Jedna wielka kompromitacja Widzewa. Drużyna trenera Janusza Niedźwiedzia po beznadziejnej grze przegrała szósty mecz z rzędu na własnym stadionie! Rekord trudny do pobicia.

Zaczęło się fatalnie. Po 5 minutach gospodarze przegrywali. Ravas piąstkował pod nogi Petrova. Ten strzelił na bramkę. Piłka odbiła się od Błanika i wpadła do siatki.

Przez pierwszą połowę była jedna akcja Pawłowskiego i zablokowany strzał Stępińskiego, za to kolejne klopsy notowali obrońcy. Korona zepchnęła gospodarzy do defensywy i miała bramkowe okazje. Jedna została wykorzystała. Po centrze z rzutu wolnego Błanika, piłkę w rogu bramki głową umieścił Malarczyk. Potem inicjatywa należała nadal do gości. Mogło być 0:3. Po pustym przelocie Ravasa i główce Petrowa piłka odbiła się od poprzeczki.

W drugiej połowie po zmianach Widzew ruszył do odrabiania strat. Zepchnął Koronę na własne przedpole. Nic z tego nie wynikało. A co w odpowiedzi? Po kolejnej główce Malarczyka piłka wylądowała na poprzeczce! Co się odwlecze to nie uciecze. Po kolejnym dośrodkowaniu piłkę w bramce łodzian umieścił Łukowski.

Wreszcie, wreszcie . W 68 minucie, tak to nie pomyłka, pierwszy groźny strzał Widzewa. Po uderzeniu Pawłowskiego z rzutu wolnego piłka o centymetry minęła słupek. W końcówce robiąca co chce na boisku Korona miała kolejne bramkowe szanse. Uff, dobrze że skończyło się tylko na 0:3, choć nie udało się uchronię przed sportową kompromitacją. Słabo, słabiej, słabiusieńko. Tak należy ocenić ostatnie ligowe mecze Widzewa. Podsumowanie godne ligowej wiosny. Tak beznadziejnego spotkania w tym roku Widzew nie rozegrał!

Nieprawdopodobne. Ten futbolowy koszmar w wykonaniu Widzewa oglądało 17 423 widzów!

Widzew – Korona Kielce 0:3 (0:2)

0:1 – Błanik (5), 0:2 – Malarczyk (40, głową), 0:3 – Łukowski (60)

Widzew:  Ravas – Żyro (46, Letniowski), Szota, Kreuzriegler – Zieliński (46, Milos), Stępiński (C), Shehu (89, Zawadzki), Nunes (46, Hansen) – Cigaņiks, B. Pawłowski – Terpiłowski (78, Dawid)