Widzew wrócił do ekstraklasy po ośmiu latach i zaczął zmagania bez cienia kompleksów. Miłe złego początki. Łodzianie świetnie zaczęli spotkanie, ale fatalnie je skończyli. Mogą tylko mieć satysfakcję, że napędzili strachu Pogoni.
Po szybkiej kontrze Terpiłowski zagrał dokładnie piłkę do… No właśnie do kogo? Jakżeby inaczej, do Pawłowskiego, który dał drużynie prowadzenie.
Pawłowski zasłużył sobie na to, żeby być autorem premierowej bramki w ekstraklasie.
Jesienią w 10 meczach strzelił 6 goli w tym zwycięską w derbach i jedną z dwóch w wygranym spotkaniu z Podbeskidziem, decydującym o powrocie do ekstraklasy.
Niestety, w doliczonym czasie pierwszej połowy do pustej bramki piłkę posłał Zahović. Akcję zainicjował były… widzewiak, łodzianin Bartkowski. Niestety, potem sprawdziło się powiedzenie, że niewykorzystane sytuacje się mszczą. Okazję na 2:1 miał Pawłowski, ale lepszy okazał się Stipica. W odpowiedzi pogubił się Letniowski i trzecia drużyna poprzednich rozgrywek wyszła na prowadzenie.
Pogoń Szczecin – Widzew Łódź 2:1 (1:1)
0:1 – Pawłowski (20), 1:1 – Zahović (45), 2:1 – Biczachczjan (78)
Widzew: Ravas – Stępiński, Czorbadżijski, Żyro – Danielak, Kun, Hanousek (72, Shehu), Nunes (88, Kreuzriegler) – Terpiłowski (78, Sypek), Letniowski (72, Sanchez)– Pawłowski(78, Hansen)
Dodaj komentarz