Rezerwowy Pafka

Tag: książki (Page 1 of 3)

„Rumora” przeczytałem szybko, bez narzekań i… Jak dla mnie za dużo atrakcji!

Co mnie zraża do ostatnio wydawanych książek kryminalnych polskich autorów? Nadmiar, który w nich występuje. Tak sobie myślę, że to może być powód: książki są coraz droższe, więc autorzy i wydawnictwa robią wszystko, żeby czytelnik się nie nudził, nie rzucił kryminału w kąt i zniechęcił się, plując sobie w brodę, że wydał kasę za frajer. Oferują zatem moc atrakcji, jak w dobrej grze komputerowej, ze wszystkich sił starając się skupić uwagę czytelnia.

Z reguły jest zatem tak, że mamy trzy w jednym: kryminał, thriller, opowieść sensacyjno – obyczajową. Akcja goni do przodu na złamanie karku, mając czasami za nic wiarygodność prezentowanych wydarzeń, psychologię postaci, pokazując niechcący literackie szwy i fabularne naiwności.

„Rumora” przeczytałem szybko, bez zachwytów, ale też bez narzekań i… Nie, ja tego nie kupuję. Nie gustuję w takich powieściach kryminalnych.

Zaczyna się nieźle, ciekawie. Andrzej Rumowski, Rumor ma domek na podtoruńskim odludziu i warsztat przyczep kempingowych. I nagle tuż obok, dopada go zepchnięta na dno pamięci przeszłość, z morderstwem w tle. Bohater robi co może, żeby z tej historii wyjść cało, odkryć prawdę i uchronić bliskie mu osoby. Najpierw jest trzęsienie ziemi, a potem… Kryminalna intryga gwałtownie przyspiesza z każdym kolejnym akapitem.

Robert Małecki umie pisać, wie jak zaciekawić czytelnika, ale ja o półkę wyżej, a może nawet dwie, stawiam jego niespieszne, ale jakże wciągające opowieści o komisarzu Bernardzie Grossie. Tu jest czas na jakże sugestywne… parzenie herbaty, pozazawodowe hobby, ale też mnóstwo refleksji na temat samotności, uczuć, obyczajowego zapętlenia na komendzie czy mozolnego, ale uporczywego dochodzeniu do prawdy, która jest bolesna, ale też oczyszczająca.

Robert Małecki, „Rumor”, Wydawnictwo Literackie

Takie są wiersze Małgorzaty Wadowskiej – Strzeleckiej: po prostu bliskie każdemu z nas!

Prosta prawda. Dziś poezja, żeby była czytana i przeżywana, a o to właśnie chodzi, musi być zrozumiana i trafiać do ludzi. Można oczywiście uprawiać sztukę dla sztuki. Gubić się w gąszczu metafor, zrozumiałych głównie dla autora. Owszem i w takim zapętleniu trafi się zdanie, wyjątkowe połączenie słów, które człowiek chce zapamiętać i powtarzać, ale… Poezja musi mówić wprost o uczuciach. Tych najważniejszych, najlepiej słowami dobrze je obrazującymi.

Przy okazji pozwala uważnie przyjrzeć się temu co dzieje się wokół nas. Zabiegani i zalatani nie zawsze mamy na to czas i ochotę. Autorka skutecznie nas mobilizuje, oferuje swoje spojrzenie, swoje przeżycie, swoją refleksję – dzieli się nimi. Skutecznie. Takie są te wiersze: po prostu bliskie każdemu z nas.

To trzeci tomik autorki po Leniwe Blues i Robinsonadzie. Po reakcjach pierwszych jego czytelników, gotowych na intymne wręcz rozmowy o uczuciach i przy okazji refleksji o życiu, nie ma dwóch zdań – Małgorzata trzyma poziom!

Małgorzata Wadowska – Strzelecka, to tylko ja… Wydawca Terebint

Nie można tego przegapić. Kryminalne opowieści o komisarzu Salvo Montalbano dają wyjątkową radość czytania!

Można się pogubić w tym, co dobre, co takie sobie, a co po prostu słabe. W Polsce ukazuje się (uwaga! uwaga!) ponad 600 kryminałów rocznie. Jak oddzielić ziarno od plew? Nie wiem, choć… trzeba stawiać na ulubionych autorów, którzy nie zawodzą i nie schodzą poniżej dobrego poziomu. Ja też mam swoich faworytów wśród polskich autorów. To Robert Małecki i Jędrzej Pasierski.

Teraz wielką radość sprawiło mi wydawnictwo Noir sur Blanc udostępniając trzy opowiadania o wyjątkowym sycylijskim komisarzu Salvo Montalbano, które do tej pory nie ukazały się drukiem, a które powstały w różnych okresach twórczości Andrei Camilleriego. Seria książek o komisarzu z nieistniejącej, ale jakże sugestywnie ukazanej mieściny – Vigata, zyskały wielką popularność w wielu zakątkach Europy, w tym w Polsce. Dodam od razu: zasłużoną.

O to, to… O to właśnie mi chodzi, gdy sięgam po kryminał. Jak podsumowuje Camilieri: W gruncie rzeczy w moich historiach ofiary śmiertelne zawsze były tylko pretekstem.

Tu żaden trup nie ściele się gęsto i bardzo dobrze, bo wtedy można uwagę skupić na świetnie ukazanych postaciach głównych bohaterów z komisarzem na czele, rozsmakowywać się (szkoda że tylko literacko) w serwowanych daniach, bowiem Montalbano jest prawdziwym smakoszem miejscowego jedzenia. Jest wreszcie opisana w detalach i niezwykle sugestywnie Vigata (przypominająca rodzinną miejscowość autora).Gdy w tytułowym opowiadaniu komisarz sprowadza się do miasteczka to jego opis jest tak plastyczny i sugestywny, że chciałoby się tam samemu zamieszkać. Słychać szum morza z położonego tuż przy plaży domu komisarza. I tylko mu człowiek zazdrości…

Powiem wprost, radość czytania była tak wielka, że tytułowym opowiadaniem zauroczyłem się momentalnie po raz drugi, a potem sięgnąłem na półkę po inne książki z serii o komisarzu, bo w nich nie sposób się czytelniczo nie zakochać!

Andrea Camilieri Pierwsze śledztwo Montalbano Noir sur Blanc

Wielcy twórcy nie dają się czasowi. Trzeba koniecznie sięgnąć po ostatnią książkę mistrza pióra. Nie można też przegapić ostatniego filmu mistrza ekranu!

Lata szybko mijają, a wielcy mistrzowie – kina i literatury – ciągle są twórczy, dają radę. 95-letni dziś Clint Eastwood – czterokrotny zdobywca Oscara – nakręcił nowy film, podobno ostatni – „Juror #2”. Gdy widziało się wszystkie lub prawie wszystkie filmy Eastwooda, chciałoby się też obejrzeć ten ostatni w kinie na wielkim ekranie. To byłoby godne zamknięcie tej wspaniałej historii.

Nic z tego. Studio Warner Bros. Discovery, choć współpracuje z Clintem ponad pół wieku, zdecydowało, że produkcja trafi od razu na Max. Dla wytwórni kasa, a nie twórca, jest najważniejsza. To tylko wzmacnia moją determinację. Ten film zobaczę na pewno!

Właśnie przeczytałem ostatnią książkę 89-letniego dziś Mario Vargasy Llosy. Choćby z literackiego zauroczenia, sentymentu. To także dzięki peruwiańskiemu mistrzowi przeżyłem, jak wielu w Polsce, boom literatury południowoamerykańskiej. W tamtych czasach, co wydaje się nieprawdopodobne, trudno było zdobyć wymarzoną książkę. Tym większa była frajda z jej lektury i duma, że ma swoje miejsce na domowej, książkowej półce.

Llosa napisał kilka znakomitych książek w tym dla mnie: odurzające „Rozmowy w Katedrze” czy bardzo osobistą, pełną subtelnego humoru opowieść „Ciotka Julia i skryba”. Przeczytałem wszystkie lub prawie wszystkie, dlatego musiałem sięgnąć po ostatni (jak sam zapowiada) utwór laureata nagrody Nobla: „To dla pani ta cisza”.

Czy się rozczarowałem? Nie! Choć książka ma większy potencjał, na wielką opowieść choćby o szukaniu prawdy o wyjątkowym twórcy. Lalo Molfino grał genialnie na gitarze. Nagle jednak zniknął bez śladu. Co się za tym kryje? Zagadkę stara się rozwikłać zafascynowany peruwiańskim walcem, krytyk Tono Azpilcueta.

Ta historia staje się jedną z trzech a może czterech czy pięciu książkowych opowieści: historii peruwiańskiego walca, który miałby moc scalającą narodowe więzi, fascynacji krytyka piękną wykonawczynią, jego fobiami czy wreszcie perturbacji z wydaniem książki. Każdy z tych wątków jest zajmujący, ale jakby opowiedziany za szybko, bez wielkiej mocy słów, którymi czarował Llosa. Jak na to nie patrzeć tę powieść trzeba przeczytać, koniecznie! Llosa wszak zapowiada: Teraz chciałbym napisać esej o Sartrze, moim mistrzu z czasów młodości. To będzie ostatnia rzecz jaką napiszę.

Mario Vargas Llosa, To dla pani ta cisza, przeł. Tomasz Pindel, Znak, Kraków 2024

Przybywa jeździec – wciągająca, westernowa opowieść z pogranicza czyli nowa książka Andrzeja Sapkowskiego!

Nie kryję, mam wielką słabość do westernów, a raczej obojętny stosunek do literatury i filmów fantasy. Opowieści o wiedźminie kiedyś raczej przeglądałem wyrywkowo niż czytelniczo pochłaniałem. Nie da się jednak ukryć, że pojawienie się nowej książki Andrzeja Sapkowskiego to wydawnicza sensacja końca roku, pewnie też wydawniczy hit. Nie sposób po nią nie sięgnąć, choćby z czystej, czytelniczej ciekawości.

A zatem do miasta, o przepraszam krainy, bezprawia przybywa ten sprawiedliwy, aby zaprowadzić porządek. Przy okazji może mocno oberwać po głowie. Ano tak to już jest z tymi, którzy nie mogą bezczynnie siedzieć, gdy dzieje się zło, a prawo moralne mają w sobie. Nie inaczej jest z młodym Geraltem z Rivii, który rusza na wiedźmińską ścieżkę. Będzie się kierował zemstą czy jednak powołaniem? – to okaże się na końcu książki.

Opowieść płynie wartko, czyta się książkę z przyjemnością. Gdybym, a to nie jest wykluczone, sięgnął po nią po raz drugi, skupiłbym się na języku opowieści, stylizacji na Henryka Sienkiewicza, ale i wręcz publicystycznych, polemicznych wtrętach, odnoszących się wprost do… współczesności, pisanych w jedyny, trudny do podrobienia sposób. To zapewnia dodatkowe czytelnicze smaczki, dające argument za lekturą powieści.

Ech, jak ten czas leci… Pierwsze opowiadanie o wiedźminie ukazało się na łamach „Fantastyki” 38 lat temu.

Andrzej Sapkowski „Rozdroże kruków” SuperNowa Warszawa 2024

Fascynujące i wciągające warszawskie wędrowanie Pawła Sołtysa. Jak by się chciało samemu spróbować, w swoim mieście

Nie będę krył, zazdroszczę narratorowi tej nastrojowej książki niespiesznego wędrowania w upalne dni przez swoje miasto (Warszawę) i uważnego patrzenia wokół siebie i w głąb siebie. Odnajdywania rodzinnych wspomnień, ale i spojrzeń oraz zachowań ludzi nieoczywistych, których trzeba odkryć w zagonionym warszawskim tłumie.

Także miejsc, których niewielu już w stolicy szuka, jak choćby śladów ulicy Wielkiej. Są też ptaki, którym autor przygląda się z uwagą i czułością, której brakuje tym, których pochłania codzienny puls dnia.

Jest też w tym miejskim wędrowaniu pewien anachronizm, który pociąga i budzi nostalgie, jak ucieczka w świat ręcznych zapisków czy mającego swoją duszę i wyobrażoną historię starego zegarka.

W rozmowie z www.dwutygodnik.com Paweł Sołtys (znany jako Pablopavo, autor kilkunastu płyt) mówi w imieniu narratora swojej książki: Wszystko przyspieszyło, no i co? Ale ja już mam to w dupie. Dlaczego mam wiecznie nadążać za czymś, co nie daje ukojenia?

Paweł Sołtys, Sierpień, Wydawnictwo Czarne, Wołowiec 2024

Jak to dobrze, że Robertowi Małeckiemu jego bohater – komisarz Bernard Gross – się nie… znudził. Jest moc czytania!

Zalewa nas fala nowych kryminałów, gubiących się w, narastających w lawinowym tempie, atrakcjach. Co chwila czytam, że właśnie się ukazała lub za chwilę ukaże nowa ekscytująca powieść. Nic tylko wysupłać trochę gotówki, kupić i czytać, czytać. Z wypiekami na twarzy?!

Mówiąc szczerze, wolę postawić na sprawdzonego autora, nie goniącego za sensacją i co najważniejsze znów się na nim nie zawieść!

Robert Małecki opublikował piątą książkę o śledztwach komisarza Bernarda Grossa z Chełmży. W ponurej scenerii – przy zimnej, deszczowej pogodzie, gdy temperatura spada momentami poniżej zera – komisarz wraz ze sprawdzonymi współpracownikami dostaje do rozwiązania sprawę wydawać by się mogło oczywistą. Mąż zamordował żonę i córkę, a potem się z rozpaczy powiesił. Oj, nie jest tak jak się Państwu zdaje. Komisarz ma wątpliwości i będzie drążył sprawę tak długo, aż wykryje sprawcę zbrodni.

Zagadka zagadką, ale fascynujące, nie mniej ważne, jest też tło – psychologiczne i obyczajowe. Przejmujący wizerunek człowieka, który zmaga się z osobistymi problemami, jak i daleki od ideału obraz funkcjonowania polskiej policji. A wszystko świetnie wkomponowane w historię toczącego się śledztwa.

Jak to dobrze, że Robertowi Małeckiemu jego bohater się nie… znudził. Wciąż potrafi ukazać go w nowym świetle na tle intrygującej zagadki. Jest zatem wielka moc, przynoszącego satysfakcję, czytania!

Robert Małecki Skrzep Wydawnictwo Literackie

Odzierająca z wielu złudzeń filmowa historia Ameryki. Na bulwarach rzeczywiście czyhają potwory

Czyta się tę książkę, jak dobry thriller. Autor pędzi przez Amerykę – tę prawdziwą uchwyconą reporterskim okiem i tę filmową – która tworzy mit i wielkiemu krajowi nadaje zmyślone, czy raczej wyobrażone, oblicze. Nie jest tak, jak się państwu na ekranie zdaje, jak opowiada najlepszy, nawet oscarowy film. Autor pozbawia nas wielu ekranowych złudzeń, czasami przyprawiając o dreszcz grozy.

Na szerokim obyczajowym, politycznym tle umieszcza na przykład opowieść o jednym z najbardziej idiotycznych amerykańskich filmów czyli Zdobywcy z 1956 roku, gdzie mający sporo za politycznymi uszami, najsłynniejszy antykomunista w swoim kraju, będący ikoną, nie tylko filmowej, Ameryki – John Wayne wcielił się w rolę… Czyngis – chana.

Obraz poniósł spektakularną klęskę, choć wielkie pieniądze wyłożył na jego produkcję miliarder Howard Hughes. Uznano go nawet za najgorszy w historii Hollywood.

Nie zniszczył kariery aktora. Zniszczył natomiast jego zdrowie, jak zdrowie wielu ludzi, którzy uczestniczyli w powstaniu filmu. Kręcone go bowiem w pobliżu atomowego poligonu w w Nevadzie. I choć władze USA zapewniały, że jest bezpiecznie, to… Film z czasem zaczęto nazywać radioaktywnym.

W 1980 roku magazyn People napisał, że z 220 – osobowej ekipy filmu na raka zachorowało 91 osób, zmarło 46, w tym sam wielki John Wayne – który zagrał w sumie w ponad 200 filmach, a przez ćwierć wieku obrazy z jego udziałem generowały dla wytwórni największe zyski.

Maciej Jarkowiec. Na bulwarach czyhają potwory. Wydawnictwo Agora

Powieść Moniki Muskały. Wciągający i poruszający obraz Ameryki klasy B z historią miłosną… na doczepkę

Napisano w zapowiedziach, że „Rondo Rodeo” jest (miłosną) powieścią drogi ze Środkowym Zachodem USA w tle. Ja bym powiedział, że jest raczej opowieścią o Ameryce klasy B, dalekiej od głównych traktów, w której miłosna i traumatyczna historia wędrówki małżeństwa – polskiej fotografki i francuskiego dziennikarza – pisarza – jest jakby na doczepkę, ma sklejać całość, czynić bardziej dramatyczną, a tymczasem niepotrzebnie ją rozwadnia, rozprasza.

Rzeczywistość za oknami, mknącego przez inną, nieznaną nam Amerykę, samochodu – momentami chropowata, brudna zdegradowana – jest bardziej wciągająca niż gasnące uczucie bohaterów i polskie wspomnienia narratorki tej historii.

Rozumiem autorkę, gdy w wywiadzie stwierdza: „Od początku wiedziałam, że to ma być powieść, nie chciałam pisać kolejnego eseju z podróży po Ameryce, tyle ich powstało, powielają ad absurdum pewien schemat, autorzy powtarzają trasy odbyte i opisane przez innych autorów pięćdziesiąt albo sto lat wcześniej. To mnie nie interesowało. Wierzę w siłę powieści”.

I to takiej nawiązujące choćby, moim zdaniem, do książki Paula Bowlesa „Pod osłoną nieba”, na podstawie której Bernardo Bertolucci nakręcił wciągający film. Ambitne wyzwanie.

Tymczasem ja uważam, że Monika Muskała ma zmysł obserwacji – czułej, subtelnej, głębokiej, umiejętność pisania i taka jej wielce osobista opowieść o innej Ameryce, wzbogacona o jedyne w swoim rodzaju fotografie (których tu nie ma – wszak to powieść), byłaby nie do przecenienia. Cóż jest inaczej. A i tak uważam, że warto sięgnąć po tę książkę!

Monika Muskała „Rondo Rodeo” Wydawnictwo Nisza

Nowa powieść Doroty Masłowskiej. Warto mocno zapiąć pasy i błyskawicznie ruszyć w tę mistrzowsko językowo wykreowaną, fascynującą podróż!

Dawno (może to był debiut autorki?!) nie czytałem książki – powieści, która dzięki swojemu językowi byłaby tak bliska przedstawianej rzeczywistości, tej tuż za oknem, czy tuż za rogiem.

To dzięki wyjątkowemu słuchowi Doroty Masłowskiej, ten zatrzymany w literackiej chwili i odpowiednio przysposobiony język, organizuje fabułę, dynamizując ją, czyniąc momentami wyjątkowo dramatyczną, a za chwilę wyjątkowo śmieszną. W ten sposób ponowczesny świat zdegradowany jest tym bardziej.

Nie mam takiego językowego słuchu jak autorka, więc powiem tylko, że to literacka jazda bez trzymanki, jak mówi jeden ze sportowych komentatorów, warto więc mocno zapiąć pasy i błyskawicznie ruszyć w tę wykreowaną, fascynującą podróż. Wrażenia są wyjątkowe i niesamowite.

To literackie odkrycie, takie jakimi przed wielu laty były dla mnie i nie tylko dla mnie, film i książka Trainsspotting. Film wyreżyserował Danny Boyle, a powstał on na podstawie autobiograficznej książki Irvine Welsha, opisującej w jedyny, wyjątkowy sposób światek edynburskich narkomanów.

Dorota Masłowska Magiczna rana Wydawnictwo Karakter

« Older posts

© 2025 Ryżową Szczotką

Theme by Anders NorenUp ↑