Finałowy mecz . Marek Młynarczyk, autor bloga www.obiektywnasport.pl

Biuro prasowe PZRugby podsumowało mijający rok. Ja odniosę się najpierw do naszego podwórka. Było pięknie, jak w bajce czyli mistrzostwo Polski drużyny Budo 2011 Aleksandrów Łódzki. A jak jest?…

Wracając do podsumowania: W starciu o złoto spotkali się dwaj wielcy faworyci, Ogniwo Sopot i Budo 2011 Aleksandrów Łódzki. Triumfowali ci drudzy, którzy zamienili Łódź na nowe miejsce i od razu zaczęli od mistrzostwa! Niestety jesienią ogromny spadek formy sprawił, że obrońcy tytułu wygrali tylko dwa mecze i spadli na przedostatnie miejsce w tabeli.

W ekipie z Trójmiasta po finale doszło do sporych przetasowań, bo po latach z klubem rozstał się trener Karol Czyż, a zastąpił go szykowany do tej roli od jakiegoś czasu Tom Fidler, który w trwającym sezonie występował jako grający trener, wspomagany zresztą przez grającego asystenta Wojciecha Piotrowicza.

Do ligi wrócili też Budowlani Łódź, którzy budują zespół z myślą o przyszłości w oparciu o wychowanków i pojedyncze wzmocnienia z zagranicy.

Rewelacją rundy jesiennej była odmieniona Juvenia Kraków, która pod wodzą Konrada Jarosza prezentowała ofensywną, atrakcyjną grę i z kompletem zwycięstw przewodzi w tabeli, zmierzając po historyczny sukces, jakim byłaby gra w finale.

W grudniu doszło także do wyboru nowego prezesa Polskiego Związku Rugby, którym został Jarosław Prasał. Na niego, a także nowy zarząd, czeka sporo pracy, bo kolejny rok zapowiada się jeszcze intensywniej. Oprócz turnieju kwalifikacyjnego do igrzysk, który odbędzie się w Monako, nasz kraj zorganizuje jeden z challengerów do World Series. I tym razem kibice mają ogromną nadzieję, że występ u siebie pomoże Polkom spełnić marzenie i awansować do tego prestiżowego cyklu, a potem pójść krok dalej i zakwalifikować się na igrzyska w Paryżu.

Jeśli chodzi o reprezentacje w mijającym roku prym wiodły podopieczne Janusza Urbanowicza, ale i kadra Chrisa Hitta miała kilka ważnych dla rozwoju dyscypliny momentów.

Małgorzata Kołdej Fot.PZRugby

Już od kilku lat okrętem flagowym polskiego rugby jest właśnie siódemkowa kadra prowadzona przez Janusza Urbanowicza. Związany z Gdańskiem szkoleniowiec po raz kolejny wraz ze swoimi zawodniczkami zapisał się złotymi zgłoskami w historii jajowatej piłki w naszym kraju. I nie powiedział jeszcze ostatniego słowa.

Dla „Biało-Czerwonych” był to szalony czas, ze względu na intensywność i rangę turniejów, w których rywalizowały. Początkowo towarzyszył im pech, bo kilka czołowych zawodniczek miało problemy z kontuzjami. Zespół musiał radzić sobie m.in. bez kapitan Karoliny Jaszczyszyn. Na dodatek ponownie nie udało się awansować do prestiżowego cyklu World Series ani obronić tytułu mistrzyń Europy.

W najważniejszym momencie sezonu Polki pokazały jednak pazur i sięgnęły po historyczny medal Igrzysk Europejskich, rozgrywanych w Krakowie. Na stadionie miejskim im. Henryka Reymana podopieczne Janusza Urbanowicza awansowały aż do finału, gdzie musiały uznać wyższość ekipy Wielkiej Brytanii. Mimo tego mogły być z siebie dumne, bo oprócz tego, że zawiesiły srebro na swojej szyi, to jeszcze dostały się do kwalifikacji olimpijskich, które w czerwcu zostaną rozegrane w Monako.

Żadna inna drużyna nie budziła w polskich kibicach takich emocji, jak właśnie kadra kobiet. Tysiące ludzi na finale Igrzysk Europejskich i „Mazurek Dąbrowskiego” odśpiewany po części acapella, to obrazki, których życzylibyśmy sobie jak najwięcej. Na dodatek gąska, maskotka drużyny, stała się jednym z najbardziej pozytywnych symboli całej imprezy.

Również i dla męskiej kadry „XV” 2023 rok był historyczny. Po wywalczonym sezon wcześniej awansie podopieczni Chrisa Hitta po raz pierwszy wystąpili na poziomie Championship. Na koniec wygrali z Belgią, co ustawiło naszą reprezentację w korzystnej sytuacji przed fazą pucharową.

Tam najpierw minimalnie przegraliśmy z Niemcami, a w starciu o VII miejsce pechowo, różnicą jednego punktu, ulegliśmy Belgom i niestety zakończyło się na ostatniej, ósmej pozycji. Na nasze szczęście system rozgrywek jest tak ułożony, że awanse i spadki decydują się w okresie dwuletnim, co wciąż daje nam szanse na pozostanie na poziomie Championship.

Spore zmiany zaszły za to w reprezentacji siódemek. Nowym szkoleniowcem został Chris Davies, który odmłodził zespół i stara się od nowa poukładać polską kadrę. Pierwszy rok pracy był ciężki, bo Polacy na Igrzyskach Europejskich zderzyli się z potęgami i dość boleśnie przekonali się, że długa droga przed nimi.