Rezerwowy Pafka

Tag: widzew (Page 11 of 30)

Rzut karny pogrążył Widzew. Porażka łodzian po wyjątkowo słabym meczu w ich wykonaniu

Po słabym, momentami beznadziejnym meczu Widzew przegrał po raz ósmy w sezonie, a czwarty na wyjeździe. Puszcza wygrała trzeci mecz z rzędu. Łodzian pogrążył rzut karny. Inna sprawa, że przeprowadzili w całym meczu ledwo dwie składne akcje.

Trener Myśliwiec mógł zrobić to na co ostatnio liczył. Postawić w wyjściowej jedenastce na swego asa – pomocnika Pawłowskiego i dać mu swobodę grania.

Pierwsza połowa była nudna jak flaki z olejem. Dużo chaosu, walki, niewiele składnych ataków na, co tu kryć, trudnym do składnego atakowania boisku. Widzew grał ospale, nie zbierając tzw. drugich piłek. Próbował rozruszać kolegów aktywny Pawłowski, ale bez powodzenia. Dopiero w 43 minucie doczekaliśmy się pierwszego celnego strzału łodzian. Po błędzie w defensywie gospodarzy, Hanousek miał szansę na gola, ale piłkę sprzed linii bramkowej wybił Zapolnik.

W pierwszej groźnej akcji drugiej połowy po wrzucie z autu(!) były widzewiak – Mroziński trafił Ibizę w rękę i sędzia podyktował rzut karny pewnie wykorzystany przez stopera Craciuna.

Dalekie podania piłki w pole karne Puszczy nic nie dawały. Bez urozmaicenia ataku, wygrywanych pojedynków jeden na jeden trudno było zaskoczyć rywali. Na dodatek, gdy była szansa na kontrę, to łodzianie przeprowadzali ją… beznadziejnie. Wreszcie w 88 minucie po podaniu Ciganiksa w dogodnej sytuacji Terpiłowski trafił wprost w bramkarza Zycha. Gdy przeprowadza się jedna składną, groźną akcję na kilkadziesiąt minut gry, to wszystko kończy się tak, a nie inaczej.

Na dodatek czwartą żółtą kartkę ujrzał Żyro i nie zagra w ostatnim meczu tego roku przeciwko Pogoni Szczecin – 16 grudnia o godz. 17.30 w Łodzi.

Puszcza Niepołomice – Widzew 1:0 (0:0)

1:0 – Craciun (60, karny)

Widzew: Ravas – Zieliński (82, Ciganiks), Żyro, Ibiza, Silva – Pawłowski (64, Rondić), Hanousek, Alvarez (88, Kun) – Nunes (64, Terpiłowski), Klimek (64, Tkacz) – Sanchez

Widzew, jeżeli zagra jak w Mielcu, ma szansę wygrać, ale na beniaminka trzeba uważać. To nie jest chłopiec do bicia

Fot. Marek Młynarczyk, autor bloga www.obiektywnasport.pl

Powiew pucharowego optymizmu był potrzebny. Widzew zasłużenie pokonał w meczu Pucharu Polski Stal w Mielcu 2:1(pod koniec lutego przyszłego roku zagra z Wisłą Kraków) i teraz może w zdecydowanie lepszych humorach przygotowywać się do ligowego starcia. 11 grudnia o godz. 19 łodzianie zagrają beniaminkiem Puszczą Niepołomice na stadionie Cracovii.

Gdy się wygrało, to człowiek z optymizmem patrzy w przyszłość, nosi głowę wysoko w górze, chce się jechać na trening, choć zimowa pora odstrasza, wierzy w lepszą sportową przyszłość. Oby ta pozytywna energia przełożyła się na wynik meczu.

Co łodzianie muszą zrobić, żeby wygrać? To proste. Zachować się na boisku tak jak w Mielcu. Grać konsekwentnie, czujnie i skutecznie, wierząc w boiskową, wręcz południową fantazję swoich graczy, skuteczność napastników i być pewnym, że Henrich Ravas nagle nie straci wybornej sportowej formy. Czy jest to możliwe? Tak. To nie jest plan ponad siły i możliwości łodzian, a zatem jest do wykonania.

Na inaugurację rozgrywek Widzew nie bez problemów u siebie Puszczę 3:2. Teraz beniaminek gra mądrzej, konsekwentniej , bez kompleksów, potrafiąc skutecznie wykorzystać stałe fragmenty gry. Te atuty pozwoliły mu wygrać dwa ostatnie ligowe spotkania. To na pewno nie jest chłopiec do bicia!

Awans Widzewa do ćwierćfinału Pucharu Polski pierwszy raz od… dwudziestu lat stał się faktem. Dzięki napastnikom!

Widzew zagra w ćwierćfinale Pucharu Polski. Po raz ostatni do tego szczebla pucharowych zmagań łodzianie dotarli w 2003 roku. Stało się to możliwe po dwóch bramkach strzelonych przez napastników.

W pucharowym starciu w drużynie Widzewa nie było mowy o eksperymentach, raczej stawianie na najlepszych w danej chwili i szukania optymalnej jedenastki na ligowe starcie. Inaczej niż w Stali, gdzie trener Kiereś dokonał aż ośmiu korekt. Posadził na ławce nawet swojego asa –  Szkurina.

Po kwadransie inicjatywę przejął Widzew. Do centrostrzału Nunesa nie doszedł Rondić. Piłka odbiła się od słupka i łodzianie stracili najlepszą w pierwszej połowie szansę na gola.

Co się odwlecze to nie uciecze… Rondić zwiódł Matrasa i strzałem z dystansu w róg dał gościom prowadzenie. W odpowiedzi Ravas dwa razy bardzo dobrymi interwencjami ratował łodzian od straty bramki.

Po przerwie w drużynie gospodarzy pojawił się napastnik Szkurin (10 bramek w 15 występach). W grze nic się nie zmieniło. Widzew był konkretniejszy, miał bramkowe okazje, można nawet powiedzieć znakomite, ale nie potrafił ich zamienić na gole. I to się zemściło. Ibiza za krótko wybił piłkę głową i to bezwzględnie wykorzystał Wołkowicz. Piłka nożna bywa wyjątkowo niesprawiedliwa, co pokazały czarno na białym pierwsze 24 minuty drugiej połowy.

Dobrze, że potem szczęście uśmiechnęło się do łodzian. Tym razem Matrasa ograł drugi napastnik łodzian – Sanchez, który pewnie wykorzystał sytuację i dał drużynie zwycięstwo oraz pucharowy awans. Łodzianie mieli dużo szczęścia. W ostatniej akcji doliczonego czasu gry Trąbka trafił w poprzeczkę.

11 grudnia o godz. 19 czeka Widzew ligowy mecz z beniaminkiem Puszczą Niepołomice na stadionie Cracovii.

1/8 finału Fortuna Pucharu Polski 

Stal Mielec – Widzew 1:2 (0:1)

0:1 – Rondić(38), 1:1 – Wołkowicz (69), 1:2 – Sanchez (85)

Widzew: Ravas – Zieliński, Żyro, Ibiza, Silva – Kun (62, Pawłowski), Hanousek, Alvarez – Nunes (88, Terpiłowski), Klimek (70, Tkacz) – Rondić (70, Sanchez)

Widzewowi na gwałt potrzeba wartościowych piłkarzy. Zimą trzeba będzie ruszyć na poważne zakupy!

Po dwóch zwycięstwach z rzędu szybko wróciliśmy na ziemię. Widzew po szybkich kontrach, których nikt nie potrafił zatrzymać, a wcześniej odpowiednio się do nich ustawić, przegrał z Radomiakiem 0:3. Jeszcze raz okazała się słuszna futbolowa zasada, że gmeranie w formacji obrony prowadzi do nieszczęścia. Trener Daniel Myśliwiec wymienił dwóch defensorów i nie wyszło to drużynie na dobre. On sam uważa, że niepotrzebnie po dwóch triumfach wyznaczył drużynie zadanie zagrania na zero z tyłu. Okazało się, że za bardzo uwierzył w siłę i boiskowy rozsądek swoich piłkarzy.

Niestety, prawda jest taka, że na dziś Widzew ma za słabą ligową kadrę, żeby myśleć o czym innym, niż utrzymywanie bezpiecznej przewagi nad strefą spadkową. Obrońcy potrafią zagrać na poziomie, a w kolejnym meczu popełniają juniorskie błędy. Drugiej linii brakuje w środku pola liderów z prawdziwego zdarzenia (patrz: Rafał Wolski w Radomiaku), którzy pomogą kreować akcje Bartłomiejowi Pawłowskiego, gdy znów będzie w wysokiej formie. Napastnik Jordi Sanchez potrafi do tego stopnia zgubić formę, że jest przez 90 minut praktycznie niewidoczny i bezproduktywny.

Zimą trzeba poszukać piłkarzy, którzy będą realnym wzmocnieniem zespołu, a nie tylko jej uzupełnieniem, bo to powinno się robić zawodnikami rezerw i najzdolniejszymi juniorami. Czy sztab Widzewa stać na takie pozytywne działania, przekonamy się już za chwilę. Na razie gramy dalej…

Łodzianie w meczu Pucharu Polski zmierzą się w najbliższą środę (6 grudnia o godzinie 15) w Mielcu, z tamtejszą Stalą. 11 grudnia o godz. 19 czeka Widzew mecz z beniaminkiem Puszczą Niepołomice na stadionie Cracovii. Puszcza to drużyna, która jak nikt potrafi wykorzystywać stałe fragmenty gry. Czy podopieczni Daniela Myśliwca znajdą na to lekarstwo?

Zabójcze kontry Radomiaka. Widzew nie mógł nic na nie poradzić. Siódma ligowa porażka łodzian

Widzew doznał siódmej ligowej porażki trzeciej (wyjątkowo dotkliwej) na własnym boisku. Przy kontrach rywali łodzianie byli pogubieni i kompletnie bezradni.

Mecz zaczął się od coraz intensywniej padającego w Łodzi śniegu. Sędzia Musiał zmienił piłkę na pomarańczową, a przy okazji znalazł zgubiony na murawie… telefon komórkowy. Kibicom pogoda niestraszna. Spotkanie rozegrano przy pełnych trybunach. Imponujące. Spotkanie po 17 minutach zostało przerwane, gdy zasłabł kibic na trybunach. Trwała reanimacja fana. W końcu karetka z kibicem opuściła stadion.

Niestety, jak podaje strona facebookowa RTS Widzew: Przekazujemy smutne wieści. Pomimo błyskawicznej reakcji służb i podjęcia akcji ratunkowej, kibic Widzewa Łódź, który zasłabł na stadionie, zmarł w szpitalu.

Trener Myśliwiec dokonał zmian w najbardziej wrażliwe formacji – defensywie. Pojawili się Zieliński i Ciganiks. Do przerwy na niewiele się to zdało.

Kontra przyniosła gola da Radomiaka i na nic nie przydała się znakomita interwencja Ravasa. Szkoda, wielka szkoda że Widzew nie ma tak inteligentnego pomocnika jak Wolski, który rozpoczął bramkową akcję.

W końcówce kolejna składna akcja gości przyniosła drugiego gola. W defensywie gospodarze pogubili się tak, że aż strach było patrzeć. Po trzech meczach bez bramki, goście przypomnieli sobie jak to się robi. Łodzianie do przerwy ani razu nie strzelili celnie na bramkę rywala.

Na początku drugiej połowy Ravas ratował łodzian przed stratą trzeciej bramki. Widzewiacy odpowiedzieli pierwszym celnym strzałem Alvareza w 48 minucie spotkania! Widzew próbował atakować. Po strzale Hanouska znakomitą interwencją popisał się bramkarz Posiadała.

Na ostatnie pół godziny trener Myśliwiec postawił na Pawłowskiego i drugiego młodzieżowca – Tkacza. Widzew próbował odrobić straty. Niestety, Zieliński trafił w słupek, a przy dobitce Alvarez trafił w boczną siatkę. Niestety, po kolejnej znakomitej kontrze, Wolski precyzyjnym strzałem posłał piłkę w długi róg! Gra defensywna łodzian wymaga natychmiastowej poprawy. Inaczej, wiosną będzie bronienie się przed spadkiem. Obecność na boisku trzech młodzieżowców w niczym nie pomogła gospodarzom.

Łodzianie w meczu Pucharu Polski zmierzą się w najbliższą środę (6 grudnia o godzinie 15) w Mielcu, z tamtejszą Stalą. O ile oczywiście pogoda pozwoli na rozegranie spotkania.

Widzew – Radomiak 0:3 (0:2)

0:1 – L. Semedo (38), 0:2 – E. Semedo (45+4, głową), 0:3 – Wolski (73)

 Widzów: 15 467

Widzew: Ravas – Zieliński, Żyro, Ibiza, Ciganiks (61, Silva)– Kun (61, Pawłowski), Hanousek, Alvarez (77, Tkacz) – Nunes (61, Tkacz), Klimek – Sanchez (61, Rondić)

Zima polskiej piłce niestraszna. W ostatniej kolejce nie brakowało emocjonujących, dramatycznych spotkań. To warto było oglądać!

Polska ligowa piłka potrafi być nudna jak flaki z olejem. Meczów do natychmiastowego zapomnienia jest więcej, ale zawsze trafią się rodzynki, jak podczas ostatnich weekendowych zmagań.

Nie da się ukryć, że w ekstraklasie moc sportowych emocji dostarczył Widzew, który dzięki odwadze i bramkom w doliczonym czasie gry Antoniego Klimka (pierwsze wielkie brawa dla młodzieżowca!) i Bartłomieja Pawłowskiego pokonał 3:1 Lecha w Poznaniu, odnosząc pierwsze wyjazdowe zwycięstwo w sezonie.

Wielu sportowych wrażeń nie brakowało też w Szczecinie, gdzie Pogoń przegrała ze Stalą Mielec 2:3, dzięki fenomenalnej skuteczności i hat trickowi Ilji Szkurina i jednej genialnej asyście (stadiony świata!) Alvisa Jaunzemsa.

Ale, ale… działo się nie tylko w ekstraklasie. Ozdobą 19. kolejki II ligi była bramka Cypriana Popielca z Zagłębia II Lubin. 16-latek trafił z połowy boiska i w ten piękny sposób dał swojej drużynie prowadzenie. Ostatecznie Zagłębie II przegrało z KKS Kalisz, ale wyjątkowy gol zapisał się bez wątpienia w historii tego futbolowego weekendu.

W I lidze Wisła dała sobie radę z GKS Katowice, zdobywając zwycięskie gole w doliczonym czasie gry i wygrywając 3:2.Piłkarz Wisły Dawid Szot przyznał: – W takim meczu nie miałem jeszcze okazji grać.

Spotkanie GKS Tychy z Termaliką Nieciecza zakończyła się po dwóch godzinach i kwadransie, choć nie było w nim dogrywki. GKS przegrywał 0:2, a jednak zwyciężył 3:2 po dwóch golach strzelonych w doliczonym czasie gry, w tym ostatnim zdobytym w… 105 minucie!

Niezwykłe rzeczy działy się w Elblągu w spotkaniu II ligi Olimpii z liderem – Kotwicą Kołobrzeg. Gospodarze przez gros czasu dominowali, wypracowali wiele doskonałych sytuacji, ale prowadzili tylko 2:1. Końcówka ambitnie i z wielką determinacją walczącego lidera była piorunująca. Dwa gole z rzutów karnych zdobył autor hat tricka Jonathan Junior i Kotwica wygrała 3:2. Junior ma już na koncie 10 zdobytych goli.

Drużyna z Kołobrzega ma w tym sezonie patent na rozgrywanie dramatycznych spotkań, których losy potrafiła odwrócić. Hutnik prowadził na własnym boisku z Kotwicą 3:0, a jednak przegrał… 3:5. Mamy nadzieję, że takich dramatycznych spotkań z zaskakującym ostatecznym wynikiem, będzie jeszcze w tym roku jak najwięcej!

Trener Widzewa Daniel Myśliwiec po pokonaniu Lecha w Poznaniu: Bardzo ważna i owocna dla nas lekcja, do tego za trzy punkty!

Trener Widzew Daniel Myśliwiec mówił, że w odniesieniu ligowego sukcesu potrzebne są wiara we własne możliwości i odwaga, że na boisku nie ma faworyta przed którym trzeba padać na kolana, tylko walczyć o swoje. I wiarą w te wartości natchnął swoją drużynę, która dzięki tym wartościom po piorunującej końcówce i bramkom w doliczonym czasie gry odniosła pierwsze zwycięstwo na wyjeździe, pokonując Lecha w Poznaniu 3:1 (1:0). Bramki strzelili – dla Lecha Karlstrom (88), dla Widzewa: Alvarez (16), Klimek (90+3), Pawłowski (90+6).

Widzew: Ravas – Stępiński (59, Zieliński), Żyro, Ibiza, Silva (80, Ciganiks) – Kun, Hanousek, Alvarez (80, Pawłowski) – Nunes (59, Terpiłowski), Klimek – Sanchez (72, Rondić)

Mateusz Janiak na platformie X pisze: Widzew za Myśliwca zdobył 15 punktów w dziewięciu meczach, szósty wynik w lidze, średnia 1,66/spotkanie. A przejął zespół całkowicie rozbity, który w 2023 roku dostawał regularne lanie i zbierał 0,79 punktu/mecz (najgorzej w ESA bez spadkowiczów i beniaminków).

Daniel Myśliwiec: Pokazaliśmy dzisiaj kawał dobrej piłki, zwłaszcza w pierwszej połowie. Oczywiście, były momenty, kiedy mogliśmy jeszcze mocniej przenieść grę na połowę przeciwnika, podmęczyć go, bo wiedzieliśmy, że jeśli Lech zdobędzie bramkę, to będzie go trudno powstrzymać. Gratuluję moim piłkarzom, ponieważ bardzo dobrze podeszli do swoich obowiązków i nawet w trudnych momentach byli w stanie pocierpieć. Cieszę się, ponieważ to dla nas bardzo ważna i owocna lekcja, do tego za trzy punkty.

Antoni Klimek: Tto zdecydowanie najlepszy mój mecz, a bramka zdobyta w końcówce też cieszy niesamowicie. Żeby budować pewność siebie potrzeba i zaufania, i minut. Cieszę się, że mam te obie rzeczy i staram się je wykorzystywać i odpłacać się.

Bartłomiej Pawłowski: To była zmiana na piętnaście minut, a w poprzednim meczu na dziesięć, więc to nie jest jakiś problem, żeby pobiegać trochę i zagrać w niskim presingu. To są pozycje ofensywne, jestem w stanie się tam odnaleźć, ale chwila treningu jest na to potrzebna.Rywal miał trochę większy procent posiadania, ale jeśli chodzi o klarowne sytuacje, to mecz był stosunkowo pod naszą kontrolą. Mieliśmy prowadzenie, stać nas było na to, żeby się cofnąć i grać z kontry. Lech poczuł krew, kiedy wyrównał i bardzo mocno się odkrył i z tego stracił bramki. To jest ich wina, ale i nasza siła, że potrafiliśmy to wykorzystać. To, żeby zachłysnąć się i zachwycić, to na pewno nie jest ten czas. To jest niecały środek sezonu i trzeba jeszcze zapunktować przed zimą, żeby móc przepracować dobrze okres przygotowawczy i patrzeć na to, co się dzieje przed nami, a nie stresować się tym, kto jest za nami.

John van den Brom: – Jest to kolejna zupełnie niepotrzebna porażka w tym sezonie, nie powinna się ona nam przydarzyć, pomogliśmy Widzewowi ten mecz wygrać.Wszystkie te stracone gole wynikały z naszych błędów. Nie można oczywiście powiedzieć, że rywale nie kreowali sytuacji, ale pomogliśmy im w tych bramkach. Mogę podkreślić, że ta porażka nie powinna nam się przydarzyć.

Mikael Ishak: – To nasz przeciwnik zagrał jakby był Lechem Poznań, a my wręcz przeciwnie. Zaliczyliśmy bardzo słaby początek spotkania, „Mroziu” nas uratował przy stanie 0:0, ale to nie zmieniło obrazu gry. Ciężko teraz powiedzieć, dlaczego straciliśmy dwa gole w doliczonym czasie, ale to nie powinno mieć miejsca. Tymczasem niestety – znowu się wydarzyło.

Lech – Widzew. Gdy się zagra odważnie, konsekwentnie i z polotem, wtedy rosną szanse na sukces

Takiej pomocy w kolejnym ligowym meczu już pewnie nie będzie. Widzew wygrał mecz z Ruchem dzięki determinacji, konsekwencji i odwadze w grze w drugiej połowie, ale też dzięki temu, że grał z przewagę dwóch zawodników. Taka sytuacja zdarza się raz na rundę, a może nawet rzadziej, więc przeciwko Lechowi w niedzielę o godz. 17.30 w Poznaniu takiej pomocy raczej zabraknie.

Widzew będzie musiał podjąć męską walkę jedenastu na jedenastu, bez cienia bojaźni i kompleksów. Pomóc w zwalczaniu tych słabości powinna obecność dobrego ducha zespołu i jednego z jego liderów – Bartłomieja Pawłowskiego. Nawet jeśli pomocnik nie jest gotowy na granie przez 90 minut, to gdy pojawia się na boisku, dodaje nadziei i energii swoim kolegom.

Łodzianie szukać będą okazji do zaskoczenia rywali w kreatywnym kontrataku, w czym potrafi brylować będący w coraz lepszej formie Fabio Nunes. Rywale o tym też doskonale wiedzą.

Bez wątpienia skupią swoją uwagę na Portugalczyku, a wtedy… otwiera się szansa dla innych widzewiaków, żeby pokazać, iż ekstraklasa im niestraszna i systematycznie robią sportowe kroki do przodu. Czy znów strzeli gola Jordi Sanchez, który ma na koncie cztery trafienia i pod tym względem jest najlepszym z widzewiaków?

Trzeba w końcu przełamać tę futbolową słabość i wygrać wreszcie z zespołem, który jest (zdecydowanie) wyżej w ligowej tabeli! Lech jest trzeci ma 10 punktów więcej od Widzewa. U siebie jeszcze nie przegrał. Z ośmiu spotkań wygrał sześć. Łodzianie są na dziewiątej pozycji. Na obcym boisku nie wygrali do tej pora żadnego spotkania.

Trener Widzewa Daniel Myśliwiec nie bez racji uważa, że to odwaga na boisku daje ligowe zwycięstwo!

Widzew w dramatycznych okolicznościach wygrał piąty mecz w ligowym sezonie, pokonując Ruch Chorzów 2:1. Gdyby jednak w kolejnym spotkaniu z Lechem w Poznaniu zagrał tak jak w pierwszej połowie to kolejnego sukcesu mu nie wróżę. Trener Daniel Myśliwiec dokonał z konieczności rewolucji i to było widać w pierwszej połowie spotkania. Najgorsze, że żaden z doświadczonych piłkarzy zespołu nie był w stanie wziąć na siebie odpowiedzialność za chaotyczną grę i ją uporządkować.

Daniel Myśliwiec tłumaczył to tak: – Można było odczuć, jak bardzo chcieliśmy wygrać ten mecz, dlatego bardzo baliśmy się tego dokonać. Można było grać odważniej, a moi piłkarze grali jednak zachowawczo. Pierwsza połowa to dla mnie zawód, że nie potrafiłem przygotować zawodników do tego, żeby podejmować inicjatywę. Nie będę tego akceptował. Zgodziłem się jako trener, żeby spotkanie odbiło się w tym terminie, wiedząc, że będziemy w okrojonym składzie, bo wierzę w tych chłopaków. Z pierwszej połowy jestem bardzo niezadowolony.

Szkoleniowiec słusznie zauważył, że dobre otwarcie drugiej połowy i strata dwóch piłkarzy Ruchu przywróciła w piłkarzach Widzewa odwagę. Nareszcie swój potencjał znów pokazał Fabio Nunes, który potrafił swoimi dynamicznymi atakami stworzyć przewagę i jeszcze zdobył pięknego gola, dającego zespołowi oddech i wiarę w sukces.

Fabio Nunes: – Ta bramka to dla mnie specjalny moment. Była moją najlepszą, ale ja pracuje na to każdego dnia. Jestem z tego bardzo zadowolony.

Kolejnym kapitałem meczu przyjaźni był dobry występ (głównie po przerwie!) młodzieżowca Antoniego Klimka, który starał się dorównać Nunesowi po drugiej stronie boiska i momentami mu się to udawało. Trzeba też pamiętać, że po faulu na nim musiał opuścić za czerwoną kartkę jeden z piłkarzy rywali. Tylko tak dalej, a inni młodzi gracze powinni brać z Antka przykład, bo sportowa progresja daje szansę na prawdziwe futbolowe granie.

Dwie czerwone kartki dla chorzowian bardzo pomogły Widzewowi wygrać ligowy mecz, mimo kadrowej rewolucji w składzie!

Wymuszona rewolucja w składzie Widzewa nie wyszła drużynie i trenerowi bokiem. Pomógł łodzianom fakt, że rywale od 65 minuty grali w dziewiątkę. Gospodarze atakowali, strzelali, aż w końcu dopięli swego.

Trener Myśliwiec powiedział: gramy z Ruchem, choć mógł dążyć do przełożenia meczu, a to ze względu na kadrowy Armagedon. Dziesięciu piłkarzy ligowej kadry nie mogło być branych pod uwagę przy ustalaniu składu na mecz przyjaźni z Ruchem.

W nieodbytym z powodu zalania boiska meczu z chorzowianami Widzewmiał zacząć jedenastką: Ravas – Milos, Żyro, Ibiza, Ciganiks – Kun, Hanousek, Shehu – Terpiłowski, Klimek – Rondić. Teraz na boisko w podstawowym składzie łodzian wybiegło… siedmiu innych graczy, ale… Na ławce rezerwowych pojawił się Pawłowski!

Po chaotycznym kwadransie, Klimek główkował zbyt słabo, żeby pokonać Kamińskiego. W odpowiedzi debiutant Krzywański popełnił prosty błąd, spowodował rzut rożny, po którym goście przy kompletnym pogubieniu się łodzian i dzięki… przypadkowi zdobyli gola. Sanchez szybko wyrównał, ale był na spalonym i gol nie został uznany.

Widzew grał zbyt chaotycznie, żeby przeprowadzić składną, bramkową akcję. Skoro tego brakowało, został stały fragment gry. Na bohatera pierwszej połowy wyrósł Bartolewski, który po rzucie rożnym łodzian i strzale Alvareza, wybił piłkę sprzed linii bramkowej.

W pierwszej akcji drugiej połowy po indywidualnej akcji Nunes pięknym strzałem z linii pola karnego w długi róg doprowadził do wyrównania. W kolejnej akcji Szymański źle przyjął piłkę, a potem sfaulował szarżującego na bramkę Nunesa i słusznie ujrzał czerwoną kartkę. Od 51 minuty Ruch grał w dziesiątkę. A od 65 min w… dziewiątkę, gdy faulem Klimka zatrzymał Katolik!

W ostatnim fragmencie meczu trener Myśliwiec postawił wszystko na jedną kartę. Posłał w bój drugiego napastnika, a potem Pawłowskiego, wierzył w moc… młodzieżowców. Przez długie minuty bohaterem spotkania był świetnie interweniujący bramkarz Kamiński, ale w końcu nie dał rady. Przy strzale Hanouska, piłkę przytomnie w róg bramki skierował Sanchez i Widzew wygrał piąty mecz na własnym boisku. Padł jeszcze jeden gol, ale Rondić był na spalonym.

Teraz przed Widzewem nie lada futbolowa przeprawa. 26 listopada o godz. 17.30 zagra w Poznaniu z trzecią drużyną zmagań – Lechem.

Widzew – Ruch Chorzów2:1 (0:1)

0:1 – Bartolewski (16, głową), 1:1 – Nunes (47), 2:1 – Sanchez (85)

Widzew: Krzywański – Zieliński (72, Rondić), Żyro, Silva, Stępiński – Kun (82, Pawłowski), Hanousek, Alvarez (90+3, Dawid) – Nunes(90+3, Terpiłowski), Klimek (72, Tkacz) – Sanchez

« Older posts Newer posts »

© 2025 Ryżową Szczotką

Theme by Anders NorenUp ↑