Chciałoby się zamknąć wreszcie sprawę, zakończyć tę nieciekawą w sumie historię, niestety były, na szczęście, dyrektor sportowy ŁKS Krzysztof Przytuła nie daje o sobie zapomnieć.
Teraz wziął udział w podcaście portalu Onet – „Prześwietlenie” i to co powiedział jest co najmniej bulwersujące. – Problemy finansowe to nie moja wina. Nie miałem danych, nie wiedziałem kto i ile pieniędzy daje. Nie spotkałem się z żadnym inwestorem i nie prowadziłem rozmów na temat finansowania – twierdzi Krzysztof Przytuła. – Wykonałem super pracę w ŁKS. Bez znaczenia, czy teraz jest lepiej czy gorzej. Nikt nie umarł, nic złego się nie dzieje.
Przeciwnie, działo się ostatnio bardzo dużo i to złego. ŁKS znalazł się na granicy wypłacalności, jego ligowa licencja była zagrożona, ostatnie transfery dyrektora Przytuły okazały się imponujące finansowo (dla zainteresowanych piłkarzy) i wyjątkowo marne sportowo dla ŁKS, a klub zamiast awansu do ekstraklasy, ugrzązł w I-ligowej szarzyźnie.
Mogło być gorzej, czego dowodem historia sprzed wielu lat Tomasza Wieszczyckiego w roli doradcy zarządu ŁKS ds. sportowych. On także zapewniał dobre kontrakty piłkarzom, takim jak choćby Maciej Bykowski, których gra dla ŁKS, okazywała się, mówiąc łagodnie, nieporozumieniem. Też twierdził, że nie miał zielonego pojęcia o potężnych finansowych kłopotach klubu. Wtedy jednak ŁKS upadł i wszystko trzeba było zaczynać od początku.
Wtedy w ramach rekompensaty Wieszcz zapraszał kibiców na… ryby, a dokładnie na wspólne wędkowanie. Przytuła, przynajmniej na razie, nic takiego nie zrobił.
Dodaj komentarz