Szlag mnie trafia, gdy czytam wynurzenia menedżera piłkarskiego, byłego gracza ŁKS – Adriana Woźniczki na łamach Gazety Wyborczej, że transfer Mateusza Kowalczyka do Brondby to znakomity interes dla obu stron czyli Mateusza i ŁKS.
– Piłkarz zrobi krok do przodu, a klub wyraźnie polepszy swój budżet – mówi, pokazując wcześniej, kto na tym interesie zarobi największe kokosy: – Duński klub od wielu lat stawia na pozyskiwanie utalentowanych, perspektywicznych zawodników, których następnie u siebie potrafi doskonale wyszkolić, doskonale opakować, a na koniec sprzedać ze sporym zyskiem.
Tak, to jest droga, którą powinny pójść dla dobra polskiej piłki, ligi i swojego interesu – ŁKS i inne nasze kluby. Polskie kluby już potrafią szkolić młodych futbolistów. Nie potrzeba im do tego Duńczyków, Szwedów, Francuzów czy Anglików. Tu w Polsce w ligowej walce młodzi zawodnicy mają, moim zdaniem, największą szansę wejścia na poziom, który pozwoli im na promocję nie do grupy zdolnej, piłkarskiej młodzieży w zachodnim klubie, ale na znalezienie sobie mocnej pozycji w ligowym zachodnim zespole. To tak naprawdę, a nie przebywanie w młodzieżowej stajni pełnej talentów, daje szansę na prawdziwy rozwój.
Jeżeli słabe nie szkoleniowo, a finansowo polskie kluby, zdolne byłyby do zatrzymania swoich talentów, aż do momentu, gdy one dojrzeją do grania w wielkiej piłce, wtedy to one zyskiwałyby, idące w dziesiątki milionów euro, pieniądze, pozwalające na zrobienie kroku do przodu. Taka jest prawda.
Na finansowej słabości naszej piłki żerują sprytni menedżerowie i to oni robią największy interes zgarniając, z racji pośrednictwa w transakcji, konkretne, wielkie pieniądze, pozwalające im i tylko im, bardzo dobrze żyć. Jakbym chciał, żebyśmy w Polsce doczekali się końca świata piłkarskich menedżerów, którzy przestaną rządzić naszą futbolową rzeczywistością.
Dodaj komentarz