swoim rodzaju spotkanie z mistrzem Polski – Lechem Poznań, które odbędzie się w Łodzi 19 marca o godz. 17.30?

Nie ma innego wyjścia, jeśli Widzew chce osiągnąć korzystny wynik musi wznieść się na szczyty swych sportowych umiejętności. Czy to jest dziś możliwe?

Gol dał niezwykle pozytywny impuls hiszpańskiemu napastnikowi. – Jeśli przez ponad trzy miesiące nie strzelasz gola, to taka bramka jest dla ciebie jak lekarstwo. Przez ten czas próbowałem pomóc drużynie swoją grą i w końcu w odpowiednim momencie dać jej radość. To może być dobry start, żeby znowu strzelać gole – powiedział nie bez racji Sanchez.

Niepokoi, że Jordiego i Ciganiksa zabrakło na ostatnim treningu. Czy zagrają przeciwko Lechowi?

Aż trudno dziś uwierzyć w to, że Pawłowski nie miał w końcówce miejsca w jedenastce Śląską.

Pawłowski mówi: – Przyszedłem do Widzewa, zacząłem grać na tej samej pozycji, na której chciałem w Śląsku, czas pokazał, że odnalazłem się świetnie. Piłkarz na każdym etapie musi obronić się swoją dyspozycją, sądzę, że w Widzewie to zrobiłem, więc mogę być z tego zadowolony. Z jednej strony szkoda, że to samo nie udało się w Śląsku, ale w piłce zdarzają się takie sytuacje, trzeba dalej robić swoje.

Należy mieć nadzieję, że znajdujący się w dobrej formie pomocnik poprowadzi łodzian do zwycięstwa. Jesienią górą był Lech, który wygrał 2:0 po golach w końcówce meczu Amarala (teraz głównie grzeje ławę) i Ishaka (10 goli w sezonie), które padły w ciągu… minuty. Oby ta historia teraz się nie powtórzyła. Zwycięstwo sprawi, że marzenie łodzian o trzecim miejscu, premiowanym udziałem w pucharowych eliminacjach, nadal będą realne.