Polska piłka nożna to zamknięty świat menedżerów i dyrektorów sportowych. Oni dyktują warunki gry, a raczej antygry. Dzięki swoim układom, znajomościom sprowadzają do drużyn tabuny, z reguły zagranicznych, bo tanich, futbolistów drugiego czy trzeciego planu. Tymczasem polska pika nożna to dla nich ziemia jałowa, na której nic nie jest w stanie wyrosnąć. Tymczasem…

Nie kryję z przejęciem oglądałem mecz znajdującej się w strefie spadkowej III-ligowej Cariny Gubin z ekstraklasowym mistrzem remisów – Piastem Gliwice. Faworyci prowadzili 2:0, ambitni gospodarze wyrównali, do 82 minuty mecz mógł się różnie potoczyć. Ostatecznie lepsi czyli Piast wygrali 5:2, ale zanim doszło do tej piorunującej końcówki z bardzo dobrej strony pokazali się piłkarze III -ligowca.

23-letni środkowy pomocnik Dominik Więcek imponował przeglądem pola, zmysłem taktycznym, umiejętnościami na trudnym boisku. Momentami był nie do zatrzymania dla gliwiczan. O trzy lata starszy napastnik Denis Matuszewski (na zdjęciu) potrafił znakomicie znaleźć się w polu karnym, pokazując snajperskiego nosa i zdobył dwie bramki.

Dlaczego tacy piłkarze nie grają dużo, dużo wyżej w lepszych polskich zespołach? Wydaje się po meczu z Piastem mają sportowe papiery na więcej niż III ligę. Więcek nie przebił się przez drugą drużynę Zagłębia Lubin. Matuszewski błąkał się po opłotkach poważnej piłki.

Dlaczego? Dlaczego nikt im się wnikliwiej nie przyjrzał, nie dał szansy, nie poczekał przez chwilę na efekty? Wolał sięgnąć po stranieri, bo przywiózł go znany menedżer albo polecił gorąco dyrektor sportowy. Zamknięte diabelskie koło powiązań polskiej piłki nie daje wielu szans utalentowanym polskim piłkarzom.